Obrona Khorinis (misja W Czasie)

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część mi się spodobała ale to już nie jest to samo opowiadanie
smile.gif

Na początku tryskało ono humorem i ciekawymi tekstami. A teraz opowiadanie straciło swoja orginalność i zrobiło się takie jak wszystkie nic smiesznego itp.
Szkoda, że teraz zrobiło się takie bez duszy
sad.gif
Ale czesc fajna ładnie opisane akcje i ciekawe się skończyło
smile.gif

Mam nadzieje, że szybko napiszesz CD
tongue.gif
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
kolejna świetna część , co z tego że nei ma już humoru ale zaczyna się powaga ... heh wciągnęło mnie bardzo ... moja ocena tej części to 11/10
tongue.gif
awsyztskich części to .... 10,8/10 ... heh ocena się podwyrzsza:p ...t ylko tak dalej trzymaj
tongue.gif

Pozdrawiam Jodełko
 

Laska

Active Member
Dołączył
1.6.2005
Posty
1041
No no no... Rozwijasz się chłopie
smile.gif
Jakieś intrygi, wartka akcja... Jak już napisał Jodełko "ocena się podwyższa". To chyba najlepszwe opowiadanie, jakie tutaj czytałem (oczywiście nie licząc błędów i literówek, ale tego się nie czepiam)... A taka długość rozdziału jest wystarczająca.
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Gdyby nie liczne orty i literówki było by super... A tak jest tylko bardzo dobrze :]

Akcja jest bardzo ciekawa... Intrygi, zagadki, knucie i walka. Naprawde się rozwijasz. Szkoda tylko że zaniedbałeś humor... W następnej części mogłoby być znowu większa ilość dowcipnych dialogów. Ale i tak było super... Tylko tak dalej
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Poniewaz forum bylo popsute to napisalem troche dluzsza czesc. Staralem sie w niewielkim stopniu wrocic humor jaki byl wszechobecy w pierwszych czesciach.

Robin podszedł do Francisa, uniósł miecz i powiedział:
-Wyrywaj stąd cioto.
-Nie, zaczekaj, nigdzie nie. Idziesz – zwołał Seba. Lecz pirat już wstał, przecisnął się
między Hokurnem a Ozim.
Wracaj tu cieciu malinowy – krzyknął za nim Seba, gdy zrozumiał że pirat go nie posłucha puścił się za nim w pogoń. Zadzior pobiegł za nim. Francis dobiegł już do łodzi, zepchnął ją na wodę i wskoczył do niej, odepchnął się wiosłami od dna i odpłynął.
Seba wku***ony stanął i patrzył jak odpowiedź na jego pytania odpływa. Zadzior stanął obok niego.
-I co teraz zrobimy? Od niego mogliśmy dowiedzieć się czegoś ciekawego o tym draniu. – powiedział Seba.
-Teraz już nie prędko będzie znowu taka okzaja – odparł Zadzior.
-Coś mi się przypomniało.
-Co takiego? – spytał zaciekawiony Zadzior.
-Pamiętasz tego pirata? Tego co jak przyszliśmy tu to on z kilkoma innymi wybiegli z namiotu? Tego ich kapitana.
-No pamiętam, a co?
-On miał na imię Jack Sparrow. W filmie „Piraci z Karaibów” również był taki pirat i był bardzo podobny do tego. Czy to nie dziwne? Najpierw te orki z „Włądcy Pierścieni” potem ten cały Robin Hood, a teraz w końcu ten pirat.
-Może i masz rację, ale wiesz że jesteśmy w jakimś po****nym miejscu i wszystko tu jest możliwe. – oznajmił Zadzior.
-Może spotkamy tu inne postaci z filmów?
-No, taki „Rambo” by mam się przydał, albo królik Bugs, a najlepiej to Pani Doprfire. – zażartował Zadzior.
-Ja mówię poważnie! – oburzył się Seba.
Stali chwilę w milczeniu, obydwaj patrzyli na odpływającego Francisa. Zobaczyli że woda wokół niego zaczyna bulgotać i to coraz bardziej. Nagle z głębin wynurzył się potwór i połknął całą tą łudź wraz z piratem.
-Widziałeś to Zadzior?! To był Mobby Dick! – krzyknął Seba.
-Hahaha, co? Ah tak, a w środku niego siedzi pewnie Pinokio i hebluje deskę. – zadrwił Zadzior.
Wpatrywali się jeszcze chwilę w wodę po czym dołączyli do reszty.
-I co uciekł? – zapytał RobinHood z uśmiechem na twarzy. Seba nie wytrzymał,
podbiegł do niego i uderzył go w twarz. Robinem trochę zarzuciło, lecz szybko się pozbierał i oddał Sebie równie mocno. Komandos okręcił się i upadł. Leżąc podciął przeciwnika nogą, Robin przewrócił się, a Seba wstał szybko. Wyciągnął pistolet i wymierzył nim w leżącego jeszcze RobinHooda.
-Przegiąłeś pałę. Zabiję cię frajerze! – wrzasnął Seba
-Schowaj tę cholerną broń! – rozkazał Zadzior
-Nie, nie będzie mnie debil wk**wiał!
-Odłóż broń! Jego śmieć nic ci nie da. – przekonywał go Jodełko
Seba po krótkim namyśle podjął decyzję. Opuścił broń.
-Odezwij się jeszcze słowem do mnie a przysięgam że zabiję jak psa. – zagroził Seba.
-Co to jest pies? – zapytał Robinhood.
Seba nie zdążył jeszcze dobrze schować pistoletu a już chciał go z powrotem wyciągnąć. Kecperex i Jodełko widząc to doskoczyli do Seby i uniemożliwili mu dobycia broni.
Do latarni wracali w milczeniu, szli po tej samej wąskiej, skalnej ścieżce. Gdy doszli do wieży zauważyli że ktoś tu był. Drzwi trzymały się tylko na jednym zawiasie. Płotek pod którym spali Ozi i pozostali leżał na ziemi. W środku łóżka były porozwalane, pościel leżała wszędzie.
-Co to ma znaczyć? Hokurn, Blizna, coście tu zrobili? Wy wychodziliście stąd jako ostatni! – krzyknął RobinHood.
-To nie my. Po naszym wyjściu ktoś musiał tu być i to zrobić. – powiedział Hokurn
-Ta jasne, przyznajcie się. Wy jesteście pedały? Ostry seks co nie? Ale mogliście chociaż po sobie posprzątać. – zadrwił Kacperex.
-Myślisz że my się tu kochaliśmy pod waszą nie obecność? – zapytał z niedowierzaniem Blizna, odsuwając się od Hokurna.
-Przysięgam to nie my! – zapierał się Hokurn.
-Dobra nie ważne, i tak zaraz wyruszamy. Za 10 min na dole –rozkazał Robin.
W pokoju zostali tylko komandosi.
-Ale jaja, pedały! – trzeba teraz uważać na tyły – zaśmiał się Seba.
-Przecież żartowałem z tym że oni... – wyjaśnił Kacperex.
-Chłopaki. Nasze zapasy amunicji już są na wyczerpaniu, teraz nie możemy sobie pozwolić na marnowanie naboi. W mojej MP5 zostało pół magazynka. Jodełko jaki jest twój stan?
-Moja M4 ma jeszcze 11 naboi, i jeden w granatniku do tego jeszcze jeden magazynek do pistoletu.
-Mi już tylko został pistolet, machinegun już się nam do niczego nie przyda. – rzekł Kacperex.
-Ja również mam tylko jeden magazynek do pistoletu. – oznajmił Seba.
-Więc sami widzicie, nie ma co się rozstrzeliwać... – mówił Zadzior patrząc na Sebę.
-... strzelajcie tylko w ostateczności. Chodźmy już.
-Przed wyjściem na zewnątrz, Ozi opatrywał rannego Edgara, zabandażował mu rękę i
brzuch. Podał mu jakąś czerwoną miksturę po której poczuł się lepiej.
-Gotowi do drogi? – zapytał RobinHood. Zadzior podszedł do Robina i zapytał:
-Ej, ziomuś znasz, Małego Johna? Albo Braciszka Fucka?
-Yyy, nie, nie znam ich, a bo co?
-Kopytko, tak pytam się tylko z ciekawości – odparł Zadzior i wrócił do swoich.
-Pamiętajcie, dwóch z tyłu i dwóch w środku – powiedział szeptem Jodełko.
Pierwszy szedł RobinHood, za nim Blizna, następnie Ozi prowadził Edgara, za nimi szli Zadzio i Seba, Hokurn i na końcu Jodełko i Kacperex. Weszli do lasu, gęstego i ciemnego, rosły tam rośliny których komandosi nigdy nie widzieli.
-Ja pierdut! Szczaw królewski! Ale mamy szczęście! – krzyknął Blizna.
-Nie krzycz tak pajacu! Nie wiesz jak się należy zachowywać w lesie?! – wrzasnął
jeszcze głośniej Seba. Blizna schował roślinę do książki i ruszył dalej. Szli już tak kilka godzin, po drodze przecinali już dwie ścieżki.
-Obawiam się że dziś już nie dojdziemy do klasztoru, za późno wyruszyliśmy, ten pobyt na plaży się za długo przeciągnął. Powinniśmy rozbić tu obóz – rzekł RobinHood.
-Ooo tak, jestem wykończony – oznajmił Hokurn. Ozi podszedł z Edgarem pod drzewo i usadowił go tam.
-Blizna idź zbadaj okolicę. Hokurn, Ty nazbieraj drewna na ognisko. Ozi pomóż mi rozłożyć namiot. – rozkazał Robin.
-Nie, musze zająć się Edgarem – odpowiedział
-Pomoże mi ktoś? – zapytał się komandosów. Nie chętnie Jodełko się zgłosił.
-Ja ci pomogę.
Namiot stanął przy jednym z drzew. Między następnymi dwoma rozwiesili hamak na którym odpoczywał Edgar. W lesie robiło się coraz ciemniej, a Hokurn i Blizna wciąż nie wracali. Wtedy krzaki się zatrzęsły. Wszyscy przygotowali się na najgorsze, lecz tam zamiast potwora stanął Hokurn, na rękach miał stertę patyków. Zasłaniały mu cały widok.
-Połóż to tutaj – wskazał Robin na istniejącą już kupkę badylców.
-Nie widziałeś gdzieś Blizny? – spytał Ozi.
-Nie, przecież on miał iść się rozejrzeć i zaraz wrócić. – odparł Hokurn.
-Hokurn idź go poszukaj. – rozkazał RobinHood
-Już nigdzie nie idę, jestem zmęczony i muszę coś zjeść.
-Ja pójdę z Tobą – powiedział Jodełko do Hokurna.
-Hokurn siedź tu, ja pójdę z Jodełkiem go poszukać – oznajmił Zadzior
-Ale... – nie skończył Seba.
-Spoko wrócimy zaraz. – uspokoił go Jodełko
Po chwili znikli za drzewami. Hokurn zabrał się za rozpalanie ogniska. Wyciągnął z plecaka jakąś kartkę i powiedział: „Czary mary, hokus pokus, Gumisie zwyciężą „ i sterta patyków zajęła się ogniem.
-Fajnie, to teraz mamy tutaj Harego Pottera. – zaśmiał się Seba.
-Jakiego Harego? – zapytał Hokurn
-Takiego magika małego. Coś tak jak u was są ci cali magowie, to my mamy takiego Harego Pottera tylko że u nas to oni są tylko w telewizorze. Idę się wylać bo jak tam patrzę na te wasze magiczne sztuczki to mi się sikać zachciewa. – oznajmił Seba.
Podszedł do drzewa i sięgnął po interes.
-Seba uważaj! – usłyszał głos Kacperxa. Obrócił się i zobaczył RobinHooda z
uniesioną lagą. Nie zdążył nic powiedzieć bo dostał tym w głowę i przewrócił się. Leżąc na ziemi widział Kacperxa z pistoletem w ręku. Siłował się z Hokurnem.
Kacperex przewrócił go na ziemię, lecz jego broń wypadła kilka metrów od niego.
RobinHood podleciał do Oziego, chciał go uderzyć lecz ten schylił się i dobył swojej broni. Ozi był łucznikiem ale władanie mieczem również szło mu wyśmienicie. Robin okazał się lepszy, wytrącił Oziemu miecz i uderzył rękojeścią po twarzy. Seba ciągle leżał na ziemi z pytą na wierzchu.
Kacperex podbiegł do leżącego pistoletu i schylił się po niego. Wtedy Hokurn kopnął go z całej siły w głowę. Komandos fiknął fikołka i spadł na plecy. Hokurn wziął do ręki broń Kacperxa. Nie wiedział jak się tym obsługiwać. Postanowił że zabije go swoim mieczem, wyciągnął takowy z pochwy. Wtedy Kacperex usłyszał świst strzały. Ta wbiła się w Hokurna. Miecz wypadł mu z ręki, a on sam stopniowo przechylał się do tyłu. Upadł na ziemię. Kacperex spojrzał w kierunku z którego padł strzał. Stał tam Blizna. Odstawił luk na bok i wyjął miecz. RobinHood zobaczył go, zostawił na chwilę Oziego i biegł do Blizny.
Buszmen wykonał atak, Blizna zasłonił się i kopnął go w brzuch, gdy Robin się schylił ten uderzył go rękojeścią w tył głowy. RobinHood upadł na ziemię. Blizna chciał już go wykończyć, przebijając go mieczem, jego przeciwnik nie poddał się jeszcze, ostatkiem sił machnął mieczem i odrąbał nogę przeciwnikowi. Teraz to Blizna leżał na ziemi trzymając rękami kikut nogi i wrzeszcząc w niebogłosy.
-Zdradziłeś Blizna, zapłacisz mi za to. Gdyby nie ty już oni pewnie by nie żyli, a my
mielibyśmy tyle złota że hoho. – powiedział Robin. Przystawił mu miecz do szyi i pchnął leciutko. Blizna zamilkł. Wtedy Robin zrozumiał że jego sytuacja stałą się nie ciekawa. On przeciwko Oziemu, Sebie i Kacperxowi którzy podnosili się już z ziemi. Sebie odechciało się już siku, schował „go” i sięgnął po pistolet. Kacperex zabrał pistolet martwemu Hokurnowi. Wtedy zza drzew do obozu wbiegli nieznani ludzie.
-Trzymaj się Robin! Posiłki przyszły! – krzyknął jeden z nich.
-Brago! Nareszcie! – zawołał uradowany BobinHood.
-O k**wa! – powiedział Seba.
Kacperex strzelał do biegnących zbirów, dwóch zginęło. Drugi komandos wycelował w RobinHooda i wystrzelił. Robin padł na ziemię. Wtedy ktoś uderzył Sebę w tył głowy.
Ozi wdał się w bójkę z trzema bandytami. Jednego kopnął, cios drugiego zablokował, a trzeciego ciął po skosie. Uchylił się i pchnął drugiego. Z tym pierwszym pobawił się dłużej ale i tak go zabił. Kacperex zabił jeszcze dwóch, bandyci byli już na tyle blisko z musiał przejść do walki wręcz. Złapał zbira za rękę i wykręcił mu ją, słychać było trzeszczenie kości, złamał wrogowi rękę i zabrał mu jego miecz. W lewej ręce trzymając pistolet, a w prawej broń białą. Zastrzelił jeszcze jednego. „Jeszcze tylko pół magazynka” – pomyślał sobie. Już miał ponownie nacisnąć spust gdy usłyszał seryjkę z karabinu. To M4 Jodełki. Potem strzał z granatnika i zostało już tylko 9 bandytów. Zadzior strzelił head shota któremuś. Wtedy Zadzior spostrzegł Sebe, klęczącego z przystawionym nożem go gardła, za nim stał Brago.
-Rzućcie broń bo wasz kolega zginie! – rozkazał Brago. Jodełko i Kacperex popatrzyli na Zadziora, który kiwnął głową w dół. Wszyscy komandosi i Ozi złożyli broń.
-Dobrze. Migiel, Sanchez zobaczcie co z RobinHoodam! No wartko, wartko! – krzyknął.
-Nic mi nie jest, dostałem w ramię – odpowiedział Robin.
-Janosik, Pyzdra, Kwiczoł! Związać ich.
-Seba chyba miał rację, znowu kolesie z filmów. – pomyślał Zadzior. Ani się obejrzał a
Janosik krępował mu ręce.
Brago uderzył Sebę w głowę i komandos zemdlał. Ocknął się dopiero gdy wszyscy już skrępowani, leżeli na ziemi nie opodal namiotu. Mieli za kneblowane usta. W namiocie siedzieli dwaj bandyci po głosach można było wywnioskować że to Brago i RobinHood.
-Świetnie się spisałeś Robin. – pochwalił.
-Gdyby Blizna nie zdradził to Hokurn wciąż by żył. Przynajmniej ja wezmę jego złoto. – zachichotał Robin.
-Nie tak się umawialiśmy. Była mowa że każdy z was dostanie po 500 sztuk złota. To że on zginął nie znaczy że ty weźmiesz jego złoto.
-Jak to?
-Umówiliśmy się że połowę dostajesz z góry a drugie pół po robocie. 250 już masz, zabrałeś też 250 Hokurna i Blizny więc masz 750! Nic już ode mnie nie dostaniesz!
-Ty oszuście! Ty pijawko! – krzyknął Robin
-Zapłacisz mi za tą zniewagę. Janosik! Migiel! Brać go! – rozkazał. Dwóch zbirów
wpadło do namiotu, wieli go pod ramię i wywlekli na zewnątrz.
-Ałuuu. Uważajcie na moją rękę! – zawył RoninHood
-Ja ci dam rękę. – powiedział Migiel i zdzielił go po twarzy. Leżącego, kopnął jeszcze
dwa razy na do widzenia. Po czym skrępowali go i zaprowadzili do pozostałych więźniów.
Robiło się już jasno. W tym świecie zegarki nie działały jak należy, wskazówka kręciła się cały czas w kółko jak oszalała. Jednak wyło coś koło 4-5 rano. Większość bandytów spała, tylko Pyzdra i Shancez pełnili watrę przy dogasającym ognisku. Nagle krzaki się zatrzęsły i wybiegła z nich jakaś czarna maszkara. Przypominała psa, ten był dużo większy, z pyska ciekła mu piana. Przebiegł przez całe obozowisko i wgryzł się w Shanceza. Pyzdra odskoczył od niego. Bestia w mgnieniu oka zagryzła swą ofiarę. Pyzdra już wyciągnął miecz i szykował się do ataku. Machnął mieczem, lecz potwór uskoczył. Machną i drugi raz, tym razem rozciął czarnemu psu bok. Wszyscy w obozie obudzili się. Brago wystrzelił z kuszy i zabił psa.
-Cholera, wargi! – krzyknął Janosik.
-No, w pobliżu muszą być orki – odparł Brago
-Wargi boją się tylko elitarnych wojowników, zwykłych zabijają. – oznajmił Pyzdra.
-Musimy się zwijać. Jeśli natkniemy się na nich to już po nas. – powiedział Brago.
Z niedaleka dochodziły coraz to głośniejsze dźwięki. Podobne wydawały te orki podczas szturmu na Khorinis.
-Już tu są! – wrzasnął Migiel. Na twarzach bandytów widniał strach. Jeszcze tak
przerażonych ludzi komandosi nigdy nie widzieli. Ozi i RobinHood też mieli strach w oczach.



Pisze w wordzie wiec orty raczej sie nie poajwiaja, co do interpunktow i literowk to te co zuwazylem to poprawilem.
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Tzreba przyznać że z każdą nowa częścią to opo staje się lepsze... Faktycznie wróciłeś troche do humoru ale to i tak nie jest to co na początku... Nie znaczy to jednak że nie śmiałęm
smile.gif
Dobre opisy walk, wciągająca fabuła i swietna akcja... Nie mogę sie doczekać następnej części.
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część rewelka
smile.gif
Humor powrócił i za to plus dla ciebie. Akcja jak zwykle świetnie opisana i powiem, że akcja toczy się ekstra.
Z każdą cześcia czuje się coraz lepiej, gdyż twe opowiadanei mnie leczy
smile.gif

Mam nadzieje, że nadal utrzymasz akcje i fabułe w świetnym klimacie i że pomysły nigdy Ci się nie skończą!
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
No, świetnie, kolejna bardzo dobra część
biggrin.gif
dobrze, że powrócił humor z dawnych części (te imiona bandytów LoL Janosik....)
laugh.gif

Tylko jedna rzecz mnie ciekawi co stało się ze mną tzn. Edgarem ??

Pozdro all
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
napisze posta 2 raz bo pierwszego nie łąmiącego regulaminu mi suuneli
opowiadanie jest śswietne... naprawde lepsze niż celujące ... oby tak dalej , humor był lepszy niż w innych częściach ... co tu dużo gadać moja ocena to ... yyyy yyy y ... zapomniałem
biggrin.gif
a zresztą napisałem ci ją na GG :]

PS: Lol Kacperex jescze to mi usuń... to będzie już przesada przesady....
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Dobre, bardzo dobre! Humor w tej czesci po prostu mnie rozbroił. Przedstawiłeś ikony naszej pop-kultury w krzywym zwierciadle i wyszło ci to super (Janosik, Robin Hood itp). Każdy kraj ma takie persony. W stanach jest to Batman i Superman a w Polsce Janosik i J23. Róznica jest taka że każdy zna tę pierwszą dwójkę, natomiast niewlu Amerykanów słyszało o Człowieku w Kierpcach czy J23 (dowiedzione na przestrzeni wielu lat
wink.gif
). Błędów jako takich nie zauwazyłam, tylko kilka literówek, ale co tam. Czekam na kolejne części.
 

WARFARIAN

Member
Dołączył
26.7.2005
Posty
41
Opowiadanie mnie dobitnie rozwaliło. W przeciwieństwie do wielu młotów, którzy myślą, że "koszarowy" humor z pierdzeniem itp. kogoś rozśmieszy, ty napisałeś świetne, zabawne opowiadanie z ciekawą fabuła. Gratulacje! OCENA 10\10
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Powiem, że trzymasz poziom. Opowiadanie nie zniża lotów i nadal jest bardzo wysoko. Ta część wyszła ci bdb, choć po ostatniej miałem niedosyt. Ale teraz jest lepiej. Klimat wciąga, opisy są (choć nie w oszałamiającej liczbie), orty... już mniej, styl masz przejrzysty, język(lol) zwięzły...humor też. Podobały mi sie też dialogi. Już nie takie leniwe i osmałe jak w poprzedniej części. Oby tak dalej.
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
W gęstwinie pojawiły się pierwsze sylwetki wielkich stworów. Bandyci stanęli w zwartym szyku. Wtedy podbiegł do nich Janosik i zaczął przecinać im więzy.
-No chopaki, bierzcie broń i bo boju. Flaga na twarz i za ojczyznę! – zawołał.
-Janosiku, zaczekaj! Znasz może Marynę? – zapytał Seba.
-Co? Skąd ty o niej wiesz?! Ukryłem ją na odludziu żeby była bezpieczna, a ja zarabiam pieniędzy u boku Brago na zbójowaniu aby żyło nam się lepiej. Skąd ją znasz?!
-Nie ważne, orki atakują, broń się. – odpowiedział Seba
Chwilę potem komandosi byli już wolni. Ich pistolety leżały w namiocie. Pierwszy potwór wyszedł. Był większy od tych które już widzieli. Miał zupełnie inną zbroję, widać że to nie tandeta z Tajwanu, tylko porządna Radziecka robota. W ręku miał wielki miecz, nie tak jak tamte jakieś siekiery pordzewiałe. Zamachnął się w rozciął Migiela na pół. Inny bandyta próbował go uderzyć toporem lecz broń wyszczerbiła się na jego pancerzu. Ork wtedy uderzył go ręką, bandytą zarzuciło tak że znalazł się na pobliskim drzewie z połamanymi żebrami. Wtedy Brago i dwóch innych zbirów wystrzeliło z kusz. Dwa bełty odbiły się od pancerza, tylko przywódca bandytów wycelował w szyję bestii. Z lasu biegły kolejna cztery potwory. Jeden z nich podbiegł do przeładowywujących kusze i ściął im głowy. Tylko Brago uchylił się i uniknął śmierci. Szybko wyciągnął miecz i wbił orkowi głęboko w brzuch., ork przewrócił się na Brago i przygniótł go. Jodełko gdy tylko dorwał się go swojej broni, wyprół z niej ostatnie kilka naboi w jednego z orków i zabił go. RobinHood zamiast garnąć się do walki, zabrał miecz i leżącą nieopodal sakiewkę którą zabrali mu ludzie Brago i uciekł do lasu. Ozi zabrał swój miecz, łuk. I kołczan. Zadzior i Seba wycelowali w głowę tego samego orka. Padły dwa strzały i w miejscu gdzie potwór miał ślepia utkwiły pociski. Ozi stanął na drugiej linii i wystrzelił pierwszą strzałę, trafił przeciwnika w ramię. Bestia walczyła jednak dalej z Kwiczołem. Zbójec sieknął ją lecz ta dalej walczyła. Ork podniósł miecz w górę i wtedy w jego ciało wbiło się z pół tuzina strzał i bełtów, kilka z nich nie przebiło pancerza. Wszyscy obrócili się do tyłu. To był cały oddział królewskich żołnierzy.
-Co to za kurewscy palladyni? – krzyknął Seba. Jedni pobiegli walczyć z orkami a
reszta z bandytami. Brago zabił rycerza, drugiego tak nabił na swój miecz że musiał się nogą od ofiary odpychać żeby go wyciągnąć. Janosik nie posiadał miecza, miał dziwnie małą siekierkę, to chyba była ciupaga. Wbił ją przeciwnikowi w czoło i uciekł do lasu. Przy życiu został już tylko jeden ork. Sześciu rycerzy z nim walczyło. Ork jednego zdzielił mieczem po głowie, drugiego podniósł za szyję i rzucił nim w przeciwników. Dwa miecze wtopiły się w obsk***wiałe ciało potwora. Ork wydał przeraźliwy, zduszony krzyk. Palladyni trzymający miecze wypuścili je z rąk. Stwór sam je sobie wyciągnął i rzucił w rycerza, jednym rozciął mu nogę a drugim przybił go drzewa. Twarda sztuka, dalej trzyma się na nogach. Palladyn zamachnął się i odciął orkowi rękę w której trzymał miecz, drugim cięciem uderzył bestii po nogach. Ork nagle zmalał o pół metra. Jego dolne kończyny leżały nieopodal, a dzielny rycerz dobił konającego potwora.
Teraz jedynymi walczącymi byli Kwiczoł, Pyzdra i Brago przeciwko palom. Komandosi stali z boku i krzyczeli: „Lej go! Lej go! Lej go!” Ten pierwszy złapał dwóch wrogów za głowy i stuknął nimi o siebie. Nagle oczy dziwacznie wyszły mu z orbit, po prostu wytrzeszczył gały, przechylił się do przodu i upadł na brzuch, w plecach miał kilka strzał. Ten który zabił ostatniego orka przystawił Pyzdrze miecz do szyi i zbój się poddał. Brago nie chciał się poddać. Zabił kolejnych dwóch rycerzy i próbował uciec do lasu. Wtedy w jego nogę przeszyła na wylot strzała. Wszyscy rycerze dopiero przeładowywali kusze. To Ozi postrzelił przywódcę bandytów. Brago wyłożył się jak długi na zasypanej trupami ziemi.
-Dobra, koniec tego dobrego! Jestem Lord Vader i szedłem tropem tej szajki już od kilku dni. Ścigałem ich jeszcze zanim zostałem gówno dowodzącym w Khorinis. Ale widzę że teraz trafili mi się zbiegli więźniowie z naszych koszar. – oznajmił.
-Albrecht. Lothar, Girion! Brać ich! – rozkazał pokazując na bandytów.
-A co do was przybysze to musimy porozmawiać. – oznajmił.
Komandosi podeszli do niego.
-Zostawcie nas! – powiedział do dwóch rycerzy którzy stali przy nim.
-W Khorinis trochę się pozmieniało. Wasz przyjaciel Vatras okazał się wyznawcą Beliara, on jest jednym z czarnych magów.
-Co?! To nie możliwe?! – krzyknęli zgodnie wszyscy.
-Sam nie mogłem w to uwierzyć dopóki na własne oczy nie widziałem jak Vatras zabija mieszkańców i strażników miejskich. To potężny mag, przejął kontrolę w mieście.
-Sam! Pokonał wszystkich! To co wy palladyni jesteście takie lebiody że nie daliście sobie rady z jednym przygłupem? – spytał zdziwiony Seba.
-Jak już mówiłem on jest potężnym magiem. Jednak nie był sam. Ludzie na placu świątynnym, słuchali jego przemówień i on rzucił na nich urok. Stanęli po jego stronie i walczyli ze strażnikami. Musieliśmy uciekać z miasta. Rozbiliśmy obóz ma farmie Akila. Mamy około trzydziestu ludzi. To stanowczo za mało aby odbić Khoorinis.
-My też na dużo się nie przydamy, nasze magazynki są już prawie puste, a kamizelki tak podziurawione że hoho. – powiedział Zadzior.
-Z tego co wiem to Vatras wysłał was do klasztoru. Rozkazałem obserwować drogę bo to jedyna droga do klasztoru. Musiałem was ostrzec. Czeka tam na was zasadzka. Grozi wam wielkie nie bezpieczeństwo. Już w Khorinis zostaliście zaatakowani. Dla waszego bezpieczeństwa chciałem was zamknąć w więzieniu na jakiś czas, ale wy sobie uciekliście.
-No nie wiele z niego zostało – zaśmiał się Seba.
-Nie przerywaj mu warknął Kacperex.
-Vatras wynajął tych ludzi żeby nas zaprowadzili do klasztoru. Nie wiem dlaczego tylko Edgar i Ozi nas nie zdradzili. Jeszcze nie zdradzili. – powiedział Jodełko.
-Przed tymi całymi zamieszkami w Khorinis do miasta przybył mag ognia imieniem Daron. Zapytałem się go dlaczego magowie ognia chcą się z wami widzieć. Lecz on zaprzeczył temu. On jest wielką szychą w klasztorze i wie o wszystkim co tam się dzieję. Może się jednak okazać że to właśnie w klasztorze uzyskacie tą pomoc. No ale przecież nie możecie się tam udać bo czeka tam na was zasadzka.
-No i co teraz? – zapytał Jodełko
-Leć do biedronki. – zadrwił Seba
-Przestań się w końcu wygłupiać. – rozkazał Zadzior.
-Więc co mamy teraz zrobić? – spytał ponownie Jodełko, zerkając na Sebę czy znowu wypali ze swoim jakimś głupim tekstem
-Wysłałbym z wami kilku rycerzy ale nie mogę narażać własnych ludzi i tak ponieśliśmy ciężkie straty. Jednam mogę wam dać trochę złota.
-Tak to doskonały pomysł, będziemy rzucać we wrogów pieniędzmi a oni zamiast walczyć będą je podnosić z ziemi a my wtedy nie postrzeżenie się przemkniemy pomiędzy nimi. – zażartował Zadzior.
-Nie oto mi chodziło, niedaleko stąd jest farma Akila gdzie mamy obóz, tuż za nią jest most, a za mostem gospoda. Przesiaduje tam mnóstwo awanturników i najemników. Może tam kogoś wynajmiecie do ochrony. Do tej oberży mogę wam towarzyszyć ale dalej musicie sobie radzić sami. – odparł Lord Vader.
-Mam jeszcze tylko jedno pytanie. – powiedział Seba
-Czy ty nie nazywałeś się kiedyś Anakin?
-Skąd o tym wiesz!?
-Nazywałem się tak ale kiedy awansowałem na Lorda pozbyłem się tego imienia. Od tamtej pory jestem Lord Vader i nie nazywaj mnie proszę Anakinem.
-Jak chcesz, ale pozwól mi zapytać o jeszcze jedną rzecz. – poprosił Seba
-Pytaj więc.
-Zabiłeś Obi-Wana?
-Skąd, on przecież żyje, jest jednym z palladynów. Zajmuje się tworzeniem run. To stary człowiek. Ma najdłuższą brodę na świecie. Ale dość już tego gadania idziemy do naszego obozu. Odpoczniecie tam i wyruszycie do gospody. Żołnierze! Wracamy na farmę! – rozkazał Vader.
Jakiś rycerz podał jakieś dragi Edgrowi i wstąpiły w niego nowe siły. Ozi jednak wciąż go miał na oku. Komandosi szli z tyłu rozmawiając cichaczem.
-To strasznie dziwne. – oznajmił Seba
-Co znowu ? – zapytał Kecperex
-No ten Lord Vader, przecież tamten był ubrany na czarno, miał durnowaty hełm i w ogóle był inny. – odparł Seba
-Jaki inny Lord Vader, co ty gadasz? Jesteś nienormalny jakiś?
-Nie oglądałeś nigdy Gwiezdnych Wojen?
-Nie, nie oglądałem. – odparł Kacperex
-To nie możesz mi od razu o tym powiedzieć. To bym nawet nie zaczynał tego tematu. Wiesz co? Ty pasujesz do tych wszystkich zajobów w tym całym Khorinis. Pochodzisz z XX w. A gówno się znasz na kinematografii. Nie wiem może ty oglądasz jakieś seriale brazylijskie czy coś. – powiedział zdenerwowany Seba.
-Przynajmniej żyję w realnym świecie, a nie tak jak ty oglądasz Pokemony i inne te gówna. Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą gadać. – oznajmił Kacperex i ruszył ostro
do przodu. Reszta popatrzyła się na niego.
-No co? Chciałem dobrze. – powiedział Seba.
-Czy ktoś coś mówi? – zapytał Zadzior.
-Myślicie że w tym klasztorze będą wiedzieli jak mamy wrócić do domu? – spytał Jodełko.
-Nie no Jodło proszę Cię, ile razy będziemy gadać na ten sam temat? – rzekł Kecperex
-Po prostu bądźmy dobrej myśli a wszystko będzie dobrze. – odparł Zadzior.
W końcu wyszli na ścieżkę, tera to się zupełnie szło. Dróżka byłą kręta i raz schodziła ostro w dół by za chwilę piąć się do góry. Po prawej, kilkanaście metrów od nich w głąb lasu była jaskinia. Przed wejściem leżał wielki głaz. W środku było zupełnie ciemno. Wtedy Zadzior spostrzegł te czerwono krwiste ślepia, które widział przed kilkoma dniami. Oczy wyraźnie obserwowały podróżnych.
-Spójrzcie tam! Do jaskini! – krzyknął Zadzior. Komandosi spojrzeli we wskazane
miejsce. Gdy Zadzior spojrzał tam drugi raz już oczu tam nie było.
-No i co? – zdziwił się Jodełko.
-Tam były te ślepia o których wam mówiłem. – odpowiedział Zadzior.
-Ja tam widzę tylko ciemną jak dupsko murzyna jaskinię. – oznajmił Seba.
-I po co tyle krzyku? – zapytał Kacperex
-Nie wiem. – odpowiedział Zadzior.
Po prawej minęli już kamienne schody. Na lewo rozciągały się pola, na którym pracowali bez wytchnienia ludzie.
-Co tu sadzicie?! – zawołał Seba. Nikt nic nie odpowiedział.
-Ej!! Pytałem co tu sadzicie?!!
-Co cię to obchodzi kasztanie jeden! – odkrzyknął jeden z farmerów.
-Nie no trzymajcie mnie bo mu pie****ne zaraz. – powiedział zdenerwowany komandos.
-Daj spokój nie będziesz chyba bił wieśniaków? – spytał Jodelko.
-Tego! Będę! – wrzasnął Seba pokazując paluchem na rolnika który go obraził.
-Mam wujka, który ma szwagra którego przyjaciel jest drugim wice ministrem rolnictwa. Załatwię wam że nie dostaniecie dotacji z Unii Europejskiej. – zagroził Seba.
Farmer jak widać nie przejął się zbytnio tą groźbą. Kawałek za polami stała chatka. Taka samiuśka jak ta należąca do Lobarta. Za nią i przed nią stały rzędy namiotów i nie dogaszonych ognisk. W obozie mimo wczesnej pory panował ruch jak na stadionie 10-lecia.


W tej czesci to w wiekszosci sa same opisy walk wiec nie bylo za bardzo gdzie wcisnac tego humoru. Ale w nastepnej czesci bedzie go o wiele wiecej.
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
humor znowu jest ale nie taki jak w poprzedniej części troche mnie zasmuciło że Vatras jest zły :/ ale to też dodało fabule pikanteri ... moja ocena to 11/10 .... a ogólna ocena całego opa to też 11/10 .. oj za dużo ropusciłęś się
tongue.gif
a wiesz za co to ;p bo jak czytałem te waki to wszystko mi się gmatwało
biggrin.gif

Pozdrawiam Jodełko
PS: a co do długoiści to jest spox , taka mi odpowieda , najlepiej będzie jak takie cześci bedziesz pisał
biggrin.gif
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Druga część jest również bardzo dobra... Fajne opisy sytuacji i walk. Ciekawa i trzymająca w napięciu fabuła, wartka akcja - czego chcieć więcej
smile.gif
Szkoda tylko że jest masa powtórzeń.

Ps. Pokemonów to ja nie oglądam
tongue.gif


Ps2. Fajna była ta sytuacja z tym wieśniakiem
laugh.gif
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Jedno z najlepszych (może i najlepsze) opowiadań, jakie ostatnio ukazały się na tym forum. Świetny humor w idealnie dopasowanej ilości, Janosik (
biggrin.gif
) i Khorinis oczami polskich komandosów. Może nie tak dobre, jak pierwsze 2 części, ale ocena 9/10 jest w pełni zasłużona.
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
No wreszcie coś powiedziałem
laugh.gif

I tym razem muszę ci pogratulować fajnego opa. Jest tak samo dobrze jak w poprzednich częściach. Nie przestawaj pisać, bo twój kunszt literacki się zmarnuje. Nie mam zastrzeżeń
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Mi się znowu podobało
biggrin.gif
Lord Vader jest dobrze wkręcony i strasznie pomieszany jest ten świat
biggrin.gif
Pyzdra, Janosik, My i na to koleś z Star Wars
biggrin.gif
Fajnie wszystko dopasowane. Znowu były ciekawe sytuacje i dobrze opisana walka
biggrin.gif
Vatras nas zdradził i stał się nekromantą co za cham. Ciekawi mnie jedno. Jak wrócimy do domu
biggrin.gif

No i tak dalej trzymaj i jest spox.
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
WOw to jest swietne bardzo podoba mi sie to ze robinhood uzywa tylko broni bialej i fajne jest tez to ze seba mu sie przeciwstawil zadzior po psortu szpanujesz czekam na dalsza czesc


psotacie z filmow konczace sie naboje ummm zly charakter robinhooda i co jeszcze??
tongue.gif


A i skad wiedziales ze lubie bandytow jednak bardziej by mi odpowiadalo gdybym byl jednym z paladynow lorda vadera:)

Rewelacja orki swietnie pieknie naprawde swietne opowiadanie


I ziomek przedewzsytkim prosze wcisnij tam gdzies robinhood przeciez dalej zyje nie wiem moze wcisnij go do tej gospody i bedzie ubrany jak mnich i nikt go nie pozna i zostanie wynajety bo komandosi wejda wsrodku bojki pomiedzy mnichem(robinhoodem)a jakims wielkim kolesiem pomysl nad tym

pozdro robinhood:)

P.s te patenty z mieczem bede odstawial w grze nordmar kingdom Pronuje clonowi zeby wprowazdil skile jak w tibi
 

glakus

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
82
opowiadanie bardzo oryginalne i fajne fabularnie ale baaaaardzo nie podobał mi się ten pomysł z janosikiem i tym że dałeś forumowiczów do "starego świata" np. roobinhoda (nie wiem jak się ten nick pisze
smile.gif
) tym (jak dla mnie) zepsółeś to opowiadanie ale czekam na dalszą część ocena 7/10...
 
Do góry Bottom