Przygody Bezimiennego

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
sory ze nie ma Polskich znakow ale klawiatura mi sie po piepszyla

Po dlugim i wyczerpujacym rejsie nasz okret Esmeralda przybyl do brzegow kontynentu,na ktorym trzymaly sie ostatnie ludzkie osiedla.Zakotwiczylismy okret w pieknej zatoczce.Bylo nas dwunastu Ja,Lee,lares,Bennet,Gorn,Diego,Lester,Milten,Biff,Cor Angar i Torlof.Wszytkie zapasy,ktore byly na statku przenieslimy na Lad. Ja i Lee udalimsmy sie na zwiad do pobliskiej puszczy.Byla to zaiste prastara,nieprzenikniona puscza tylko gdzie niegdzie przechodzily promienie swiatla oswietlajace nam droge. Po godzinie wedrowki dotarlismy na polane.Na jej srodku rosl wielki rozlozysty dab.Postanowilsmy odpoczac pod tym starym drzewem.
Po dlugim milczeniu odezwalem sie
-slyszysz jak tu cicho
-tak i bardzo mnie to nie pokoi.Odrzekl Lee
-Lee slysze cos.
Nagle w lesie rozleglo sie dziwne bulgotanie
Przyjacielu do Broni to orkowie.Zakrzyczalem i wyjmujac swoje wysluzone ostrze stanalem gotowy do odparcia ataku a za mojim przykladem zrobil to Lee.
Ze wzsytkich stron wybiegli orkowie
-Stojmy plecami do siebie a wszystko bedzie dobrze.powiedzial Lee
Orkowie zastowsowali swoja strategie jednym ciagiem polecieli na nas przy czym pierwszy padl na ziemie z rozprutym brzuchem.Kazdy z nich uderzyl w nas toperem po czym rozbiegli sie otaczajac nas.Jednak w pewnym momencie staneli bez ruchu. Z Lasu wyszedl wielki 3 metrowy Ork w zrboji. Ork ten stanal i zaczal krzyczec na ten sygnal wszyscy orkowie ruszyli do ataku.
Lee zamachnal sie mieczem 3 orkow padlo bez glow na ziemie obryzgujac nas krwia.Kolejnym dwum obcialem rece wymachujac plynnie mieczem na prawo i na lewo.
Lee mrugnal do mnie.Wiedzialem co to oznacza.Wyjalem z pochwy swoj drugi miecz pochylilem sie i z rozpedem wbilem miecz,az po rekojesc w cialo orka i w tym momencie Lee wbiegl na moje ugiete plecy,odbil sie zrobil salto i zdecydowanym rochem miecza zcial w locie glowe orkowego przywodcy.Orcy gdy to zobaczyli wydali z siebie ryk i zaczeli uciekac w przerazeniu.
-to cud,ze jeszcze zyjemy. Zalozymy tu oboz. Rzekl Lee
-Niech tak bedzie za trzy godziny wroce tu zreszta zalogi i zapasami:eek:drzeklem i oddalilem sie w kierunku lasu
za soba uslyszalem tylko krzyk Lee
Uwazaj na siebie Pzryjacielu!!!!
Wracajac na miejsce naszego ladowania hmmm..umyslnie zboczylem z drogi i natknlame sie na mala wioske. Kiedy wartownik zobaczyl moja slniaca zbroje zawolal jakiegos wojownika w podeszlym juz wieku. Okazalo sie ,ze ten wojownik byl starszym wioski
-witam cie szlachetny rycerzu.Rzekl mi na powitanie
-Witaj wojowniku czemu masz tak zmartwiona mine?
-_nie wytrzymamy kolejnego ataku orkow w osatnim szturmie polegli nasi wojownicy a sam nie powstrzymam orkow a do tego orkowie porwali nasze kobiety i dzieci.wyzalil sie wojownik.
- w takim razie zvierajcie swoj dobytek i podazajcie za mna.Najpierw udamy sie na brzeg po moich kompanow i nasze zapasy.A potem udamy sie na pewna polane i tam wzniesiemy swoja osade.odpowiedzialem
-chetnie przystaje na twoja propozycje .
-swietnie w takim razie za mna
Rzeklem i zkierowalem sie wraz z ludzmi do miejsca przybywania mojich kompanow.
Bez przygow dotarlismy do zatoczki.wytlumaczylem szybko mojim kumplom co to za ludzie rozkazalem wziasc zapasy i udac sie za mna.Oczywiscie nie zaniedblamen zadnej ostroznosci i przodem wyslalem Diega i Gorna.Po dwoch godzinach marszu dotarlismy do naszej polany,lecz Diego i gorna nie bylo.........
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
No cóż opowiadanie całkiem fajne, dobra fabuła, dialogi, razi troche troche ten twoj brak poskich znaków, jest kilka błędów literowych, widzę,że pisałeś to opowiadanie na szybko, ogólnie jest w porzo, chodź nie tak wyobrażam sobie początek gothica 3(o ile chcesz w tym opo przedstawić własną wizję właśnie początku G3)


pozdrawiam;p
 

Xelitas

Member
Dołączył
1.1.2005
Posty
343
Na razie zapowiada się całkiem nieźle, nie znalazłem większych błędów w tekście, więc jest ok. Fabuła całkiem niezła, choć mogłeś dokładniej opisać tego orkowego przywódcę i wojownika z tej wioski. Na razie nie jest źle, i czekam na ciąg dalszy.
 

glakus

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
82
ciekawie się to zapowiada ale byl taki moment "w slniącej zbroi" - to jak to się w końcu pisz lśniącej / ślniącej...mam nadzieję że nie spartaczysz
rolleyes.gif
tego opowiadania czekam na ciąg dalszy jak narazie jest fajnie


ps: moje opowiadanie musi trochę poczekać bo mam mnóstwo spraw takie jak książki do nowego roku
cool.gif
i takie tam pierdoły
ph34r.gif
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Nawet całkiem faje opo, tylko błędy interpunkcyjne i brak polskich liter strasznie rażą. Fabuła zapowiada sie dobrze. Piszesz z perspektywy pierwszej osoby, dajesz wczuć sie w historię. Pisz dalej.

Aha i napraw ta klawiature
tongue.gif
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
Prosze naprawiłem klawiature i napisałem drugą cześć oto ona

Lee! Gdzie jest Gorn i Diego? Wykrzyczałem
Uspokoj sie!! Nie było ich tu myslałem, ale o co wogóle chodzi przecież byli na brzegu razem z resztą. odpowiedzial spokojnie Lee
Przepraszam ale wiesz, że to moi najlepsi kumple zaraz udam się na ich poszukiwania. Rzekłem i szybko oddaliłem się
Kazałem ludziom rozpakowć zapasów i od tej pory sluchac Lee.
Wziąłem ze sobą Bifa oraz Torlofa i udałem sie na poszukiwania Moich przyjaciół.
Szliśmy przez las w kierunku naszego wybrzeża idąc jednak dużo bardziej na wschód od glównej trasy. Tutaj było już sporo stworów,których nigdy wczesniej nie widziałem w Khorinis. Jednak większość z tych strać nie było groźnych. Po 2 godzinach przedzierania przez las stracilismy nadzieje na odnalezienia naszych przyjaciół gdy nagle Biff zapadł sie pod ziemie. Torlof podbiegł do miejsca zniknięcia Biffa i zawołal .
- Ej chodź TU!!!!!!!
Podbiegłem do niego i zauważylem podziemną jaskinie i beznamysłu wskoczyłem tam.
Wylądowałem na czymś miękkim szybko zerwałem sie i zapaliłem pochodnie.
Mojim oczom ukazał sie przerażający widok cała podloga zasłana była trupami a Biffa nigdzie nie było.
-Torlof czekaj tam na górze ja sie tu rozejże. krzyknąłem
-Dobra. odpowiedział Torlof
Szedłem przez jaskinie gdy nagłe moja pochodnia zgasła a ja poczułem jak zimny pot zaczyna ogarniać całe moje ciało. W ciemności zapaliły sie czerwone ślepia i znikneły.
Ponownie zaświeciłem swoją pochodnie i ruszyłem dalej ,za którymś z kolejnych zakrętów dotarłem do rozległej pieczary na której środku siedzieli związani Gorn i Diego.
Zauważyłem również pod ścianą bladego ze strachu Biffa wpatrującego się w ciemmny otwór w ścianie.W dziurze tej ukazały sie znwou te czerwone ślepia i w tym momencie rozległ sie Głośny przeraźliwy ryk,który zatrząsł jaskinią w posadach.Z dziury wybiegł wielki stwór ,który wygłądał jak pół człowiek pół byk .Porwał wielki topór z ziemi i rzucił sie na mnie.
Biff przezwycieżył strach i uderzył bestie w mieczem w plecy. Jego ostrze skruszyło się na ciele Besti.Minotaur zamachnął się i z wielką siła uderzył Biffa ręką a ten bez czucia rozbił się o sćiane jaskini.Wtedy do Jaskini wbiegł Torlof i w sekunde zorientowawszy się w sytuacji wbił swój ogromny topór w ludzką noge besti.Bestia Zawyła i rzuciła sie na mnie.Kolejny raz mój miecz o nazwie „Gniew Innosa” uratował mi życie.Zamaszystym ruchem obciąłem besti zranioną nogę,krew obryzgała sćiany jaskini.Bestia uklękła na drugiej nodze i wtym momencie mój magiczny miecz zatopił sie ciele besti .Po wbiciu pociągnąłem miecz do góry a bestia rozpadła się na dwie cześci.Szybko doskoczyłem do Biffa . Z radością stwierzdiłem że ma tylko złamaną ręke i chyba żebro.W tym czasie Torlof rozwiązał Diega i Gorna.
-Dziękujemy wam myślelismy że już po nas. Rzekł Gorn
-nie ma sprawy ty też pare razy ratowałeś mój tyłek przyjacielu.Odrzekłem
Gorn roześmiał się Podniósł Biffa i pod moim przewodnictwem udaliśmy sie spowrotem do obozu.
W osadzie zastaliśmy pustke: Gdzie niegdzie widniały ślady walki. Do wielkiego dębu za pomocą sztyletu przybita była wiadomość. Diego zdjął ją i odczytał na głos.

Bezimienny bohaterze,ten który porwałes ostatni Królewski Okręt.
Od dawna wiedzieliśmy, że masz przybyć.O wszytkim opowiedział nam ArcyMag Ognia Pyrokar. Wyjaśnię ci pewną sprawe o tóż wieśniacy , których uratowałeś to byli Królewscy Paladyni. Pojmaliśmy twoich towarzyszy oraz mordercę Królowej domniemanego Lee.
Jeśli chesz przyjść na egzekucje serdecznie zapraszamy do naszej stolicy Vengradu.
Dotrezsz do niej idąc na północ od tego dużego dębu. Jednak śpiesz się Orkowie mogą za nie długo znowu przystąpić do obłeżenia i niezobaczysz już Lee.

Stary wojownik przywódca wieśniaków

P.S Me prawdziwe imie brzmi Sir Godrik


-A to podła gnida! Wykrzyczałem
Zbierzcie amunicje kusze nową broń najlepiej odkopcie ta broń z rudy którą Lee zakopał pod tym dębem. Weźcie również mikstury oraz pieniądze królewscy urzędnicy są niezwykle pazerni....................
 

cichy

Member
Dołączył
15.5.2005
Posty
749
Opo bardzo fajne i orginalne, było w nim dużo błędów ale nadrabia je świetna wciągająca fabuła i dobry klimat. Mam nadzieje że napiszesz kontynuacje bo jestem ciekaw jak potoczą się losy Bezimiennego i czy Lee zawiśnie ( mam nadzieje że nie
biggrin.gif
). Narazie daje ocene 9-/10 bo błędy strasznie gryzą w oczy...
 

Xelitas

Member
Dołączył
1.1.2005
Posty
343
Hmm... muszę przyznać, że druga część opowiadania jest zdecydowanie lepsza od poprzedniej. Bardzo ładna fabuła, oryginalny pomysł z tym minotaurem ;] i paladynami udającymi wieśniaków. Cóż, opowiadanie napisane z polotem i fantazją, na razie 9/10 za drobne błędy, i czekam na kolejną część.
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
Udaliśmy się w droge zgodnie z wzkazówkami tego całego Godrika.Oczywiśćie szliśmy dużo obok głównego traktu obawiając się zasadzki.Po trezch godzinach dotarliśmy do wielkiego miasta.Po jego murach widać było, że opierało się orczym atakom.Na palach przed murami były ponabijane orcze truchła a w murach były ogromne dziury po głazach z orczych trabeuszy.Wyjeliśmy z swoich plecaków stroje ja założyłem swoją zbroje pladyna zbobytą jeszcze w khorinis a moji kumple na swoje zbroje pozakładali stroje mnichów. W tych przepraniach udaliśmy się w kierunku miasta .Przy bramnie zatrzymał nas strażnik.
-Witam cię Panie rycerzu a kogóż to prowadzisz do miasta.Powiedzial na powitanie strażnik
-Miesiąc temu udałem sie na poszukiwanie tych oto mniechów. Byłem im to winniem ponieważ jak byłem mały to przygarneli mnei do siebie i wychowali na jak widać przyzwoitego człowieka. Odrzekłem
-No zaiste należał im się ratunek ale jakim to cudem przyżyli.
-Zamkneli bramy klasztoru a kiedy przyszli orcy chyba Innos sprawił że nie zrobili nic klasztorowi tylko poszli dalej.Powiedziałem
-No dobrze Panie Rycerzu nie bede już Pana zatrzymywał. Rzekł na pożegnanie strażnik
Więc nasz kordon wszedł do miasta udaliśmy się w jakis zaułek zanim kto kolwiek zdołał nas zauważyc i przebraliśmy się. Ja również zalożyłem inny panczerz ponieważ jakoś nie chciało mi się odwiedzać króla.
Już w nowych szatach udaliśmy się na plac św.Rodrica tam jak zasłyszeliśmy od mieszkańców miała odbyć się egzekucja. Na placu były już zbudowane szubienice jednak szubienic było przygotowanych siedem czyli o jedną więcej niż było naszych towarzyszy.
Torlof jako że znał to miasto przecież slużył kiedyś w marynarce królewskiej .
A do koloni dostał sie bo brał udział w nieszczęśliwym buncie.
Poszedł rozejrzeć się i dowiedzieć kiedy odbędzie się egzekucja i gdzie trzymani są więźniowie.
My udaliśmy się do gospody pod Zatopionym Okrętem.Oczywiście nie mogło być tak żeby mi się nic nie przydażyło i zaraz po nas do gospody weszło 9 opryszków. Gdy zobaczyli nasze Bogate zbroje oraz rynsztunek zaczęli coś do siebie szeptać po czym jeden z nich podszedł do nas.
- Dawać forse broń i wszytko co macie.Wypowiedział stanwoczym zimnym tonem oprych
na te słowa gorn wstał a reszta z nas zaczęła sie smiać.
Nagle Gorn zamachnął się i z całej siły uderzył bandyte twarz. Nasz „prześladowca” upadł na ziemie i najwyraźniej nie miał zamiaru się podnosić. Wybuchnęliśmy nową falą śmiechu.
Na to pozostała banda wybiegła z knajpy zostawiając swojego towarzysza.
Po wypiciu Piwa udaliśmy się spowrotem na Plac św.Rodrica gdzie mieliśmy się spotkac z Torlofem. Jednak po drodze dopadli nas znowu ci oprychowie tylko tym razem było ich 40!!
Wepchnęneli nas w jakiś zaułek i bez słów dobyli broni i rzucili się na nas.zastosowaliśmy bardzo zlożony manewr . Jako, że ulica była ciasna Ja Gorn i Biff zablokowaliśmy ją swoimi tarczami a za tego tarczowego muru Diego pruł do bandytów z łuku. Bandyci starali się rozbić nasz mur lecz im to nie wychodziło.Kiedy od strzał Diega padło z 15 bandytów. Wyjęliśmy miecze i zaczęliśmy siec bandziorów .Wtedy zorientowali się ile ich padło zaczęli uciekać.
-Kurde dawno nie walczyłem z takimi ciotami. roześmiał sie Diego
-No tak ale teraz trzeba będzie zakopać ciała żeby straż nie węszyła bo mogło by nam to przeszkodzić w odbiciu Lee.słusznie zauważyl Gorn
Racja no to kopmy . powiedziałem
Po zakopaniu ciał szybko zmyliśmy się z miejsca obrony. Kierując się na miejsce spotkania z Torlofem.On już na nas czekał.
-Gdzie byliście czekam tu juz 20 min.Rzekł zdenerwowany Torlof
-Mieliśmy ciekawą przygode ale później ci oniej opowiemy teraz powiedz czego zdołałes się dowiedzieć.Powiedział Diego
-Egzekucja odbędzie się jutro w południe .Odbicie Lee i naszych towarzyszy nie bedzie jednak łatwe na egzekucje przyjdzie sam król.
-Niech to szlag , paladyni to już są godni przyciwnicy czeba będzie coś wymyślić wynajmijmy jakąś gospode całkiem dla siebie i tam obmyślmy plan akcji. Rzekłem
I wszyscy razem poszliśmy za Torlofem w kierunku naszej Kwatery.
 

Xelitas

Member
Dołączył
1.1.2005
Posty
343
Trzeia część opowiadania wg. mnie nieco lepsza od porzedniczki, więcej akcji znalazłem tylko mały błąd: nie pisze się "orcy" tylko orkowie lub orki [taka rada na przyszłość
smile.gif
]. To i brak znaków przystankowych też rzuca się w oczy. Ogólnie jest dobrze, masz bardzo ciekawe pomysły co do fabuły
wink.gif
. Czekam nanastępną część.
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
No, rzeczywiście nie wychodzą ci dialogi. W tym sensie, że musisz dodawać przecinki i stosować spację. To razi. A co do fabuły to fajnie ją rozwinąłeś z tą egzekucją, chociaż to nie jest rewela. Zbyt przypadkowe zdarzenia, które szybko się przewijają to niewątpliwie minus. To tak jakby dziennik z życia bezia. Ale co tam, pisz dalej...
 

Lord Sado

Member
Dołączył
12.8.2005
Posty
398
Ciekawa fabuła lecz mnóstwo błędów ortograficznych, radzę ci posiedzieć dłużej nad opowiadaniem, a napisać dokładniej. Opowiadanie jest bardzo ciekawe, hmm zastanawiam się dla kogo ta siódma szubienica, zresztą dowiem się przy następnej części. Całe opowiadanie oceniam na 8,7/10 i niemogę się doczekać następnej częśći opowiadania.
tongue.gif


PAMIĘTAJMY O JANIE PAWLE II
 

Milten1

Member
Dołączył
29.8.2005
Posty
66
QUOTE (Lord Sado @ 29-08-2005, 17:41) Ciekawa fabuła lecz mnóstwo błędów ortograficznych,
przecież napisał że mu sięklawiatura pieprzy
tongue.gif


a co do opowadania to jest spoko tylko szkoda że nie ma Wilka wielka szkoda
mad.gif
i tego najbardziej żałuje w twoim opowadaniu i jest tu pare rzeczy które mówili naprwdę w gothicu np. Torlof służył na okręcie i był po stronir buntu na statku to jest tak jak w grze i to wykorzystałeś i to jest plus a całe opowadanie jest na 8,5 nie poprzestawaj na tym opowadaniu pisz następne
biggrin.gif
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Opowiadanie tzn pierwszą częśc widziałem już jakiś czas temu, ale nie chciało mi się czytac bo wydala mi się za krótka, teraz zerkam i patrze jest tego troszke więcej no to sobie myśle aa co mi zależy przeczytam sobie. I co sie okazało że bardzo dobrze zrobiłem. opowiadanie jest świetne. Uwielbiam czytać dalsze losy naszych bohaterów. Mi tam nawet błędyt nie przeszkadzaja bo fabuła jest przednia. Oby tak dalej ja z wielką nie cierpliwością czekam na ciąg dalszy tego opowiadania, mam nadzieje że będzie długie i jeszcze wiele się zdarzy.

Pzdr
 

Wassuper

New Member
Dołączył
29.8.2005
Posty
13
Ciekawa fabuła lecz mnóstwo błędów ortograficznych. Trzeia część opowiadania wg. mnie nieco lepsza od poprzednich. Oryginalny pomysł z tym minotaurem. Zbyt przypadkowe zdarzenia, które szybko się przewijają to niewątpliwie minus.


Ale jak nie patrzec na bledy to opowiadanie jest LUX.
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
W tej czesci opowiadania jest niespodzianka dla miltena i obiecuje wam że to ostatnia tak krotka czesc nastepne beda dluzsze beda zawierały wiecej opisow i zwrotow akcji fabula bedzie nie przewidywalna oraz nie jest powiedziane ze wszyscy znajomi beda zyji i calo wychodzili z kazdej opresji


Na zajutrz już o świcie wszyscy byliśmy na nogach zalożyliśmy swoje zbroje oraz wzieliśmy najlepszą broń , i tak jak wcześniej ustaliliśmy każdy zajął odpowiednie stanowisko.
Czekaliśmy cierpliwie do południa . Równo o dwunastej zaczeli się zchodzić na plac królewscy Piknierzy.Szerze mówiąc jak ich zobaczyłem przez chwile przebiegła mi myśl , że już po Lee i reszcie naszych kumpli.Wracając do tych piknierów to każdy z nich miał po dwa metry wzrostu jak i w barach. Zbroje lśniły w blasku Slońca.Ich piki miały wielkie szpikulce a na plecach mieli wielkie dwuręczne miecze. Rozsuneli oni tłum , żeby zrobic drogę skazańcom.Nagle rozległy się famfary i na plac w kroczyło piedziesięciu królewskich paladynów oraz król Robhar II .Za królem szło czterech Wielkich rycerzy zakłutych w stal od stóp do głowy. Każdy z nich niósł w jednej ręce wielki miecz dwuręczny i uderzał nim o tarcze z taka łatwoscią jak by to był Lekki Patyk!!Za nimi weszła straż miejska prowadząc więźniów. Byli to wszyscy nasi kompani ale co mnie zaskoczyło siódmym zkazańcem był nasz kompan z khorinis Wilk!! Na końcu tego kordonu szedł Kat. Mieliśmy dobrze opracowany plan jednak teraz zawisł na włosku na tym placu zebrało się chyba całe wojsko króla RHOBARA II !!! Strażnicy właśnie wchodzili na szubienice zakładali pętle na szycjach skazańców gdy nagle z tłumu poleciało chyba ze trzydzieści strzał i połowa strażników padła na ziemie. Z Tłumu wybiegło dwudziestu uzbrojonych oprychów w pancerzach bandytów Z khorinis, a ze strony portu nabiegali Znani mi najemnicy . Rozpoznałem : Roda ,Ciphera,Jarvisa,Sentenze, i Khalida. Mało tego na paladynów rzucili się moji starzy znajomi Kapitan Greg oraz jego kompania.Przy takim przypływie sił dla naszej strony dałem rozkaz do ataku.Diego cieżko ranił królewkich paladynów , iż doskonale wiedział gdzie zbroja słabo chroni. Jednak teraz już żołnierze królewscy zrzumieli co się dzieje Nastawili piki i zaczeli iść na tłum . Był to doskonały szyk gdyż piknierzy byli praktycznie nie do tknięcia . Jednak nasi starzy kumple przywidzieli to zdjęli z plec swoje już nabite kusze i wypalili. Połowa Piknierów osuneła się na ziemie, a reszta w zaczęła uciekać. Król już dawno się zmył . Jednak na placu boju zostały jego elitarna gwardia.Nam niestety skończyła sie amunicja jednak i tak na nie wiele nam by się to przydało .Czterej ci rycerze rzucili się na nas po pierwszym cięciem z nóg zwalił się Khalid , Skip,Carlos oraz Raul . Drugie cięcie rozbiło tarcze thorusa oraz Gorna w drzazgi. Teraz wyszedłem naprzód. Używając dwóch mieczy zacząłem nacierać na jednego z Elitarnych . Pod pierwszym ciosem upadł mi jeden miecz . Przy drugim bloku nie wytrzymałem i opadłem na kolona . Rycerz już zamachnął się by zciąć mi głowe Jednak nagle spreżyłem się i zanurzyłem swój miecz w szyjy wielkiego Wojownika.Wydał on tylko z siebie dziwny charkot i upadł na ziemie.Drugiemu Gorn i Thorus obcieli nogi i urąbali głowe . Dwaj pozostali przy życiu po prostu uciekli. Plac przedstawiał teraz żałosny widok wszędzie było pełno trupów , powietrze rozdzierały jęki rannych . Moja grupa pobiegła odciąć skazańców a reszta zbierała rannych.Milten kiedy ciąłem jego więzy rozpłakał się i wyszlochał
- Nie chciałem by z mojego powodu była taka rzeźnia.
-Miltenie po pierwsze to nie tylko dla ciebie , po drugie i tak by się odbyła bo widzisz , że nie tylko nam król porwał kompanów , A PO TREZCIE co jest najważniejsze chyba nie myślisz , że dał bym ci zginąć ??.odpowiedziałem
Na to Milten tylko jeszcze bardziej się rozpłakał ale tym razem chyba ze wzruszenia.
Całą grupą szybko wycofaliśmy się z miasta i zaszyliśmy się w pobliskiej puszczy.
Nikt nie odważył się nas ścigac gdyż na horyzoncie widać już było nadciągające wojska orków........
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Krótka, ale bardzo "suta" część. Ajj genialne . Fakt było kilka błędów, ale to nie przeszkadza, raz zapomniałeś dać odstęp po kropce, ale to rownież nie przeszkadza. Powiadanie miodne. Domyślam się że cięzko jest taks zybko pisać, bo to trzeba troszke pomyśleć, jednak bardzo bym prosił o jak najszybsze zamieszczenie kolejne części, bo rok szkolny na ramieniu, a ze szkola to wiadomo nie zawsze jest czas...
Ale dość off topu. Opowiadanie mi się podobai już daje ocene 9.5/10 , 0.5 za te błędy
tongue.gif
 

cichy

Member
Dołączył
15.5.2005
Posty
749
To jest po prostu świetne! Strasznie lubie czytać dalsze wizje naszych bohaterów i co za tym idzie początku Gothic 3, przedstawiłeś to tak orginalnie i nieprzewidywalnie że jeszcze bardziej chce mi się czytać. Pisz dalej i popraw troszke błędy ale ta częśc nie miała tylu co porzednie. Moja ocena 10-/10 za błędy
tongue.gif
 

Robinhood

Member
Dołączył
9.1.2005
Posty
354
kolejne część mojego opowiadnia jednak to jeszcze długo nie koniec


Po dwugodzinnym marszu dotarliśmy do obozu naszych kompanów.Obóz ten był otoczony ostrokołem , przed ostrokołem była fosa a do osady prowadził drewniany most zwodzony.
Wlaściwie to już nie był obóz to była mała osada .W centrum wioski stał kamienny budynek chyba świątynia Adanosa , przed nią stała studnia.Miejsce modłów otaczały drewniane chatki.
Teraz jednak czeba się było spieszyć ranni mogli nie przyżyc następnych chwil .Szybko wnieśliśmy ich do świątyni.W Kapliczce modłil sie mag wody.Gdy się obrócił rozpoznałem w nim Vatrasa.Mag gdy tylko zobaczył rannych rozłożył ręce i wypowiedział
- Addonosie pobogosław te ciała i zalecz im wszytkie rany
W tym momencie wszytkie rany zarosły się jak za dotknięciem ródżki.
Teraz gdy wsyztko było już w porządku Greg zaprosił nas do swojej chaty
-Greg jak się tu u licha dostaliście. Zapytałem
-haha szczurze lądowy to długa historia ale słuchaj.Rzekł greg i ropoczoł swoje opowiadanie
Więc tak niedługo po tym jak w obozie bandytów zaczął rządzić Thorus . Kontakty z bandytami znowu zaczęły się polepszać.Zaczęliśmy znowu handlować.W końcu nasze tak się polubiliśmy , że zalożyliśmy jednen obóz. Było cudnie Jednak pewnego dnia przyszli do nas magowie wody wszystkich sześciu i zaczęli opowiadać o ataku na khorinis . Kiedy zaproponowali żeby w naszym obozie założyć ostatni punkt oporu pojawiłu się pięciu zamaskowanych mężczyzn i żywcem za pomocą błyskawic spaliło wszytkich magów prócz vatrasa.Bandyci Wykazali się przytomnością umyłu i przyszyli czarnych magów strzałymi na wylot.Ich ciała wygłądały jak choinki .W tym samym momencie zakrzyknął bones .
-O CHOLERA zbliża się orcza Galera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wszyscy w jednym momencie ustawili sie do obrony wybrzeża.
Nie wiadomo czemu orkowie nie ostrzeliwali nas z dział.
Tylko powolnie podpływali do wybrzeża.Gdy już dotarli do miesca gdzie można było brodzić zaczęli skakać z okrętu i iść a naszym kierunku pierwszych dziesięciu orkow padło od strzał . Jednak nąstepni to byli Elitarni wojownicy a strzały odbijały się od ich pancerzy.
Orkowie wdarli sie na nasze umocnienia .Zaczęła się rzeź.
Pod pierwszymi ciosami orków padli Miquel,Fortuno,Lucia czego bardzo żałuje a ranni zostali Samuel oraz henry.Jednak Moragan okozał sie naprawde bohaterem jego kordelas rozrwyał bok już chyba ósmemu orkowi .Jednak gdyby nie Thorus Padł by o ciosu orkowego Miecza.Powoli zaczęliśmy się cofać pod naporem orków gdy do naszego obozu wbiegli najemnicy oraz Łowcy smoków i zrobili porządek z Orkami . Są to naprawde znakomici wojownicy za każdym pociągnieciem miecza padał kolejny ork .Po 2 godzinnej Bitwie odpoarliśmy atak orków I zdobyliśmy Galere. Wielki to był okręt .wzsyscy się na nim pomieściliśmy . Dotarliśmy na kontynet w ..........
Gdy nagle opowiadnie grega przerwało niedalakie lecz potężne dudnienie.
-Ludzie wycofujemy się podziemnym przejściem na polane to nadchodzą orkowie . Wykrzyczał greg i szybko skierował sie do świątyni.Wszyscy wbiegli do świątyni a stamdąd wydostaliśmy się tunelem na pewną polane.jednak polana ta chyba nie była zbyt oddalona od naszej osady gdyż wyczuły nas wargi.Okropne były to bestie , ich obnażone ociekające krwią kły potrawiły wielu przyprawic o poztradanie ze strachu zmysłów . Nasi lucznicy ustrzelili pierwsze z nich jednak wtedy Wpadły one w dziwny szał dostałownie rozszarpały na strzepy Samuela i Matta . Jednak gdy to nastąpiło w moim umyśle odezwał się dziwny głos. Synu nie poto dostałeś część mojej mocy by mordować ludzi . Więc jako twój ojciec nakazuje ci ich bronić .Uddaj się do nordmaru tam znajdziesz potrzebną Pomoc by ostatecznie uwolnić królestwo ludzi od plagi jakimi są orkowie.
Po tych słowach w moje ciało wstąpiła cała moc jaką kiedykolwiek posiadałem.
Zaczołem z zapamiętaniem siec wargi na prawo na lewo mój miecz zanurzał się w ciałach besti wywołując fontanny krwi.Nawet gdy jakaś bestia zdołała mnie ugryść nie czułem tego pod wpływem mocy tajemniczego głosu.W 5 minut wybiłem wczystkie bestie do nogi . Gdy obróciłem się wszyscy patrzyli na mnie osłupiali. Jednak nie zdażyli zadać pytania gdy z lasu wybiegła Horda orków Ustawiliśmy się wszyscy razem w jednym szyku i pod moim przywóctwem rzuciliśmy się pędem na naszych wrogów.Jeszcze czułem w sobie tą jakby boską moc mój miecz rozcinał kolejnych orków . Moi kompanie też wspaniale sobie radzili.
Gdy jednak zobaczyłem , że na ziemie osuwa się mój przyjaciel z górniczej doliny Biff mój boski szał sięgnął zenitu. Boska moc w moim ciele Rozpaliła mój miecz zaczął świecić pięknym niebieskim światłem . Wdzierał się wciała orków jak zęby wbijają się w soczystą brzoskwinie . Orkowie bez rąk i nóg opadali na ziemie i wydawali z siebie okropne krzyki .
Nagle cały tłum orków rozstąpił się i zaczęli bojaźliwie powtarzać „bumszak” „bumszak”
Z lasu wyłonił się wielki ork ,w zbroji elitarnego wojownika i z palącym się toporem.
Ork ten zakrzyczał i rzucił się na mnie walka z tym wielkim orkiem przybrała forme pojedynku gdyż moi kompani jak rażeni nie widzialną siłą zaczeli się cofać.
Ork uderzył raz i drugi lecz zgrabnie zablokowałem cios .Zmagaliśmy się w ten sposób przez pare chwil gdy chwilowa nieuwaga orka pozwoliła mi zanurzyć miecz w jego ciele.
On jednak niewiele się tym przejął złapał mnie za dłoń i wsunął sobie mój miecz, aż po rękojeść i wydał okrzyk . Prawie zendlałem gdy poczułem okropny zapch zginetego ludzkiego mięsa wydobywającego się z jego paszczy.Jednak ostatkiem sił Wyjąłem miecz z ciała orka szybkim ruchem obciąłem mu ręke . Ork zawył wtedy upadłem na ziemie i obciałem mu oby dwie nogi. A na koniec silnym ciosem odrąbałem mu głowe .
Jeden z orków wykrzyczał Krotok Jabart Krushak i wszyscy orkowie zaczeli uciekać
Coś mi mówił okrzyk Krushak jednak teraz byłem zbyt zmęczony by sobie przypomnieć .
Rozłożyliśmy obóz nieopadal nad rzeką i tam zapadłem w głeboki kojący sen...............
 

Cor Angar

Member
Dołączył
18.9.2004
Posty
242
Podobało mi się opowiadanie ale brakło mi paru rzeczy. Przede wszystkim błędy. Jest trochę potwórzeń, literówek i interpunkcji. Wciągnął mnie dopiero koniec. Przepraszam za tą dość surową opinię, ale.. cóż przynajmiej będzie szczerze. Czasem dziwi mnie parę rzeczy, jak na przykład czemu opuścili obóz skoro i tak orkowie ich zaatakowali.. no cóż. Pisz dalej, to się zobaczy
wink.gif
Pozdrawiam. W Nordmarze będzie może ciekawie ^^
 
Do góry Bottom