- Dołączył
- 24.8.2009
- Posty
- 1102
19 grudzień 2012
ŹródłoOpowieści przy ognisku
„Będziesz tak rozmawiał przez cały czas czy napijesz się w końcu czegoś aby podać dalej butelkę?” Warknął jeden z siedzących wokół ogniska mężczyzn.
Adresat dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przetrzymuje tak cenną butelkę brandy przed tyle długich minut. Wziął głębokiego łyka i podał dalej. Butelka była ogromna a alkohol smakował okropnie. Kilka kolejnych rund obeszło wokół ogniska.
Była to jedna z tych zimnych nocy gdy samo ognisko nie wystarczało aby zwalczyć siarczysty mróz. Tylko kilkoro nowych pamiętało jeszcze jak to jest spać w cieplutkim łóżku lub na słomie bez ciągłego szarpiącego ze wszystkich stron wiatru. Alkohol w połączeniu z taką nocą sam przywoływał wspomnienia lub różne opowiadania.
Narrator po ciężkim łyku alkoholu spytał się: „Gdzie skończyłem?”
„Powiedziałeś, że słyszałeś opowieść w górach gdy jeszcze byłeś w milicji.” Uprzejmie odpowiedział jeden ze słuchaczy.
„Tak” kontynuował powoli „słyszeliśmy wiele. Ludzie mówili o niezwykłych rzeczach dziejących się w górach. Znacie plotki starych praczek, one zawsze były pełne fantazji. Sądziły, że na samej górze żyje sam Beliar i ukradnie twoją duszę jeśli będziesz się do niego wspinał. Zatruje on winorośl. Cóż, uczyni to w nikczemny sposób, sikać będzie z góry na winorośl.”
Bandyci zaśmiali się a prowadzący splunął w ognisko i kontynuował: „bzdura! Jeśli Beliar wędrowałby po tym świecie, miałby lepsze zajęcie niż siedzieć na pieprzonej górze. Ale..” –teraz był on ledwo słyszalny, tak że jego towarzysze musieli się pochylić w jego stronę- „… prawdą jest jednak, że na tej górze znikali ludzie. Mieliśmy rozkaz ich znaleźć. Byli to myśliwi z Silden oraz awanturnicy z Geldern. Uparci głupcy. Nie zaszliśmy za daleko, było zbyt niebezpiecznie.
Butelka zdążyła powrócić do niego. Nie spieszyło mu się z piciem. Jego słuchacze czekali niecierpliwie ale on nadal milczał. W końcu przekazał ją dalej i wznowił swoją opowieść: „Spotkałem kiedyś jednego myśliwego, który podobno tam był. Twardy drań. Powiedział, że to takie miejsce gdzie lepiej nie polować. Roi się tam od bestii. Krążą tam cieniostwory, trolle gromadzą się w dolinie a pomiędzy tymi potworami stoi ruina. Są to ruiny starej cytadeli, nikt nie pamięta kto tam żył i nawet nikt nie chce wiedzieć.
Myśliwy zdradził mi, że jeśli się wsłuchać można usłyszeć starych mieszkańców przeklinających ich morderców i wszystkie istoty żywe. To wywołuje w bestiach furię.”
Wszyscy ludzie zbliżyli się do środka. Dla nich świst wiatru wydawał się krzykiem umierających ludzi, pękanie drzewa był ostatnim westchnieniem życia. Zaczęli się wiercić i byli coraz bardziej niespokojni. Butelka z alkoholem została całkowicie zapomniana.
Jego przemówienie nabierało tempa: „Nikt już nie produkował wina. Nikt nie wspina się na górę. I wszyscy, którzy byli niegdyś rolnikami, żołnierzami czy myśliwymi stali się ofiarami!” Jego głos stawał się coraz bardziej poważny. „ Postanowiliśmy polować i zabijać nasi towarzysze zostali ubici i straceni. Orkowie i ich sługusy wypędzili nas tu! Tu pod same podnóże Przeklętej Góry.” Teraz już krzyczał jak opętany: „Czy widzisz Przeklęta Góro. Czy słyszysz wołanie? Czy szykujesz dla nas los…?”
Wziął duży łyk brandy i plunął w ogień. Powstała chmura jasnoniebieskiego ognia. Następnie zaczął skakać przy ogniu.
Nagle znikąd narrator oberwał w twarz. Padł na ziemię i stracił przytomność. Sprawcą był Ivan, przywódca bandytów. Nienawidził tych nocy. Kiedyś zabije tego gościa, bo opowiadał historie zbyt dobrze. Przywódca bandytów całą noc poświęcił na przywracaniu morali swoim podwładnym.
Naprawdę Ivan nienawidził tych nocy.