Rozmawiałem z setkami początkujących i zawsze wychodzili z jednego założenia: Gitara za 100zł, wzmacniacz Marshalla, choćby był tylko chwytem marketingowym.
Na YT znajdziesz pełno filmików, ludzi, którzy kupili beznadziejny sprzęt i teraz myślą, że grają i słyszą... Zobaczysz nawet takich, którzy grają na ENGLach za $4000 i nie słyszą.
Bo o dźwięku niestety nie da się nauczyć w ten sposób. W ogóle ćwiczenia słuchowe są przeprowadzane na pianinie.
Wzmacniacze gitarowe modulują dźwięk, taka jest ich robota. Powoduje to jednak, że nuta jaka trafia z nich do naszego ucha, jest nieczysta. W niektórych gitarach po podłączeniu do stroika można zauważyć różnicę w dźwięku między przetwornikiem z pod gryfu a przetwornikiem spod mostka.
Więc ja bym się jednak przychylał do nauki gry na instrumentach klasycznych, nie elektrycznych...
Za to techniki już trzeba się uczyć w inny sposób. Na klasyku gra się zupełnie inaczej niż na elektryku, na akustyku również.
Nie przeczę, że można się nauczyć grać na gitarze elektrycznej za 100zł, bez nauczyciela... Ale to wszystko jest utrudnione i strasznie ciężko stać się po tym Johnem Petruccim
To wszystko zależy od tego na czym nam zależy.
CYTAT
Pojęcie "elektryk" zaczyna się kiedy za wiosło dajemy od 800 złotych
OK, dla Ciebie. Ale nie dla większości ludzi. Wiesz jak myśli większość ludzi? Niektórzy nie wiedzą nawet, że do gitary elektrycznej potrzebny jest wzmacniacz, bo ona sama zagra głośno z przesterem... Reszta nie jest lepsza.