zigi ale chyba nie sądzisz że aferę o krzyż rozpętało PO aby ukryć inne sprawy m.in. te które wymieniłeś. po prostu pis jest skończone i szuka na siłę nowych metod zdobywania elektoratu, to jak lepper zbierał swoich, protestując i wysypując zboże.
afery hazardowej tak na prawdę nie było, nie doszło do niej jeszcze i dobrze.
wyprzedawanie majątku to przykre ale skoro nasi nie mają za co tego utrzymać to niestety nie ma wyjścia. lepiej by szefem był obcy i dał naszym pracę niż zakład całkowicie zlikwidować. pozatym to u nas zostawie pieniadze z podatków - czyli na naszych emerytów/rencistów i osoby które potrzebują wsparcia z pomocy społecznej.
ponadto żadne państwo nie stać na to by dokłądać do "państwowych zakładów" które zazwyczaj generują wyłacznie straty. w prywatnych ogladana jest każda złotówka zanim zostanie wydana.
u mnie ludzie modlą sie aby stocznie marynarki wojennej wykupili obcokrajowcy (może norwedzy) a dlaczego? a dlatego że nasi polscy prezesi rozkradli cały majątek stoczni i po dzień dzisiejszy są nieuchwytni. latami brali dla siebie i kolesiów. teraz nie ma kasy na nic (tylko te małe spóki się jakoś trzymają), czekają na obcego inwestora bo to oznacza ze znowu będą mieli płacone pieniądze a nie robili za półdarmo.
przyrost naturalny, to jest problem.
młodzi ludzie późno zakładają rodziny głównie dlatego że nie mają mieszkania lub płacą za kredyty. jeżeli zdecydują się na dziecko to jedno bo nie stać ich. może gdyby tańsze mieszkania byłby bardziej dostępne to na pewno ci "zamożniejsi" chętniej by zakładali rodzinę i mieli więcej dzieci. dzieli które będą pracowały na kolejne pokolenia. pozatym przepracowani, odkładający potomstwo na potem często już go nie mogą mieć, a in vitro wg niektórych środowisk to zło.
w tym kraju dzieci rodzą a raczej produkują (że się tak brzydko wyraże) rodziny mniej biedne mieszkające po kilka/kilkanaście osób na jendym mieszkaniu. te rodziny często żyją z pieniędzy na dzieci (zasiłki, stypendia ew alimenty). mając po 4-5 dzieci i na każde rodzinne, alimenty, stypendium jak sie uczą i inne formy wsparcia - tacy ludzie nie pracując często mają tyle samo kasy co nie jeden ciężko pracujący który musi jeszcze kredyt płacić.
przykład moich sąsiadów, jedna ma 30 lat i 6 dzieci a siódme w drodze, dwoje pochowanych plus kilka poronień. ciągle płacze jaka ona to biedna nieszczęśliwa, że dzieci głodne chodzą. a kto jej kazał tyle mieć dzieci? mogła mieć trójkę (już odchowane) i teraz iść do pracy, ale po co - przecież z alimentów ma 3tys plus stypendia na każde uczące się dziecko, rodzinne i ciągłą pomoc z MOPS (płacą jej prąd, dają kase, żarcie i ubrania). za mieszkanie nie płaci bo przecież nie stać ją
. dzieci ma nauczone żebractwa od najmłodszych lat, praktycznie nie chodzą do szkoły, ponieważ uważają że szkoła nie jest do niczego potrzebna. starsze rodzeństwo albo musi pilnować młodszego albo kraść aby mieli na chleb. takich rodzin u mnie w budynku jest ok 30/45 mieszkań, w karju więcej.
dzieci z takich rodzin mają małe szanse na to aby w przyszłości iść do pracy i z podatków finansować pozostałych, ba oni sami będą wymagać stałego wsparcia. i tak to się kręci tylko kto ma i z czego na to wszystko dać ;/
kryzys jest wszędzie, teraz trzeba będzie ciąć wydatki, pewnie niektóre podatki będą musiałby być podniesione. nie będzie podwyżek pensji (poza nauczycielami), ceny wzrosły niesamowicie, zwłaszcza jedzenie. poszło sporo kasy związanej z pogrzebami itd, potem z powodu powodzi, pewnie zaraz przyjdą nawałnice (oby nie). pojawia się klęska/katastrofa - każdy chce wsparcia - tylko z czego na to wszystko mieć.
niezależnie jaki będzie to rząd - żaden nie stać na takie wydatki, każda opozycja będzie krytykować zamiast wspierać.
tak jak to zigi napisał - polityka to teatr - zamiast wszyscy razem coś wspólnie zdziałać to wolą toczyć wojny, najczęściej o pierdoły
'pocieszajace' jest to, że z tą polityką jest tak na całym świecie a nie tylko w polsce.
edit:
zig osoba bezdzietna najczęściej zarabia więcej od tych co mają kupę dzieciaków i nie pracują wcale lub na pół etetu. im wiecej pracuje/zarabia tym wiecej oddaje do budżetu i finanuje tych obecnych. więc taki pomysł jest nietrafiony. obecnie zarabiający pracują na teraźniejszych i dlaczego mają zostać ukarani za nieposiadanie dzieci? niektórzy nie nadają się na rodzica i wolą pracować np po 10-12godzin i dokłądać do budżetu, lub nie mogą mieć dzieci z różnych przyczyn. nie da się wszystkich mierzyć jedną miarą.
pozatym matce do emerytury dolicza się jakies tam lata za każde dziecko, nie wiem ile teraz dokładnie - kiedyś było maks 3 lata, za bliźniaki liczyli inaczej.