Orkowie prawie bez problemu przebili się przez „oddział”. Prawie, bo dwóch ludzi przeszkadzało im. Niektórzy sądzą, że orkowie nie znają strachu. To nie prawda, znają go ale nie przestraszą się byle czego. Dwóch ludzkich wojowników mających w pogardzie śmierć i nie lękających się nawet najroślejszych orkowych wojowników wzbudziła trwogę wśród orków. Jeden z nich wysoki, zakapturzony w sięgającym do ziemi czarnym płaszczu z mieczem ostrym jak brzytwa, drugi przeciętnej wysokości, łysiejący już, z krótkim mieczem, ale zawzięty i śmiertelnie miotający sztyletami. Orkowie z podziwem patrzyli na ten duet, a co chwilę któryś ginął z ich ręki. Wieśniacy patrząc na tą dwójkę też próbowali zdobyć się na coś takiego, ale mimo starań orkowie byli nie do pokonania. Zakapturzony zaczął w końcu miotać w orków jakimiś czarami, co tylko zwiększyło trwogę orkowych wojowników. Szamani zaczęli miotać w nich kulami ognia, ale w tłumie trafiali w swoich zamiast we wrogów. W końcu jeden trafił tuż obok głowy wojownika zdmuchując jego kaptur. Wojownik miał długie, jasne włosy, a na twarzy trzy długie rany, wyraźnie jeszcze świeże. Jego oczy były błękitne, ale zimne i wściekłe. Orkowie widząc te oblicze zaczęli panikować, ale nie przerywali walki w nadziei, że wojownicy się zmęczą, ale oni byli nie ugięci. Wielu z obecnych w bitwie orków walczyło już z ludźmi. Nawet z osławionymi paladynami, ale ci tutaj byli po prostu przerażający. W końcu ten niższy padł na kolano trafiony kulą ognia. Niecelnie, bo tylko otarła się o niego, ale to, że padł na chwilę wzbudziło entuzjazm wśród orków. Jednak byli tylko ludźmi, ludźmi do zabicia. Nagle ten przerażający coś zawołał, a ten drugi rzucił się na ziemie, a co się stało później tego nie udokumentowano w żadnych orkowych księgach...
***
-GARDIK, NA ZIEMIE!!!!- wrzasnął z całych sił Falan, a Gardik mimo, że nie wiedział o co chodzi posłuchał go.
Falan już trzymał w ręce zwój „Innosie, dopomóż mi- pomyślał- przecież ja nie mam szans tego wytrzymać”, wykrzyczał formułę i wokół niego rozeszła się niebieska fala która odrzuciła w tył wszystkich orków. Większość z nich gdy opadła na ziemię już nie żyła, ale niektóre jeszcze jęczały. Falan wypuścił z ręki miecz i runął na ziemię. Garstka chłopów która cudem utrzymała się w gospodzie wybiegła z widłami, dobijając orków. Gardik wstał z trudem z ziemi i zbliżył się do leżącego Falana. Już miał go podnieść i zanieść do gospody gdy w niebieskim świetle pojawiła się jakaś postać.
-Mogłeś odejść- powiedziała przerażająco zimnym głosem- mogłeś, ale teraz podzielisz jego los.
Postać odrzuciła płaszcz, a ku przerażeniu Gardika, wyglądała ona prawie jak Falan. Miała czarne włosy, zimne ciemne oczy i była przerażająco blada. Wyjęła miecz który był mieczem Falana, tyle, że czarnym.
-Widziałeś już mnie- wysyczała- we śnie. Ja wiedziałem, że mnie widzisz, ale nie zrozumiesz tego co widzisz. Oddaj mi Falana, a może cię oszczędze.
Gardik chwycił swój miecz. A czarna postać zbliżyła się unosząc miecz. Cięła z góry, ale Gardik uniknął ciosu. Wyjął sztylet i rzucił nim w głowę napastnika, ale ten odbił go mieczem, po czym skoczył w stronę Gardika próbując sięgnąć go mieczem. Gardik sparował, ale upadł na kolano.
-A było trzeba uciekać- powiedziała z pogardą mroczna wersja Falana i już miała zadać cios gdy dostała w ramię kamieniem. Obróciła głowę, ale w tym momencie Gardik ciał ją w nogę mieczem. Postać zaryczała, a chwilę później kolejny kamień trafił ją w głowę. Gardik spojrzał w kierunku z którego przyleciał kamień. Stało tam około dziesięciu wieśniaków trzymając widły i kamienie. Kolejne kamienie poleciały w stronę demonicznego Falana, a ten zaczął się cofać. Gardik zauważył, że postać sięga do kieszeni i wyciąga jakiś kamień, domyślając się, że to runa, chwycił leżący na ziemi sztylet i rzucił nim w rękę przeciwnika. Trafił, a runa spadła na ziemię. W tym momencie chłopi trzymając widły zaczęli biec w stronę rannego, wrzeszcząc „ZA PANA RYCERZA”. Już byli blisko gdy postać znikła w niebieskim świetle. Gardik podszedł do leżącej na ziemi runy. Był na niej rysunek przedstawiający trzy czaszki z mieczem pod spodem. Gardik nie znał się na tym, ale domyślał się, ze to potężny czar i lepiej go ukryć. Wieśniacy nieśli Falana do wnętrza gospody. Gardik też tam pobiegł. Falan był blady i nie dawał oznak życia. Wieśniacy nie wiedzieli co robić, bo wioskowy uzdrowiciel został zabity przez orków.
-Przydał by się jakiś mag, panie, trza było na konia i w drogę, panie- powiedział do Gardika karczmarz trzymając się za głowę. Dostał w głowę orkowym toporem, ale miał wielkie szczęście, że tylko go drasnęło.
-Jadę, choćby zaraz- odpowiedział Gardik- ale gdzie tu jest jakiś uzdrowiciel?
-Będzie, że w lesie. Pustelnik, tu żyje. Odludek.
-Ale gdzie w lesie?
-Zaprowadzę cię, panie. W końcu dzięki, leżącemu tu panu rycerzowi nasza wioska ocalała- nagle karczmarz spochmurniał- i część osób przeżyła.
Gardik domyślił się, że karczmarz musiał stracić kogoś bliskiego, ale nie było czasu na smucenie się.
-No to gospodarzu, w drogę!
***
Po około półgodzinnej jeździe dotarli do niewielkiej chatki w środku lasu. Na ławce obok siedział starzec.
-Witaj Gardiku- powiedział uśmiechając się tajemniczo- już wypełniło się to co ci powiedziałem.
Gardik zeskoczył z konia i podszedł do starca. Spojrzał na niego i zawołał:
-A niech mnie! Badwax, czy to ty?
Starzec znów się uśmiechnął, wstał i zdjął płaszcz który miał na sobie. Okazało się, że ma na sobie szatę magów wody.
-Tak, to ja. Wtedy kiedy tak zniknąłem, po uzdrowieniu cię przeteleportowałem do naszej siedziby, gdzie...
-Opowiedz mi to w drodze- przerwał mu Gardik
-Ach tak, czeka twój kompan. Wiem i o tym. No to w drodze opowiem ci o wszystkim.
***
-Arcymagu- powiedział Badwax wchodząc do wielkiego pomieszczenia. Wzdłuż ścian stały posagi wielkich sług Adanosa.
-Wstań Badwax- odezwał się staruszek siedzący na wielkim tronie pośrodku sali- wiesz przecież, że to ty po mojej śmierci zostaniesz arcymagiem kręgu wody.
-Ależ...
-Moja śmierć jest nieunikniona, wiesz to przecież- starzec uśmiechnął się serdecznie.
-Mistrzu, stało się coś ważnego.
-Mów.
-Dzisiaj rano miałem uzdrowić jednego mężczyznę, a właściwie to jeszcze chłopaka. Było z nim źle. Kiedy zacząłem się nad nim modlić doznałem wizji. Przedstawiała ona...
-Nic nie mów- powiedział starzec, po czym wstał i zbliżył się do Badwaxa. Teraz dopiero widać było jaki jest stary. Długie siwe włosy sięgały mu do pasa. Chodził przygarbiony opierając się o laskę. Położył ręce na ramionach Badwaxa i powiedział:
-Adanosie, pomóż nam przeżyć tą wizje raz jeszcze.
***
-Niestety wizji nie mogę ci wyjawić- powiedział Badwax
-I tak nie chce jej znać- odpowiedział zmęczonym głosem Gardik- na pewno była tam zawarta przyszłość, a ja nie chce jej znać.
-Przed nami wioska, panowie- przerwał im rozmowę karczmarz.
Wjechali do wioski. Jeszcze wczoraj panował w niej ruch, a teraz wszędzie walały się zwłoki. Badwax zasmucił się, westchnął i powiedział:
-Taka jest cena równowagi...
-Równowaga? Czym jest równowaga?- zapytał Gardik, zeskakując z konia
Badwax milczał, już od dłuższego czasu zaczął wątpić w sens równowagi i wierzyć w nią. Pamiętał o swojej wizji i o zadaniu pilnowania Gardika, ale równowaga stawała się dla niego czymś dziwnym.
Weszli do karczmy. Na środku leżało paru rannych i między nimi Falan. Badwax wyjął z torby runę i zaczął coś mamrotać. Z jego ręki popłynęło światło, ale Falan się nie zmienił. Ciągle trupo blady leżał bez ruchu. Badwax wyjął inną runę i powtórzył rytuał. Nadal nic się nie stało. Wyjął z torby niebieską butle i wypił z niej coś i zabrał się za trzecią runę, ale nadal bez skutku. Gardik wyszedł na zewnątrz. Zaczął przechadzać się po wiosce. Nie zwracał uwagi na walające się zwłoki. Dojrzał, że przy jednej chacie leży jeszcze oddychający ork. Zbliżył się do niego w celu dobicia go, ale kiedy był już blisko schował miecz do pochwy. Nie wiedział czemu, ale coś nie pozwalało mu tego zrobić. Ork spojrzał na niego i zaryczał coś po swojemu. Gardik nie wiedział co zrobić. Ten bezbronny ork nie stanowił zagrożenia i sprawiał wrażenie całkiem ludzkiego. Powoli zbliżył się do niego i obejrzał jego ranę. Bez wątpienia został dźgnięty widłami. Gardik wrócił do gospody, schował pod bluzką jeden z leczniczych eliksirów Badwaxa i wrócił do orka. Obmył mu ranę i dał do wypicia trochę eliksiru. Ork patrzył na niego ze zdziwieniem. Mu też człowiek po raz pierwszy wydał się czymś innym niż wrogiem. Potem Gardik wskoczył na konia i zaczął objeżdżać tereny wokół wioski, szukając jakiejś kryjówki. Cały czas bił się z myślami. Pomagał orkowi, czyli był zdrajcą. W końcu trafił na niewielką jaskinię niedaleko cmentarzyska na którym nie dawno szukał ożywieńców, Nie było lepszego miejsca wiec wybrał te. Wrócił do orka, z wielkim trudem pomógł mu wstać i władował go na wóz. Wszyscy żywi wieśniacy byli w gospodzie więc nikt go nie widział. Przywiózł orka do jaskini, wprowadził go do niej i zostawił trochę jedzenia. Rozpalił ognisko i razem z nim usiadł obok niego. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, aż w końcu Gardik powiedział:
-Szkoda, że mnie nie zrozumiesz orku.
Ork coś chrząknął.
-Idę orku. Jutro tu wrócę.
***
Kiedy Gardik wszedł do gospody Falan nadal leżał nieprzytomny, ale nie był już tak blady. Badwax siedział przy stole z kuflem. Gardik usiadł obok niego. Znowu spojrzał na wypchanego cieniostwora stojącego w kącie karczmy.
-Wydobrzeje z tego- zaczął rozmowę Badwax.
-Ale co mu się stało?
-Podjął się zaklęcia ponad swoje siły, ale o dziwo udało mu się je wykonać pomyślnie.
-Znasz się na runach, prawda?
Badwax nieznacznie kiwnął głową i znów pociągnął z kufla. Gardik sięgnął do kieszeni i wyjął runę która został po „demonicznym Falanie” i pokazał ją Badwaxowi. Badwax obejrzał ja uważnie. Trzymając w ręce coś pomamrotał, przez co runa się zaświeciła.
-Tak... Bardzo rzadka runa wśród magów ognia i wody. Raczej mają je sługi Beliara. To runa tego dziwnego człowieka o którym mówili wieśniacy, prawda?
-Tak, ale co ona robi?
-Gdybyś mu nie przeszkodził, było by po was. To runa Armii Ciemności, czyli przywołująca cały oddział szkieletów.
Gardik przełknął ślinę. Niewiele brakowało, a on i reszta wieśniaków gryzła by ziemię.
-To był ciężki dzień dla ciebie i Falana, idź lepiej spać. Falan pod moją opieka wydobrzeje.
-Skoro tak mówisz...- powiedział Gardik i udał się do pokoju. Był strasznie zmęczony, po walce, po kurowaniu orka.
„A pomyśleć, że chciałem zostawić awanturnicze życie- pomyślał Gardik- Eee tam, to nie dla mnie siedzenie na farmie i uprawa rzepy”. Położył się na łóżku i od razu zasnął.
CDN
THX za krytykę, ale teraz przez was bede płakał po nocach
Komentujcie w dalszym ciągu.