Cóż, zawsze kochałem piłkę nożną
nawet wiązałem swoją przyszłość z tym sportem, ale poważna kontuzja nie tylko wyeliminowałą mnie z aktywnego życia i sportu na prawie rok [miesiąc w gipsie, 7 miechów rechabilitacji + dodatkowe komplikacje... co za koszmar, taki ból jaki wtedy przeżywałem to trudno sobie wyobrazić :/ ], to jeszcze o zawodowym uprawianiu gały mogłem zapomnieć... nadal sobie pykam na w-fach w nóżkę i czasami z kumplami, ale czasy, w których rządziłem na boisku dawno już minęły...
Teraz sportem, który zajął pierwsze miejsce w moim życiu jest narciarstwo. Kocham jeździć na nartach, najwspanialszy sport na świecie
nie ma porównania, jak się jedzie jakieś 70km/h po niemal pionowym stoku, przecina ostrymi krawędziami zmrożony śnieg, wiatr gwiżdże w uszach... nie da się opisać głuchego chrzęstu, który wydobywa się spod nart w czasie ostrej jazdy, widoku tumanów śniegu wzbijających się u nóg podczas ostrych zmian kierunków lub hamowania... piękne i mrożące krew w żyłach są widoki na świat z 2000m... ta adrenalina, gdy mija się ludzi o dosłownie centymetry, a grzeje się z ogromną prędkością... ten olbrzymi nacisk, jaki nogi muszą wytrzymać podczas silnych przeciążeń, to też niezwykły aspekt jazdy: czujesz, że zachwile twoje ścięgna rozerwie jakaś dzika siła, a wiesz, że musisz wytrzymać, bo polegniesz... cóż, ja raz nie wytrzymałem... nogi były zbyt wymęczone długą jazdą, to napięcie było nie do wytrzymania... ale upadek nie był tak straszny
po prostu siła wyrzuciła mnie pare metrów za trasę, mogło być gorzej
Upadki się zdarzają, czasem bardzo niebezpieczne, ale mnie do tej pory poważna kraksa nie spotkała, z czego należy oczywiście bardzo się cieszyć
najpoważniejszy wypadek był tylko nieprzyjemny, bo jechałem wolno, w zasadzie nic by się nie stało, ale uderzyłem głową o stok
W zasadzie sam moment upadania też jest ciekawy... wygląda to tak: albo jedziesz, jedziesz, wszystko jest w porządku, aż tu nagle nie wiadomo czemu tracisz równowagę i lecisz... zdarza się też, że narta wjedzie na jakąś muldę, a jeśli tego się nie spodziewasz, to o glębę łatwo... innym razem ktoś przed tobą się wywróci, i jeśli nie chcesz w niego rąbnąć z impetem, to sam musisz się położyć by wymusić na nartach gwałtwowną zmianę kierunku... co lepiej zrobić, bo może zostać po kimś mokra plama...
Nie raz jest też tak, że dokładnie czujesz moment upadku i wiesz, że zaraz wyrżniesz i walczysz jeszcze na nogach o przetrwanie
ten typ upadku jest dużo lepszy, bo bezpieczniejszy: możesz się ustawić by uderzenie o stok nie było tak gwałtowne i bolesne
a przy odrobinie szczęścia ustać na nogach i nadal jechać, ale to ogromny wysiłek dla mięśni.
Nieco się rozwiodłem na temat mojego ukochanego sportu, ale ja mogę o tym gadać godzinami xD
pozdrawiam