- Dołączył
- 14.10.2006
- Posty
- 2046
Podróżnik z dalekiego południa
Słońce zachodziło kiedy pewien człowiek wracał z polowania. Był to wysoki i dobrze zbudowany męszczyzna z czarnymi krótkimi czarnymi włosami. Wyraz na jego twarzy pokazywał wycieńczenie i grymas. A na imię miał Nik. Niegdyś pracował na farmie ale od kąd orkowie pojawili się na kontynencie musiał z tym skończyć i zacząć inaczej zarabiać na życie. Pewnego razu obudził się w środku nocy. Był straszny wiatr, nawet stary dąb stojący na pobliskim pagórku lekko się kołysał, Nik jednak słyszał kroki. Wiedział że nie wróży to nic dobrego. Rzucił się w stronę okna. Zobaczyl kilku orków maszerujących w stronę jego chaty. Zbliżali się bardzo szybko. Wybiegł przed nich i spytał:
-Czego tu chcecie? Nie widzicie że jest środek nocy?
-Słuchaj morra, jeśli chcesz jeszcze pożyć lepiej pakuj manatki, idziesz pracować do kopalni.
-A co jeśli się nie zgodzę?
-Haha, nie rozśmieszaj mnie, masz pięć minut i ruchy.
Lekko załamany myśliwy musiał szybko się spakować i iść . Wziął ze sobą dwa sztylety, łuk, jedzenie, ubrania i złoto którego i tak nie miał sporo. Wyszedł na zewnątrz i ruszyli.Zdawało się że stado bawołów pasące się na pobliskiej łące zacznie ich gonić. Na szczęście tak się nie stało. Zaglądnęli jeszcze na inną farmę gdzie zboże rosło bardzo szybko, albowiem jeszcze kilka dni temu było niższe o kilka centymetrów, aby się czegoś napić i odpocząć. Gdy tylko słońce wyszło z za gór ruszyli w dalszą drogę. Szli przez mały las, rzeczkę i nawet bagna. Nik cały czas rozmyślał o tym że będzie niewolnikiem... Nie chciał tak żyć. Widział wielu ludzi w niewoli i współczuł im a teraz on będzie taki sam.. Nie pokazywał tego po sobie ale w głębi siebie był zrozpaczony.
Na miejsce doszli za kilka godzin. Nie był zachwycony. Został zaprowadzony do Silden. Miasto z oddali wyglądało nawet przyjemnie. Najwyższy budynek był bogato zdobiony. Obramowania okien były zrobione ze złota. Dach zrobiony z drewna wyglądał cudownie. Nieco bliżej można było dostrzec kuźnie. W niej dwóch kowali pracujących z zapałem. Nieco z boku stały dwie chaty z pomostem. Tam mieszali rybacy. Właśnie w tym momencie jeden z nich złowił bardzo dużą rybę którą ledwie włożył do wiadra. Wszystko to jednak było szpecone przez jedną część. Wszystko zrobione z drewna i byle jak. Można było się domyśleć że to więzienie. Wielu niewolników, pełno krwi i strażników. Nik spytał:
-Coś nie tak? Miałem pracować w kopalni..
-Nagłe zmiany. Będziesz rąbać drewno w tym obozie niewolników.
I zaczęło się. Cały swój ekwipunek który wziął ze sobą został mu odebrany, nawet ubrania.. Zostawili mu tylko najgorsze łachy.
Pracował już długi czas. Strasznie schudnął i zbladnął. Nie mógł już tego dłużej znieść. Gdy pewien ork uderzył go toporem, stracił przytomność. Obudził się dokładnie w tym samym miejscu. Koniec z tym - pomyślał. Wziął swoją piłę i szedł w stronę bramy. Zaczęła się rozmowa ze strażnikiem:
-Gdzie idziesz?
- Zabrakło mi drzewa, muszę iść po więcej.
- Hah, morra myślisz że ja ci wierzę? Spadaj bo urwe ci łeb.
Lepiej było z nim nie zaczynać. Były myśliwy pobiegł do "cichej dzielnicy" w której rzadko kto bywał, ale miał nadzieję że kogoś tam znajdzie. Udało się. Rozłożony na ziemi spał pewien najemnik orków. To moja szansa - pomyślał. Rozglądnął się do okoła, podszedł nieco bliżej, przyglądnął się swojej ofiarze i powoli zaczął podcinać mu gardło. Ten Gustaw, bo tak pisało na jego naramienniku nawet nie krzyknął. Nikowi najbardziej chodziło o zbroję. Z kłopotami ale udało mu się ją ściągnąć i założyć na siebie. Była ona srebrna i cienka ale dobre i to. Musiał jeszcze umyć ją z krwi. Później założył ją na siebie. Zobaczył też za pasem lśniący miecz, musiał go wziąć. Teraz nie było kłopotu. Nikt mu nie rozkazywał a wręcz przeciwnie, zwykli mieszkańcy go szanowali. Z uśmiechem pomyślał - to tylko głupia zbroja a tak potrafi zmienić..
Następnego dnia postanowił opuścić miasto. Wołał wyjść bramą północną, bo tam była niedaleka droga na pustynie gdzie właśnie chciał iść.
Jeśli się wam spodoba (w co wątpie) to będzie CDN.
PS. To moje drugie opowiadanie..
Słońce zachodziło kiedy pewien człowiek wracał z polowania. Był to wysoki i dobrze zbudowany męszczyzna z czarnymi krótkimi czarnymi włosami. Wyraz na jego twarzy pokazywał wycieńczenie i grymas. A na imię miał Nik. Niegdyś pracował na farmie ale od kąd orkowie pojawili się na kontynencie musiał z tym skończyć i zacząć inaczej zarabiać na życie. Pewnego razu obudził się w środku nocy. Był straszny wiatr, nawet stary dąb stojący na pobliskim pagórku lekko się kołysał, Nik jednak słyszał kroki. Wiedział że nie wróży to nic dobrego. Rzucił się w stronę okna. Zobaczyl kilku orków maszerujących w stronę jego chaty. Zbliżali się bardzo szybko. Wybiegł przed nich i spytał:
-Czego tu chcecie? Nie widzicie że jest środek nocy?
-Słuchaj morra, jeśli chcesz jeszcze pożyć lepiej pakuj manatki, idziesz pracować do kopalni.
-A co jeśli się nie zgodzę?
-Haha, nie rozśmieszaj mnie, masz pięć minut i ruchy.
Lekko załamany myśliwy musiał szybko się spakować i iść . Wziął ze sobą dwa sztylety, łuk, jedzenie, ubrania i złoto którego i tak nie miał sporo. Wyszedł na zewnątrz i ruszyli.Zdawało się że stado bawołów pasące się na pobliskiej łące zacznie ich gonić. Na szczęście tak się nie stało. Zaglądnęli jeszcze na inną farmę gdzie zboże rosło bardzo szybko, albowiem jeszcze kilka dni temu było niższe o kilka centymetrów, aby się czegoś napić i odpocząć. Gdy tylko słońce wyszło z za gór ruszyli w dalszą drogę. Szli przez mały las, rzeczkę i nawet bagna. Nik cały czas rozmyślał o tym że będzie niewolnikiem... Nie chciał tak żyć. Widział wielu ludzi w niewoli i współczuł im a teraz on będzie taki sam.. Nie pokazywał tego po sobie ale w głębi siebie był zrozpaczony.
Na miejsce doszli za kilka godzin. Nie był zachwycony. Został zaprowadzony do Silden. Miasto z oddali wyglądało nawet przyjemnie. Najwyższy budynek był bogato zdobiony. Obramowania okien były zrobione ze złota. Dach zrobiony z drewna wyglądał cudownie. Nieco bliżej można było dostrzec kuźnie. W niej dwóch kowali pracujących z zapałem. Nieco z boku stały dwie chaty z pomostem. Tam mieszali rybacy. Właśnie w tym momencie jeden z nich złowił bardzo dużą rybę którą ledwie włożył do wiadra. Wszystko to jednak było szpecone przez jedną część. Wszystko zrobione z drewna i byle jak. Można było się domyśleć że to więzienie. Wielu niewolników, pełno krwi i strażników. Nik spytał:
-Coś nie tak? Miałem pracować w kopalni..
-Nagłe zmiany. Będziesz rąbać drewno w tym obozie niewolników.
I zaczęło się. Cały swój ekwipunek który wziął ze sobą został mu odebrany, nawet ubrania.. Zostawili mu tylko najgorsze łachy.
Pracował już długi czas. Strasznie schudnął i zbladnął. Nie mógł już tego dłużej znieść. Gdy pewien ork uderzył go toporem, stracił przytomność. Obudził się dokładnie w tym samym miejscu. Koniec z tym - pomyślał. Wziął swoją piłę i szedł w stronę bramy. Zaczęła się rozmowa ze strażnikiem:
-Gdzie idziesz?
- Zabrakło mi drzewa, muszę iść po więcej.
- Hah, morra myślisz że ja ci wierzę? Spadaj bo urwe ci łeb.
Lepiej było z nim nie zaczynać. Były myśliwy pobiegł do "cichej dzielnicy" w której rzadko kto bywał, ale miał nadzieję że kogoś tam znajdzie. Udało się. Rozłożony na ziemi spał pewien najemnik orków. To moja szansa - pomyślał. Rozglądnął się do okoła, podszedł nieco bliżej, przyglądnął się swojej ofiarze i powoli zaczął podcinać mu gardło. Ten Gustaw, bo tak pisało na jego naramienniku nawet nie krzyknął. Nikowi najbardziej chodziło o zbroję. Z kłopotami ale udało mu się ją ściągnąć i założyć na siebie. Była ona srebrna i cienka ale dobre i to. Musiał jeszcze umyć ją z krwi. Później założył ją na siebie. Zobaczył też za pasem lśniący miecz, musiał go wziąć. Teraz nie było kłopotu. Nikt mu nie rozkazywał a wręcz przeciwnie, zwykli mieszkańcy go szanowali. Z uśmiechem pomyślał - to tylko głupia zbroja a tak potrafi zmienić..
Następnego dnia postanowił opuścić miasto. Wołał wyjść bramą północną, bo tam była niedaleka droga na pustynie gdzie właśnie chciał iść.
Jeśli się wam spodoba (w co wątpie) to będzie CDN.
PS. To moje drugie opowiadanie..