Jaki jest tytuł każdy widzi.
Cel? Dowiedzieć się tego i owego, tudzież po prostu pogaworzyć o tym aspekcie.
Wiadomo z czym dziary się kojarzą. Więzienie, kryminaliści, mafia etc. Tak było kiedyś, a czy dziś oznacz to samo? Generalnie jest tak w społeczeństwie przyzwolenie na tatuaż jest umiarkowane, bywa tak, że jak ktoś zrobi w "zbyt widocznym miejscu" to nie jest potem wstanie dostać pracy przez to. "Bo kiedyś to w więzieniach tylko i blablablabla". Uważam to za niesłuszny wniosek. Nie powinno się ograniczać tego jak ktoś wygląda, tak długo jak nie narusza ogólno przyjętych norm przyzwoitości(mam tu na myśli przypadek w którym ktoś by postanowił chodzić latem do pracy w stroju naturalnym).
Bo czy jakiś fragment nasze wyglądu świadczy o tym jacy jesteśmy? Trochę tak, ale też nie do końca. Nie można osądzać książki po okładce. Mimo to wiele osób tak robi i wiem że to ciężko jest wyplenić ze społeczeństwa, ponieważ my ludzie tak już mamy. Zawsze wydaje się te pierwszą opinie o kimś jak go się zobaczy. Wiadomo jest co czynnik decyzyjny w przypadku naszej relacji z właśnie napotkanym osobnikiem, ale czy przez to że ma tatuaż, piercing czy coś innego należy go skreślać od razu? Są takie indywidua, której czynią skaryfikacje na całym ciele. To już przesada, przynajmniej dla mnie i w takim przypadku jestem skłonny się zgodzić z pracodawcami. Ale jeśli ktoś ma jeden tatuaż w widocznym miejscu, to czemu nie może go czasem odsłonić i mimo to wieść normalne życie(na ile życie korposzczura* może być normalne?)?
Tak rozkmina i różne wnioski z niej, głównie są powodowane tym że sam myślę o tatuażu. Znaczy już nie myślę, już wiem że robię, mam wyznaczony termin pierwszej sesji. Podstawowym problemem było to, co zrobię takiego żebym za 10 lat nie wyklinał się za własną głupotę. Wiadomo, cena dobrej dziary jest duża, a cena usunięcia tego jest 10 razy większa. Drugim problemem było miejsce. Tył ramienia uznałem za dobre, bo nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, a o tatuażu nie zapomni się tak szybko jakby był na przykład na łopatce(no i ze względów pielęgnacyjnych). Chociaż nie powiem, że marzy mi się zrobienie czegoś na wewnętrznej stronie przedramienia. Tylko właśnie, blokują mnie wyżej wspominane kwestie, głównie pracy.
A wy jak sądzicie? Może ktoś ma i się pochwali(ja na pewno jak będę już miał to się podzielę zdjęciem )?
*korposzczur- zjawisko, człowiek pracującego w dużej firmie, brzmi bardzo perioratywnie i głównie w takim znaczeniu jest używane, ja zaś użyłem go tutaj jak formy przyszłości, bo przecież nie zawsze udaje się robić to co się lubi i jak się lubi, a czasem jak już najdzie człowieka na poważne życie, trzeba przestać być Włóczykijem i ogarnąć żonę, dzieci, dom itd.
Cel? Dowiedzieć się tego i owego, tudzież po prostu pogaworzyć o tym aspekcie.
Wiadomo z czym dziary się kojarzą. Więzienie, kryminaliści, mafia etc. Tak było kiedyś, a czy dziś oznacz to samo? Generalnie jest tak w społeczeństwie przyzwolenie na tatuaż jest umiarkowane, bywa tak, że jak ktoś zrobi w "zbyt widocznym miejscu" to nie jest potem wstanie dostać pracy przez to. "Bo kiedyś to w więzieniach tylko i blablablabla". Uważam to za niesłuszny wniosek. Nie powinno się ograniczać tego jak ktoś wygląda, tak długo jak nie narusza ogólno przyjętych norm przyzwoitości(mam tu na myśli przypadek w którym ktoś by postanowił chodzić latem do pracy w stroju naturalnym).
Bo czy jakiś fragment nasze wyglądu świadczy o tym jacy jesteśmy? Trochę tak, ale też nie do końca. Nie można osądzać książki po okładce. Mimo to wiele osób tak robi i wiem że to ciężko jest wyplenić ze społeczeństwa, ponieważ my ludzie tak już mamy. Zawsze wydaje się te pierwszą opinie o kimś jak go się zobaczy. Wiadomo jest co czynnik decyzyjny w przypadku naszej relacji z właśnie napotkanym osobnikiem, ale czy przez to że ma tatuaż, piercing czy coś innego należy go skreślać od razu? Są takie indywidua, której czynią skaryfikacje na całym ciele. To już przesada, przynajmniej dla mnie i w takim przypadku jestem skłonny się zgodzić z pracodawcami. Ale jeśli ktoś ma jeden tatuaż w widocznym miejscu, to czemu nie może go czasem odsłonić i mimo to wieść normalne życie(na ile życie korposzczura* może być normalne?)?
Tak rozkmina i różne wnioski z niej, głównie są powodowane tym że sam myślę o tatuażu. Znaczy już nie myślę, już wiem że robię, mam wyznaczony termin pierwszej sesji. Podstawowym problemem było to, co zrobię takiego żebym za 10 lat nie wyklinał się za własną głupotę. Wiadomo, cena dobrej dziary jest duża, a cena usunięcia tego jest 10 razy większa. Drugim problemem było miejsce. Tył ramienia uznałem za dobre, bo nie rzuca się aż tak bardzo w oczy, a o tatuażu nie zapomni się tak szybko jakby był na przykład na łopatce(no i ze względów pielęgnacyjnych). Chociaż nie powiem, że marzy mi się zrobienie czegoś na wewnętrznej stronie przedramienia. Tylko właśnie, blokują mnie wyżej wspominane kwestie, głównie pracy.
A wy jak sądzicie? Może ktoś ma i się pochwali(ja na pewno jak będę już miał to się podzielę zdjęciem )?
*korposzczur- zjawisko, człowiek pracującego w dużej firmie, brzmi bardzo perioratywnie i głównie w takim znaczeniu jest używane, ja zaś użyłem go tutaj jak formy przyszłości, bo przecież nie zawsze udaje się robić to co się lubi i jak się lubi, a czasem jak już najdzie człowieka na poważne życie, trzeba przestać być Włóczykijem i ogarnąć żonę, dzieci, dom itd.