Prawdziwy sługa Innosa

Jak oceniacie?


  • Total voters
    0

Mazzak

Member
Dołączył
25.8.2004
Posty
57
QUOTE Gothi ty jestes genilny to opowiadanie Boze jakie ono jest zajebi***. Ty powinienes pisac lektury dla gimnazjalistow to by je kazdy czytal a nie taki badzie wie jak nam w szkole daja. Juz nie moge sie doczekac CD mam nadzieje ze napiszesz jeszcze duzo rozdzialow. Kuzwa az nie moge wyjsc z poidziwu przez ostatni czas zapomnialem o tym opowiadaniu dzisiaj patrze czytam i ....
.... Kurcze walnelo mnie tak ze mialem problemy z pozbieraniem sie opowiadanie jest genialne. Nie przejmuj sie tymi co cie krytykuja ze niby slabe opisy i takie tam sami nie napisali by nawet w polowie tak genialnego opowiadania. Prosze nie ja BLAGAM o nastepne czesci>

Ten komentarz mnie zachęcił do dogłebnej krytyki (nie sprowokował, bo nie miał czym) Po primo po pierwsze jeśli ktoś narzeka na opisy to znaczy, że ma ku temu powód. Przyłaczam się do tych opini, bowiem mam doświadczenie w tym temaciei nie bede się ślizgał na hołubieniu żadnego z opowiadań. Żeby mieć takie podejście (bliskie fanatyczności) tekst musiałby być naprawde wybitny (tudzież A. Brzezińska czy A. Sapkowski świecą za przykład), zaś ten, jeśli już patrzeć na niego przez szersze ramy, jest zaledwie niezły. Wielokrotne gubienie sensu irytuje, przesładzanie niektórych momentów czytelnikowi rozeznanemu z książkami harata trochę nerwy. Epitety często nie pasują do słów, źle je opisują itd. Poza tym wszystko wygląda jak skompresowana wersja jakiegoś opowiadania. Fabuła to nie wszystko, żeby ratować tekst musi być naprawde genialna. Jest tutaj czysty przykład grafomaństwa. Nie żebym kogoś pragnął obrazić, jednakże staje naprzeciw takim komentarzom jak wyżej wymieniony. Można uwielbiać opowiadanie - okej. Lecz próbować wywyższać go na lekture to już profanacja literatury polskiej :roll:
 

GaNdi

Weteran
Weteran
Dołączył
29.5.2004
Posty
1306
Teraz również i ja się wypowiem...Na początku opowiadanie było dla mnie naprawdę dobre, skomplikowana fabuła, opisy, dopracowane w każdym calu...Kolejne częście równie dobre, ale coraz prostrze, historia Ulu-mulu mnie dobiła, za proste, przesłodzone itd...Teraz jeszcze wmieszałeś fabułe Gothica, uważam to za największy błąd jaki popełniłeś pisząc to opowiadanie, samo opowiadanie miało własną historie, a teraz zaczynasz wplatywać w to inne wątki, na dodatek nie twoje...Historia robi się też przydługa, traci swój urok, a jednocześnie sens, radziłbym Ci to już zakończyć...
 

BrZyDaL

Member
Dołączył
30.11.2004
Posty
256
Ja tam sie z Mazzakiem nie zgadzam 8)
tongue.gif


Według mnie to opowiadanie jest ZAJEFAJNE
ohmy.gif
i podobają mi sie te "****"
i to co po nich następuje
biggrin.gif


Napisz dalszą część


Na razie nie ma co na to liczyć. Zwyczajnie nie mam czasu - Gothi
 

Lord Wolfenstein

New Member
Dołączył
30.10.2004
Posty
29
Ale wypasione to opowiadanie

Gothi ty wprost wymiatasz całe teamy !!! Extra jest to opowiadanie !!! Tyle roznorakich wątków pobocznych i wogóle !!! Strasznie mi sie podoba i zniecierpliwiony czekam na kolejne czesci !!!
smile.gif
 

Zelda

Member
Dołączył
3.12.2004
Posty
71
Najskromniejsze zdanie na jakie było mnie stać :>

Ym mi sie podbało.Ale zgadzam się z gothim-Z tym ulu-mulu to przesada (mała rzecz jasna-nie zniechęcam.)już myślałam że ork wyskoczy z jakimiś ciasteczkami czy czymśik takim
tongue.gif
.Ogólnie to mnie wciągnęło dosyć
smile.gif

Pisz dalej.
Ps.Ja bym czegoś takiego nie napisała
sad.gif
 

GaNdi

Weteran
Weteran
Dołączył
29.5.2004
Posty
1306
Re: Najskromniejsze zdanie na jakie było mnie stać :>

Ym mi sie podbało.Ale zgadzam się z gothim-Z tym ulu-mulu to przesada (mała rzecz jasna-nie zniechęcam.)już myślałam że ork wyskoczy z jakimiś ciasteczkami czy czymśik takim
tongue.gif
.Ogólnie to mnie wciągnęło dosyć
smile.gif

Pisz dalej.
Ps.Ja bym czegoś takiego nie napisała
sad.gif

Nie Gothi ,a GaNdi
tongue.gif
Ja to napisałem...

Jesteś modem, ale nie pisz takich komentów
tongue.gif
- Glifion
 

Xardas - szef

New Member
Dołączył
12.12.2004
Posty
9
niewiem co powiedziec po prostu mnie ZAMUROWAŁO nigdy nie widziałem tak długiego ,tak świetnego, tak bajeranckiego opowiadania
ty jesteś niemożliwy jak można napisać takie super opowiadania
jestem pełen podziwy (uuufff, chyba starczy, aż sie zmęczyłem
laugh.gif
)
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
-...Wydostali się z Górniczej Doliny i ktoś nawet widział smoki – opowiadał dalej arcymag – Ale cię i nas interesuje bardziej kwestia tego Bezimiennego. A więc przez cały miesiąc nie działo się nic nadzwyczajnego, aż w końcu...
-Czekaj – przerwał mu Falan – Ale skąd on znał zaklęcie na przywrócenie mocy Uzrielowi? Przecież sam mówiłeś, że był wojownikiem!
-Spokojnie. Już do tego dochodzę. A więc po miesiącu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Najpierw orkowie wylądowali w Khorinis, a później na wyspie pojawiła się tajemnicza wieża. Jak się później okazało wyszedł z niej właśnie tamten Bezimienny, ale odmieniony. Słabszy i dziwnie się zachowywał. Bardzo szybko udało nam się ustalić, że uratował go nekromanta...
-NEKROMANTA – wrzasnął Falan – to nie może być wybraniec!
-Pamiętaj, że on jest umysłowo tylko zwykłym człowiekiem i kiedy w Górniczej Dolinie zadał się z tym nekromantom – Xardasem, nie zdawał sobie sprawy kim on jest, a później zdobył jego zaufanie. Ale wróćmy do rzeczy. Nasz bohater dość szybko został przyjęty do klasztoru magów ognia, a później zaczął działać z Saturasem w pewnej misji i dzięki temu mieliśmy go na oku. Dodatkowo zaufał innemu magowi wody – Vatrasowi i mówił mu o wszystkim ważnym. Po wykonaniu misji dla Saturasa zdobył Oko Innosa...
Falan przygryzł wargi, ale nic nie powiedział. Znał mity o tym przedmiocie.
-...i wyruszył na smoki. Zabił je, a przy okazji wybił wielu orków, poszukiwaczy, jaszczoludów itd. Potem odnalazł tajemniczym sposobem prawdopodobnie ostatnie łzy Innosa i skosztował je, dzięki czemu udowodnił, że jest naprawdę godny. Nie wiemy co w tym czasie robił Xardas. Z najnowszych informacji wyniki, że wyruszył do jednej z ostatnich świątyń Beliara. I tu jest problem. Nasz wybraniec też chce się tam udać, żeby pokonać ostatniego smoka. Nie wiemy co chce zrobić Xardas, ale musisz go powstrzymać.
-Ale jak mam tam dotrzeć przed nimi skoro już wyruszyli?
Arcymag uśmiechnął się i dał znak aby Falan poszedł za nim. Weszli do niewielkiej sali z przezroczystą podłogą. Pod nią było dziwnie jarzące się źródło.
-Weź co potrzebujesz. Stąd będziemy mogli cię przeteleportować na tamtą wyspę. To jest nasza ostatnia nadzieja na odzyskanie równowagi.

***
-Co ty do cholery robisz? – zapytał się Falana Gardik przypatrując się jak mocował do swojego pasa różnokolorowe runy.
-Wyruszam – odpowiedział chłodno i krótko Falan
-Tak nagle?
Falan nie odpowiedział . Przerzucił przez plecy swój miecz i łuk. Do pasa z jednej strony przyczepił krótki niebiesko świecący miecz, a z drugiej kuszę. Założył kaptur na głowę i już miał wyjść kiedy Gardik zawołał:
-Nie spełniłeś obietnicy. Zdobyłem twoje zaufanie, a ty mi nie opowiedziałeś o sobie.
Falan zatrzymał się na chwilę, ale zaraz potem wyszedł. Gwizdnął, a zaraz później przybiegła do niego Błyskawica. Dosiadł jej i wjechał do środka świątyni, a później do pomieszczenia ze źródłem.

***
Kiedy wjechał do środka, wokół przezroczystego miejsce stali trzymając się za ręce magowie wody. Wewnątrz stało kilku zbrojnych wojowników Adanosa. Falan z niesmakiem spojrzał na ich lśniące zbroje. Przypomniał sobie dawne, bolesne czasy, ale powstrzymał się od uwag i stanął z Błyskawicą wśród nich. Magowie zaczęli coś mamrotać, a cała sala wypełniła się niebieskim światłem. Wtem na zewnątrz coś huknęło...

***
-Za Beliara!!! – wrzeszczał wysoki mag w czarno-fioletowej szacie – Zniszczcie ich. Zniszczcie równowagę!
Zaraz po tym jak brama wyleciał z łoskotem, do klasztoru w Haniakach wbiegło wielu orków, ale dziwnych. Śmierdzących zgnilizną, chudych i wątłych, ale walczących lepiej od najsilniejszych orkowych wojowników.
-Znajdźcie Strażnika!!
Gardik wyjrzał przez okno. Na zewnątrz latały zaklęcie godząc w tłum dziwnych orków, wśród których coraz częściej widać było normalne. Chwycił miecz i Ulu – mulu po czym wybiegł z pokoju i skierował się w stronę świątyni. Widział jak ginie coraz więcej magów. Kiedy był już w świątyni skierował się do źródła dziwnego niebieskiego światła. Tuż za nim do wnętrza budynku wsypywało się coraz więcej orków krusząc wszystkie pomniki, mordując wszystkich. Gardik dojrzał znikającego Falana i ostatkiem sił rzucił się na niego. Świat zawirował i straci przytomność.

***
Gardik powoli otworzył oczy i rozejrzał wokół. Był w jakiejś ogromnej jaskini z czarnych skał. Niedaleko niego wokół ogniska siedziało pięć postaci. Od razu rozpoznał w jednej z nich Falana, a po chwili przypomniał sobie o ataku na klasztor i temu dziwnemu rytuałowi z udziałem Falana oraz zbrojnych. Powoli usiadł opierając się o ścianę jaskini. Jęknął cicho ponieważ głowa wciąż bolała go strasznie, ale ten dźwięk zdołał usłyszeć Falan i podszedł do Gardika.
-Dobrze, że się obudziłeś – zaczął – może powiesz nam co się stało w klasztorze, bo po tych krzykach ciężko było się zorientować.
Gardik spojrzał na zbliżających się adanosowców i opowiedział co widział.
-Czyli nie ma sensu wracać do klasztoru teleportacją – powiedział ze zniechęceniem jeden z nich, ale reszta milczała.
Falan odszedł od nich i kopnął w coś ze złością. Po chwili Gardik dojrzał, że to była, ku jego przerażeniu głowa orka. Dopiero teraz dostrzegł, że cała jaskinia jest w orkowych trupach, a to co wziął za pagórek to nieżywy trol. Falan dostrzegł zdziwienie Gardika.
-Przybyliśmy tu, bo mieliśmy ostrzec o pułapce zastawionej w tym miejscu pewnego człowieka, z resztą dosyć ważnego – zaczął – ale, ku naszemu zdziwieniu, kiedy tu przybyliśmy znaleźliśmy tylko stos trupów – zamilkł na chwilę - w tym dwa smocze. Niedość, że on poradził sobie bez nas, to jeszcze okazuje się, że pomyliliśmy się co do pułapki, a jeżeli sytuacja w klasztorze jest taka jak mówisz to...
-Nie mamy, cholera, jak się stąd wydostać – warknął jeden ze zbrojnych.
Gardik przygryzł wargi i jeszcze raz obejrzał trupy.
-Ale gdzie my jesteśmy? – zapytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Jasne było, ze łatwo się stąd nie wydostaną.

***
Gardik obojętnie rysował sztyletem bezmyślne wzorki na ziemi, adanosowcy siedzieli razem dyskutując gorąco, a Falan prowadząc Błyskawice chodził po całej wyspie – jaskini. Gardik miał już dość bezczynnego siedzenia i rysowania szlaczków, ale nie mógł wymyślić niczego czym mógł by się zająć. Jakiś czas temu pytał Falana, czy może mu pomóc w poszukiwaniach, ale ten tylko odburknął coś o magii i odszedł od niego. Gardikowi też nie przypadła do gustu kompania zbrojnych sług Adanosa. Krótko mówiąc Gardik nudził się śmiertelnie. Wstał i postanowił rozejrzeć się po jaskiniach z nadzieją, że znajdzie coś ciekawszego, jednak ku złości Gardika nic takiego nie było, tylko kolejne zwłoki orków, poszukiwaczy i innego plugastwa. Usiadł więc znowu i obojętnie rysował wzorki, kiedy nagle rozległ się krzyk Falana:
-Chodź tu któryś!
Zbrojni ani myśleli ruszyć się z miejsca, ale Gardik ochoczo wyrwał się na przód i podbiegł do Falana obmacowującego dokładnie ścianę jaskini.
-Jak sądzisz – zaczął – uda nam się to ruszyć?
Gardik milczał bo nie wiedział o co właściwie chodzi Falanowi, ale ten nie zwracał na to uwagi nadal sprawdzając ścianę.
-No co tak stoisz – zawołał do niego lekko zdenerwowany – podaj mi sztylet.
Gardik posłusznie wyciągnął go i podał Falanowi który zaczął nim dłubać w ścianie odsłaniając zarysy jakiś drzwi.
-A! Miałem rację! – zawołał głośno Falan – zawołaj zaraz tych leni, mogą się na coś przydać.
Gardik niechętnie podszedł do grupki adanosowców i wyjaśnił im sprawę. Powoli bez entuzjazmu ruszyli w stronę Falana. Próbowali razem poruszyć ukrytymi drzwiami, ale szło im to bardzo opornie. Próbowali czarów i próbowali je wyważać, lub brać sposobem. Po długiej walce, drzwi ustąpiły i weszli do środka. Widać było, że Falan zobaczył to czego się spodziewał, ale Gardik jak i zbrojni byli zdziwieni. Na środku ogromnej komnaty znajdował się wielki, owalny krąg jarzący się czerwonym światłe. Wokół było pełno orkowych znaków i symboli.
-To jak? Idziemy? – zapytał wciąż zdziwionych zbrojnych.
-Ale to orkowe czary – burknął jeden.
-Skąd wiemy gdzie się pojawimy i czy nie będzie tam wielu orków? – powiedział drugi.
-A wiec – zaczął z niewiarygodnym spokojem Falan – jeśli byli by tam orkowie przybyli by tu prawdopodobnie na odsiecz kiedy masakrowano ich towarzyszy – Falan wiedział, że zazwyczaj takie teleporty są jednokierunkowe ale miał nadzieję, że jego towarzysze tego nie wiedzą. Bardzo chciał się stąd wydostać.
Zbrojni zaczęli rozmawiać między sobą aż w końcu zdecydowali wejść w świecący krąg. Wszyscy wyciągnęli broń, a Falan wszedł na błyskawicę i wkroczyli do teleportu.

***
-INNOSIE RATUJ – wrzasnął jeden z paladynów na grupkę sześciu postaci pojawiających się znikąd. Zaraz wokół nich zbiegła się spora grupka paladynów. Falan nie pewnie powiedział:
-Spokojnie jesteśmy po waszej stronie...
Ale paladyni wciąż mierzyli do nich z kusz i zaklęć a niektórzy trzymali obnażone miecze. W końcu prze grupkę przeszedł jeden wyższy rangą paladyn i podszedł do nowoprzybyłych.
-Kim jesteście! – zawołał – pokażcie twarze!
Zbrojni po woli podnieśli przyłbicę a Falan zdjął kaptur. Paladyna wyraźnie zamurowało.
-Ty... ty... Mimo tych twoich blizn poznaje cię psie! – zawołał ze wściekłością
Falan uśmiechnął się paskudnie i odpowiedział z przerażającym spokojem:
-Ja też cię poznaje, Hagen.
-BRAĆ ICH! – wrzasnął dowódca paladynów, a chwilę później już byli gdzieś prowadzeni.


Taka mała dawka po długim czasie nie pisania^^
 

Lord Wolfenstein

New Member
Dołączył
30.10.2004
Posty
29
Wypasione !!!
smile.gif
Kiedy nastepne czesci bo ja juz sie nie moge doczekac !!! Mam nadzieje ze beda jeszcze przed nowym rokiem :shock:

Tego nie gwarantuje, ale kto wie, moze bede miał wene^^ - Gothi
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
No tak jak poprzednie cześci cooooolowe. Moze troszke gorsze od pozostalych, ale to dlatego ze takie krótkie. Nic nam nie pozostaje tylko czekac na CD. Mam nadzieje ze szybko bedziesz mial wenne
tongue.gif
 
Dołączył
3.1.2005
Posty
69
Naprawde extra opowiadnie świetna fabuła .Najbardziej podobało mi się jak napisałeś o tej walce w karczmie.Świetne opowiadnie.Pozdrowienia.
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
Rozdział czwarty

Okrągłe, wirujące w powietrzu coś, a w nim jakiś obraz.
Wilgotny, ciemny, śmierdzący loch. Zresztą jak wszystkie. W środku siedzą dwie postacie. Jedna z długimi, jasnymi włosami i trzema paskudnymi bliznami na twarzy. Druga, bez wątpienia starsza, niższa i zaczynająca już łysieć.
-Taaaaaaak – z ciemności słychać skrzekliwy, demoniczny głos – taaaaak...
Mroczna postać wpatruje się w owo wirujące coś, manewruje nad nim i patrzy na to, czerwonymi, przerażającymi oczami.
-Taaaaaaak... Jesteś tam... W Khorinis... Widzimy cię... – milknie, mruży oczy i zaczyna wyć. Demonicznie wyć. Wokół niej w czerwonym świetle pojawiają się inne postacie. Wszystkie w długich ciemnych płaszczach z czerwonymi maskami. Ostatni pojawia się wysoki mężczyzna, bliźniaczo podobny do tego w lochu nie licząc koloru włosów i blizn.
-Jestem panie – odzywa się zimnym, służalczym głosem – jestem na wezwanie.

***
Falan, od kiedy go schwytali, milczał. Odebrali mu miecz i był wściekły. Na Hagena za to, że zabrał ten miecz, na Gardika, że nic nie mówił, na zbrojnych sług Adanosa, za to że dogadali się z Hagenem. I na siebie, że w ogóle znalazł ten portal do Khorinis. Jeszcze nie dawno oddał by wszystko, żeby się tu znaleźć, ale teraz dużo się zmieniło. Miał misje i musiał, ale też chciał, ją wypełnić. Gardik cicho siedział w kącie i nie odzywał się. Wiedział, że Falan bez swojego miecza jest nieobliczalny.
Ciszę przerwał szczęk krat, i do środka wszedł jeden ze sługusów paladynów. Rzucił im miski z jedzeniem i odszedł bez słowa.
Mija czas i nic się nie dzieje.
Znowu rozległ się szczęk krat, ale tym razem to sam Hagen. Wysoki, o rysach twarzy świadczących o zdecydowaniu i konsekwencji, ale na widok Falana uśmiechnął się szyderczo.
-Witaj Falanie, stary druhu – powiedział zimnym, ale zarazem szyderczym głosem – jak ci się podoba w Khorinis?
-Czego od nas chcesz? – warknął Falan
-Czyżbyś już nie pamiętał?
Falan pamiętał, choć chciał zapomnieć.
-Milczysz – podjął znowu Hagen – czyli pamiętasz. Ja też pamiętam jak żeś zrobił rozróbę i wymordował najlepszych z nas, ale teraz ja cię mam i to ja mogę decydować o tobie. Myślisz, ze nie wiem czego szukasz? Otóż twoi towarzysze powiedzieli mi. Znałem tego waszego wybrańca i powiem ci jedno: on nie jest tym za kogo go uważacie. Zdobył Oko Innosa, zabił smoki. Prawda. Ale niedługo później wpuścił orków do naszego zamku, zadawał się z nekromantom i byłymi skazańcami. Zresztą ze skazańcami i wy się zapoznacie. Od jutra będziecie kopać razem z innymi. A jeśli znajdą się jakieś niedobitki orków, to może i z nimi się zapoznacie.
Falan z Hagenem rzucili na siebie pogardliwe spojrzenia. Gardik był pewien, że zaraz rzucą się na siebie, ale nic takiego nie nastąpiło. Hagen nagle wyprostował się i wyszedł, a za nim jego podwładni. Falan zaklął pod nosem i kopnął w najbliższy kamień. Gardik bał się odezwać teraz do Falana, tym bardziej zdziwiło go to co ten powiedział.
-Powiedziałem – zaczął – że jak zdobędziesz moje zaufanie to ci wszystko opowiem. A więc opowiem, bo dobrze abyś wiedział za co teraz ten... – przygryzł wargę, ale nie dokończył myśli – więzi nas tutaj – zamilkł, jakby wahał się przez chwilę, ale zaraz potem kontynuował – to było kiedyś, sam dokładnie nie pamiętam, bo ja czasu nie liczę – uśmiechnął się wymuszenie – jak to mówią, „szczęśliwi czasu nie liczą”. A więc dobrze, to działo się tym wielkim klasztorze magów ognia niedaleko stolicy, wiesz zapewne o czym mówię. Wiesz? Dobrze, bo ja nie lubię wspominać tej nazwy, bo to jest bolesne.

***
-Wielebny... – zaczął nieśmiało niski i łysawy mag – donoszę posłusznie, że znaleźliśmy coś... kogoś przed bramą... I on... To znaczy my tak sądzimy... Jest...
Nie dokończył, bo właśnie „wielebny” wstał i wyszedł słysząc podniecony gwar ludzkich głosów. Był wysoki, o szlachetnych rysach twarzy. Jak na maga o takiej randze był młody. Mógł mieć góra trzydzieści lat, a każdy z jego poprzedników miał przynajmniej dwa razy tyle. Wyszedł na skąpany w słońcu, brukowany dziedziniec na którym tłum nowicjuszy i kilku magów stało wokół kogoś leżącego na ziemi. Arcymag przeszedł przez usuwających się przed nim ludzi i podszedł do przedmiotu zainteresowania. Był to młody mężczyzna, żeby nie powiedzieć chłopiec. Miał długie jasne włosy, a odziany był w coś, co kiedyś mogło być prostym, chłopskim ubraniem, ale teraz to były tylko szmaty, tym bardziej dziwiło, że w ręce ściskał piękny, długi miecz. Świecił on delikatnym, niebieskim światłem, a jego rękojeść wyglądała jak dwa splecione ze sobą węże. Na dziedziniec wbiegł właśnie otyły mag, zwany wśród nowicjuszy Trol, i zaczął wrzeszczeć.
-Czyście powariowali! – zwrócił się do nowicjuszy – Jakiegoś obszarpańca w nasze święte progi wprowadzać! O wy... – i zaklął nadzwyczaj świecko w tych „świętych progach”. Nowicjusze zachichotali, kiedy zobaczyli minę Trola spostrzegającego, że arcymag wszystko słyszał.
-Tro... Huyn, odejdź, czyż nie mamy nieść wszystkim prawym nieść pomocy – zaczął chłodno arcymag.
-Panie... Wybacz...
-Odejdź! A go wnieście do środka... z mieczem.
Nikt nie pytał się o jego decyzję, tylko szybko wykonano rozkaz.

***
-Wyjdźcie – powiedział spokojnie arcymag do nowicjuszy którzy przynieśli i przebrali w normalne szaty nowicjusza obcego.
Arcymag i obcy zostali sami, tyle, że znajda był bez świadomości. Byli w niewielkim, dość słabo oświetlonym pomieszczeniu. Na stole leżał obcy, a nad nim stał arcymag. Na podłodze i suficie widniały czerwone, pentagramy. W powietrzu było czuć magię, ale co dziwne nie tylko magię ognia, a także złą magię, sług Beliara, ale to nie było ważne. Arcymag uniósł ręce do góry i powiedział szybko.
-INNOSIE! Ty zesłałeś mi sen w którym widział twych wybrańców i domyślam się, że to jeden z nich. Daj mi znać, że mam rację!
Ale nic się nie wydarzyło. Arcymag powtarzał prośby, ale nic to nie dawało. Zdenerwowany lekko, postanowił obejrzeć miecz chłopaka. Chciał mu go wyjąć z ręki, a wtedy wszystko potoczyło się błyskawicznie. Chłopak ocknął się i szybkim ruchem odepchnął arcymaga na ścianę i przyłożył miecz do jego gardła.
-Zostaw – wysapał jasnowłosy – to mój miecz.
Arcymag wciąż zaskoczony oddychał niespokojnie czując na szyi chłód ostrza. Ale tak gwałtownie jak wstał, tak nagle zemdlał i osunął się na ziemię. Korzystając z okazji arcymag wyszarpnął mu miecz i schował, a chłopaka zaniesiono do pokoi nowicjuszy. Od dziś miał być jednym z nich.

***
-Panie! To niebezpieczne – powiedział jeden z magów – ten miecz dziwnie emanuje, a ten chłopak ma najdziwniejszą ze znanych mi aurę!
Arcymag uniósł brwi. On nie umiał odczytywać aur, to była jego jedyna niedoskonałość w magicznym fachu.
-Jaką aurę? – zapytał powoli
-Aurę zwaną aurą zniszczenia. Jest to niesamowicie silna aura Beliara, ale... tylko wtedy kiedy nie ma przy sobie miecza. Im bliżej miecz jest jego, tym jego aura staje się cieplejsza i przyjemniejsza, a kiedy ma miecz w dłoni, ma się wrażenie, że to sam Innos cię dotyka... Panie, pozbądźmy się go.
-Nie! – opowiedział stanowczo – nie, skoro ma taką aurę musimy go uchronić od sług ciemności, on będzie nasz. Będzie i się nam przysłuży.
-Tak panie – odpowiedział przez zaciśnięte zęby, obrócił się i wyszedł.

***
-Obudziłem się nad ranem w szacie nowicjusza – spojrzał na wilgotną ścianę lochu– chciałem swój miecz, ale powiedzieli mi, że o żadnym mieczu nie słyszeli. Byłem wściekły i zły. Byłem znany jako...

***
-...najgorszy nowicjusz jakiego mieliśmy u nas! – Trol miał już dość – On się mnie wcale nie słucha.
Arcymag zamilkł i spojrzał w pustkę. Wszyscy zamilkli, ponieważ po raz pierwszy zobaczyli na jego twarzy zwątpienie, a raczej cień zwątpienia.
-Przyprowadźcie go.
-Panie...
-Przyprowadźcie!
-Oczywiście – Trol odszedł szybko, a stojący wokół arcymaga zaczęli szeptać.
Nie było trzeba długo czekać. Trol wprowadził do środka nowicjusza z jasnymi włosami. Jako jeden z nielicznych, mimo iż wszyscy to mogli, nosił na plecach swój kij do obrony. Przykląkł zgodnie z procedurą, ale obrzucił wszystkich pogardliwym wzrokiem. Wstał i spojrzał wyzywającym wzrokiem prosto w twarz arcymaga. Ten przełknął ślinę i zaczął.
-Nowicjuszu! Powinieneś się cieszyć, że cię przygarnęliśmy i bez niczego chcemy wychować na prawdziwego sługę Innosa. Prawdziwego! A ty dajesz nam w twarz swoim postępowaniem! Masz coś do powiedzenia?
Z reguły nowicjusze bali się odzywać do magów, a tym bardziej ich rugać, więc tym bardziej postawa nowicjusza zadziwiła.
-Mam, panie – zaczął – ja tu jestem od początku traktowany inaczej, nie wiem skąd się tu wziąłem, kim jestem. Nie mam nawet imienia! Czemu nie chcecie zezwolić, abym sobie jakieś obrał! Obojętnie jakie! Koniecznie chcecie ze mnie zrobić innego! Czemu!? Pytam się?!
Tłum zaczął szemrać. Wiedzieli, że arcymag jest ścisłym zwolennikiem proroctwa o bezimiennym wojowniku, wybawicielu ludzkości. Przez tą postawę tracił w oczach wielu magów, ale teraz jego pozycjia zaczęła wisieć na krawędzi. Arcymag wstał.
-Chcesz mieć imię? Miej je. Proszę bardzo! – krzyknął – Wybierz sobie jakie chcesz i idź służ pokornie. To jak brzmi twoje nowe imię?
Nowicjusz uśmiechnął się paskudnie.
-Falan.

***
-Czekaj, czekaj – przerwał Falanowi Gardik – czemu Falan?
Zapytany uśmiechnął się i odpowiedział:
-Jak już zauważyłeś, z niewyjaśnionych przyczyn, bez miecza staje się zupełnie inny niż zwykle. Na przykład teraz mógłbym się rzucić na każdego z nich bez powodu. Więc imię odpowiadało mi świetnie, bo było to imię legendarnego, pierwszego mrocznego paladyna, pana cienia, który przeszedł z kultu Innosa na kult Beliara. Piękne imię, co nie? – roześmiał się paskudnie – oni też tak uważali i byłem jeszcze większym wyrzutkiem wśród wszystkich. I nowicjuszy i magów. Ale wkrótce odwiedził nas paladyn...

***
Pogoda była paskudna, a więc większość nowicjuszy i magów udała się na modlitwę, ale nie Falan. Wyszedł na deszcz ze swoim kijem i trenował. Nie mógł sprawdzić, czy dobrze walczy i czy poprawnie bo nikt w klasztorze tego nie uczył, ale czuł, że kiedyś to robił. Brama zaskrzypiała, ale Falan nie zwrócił na nią uwagi, dalej wymachując swoim kijem. Na dziedziniec wjechał na ledwo powłóczącym nogami koniu, paladyn w brudnej zbroi. Zszedł z konia i zawołał:
-Nowicjusz! Bierz konia do stajni! Prędko!
Ale Falan nie zareagował. Paladyn powtórzył , ale nowicjusz nadal wymachiwał kijem. Zbrojny podenerwowany całą sytuacją zbliżył się do niego i chciał go zdzielić pięścią od tyłu w głowę, ale Falan instynktownie zrobił unik, półobrót i zdzielił paladyna po głowie swoim kijem, aż rozległo się echo. Paladyn zaklął szpetnie i wyciągnął miecz. Rycząc, pędził na Falana, ale ten tylko uśmiechnął się, odskoczył w bok, podcinając kijem zbrojnego, który uderzając o płyty dziedzińca upuścił miecz. Falan błyskawicznie go chwycił i przystawił Paladynowi do szyi. Jakiś nowicjusz widzący to zajście krzyknął i zaraz zbiegł się tłum. Trol przerażony widokiem Falana i paladyna zaklął swoim zwyczajem i już miał rozkazać go pochwycić, gdy paladyn odezwał się:
-Nie rusz! – poczym dodał wstając - Podoba mi się ten chłopak. Pozwólcie, że o nim porozmawiamy.
 

~DaNkAn~

Member
Dołączył
8.1.2005
Posty
132
No.... nareszcie przeczytałem wszystko i powiem, że bardzo mi się podoba. Właściwie nie ma się do czego przyczepić. Mam nadzieję, że będzie CD.
 
Do góry Bottom