NapisaBem opowiadanie, komandosi z polski przenie[li siedo Khorinis by bronic miasta przed orkami.
Raz, dwa, trzy. Drzwi wypadly z zawiasów. Dwa granaty wpadly do pomieszczenia, jeden narobił dymu drugi wybuchł. Do pokoju wpadło 5 mężczyzn. Krótka wymiana ognia i budynek zabezpieczony. Teraz żołnieże zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Jodełko spostrzegł przez okno i krzyknoł "Czołg jedzie!". Nagle do budynku wpadlo kika granatów, potem czołg wystrzelił budynek, wyleciał w powietrze. Wszyscy w środku zginęli.
Jest ciemno, słychać pochrzakiwanie. "Zadzior!! Żyjesz?" - krzyknoł Jodełko. "Kacperex, Klapauciusz, Seba, żyjecie?!" Ponownie krzyczał Jodełko. "Hej!!! Gdzie my jesteśmy?" - zapytał Seba. Nagle oslepiające światło rozjaśniło pomieszczenie w którym sie znajdowaliśmy. To była jakaś jaskinia. To Kacperex trzymał latarkę i świecił wszystkim po oczach.
- Co się stało? - zapytał Zadzior
- Nie wiem, Chyba zgnieliśmy, widziałem jak czołg strzelił w naszym kierunku - wyjaśnił Jodełko
- Do tego jeszcze te granaty... - nie skończył Seba
- Słyszeliście to? Kacperez poświeć w tamtym kierunku. - powiedział Klapauciusz.
W bladym świetle naszym oczom ukazał się stwór. Wyglądał jak jakiś instekt, miał wiele nóg i odnóży. Zadzior sięgnoł po pistolet i wystrzelił. Stwór padł na ziemię.
- Wynośmy się stąd!! - zaproponował Jodełko
Po kilkunastu minutach wyszli na powierzchnię. Ich oczom ukazał się dziwny widok. Takiego miejsca jeszcze nigdy w życiu nie widzieli. Na przeciwko wyjścia z groty było niewielkie jeziorko, do którego wpadały dwa wodospady. Udali się w przeciwnym kierunku. Spostrzegli owce, która na ich widok czmychnęła. Wyszli na droge.
- Gdzie idziemy? W prawo czy w lewo? - zapytał Jodełko
- Idziemy w Lewo. - odpowiedział Zadzior
- Dlaczego w lewo? - spytał Klapauciusz
- Bo ja tak powiedzialem. Nie ma Bobka666 to ja tu jestem najwyższy rangą. - odburknoł Zadzior. I poszli w lewo w dół ścieżki. Szli może ze 30 minut, aż spostzregli kilku ludzi. stali w kole, w środku koła był jeden człowiek, leżał na ziemi. Pozostali kopali go. Gdy spostrzegli komandosów żucili się w ich kierunku. Krzyczeli głośno a w rekach mieli dziwną broń.
- Co to za przebierańcy? - zapytał Seba
- No idioci, biegną do nas z...
- ... z mieczami. - Powiedział Kacperex
- Oni chyba są poważni? - powiedział Zadzior. Wszyscy sięgneli po broń. Za chwile kilka krótkich seryjek z automatu i wszyscy leżeli martwi na ziemi. Podeszliśmy do leżącego na ziemi mężczyzny. Podnieśliśmy go i przewróciliśmy na plecy. Był cały po obijany, na twarzy miał pełno sińców i krwaików.
- Nie możemy go tak tu zostawić. - oznajmił Jodełko
- Możemy! To wróg. Jest jednym z nich. - odparł Zadzior
- A jeśli nie? On zgninie jeśli go tu zostawimy - odparł Jodełko
- I gdzie go chcesz zabrać? Nawet nie wiemy gdzie jesteśmy. - wrzasnoł Zadzior
- Musimy go stąd zabrać! - odezwał sie Kacperex
- Nie wykonujecie rozkazów?
- Weźmieny go i pójdziemy z nim w dół ścieżki, zostawimy go w pierwszym domu jaki spodkamy - oznajmił Kacperex
- Ja tu wydaję rozkazy!! - wrzasnoł Zadzior.
- To co mi zrobisz panie generale? Zadzior sięgnoł po broń, wimierzył swoją M4órą Kacperxowi w głowe. Ten nawet sie nie ruszył i patrzył z ironią w oczach na Zadziora. W końcu zapytał - I co zabijesz mnie? Nie badź śmieszny. - odparl Stali tak jeszcze chwile, w końcu Zadzior powiedział - Jak chcecie to go weżcie, ale ja się go nie tykam.
Kacperex i Jodełko wzięli nieszcześnika pod ramię i prowadzili. Minęli dziwny posąg, to wyglądało jakby kapliczka. Nigdy czegos takiego nie widzieli. Szli dalej w końdu doszli rozdroża, po prawej w oddali spostrzegli jakiś budynek i skierowali się w tamtym kierunku. Dotarli do jakiegoś gospodarstwa. Z budyknu wyszedł mężczyzna, miał w ręku widły.
- Kim jesteście i co robicie na mojej ziemi? - Zapytał
- Jesteśmy z drógiego póku kompali E, drugiego kontyngentu. Obecie służymy w Afganistanie z misją stabilizacyjną - odpowiedział Zadzior
- Nie rozumiem. Ja jestem Lobart a to jest moja farma
- Znależmiśmy tego oto rannego człowieka i postanowiliśmy go tu przyprowadzić, może zechcecie udzielić mu pomocy? - odparł Jodełko. Lobart zbliżył się, wpatrywał się w rannego i powiedział - To przecież mój pracownik. Mateth, nie widziałem go od kilku dni. Wprowadźcie go do domu. Weszliśmy do chaty. Ułożyli go na łózku, gospodarz polecił swojej żonie aby zajeła się nim. My tym czasem usiedliśmy w kuchni przy stole.
- Za kim jesteście za farmerami czy za królem? - zapytał farmer
-My? Za jakim królem? U nas jest tylko prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Nie mamy żadnego króla i z tego co słyszałem to w Afganistanie również nie ma króla. Tu rządzą Talibowie. Gdzie my do cholery jesteśmy - krzyknoł Klapauciusz
- Jesteście w Khorinis i tu rządzi miłościwy Lord Hagen i nie ma tu żaddnych Talibanów - odpowiedział grzecznie Lobart
- W kori.. co?
- Khorinis. To wyspa należąca do królestwa Myrtany. mieści się tutaj Górnicza Dolina w której wydobywana jest magiczna ruda.
- Ja pie***le, co to k**wa jest? Misja w czasie? - powiedział zdenerwowany Seba.
Wtedy do pomieszczenia weszło kilku mężczyzn, byli ubrani jak ryzerze jacyś, tacy jak na filmach. Jeden powiedział że wszyscy obywatele muszą udać się do miasta, niebawem miasto zostanie zaatakowane przez jakichs orków i tutaj nikt nie bedzie bezpieczny. Kilka godzin póżniej wszyscy byli w mieście., Wszyscy miesznańcy zgromadzili się na placu gdzie byla szubienica.
- Sluchajcie, słuchajcie mieszkańcy Khorinis. W zaiązku z atakiem zagrażającym naszemu miastu, każdy jego mieszkaniem ma obowiązek przygotować się do walki tak, jak pozwala mu na to jego stan majątkowy. - powiedzial Herold. Zadzior nie wytrzymał. Przecisnoł się przez tłum. reszta ruszyła za nim. Zadzior podbiegł do szubienicy i wlazł na nią. Stanoł koło Herolda. Wtedy dwóch rycerzy podbiegło do niego, wyciągneli miecze i przystawili mu do szyi. My wycelowaliśmy w nich karabinami. Tłum ryknoł śmiechem.
- Oni chyba nie wiedzą co to jest broń palna - zapytał Seba
Chyba nie, wygląda na to że trzeba będzie im pokazać - odpowiedział Jodełko. I strzelił w kierunku rycerzy. Pociski przebiuły ich metalowe pancerze i knighty padły na ziemię. Tłum odsunoł się do tylu. Reszta komaosów weszła na szubienice i staneła koło Zadziora.
- A teraz gadaj gnoju, jaki atak, jaki stan majątkowy i kto tu dowodzi?! - zapytał rozgniewany Zadzior.
- Ja tylko wykonuje polecenia Lorda Hagena - odparł przerażony Herold
- W tamim razie prowadż do tego Lorda - powiedział Kacperex
Przeszli kawałek, misto wyglądało jakby ze średniowiecza, ta architektura, ubiory mieszkańców i ich broń...
doszli do bramy pilowanej pzrez dwóch ryzerzy, coś tam się pluli ale Herold im powiedział żeby nas puścili. Obeszlismy fontanne i weszlismy, do budynku, znowy rycerze się burali ale Herold nie zawiódł. Stanelismy przed stołem za którym stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w lśniącej zbroi, troche innej niz pozostałe. Herold podszedł do niego i wyszeptał mu coś na ucho po czym wyszedł szybkim krokiem z pomieszczenie oglądjąc się kilka razy.
- Doniesiono mi że zabiliście dwuch moich ludzi, za to mogę was skazać na stryczek. Jednagrze jeesteście wielkimi wojownikami skoro potraficie zabić w taki sposób. - odparł ponurym przenikliwym głosem
- Jam jest Lord Hagen, królewski palladyn i wojownik w służbie króla. Co was sprowadza do Khorinis?
- Ja jestem Zadzior a to jest Jodełko, Kacperex, Seba i Klapauciusz. Przybywamy z Polski a raczej z Afganistanu gdzie pełnimy obecnie służbę. I co to do jasnej cholery jest to Khorinis, i co to za bal przebierańców!! - zawołał Zadzior
- Nierozumiem was, przybywacie tutaj w dziwnych strojach, zabijacie moich ludzi i jeszcze się pytacie co to za bal? Kim wy w ogóle jesteście? Uważajcie bo chyba nie wiecie z kim macie do czynienia. - oznajmił podniesionym głosem Hagen.
- Jeden mój ruch palca i moi ludzie dobiorą się wam do dupy - dopowiedział
-Tak? Taki jesteś chojrak? To chodż na solo. Ty i twój mieczyk kontra ja i moja splówa! Pokażesz jaki kozak z ciebie panie rycerzyku. - wybuchł gniewem Seba
- Daj spokój Seba. - powiedział Kacperex
- Zdaje się że wylądowaliśmy w jakimś innym świecie - oznajmił Klapauciusz
- Tak, albo zginelismy i tak właśnie wygląda życie po śmierci - powiedział Jodełko
- Dobra, uspokujmy się. - zaproponował Kacperex
- Podobno macie tu jakiś problem, jakaś bitwa się szykuje. Czy jeśli pomożemy wam w obronie miasta czy wy pomożecie mam wrócić do domu? - zaproponował
- Zrobię wszystko w co w mojej mocy ie wrócli tam skd przybyliscie- obiecał Hagen
Rozmowa trwała jeszcze kilka minut po czym z budynku wyprowadził nas pewnien człowiek o imieniu Cedrik. Zaprowadził nas jak on to określił do "kwater palladynów", abyśmy wypoczeli i przygotowali się do bitwy.
- Co to są te orki? - zapytał w pewnym momęcie Zadzior
- Nie wiem - odpowiedział Klapaucusz
- A ja wiem. - odparł Seba
- Orki to są takie stwory podobne do ludzi tylko ze maja paskudne gęby...
- To całkiem jak twoja - zażartował Zadzior
-...są mniejsze od ludzi maja jakoś tak 1,5 wzrostu i są kompletnie durne.
- A skąd ty to wiesz? - zapytał Klapauciusz
- Bo byłem w kinie z synem na Władcy Pierścieni i tam właśnie były takie orki.
- To co ty chcesz powiedzieć ze my jesteśmy w Śródziemiu? - zapytał z niedowierzaniem Klapauciusz
- Nie wiem, w ogóle to wszystko jest jakies porypane.
Resztę dnia spędziliy na kłuntiach i przekomarzaniu się. Niektórzy czyścili broń i wkładali naboje do magazynków. Wieczorem Zadzior wyszedł z pomieszczenia.
- Hej Zadzior gdzie idziesz? - zapytał Jodełko. Zadzior nic nie odpowiedział i poszedł dalej. Przeszedł przez płot za którym był ogród, przed wejsciem do ratusza jakieś przygłupy wywijały mieczykami. Zadzior poszedł w przeciwnym kierunku. Usiadł pod drzewem i siedział. Wtedy przyszeł Jodełko - Co jest twardzielu?
- Ehh, szkoda gadać, wylądowaliśmy tu na jakimś zadupiu i nie wiadomo czy kiedykolwiek się stąd wydostaniemy. Za dwa tygodnie przecież kończyliśmy zmiane i mieliśmy wrócić do Polski... do domu. - odparł Zadzior
- Spoko ziomus, wszystko będzie dobrze, już w nie takich opałach byliśmy. - pocieszyłgo Jodełko
- Pamiętasz jak dostaliśmy cynk że na przeciwko naszej bazy jest siedziba terrorystów? Jak tam weszliśmy nikogo nie było, wtedy z szafy...
- ...wiem, wiem, wtedy z szafy wypadł talib i postrzelił Sebe w poslad - pzrerwał mu Zadzior. Pogadali sobie jeszcze trochę i wrócili do kwater.
Bardzo wczesnym rankiem obudził ich przenikliwy ryk. Coś jakby dymanie w róg czy trąbę. Wszycy wyszli na ulice. Podszedł do nich Cedrik i powiedział:
- Szykujcie się, nasi zwiadowcy donoszą że orkowie zmierzają w naszym kierunku, będa tu za dwie godziny.
Komandosi ruszyli do północnej bramy gdzie przydzielił ich Hagen, Weszli po schodach na móry. Był tam ruch jak w ulu. To jakieś kobiet całowały mężczyzn, to ktoś szturchnoł ich łukiem. Wtedy zabrzmiały bębny. Na skraju lasu pojawiła się jakaś postać. Najpierw jedna, potem druga, trzecia, czwarta aż w końcu cały horynozt zapełnił sie tymi stworami.
- Metr pidziesit mówisz? Przecie| te stwory maj ze trzy metry - powiedzial Jodelko do Seby
I co podobaBo sie?? Mam napisac kolejna czesc?
Raz, dwa, trzy. Drzwi wypadly z zawiasów. Dwa granaty wpadly do pomieszczenia, jeden narobił dymu drugi wybuchł. Do pokoju wpadło 5 mężczyzn. Krótka wymiana ognia i budynek zabezpieczony. Teraz żołnieże zaczęli przeszukiwać pomieszczenie. Jodełko spostrzegł przez okno i krzyknoł "Czołg jedzie!". Nagle do budynku wpadlo kika granatów, potem czołg wystrzelił budynek, wyleciał w powietrze. Wszyscy w środku zginęli.
Jest ciemno, słychać pochrzakiwanie. "Zadzior!! Żyjesz?" - krzyknoł Jodełko. "Kacperex, Klapauciusz, Seba, żyjecie?!" Ponownie krzyczał Jodełko. "Hej!!! Gdzie my jesteśmy?" - zapytał Seba. Nagle oslepiające światło rozjaśniło pomieszczenie w którym sie znajdowaliśmy. To była jakaś jaskinia. To Kacperex trzymał latarkę i świecił wszystkim po oczach.
- Co się stało? - zapytał Zadzior
- Nie wiem, Chyba zgnieliśmy, widziałem jak czołg strzelił w naszym kierunku - wyjaśnił Jodełko
- Do tego jeszcze te granaty... - nie skończył Seba
- Słyszeliście to? Kacperez poświeć w tamtym kierunku. - powiedział Klapauciusz.
W bladym świetle naszym oczom ukazał się stwór. Wyglądał jak jakiś instekt, miał wiele nóg i odnóży. Zadzior sięgnoł po pistolet i wystrzelił. Stwór padł na ziemię.
- Wynośmy się stąd!! - zaproponował Jodełko
Po kilkunastu minutach wyszli na powierzchnię. Ich oczom ukazał się dziwny widok. Takiego miejsca jeszcze nigdy w życiu nie widzieli. Na przeciwko wyjścia z groty było niewielkie jeziorko, do którego wpadały dwa wodospady. Udali się w przeciwnym kierunku. Spostrzegli owce, która na ich widok czmychnęła. Wyszli na droge.
- Gdzie idziemy? W prawo czy w lewo? - zapytał Jodełko
- Idziemy w Lewo. - odpowiedział Zadzior
- Dlaczego w lewo? - spytał Klapauciusz
- Bo ja tak powiedzialem. Nie ma Bobka666 to ja tu jestem najwyższy rangą. - odburknoł Zadzior. I poszli w lewo w dół ścieżki. Szli może ze 30 minut, aż spostzregli kilku ludzi. stali w kole, w środku koła był jeden człowiek, leżał na ziemi. Pozostali kopali go. Gdy spostrzegli komandosów żucili się w ich kierunku. Krzyczeli głośno a w rekach mieli dziwną broń.
- Co to za przebierańcy? - zapytał Seba
- No idioci, biegną do nas z...
- ... z mieczami. - Powiedział Kacperex
- Oni chyba są poważni? - powiedział Zadzior. Wszyscy sięgneli po broń. Za chwile kilka krótkich seryjek z automatu i wszyscy leżeli martwi na ziemi. Podeszliśmy do leżącego na ziemi mężczyzny. Podnieśliśmy go i przewróciliśmy na plecy. Był cały po obijany, na twarzy miał pełno sińców i krwaików.
- Nie możemy go tak tu zostawić. - oznajmił Jodełko
- Możemy! To wróg. Jest jednym z nich. - odparł Zadzior
- A jeśli nie? On zgninie jeśli go tu zostawimy - odparł Jodełko
- I gdzie go chcesz zabrać? Nawet nie wiemy gdzie jesteśmy. - wrzasnoł Zadzior
- Musimy go stąd zabrać! - odezwał sie Kacperex
- Nie wykonujecie rozkazów?
- Weźmieny go i pójdziemy z nim w dół ścieżki, zostawimy go w pierwszym domu jaki spodkamy - oznajmił Kacperex
- Ja tu wydaję rozkazy!! - wrzasnoł Zadzior.
- To co mi zrobisz panie generale? Zadzior sięgnoł po broń, wimierzył swoją M4órą Kacperxowi w głowe. Ten nawet sie nie ruszył i patrzył z ironią w oczach na Zadziora. W końcu zapytał - I co zabijesz mnie? Nie badź śmieszny. - odparl Stali tak jeszcze chwile, w końcu Zadzior powiedział - Jak chcecie to go weżcie, ale ja się go nie tykam.
Kacperex i Jodełko wzięli nieszcześnika pod ramię i prowadzili. Minęli dziwny posąg, to wyglądało jakby kapliczka. Nigdy czegos takiego nie widzieli. Szli dalej w końdu doszli rozdroża, po prawej w oddali spostrzegli jakiś budynek i skierowali się w tamtym kierunku. Dotarli do jakiegoś gospodarstwa. Z budyknu wyszedł mężczyzna, miał w ręku widły.
- Kim jesteście i co robicie na mojej ziemi? - Zapytał
- Jesteśmy z drógiego póku kompali E, drugiego kontyngentu. Obecie służymy w Afganistanie z misją stabilizacyjną - odpowiedział Zadzior
- Nie rozumiem. Ja jestem Lobart a to jest moja farma
- Znależmiśmy tego oto rannego człowieka i postanowiliśmy go tu przyprowadzić, może zechcecie udzielić mu pomocy? - odparł Jodełko. Lobart zbliżył się, wpatrywał się w rannego i powiedział - To przecież mój pracownik. Mateth, nie widziałem go od kilku dni. Wprowadźcie go do domu. Weszliśmy do chaty. Ułożyli go na łózku, gospodarz polecił swojej żonie aby zajeła się nim. My tym czasem usiedliśmy w kuchni przy stole.
- Za kim jesteście za farmerami czy za królem? - zapytał farmer
-My? Za jakim królem? U nas jest tylko prezydent, Aleksander Kwaśniewski. Nie mamy żadnego króla i z tego co słyszałem to w Afganistanie również nie ma króla. Tu rządzą Talibowie. Gdzie my do cholery jesteśmy - krzyknoł Klapauciusz
- Jesteście w Khorinis i tu rządzi miłościwy Lord Hagen i nie ma tu żaddnych Talibanów - odpowiedział grzecznie Lobart
- W kori.. co?
- Khorinis. To wyspa należąca do królestwa Myrtany. mieści się tutaj Górnicza Dolina w której wydobywana jest magiczna ruda.
- Ja pie***le, co to k**wa jest? Misja w czasie? - powiedział zdenerwowany Seba.
Wtedy do pomieszczenia weszło kilku mężczyzn, byli ubrani jak ryzerze jacyś, tacy jak na filmach. Jeden powiedział że wszyscy obywatele muszą udać się do miasta, niebawem miasto zostanie zaatakowane przez jakichs orków i tutaj nikt nie bedzie bezpieczny. Kilka godzin póżniej wszyscy byli w mieście., Wszyscy miesznańcy zgromadzili się na placu gdzie byla szubienica.
- Sluchajcie, słuchajcie mieszkańcy Khorinis. W zaiązku z atakiem zagrażającym naszemu miastu, każdy jego mieszkaniem ma obowiązek przygotować się do walki tak, jak pozwala mu na to jego stan majątkowy. - powiedzial Herold. Zadzior nie wytrzymał. Przecisnoł się przez tłum. reszta ruszyła za nim. Zadzior podbiegł do szubienicy i wlazł na nią. Stanoł koło Herolda. Wtedy dwóch rycerzy podbiegło do niego, wyciągneli miecze i przystawili mu do szyi. My wycelowaliśmy w nich karabinami. Tłum ryknoł śmiechem.
- Oni chyba nie wiedzą co to jest broń palna - zapytał Seba
Chyba nie, wygląda na to że trzeba będzie im pokazać - odpowiedział Jodełko. I strzelił w kierunku rycerzy. Pociski przebiuły ich metalowe pancerze i knighty padły na ziemię. Tłum odsunoł się do tylu. Reszta komaosów weszła na szubienice i staneła koło Zadziora.
- A teraz gadaj gnoju, jaki atak, jaki stan majątkowy i kto tu dowodzi?! - zapytał rozgniewany Zadzior.
- Ja tylko wykonuje polecenia Lorda Hagena - odparł przerażony Herold
- W tamim razie prowadż do tego Lorda - powiedział Kacperex
Przeszli kawałek, misto wyglądało jakby ze średniowiecza, ta architektura, ubiory mieszkańców i ich broń...
doszli do bramy pilowanej pzrez dwóch ryzerzy, coś tam się pluli ale Herold im powiedział żeby nas puścili. Obeszlismy fontanne i weszlismy, do budynku, znowy rycerze się burali ale Herold nie zawiódł. Stanelismy przed stołem za którym stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w lśniącej zbroi, troche innej niz pozostałe. Herold podszedł do niego i wyszeptał mu coś na ucho po czym wyszedł szybkim krokiem z pomieszczenie oglądjąc się kilka razy.
- Doniesiono mi że zabiliście dwuch moich ludzi, za to mogę was skazać na stryczek. Jednagrze jeesteście wielkimi wojownikami skoro potraficie zabić w taki sposób. - odparł ponurym przenikliwym głosem
- Jam jest Lord Hagen, królewski palladyn i wojownik w służbie króla. Co was sprowadza do Khorinis?
- Ja jestem Zadzior a to jest Jodełko, Kacperex, Seba i Klapauciusz. Przybywamy z Polski a raczej z Afganistanu gdzie pełnimy obecnie służbę. I co to do jasnej cholery jest to Khorinis, i co to za bal przebierańców!! - zawołał Zadzior
- Nierozumiem was, przybywacie tutaj w dziwnych strojach, zabijacie moich ludzi i jeszcze się pytacie co to za bal? Kim wy w ogóle jesteście? Uważajcie bo chyba nie wiecie z kim macie do czynienia. - oznajmił podniesionym głosem Hagen.
- Jeden mój ruch palca i moi ludzie dobiorą się wam do dupy - dopowiedział
-Tak? Taki jesteś chojrak? To chodż na solo. Ty i twój mieczyk kontra ja i moja splówa! Pokażesz jaki kozak z ciebie panie rycerzyku. - wybuchł gniewem Seba
- Daj spokój Seba. - powiedział Kacperex
- Zdaje się że wylądowaliśmy w jakimś innym świecie - oznajmił Klapauciusz
- Tak, albo zginelismy i tak właśnie wygląda życie po śmierci - powiedział Jodełko
- Dobra, uspokujmy się. - zaproponował Kacperex
- Podobno macie tu jakiś problem, jakaś bitwa się szykuje. Czy jeśli pomożemy wam w obronie miasta czy wy pomożecie mam wrócić do domu? - zaproponował
- Zrobię wszystko w co w mojej mocy ie wrócli tam skd przybyliscie- obiecał Hagen
Rozmowa trwała jeszcze kilka minut po czym z budynku wyprowadził nas pewnien człowiek o imieniu Cedrik. Zaprowadził nas jak on to określił do "kwater palladynów", abyśmy wypoczeli i przygotowali się do bitwy.
- Co to są te orki? - zapytał w pewnym momęcie Zadzior
- Nie wiem - odpowiedział Klapaucusz
- A ja wiem. - odparł Seba
- Orki to są takie stwory podobne do ludzi tylko ze maja paskudne gęby...
- To całkiem jak twoja - zażartował Zadzior
-...są mniejsze od ludzi maja jakoś tak 1,5 wzrostu i są kompletnie durne.
- A skąd ty to wiesz? - zapytał Klapauciusz
- Bo byłem w kinie z synem na Władcy Pierścieni i tam właśnie były takie orki.
- To co ty chcesz powiedzieć ze my jesteśmy w Śródziemiu? - zapytał z niedowierzaniem Klapauciusz
- Nie wiem, w ogóle to wszystko jest jakies porypane.
Resztę dnia spędziliy na kłuntiach i przekomarzaniu się. Niektórzy czyścili broń i wkładali naboje do magazynków. Wieczorem Zadzior wyszedł z pomieszczenia.
- Hej Zadzior gdzie idziesz? - zapytał Jodełko. Zadzior nic nie odpowiedział i poszedł dalej. Przeszedł przez płot za którym był ogród, przed wejsciem do ratusza jakieś przygłupy wywijały mieczykami. Zadzior poszedł w przeciwnym kierunku. Usiadł pod drzewem i siedział. Wtedy przyszeł Jodełko - Co jest twardzielu?
- Ehh, szkoda gadać, wylądowaliśmy tu na jakimś zadupiu i nie wiadomo czy kiedykolwiek się stąd wydostaniemy. Za dwa tygodnie przecież kończyliśmy zmiane i mieliśmy wrócić do Polski... do domu. - odparł Zadzior
- Spoko ziomus, wszystko będzie dobrze, już w nie takich opałach byliśmy. - pocieszyłgo Jodełko
- Pamiętasz jak dostaliśmy cynk że na przeciwko naszej bazy jest siedziba terrorystów? Jak tam weszliśmy nikogo nie było, wtedy z szafy...
- ...wiem, wiem, wtedy z szafy wypadł talib i postrzelił Sebe w poslad - pzrerwał mu Zadzior. Pogadali sobie jeszcze trochę i wrócili do kwater.
Bardzo wczesnym rankiem obudził ich przenikliwy ryk. Coś jakby dymanie w róg czy trąbę. Wszycy wyszli na ulice. Podszedł do nich Cedrik i powiedział:
- Szykujcie się, nasi zwiadowcy donoszą że orkowie zmierzają w naszym kierunku, będa tu za dwie godziny.
Komandosi ruszyli do północnej bramy gdzie przydzielił ich Hagen, Weszli po schodach na móry. Był tam ruch jak w ulu. To jakieś kobiet całowały mężczyzn, to ktoś szturchnoł ich łukiem. Wtedy zabrzmiały bębny. Na skraju lasu pojawiła się jakaś postać. Najpierw jedna, potem druga, trzecia, czwarta aż w końcu cały horynozt zapełnił sie tymi stworami.
- Metr pidziesit mówisz? Przecie| te stwory maj ze trzy metry - powiedzial Jodelko do Seby
I co podobaBo sie?? Mam napisac kolejna czesc?