Obrona Khorinis (misja W Czasie)

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
kolejna świetna część
biggrin.gif
, aha i nie pije takich sików jak książęce ... heh pije tyskie
tongue.gif
a jak nie mam kasy to nei pije ale w tamtej sytuacji to bym sprzedawce jebnął a później szukał jakiegoś normalnego piwa ... naserio
biggrin.gif

Pozdrawiam a moja ocena dalej się podtrzymuje:p
Czekam na wiecej
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Humor nie powala, ale to nie umniejsza oceny dla twojego opa. Bo to jest bdb. Fajnie mi się czytało, te przygody komandosów to świetna rzecz. Podobał mi się moment z zielskiem i mieczem w dupie Andre. Musisz pisać countinune. Bo z częścią po części jest coraz lepiej. Ale tylko jedna kwestia...

QUOTE Bo byłem w kinie z synem na Władcy Pierścieni i tam właśnie były takie orki

To ty masz już syna
ohmy.gif
ohmy.gif
ohmy.gif
blink.gif
Nieźle
biggrin.gif


Pozdro
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Seba rozpoznał ich, to byli Kacperex i Klapauciusz.
-Co się stało?! – krzyknął Kacperex
-Napadli nas. – wydyszał Zadzior
-Kto? Gdzie? Jak?
-Jakieś dresy okoliczne – sapnął Seba. Kecperex podbiegł do Seby i pomógł mu przy
ciągle nie przytomnym Jodełke.
-Na dywan z nim – powiedział Klapauciusz
-Tam jest Alladyn, znaczy się Abyn, może on ma jakieś zioła cucące – oznajmił Seba
Wyszli na plac, mimo późnej pory było tam wielu ludzi. Jedni stali przy stoliku koło szubienicy, inni zajęli ich miejsca przy fajkach na dywanach.
-Spylać stąd wieśniaki, mamy tu rannego – powiedział Klapauciusz do ludzi siedzących na jednym z dywanów. Wstało dwóch mężczyzn, jeden duży drugi mały.
-Do kogo ty to mówisz? Gnojku? – odezwał się ten mniejszy
-Spadaj kurduplu, ty to mi możesz wiesz? Chyba loda na stojąco. – zaśmiał się Klapa uciusz. W tym momęcie duży złapał do za szyję i podniósł do góry. Klapauciuszowi zrzedła mina.
-Puść go cieciu jeden – zawołał Seba. Seba puścił Jodełke i podbiegł do małego, podskoczył i wyku**ił mu w twarz. Ten fiknął koziołka i padł brzuchem do ziemi. Duży spojrzał w jego stronę. Wtedy Kalapucisz wyrwał się z mocnego uścisku, złapał za jego rękę i wykręcił mu ją do tyłu. Przeciwnik kopnął Sebe w brzuch, komandos tylko odsunął się trochę do tyłu i złapał za nogę wielkoluda. Podniósł ją najwyżej jak się dało. Wtedy przeciwnik się przewrócił i padł na plecy, przygniatając Klapauciusza który stał za nim.
-Złaź z niego cieciu jeden – krzyknął Seba. Wielkolud przeturlał się na bok, złażąc z
Komandosa, próbował wstać lecz Seba mu na to nie pozwolił. Zrobił dwa szybkie kroki i kopnął go w głowę. Przeciwnik, znowu znalazł się na ziemi. Leżał nie ruchomy na plecach na ziemi. Wtedy ten mały wstał i począł uciekać w stronę koszar. Kecperex ułożył Jodełkę na dywanie.
-Hej, Abyn masz coś by go obudzić? – zapytał
-Mam tytoń o smaku łoju kretoszczóra o mocnym nie przyjemnym zapachu – odparł
-To daj mu się tym zaciągnąć – powiedział Kacperex.
Abyn podszedł do swojej wielkiej skrzyni i wyciągnął z niej mały flakonik. Podszedł do bonga i wlał do niego zawartość.
-Pomóż mi, musimy włożyć jego głowę do wiadra
Kacperex złapał Jodełke za głowę i podniósł delikatnie, i włożył mu głowę do wiadra. Jodełko po chwili zaczął ruszać głową.
-Co to jest? Boże jaki smród. – powiedział Jodełko ciężkim głosem. Jodełko wstał
chwiejąc się jeszcze i zapytał: „Co mi się stało?”
-Zadzior i Seba mówią że dostałeś kijem po głowie i zemdlałeś – odparł Kacperex.
Teraz wszyscy komandosi stanęli w kole.
-No to co idziemy już się wyspać? – zaproponował Klapauciusz
-Ooo tak, ja bym się chętnie położył – odparł Jodełko
-To idźcie a ja z Zadziorem pójdziemy jeszcze się przejść. – powiedziałseba
-Ja pójdę z nimi - powiedział Kacperex. Rozdzielili się, jedni wrócili do kwater, a
reszta poszła się przejść.
-Patrzcie! Degustacja piwa! - zawołał uradowany Seba
-Ty, faktycznie! – odpowiedział Kacperex
-To pewnie jakiś tutejszy sikacz – oznajmił Zadzior
-Chodźmy zobaczymy czy dobre tu mają piwo. – powiedział Kacperex. Podeszli do
rozstawionych stolików pod szubienicą, Za nimi stał, jakiś gruby człowiek. Było tam dużo ludzi.
-Hej podejdźcie tu, palladyni stawiają darmowe piwo dla wszystkich, może się poczęstujecie? – zawołał człowiek stojący za barem.
-Bardzo chętnie dobry człowieku - odpowiedział Kacperex.
Podeszli do stolików, barman podał im po jednej, szklanej buteleczce piwska. Na kapslu była namalowana korona, a pod nią liczba 1629.
-Ja chłopaki! To przecież Tyskie! – krzyknął Seba. Zadzior jednym łykiem opróżnił butelkę.
-Co to jest dla mnie taka mała buteleczka? To chyba 0,3 litra? – powiedził Zadzior.
-Co wy na to żebyśmy zabrali jedną beczkę? – zapytał ściszonym głosem Seba.
-Zaniesiemy go kwater, podzielimy się z Jodełkiem i Klapauciuszem i jeszcze dużo zostanie.
Seba zaczął zagadywać karczmarza, Zadzior i Kacperex okrążyli stały i podeszli do beczek ułożonych w piramidę jedna na drugiej. Złapali pierwszą lepszą która była na dole i wyciągnęli. Złapali ją i... pozostałe beczki zaczęły spadać im pod nogi. Całą piramida się rozsypała, a beczki potoczyły się we wszystkie strony. Zadzior przewrócił się o jedną z beczek i upadł na plecy. Kacperex nie utrzymał sam tej wielkiej beczki i wypuścił ją. Beczka spadła na ziemię i roztrzaskała się, cała jej zawartość wylała się na nogi Kacperxa, w dodatku fala piwska zalała leżącego na ziemi Zadziora.
-Co wy tam robicie? – zawołał barman
-Kradną piwo! – krzyknął jeden z ludzi na placu.
Seba podbiegł do towarzyszy, podniósł z ziemi mokrego Zadziora. Po chwili zostali otoczeni przez rycerzy. Mieli przystawione miecze do szyi.
-No panowie. Macie przy sobie jakieś dokumęty?
-Jakie dokumenty? I coście za jedni? –zapytał zdziwiony Zadzior
-Jesteśmy członkami straży miejskiej, a wy jesteście oskarżeni o próbę kradzieży i zniszczenia mienia należącego do kurewskich... przepraszam królewskich palladynów. – rzekł jeden z nich.
-Jeśli nie macie dokumencików to przesiedzicie noc w tutejszym więzieniu.
-Jasna cholera. Zadzior wyciągaj pistolet, klepiemy ich!- krzyknął Seba
-Nie będziemy ich zabijać szkoda amunicji, jutro czeka nas długa podróż – odpowiedział Zadzior
-To co chcesz siedzieć w areszcie?
-Już dość tutaj zabiliśmy ludzi...
-Zabiliście mówisz. To w takim razie chyba sobie posiedzicie trochę dłużej, kto wie może nawet zawiśniecie na tej naszej szubienicy – powiedział jeden ze strażników z
uśmieszkiem na twarzy.
Udali się do koszar prowadzeni przez kilku strażników. Weszli do pomieszczenia po lewej od wejścia gdzie mieściło się więzienie. Gdy już zostali wtrąceni do celi strażnik powiedział: „Juto rano rozpoczniemy dochodzenie w sprawie morderstwa, najwcześniej wyjdziecie stąd za kilka dni”. Po czym obrócił się na pięcie i wyszedł. Z nimi w celi siedziało jeszcze kilku ludzi. Jeden to Nagur, Rengaru, Halvor i Canthar. Po rozmowie dowiedzieli się jak tam trafili, wszystkich wsypał jakiś koleś, którego imienia nie znali.
-Zadzior, przecież ty masz krótkofalówkę – powiedział Seba.
-Spróbuj się połączyć z Jodełkiem.
-Nie wiem czy działa na tym zadupiu.
-Warto spróbować i powiedzieć im gdzie jesteśmy – powiedział Kacperex.
Zadzior, wyciągnął sprzęt, przekręcił kółeczkiem, ale nic się nie działo. Obejrzał z każdej strony i walnął w nią ręką, po chwili zaczęło trzeszczeć, jeszcze raz przekręcił pokrętłem i powiedział: „Jodełko jesteś tam?”. Nikt nie odpowiadał.
-Halo, Jodełko, odezwij się jeśli mnie słyszysz – spróbował ponownie. Z krótkofalówki słychać było głos:
-To ja Kalapuciusz, Jodełko śpi bo go głowa boli.
-Słuchaj, jesteśmy na komisariacie, znaczy się w więzieniu, chcą nas oskarżyć o morderstwo. Wczoraj zabiliśmy kilku zbirów i pewnie nas powieszą, musimy uciekać, ale sami nie damy razy, musicie tu przyjść i nam pomóc. – powiedział Zadzior
-Już budzę Jodełke i zaraz będziemy.
-Idźcie jeszcze do Vatrasa, może on też nam pomoże – powiedział Kacperex.



Prosze zebyscie napisali w dwoch punktach, jeden co wam sie podobalo, a w drugim co nie, W przyszlosci postaram sie juz nie popelnic tego bledu. Tylko wypunktujcie te dwa punkty zeby je bylo widac juz z daleka, (jakas inna czcionka, kolor itp)
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
1.Podoba.
- klimacik ( no może zbyt dosłownie się wyraziłem, ale po prostu ogółem )
- dialogi - to chyba największa zaleta twojego opo
- humor - nie był on prześmiewczy, bo ta część z założenia chyba nie miała być taka, ale co mi tam
- chyba tyle


2.Niepodoba
- długość - rzeczywiście ledwo co zacząłem, a już skończyłem


Nie mam wielu zastrzeżeń, bo to kolejna fajna część, ale jednak czuje jakiś niedosyt....

W każdym razie pisz kolejne
wink.gif
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
ziomuś kolejna fajna część
biggrin.gif
heh czy ty mnie znasz ?
biggrin.gif
ja na serio już bym spał
biggrin.gif
, heh ale Kalpaucius zby mnie nie obudził
tongue.gif
jak śpie do do rana mnie się obudzić nie da
biggrin.gif
heh
biggrin.gif
tylko jedno zastrzeżenie , jest coraz wiecej powtórzeń .. np.


QUOTE Kacperex złapał Jodełke za głowę i podniósł delikatnie, i włożył mu głowę do wiadra. Jodełko po chwili zaczął ruszać głową.
-Co to jest? Boże jaki smród. – powiedział Jodełko ciężkim głosem. Jodełko wstał


heh a tego dało się uniknąć .... kolejna część .. tą część oceniam na 10/10 a ccałokaształt teraz na 10,3/10
tongue.gif




PS: PISZ WIĘCEJ !!!
biggrin.gif
bo to fajne
tongue.gif
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
- Czy wiesz kto teraz jest tu dowódcą? – zapytał Zadzior jednego z współwięźniów
-Teraz jest Lord Vader, to ostatni Lord jaki jest w Khorinis, jest jeszcze Kapitan Garond który też ma tytuł Lorda, ale go nie używa – powiedział Canthar.
-Lord Vader? Hahaha. Ten z Gwiezdnych Wojen? – zapytał uradowany Seba.
-Tamten to był chyba Darth Vader – zapytał Kacperex.
-Vader to Vader, Lord czy Darth co za różnica?
Wtedy go aresztu wszedł strażnik i powiedział:
-No chłopaki, znaleźliśmy dziesięć ciał na targowisku, zdaje się że to wasza sprawka, zginęli od waszej broni więc nie posiedzicie tu długo, rano egzekucja.
-Jasna cholera, powieszą nas! – wrzasnął przerażony Seba.
-Daj spokój, przyjdą Jodełko z Klapauciuszem i nas uratują – oznajmił Zadzior
-Zadizor, jesteś tam? – zapytała krótkofalówka.
-Jestem, jestem. Śpieszcie się już zapadł wyrok, rano nas powieszą. – oznajmił Zadzior
-Co? Jak to powieszą? – zapytał Klapauciusz
-Jesteśmy już przy szubienicy, zaraz będziemy u was.
-Nie wpuszczą was do nas.
-To co zrobimy? – spytał Seba.
-Wiem, Klapauiusz ma przecież kilka ładunków C4, podłożycie z je pod naszą celę i uciekniemy. – zaproponował Kacperex
-Dobra to my idziemy na tyły koszar, odsuncię się od ściany. – powiedział Jodełko
-Zaraz, zaraz, a skąd będziecie wiedzieć gdzie akurat jest nasza cela? – zapytał Zadzior
-Będziecie pukać w ścianie, a my was znajdziemy – odparł Jodełko.
Chwilę później Jodełko powiedział że są już za koszarami i teraz tylko muszą podłożyć ładunek pod odpowiednią ścianę. Zadzior i Seba podeszli do ściany i zaczęli pukać. Zaraz potem za ścianą rozległo się stukanie, to Klapauciusz odpukiwał im z drugiej strony.
-Dobra teraz odsuncie się od ściany, podkładamy C4.
Wszyscy więźniowie stanęli przy kratach wejściowych. Kilka sekund później pomieszczenie było pełne dymu, kurzu i latającego wszędzie gruzu. W śród tego zamętu rozległ się krzyk Seby. „ Aaa, dostałem kamieniem w głowę!” Gdy w końcu chmara gryzącego w oczy dymu opadła po ścianie która przed chwilą dzieliła ich od wolności nie pozostało nic. W wielkiej wyrwie pojawili się Jodełko i Klapauciusz.
-Dawajcie szybko, zaraz psy się zlecą. – zawołał Jodełko. I rzeczywiście, w tym momencie do pomieszczenia weszło kilku strażników.
-Co tu się dzieje? – wrzasnął jeden z nich.
-Więźniowie uciekają, szybko otwieraj kratę, - zawołał drugi. Jodełko podał karabin
Kecperxowi, a Klapauciusz podał Zadziorowi i Sebie. Za nimi stał jeszcze Vatras. Pozostali więźniowie również skorzystali z okazji i spierzchli w skąpane nocą Khorinis.
-Szybko, wdrapujcie się na te skały, na szczycie jest las, a na jego skraju stoi latarnia morska. Tam czekają na was moi wysłannicy oni wam pomogą dostać się do klasztoru – rzekł Vatras
-Szybko nie traćcie czasu – dopowiedział.
Chwilę później wszyscy komandosi byli już wysoko na skałach. Zanim strażnicy obiegli koszary, byli już na tyle wysoko że w ciemnej zachmurzonej nocy, strażnicy nie byli ich w stanie wypatrzyć wśród skał. Wreszcie znaleźli się na szczycie.
-Uff, ale się zmęczyłem – powiedział Zadzior.
-No ja też, koszmarnie – wydyszał Jodełko.
-Przejdźmy przez ten las, tu gdzieś musi być ta latarnia o której mówił magik – oznajmił Zadzior
-Ciekawe kto stoi pod tą latarnią – powiedział z lekkim uśmieszkiem na twarzy Seba.
-A ty zboczuchu tylko o jednym – rzekł poirytowany Klapauciusz.
-Nie denerwuj się tak bo Ci żyłka w tyłku pęknie – odparł Seba
-Ja ci dam żyłkę! - mówiąc to Klapauciusz rzucił się z pięściami na Sebe.
Seba dostał pięścią w twarz. Obrócił się na pięcie i prawie przewrócił. Zaraz padł kolejny cios, tym razem w żebra. Seba schylił się i wyprowadził kontr atak, trafił kompana w szczękę. Zamachnął się ponownie i trafił go policzek. Klapauciusz przewrócił się na ziemię, przeturlał się kawałek i nagle zniknął im z oczu. Seba podszedł do miejsca gdzie był przed chwilą i zobaczył jak Klapauciusz wisi nad przepaścią. Za nim widać było długą drogę jaką by przebył gdyby spadł.
-Szybko chłopaki chodźcie tu! – zawołał przerażony Seba.
-Co się stało? – zapytał Zadzior
-Trzymaj się Klapek już po ciebie idę! – krzyknął Seba. Zszedł stopień niżej i nachylił
Się, wtedy Klapauciusz puścił się jedną ręką.
-Wytrzymaj jeszcze chwilę! – Seba chwycił go za trzymającą się jeszcze skały rękę.
-Trzymam cię! Spróbuj się złapać drugą!
-Nie daj mi zginąć! – krzyknął. Ręka Klapauciusza zaczęła mu
się wyślizgiwać.
-Nieee!!! – wrzasnął Seba widząc że jego towarzysz spada w dół. Oddalał się szybko po czym zniknął w ciemnościach.
-Co się dzieje? Gdzie Klapauciusz? – spytał Zadzior
-Gadaj gdzie on jest?!! – mówiąc to Zadzior zaczął szarpać Sebę. Seba usiadł na ziemi, zakrył rękami twarz i zaczął krzyczeć: „Co ja zrobiłem?! Do cholery co ja najlepszego zrobiłem?!”
-Nie chcesz chyba powiedzieć że on spadł w przepaść – powiedział Kacperex.
-Zabiłem go! Zabiłem rozumiesz?!
-Ty kretynie! Coś ty zrobił!! – zapytał krzycząco Jodełko.
-A jeśli on żyje? – spytał Zadzior
-Przecież tu jest kilkadziesiąt metrów, nie ma szans.
-Oglądałem kiedyś na Discovery.... – nie skończył Seba.
-Zamknij się! Co mnie obchodzi co oglądałeś! Przez ciebie zginął nasz kolega! – wrzasnął Zadzior.
-Musimy sprawdzić czy on wciąż żyje. – zaproponował Kecperex
-Jak chcesz się tam dostać? – zapytał Jodełko.
-Nie wiem, ale musimy sprawdzić! – rzekł Kecperex
-On ma rację musimy go pochować. On by nas nie zostawił w takiej sytuacji. Powiedział Zadzior
Wtedy usłyszeli szelest i dźwięk łamanych gałęzi.
-Szybko, ktoś idzie. – szepnął Zadzior. Jodełko i Kacperex dobyli broni. Zza drzew
wyszedł jakiś mężczyzna, za nim drugi i trzeci.
-Stać! Kto idzie? – spytał Zadzior
-Jestem RobinHood, a to jest Edgar i Blizna. Czy to wy jesteście tymi przybyszami o których mówił Vatras? – zapytał
-Tak, mieliśmy się z wami spotkać w latarni morskiej.
-Masz rację, ale usłyszeliśmy jakieś krzyki i postanowiliśmy to sprawdzić. Vatras mówił że jest was pięciu.
-Tak... było ale jeden przed chwilą spadł z urwiska i prawdopodobnie nie żyje. Musimy się tam dostać i sprawdzić co z nim.- odparł Zadzior
-Jeśli tam spadł to już na pewno nie żyje, tam jest plaża, a urwisko ma ponad sześćdziesiąt metrów wysokości, nie miał szans przeżyć. – oznajmił RobinHood.
-No i co? Musimy sprawdzić! Rozumiesz? – krzyknął Jodełko
-Znasz jakieś zejście tam? – zapytał Kecperex
-Tak znam, ale pójdziemy tam rano, w tych ciemnościach łatwo było by spaść z tej wąskiej skalnej ścieżki. To zbyt nie bezpieczne. Wrócimy do wierzy i pójdziemy tam rano. – rzekł Robin
-Niech będzie, prowadź do wierzy – rozkazał Zadzior.

On musial zginac.
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
1. Podoba :
---> fabuła,
---> akcja,
---> pomysł
wink.gif
,
---> no i bohaterowie, dzięki, że mnie tam umieściłeś
smile.gif
.

2. Minusy :
---> błędy, ale usprawiedliwione.

Tak więc stawiam 10/10
wink.gif
.

Pozdro all
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Ta część była chyba najlepsza ze wszystkich. Tak mi się wydaje. Może dlatego, że ja tam występuje
laugh.gif
. A tak na serio to piszesz coraz lepsze kontynuacje. Nie przestawaj!! Chcemy więcej twoich opowiadań. Już się przyzwyczaiłem do tego, że twoje opo to nie taki "standard". Fajnie oddałeś emocje komando. Mi się podoba.

Pozdro
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część sagi naszych przygód
smile.gif
Dobra jak zawsze
biggrin.gif


Plusy:
-Fabuła
-Opis Akcji
-Bohaterowie
-Dialogi
-Przygody
-Sytuacje itp

Minusy:
-orty
-powtórzenia
smile.gif


Tak jest spoko!
10/10
I oby Ci się pomysł nie skończył
smile.gif
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
QUOTE -Przecież tu jest kilkadziesiąt metrów, nie ma szans.
-Oglądałem kiedyś na Discovery.... – nie skończył Seba.


Heh... Czy chodzi o pogromców mitów?? Faktycznie oglądałem ten odcinek co zrzucali Bustera z 50 metrów do wody
laugh.gif


Plusy:

-fabuła
-akcja
-opisy
-humor
-bohaterowi

Minusy:

-powtórzenia
-błędy (ale kto ich nie popełnia
smile.gif
)

Opowiadanko jest super
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
kolejna śwsietna częśc .. niestety mogła być niewiele krótsza gdyż włąsnie się wczułem w opowiadanie a tu koniec [z ogółu to następywało syzbciej
biggrin.gif
]

ocena tej części to 10,2/10 a ogółó to 10,45/10 ...
pozdrawiam i czekam na więcej ... chcemy więcej
biggrin.gif
pisze szybciej to z@dzior
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Szli przez gęsty ciemny las. Nie mieli żadnej pochodni więc podróżowali po omacku. Nie trwało jednak to długo po kilku minutach wyszli z lasu. Kilkanaście metrów dalej znajdowała się wieża. „To chyba ta latarnia” – pomyślał sobie Kecperex. Przy ognisku siedziało dwóch mężczyzn, którzy na ich widok stali.
-Spokojnie Ozi, to my – rzekł Edgar do jednego z nich.
-Kim oni są? – zapytał drugi.
-To są ci o których mówił nam Vatras. Coś ty taki podejrzliwy Hokurn. Widzisz że idą z nami to powinieneś się chyba trochę uspokoić.
-A więc to jest Ozi i Hokurn? – zapytał Kacperex
-W podróży stracili jednego przyjaciela, spadł ze skarpy, jutro rano pójdziemy go poszukać. – oznajmił RobinHood.
-A więc to jest nasza wieża, w środku są łóżka specjalnie dla was i kuchnia do waszej dyspozycji. Czujcie się jak u siebie w domu. Vatras powiedział nam że jesteście bardzo ważnymi ludźmi więc nie możecie spać byle gdzie. – powiedział RobinHood.
-Ja idę spać- rzekł Seba
-Idź z nim. - szepnął Zadzior do Jodełki. Weszli do środka. Hokurn, Edgar i
Blizna poszli pod niewielki płotek gdzie były przygotowane posłania i położyli się. Reszta
usiadła przy ognisku.
-Kim wy jesteście? – wypalił w pewnym momencie Robin.
-Wyglądacie dość, że tak powiem dziwacznie. W całym moim parszywym życiu nie widziałem nikogo kto byłby ubrany tak jak wy. Skąd jesteście? – spytał ponownie.
-Jesteśmy żołnierzami armii polskiej, a obecnie pełnimy służbę w Afganistanie. Nie wiadomo jak się znaleźliśmy w Khorinis. Ciągle próbujemy to rozwikłać – oznajmił Zadzior
-I tak nic z tego nie rozumiem, Vatras ostrzegł mnie przed tym i nakazał żebym w o nic nie pytał ale nie mogłem się powstrzymać.- odparł Robin.
-Może ty powiesz coś o sobie? Skąd znasz Vatrasa i kim on dla Ciebie jest? – zaproponował Kacperex.
-Vatrasa poznałem kilka lat temu. Wyciągnął mnie z bardzo ciężkich kłopotów o których nie mam zamiaru opowiadać. Ciągle jestem mu winny przysługę. Długo się nie widzieliśmy bo mieszkam głęboko w buszu wraz z Hukornem i Blizną.
-A skąd znasz Oziego i Edgara? – spytał Zadzior
-Vatras wysłał ich aby mnie odnaleźli i pomogli wam w dostaniu się do klasztoru.
-Dlaczego tylu ludzi musi mam towarzyszyć w tej podróży? Co jest w tym klasztorze takiego strasznego że nie możemy pójść sami? – zapytał Zadzior
-Nie mam pojęcia, drogi zawsze były niebezpieczne, ale tylu ludzi to rzeczywiście dużo. Moim zdaniem on się czegoś obawia.
-Obawia? Ale czego? Potrafimy się obronić.
-Ze znikniecie tak jak on... – nie skończył RobinHood
-Znikniemy? Tak jak kto?
-Eee i tak już wam za dużo powiedziałem, Śpijcie już, jutro czeka nas długa droga więc musicie być wypoczęci. – odparł
-Poczekaj! Powiedz nam coś jeszcze. – zawołał Kecperex
-Chodź Ozi idziemy spać. – powiedział Robin. Ozi poszedł za nim, podeszli do płotka i
ułożyli się do snu.
-Wam też radzę iść już spać – powiedział nie obracając się.
-Nie podoba mi się ten cały Robin. On coś kręci. Śmierdzi od niego na kilometr. – rzekł Zadzior
-Ja też go nie polubiłem, musimy mieć na niego oko. – powiedział Kecperex
-Wydaje mi się że tej nocy nie zmrużymy oka. – oznajmił Zadzior.
-Może powinniśmy iść już spać?
-Idź ja posiedzę jeszcze chwilkę i przyjdę też zaraz – zaproponował Zadzior. Kacperex
wszedł do latarni. Zadzior siedział przy ogniu, dorzucił doń jeszcze kilka patyków i spoglądnął na las i zobaczył coś co przykuło jego uwagę na dłużej. W ciemnej gęstwinie dostrzegł dwie czerwone plamki, coś jakby oczy jakiegoś zwierza. Jakiś wielki ciemny kształt przemieścił się. W takim mroku Zadzior nie widział zbyt wiele. „To chyba jakieś wielkie zwierze, większe nawet od niedźwiedzia” – pomyślał sobie. Popatrzył teraz na płotek pod którym spali nowi kompani. Wydawało mu się że jeden z nich obserwuje go. To był chyba Robin. Zadzior pomyślał sobie że może już czas iść spać. Wstał i wszedł do wierzy. Przymknął drzwi ale ich nie zamknął. Zostawił wąską szparę przez którą spojrzał jeszcze raz na Robina. Ten poruszył się. Hokurn podniósł się, tera siedział. Widać było ze rozmawiają o czymś. Po czym wstali i poszli kawałem w kierunku lasu. Chyba chcieli o czymś porozmawiać o czymś o czym pozostali nie mogli się dowiedzieć. Wracali już. Wtedy za nimi Zadzior spostrzegł te czerwone ślepia. Były dokładnie za nimi. Wydawało by się że to „coś” chce ich zaatakować.
Nic takiego się jednak nie stało. Ślepia po chwili znikły a ci dwaj położyli się spowrotem.
Zadzior odwrócił się i nie spodziewał się takiego widoku. To co zobaczył przeraziło go. Tuż przed nim stał nie kto inny jak Klapauciusz.
-Nie bój się Zadizor. Nie krzycz.
-Przecież Ty... Ty nie żyjesz. – powiedział Zadzior dygocącym głosem.
-Tak umarłem, ale muszę cię ostrzec a ty musisz ostrzec pozostałych. Dopiero traz zrozumiałem co tu się dzieje. W krudce sam się przekonasz. Trzymajcie się wszyscy razem, nie ufajcie nikomu. Nie wszyscy są tym za kogo się podają. To sięga znacznie głębiej niż byś się domyślał. Zadzior jeszcze raz cię ostrzegam. Uważaj.
-Zaczekaj!
-Uważaj.
-Nie odchodź. – szepnął Zadzior po czym Klapauciusz zniknął.
Zadzior poszedł spać, lecz ani na chwile nie zmrużył oka, cały czas myślał o tym co mu powiedział Klapauciusz i o tych piekielnych ślepiach.
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
kurde bele fabóła super ... te czerwone ślepia to pewnie jakiś czarny mag czy jakiś potwór.. nieźle to wymyśliłeś... koleś to ejst cudne...
dostrzegłem jedną literówke ty już wiesz jaką i chyba ją szybko usuniesz... ale tej literówki do oceny nei zlaicze:p
ocena z atą cześć to 11/10
a ocena ogólna to 10,7/10


stary to jest cudo fabóla zapowiada się zajebiś**e .... szybko pisz CD.. ta część am coś wyjątkowego !!! ziomu ś czkema na więcej .. ty lepiej pisz i pisz już
tongue.gif
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część dobra ale znowu krótka musisz się bardziej rozpisac
smile.gif
Zaczyna robić się ciekawie. Niestety ten rozdział nie tryskał humorem, lecz stał się przerażający
laugh.gif
Klapa Cię ostrzega więc musimy uważać
smile.gif
Mam nadzieje, że kolejny rozdział napiszesz dłuższy i że nie spuścisz z tempa i nadal będzie git
smile.gif

Niestety orty nadal są i to w dużym stoponiu
smile.gif


"w krudce" nie piszemy tak
tongue.gif
Wkrótce? Czyżby wyglądało lepiej?
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
No przyznam że dalsza część jest super... Faktycznie nie ma w niej aż tyle humoru ale za to fabuła ewoluowała i stała się mroczna i tajemnicza... Bardzo to wszystko fajnie opisujesz... Podoba mi się. Tylko tak dalej. Nie mogę sie doczekać następnej częsci
smile.gif
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
No nieźle.
Twoje opo nagle przeistoczyło się z ironiczno-humorystycznego na podejrzliwie tajemnicze. Ale to nie żadna ujma. Cóż mam powiedzieć. Wszystko co napisałem wcześniej tyczy się też tej części. Bardzo dobre. Czekam na ciąg dalszy.
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
Swietnie ciesze sie ze znam vatrasa
biggrin.gif
:D i ze jestem z khorinis
ale przepraszam ja sie myje:p:p(wiem ze to taka metafola)

czekam na nastepna czesc w ktorej okaze sie ze Robinhood to jedeny dobry czlowiek z tej bandy odprowadzaczy i jeszcze uratuje Polskich komandosow od zagladay
nota 10/10
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Wreszczie ja się wypowiem
biggrin.gif


Gdy przeczytałem pierwszą część myślałem raczej, iż to jakieś opowiadanie - żart.
Potem oczywiście było coraz lepiej, oprócz ostatniej części - wg mnie była najgorsza.

Możesz zrobić jakiś zwrot akcji, np przybywają spadochroniarze z Iraku i lądują na łbie czarnego trolla.

Ocena 9,5/10
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Wziolem sobie do serca to co mowiliscie ze te rozdzialy sa za krotkie. Teraz jest ponad dwa razy dluzszy. Ale wiecie przeciez ze im dluzsza czesc tym dluzej tzreba bedzie na nia cekac.



Spali tylko kilka godzin, wczesnym rankiem wszyscy wstali. Zadzior opowiedział im o Klapauciuszu i czerwonych oczach w ciemności.
-Ty chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować. – rzekł oburzony Seba
-Po co ta gatka? Chcesz żebym czuł się bardziej winny jego śmierci? To dobra udało ci się, ale już przestań!
-Tu nie chodzi o ciebie. Mowie wam jak było. Po prostu trzymajmy się razem i nie mówmy za dużo obcym. – zaproponował Zadzior.
-Ani trochę Ci nie wieże. – odparł Seba
-Musicie mi uwierzyć. Jeśli tego nie zrobicie może ktoś jeszcze z nas zginąć.
-Grozisz mi? – zapytał Seba
-No co ty. Staram się was ostrzec.
-Sam nie wiesz przed czym chcesz nas ostrzec! – powiedział Seba
-Na wszelki wypadek trzymajmy się razem – rzekł Kecperex
-Nie. Powinniśmy się rozdzielić. – zaproponował Jodełko
-Co? Po co chcesz się rozdzielać? – spytał Zadzior
-Obawiasz się że Robin i reszta nie tymi za kogo się podają. Mogą nas pokonać jeśli zajdą nas od tyłu. Jeśli dwóch z nas będzie szło jako ostatni to nikt ich z tyłu nie zajdzie. Będziemy mieli widok na to co się dzieje z przodu i jeśli będą próbowali zaatakować pozostałą dwójkę to zdążymy w poje ich ostrzec. – powiedział Jodełko
-To może być dobry pomysł. Zróbmy tak. – odparł Kecperex
-Dobra to ja z Jodełkiem pójdziemy w środku a wy pójdziecie jako ostatni, tylko nie wyprzedzajcie nikogo! – rozkazał Zadzior.
Wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, stanął w nich Edgar.
-Chodźcie na śniadanie, zaraz wyruszamy po waszego kolegę.
-Już idziemy – powiedział Jodełko
Zeszli szyscy po schodach na dół gdzie mieściła się kuchnia. Ozi, Edgar i Blizna już siedzieli przy stole a na nim było przygotowane do spożycia jadło.
-Gdzie jest Seba? – zapytał Kacperex.
-Chyba został na górze pójdę po niego – zaproponował Jodełko Wszedł po schodach a
potem do sypialni.
-Co ty tu ro....
-Ciiii. – szepnął Seba
-Podejdź tu. - Jodełko podszedł do Seby.
-Co jest? – zapytał
-Spójrz przez tą dziurę – powiedział wskazując na szparę w murze. Jodełko zbliżył się
i zajrzał do dziurki. Zobaczył tam RobinHooda i Hukorna. Rozmawiali o czymś. Jodełko wsłuchał się bardziej w to co oni móią.
-Pójdziemy przez las a im się powie że na drodze mogą być rycerze którzy uch szukają. – powiedział Hokurn
-Myślisz że nie będą nic podejrzewać? – zapytał cichym głosem Robin
-Po za tym w lesie jest Brago ze swoimi ludźmi, pójdzie gładko jak po maśle.
-Ilu ich będzie?
-Nie wiem. Pewnie nie mniej niż tuzin. Brago nie może sobie pozwolić na ryzyko.
-Kiedy oddasz mi moją część złota?
-Jak przyjdzie odpowiednia na to pora. Teraz już idź na śniadanie. – rozkazał
RobinHood. Gdy tylko Hokurn oddalił się Robin wyciągnął coś z kieszeni. To była chyba jakaś sakwa. Podszedł do drzewa, wykopał ręką niewielką dziurę i wsadził do niej woreczek. Potem poszedł tą sama drogą co Hokurn przed chwilą.
-Co o tym sądzisz? – zapytał Seba
-Zadzior miał rację, oni coś knują.
-Ale Vatras....
-Co Vatras, przecież Klapauiusz mówił żebyśmy nie ufali nikomu. To dlaczego mamy ufać Vatrasowi? – przerwał mu Seba.
-Może masz rację. Chodźmy teraz na śniadanie bo jestem cholernie głodny – rzekł Jodełko.
Gdy weszli do kuchni Hokurn i RobinHood siedzieli już przy stole.
-Skarpetki mi się gdzieś zapodziały, ale już je znalazłem – powiedział Seba do Zadziora.
-Co to jest? – spytał Seba pokazując ręką na stół.
-Spróbuj, bardzo dobre – odparł Kecperex
-Ale ja się pytam co to jest?
-To jest udziec kretoszczura, Blizna dziś go upolował – oznajmił Edgar
-Udziec czego? Paszczura?
-To taka tutejsza świnia – powiedział Kecperex.
Siedziali i jedli tak w milczeniu dłuższą chwilę.
-Do klasztoru pójdziemy lasem. Będzie szybciej, a na drodze mogą być patrole, Lord Vader na pewno wysłał swoich ludzi żeby was znaleźli. Nie możemy ryzykować – rozpoczął rozmowę RbinHood. Seba i Jodełko popatrzyli się na siebie z niepokojem.
-W lesie czai się wiele niebezpieczeństw, jeśli będziemy trzymać się razem to nic nam się nie stanie. Do klasztoru wyruszymy w południe, a za chwilę zejdziemy ścieżką na plaże gdzie prawdopodobnie leży wasz martwy kompan.
-Hokurn i Blizna zostaniecie w latarni my wrócimy na kilka godzin. – rozkazał Robin
-Przyszykujemy wszystko do drogi. – oznajmił Hokurn
-To wszyscy już zjedli? No to ruszamy. Weźcie jeszcze ekwipunek i za pięć minut spotykamy się przed latarnią. – rzekł RobinHood.
Komandosi weszli z powrotem do sypialni. Jodełko zamknął drzwi.
-Słuchajcie, Słyszeliśmy z Jodełką rozmowę Robina i tego Hokurna. Zadzior miałeś rację, Oni naprawdę coś knują, a my Ci nie uwierzyliśmy, przepraszam. Mówili że w lesie czeka na nich jakiś Brago ze swoimi ludźmi. On im chyba zapłacił żeby nas do nich przyprowadzili. – powiedział Seba.
-Teraz musimy być naprawdę bardzo ostrożni. Uważajcie na siebie żołnierze. Powiedział Zadzior
-Potrafimy o siebie zadbać – oznajmił Kacperex z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Może powinniśmy już zejść na dół? – zauważył Jodełko
-Masz rację. Chodźmy już. – rzekł Kecperex. Po czym wyszli z pomieszczenia i wyszli
z budynku. Na zewnątrz czekali już Robin, Edgar i Ozi.
-A dłużej nie mogliście zbierać? Już moja żona szybciej się ubiera niż wy. – powiedział Ozi.
-Szukaliśmy karabinów – odparł Jodełko. Ozi zamilkł, widać było po nim, że nie ma
pojęcia o jakie karabiny chodzi. Robin szedł pierwszy za nim szedł Edgar, potem Jodełko i Zadzior, następnie Ozi a na końcu Kacperex i Seba. Robin prowadził ich przez niewielki zagajnik. Potem wyszli na polanę. Zbliżali się do krawędzi urwiska. Po czym prowadzący zniknął. Zadzior pomyślał że spadł podobnie jak Klapauciusz, ale jak podeszli bliżej zobaczyli że RobinHood stoi cały i zdrowy na półce skalnej. Dalej prowadziła bardzo wąska ścieżka. Schodzili w dół kilkanaście minut. W końcu wyszli na plażę. Na wprost ich było morze, oni jednak skręcili w lewo i szli wzdłuż skał. Rozglądali się lecz ciała towarzysza nigdzie nie było widać. W pewnym momencie Edgar coś zauważył:
-Hej! Chodźcie tu! – zawołał. Wszyscy zlecieli się do niego. Na piasku była duża
plama krwi. Nigdzie jednak nie było zwłok.
-Spójrzcie tu! – powiedział Seba
-Tu są ślady. Ktoś chyba przenosił ciało.
-No proszę kogo my tu mamy? Czego szukacie na mojej plaży? – usłyszeli głos zza pleców.
-Kim jesteś? Nie mam zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi – powiedział Kacperex
-Jestem Jack Sparrow, dowódca miejscowych piratów. To jest Greg, Skip, Angus, Gordon i Filip. – oznajmił pokazując ręką na mężczyzn stojących za nim.
-RobinHood. Ty stary draniu! Czego tu szukasz? Może kolesia który w nocy spadł prawie nam na głowę.
-Znacie się? – spytał Seba
-Tak, znamy i to od bardzo dawna.... – nie skończył Jack.
-To stare dzieje, nie powinniście się tym interesować – odparł Robin.
-Dlaczego? Chętnie wysłuchamy tej historii. – podpuścił go Jodełko. W tym momencie
Robin podszedł do pirata, wyciągnął ręką sztylet który miał z tyłu i wbił go Jackowi w brzuch. Nikt nie zdążył nic powiedzieć. Wtedy Greg sięgnął po kordelas, Filip i Angus zrobili to samo. Ozi ściągnął łuk z pleców, założył szybko strzałę na cięciwę i strzelił w kierunku Filipa. Strzałą utkwiła głęboko w ciele wroga. Skip z daleka oddał celny strzał do Zadziora, jednak pocisk nie przebił kamizelki kuloodpornej. Gordon miał w ręku coś co przypominało pistolet, wycelował do Kacperxa i wypalił. Komandos odczuł ból. Złapał się za brzuch i powiedział: „Oż ty gnoju”. Po czym wycelował z M4 w Gordona i oddał krótką seryjkę do niego. Pirat po telepał się trochę i przewrócił się. Edgar walczył na miecze z Gregiem. Swojak wyraźnie przegrywał. Najpierw oberwał rękojeścią kordelasa po twarzy, następnie pirat kopnął do w zgięcie kolana. Wykonał pchnięcie ale Edgar uniknął ciosu. Greg drugą ręką zamachnął się i powalił przeciwnika na ziemię. Już miał go dobić kiedy w jednej z jego rąk utkwiła strzała. Edgar spojrzał za siebie i zobaczył Oziego opuszczającego łuk. Angus mocował się z RobinHoodem. Kilka ciosów i człowiek z buszu leżał na piasku. Wtedy podleciał Edgar już miał sieknąć Angusa kiedy to właśnie on był adresatem ciosu. Filim rozciął mu ramię. Teraz miał pchnąć ale nie zdążył. Strzała Oziego byłą szybsza. Trafiła go w krtań. Krew trysnęła na Edgara. Angus zaczął uciekać, Skip i ranny Greg zrobili to samo. Pobiegli w kierunku morza. Wsiedli do łódki i odpłynęli w siną dal.
-Edgar! Nic ci nie jest? – zapytał Ozi.
-Nie, to tylko draśniecie, nic mi nie będzie . – odparł
-Dlaczego go zabiłeś ty sukinsynu? – wrzasnął Zadzior do RobinHooda.
-To stare porachunki, on wyrządził mi kiedyś straszna krzywdę, zabił bliską mi osobę. – odparł.
-Tak jasne. – szepnął Jodełko do Zadziora.
-Przeszukajmy ten namiot. - zaproponował Kacperex.
Zbliżyli się ostrożnie, w środku mogli być jeszcze piraci. Komandosi zbliżali się celując w wejście do namiotu. Jakby miał ktoś stamtąd wybiec. To do tego namiotu prowadziły ślady od wielkiej plamy krwi. „Może Klapauciusz jest w ty namiocie?” – pomyślał sobie Zadzior. Jodełko wszedł do środka. Stała tam tylko wielka, podłużna skrzynia. skrzynia. Jodełko zbliżył się i zepchnął wieko skrzyni. To była trumna, w środku leżał martwy Klapauciusz. Miał połamane wszystkie żebra, zmasakrowaną twarz.
-O Boże – wydusił z siebie Seba
-Piraci chcieli chyba go pochować – oznajmił Jodełko.
-Jodełko weź zamknij tą trumnę – powiedział Zadzior.
-Wykopmy dziurę. – zaproponował Kacperex. Poza namiotem leżały trzy łopaty. Ozi,
Zadzior i Seba wzięli po jednej. Wyszli z namiotu, udali się jak najdalej od morza czyli pod skały, niedaleko miejsca gdzie spadł Klapauiusz., już tam piasek mieszał się z normalną ziemią, a gdzieniegdzie rosły kępki trawy. Zaczęli kopać. Byli sami. Reszta buszowała jeszcze przy namiocie.
-Ozi, ty też nie znasz za dobrze RobinHooda. Co o nim myślisz? – wypalił w pewnym momencie – Seba
-On mi się nie podoba, gdyby nie to że Vatras nas do nich wysłał to nigdy w życiu bym się z nim nie zadawał. Ale on zna doskonale wszystkie tutejsze tereny, potrzebujemy go.- odparł Ozi.
-Co wiesz o nim? – spytał Zadzior
-Nie wiele, a on sam nic o sobie nie mówi. Słyszałem jednak jak rozmawiał z Blizną. Oni robią jakieś ciemne interesy z bandytami. Zanim wy się pojawiliście do latarni weszła wiewiórka, Robin złapał ją w końcu nadział na miecz i trzymał ją nad ogniskiem aż spłonęła.
-Sadysta jeden. On tak mnie wk***ia. Zabijmy go i będzie spokówj. Blizna i Houkurn nam późnije pomogą trafić do klasztoru. – zaproponował Seba.
-Z chęcią bym go zabił – powiedział Zadzior.
-Nie możemy! To że on nam się nie podoba to nie jest od razu powód żeby go zabijać. Co jeśli on po prostu jest taki z charakteru? - oznajmił Kacperex
-Poczekamy jeszcze trochę, będziemy go obserwować i decyzję podejmiemy później.
Ani się obejrzeli a dół był już odpowiedniej głębokości
-Hej dawajcie tu tego denata – zawołałł Ozi do RobinHooda i do Jodełki. Przytachali oni w końcu tą trumnę i zakopali.
-No teraz to musimy już wracać. Niedługo południe, a żeby zdążyć przed nocą do klasztoru to musimy wyruszyć niebawem – rzekł RobinHood
Zmierzali już do skalnej ścieżki kiedy zobaczyli cztery łodzie płynące w ich kierunku, na każdej było po sześciu mężczyzn. Już dobili do brzegu i zaczęli biec w ich kierunku.
-To piraci! Sprowadzili posiłki! – krzyknął Zadzior
-Edgar jesteś ranny trzymaj się z tyłu. – powiedział Ozi, a sam założył strzałę na
cięciwę łuku. Komandosi wycelowali w przybiegających wrogów, o dziwo tamci tez
mieli pistolety. Zadzior wystrzelił z granatnika, trzech wrogów zginęło. Kacperex wycelował, i strzelił, pirat dostał w głowę. Jodełko strzelał krótkimi seryjkami, kolejni przeciwnicy padali martwi. Piraci zbliżyli się już i zaczęli strzelać z pistoletów. Kilka pocisków trafiło w Sebe, jednak jego kamizelka nie dopuściła do śmierci. Ozi strzelał z łuku, już zabił dwóch piratów, teraz byli już zbyt blisko, trzeba się przerzucić na broń w zwarciu. Robin ściął jednego, drugiego pchnął mieczem, z trzecim już się pomęczył dłużej. Pirat parował jego ciosy dopiero chwila nieuwagi z jego strony i stracił życie. Dwóch podeszło do rannego Edgara, sojusznik wykonał unik i zadał cios, ostrze świsnęło po brzuchu nieszczęśnika. Drugiemu już nie umknął, miecz gładko wsunął się w jego ciało. Edgar padł ciężko ranny na piasek. Zadzior rozstrzelał kolejnych trzech, czwartego zaś uderzył kolbą w twarz, leżącego na ziemi pirata postrzelił w głowę. Nagle poczuł mocne uderzenie w plecy. Obrócił się, to jakiś pirat zadał mu cios. Kamizelka po raz kolejny ratuje żucie komandosom.
Jodełko spojrzał na skalną ścieżkę którą tu przyszli, w dół zbiegali po niej Blizna i Hokurn. Ten drugi trzymał w rękach kuszę gotową do wystrzału. W pewnym momencie przykucnął, wycelował i wystrzelił. Kolejny pirat padł. Blizna już był na plaży, Podbiegł do pirata, złapał go za głowę i odchylił do tyłu, poczym podciął mu gardło małym nożykiem. Dwóch przeciwników skierowało się do Blizny. Jednego rzucił nożem w szyję, tym samym którym przed chwilą podcinał gardło. Drugiego już wykończył mieczem. Schylił się i odrąbał mu rękę, następnie kopnął w drugą i wytrącił przeciwnikowi broń. Jeszcze tylko jedne pchnięcie i przy życiu został już tylko jeden pirat.
Całą ósemka naszych okrążyła wroga. (Edgar leżał ranny na ziemi).
-Nie zabijajcie mnie! Błagam! – szlochał pirat
-Jak masz na imię? – zapytał Zadzior
-Jestem Francis, nie zabijajcie mnie.
-Dlaczego nie mielibyśmy cię zabić? – spytał Kacperex
-Bo, bo mogę wam coś powiedzieć o... – mówił drżącym głosem Francis, wyraźnie było widać że patrzy ze strachem na RobinHooda.
-... O nim. – wskazał na Robina.
-Dość tego, gnoju, koniec z tobą – wrzasnął RobinHood
-Zostaw go! – odkrzyknął Seba podnosząc karabin. Obydwaj mieli obnażoną broń.
-Rusz go tylko to cię zabiję. - zagroził Seba.
-Wiesz, jakoś się ciebie nie boję. – odparł drwiącym głosem.
-Spróbuj tylko to się przekonasz.



Mam nadzieje ze sie podobalo.
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Wziolem sobie do serca to co mowiliscie ze te rozdzialy sa za krotkie. Teraz jest ponad dwa razy dluzszy. Ale wiecie przeciez ze im dluzsza czesc tym dluzej tzreba bedzie na nia cekac.



Spali tylko kilka godzin, wczesnym rankiem wszyscy wstali. Zadzior opowiedział im o Klapauciuszu i czerwonych oczach w ciemności.
-Ty chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować. – rzekł oburzony Seba
-Po co ta gatka? Chcesz żebym czuł się bardziej winny jego śmierci? To dobra udało ci się, ale już przestań!
-Tu nie chodzi o ciebie. Mowie wam jak było. Po prostu trzymajmy się razem i nie mówmy za dużo obcym. – zaproponował Zadzior.
-Ani trochę Ci nie wieże. – odparł Seba
-Musicie mi uwierzyć. Jeśli tego nie zrobicie może ktoś jeszcze z nas zginąć.
-Grozisz mi? – zapytał Seba
-No co ty. Staram się was ostrzec.
-Sam nie wiesz przed czym chcesz nas ostrzec! – powiedział Seba
-Na wszelki wypadek trzymajmy się razem – rzekł Kecperex
-Nie. Powinniśmy się rozdzielić. – zaproponował Jodełko
-Co? Po co chcesz się rozdzielać? – spytał Zadzior
-Obawiasz się że Robin i reszta nie tymi za kogo się podają. Mogą nas pokonać jeśli zajdą nas od tyłu. Jeśli dwóch z nas będzie szło jako ostatni to nikt ich z tyłu nie zajdzie. Będziemy mieli widok na to co się dzieje z przodu i jeśli będą próbowali zaatakować pozostałą dwójkę to zdążymy w poje ich ostrzec. – powiedział Jodełko
-To może być dobry pomysł. Zróbmy tak. – odparł Kecperex
-Dobra to ja z Jodełkiem pójdziemy w środku a wy pójdziecie jako ostatni, tylko nie wyprzedzajcie nikogo! – rozkazał Zadzior.
Wtedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, stanął w nich Edgar.
-Chodźcie na śniadanie, zaraz wyruszamy po waszego kolegę.
-Już idziemy – powiedział Jodełko
Zeszli szyscy po schodach na dół gdzie mieściła się kuchnia. Ozi, Edgar i Blizna już siedzieli przy stole a na nim było przygotowane do spożycia jadło.
-Gdzie jest Seba? – zapytał Kacperex.
-Chyba został na górze pójdę po niego – zaproponował Jodełko Wszedł po schodach a
potem do sypialni.
-Co ty tu ro....
-Ciiii. – szepnął Seba
-Podejdź tu. - Jodełko podszedł do Seby.
-Co jest? – zapytał
-Spójrz przez tą dziurę – powiedział wskazując na szparę w murze. Jodełko zbliżył się
i zajrzał do dziurki. Zobaczył tam RobinHooda i Hukorna. Rozmawiali o czymś. Jodełko wsłuchał się bardziej w to co oni móią.
-Pójdziemy przez las a im się powie że na drodze mogą być rycerze którzy uch szukają. – powiedział Hokurn
-Myślisz że nie będą nic podejrzewać? – zapytał cichym głosem Robin
-Po za tym w lesie jest Brago ze swoimi ludźmi, pójdzie gładko jak po maśle.
-Ilu ich będzie?
-Nie wiem. Pewnie nie mniej niż tuzin. Brago nie może sobie pozwolić na ryzyko.
-Kiedy oddasz mi moją część złota?
-Jak przyjdzie odpowiednia na to pora. Teraz już idź na śniadanie. – rozkazał
RobinHood. Gdy tylko Hokurn oddalił się Robin wyciągnął coś z kieszeni. To była chyba jakaś sakwa. Podszedł do drzewa, wykopał ręką niewielką dziurę i wsadził do niej woreczek. Potem poszedł tą sama drogą co Hokurn przed chwilą.
-Co o tym sądzisz? – zapytał Seba
-Zadzior miał rację, oni coś knują.
-Ale Vatras....
-Co Vatras, przecież Klapauiusz mówił żebyśmy nie ufali nikomu. To dlaczego mamy ufać Vatrasowi? – przerwał mu Seba.
-Może masz rację. Chodźmy teraz na śniadanie bo jestem cholernie głodny – rzekł Jodełko.
Gdy weszli do kuchni Hokurn i RobinHood siedzieli już przy stole.
-Skarpetki mi się gdzieś zapodziały, ale już je znalazłem – powiedział Seba do Zadziora.
-Co to jest? – spytał Seba pokazując ręką na stół.
-Spróbuj, bardzo dobre – odparł Kecperex
-Ale ja się pytam co to jest?
-To jest udziec kretoszczura, Blizna dziś go upolował – oznajmił Edgar
-Udziec czego? Paszczura?
-To taka tutejsza świnia – powiedział Kecperex.
Siedziali i jedli tak w milczeniu dłuższą chwilę.
-Do klasztoru pójdziemy lasem. Będzie szybciej, a na drodze mogą być patrole, Lord Vader na pewno wysłał swoich ludzi żeby was znaleźli. Nie możemy ryzykować – rozpoczął rozmowę RbinHood. Seba i Jodełko popatrzyli się na siebie z niepokojem.
-W lesie czai się wiele niebezpieczeństw, jeśli będziemy trzymać się razem to nic nam się nie stanie. Do klasztoru wyruszymy w południe, a za chwilę zejdziemy ścieżką na plaże gdzie prawdopodobnie leży wasz martwy kompan.
-Hokurn i Blizna zostaniecie w latarni my wrócimy na kilka godzin. – rozkazał Robin
-Przyszykujemy wszystko do drogi. – oznajmił Hokurn
-To wszyscy już zjedli? No to ruszamy. Weźcie jeszcze ekwipunek i za pięć minut spotykamy się przed latarnią. – rzekł RobinHood.
Komandosi weszli z powrotem do sypialni. Jodełko zamknął drzwi.
-Słuchajcie, Słyszeliśmy z Jodełką rozmowę Robina i tego Hokurna. Zadzior miałeś rację, Oni naprawdę coś knują, a my Ci nie uwierzyliśmy, przepraszam. Mówili że w lesie czeka na nich jakiś Brago ze swoimi ludźmi. On im chyba zapłacił żeby nas do nich przyprowadzili. – powiedział Seba.
-Teraz musimy być naprawdę bardzo ostrożni. Uważajcie na siebie żołnierze. Powiedział Zadzior
-Potrafimy o siebie zadbać – oznajmił Kacperex z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
-Może powinniśmy już zejść na dół? – zauważył Jodełko
-Masz rację. Chodźmy już. – rzekł Kecperex. Po czym wyszli z pomieszczenia i wyszli
z budynku. Na zewnątrz czekali już Robin, Edgar i Ozi.
-A dłużej nie mogliście zbierać? Już moja żona szybciej się ubiera niż wy. – powiedział Ozi.
-Szukaliśmy karabinów – odparł Jodełko. Ozi zamilkł, widać było po nim, że nie ma
pojęcia o jakie karabiny chodzi. Robin szedł pierwszy za nim szedł Edgar, potem Jodełko i Zadzior, następnie Ozi a na końcu Kacperex i Seba. Robin prowadził ich przez niewielki zagajnik. Potem wyszli na polanę. Zbliżali się do krawędzi urwiska. Po czym prowadzący zniknął. Zadzior pomyślał że spadł podobnie jak Klapauciusz, ale jak podeszli bliżej zobaczyli że RobinHood stoi cały i zdrowy na półce skalnej. Dalej prowadziła bardzo wąska ścieżka. Schodzili w dół kilkanaście minut. W końcu wyszli na plażę. Na wprost ich było morze, oni jednak skręcili w lewo i szli wzdłuż skał. Rozglądali się lecz ciała towarzysza nigdzie nie było widać. W pewnym momencie Edgar coś zauważył:
-Hej! Chodźcie tu! – zawołał. Wszyscy zlecieli się do niego. Na piasku była duża
plama krwi. Nigdzie jednak nie było zwłok.
-Spójrzcie tu! – powiedział Seba
-Tu są ślady. Ktoś chyba przenosił ciało.
-No proszę kogo my tu mamy? Czego szukacie na mojej plaży? – usłyszeli głos zza pleców.
-Kim jesteś? Nie mam zwyczaju rozmawiać z nieznajomymi – powiedział Kacperex
-Jestem Jack Sparrow, dowódca miejscowych piratów. To jest Greg, Skip, Angus, Gordon i Filip. – oznajmił pokazując ręką na mężczyzn stojących za nim.
-RobinHood. Ty stary draniu! Czego tu szukasz? Może kolesia który w nocy spadł prawie nam na głowę.
-Znacie się? – spytał Seba
-Tak, znamy i to od bardzo dawna.... – nie skończył Jack.
-To stare dzieje, nie powinniście się tym interesować – odparł Robin.
-Dlaczego? Chętnie wysłuchamy tej historii. – podpuścił go Jodełko. W tym momencie
Robin podszedł do pirata, wyciągnął ręką sztylet który miał z tyłu i wbił go Jackowi w brzuch. Nikt nie zdążył nic powiedzieć. Wtedy Greg sięgnął po kordelas, Filip i Angus zrobili to samo. Ozi ściągnął łuk z pleców, założył szybko strzałę na cięciwę i strzelił w kierunku Filipa. Strzałą utkwiła głęboko w ciele wroga. Skip z daleka oddał celny strzał do Zadziora, jednak pocisk nie przebił kamizelki kuloodpornej. Gordon miał w ręku coś co przypominało pistolet, wycelował do Kacperxa i wypalił. Komandos odczuł ból. Złapał się za brzuch i powiedział: „Oż ty gnoju”. Po czym wycelował z M4 w Gordona i oddał krótką seryjkę do niego. Pirat po telepał się trochę i przewrócił się. Edgar walczył na miecze z Gregiem. Swojak wyraźnie przegrywał. Najpierw oberwał rękojeścią kordelasa po twarzy, następnie pirat kopnął do w zgięcie kolana. Wykonał pchnięcie ale Edgar uniknął ciosu. Greg drugą ręką zamachnął się i powalił przeciwnika na ziemię. Już miał go dobić kiedy w jednej z jego rąk utkwiła strzała. Edgar spojrzał za siebie i zobaczył Oziego opuszczającego łuk. Angus mocował się z RobinHoodem. Kilka ciosów i człowiek z buszu leżał na piasku. Wtedy podleciał Edgar już miał sieknąć Angusa kiedy to właśnie on był adresatem ciosu. Filim rozciął mu ramię. Teraz miał pchnąć ale nie zdążył. Strzała Oziego byłą szybsza. Trafiła go w krtań. Krew trysnęła na Edgara. Angus zaczął uciekać, Skip i ranny Greg zrobili to samo. Pobiegli w kierunku morza. Wsiedli do łódki i odpłynęli w siną dal.
-Edgar! Nic ci nie jest? – zapytał Ozi.
-Nie, to tylko draśniecie, nic mi nie będzie . – odparł
-Dlaczego go zabiłeś ty sukinsynu? – wrzasnął Zadzior do RobinHooda.
-To stare porachunki, on wyrządził mi kiedyś straszna krzywdę, zabił bliską mi osobę. – odparł.
-Tak jasne. – szepnął Jodełko do Zadziora.
-Przeszukajmy ten namiot. - zaproponował Kacperex.
Zbliżyli się ostrożnie, w środku mogli być jeszcze piraci. Komandosi zbliżali się celując w wejście do namiotu. Jakby miał ktoś stamtąd wybiec. To do tego namiotu prowadziły ślady od wielkiej plamy krwi. „Może Klapauciusz jest w ty namiocie?” – pomyślał sobie Zadzior. Jodełko wszedł do środka. Stała tam tylko wielka, podłużna skrzynia. skrzynia. Jodełko zbliżył się i zepchnął wieko skrzyni. To była trumna, w środku leżał martwy Klapauciusz. Miał połamane wszystkie żebra, zmasakrowaną twarz.
-O Boże – wydusił z siebie Seba
-Piraci chcieli chyba go pochować – oznajmił Jodełko.
-Jodełko weź zamknij tą trumnę – powiedział Zadzior.
-Wykopmy dziurę. – zaproponował Kacperex. Poza namiotem leżały trzy łopaty. Ozi,
Zadzior i Seba wzięli po jednej. Wyszli z namiotu, udali się jak najdalej od morza czyli pod skały, niedaleko miejsca gdzie spadł Klapauiusz., już tam piasek mieszał się z normalną ziemią, a gdzieniegdzie rosły kępki trawy. Zaczęli kopać. Byli sami. Reszta buszowała jeszcze przy namiocie.
-Ozi, ty też nie znasz za dobrze RobinHooda. Co o nim myślisz? – wypalił w pewnym momencie – Seba
-On mi się nie podoba, gdyby nie to że Vatras nas do nich wysłał to nigdy w życiu bym się z nim nie zadawał. Ale on zna doskonale wszystkie tutejsze tereny, potrzebujemy go.- odparł Ozi.
-Co wiesz o nim? – spytał Zadzior
-Nie wiele, a on sam nic o sobie nie mówi. Słyszałem jednak jak rozmawiał z Blizną. Oni robią jakieś ciemne interesy z bandytami. Zanim wy się pojawiliście do latarni weszła wiewiórka, Robin złapał ją w końcu nadział na miecz i trzymał ją nad ogniskiem aż spłonęła.
-Sadysta jeden. On tak mnie wk***ia. Zabijmy go i będzie spokówj. Blizna i Houkurn nam późnije pomogą trafić do klasztoru. – zaproponował Seba.
-Z chęcią bym go zabił – powiedział Zadzior.
-Nie możemy! To że on nam się nie podoba to nie jest od razu powód żeby go zabijać. Co jeśli on po prostu jest taki z charakteru? - oznajmił Kacperex
-Poczekamy jeszcze trochę, będziemy go obserwować i decyzję podejmiemy później.
Ani się obejrzeli a dół był już odpowiedniej głębokości
-Hej dawajcie tu tego denata – zawołałł Ozi do RobinHooda i do Jodełki. Przytachali oni w końcu tą trumnę i zakopali.
-No teraz to musimy już wracać. Niedługo południe, a żeby zdążyć przed nocą do klasztoru to musimy wyruszyć niebawem – rzekł RobinHood
Zmierzali już do skalnej ścieżki kiedy zobaczyli cztery łodzie płynące w ich kierunku, na każdej było po sześciu mężczyzn. Już dobili do brzegu i zaczęli biec w ich kierunku.
-To piraci! Sprowadzili posiłki! – krzyknął Zadzior
-Edgar jesteś ranny trzymaj się z tyłu. – powiedział Ozi, a sam założył strzałę na
cięciwę łuku. Komandosi wycelowali w przybiegających wrogów, o dziwo tamci tez
mieli pistolety. Zadzior wystrzelił z granatnika, trzech wrogów zginęło. Kacperex wycelował, i strzelił, pirat dostał w głowę. Jodełko strzelał krótkimi seryjkami, kolejni przeciwnicy padali martwi. Piraci zbliżyli się już i zaczęli strzelać z pistoletów. Kilka pocisków trafiło w Sebe, jednak jego kamizelka nie dopuściła do śmierci. Ozi strzelał z łuku, już zabił dwóch piratów, teraz byli już zbyt blisko, trzeba się przerzucić na broń w zwarciu. Robin ściął jednego, drugiego pchnął mieczem, z trzecim już się pomęczył dłużej. Pirat parował jego ciosy dopiero chwila nieuwagi z jego strony i stracił życie. Dwóch podeszło do rannego Edgara, sojusznik wykonał unik i zadał cios, ostrze świsnęło po brzuchu nieszczęśnika. Drugiemu już nie umknął, miecz gładko wsunął się w jego ciało. Edgar padł ciężko ranny na piasek. Zadzior rozstrzelał kolejnych trzech, czwartego zaś uderzył kolbą w twarz, leżącego na ziemi pirata postrzelił w głowę. Nagle poczuł mocne uderzenie w plecy. Obrócił się, to jakiś pirat zadał mu cios. Kamizelka po raz kolejny ratuje żucie komandosom.
Jodełko spojrzał na skalną ścieżkę którą tu przyszli, w dół zbiegali po niej Blizna i Hokurn. Ten drugi trzymał w rękach kuszę gotową do wystrzału. W pewnym momencie przykucnął, wycelował i wystrzelił. Kolejny pirat padł. Blizna już był na plaży, Podbiegł do pirata, złapał go za głowę i odchylił do tyłu, poczym podciął mu gardło małym nożykiem. Dwóch przeciwników skierowało się do Blizny. Jednego rzucił nożem w szyję, tym samym którym przed chwilą podcinał gardło. Drugiego już wykończył mieczem. Schylił się i odrąbał mu rękę, następnie kopnął w drugą i wytrącił przeciwnikowi broń. Jeszcze tylko jedne pchnięcie i przy życiu został już tylko jeden pirat.
Całą ósemka naszych okrążyła wroga. (Edgar leżał ranny na ziemi).
-Nie zabijajcie mnie! Błagam! – szlochał pirat
-Jak masz na imię? – zapytał Zadzior
-Jestem Francis, nie zabijajcie mnie.
-Dlaczego nie mielibyśmy cię zabić? – spytał Kacperex
-Bo, bo mogę wam coś powiedzieć o... – mówił drżącym głosem Francis, wyraźnie było widać że patrzy ze strachem na RobinHooda.
-... O nim. – wskazał na Robina.
-Dość tego, gnoju, koniec z tobą – wrzasnął RobinHood
-Zostaw go! – odkrzyknął Seba podnosząc karabin. Obydwaj mieli obnażoną broń.
-Rusz go tylko to cię zabiję. - zagroził Seba.
-Wiesz, jakoś się ciebie nie boję. – odparł drwiącym głosem.
-Spróbuj tylko to się przekonasz.



Mam nadzieje ze sie podobalo.



NIE CHCACY DWA RAZY NAPIOSALEM TO SAMO, SORKI WIELKIE ,PROSZEDJAKIEGOS MODA O USUNIECIE JEDNEGO POSTA.
 
Do góry Bottom