Sekret Alchemika

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Prolog


Mała może pięcioletnia dziewczynka biegnie przez płonące ulice. Nie wie gdzie jest, nie wie, co się stało z jej rodzicami…Kazali jej uciekać, kierować się do Seminarium. Ale dlaczego? Dlaczego jest sama? Dlaczego nikt jej nie przychodzi z pomocą? Biegnie na oślep, jak najdalej od pożaru, od śmierci, od trupów. Nagle wpada na jakiegoś człowieka. Chce krzyczeć, ale nie może. Nieznajomy chce ją podnieść, ale ona opiera mu się w milczeniu ze wszystkich sił. Mężczyzna musi siłą podnosić ją z ziemi i teraz niesie przez zgliszcza i błoto, jak bezwładny przedmiot.

Nieznajomy ma na sobie brunatną opończę z kapturem, który zasłania jego twarz. Cierpki zapach dymu unosi się w powietrzu. Znajdują się w jakimś ciemnym i suchym miejscu gdzieś pod miastem.
Dziewczynka ściska w palcach kawałek swego ubranka, uparcie patrząc w ziemię. Kątem oka widzi druga postać w identycznej opończy, wysoką i postawną.
- Kto to jest?
- Nie wiem, Opiekunie Orlandzie. Znalazłem ją przed Seminarium.
- popatrz na mnie,dziecko.
Dziewczynka nie rusza się. Jej palce zaciskają się jeszcze mocniej na tkaninie. Nieznajomy chce ją chwycić, ale Opiekun powstrzymuje go krótkim rozkazem.
- Popatrz na mnie, mała. – prosi nieoczekiwanie łagodnym głosem.
Ona wciąż się nie rusza. On powoli podchodzi do niej, klęka i bierze w palce jej delikatny dziecinny podbródek. Ona podnosi ku niemu twarz. Jego uważne spojrzenie dostrzega świetlisty promień dwojga błękitnych oczu, w których igrają czerwone błyski.
Zaskoczony, omal się nie przewraca.
Dziewczynka widzi twarz mężczyzny o dumnym nosie i mocno zarysowanych wargach.
Widzi jego zaskoczenie.

Rozdział I

Była ciemna, bezksiężycowa noc w pierwszym tygodniu października. Dokuczało srogie zimno, wicher dął potężnie. Zima w tym roku przyjdzie wcześniej niż zazwyczaj.
Dzielnica mieszkalna Shorbey w Dor Feafort pogrążona była we śnie i tylko wesołe wrzaski z gospody „Pod szczurem i garnkiem” mąciły ciszę. Coś czarnego przemknęło po dachu gospody, szybko i zwinnie niczym kot.
Sever bez problemu zeskoczyła z dachu na wąską ulicę wolnym krokiem podeszłą do bocznych drzwi lombardu. Zastukała w nie trzy razy i po chwili rozległy się kroki. Drzwi otworzyły się i stanął w nich gruby właściciel.
- Mam nadzieje, że tym razem przyniosłaś coś lepszego niż ostatnio – rzekł do niej szeptem.
Nie mógł jednak przestać wpatrywać się łakomym wzrokiem w worek, który trzymała.
- Powinno ci się spodobać – odparła.
Barbarossa, właściciel lombardu, wpuścił ją do środka. Zachowując kamienną twarz, Sever wyłożyła zawartość torby na ladę. Barbarossa pochylił się, lepkimi palcami uniósł najpierw złoty medalion, potem srebrne bransolety, wreszcie naszyjnik z pereł. Obracał je we wszystkie strony, a Sever nie spuszczała z niego wzroku.
- No dobrze, widzę tutaj dość ładne rzeczy – rzekł paser. – Podobają mi się, dlatego proponuje Ci…sto tysięcy. Tylko, dlatego, że Cię lubię.
- Nie- powiedziała Sever patrząc mu prosto w oczy. – Pięćset tysięcy albo nie mamy, o czym gadać.
Na moment Barbarosse dosłownie zatkało.
- Czyś ty oszalała?! – ryknął. – Ja Ci tu daje taką hojną propozycję, a ty stawiasz jakieś niedorzeczne żądania?! Przekaż swojemu szefowi, że jeśli nadal chce robić ze mną interesy, niech mi nie przysyła bezczelnych dziewcząt!
- Jak nie to nie – odparła spokojnie Sever. – Ktoś inny to kupi.
Barbarossa pobladł nagle. Wiedział, do kogo ona pójdzie.
- Nie! Dam te pięć tysięcy! Tylko nie idź do tej wiedzmy, Spawennty!
Paser wyliczył kwotę i dał Sever. Podał jej także dwa listy.
- Do ciebie, mała. Spoko, nie otwierałem.
Sever schowała je do kieszeni i bez słowa wyszła ze sklepu.

Pierwszy list był od jej informatora w straży miejskiej i zawierał rozkład patroli na ten tydzień. Drugi list był napisany dziwnymi symbolami. Na ich widok Sever skrzywiła się, ale nie wyrzuciła listu, tylko włożyła do kieszeni.
- A jednak – dobiegł ja głos z cienia.
- To znowu ty? Przestań za mną łazić – powiedziała.
- Chciałem tylko porozmawiać. To chyba nic złego? – zapytał Opiekun Artemus.
- Ale ja nie chce. Skończyłam z wami.
Artemus zrównał się z nią w wąskiej uliczce.
- Łup był udany? – zagaił.
- A co cię to obchodzi? Szukacie nowych dochodów?
- Pytam z ciekawości.
- Taa, jasne. Daj sobie spokój….Co chciałeś?
- A jednak.
- No jednak. Szybciej nie mam czasu.
- Rada chce Cię prosić o przysługę…
- Znowu? – Sever popatrzyła na niego z ukosa.
- Tym razem to cos równie poważnego jak twoja eskapada do Khorinis. Będziesz musiała tam wrócić.
Sever zaniemówiła. Wrócić? Tam? Po co?
- Dlaczego? – zapytała.
- Chodź ze mną a się dowiesz, Sever.
Dziewczyna milczała przez chwilę. Iść za nim…Znowu im pomóc…Niby, dlaczego miałaby to robić?
Jesteście wszystkim, co mam…
Jej własne słowa.
- Dobrze, chodźmy.

Przez minione pół roku nic się tutaj nie zmieniło, tylko Pierwszy Opiekun podupadł trochę na zdrowiu. Kirdan i Orland ucieszyli się na jej widok.
- Sever… - zaczął Orland.
- Daruj sobie. Czego tym razem chcecie? – zapytała.
Opiekuni, zaskoczeni jej oschłą odpowiedzią, popatrzyli po sobie.
- Jest pewna rzecz, która musisz dla nas pozyskać. To obraz, „ Alchemik”.
„Alchemik”? Zaraz, znała ten obraz. Jako dziecko wiele razy go widziała. Ale gdzie on teraz jest skoro ma go odzyskać?
- Słucham dalej – powiedziała.
- Ten obraz znajduje się w posiadanu Vatrasa, pamiętasz go jeszcze?
Skinęła głową.
- Możesz go odzyskać? To dla nas ważne.
- Pytanie : Po co wam ten obraz?
Opiekun Orland popatrzył na nią uważnie.
- Posłuchaj, Sever. Wiem, że nasze wzajemne relacje nie układają się najlepiej. Masz do nas żal, to zrozumiałe, ale proszę, pomóż nam. Rozumiem twoje obawy, ale tylko ty nam pozostałaś…
Sever rozszerzyła oczy ze zdziwienia, bo coś do niej dotarło. Opiekuni mieli kłopoty! I to najwyraźniej poważne.
- Dlaczego sądzicie, że wam pomogę, co? – zapytała.
- Bo jesteśmy wszystkim co masz, Sever – odparł spokojnie Kirdan. – Sama tak napisałaś w liście, który do nas dotarł.
- Napisałam także, że wiele przeszłam chroniąc wasze tajemnice. Nie ufam wam.
- Naprawdę nam nie ufasz? – zapytał niewinnie Orland.
Sever zaniemówiła. Czy naprawdę im nie ufa? Przecież uratowali ja wiele lat temu, dali nową tożsamość, nowy…dom. Choć czasem było ciężko, choć nieraz się buntowała, oni zawsze stali po jej stronie. Czy nie ufała Orlandowi, który zastępował jej ojca?
Jesteście wszystkim, co mam. Jesteście jedynymi ludźmi, którzy zawsze będą stać po mojej stronie. Jedynymi, którzy mnie złapią, gdy spadnę.
Uniosła głowę i spojrzała na Opiekunów.
- Ufam wam, choć nie wiem, czemu – powiedziała. – Jesteście moja…rodziną. Prócz was nie mam nikogo, więc wam pomogę.
- Sever…Dziękujemy.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Powinnam cos jeszcze wiedzieć o mojej supertajnej misji?
- W Khorinis będzie czekać na ciebie początkujący Opiekun…
- Ma staż?
- Sever, jak ty się wyrażasz! Nie staż tylko przygotowanie do… Ech, nieważne. Opiekun będzie na ciebie czekać za miastem. Dla twoich informacji naprawiliśmy ten spaczony portal, więc nie trafisz na żadną wyspę.
- Jak się nazywa ten Opiekun?
- Opiekun Nadja.
Nadja? Dziewczyna? Posłali tam dziewczynę? Sever nawet się to spodobało. Zapowiadała się łatwa przygoda.

Sever nawet nie podejrzewała, jak bardzo się myliła...



Na razie to wstęp, od was zależy czy umieszcze resztę. Mam nadzieje że się spodoba.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Noi się spodobało nawet bardzo. Jak dla mnie świetne, baaa rzekłbym nawet że genialne, ale nie che żebys spoczęła na laurach ;] Bo opowiadanie jest naprawde cudowne. Świetnie napisane, lekko się je czyta i w ogole nie ma sie do czego przyczepić. Fajna fabuła, dobrze rozwijająca się akcja i bardzo ciekawa i zagadkowa główna bohaterka (hmmm czyżbyś to była Ty?). Czego chcieć więcej?? Chyba tylko dalszej części, na którą czekam z wielką niecierpliwością.
 

Milten1

Member
Dołączył
29.8.2005
Posty
66
opowadanie jest fajne i nadmir ciekawe akcja spoko opisy też ja do niczego nie mam zastrzezeń ostatnio jest dużo opowadań ale tylko 2 nieprzypadły mi wogule do gustu.
Ale twoje jet u mnie na 3 miejscu bardzo mi sie podobało te opowadanie zrobiło na mnie duże wrażenie.
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
No! Nareszcie doczekalem się tego opowiadania
tongue.gif
tongue.gif
.
Czytało się bardzo fajnie (nawet więcej) i nie dopatrzałem się żadnych błedów, ani ortograficznych, ani tym bardziej stylistycznych... zdania są złożone w prosty, zrozumiały sposób. Fabuła (jak się można było tego spodziewać
tongue.gif
) wciagająca i czekam na ciąg dalszy
tongue.gif
.
Z poważaniem,
Cisu
 

Nadja

Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
130
Bardzo spodobało mi się to opo ;-). Pozostał klimacik poprzednika - to było również wspaniałe opwiadanie. Piszesz tak, że czytelnik przenika do tamtego świata, widzi wszystko swoimi oczami. Po prostu jesteś świetną pisarką
laugh.gif
. Czekam na kolejny kawałek tej opowieści.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
Hejże hej!!
Super opowiadanie, naprawdę wciąga.
Wnioskuję, że ta mała dziewczynka to Sever.
Ciekawie przedstawione uczucia, fajne opisy.
Znalazłem jeden błąd. Najpierw piszesz:

QUOTE Podobają mi się, dlatego proponuje Ci…sto tysięcy. Tylko, dlatego, że Cię lubię.

a później:


QUOTE - Nie- powiedziała Sever patrząc mu prosto w oczy. – Pięć tysięcy albo nie mamy, o czym gadać.

Ja bym tam wolał dostać sto tysięcy niż pięć
biggrin.gif
.

nota 8/10

NaRka
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Klasa. Nie ma co. Świetne opowiadanie. Chociaż nie wciąga, ponieważ jest za krótkie i bez większej dozy akcji, ale trzeba przyznać, że dialogi i opisy wychodzą ci bardzo dobrze.... co tu dużo mówić. Napisz dłuższe opo a będziemy syci. Bo widać, że masz talent.

QUOTE Barbarossa

Czyżby Fryderyk Barbarossa??
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Rozdział II

W sklepie pełnym wypolerowanych powierzchni, drewna i luster Earnil San d’Oria poruszał się z tanecznym ruchem w lśniących skórzanych butach, krążąc z gracją wśród starych mebli i dzieł sztuki. Jego głos jest melodyjny, przyjemnie się go słucha. Ten białowłosy młodzieniec rozmawia z pewnym dostojnym człowiekiem odzianym w bardzo kosztowne ubranie, trzymającego w lewej ręce ozdobna laseczkę. Melodyjny głos Earnil płynie przez cały czas, omawiając sprawy banalne i głębokie, ploteczki i wielką sztukę, upały i dziwactwa mieszkańców tego portowego miasta.
W kuchni pod sklepem młoda kobieta i jej córeczka siedzą w napięciu w cieple i pozorowanej uprzejmości, jakby chciały rzucić się na chleb i gorącą zupę, ale powstrzymują je obecność tego dostojnego pana, który siedzi razem z nimi przy stole. Obie dziwią się cudom tego dnia: niezwykle pięknemu młodzieńcowi, który idąc ulicą Khorinis zatrzymał się dokładnie w miejscu, gdzie obie żebrały. Młodzieniec zabrał je do siebie i oddał pod opiekę właściciela sklepu, pana Varisa. Varis zaproponował im posiłek, pierwsze ciepłe danie od wielu dni. Kobieta i jej dziecko nie odmówiły. Właściciel przemawiał do niej łagodnie, zupełnie inaczej niż te gbury w porcie. Co jeszcze czekało na młodą kobietę i jej dziecko?
Na górze Earnil pozbył się bogacza tak sprawnie, że ten nawet tego nie zauważył. Gdy zamknęły się za nim drzwi sklepu, Earnil uśmiechnął się złośliwie. Tak, wiedział już wszystko, co chciał wiedzieć. Ten głupi człowiek powiedział mu dokładnie to, co on, Earnil, chciał. A wiec obraz jest w posiadaniu Maga Wody, niejakiego Vatrasa. Hm, musi się tym zająć. Ale nie ma pośpiechu. Najpierw ta kobieta i jej małe dziecko.
- Możesz wyjść z ukrycia – mówi Earnil.
Ledwo wypowiedział te słowa, z cienia wyłonił się stary, zgarbiony człowiek o nieprzyjemnym spojrzeniu. Podszedł do młodzieńca i wlepił w niego spojrzenie.
- Zatem, przygotowania w toku? – zapytał staruch.
- Wszystko gotowe, czcigodny. Dzisiejszego popołudnia zdobyłem ostatnią ingrediencję.
- Zyskam, zatem małą służkę, która będzie mi przynosić wszystko, czego zapragnę, podglądać innych niezauważona i wkradać się do tajnych komnat?
Earnil uśmiechnął się z wymuszona grzecznością. Gdyby ten człowiek nie był potrzebny, to młodzian wykopałby go ze sklepu bez zmrużenia oka. Ale to był znajomy Varisa.
- Będzie ja pan miał.
Pożądanie na jego twarzy sprawiło, że przez chwilę wyglądał jak groteskowa karykatura chciwego dziecka.
- Małą dziewczynkę? To cudownie!
- Musze się nią najpierw posłużyć. Muszę się zatroszczyć o jedną rzecz…Ależ bez smutnych min, czcigodny! Będzie pan miał służącą, niech pan o tym nie zapomina.
Gdy starzec sobie o tym przypomniał, na jego twarzy pojawił się znów wyraz zadowolenia.

Młoda kobieta skończyła właśnie jeść, kiedy pojawił się ten piękny młodzieniec towarzystwie jakiegoś starca. We wzroku starucha była taka chciwość, że matka instynktownie przytuliła do siebie dziecko, ale młodzieniec odezwał się łagodnie. A głos miał taki przyjemny…Tłumaczył, że starzec to bardzo znany malarz, który chciałby namalować portret jej dziecka. Oczywiście nie za darmo. Kobieta pojmuje to bez trudu. Młodzieniec tymczasem wyjmuje sakiewkę złota, większą niż młoda kobieta w życiu widziała.
- To nie potrwa długo – mówi Earnil. – Ale może dziewczynka chciałaby się najpierw przygotować? A my możemy wypić za dobry los.
Młoda kobieta zgadza się bez wahania. Starzec zabiera ze sobą dziecko i oboje znikają.
Wino jest słodkie i uderza do głowy. Earnil podaje kobiecie kolejny kieliszek.
- Za fortunę! – mówi.
- Za for…- odpowiada kobieta, ale nie może dokończyć toastu, ponieważ nagle traci przytomność.
Varis wstaje i podchodzi do nieprzytomnej i wykonuje gest duszenia. Earnil kiwa głową, że nie i wkłada do kieszeni kobiety sakiewka ze złotem. Następnie Varis bierze kobietę na ręce i oddala się.
Earnil roześmiał się triumfalnie a w jego oczach zapłonął dziwny żar.
Z daleka, z przeciwnej strony korytarza, rozległo się płaczliwe wołanie małej dziewczynki.
Earnil ponownie się zaśmiał, a jego oczy błysnęły krwistą czerwienią.

Opiekun Nadja była inna niż pozostali Opiekuni i od samego początku spodobała się Sever. Była to niespełna osiemnastoletnia dziewczyna o pięknych blond włosach i ciepłych brązowych oczach. Była pełna życia, nie tak jak inni Opiekuni, radosna i często się uśmiechała. Czekała na Sever za miastem na niewielkim wzgórzu. Kiedy Sever wyłoniła się z portalu, Nadja natychmiast poznała z kim będzie przez pewien czas współpracować. Sever Vana’Diel była dość znaną osobistością wśród młodych Akolitów i Nowicjuszy. Była jedynym Opiekunem, który ośmielił się opuścić Bractwo i na dodatek pokłócić się z Pierwszym Opiekunem.
Patrząc na tą czarnowłosą dziewczynę o intensywnie niebieskich oczach, Nadja od razu poczuła do niej sympatie. Po przywitaniu Opiekun zaprosił Sever na kolacje w pobliskiej karczmie zbudowanej na rozstaju dróg prowadzących do klasztoru Magów Ognia, do Khorinis i do gospodarstw. Karczma nosiła jakże apetyczną nazwę „Pod martwą Harpią”, ale zdaniem Nadjii serwowali tam naprawdę pyszne posiłki. Sever wkrótce się o tym przekonała.
- Naprawdę się cieszę, że w końcu mam jakieś towarzystwo – powiedziała Nadja pijąc wino z kubka. – Trochę tu nudno tak samej.
- Nie wiedziałam, że przyślą tutaj Opiekuna kobietę – odparła Sever. – To się nawet lepiej składa.
Sever jedząc posługiwała się nożem i widelcem. No, ale nie każdego wychowywali Kirdan i Orland i zanim od nich zwiała, to wpoili jej niejedno dziwactwo.
- Jeśli mam się przyznać, to przysłano mnie tu za karę – Nadja uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- A co się stało?
- No, bo ja…Eee…Interesuje się magia, nawet za bardzo. Któregoś dnia podwędziłam z biblioteki jedną z magicznych ksiąg i na próbę rzuciłam jakieś zaklęcie. Na moje nieszczęście było to zaklęcie wzrostu i …Mówiąc w skrócie, Opiekun Draco o mało nie dostał zawału, gdy jego zmutowane traszki wyrosły…Nawet za bardzo wyrosły. Oczywiście miałam kazanie i za karę przysłano mnie tutaj, abym ochłonęła. Ale i tak pobieram sekretne nauki od mistrza Vatrasa.
- No ciekawe – uśmiechnęła się Sever. – Ale nie żałuje ani Draco ani Opiekunów. Znasz, zatem Vatrasa? To dobrze. Czy zaprowadzisz mnie jutro do niego?
- Oczywiście, że tak.
Nagle osoba siedząca, albo raczej leżąca pod ścianą wstała nagle i rozejrzała się dokoła jakby czegoś szukając. W oczach młodej kobiety była rozpacz. Zaczęła bełkotliwie krzyczeć, rwać włosy i ubranie. Zamieszanie przyciągnęło właściciela gospody, który szybko dokonał oceny sytuacji:
- Za drzwi z nią!
Dwóch mężczyzn ruszyło w jej kierunku, gdy kobieta wyciągnęła z kieszeni sakiewkę złota.
A więc o to jej chodziło, pomyślała Sever.
Jednak kobieta wytrzeszczyła oczy i wybuchła niepohamowanym płaczem.
- Moje dziecko! Ukradli moje dziecko!
- Wyrzućcie ją za drzwi – powtórzył właściciel.
Kobietę siłą wywleczono z Sali, ale jej krzyki słychać było jeszcze przez kilka minut.
- Dziwne, bardzo dziwne – mruknęła Sever.
- Co jest dziwne? – zapytała Nadja. – Ta kobieta sprzedała swoje dziecko. Pewnie była żebraczką i ktoś się tym zainteresował. Są ludzie, którzy na myśl o dziecku są gotowi zrobić wszystko. Tę kobietę zapewne spojono winem albo innym alkoholem i zmuszono do przyjęcia pieniędzy w zamian za dziecko. Teraz, gdy wytrzeźwiała, zrobiło jej się żal.
Ale Sever to nie przekonało. Ta kobieta była zrozpaczona…
- Nadja, powiedz mi, czy ty naprawę w to wierzysz? Bo ja nie. Od dziecka mam taki dar, że widzę urywki ludzkich wspomnień. Nie jest to zbyt miłe odczucie, ale…
Nadja popatrzyła na nią z rosnącą ciekawością. Czy te plotki naprawdę były prawdziwe?
- Pośród strzępków wspomnień tej kobiety widziałam wyraźnie kogoś, zapewne mężczyznę, który łapczywie wpatrywał się w mała dziewczynkę. Była mowa o jakimś obrazie czy czymś.
- Czytasz w myślach, Sever?
- Nie, raczej nie. Trudno mi to wyjaśnić. Po prostu widzę to, co jest ukryte. Ale jedno jest pewne, Nadja. Ten …handel nie był przypadkowy. Coś złego wisi w powietrzu, czuje to.
Nadja spoważniała. Jeśli Sever Vana’Diel mówiła, że coś jest nie tak, to należało potraktować ją poważnie. Dziewczyna czuła, że zbuntowany Opiekun ma racje.
Musi o tym porozmawiać z Vatrasem.

Rankiem całe Khorinis obiegła wieść o nagłym zniknięciu Maga Wody. Paladyni bezskutecznie przeszukiwali miasto i jego okolice, ale po Vatrasie zaginął wszelki ślad.
- I co teraz zrobimy? – zapytała Nadja.
Sever nie odpowiedziała od razu. Zamyśliła się głęboko. Czyli znowu wplatała się w kłopoty. Nie może wrócić do Dor Feafort bez obrazu, bo Orland nie dałby jej żyć. Po drugie…lubiła Vatrasa i nie mogła pozostawić jego zniknięcia w rękach Paladynów. Musiała coś zrobić. Wiedziała nawet, co.
- Nadja, potrzebuje dwóch dni wolnego – powiedziała Sever. – Musze kogoś odwiedzić i uciąć sobie z nim miłą pogawędkę.
- Kogo masz na myśli? – zapytała Nadja, ale Sever pokręciła głową.
- Wrócę za dwa dni, bądź spokojna. Ty tymczasem poślij wiadomość do Orlanda, że sprawy trochę się skomplikowały, dobrze?
Nadja skinęła głową. Sever uśmiechnęła się lekko i zaczęła iść w stronę wschodniej bramy miasta. Pamiętała drogę doskonale.
Miała tylko nadzieję, ze on był w domu…Bo tylko on mógł udzielić jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania.
No, dziadku, wróciłam, pomyślała ze śmiechem.

Mogą sie zdarzyć sie błędy bo cos word mi siada.
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Bardzo fajne!!!Ciekawe opisy, dobra fabula, do dialogow nie mam zastrzezen, bledow ortograficznych i stylistycznych nie zaowazylem(o ile jakies sa),ogolnie w porzadku, bardzo fajnie sie je czyta nie jak opa niektorych userow(nie bede wymienial nazwisk)wszystko bardzo dobrze opisane, nie mam slow by opisac.




pozdrawiam pisz dalej
tongue.gif
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
Hejże hej!!
Opowiadanie nadal fajne. Dobre opisy, ale trochę przekombinowane, w niektórych zdaniach trudno było się połapać o co chodzi, gdyż było za mało przecinków.

QUOTE W kuchni pod sklepem młoda kobieta i jej córeczka siedzą w napięciu w cieple i pozorowanej uprzejmości

Tak poza tym opowiadanie bardzo ciekawe, czekam na dalszy ciąg.
nota 8/10

NaRka
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Nono...bardzo dobra druga część. Fajny początek i ciekawie napisana historia Nadji. Co do błędów to rzucił mi się w oczy tylko jeden, gdzie zapomniałas jednej literki,a le tkai bład to nie bład. A teraz do rzeczy opowiadanie wciąga jak jasna chol*ra. Fabuła robi się coraz bardziej ciekawa i akcja zaczyna się rozkręcać, więc nie pozostaje nic innego jak czekać na CD. Bardzo ładnie...brawo
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część opowiadania jest bardzo dobra i nawet lepsza od pierwszej. Można powiedziec, że mi się podoba. Akcja rozpoczyna się ciekawie i jest cały czas ciekawie. Fabuła jest dobra i wciągająca można powiedzieć, że chce się czytać. Piszesz ładnie i czytelnie. Oby tak dalej!
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
No kolejną część mam już za sobą
biggrin.gif
.
Opisy są bardzo dobre, akcja toczy się w bardzo dobrym tempie... fabuła jest wręcz nieprzenikniona i nadzywczaj ciekawa. Błędów nie dopatrzałem się żadnych (nawet tego, o którym wspomniał Sebek
tongue.gif
). Jak zwykle całość jest napisana bardzo czytelnie. Czekam na ciąg dalszy, a oceny nie wstawię, bo Twojego opowiadania nie powinno się mierzyć w skali (za dobre jest na to
tongue.gif
).
Z poważaniem,
Cisu
 

Nadja

Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
130
Opo jest coraz ciekawsze. I coraz baardziej wciąga. Podobają mi się opisy - są dobre, ale nie szczegółowe - tutaj plus, gdyż to daje pewien klimat - czytelnik musi się zdać na własną wyobraźnię. Fabuła jest tajemnicza (taką lubię
laugh.gif
) i "pasuje" do klimatu opowiadania. Także plus za to, że nie ma ciągle jednego wątku. Wtedy opowiadanie straciło by swój urok.
PS. Zawsze lubiłam wszystko, co związane z magią
laugh.gif
, ale nie myślałam, że coś takiego zrobię
laugh.gif
...
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Świetne opowiadanie - lubię je czytać tak jak opa Rey.
Świetny jest pomysł z Opiekunami i ciekawie zapowiada się ta część z porwaniem dziecka.

Oby tak dalej, założe się, żę dalej będzie jeszcze lepiej i ciekawiej. Zwłaszcza że bugów brak.

10/10
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Rozdział III

Był ciemny, bardzo zimny wieczór. Mroczna, zdawałoby się opuszczona wieża górowała nad niewielką dolinką. Zbudowana z ciemnego kamienia solidna budowla straszyła swoim wyglądem, wywoływała niepokój każdego, kto na nią spojrzał jednocześnie wysyłając ostrzeżenia: Odejdź stąd! Uciekaj! Na Sever te sztuczki nie działały. Była odporna na magię, iluzje nie stanowiły dla niej problemu, widziała to, co chciała. Kiedy przybyła tutaj późnym popołudniem zdążyła przeczesać pobliską okolicę? Musiała uważać, by bywalec wieży jej nie dostrzegł. W okolicach wodospadu, pod gałęziami ogromnego drzewa znalazła kościotrupa, wokół którego leżało kilkanaście strzał i zwojów. Strzały zostawiła dla siebie, przydadzą się, ale zwoje postanowiła dać Nadji. Młody Opiekun już znajdzie dla nich zastosowanie.
Wieża stała na zboczu urwiska otoczona wysokimi drzewami. Najdziwniejsze było to, że gdy Sever tu przybyła cała okolica tętniła życiem. Ptaki i wiewiórki weseliły się pośród gałęzi, żaby kumkały przy jeziorku a Sever obserwowała wieże z ukrycia. Wszystko jednak zmieniło się wraz z nadejściem nocy. Żywe istoty zamilkły, jakby w obawie, że coś obudzą. Lub kogoś.
Sever odczekała dla pewności kilka godzin, aż księżyc znalazł się wysoko na niebie i przystąpiła do dzieła. Wyjęła z kołczanu specjalną strzałę wykonaną z bardzo mocnego drewna i przymocowała do niej linę. Potem nałożyła strzałę na cięciwę łuku i wycelowała. Dookoła było ciemno jak w grobie, ale dla niej było to bez znaczenia. Dla niej było jasno. Kwestia przyzwyczajenia. Wypuściła strzałę, która z całą siłą utkwiła w gałęzi wysoko nad nią.
Ale patent, pomyślała.
Zaczęła wspinać się po linie do góry. Dotarłszy na gałąź znieruchomiała i przez chwilę nasłuchiwała. Wszędzie panowała cisza. Było cicho, za cicho.
Sever wespneła się wyżej i znalazła się na wysokości okna. Zajrzała do środka. Była to biblioteka. Wewnątrz komnaty płonęły cztery pochodnie oświetlające całe pomieszczenie. Regały z książkami ciągnęły się od podłogi aż po sufit. Na środku sali stał stół, w tej chwili zawalony księgami i zwojami. Przy stole siedział starszy mężczyzna o siwobiałych włosach i brodzie. Rysy twarzy miał surowe, brwi gęste, oczy ciemne i ponure. Sever uśmiechnęła się. Tak, to był on.
Zeskoczyła z gałęzi na kamienny parapet i w pozycji gotowej do ataku czekała. Jednak mężczyzna nawet się nie poruszył. To wydało jej się dziwne.
- Wiem, że tam jesteś – odezwał się nagle starzec nawet się nie odwracając w jej kierunku. – Gratulacje. Gdyby nie magiczna aura tej wieży nigdy bym się nie zorientował, że ktoś tu jest.
- Możesz porzucić życzliwą fasadę, Xardasie – powiedziała Sever. – Wiem, kim i czym jesteś.
- Jesteś tego taka pewna?
- Nie zaczynaj, nie mam czasu. Chce odpowiedzi.
- Na co?
- Na pytania, dziadku.
- Dziadku? Czy ja wyglądam na dziadka, Sever?
Jednak Sever nie dała się zwieść łagodnemu tonowi jego głosu.
- Gdzie jest Vatras?
Xardas zamknął księgę i odwrócił się do niej.
- Widzę, że już wiesz. Skąd ta myśl, że mogę coś wiedzieć na ten temat?
- Ty wiesz bardzo dużo, Xardasie. I nie próbuj mnie oszukać. Powtarzam, gdzie jest Vatras?
Nekromanta ściągnął brwi.
- Jest tutaj – powiedział spokojnie. – Zdołałem go uratować, ale…
- Ale co? Co mu zrobiłeś?
Xardas zauważył ostrzegawczy błysk w jej oczach.
- Nic mu nie zrobiłem. Vatras jest pod wpływem jakiegoś nieznanego mi uroku. Jak na razie nie znalazłem skutecznego przeciwzaklęcia.
Sever zaniepokoiła się. Jeśli Xardas nie znał sposobu, by pomóc Vatrasowi, to sytuacja naprawdę była zła. Xardas albo nie znał zaklęcia albo…tylko udawał. Nekromanta spodziewał się jej wizyty i musiał mieć w całej tej sprawie jakiś interes.
- Chcesz go zobaczyć? – zapytał mag.
Skinęła głową. Władca wieży zaprowadził ją do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie na łożu leżał nieprzytomny Mag Wody. Vatras wyglądał jakby spał, twarz miał spokojną, jakby wyrytą z kamienia.
- Cały czas tak leży – rzekł Xardas. – Zablokował dostęp do swego umysłu niezwykle silna barierą. Vatras zawsze był dobry w te klocki.
Sever w milczeniu skinęła głową. Miała pewien pomysł.
- Wiem jak sprawdzić, co się wydarzyło.
- W jaki sposób? – zaciekawił się nekromanta.
- Nie twój interes.
Usiadła na łożu, obok Vatrasa i wziąwszy go za rękę zamknęła oczy.
Ona widzi, pomyślał Xardas i niezauważalnie położył na jej ramieniu swoją dłoń. Zupełnie jak ojciec.
Sever skoncentrowała się mocno. Bardzo mocno.
Pokaż mi.

Vatrasa ogarnął dziwny niepokój, gdy tylko znalazł się w swoim pokoju. Gdy odwrócił się, by zamknąć drzwi, wydawało mu się, że coś poruszyło się w pobliskim cieniu. Podszedł bliżej i przekonał się, że nic tam nie ma. Ale w myślach maga pojawiło się nieprzyjemne podejrzenie, że coś czai się w ciemności, trzymając się na granicy wzroku. Położył się spać.
Śniło mu się, że otworzył oczy i zobaczył pokój oświetlony dziwaczną biała poświatą. Rozszerzył oczy ze zdziwienia. Tuż obok stało dziecko – dziewczynka. Jej skórę, ubranie a nawet włosy pokrywał biały blask. Twarz pozbawiona była wyrazu, ale oczy…Oczy dziecka były krwistoczerwone, wielkie i złe.
Oddaj Sekret!...Oddaj mi go natychmiast! Oddaj!
Obudził się z walącym mocno sercem, dysząc ciężko. Co to było? Skąd wie o Sekrecie? Mag poczuł się dziwnie, jakby…Jakby miał cos zrobić. Ktoś na niego czeka, a on nie może go zawieść…Musi iść. I to teraz.
Wstał i opuścił pokój. Bezszelestnie zszedł po schodach i minął śpiących Paladynów. Czy oni nie powinni czuwać? A co mi tam…Vatras szedł szybko, wydostał się z miasta i pospieszył w góry. Czas jakby stanął w miejscu. Nic innego się nie liczyło, wiedział tylko, że musiał iść. Jakaś postać wyłoniła się zza drzew. Jakiś młody mężczyzna. Jego oczy…To były oczy tego dziecka!
Vatras oprzytomniał gwałtownie, wyrywając się spod wpływu uroku. Mag Wody został zaatakowany przez siłę, której nie znał…

Sever otworzyła oczy i wciągnęła gwałtownie powietrze. Kim jest ten człowiek, który zaatakował Vatrasa? I... I dlaczego ma jej oczy? Jej czerwone oczy!
Dziewczyna zerwała się na równe nogi i pognała schodami w dół, w stronę wyjścia. Nie obchodził jej Xardas, nie miała teraz dla niego czasu. Musi wrócić do Nadji.
I to jak najszybciej!

Nekromanta został sam, ale nie narzekał. Wiedział dokładnie to, co chciał. Uśmiechnął się złośliwie.
Sekret Alchemika jest w Khorinis. A Sever Vana’Diel trafi w ręce swojego przeznaczenia.

Sever gnała w stronę miasta jak burza. Wyostrzyła wszystkie zmysły, nie zwracała uwagi na nic innego, patrzyła tylko na drogę. Lata treningu nie poszły na marne, miała świetną kondycje. Po kilkunastu minutach znalazła sie w Khorinis.
W oddali zamajaczyła brama miasta, przy której stali dwaj strażnicy. Sever minęła ich jak błyskawica.
- Ej, ty! – wrzasnął strażnik. – Gdzie…
- A spierd… - doleciał do niego żeński głos.
Dziewczyna wbiegła w jedną z wąskich uliczek by zaoszczędzić drogi, gdy nagle z cienia wysunęła się jakaś postać, mężczyzna w pelerynie. Sever nie zdołała wyhamować i wpadła wprost w jego ramiona. Chciała się wyrwać, ale ten trzymał mocno. Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Zamarła.
Mężczyzna miał czerwone oczy.
- Witam, Sever – powiedział Earnil z nieukrywaną radością.

Pisać CD?
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Fajne, bardzo fajne. Ciekawe było z tym Xardasem, przez sekundę pomyślałem, że stał się nieco dobry
biggrin.gif
.

Ciekawy był też patent z tym, co napadło Vatrasa a potem bohaterkę - nie mogę się doczekać części następnej, ale teraz czas na ocenę - 10/10
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Dobra przeczytałem tą część i podobała mi się tak samo jak poprzednie.. Fabuła wciąż tajemnicza i nieprzenikniona.. akcja wciąż bardzo dobra
tongue.gif
... A co do tego :
QUOTE Pisać CD?

No chyba oczywiste jest, że tak! No ja nie wiem, dlaczego ktoś miałby mieć coś przeciwko temu
tongue.gif
.
Z poważaniem,
Cisu
 

Nekromanta Boom

Dzika Karta
Weteran
Dołączył
1.10.2004
Posty
3777
QUOTE (Sever Sharivar @ 05-09-2005, 13:49) Pisać CD?
Jeszcze się pytasz? Opowiadanie świetne, tak jak mówili moi poprzednicy BARDZO wciąga. Ciekaw jestem dalszej części tego opwiadania. Co prawda opowieści związane z Gothickiem trochę mi wybrzydły ale z pewnością dlaszy ciąg tego przeczytam z szerokim uśmiechem na ustach
biggrin.gif
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Kolejna część świetna jak poprzedniczki. poprostu nie ma się do czego przyczepić...jest (hmm rzadko mi się zdarza to pisać) idealnie i to opowiadanie do takich się zalicza. Fabuła, akcja, bohaterowie, otoczenie iw szystko w tym opowiadaniu to jego wielkie plusy. Ocena moze byc tylko jedna 10/10. A czy pisać CD ?? No wiesz głupie pytanie
tongue.gif
Moim zdaniem jak najbardziej powinnaś napisać ciąg dalszy..
 
Do góry Bottom