44.
Powszechnie wiadomo, że The Times nie publikuje nie potwierdzonych i sensacyjnych informacji. Właśnie dlatego czytelnicy, a wśród nich naukowcy, zwrócili uwagę na zaskakującą wiadomość z 16 lutego 1855 r.
Oto jej fragment:
Niezwykle zjawisko zaobserwowano w miastach Topsham, Lympstone, Exmouth, Teignmouth i Dawlish... Nocą, w zeszły czwartek [8 lutego] w okolicy Exeter i na południe od Devon zanotowano znaczne opady śniegu. Następnego ranka mieszkańcy wymienionych wyżej miast zauważyli na śniegu ślady dziwnego i tajemniczego zwierzęcia, obdarzonego nadzwyczajną zdolnością przemieszczania się, jako że tropy widziano w najbardziej nieprawdopodobnych miejscach - na dachach domów i wąskich murach, w ogrodach i na dziedzińcach otoczonych wysokimi murami i plotami, oraz na otwartej przestrzeni. W całym Lympstone nie było ogrodu, w którym nie zauważono by tych śladów. Wydawało się, że pozostawiła je istota dwunożna, nie zaś czworonóg. Ślady występowały w odległości około dwudziestu centymetrów. Przypominały odcisk oślego kopyta i miały długość od trzydziestu ośmiu do czterdziestu trzech milimetrów. Tu i ówdzie wyglądały jak rozszczepione, przeważnie jednak byty ciągle, a w nie naruszonym śniegu widniał tylko odcisk zewnętrznej krawędzi stopy, skąd można wnosić, że miała ona kształt półkolisty.
Nie minęło wiele czasu, a przesądni obywatele zaczęli rozpuszczać pogłoski, że tropy pozostawił przybysz z piekieł. Nazwano je więc śladami diabła lub diabelskich kopyt. Było to tylko jedno z licznych wyjaśnień. Przyczyny szukano także w niezwykłych zjawiskach meteorologicznych. Mówiono również o śladach wydr, szczurów, czapli, myszy, zbiegłych z zoo kangurów, łabędzi, kotów, psów, borsuków, zajęcy, osłów, a nawet nie znanego jeszcze ptaka, podobnego do albatrosa, który przybył z tajemniczej krainy za kołem podbiegunowym.
Najśmielsze wyjaśnienie zagadki przedstawił Manfri Frederick Wood w książce In the Life of a Romany Gypsy. Twierdził, że według przekazów rumuńskich, ślady były dziełem doskonale zharmonizowanych wysiłków siedmiu rodów cygańskich, posługujących się czterystoma parami szczudeł zakończonych butami o rozmiarze 27! Celem ich obrzędowego tańca było odstraszenie złych duchów Didekai i Piki, i przepędzenie ich z okolicy. Żadne znane zjawisko meteorologiczne nie mogło przyczynić się do powstania takich śladów. Także prawie wszystkie "podejrzane" zwierzęta są za duże. Ponadto świadkowie twierdzili, że po pamiętnej nocy w lutym niektóre ślady biegły wewnątrz rynien i małych otworów w żywopłotach, a czasem urywały się gwałtownie pośrodku pola.
Jedyną istotą, która mogła pozostawić tak małe ślady w niezwykłych miejscach jest mysz zaroślowa Apodemus sylvaticus. Zwierzątko jest wspaniałym akrobatą i doskonale wspina się po różnych powierzchniach. Może także przebiec wewnątrz rynny i przecisnąć się przez maleńki otwór. Mysz biegnąca przez otwarte zaśnieżone pole jest dobrze widoczna i może łatwo paść łupem sowy, co tłumaczyłoby nagłe urywanie się śladów. Zoolog Alfred Leutscher, który ponownie analizował ten przypadek w 1964 r., stwierdził, że cztery łapki myszy skaczącej po śniegu pozostawiają ślady podobne do podkowy, takie jakie zaobserwowano w Devon. Sam Leutscher wielokrotnie widywał podobne tropy w śniegu w Epping Forest, podczas srogich zim w latach 1962-63. Także w hrabstwie Devon ślady pojawiły się podczas surowej zimy. Z braku pożywienia miejscowe myszy zaroślowe mogły śmiało wyprawić się na poszukiwanie strawy, co wyjaśnia także, dlaczego później, kiedy zimy były łagodniejsze, ślady widywano bardzo rzadko.