47
Oko Moskwy
Niniejszy tekst nie jest oparty na oficjalnych informacjach ze względu na ich brak. Nie może być traktowany jako fachowe źródło wiedzy.
Mało jest na świecie budowli, które wydają się nie być zbudowane ludzką ręką. Jednym z takich obiektów jest tajemnicza instalacja o zagadkowej nazwie Czarnobyl-2. Za czasów Związku Radzieckiego miał on status "super ściśle tajny", a wejście bez przepustki na teren obiektu było karane śmiercią.
Dziś Rosja nie przyznaje się do niego. Nikt nawet nie przyznaje się, że ten obiekt w ogóle kiedykolwiek był tajny. Ale jeżeli nie był, to dlaczego ani Rosja, ani Ukraina czy Białoruś nie wydały nigdy żadnego konkretnego oświadczenia w tej sprawie? Jedynym źródłem informacji są ludzie, którzy podają się za dawnych pracowników tego obiektu oraz artykuły na temat publikacji Oleksendra Lalaka. Po co kopiować teksty, skoro oryginały są za darmo?
Wielki Brat patrzy
Niecałe dziesięć kilometrów od elektrowni mieszczą się dwa siatkowane elementy o wysokości 135 i 85 metrów, a ich łączna szerokość przekracza pół kilometra. Najprawdopodobniej jest to najważniejsza część sowieckiej tarczy antyrakietowej. Większy element miał być anteną odbiorczą, zdolną do nasłuchu obszaru w promieniu 3000km. Stąd nieoficjalna nazwa Zahoryzontnyj Radiolokatsyjnyj Kompleks, czyli w skrócie Oko Moskwy. Oryginał tego tekstu jest tylko na narrator.up.pl Pierwsza zarejestrowana transmisja miała miejsce 4 czerwca 1975.
Operator stacji naprowadzania rakiet przeciwlotniczych w dywizjonie WOPK, człowiek, z którym konsultowałem się przy pisaniu tego tekstu, zauważył ciekawą rzecz, używając Google Earth. "Wspomniane przeze mnie stanowisko ogniowe rakiet przeciwlotniczych to koło wycięte w lesie na południowy zachód w odległości 2km od anten systemu Oko. Po obwodzie koła widać jeszcze sześć stanowisk wyrzutni. Centralny prostokąt to bunkier na sprzęt; na uboczu - to magazyn rakiet. Samo koło to droga techniczna dla samochodów dowożących rakiety na wyrzutnie."
Cena Oka była wręcz niebotyczna. Związek Radziecki było stać na zaledwie dwa takie cudeńka. Choć, z drugiej strony, po co ich więcej, jeżeli zasięg wynosił 3000km?
Ukryj swe myśli
Większą tajemnicą owiana jest antena nadawcza. Nie bądź świnia, nie zrzynaj. Wieść niesie, że nie służyła jedynie do emisji sygnałów, jakie miałyby się odbijać od wrogich rakiet i wracać do anteny odbiorczej. Niektóre sygnały przez nią wysyłane zostały rzekomo sklasyfikowane jako zakłócające pracę ludzkiego mózgu, zatem prawdopodobnie był to jakiś prototyp broni psychotronicznej. Prof. Fuller Royal podaje, że sygnał o częstotliwości 4,75MHz powoduje rozdrażnienie, ból głowy oraz inne objawy. Szkoda, że nie wszystkie zostały wymienione.
Gdyby antena faktycznie miała taką możliwość, byłaby niesamowicie niebezpieczną bronią, zdolną do wywołania w ludziach bierności i bezczynności. Wtedy należałoby zadać pytanie, czy ta broń psychotroniczna została zbudowana przez człowieka czy może samego diabła?
Nie ma wiarygodnych materiałów, które by potwierdziły powyższy akapit. Jak widać, brak oficjalnych informacji pobudza ludzką wyobraźnię.
Oleksander Lalak
Ciekawym człowiekiem jest major Oleksander Lalak, poseł ukraiński. W 1996 wydał on pewne oświadczenie na temat sprawy "Czarnobyl-2". Doszukałem się dwóch artykułów w ukraińskich gazetach, które przekazują jego treść (i pewnie też ubarwiają).
Rzekomo pewne części kompleksu działały jeszcze w roku 1996, choć formalnie nie należały do nikogo. W każdym razie pewne jest, że Okiem nie kieruje rząd ukraiński. Martwa strefa jest jak państwo w państwie, albo też jak czarna plama na mapie. Ukraina nie jest w stanie kontrolować tego, co dzieje się w białoruskiej części strefy. Mogłyby stamtąd regularnie przyjeżdżać samochody z ludźmi do obsługi sprzętu.
Zaskakujące jest też stwierdzenie, że widoczne części, czyli dwie anteny i budynki, to wierzchołek góry lodowej. Bowiem pod ziemią, gdzieś w odległości od jednego do dwóch kilometrów, znajduje się podziemne centrum dowodzenia czterema strefami. Pierwsza to radar. Druga (tu się zaczynają Gwiezdne Wojny) - stacja komunikacji kosmicznej dla projektu "Kruh". Następnie gdzieś w pobliżu ma znajdować się bioenergetyczna antena (tak to zostało nazwane) oraz działo laserowe, zdolne do niszczenia szpiegowskich satelitów na orbicie. Artykuł sugeruje, że antena psychotroniczna nie jest widoczna, ale gdzieś ukryta.
Wszystkie podziemne elementy zostały zaprojektowane w taki sposób, aby nie mógł ich uszkodzić nawet wybuch bomby atomowej. Prawdopodobnie w skład kompleksu Czarnobyl-2 wchodziła też przetwórnia materiałów radioaktywnych, która miała wzbogacać wytworzony w elektrownii pluton. Pewne jest, że reaktory RBMK-1000, jakie pracowały w Czarnobylu, zostały zaprojektowane z myślą o pozyskiwaniu środków do produkcji bomb.
Tezy, hipotezy i teorie spiskowe
Zastanawiające jest, że tak duża i porzucona budowla nie zawaliła się przez tyle lat. Betonowe wieżowce w Prypeci ledwo się trzymają kupy, a urządzenie z metalowych rurek ciągle jest w dobrym stanie! Choć aparatura do obsługi Wielkiego Brata została zniszczona, to sam Brat jest w gruncie rzeczy nienaruszony.
Kolejny autor kolejnej teorii spiskowej zasugerował, że to właśnie Oko Moskwy jest odpowiedzialne za katastrofę w elektrownii. Moc aparatury szacowana jest na 4000MW (co potwierdza konsultant), zatem wygenerowany impuls elektromagnetyczny mógłby zakłócić praktycznie wszystko.
Albo też katastrofa została upozorowana, aby pozbyć się wszystkich ciekawskich. Przecież tego kolosa nie dało się schować, zatem najprostszym wyjściem byłoby wyrzucenie wszystkich niewtajemniczonych i ustanowienie trzydziestokilometrowej strefy zamkniętej. Wszak nie raz już się przekonaliśmy, jak bardzo radzieckim władzom zależało na kryciu swoich tajemnic. Jednak teoria, w której Związek Radziecki naraża się na stratę 200 miliardów dolarów tylko po to, żeby ukryć swoje cuda, wydaje mi się śmieszna.
W każdym razie wiadomo, że to nie Oko miało być tarczą dla elektrownii ale elektrownia dla Oka. Wrogowie, chcąc zniszczyć radar, musieliby użyć rakiet dalekiego zasięgu, bo użycie samolotów wewnątrz ZSRR raczej nie wchodziło w grę (bo radar by je zauważył). Ale wówczas rakiety nie były tak precyzyjne sterowane jak dzisiaj, a elektrownia stała dziesięć kilometrów dalej. Żadne cywilizowane państwo nie zaryzykuje trafienia przez pomyłkę reaktora jądrowego, kiedy pięćdziesięciotysięczne miasto jest o rzut kamieniem.
Wciąż jest wiele tajemnic i zagadek do rozwiązania. Nic nie zwiastuje, abyśmy kiedykolwiek dowiedzieli się, czym tak naprawdę było Oko Moskwy.