Nowe Zagrożenie

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Oto PIERWSZY rozdział tego obiecanego opowiadania. To jest chyba najgorszy rozdział jaki powstanie, więc miejcie litość. Akcja się rozwinie, zapewniem was.
wink.gif
Po przeczytaniu tego niektórzy będą wiedzieć jakie jest to ,,Nowe zagrożenie". To jest ciekawy pomysł, więc go od razu nie odrzucajcie. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak życzyć miłej lektury i oceniania.
smile.gif



Rozdział 1 – Kapsuła




To był słoneczny dzień. Jednak nie na tyle, aby zapanowała susza. Słońce grzało, ale co jakiś czas zasłaniały je chmury zakrywając cieniem Kolonię Górniczą. Miejsce, gdzie wrzucano skazańców za najdrobniejsze zbrodnie. Mieli oni tam wydobywać magiczną rudę potrzebną królowi. Rhobar II kazał otoczyć Kolonię magiczną barierą. Dwunastu magów zaczęło swój czyn, jednak nie wszystko poszło po ich myśli. Coś zakłóciło wyczarowanie niebieskawej bariery i urosła ona do ogromnych rozmiarów. Skazańcy korzystając z szansy zabili strażników, przejęli obóz i zaczęli rządzić wewnątrz tego więzienia. Wszystko układało się po ich myśli. Zaczęli handlować z królem. Wymieniali rudę na jedzenie i broń. Wyglądało na to, że nie wszyscy chcieli się stamtąd wydostać. Wobec tego powstały trzy obozy. Pierwszy, to Stary obóz, którym rządził Gomez. To właśnie oni nie chcieli opuścić tego miejsca. Mieli swoją kopalnię, z której wydobywali cenną rudę, jednak nie tylko oni mieli swoją kopalnię. Nowy obóz powstał niedługo później. Ci, którzy go założyli nazwali się Najemnikami, pomagali Magom Wody wydostać się. Na ich czele stał niejaki Lee. Trzecim obozem był obóz Sekty. Mieszkali tam skazańcy wyznający Śniącego. Wyrzekli się trzech innych bogów, uważali, że ów Śniący pomoże im się wydostać. Tak powstała zażarta walka między trzema tymi obozami. Jednak nie zawsze walczyli ze sobą, wręcz przeciwnie, pomagali sobie czasem.
Pewnego wieczoru przez Stary obóz szedł strażnik imieniem Nek. Niedawno trafił do Koloni, ale szybko zdobył tutaj posadę. Wolnym krokiem kierował się do wyjścia. Miał właśnie iść szukać grzybów zwanych Piekielnikami. Jakiś kucharz robił swoją zupkę., a on zgodził się dla niego poszukać składników. Jak on nie cierpił wychodzić w nocy poza obóz. Niekiedy po prostu się bał. Spojrzał na bok i zauważył, że przy ognisku siedzi grupka kopaczy, a także jego dawny przyjaciel Dexter. Blask ognia odbijał się od drewnianych chat oświetlając wszystko wokoło. Było dość ciepło, więc czemu oni zapalili ogień? Żeby jak co noc bawić się przy świetle księżyca, odpowiedział sobie w myśli z lekkim uśmiechem na twarzy. Na dachach zauważył strażników, którzy pilnowali porządku. Nie zazdrościł im stać przez całą noc na tych chatach i wszystkiego pilnować. Cóż, w końcu taka była ich robota. Gdy doszedł kamiennej bramy spostrzegł Szakala. Był on jednym z Magnatów. Z nim lepiej nie zadzierać. Już nie raz obił buźkę komuś, kto mu nadepnął na odcisk. Nekowi podobała mu się jego żółta kusza. Była ona jedną z najlepszych w całej Koloni. Powoli wyszedł omijając dwóch strażników i skierował się w dół zbocza w poszukiwaniu grzybów. Nagle usłyszał śwista dobiegający gdzieś z góry. Było ciemno, więc nic nie zauważył. Po chwili przed nim coś z hukiem wbiło się w ziemię. Strażnicy przy bramie tego nawet nie usłyszeli, bo zapewne śpią, lub gadają. To coś miało kształt długiego jaja. Podszedł trochę bliżej i usłyszał syk. Wokół niego była para, która po chwili opadła. Zbliżył się jeszcze troszkę. Po ziemi coś się bardzo szybko poruszało. Próbował złapać to wzrokiem, ale w ciemności nic nie widział. To coś momentalnie wskoczyło mu na głowę. Nek wyczuł, że potwór ma około ośmiu cienkich łap i długi ogon, który owinął się wokół jego szyi. Zaczął się szarpać i biec przed siebie. Nagle się potknął, upadł i zasnął. To coś z niego nie zeszło tylko dalej było przyczepione do jego twarzy. Strażnik nie zauważył, że ,,jajo” zaczęło się samo wkopywać w ziemię...

Dzień później.

Neka okropnie bolała głowa. Usiadł i zaczął się rozglądać. Strasznie był głody i chciało mu się pić. Wyjął butelkę piwa i chleb, po czym bardzo szybko zjadł i wypił trunek. Nadal był głody i spragniony. Wyjął jabłko. Już przystawił je sobie do ust, gdy poczuł ogromny ból gdzie w okolicach klatki piersiowej. Z każdą chwilą był gorszy. Zaczął krzyczeć, ale w tym momencie z jego zbroi zaczęły spływać strużki krwi. Po chwili w jego pancerzu zrobiła się dziura, z której było widać małą główkę bez oczu. To coś było całe we krwi nieżywego już człowieka. Wyskoczyło i niesamowitą szybkością wybiegło z groty. Ciało Neka osunęło się i upadło twarzą do ziemi. Po małym potworze nie było ani śladu. Niedługo po tym zajściu, zwabione krwią kretoszczury przyszły, by zjeść martwego mężczyznę. Nikt nie widział co tu się zdarzyło, ale na pewno by nikt nie uwierzył w to co by zobaczył. To wszystko było niczym koszmar...
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Przeczytałem opowiadanko i doszedłem do w niosku, że czegoś tu brakuję
smile.gif
Brakuję napewno akcji ale jak pisałeś ona się rozwinie dlatego narazie nie będe mówił tu o akcji. Sam wątek fabularny jest dobry. Ciekawe powiązanie śmierci Neka z tym "czymś" Opowiadanko może Ci się udać ale rozwiń troche akcje
smile.gif

Pozdrawiam
wink.gif
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
Fajne opowiadanie... narazie jest trochę nudne, ale sam pisałeś, że się akcja z biegiem czasu rozwinie...
Jeden błąd... rażący w oczy...
QUOTE Gdy doszedł kamiennej bramy spostrzegł Szakala. Był on jednym z Magnatów.
Szakal był przecierz strażnikiem
smile.gif

Czyli ogółem fajne opowiadanie. Czekam na CDN.
wink.gif


Pozdro all
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Jeżeli się dobrze domyślam chcesz pomieszać gothica z alienem... Obcy własnie tak się rozmnażał... Pomysł bardzo ciekawy... Faktycznie akcja nie zachwyca ale da sie ją przezyć... Błędów jako takich nie zauważyłem... czekam na ciag dalszy
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
Przeczytałem całe opowiadanie i jest wg. mnie słabe. Teraz pokażę Ci błędy i powtórzenia, które znalazłem, potem zalety.
QUOTE Usiadł i zaczął się rozglądać. Strasznie był głody i chciało mu się pić. Wyjął butelkę piwa i chleb, po czym bardzo szybko zjadł i wypił trunek. Nadal był głody i spragniony.
Są tu powtórzenia z i, poza tym zrobiłeś literówkę. Nie głody, a głodny. Błędy są pogrubione.

QUOTE Jakiś kucharz robił swoją zupkę., a on zgodził się dla niego poszukać składników.
., a po niej ,.

QUOTE Był on jednym z Magnatów.
Szakal nie był Magnatem. Był Strażnikiem Obozu.

QUOTE Nikt nie widział co tu się zdarzyło, ale na pewno by nikt nie uwierzył w to co by zobaczył.
Dwa razy nikt nie, i to w tym samym zdaniu.

QUOTE Wyskoczyło i niesamowitą szybkością wybiegło z groty. Ciało Neka osunęło się i upadło twarzą do ziemi.
Powtórzenie. To wszystkie błędy, które dostrzegłem. Teraz przejdźmy do zalet. Opowiadanie jest tajemnicze i bardzo fajnie wymyśliłeś śmierć Neka. Podejrzewam, że ta bestia to jakiś mały Pełzacz lub odmiana, bo one też chyba mają 8 nóg i taki "ogon". Niezła fabuła i pomysł. Ocena... 4+/10.
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Huh, nawet dobrze to odebraliście, nawet ty Kruk. Jestem ci wdzięczny za pokazanie błędów, ale każdy wie, że wadą moich opowiadań najczęściej są powtórzenia.
biggrin.gif
Cieszę się, że dostrzegliście to, że akcja się rozwinie. W końcu pierwszy rozdział jest najgorszy. Dla Seby brawa, tak, to Alien (co do pełzaczy to nie wiem, nie mają takiego ogona). Nie trudno się było tego domyślić.
QUOTE Opowiadanie jest tajemnicze i bardzo fajnie wymyśliłeś śmierć Neka
Opowieść z założenia ma być tajemnicza i specjalnie do roli ,,matki" wybrałem Neka, żeby było przynajmniej trochę prawdopodone, że takie zajście mogło mieć miejsce w Górniczej Dolinie. Większość późniejszych postaci nie będziecie znali, bo ta opowieść ma mieć takie charakter - mogło się zdarzyć. Ale jednak jedna jeszcze będzie, zdziwicie się która.
wink.gif

To wszystko co mam do powiedzenie. Widzę, że jest kilka waszych ocen, to być może jeszcze dzisiaj ujrzycie rozdział drugi. Mam nadzieję, że następne rozdziały też ocenicie. Liczę na was...
 

Anaconda

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
50
Widze aluzję do cyklu "Obcy"
smile.gif

A błędów jest więcej niż podaliście
tongue.gif

Na przykład tego nikt nie podał
smile.gif
"Nagle usłyszał śwista dobiegający gdzieś z góry"
Opowiadanie ciekawe, czekamy na dalszą cześć.
Magnat Kruk: od kiedy "i" liczymy w powtórzeniach, w wielu książkach, tekstach są takie zdania: stał Harold, Huno i Gom, a nawet i oni.... itd. itp.
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Rozdział 2 – Nowe zagrożenie



To był następny upalny dzień. Trzyosobowa grupa strażników właśnie szło z pewnym zadaniem do pewnego miejsca, gdzie mieli się spotkać ze szpiegiem z Nowego obozu. Ich dowódca, Herin szedł z przodu i kierował się na niewielką polankę, która była otoczona górami. Na jej środku rosło jedno drzewko.
- To tutaj. Gdzie on jest? – odezwał się dowódca. – rozejrzyjcie się. Może gdzieś się tu ukrył.
Dwójka strażników poszło w stronę drzewa. Jeden nazywał się Liwer, a drugi Piers. Byli przyjaciółmi, pomagali sobie od samego początku, kiedy przybyli do Koloni. Herin czekał i rozglądał się wokoło mając nadzieję, że ten szczur z Nowego obozu gdzieś tu się czai i się z nimi po prostu bawi. Dwoje mężczyzn zatrzymało się pod drzewem. Jeden patrzył gdzieś na boki, za to Piers spojrzał w górę. To, co zobaczył było przerażające, nawet gorzej. Na drzewie wisiał cały obdarty ze skóry człowiek. Wrzasnął z przerażenia. Herin od razu przybiegł i także spojrzał w górę.
- O Boże, to chyba on. Kto to zrobił? – zapytał.
- To na pewno orki! – powiedział ze zdenerwowaniem Piers.
- Nie, to nie robota orków. Zaczekajcie tutaj, a ja się rozejrzę. Na wszelki wypadek wyciągnijcie miecze. Możliwe, że ten ktoś tu może ciągle być. – powiedział dowódca i odszedł powolnym krokiem.
Para strażników została sama. Liwer zaczął po chwili rozmowę.
- Niezłego masz pietra, co Piers?
- A ty nie masz? Chciałbyś, aby ktoś zrobił ci coś takiego?
- Nikt by nic mi nie zrobił, już niedługo ja zostanę dowódcą, a Herin moim podwładnym.
- Nie żartuj, Herin by cię rozłożył na łopatki.
- Taaak? A może ty chcesz spróbować swoich sił?
- Liwer, przestań, jesteśmy kumplami, powinniśmy się trzymać razem...
- Już nie! Nie będę się zadawał z cieniasami i...
Nie dokończył zdania. Piers kątem oka zauważył, jak z powietrza leci coś niebieskiego i trafia w tył głowy Liwera. Krew byłego przyjaciela obryzgała całego żywego mężczyznę. Ciało upadło. Spojrzał tam, gdzie drugi strażnik powinien mieć oczy, ale... nie było ich, a także czoła, nosa i ust. Za to była wielka czerwona dziura. Zaczął się cofać. Trafił plecami o pień drzewa. Spojrzał tam, skąd przyleciał pocisk, ale nic tam nie było. Podniósł trochę wyżej miecz i się rozglądał. Nagle coś długiego wyłoniło się z powietrza i leciało w jego stronę z ogromną szybkością. Coś jak długa dzida wbiła się w brzuch strażnika i przybiło go do drzewa. Dostał drgawek, a z ust zaczęła lecieć krew. Po chwili umarł. Herin wszystko oglądał z odległości. Był przerażony. Zaczął biec. Miał w głowie tyle myśli, ze zapomniał wyjąć miecz, ale teraz gdy uciekał wolał tego nie robić. Nawet się nie oglądał. W oddali zobaczył jaskinię. Wbiegł do niej i się przewrócił. Usiadł tyłem do wnętrza i spoglądał w wyjście. Coś, co zabiło jego ludzi nie pojawiało się. Może było nie widzialne? Zdał sobie sprawę z zagrożenia jakie może czyhać w jaskini. Mógł przecież mieć właśnie za sobą cieniostwora, lub inne szkaradztwo. Powoli odwrócił się i zauważył... jajo. Tego nie był pewien. Wyglądało jak jajo, ale nie musiało nim być. Podobne kokony mają pełzacze, ale ten tutaj nim nie jest. Przysunął się trochę bliżej i zauważył lekki ruch. Nagle górna warstwa zaczęła się otwierać. Zbliżył się jeszcze bardziej i zajrzał do środka. Wewnątrz było coś zwinięte. Miało żółtą barwę, około ośmiu nóg i długi ogon. Zaczęło się rozwijać i przygotowywać do skoku. Herin, nieświadomy niebezpieczeństwa cały czas bez ruchu wpatrywał się w to coś. Wreszcie monstrum skoczyło i złapało się twarzy dowódcy. Owinęło ogon wokół szyi i zaczęło wpychać do gardła jakąś rurkę. Strażnik się szarpał, ale coraz wolniej. Wreszcie zasnął i upadł na posadzkę.

Kilka dni później.


- Gdzie jest do jasnej chole*y Nek?! – wykrzyknął ze złością Fletcher.
Już kilka dni musiał za niego pilnować sektora koło areny. Nie podobało mu się zniknięcie strażnika, przez niego teraz on musi pilnować to miejsce, zamiast siedzieć i chlać piwo. Przez myśl przeszło mu, że Nek mógł uciec do Nowego obozu. Nic nie mógł na to poradzić.
- Fletcher, nie wściekaj się. – odezwał się za nim pewna osoba.
- Bo co, Gorian? Zabronisz mi? Jak znajdę tego gnojka, to mu tak dokopię, że naprawdę poleci do Nowego obozu. – odpowiedział już z mniejszą złością.
- Nie obchodzi mnie co mu zrobisz. Pewnie ucieszy cię fakt, że ja i czterech ludzi idziemy szukać Herina i jego chłopców. Jeden ci podobno wisiał pięćdziesiąt bryłek rudy, mam rację? – spytał z uśmiechem Gorian.
- Właśnie zastanawiało mnie, czemu tak długo nie wracają. Znajdźcie ich jak najszybciej, może mają także jakieś ciekawe informacje.
- Najdziwniejsze jest to, dlaczego nie wracają? Powinni sobie poradzić z prawie każdym...
- A co mnie to obchodzi? Znajdź ich i po kłopocie. – prychnął Fletcher.
- Ucieszy cię też fakt, że idzie z nami kopacz, dwoje najemników i dwoje świrów.
- A po kiego oni idą z wami? – zapytał zdumiony.
- Najemnicy idą właśnie szukać tego naszego informatora, a sekciarze po jakieś zioła dla Guru. – odpowiedział uprzejmie Gorian.
- A kopacz?
- Jakbyśmy trafili na jakąś bryłę rudy, to przyda nam się dodatkowa para rąk. Zostawimy z nim jednego strażnika, a on będzie kopał.
- Dobra, idź już, i tak mam spieprzo*y dzień na całego. Jakbyś przy okazji spotkał Neka, powiedz mu, że ma wracać, bo inaczej go znajdę i...
- Dobra, do zobaczenia Fletcher. – pożegnał go Gorian.
Po rozmowie, strażnik pilnujący areny usiadł na ławeczce przed chatą i zapalił skręta. Niech no ja go tylko znajdę, myślał. Połamię mu wszystkie kości.
Gorian udał się do zamku, gdzie jego ludzie, oraz ci z innych obozów już na niego czekali. Mina kopacza wskazywała na to, że nie jest zadowolony z tej ,,wycieczki”...

A jak to oceniacie?
wink.gif
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Heh widze że ta opowieść będzie jedną z seri Alien vs. Predator bardzo ciekawy pomysł... Dość dobre opisy... Ogólnie podobało mi się... Niestey pojawiły się powtórzenia... Widać ze starsza się ich unikać ale dalej są dość liczne.
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
Ta część jest znacznie lepsza. Są powtórzenia, ale jest już ich znacznie mniej. Opo ma dobre opisy, fabuła jest jeszcze lepsza niż w poprzednim rozdziale. Podobało mi się. Ocena 7+/10
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna część opowiadanka prezentuję się lepiej niż poprzednia. Teraz akcja zaczeła się rozkręcać i opowiadanko stało się ciekawsze. Mogę powiedziec, że idzie w dobrym kierunku. Fabuła dobra, ciekawy pomysł i wykonanie.
Mi się podoba
wink.gif
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Cieszę się, że wam się podoba. Ten rozdział jest dłuższy od poprzednich, ale nie wiem czy nie gorszy do drugiego.
dry.gif
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musicie ocenić. Przyznacie, że nie było jeszcze pomysłu na AvsP w Gothicu, co?
smile.gif




Rozdział 3 – Koszmar w obozie



Dzień później


Dziesięcioosobowa grupa ruszyła na poszukiwania. Każda miała inny cel, ale to co miało się wydarzyć, zapewne połączy ich wysiłki przy ratowaniu życia. Zagrożenie czyhało na nich, aż podejdą bliżej nieświadomi, że mogą zginąć bolesną śmiercią...
- Zatrzymamy się tutaj. Za kilka godzin zapadnie zmierzch, więc powinniśmy rozbić obóz. – powiedział do wszystkich Gorian. – Powinniśmy wznieść palisadę, by żadne zwierzęta, a szczególnie orki, nas nie zaskoczyły. – skończył mówić. Po minach jego ludzi i kopacza było widać niezadowolenie. – Ruszać się panienki. Jeśli do wieczora tego nie skończycie, to pogadamy inaczej. – dodał dowódca trochę zdenerwowany.
- Wostor, mój uczeń także pomoże. – rzekł Najemnik.
- Mój pomocnik też. Im szybciej to skończymy tym lepiej. – powiedział członek sekty imieniem Cor Sertez.
- Dobra, wy zacznijcie już rąbać drzewa, a my pójdziemy obgadać pewne sprawy. – rzekł na zakończenie Gorian.
Strażnik, najemnik i sekciarz udali się gdzieś na ubocze. Reszta grupy zaczęła pracować. Zbiegiem czasu obóz zaczynał powstawać. Naokoło niego były wysokie pnie ostro zakończone na czubkach, a wewnątrz zbudowali na szybko kilka drewnianych chat. Udało im się skończyć dopiero wieczorem, jak przewidział dowódca strażników. To wszystko nie wyglądało imponująco, ale to im musiało wystarczyć. Kiedy wszyscy ,,robotnicy” usiedli, by odpocząć, przyszła trójka, która właśnie skończyła uzgadniać miedzy sobą pewne sprawy.
- Nie tego się spodziewałem, ale dobre i to. Odpocznijcie, a rano ruszymy w dalszą drogę. – powiedział do wszystkich Gorian.
Wostor był bardzo zmęczony. Tylko on i ten z sekty tak naprawdę pracowali. Reszta się obijała. No może prócz kopacza, którego co chwilę popędzali strażnicy. Najemnik poszedł odpocząć w samotności za chatę, która była oddalona jak najdalej od rozgadanych ludzi. Na miejscu stała ławeczka, którą samodzielnie zrobił. Usiadł na niej i zamknął oczy. Otworzył i zaczął oddychać ustami. Nagle poczuł w buzi smak drewna. Otworzył oczy i zauważył, że strażnik imieniem Porton wsadził mu czubek kuszy do otwartych ust. Posprzeczali się trochę podczas budowy obozu, ale żeby od razu grozić śmiercią?
- Podpadłeś mi ty gnojku z Nowego obozu. Nie lubię gdy ktoś się tak do mnie odzywa.
- Chyba nie zamierzasz mnie zabić, co? – zapytał najemnik. Na jego twarzy pojawiły się małe kropelki potu.
- Zostaw go. – gdzieś z tyłu dobiegł kogoś głos, który Wostor dobrze znał. To był jego nauczyciel Kraed, któremu zawdzięczał prawie wszystko. – Powiedziałem: zostaw go.
- Bo co? Myślisz, że się ciebie boję? Mógłbym was obojgu zabić, a potem powiedzieć, że to wy mi groziliście. Mój dowódca na pewno by mi uwierzył. – odpowiedział Porton.
- Chyba nie chcesz, żebym wyjął swój miecz? Myślałem, że o mnie słyszałeś.
- A jak, ale gdybym ja cię zabił, pewnie by o mnie kilku z was usłyszało.
- O tym nie możesz nawet marzyć. Daję ci ostatnią szansę.
Strażnik spojrzał na Wostora ze wściekłą miną i zabrał kuszę, po czym zaczepił ją na plecach.
- Jeszcze się policzymy Kraed. – powiedział odchodząc.
Najemnik podszedł do swojego ucznia i powiedział:
- Nie zaczynaj tu bójek. Przyszliśmy tylko po to, co miał przy sobie ten szpieg, Retris. Musimy przenieść Lee ten pierścień.
- Dobrze, ale to on zaczął...
- Nie chcę tego słuchać. Wostor, zrozum, nie chcę pogorszyć naszych stosunków z tutaj obecnymi strażnikami. Jeśli tam są na przykład orkowie, to na pewno przyda nam się pomoc. – rzekł Kraed i odszedł.

Było już około północy. Porton miał właśnie pilnować bramy. Wokoło było jasna, bo wszystko oświetlały dwie pochodnie. Po kilku minutach uznał, że musi się załatwić. Otworzył kołowrotkiem bramę, która była zrobiona całkowicie z drewna. Drewniana krata uniosła się, a strażnik wyszedł. Niedługo później wrócił, ale nie zauważył, że coś bardzo szybkiego biegło w jego stronę. Spokojnie przeszedł drogę i przystanął koło kołowrotka. Zakręcił nim szybko, a brama momentalnie upadła na ziemię. Strażnik usłyszał głośny wrzask. Odwrócił się w stronę, którą przed chwilą wrócił. Zobaczył, że zaostrzone końcówki bramy wbiły się w ogon... czegoś. To coś było przerażające. Całe czarne, nie miało oczu i wyglądało, jakby to był sam szkielet, który był okrywany przez cieniutką warstwę ,,skóry”. Pierwszy raz coś takiego widział. Potwór skrzeczał z bólu. Cały obóz został zaalarmowany, wszyscy prócz kopacza, najemników i sekciarzy zbiegli się, by zobaczyć, co wywołało taki hałas. Gdy już przybiegli zobaczyli to coś. W grupie było dwóch łuczników, którzy już wyciągnęli łuki i strzelili. Jedna strzała trafiła w ramię monstrum i ugrzęzła w nim na dobre. Jednak po chwili kawałek drewna z metalową końcówką przełamał się na pół i opadł na ziemię. Z miejsca, gdzie był przebity ogon kreatury, zaczął się unosić dym. Drewno jakby się topiło od krwi potwora. Monstrum uwolniło się i niewyobrażalną szybkością znalazło się niedaleko Portona, który stał jak wryty. Obcy uniósł ogon, po czym wbił go w ramię mężczyzny. Niektórzy z widzów krzyknęli z przerażenia. Było widać, że ofiara potwora... usnęła? Kreatura odwróciła się i zaczęło się szybko wspinać bo palisadzie z nadal wbitym na ogon Portonem. Wreszcie przeskoczyła i znikła. Wszyscy byli przerażeni zdarzeniem. Właśnie stracili kumpla, który zginął przez jakiegoś nieznanego potwora.
Kopacz imieniem Willy wszystkiemu się przyglądał. Jego głowa wystawała z chaty tylko na tyle, by wszystko widzieć. Odwrócił głowę i spojrzał w kierunku gdzie stali łucznicy. Zobaczył, że jakiś cień skrada się i staje. Potem cień coś wyciągał i celował w którego łucznika. Usłyszał cichy świst i zobaczył, że ręka jednego z łuczników wisi przybita czymś do jego chaty. Okaleczony, który miał na imię Zutrus zaczął krzyczeć w niebogłosy. Wszyscy się do niego zbiegli, a kopacz przyglądał się temu czemuś, co wyrwało rękę mężczyźnie. Z obrzydzeniem wyciągnął dłoń po tą ,,strzałkę” i z niemałym trudem wyciągnął ją. Była cała we krwi, a zakończona była dwoma ostrymi ,,odnóżami”. Willy wytarł krew o trawę i schował do kieszeni ów rzecz, po czym schował się do chaty. Nie mógł spać. Przypomniał sobie, że zanim wyciągnął tą strzałkę, cień zniknął. Bał się spać, a zza chaty było słychać krzyki Zutrusa. Po chwili ustały, co oznaczało, że dali mu coś, by zasnął.
Rano wszyscy wiedzieli ile ręki nie ma ich kumpel. Tamto coś oderwało mu czymś całą rękę od barku. Wszędzie było pełno jego krwi, ale Cor Sertez zatamował krew. Kraed, sekciarz, Gorian i Zutrus byli w chacie dowódcy. Rozmawiali o zdarzeniu, które miało miejsce w nocy. Nikt nie wiedział, co mogło ich zaatakować i okaleczyć łucznika.
- Właśnie straciłem dwóch ludzi. Ja i moi ludzie wracamy do Starego obozu, nie wiem jak wy. – mówił Gorian.
- Ja nie mogę wrócić, bo mam misję ważniejszą od waszej, ale mogę z wami wysłać mojego ucznia, Wostora.
- Ja i Ytris też nie możemy wracać. Koniecznie potrzebujemy tych ziół. – rzekł Cor Sertez.
- Cóż, jeśli zamierzacie także zginąć, to wasza sprawa. Za kilka godzin wyruszamy.
Zutrus obudził się i zaczął krzyczeć. Sekciarz szybko podał mu zioło uśmierzające ból. Po chwili łucznik przestał cierpieć z bólu.
- Slirt, chodź tu z Irtakiem i zabierzcie go do osobnej chaty. Niech odpocznie. – krzyknął do dwóch strażników dowódca.
Po chwili ów osoby przyszły o zabrały rannego, po czym zaniosły go do pustej chaty.

Zutrus spokojnie leżał z zamkniętymi oczami. Nie spodziewał się znów ataku, więc był spokojny. Bólu już nie czuł, ale był nieszczęśliwy, że stracił całą rękę. Nagle poczuł jakiś ruch nad sobą. Otworzył oczy i zobaczył to monstrum, które wczoraj porwało Portona. Zaczął krzyczeć, lecz potwór opadł na niego i urwał mu rękoma głowę.

- No to sprawa załatwiona. Ja nie będę narażał życia moich ludzi dla jakiś ziół, czy też by pomagać Najemnikom. – powiedział Gorian.
- Wcale od ciebie tego nie oczekuję. – odpowiedział Cor Sertez.
- I dobrze... – zaczął dowódca.
- AAAAAAA...
Trójka zebranych usłyszała głos Zutrusa. Jednak po chwili jakby się urwał.
- Pewnie zioło coś źle zadziałało, ale już mu przeszło. Idę zawiadomić Ytrisa i będziemy ruszać. – powiedział ze spokojem sekciarz.
- Będę ci towarzyszył Cor Sertezie. Powinniśmy sobie pomóc. – odezwał się Kraed.
- Też tak sądzę.
Najemnik i sekciarz wyszli z namiotu i udali się, by zawiadomić swoich o ich decyzji. Nie wiedzieli, że są cały czas obserwowani przez niewidzialnego łowcę...
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
No, opowiadanie jest coraz lepsze. Powtórzeń jest mniej niż w poprzedniej części, ale mimo to jest ich kilka. Opisy są dobre, fabuła jest bardzo dobra, coraz bardziej się rozwija. Opo wciąga i coraz bardziej zaciekawia. Bardzo dobry pomysł i wykonanie. Na pewno przeczytam kolejne części. Ocena 8+/10
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
QUOTE Powtórzeń jest mniej niż w poprzedniej części, ale mimo to jest ich kilka.
Nie zgadzam się powtórzeń jest mnóstwo- znacznie więcej niż w poprzednich częściach... Są one bardzo uciążliwe... Rozumiem, że są wyrazy bardzo trudne do zastąpienia, ale tobie się zdarzają tam gdzie o synonim jest bardzo łatwo...

Fabuła jest bardzo ciekawa i wciągająca... Chce się czytać...

I teraz taka mała uwaga ogólna... Wszystko to dzieje się w GD rozumiem, że chcesz dodać nowych bohaterów, ale predator jest łowcą i szuka godnego siebie przeciwnika... Tak więc w następnych częściach na pewno powinny wystąpić takie postacie jak Gorn, Lee, Saturas, Gomez, Blizna, Arto, Coristo, Cor Angar, Bezio Xardas... Oni są najpotęzniejszymi wojownikami w koloni i to nimi największe zainteresowanie powinien wykazywać predator... Obcy powinien wyrzynać wszystkich jak leci, ale Predator jest troszkę subtelniejszy... Mam nadzieje, że uwzględnisz to w następnych częściach...
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Tu się zgodzę jednak z sebą, powtórzeń jest chyba więcej, co mnie martwi. Spróbuję w NASTĘPNYM rozdziale poprawić się. Czemu następnym? B będą tylko cztery rodziały. Od razu mówię, że nie będzie żadnej z wymienionych powyżej osób. Już mówiłem: mogło się zdarzyć. Pojawi się jeszcze tylko jedna znana postać z Koloni, ale jej imię poznacie dopiero w tym rozdziale, do którego zabieram się już jutro.
Teraz sprawa Predatora. Co prawda, on tylko tych najlepszych szuka (myślaisz, że nic o nich nie wiem? O nim i o Bobie wiem ogromnie wiele...
tongue.gif
), ale tym razem wyznałem taką technikę, że ten zabija tylko tych co mają broń. W drugim rozdziale widzieliście, że zabił tylko tamtą dwójkę, bo tylko ona wyciągnęła miecze, a teraz zabił łucznika, bo widział jak trafił Obcego (ps. powiem, że to Predatorzy przysłali tego Obcego w kapsule, żeby później wysłać swojego wojownika, by ten przeszedł ,,egzamin"). Domyślił się, że ta broń może mu grozić, dlatego celował w łucznika.
Jeszcze jedno, Predator nie wie nawet o istnieniu tych postaci, więc czemu ma na nich polować? On przybył tutaj tylko dla jednego celu - Obcego. Ludzi zabija tylko dla trofeów. To chyba wszystko. Ostatni rozdział ukaże się niedługo. Pomyślę nawet o drugiej części tej powieści...
wink.gif
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Opowiadanie w dalszym ciągu mi się podoba. Ma w sobie ciekawe akcje i nie usypia
smile.gif
Fabuła jest ciekawa i wciągająca. Akcja się rozwineła i jest bardzo ciekawie. Mam nadzieje, że nadal będzie coraz lepiej.
Tyko powtórzenia i będzie Git
biggrin.gif
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
No, opowiadanie jest wręcz świetne... nigdy nie oglądałem filmów o obcym i predatorze, ale teraz wiem ile straciłem
wink.gif
. A co do samego opowiadania to nie mam zarzutów, gdyż ja sam popełniam wiele błędów i powtórzeń
wink.gif
.
Czyli ocena 8+/10
smile.gif
.

Pozdro all
 

Lord Vader

Member
Dołączył
8.7.2005
Posty
191
Opowiadanie jest bardzo dobre. Nie nudzi i aż chce się czytać. Co do powtórzeń nie zauważyłem ich jakoś. Byłem zbyt pochłonięty śledzeniem fabuły. Trochę dziwny ten pomysł, ale jak najbardziej udany. Nie mam wiele do zarzucenia. Jednak nie jest to arcydzieło. 9/10
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Rozdział 4 - Ostateczna walka



,,Boże", to były pierwsze słowa, na to, co zobaczyli w chacie rannego łucznika. Wszędzie było pełno jego krwi, ale nie było nigdzie ciała.
- Zawołać tu Kraeda i Cor Serteza, migiem! - krzyknął do strażnika Gorian.
Po chwili Irtak przybył z ów osobami. Oni także nie mieli szczęśliwych min.
- Znów zaatakował? - zapytał najemnik.
- Nawet nie wiemy kiedy. Zaledwie kilka godzin minęło od naszego spotkania, a już nie mam dwóch ludzi. Teraz to naprawdę wracamy do Starego obozu. Nie będę ryzykował, że to coś znów pozabija mi ludzi. - odpowiedział dowódca.
- Kraed, możemy pójść porozmawiać na osobności? To jest ważne. - odezwał się sekciarz.
- Dobrze, chodźmy. - po tych słowach odeszli razem za którąś z chat.
Stanęli i Cor Sertez spojrzał na najemnika.
- Ty coś wiesz, prawda? - zapytał Kraed.
- Mniej więcej. Opowiem ci pewną historię, która może mieć związek z tymi tutaj zabójstwami.
- Dobra, słucham uważnie, mów.
- Zanim trafiłem do Koloni Górniczej, byłem uczniem pewnego alchemika, Dotra. Prócz mnie, mój mistrz miał jeszcze jednego podopiecznego, Quatra. Pewnego dnia, mój mistrz i jego drugi uczeń wyszli szukać ziół, mnie zostawili bym pilnował chaty. Czekałem na nich cierpliwie, aż po kilunastu godzinach przybiegł Quatr cały we krwi i ogromnie przerażony. Zrozumiałem wtedy, że Dotrowi coś się musiało stać. Zacząłem pytać go co się wydarzyło. - poczekał chwilę, by sobie przypomnieć sobie tamte słowa. - Mówił szybko, ciągle był przerażony. Powiedział, że był z mistrzem na pewnej polance, gdy obaj zobaczyli poruszające się powietrze. Jakoś się zbliżało do Dotra, a gdy już było naprzeciwko niego, znikąd pojawiły się dwa ostrza. Nagle zamachnęły się i uciął głowę mistrza. Quatro uciekł gdzieś za krzaki by wszystkiemu się przyglądać. Zabójca wyłonił się z powietrza. Nie chciał mi powiedzieć jak wyglądał, ale mówił, że to był potwór i zaczął obdzierać Dotra ze skóry. Potem po cichu uciekł i przybiegł do naszej chaty. Nikt nie chciał wierzyć w jego słowa, nawet ja. Niedługo później ślad po Quatrze zniknął. Nikt go później już nie widział. Kiedy strażnicy, Wostor i mój uczeń skończyli budować obóz, wyszliśmy razem na poszukiwanie ziół. Nie odszukaliśmy ich, ale znaleźliśmy... - tutaj urwał na chwilę. - trzy obdarte ze skóry ciała ludzi wiszące na drzewie.
- Ale to nic nam nie mówi, ten potwór podobno był czarny i nie miał oczu, ale za to długi ogon. - powiedział zdezorientowany najemnik.
- Nie rozumiesz Kraed. Prócz tego, co zabiło tych dwóch nieszczęśników, jest jeszcze jeden przeciwnik. Ja go widziałem, to on ,,strzelił czymś w tego łucznika, a potem uciekł.
- Jak to on? Czyli on teraz po niego wrócił? - zapytał członek Nowego obozu.
- Nie, jak już, to to czarne monstrum po niego przyszło. - odpowiedział sekciarz.
- To jest coraz bardziej dziwne.
- Dalej nie rozumiesz. Ten potwór, co zabił łucznika poluje na tego, co zabił Portona. Nas zabija chyba tylko dla... nie wiem dlaczego, ale na pewno tu nie przybył, by nam odbierać życie.
- Więc dlaczego one zabijają nas?
- Tej wiedzy Śniący mi nie przekazał. Powiedziałem ci co wiedziałem. Musimy bardzo uważać, bo podzielimy los tamtych strażników. Jeśli nie będzie trzymać się razem, zginiemy. Jednak ja i mój uczeń musimy zdobyć te zioło dla Cor Kaloma.
- Tak jak ja muszę wykonać zadanie dla Lee.
- Dobrze, idź teraz do swojego kolegi z obozu i powiedz mu, żeby się szykował, bo Gorian niedługo wyrusza w drogę powrotną. Nie mów nikomu, co ja ci powiedziałem. Niech Śniący ma nas w swojej opiece.
Bez odpowiedzi, Kraed poszedł szukać Wostora. Znalazł go w ich chacie siedzącego obok jego rzeczy.
- Zbieraj się, zaraz strażnicy będą wracać do Starego obozu, a ty wraz z nimi.
- Dlaczego? Ale...
- Żadnych ,,ale" Wostor. Tutaj się dzieje coś dziwnego. Pójdziesz do Lee i powiesz mu, żeby przysłał tu swoich ludzi.
- Kraed, ty chyba wiesz co tu się dzieje, prawda? - zapytał z lekkim zaciekawieniem drugi najemnik.
- Nie zadawaj pytań. Rusz dupsko i się pakuj. - odpowiedział jego mistrz.

Wszyscy byli przed bramą obozu. Gorian jeszcze raz się spytał sekciarzy i Kraeda o to, czy na pewno nie chcą z nimi wrócić.
- Nie, już ci mówiliśmy. - odpowiedział Cor Sertez.
- A w ogóle co mnie to obchodzi? W końcu jesteście wrogami Gomeza. Nawet dobrze, że tu zostajecie. Mam nadzieję, że ten potwór was zeżre. Przynajmniej ten twój uczeń, Wostor jest na tyle mądry by wracać. - odpowiedział ze wściekłością dowódca.
- Zawiadomisz Stary obóz o wydarzeniach jakie miały tutaj miejsce? - zapytał Kraed.
- Oszalałeś?! Wzięli by mnie za idiotę. Po prostu im powiem, że Herin i jego kolesie zginęli z ręki orków. Gomeza i tak pewnie nie obchodzi co się z nimi stało.
- To po co cię tu wysłał? - zapytał sekciarz.
- A skąd ja mam to wiedzieć? Sam możesz iść i się go o to zapytać. - odpowiedział Gorian.
- A więc żegnaj. Obyście bezpiecznie doszli do obozu.
Po tej wymianie zdań, dowódca i reszta jego ludzie wraz z Wostorem i kopaczem ruszyli w drogę powrotną. Za to trzy osobowa grupa ruszyła w przeciwną stronę. Gorian był wściekły. Nie na nich, tylko na samego siebie. Nie był złym człowiekiem, ale wysłał tamtych ludzi na pewną śmierć. Cóż, sami tego chcieli, pomyślał. Szli piętnaście minut, gdy Irtak zauważył jakiś ruch. Gdzieś na skale coś się czaiło.
- Szefie, coś tutaj jest nas śledzi. - powiedział zaniepokojony łucznik.
- Pie*rzysz bzdury. Nie mów, że się boisz ścierwojada.
- Tu nie chodzi o ścierwojada. Tutaj coś się czai.
- Innosie, zlituj się nad nim. Ruszamy i bez gadania! - zakończył rozmowę wybuchem gniewu.
Wszyscy szli małym wąwozem. Z dwóch stron były skalne ściany. Nikt się nie spodziewał ataku, więc spokojnie maszerowali dalej. Nagle rozdarł się okropny i głośny ryk, który nikt dotąd nigdy nie słyszał. Łucznik, strażnik, najemnik, kopacz i dowódca wyjęli swoje miecze i trzymali je przed sobą. Slirt cofał się do tyłu, aż dotknął plecami ścianę. Rozglądał się naokoło, ale niczego nie zauważył. To co się stało nie trwało nawet dwóch sekund. Ogromna sieć, która przypominała mniejszą wersję tych rybacki leciała w stronę strażnika. Na rogach były jakieś zaczepy, które po zetknięciu ze skałą wbiły się w nią, zostawiając człowieka w potrzasku. Wszyscy spojrzeli się na niego ze zdumieniem. Slirt krzyczał z przerażenia, a po chwili z bólu. Sieć zaczęła się zwężać przyczyniając się do wbicia w skórę. Z miejsc, w które wbijał się dziwny materiał zaczęła lecieć krew. Mężczyzna krzyczał coraz głośniej, a po chwili umarł. Gorian odwrócił się i zobaczył jak łucznik zaczął uciekać w stronę, którą przyszyli. Parę minut po nim zaczął też biec kopacz. Wostor uniósł pewniej miecz, ale tylko po to, by za chwilę go upuścić. Ten atak także trwał tylko sekundę. Coś bardzo szybkiego przeleciało i przecięło najemnika na pół. Górna część ciała spadła na ziemię, a zaraz po niej dolna. Naokoło było pełno krwi. Dowódca zachował zimną krew i spojrzał w górę. Teraz został sam na sam z tym czymś, co właśnie zabiło Slirta i Wostora...

Najemnik, Cor Sertez i Ytris po rozmowie z Gorianem nie uszli za daleko. Zatrzymali się i obgadali kilka spraw. Nie zauważyli przebiegającego łucznika, który biegł jak opętany przed siebie.
- Kraed, wiem, że teraz nie będziesz zadowolony, ale jestem winny ci to oddać. - wyciągnął z malutkiego woreczka pierścień i wręczył go najemnikowi. - Po to przyszliście jeśli się nie mylę.
- Domyślam się, że chciałeś, abym po prostu z wami poszedł. Mogłeś mi to dać wcześniej i poprosić, abym wam towarzyszył. Ja bym się chętnie zgodził. - powiedział po przyjacielsku.
- W to nie wątpimy. - usłyszeli głos Ytrisa, która bardzo rzadko się odzywał.
- Słuchaj, Kraed. Muszę ci coś wyjaśnić. Wtedy, gdy mówiłem, że Quatro zaginął bez śladu... okłamałem cię. Ja wiem gdzie on jest i udasz się do niego, jeśli te potwory nas zabiją, a ty pozostaniesz przy życiu aż do upadku bariery. - zza pasa wyjął kawałek papieru. - Na tej mapie jest zaznaczone miejsce pobytu Quatra. Myślę, że on będzie wiedział coś więcej o tych bestiach.
- Cor Sertezie, mam nadzieję, że wszyscy z tego wyjdziemy...
- Nie, mój czas się zbliża. Śniący da mi siły, by stanąć naprzeciwko jednego z tych potworów. - zaprzeczył sekciarz.
Wyglądało na to, że rozmowa została skończona. Zza krzaków wybiegł kopacz, który z przerażoną miną do nich podbiegł.
- Wszyscy nie żyją! Zabiło ich jak chrząszcze! - wykrzyczał Willy.
- Uspokój się. Nic ci nie grozi. - powiedział łagodnie najemnik.
- Widzisz Kraedzie, ta bestia nie spocznie, dopóki nie złapie tamtej innej. Jak na razie zabija nas. Mój czas nadszedł. - wstał i zaczął iść w stronę wąwozu. Zatrzymał się po chwili i spojrzał na nich, po czym rzekł. - Nie ważne kto wygra, my przegramy. - i odszedł.

Irtak biegł, gdy wreszcie w oddali zobaczył jakąś jaskinię. Pomyślał, że może w niej znajdzie schronienie przed zabójcą tamtych ludzi. Wbiegł do niej i się zatrzymał. Zobaczył coś przerażającego, lecz z góry coś skapnęło na jego ramię. To były śliskie niczym ślina. Podniósł głowę i ujrzał bestię, która porwała Portona z obozu. Ta krótka chwila trwała dla niego wieczność, ale musiała się skończyć. Z pyska bestii wysunęło się coś podobnego do języka, lecz na końcówce miał jakby drugą parę szczęk. Momentalnie ,,język" przyspieszył i wbił się w głowę Irtaka bryzgając krwią naokoło.

Predator skończył wyrywać głowę z kręgosłupem Gorianowi. Wstał i włączył swój kamuflaż. Ujrzał zbliżającego się człowieka, który miał przed sobą wyciągnięty dwuręczny miecz. Trzymał go pewnie nie obawiając się śmierci.

Kraed szedł z przodu obok Ytrisa. Nadal mieli za zadanie znaleźć te zioła dla Cor Kaloma. Ich uszy rozdarł przerażający krzyk dobiegający z wąwozu.
- Cor Sertez... - zaczął najemnik z nieszczęśliwą miną.
- Chodź Kraedzie, nie możemy tracić czasu, który nam zaoferował mój mistrz. - rzekł sekciarz.
- Czekaj Ytris. - powiedział i odwrócił się w kierunku kopacza. - Weź to. - wręczył mu pierścień i kawałek papieru. - Ten pierścień zaniesiesz do naszego przywódcy, Lee. On cię wynagrodzi sowicie. Wiesz, że możemy tu wszyscy zginąć, lecz jeśli ty dożyjesz upadku bariery udasz się w miejsce zaznaczone na mapie. Tam znajdziesz osobę, która będzie wiedziała jak pokonać te bestie.
- Ale... - zaprotestował.
- Zaufaj mi Willy, ja także tego nie przeżyję. Chodźmy.
Po skończonej rozmowie ruszyli dalej nie myśląc już o śmierci Cor Serteza. Nie zaszli za daleko, byli na polance z jednym drzewem, a niedaleko od niej była jaskinia.
- Tutaj nic nie znajdziemy. - rzekł Ytris.
- Chyba masz rację. Zobaczmy co jest w tej grocie. - przyznał Kraed i poszedł z przodu do jaskini.
Weszli powoli i ujrzeli... to, co tam siedziało, było najstraszniejszym widokiem jaki widzieli życiu. Na końcu groty siedziała powiększona wersja potwora, który zaatakował ich tej nocy w obozie. Monstrum wyglądało na królową, która zamierzała właśnie znieść pierwsze jaja. Z tyłu miała umocowany odwłok koloru pomarańczowego, przez który można było zobaczyć ów jaja. Przy ścianie byli Porton i Herin przyklejeni do ściany żywicopodobną substancją. Wszyscy stali osłupieni. Nie zauważyli, jak jakiś cień porusza się po suficie i zatrzymuje się nad sekciarzem. Nagle skoczyło i spadło i zaczęło szarpać sekciarza. Oderwało mu Ytrisowi głowę, po czym wstało i spojrzało na pozostałą dwójkę. Niczego się nie spodziewając, coś przeleciało i odcięło głowę Obcemu, a zaraz po niej przecięło odwłok królowej z nienarodzonymi jeszcze jajami. Ogromne monstrum głośno ryknęło i powoli się poruszyło. Najemnik przyglądał się temu, lecz po chwili ogon bestii wbił się w jego brzuch i podniósł go przed łeb królowej. Chwilę później rozerwało Kraeda na pół i odrzuciło jego ścierwo na bok. Willy odwrócił się i zobaczył właściciela tej metalowej strzałki. Miał na twarzy maskę, na rękach miał coś dziwnego nad nadgarstkami a u jego pasa wisiało jakieś ostre kółko. Zastanowił się gdzie uciekać. Doszedł do wniosku, że woli stracić rękę, niż zostać rozerwany na pół. Zaczął biec w stronę Predatora. Łowca nie zwracał na niego uwagi i ciągle przez swoją maskę przyglądał się potworowi na drugim końcu groty. Wybiegł na zewnątrz i ruszył przed siebie, by schować się w najbliższych krzakach.

Oba potwory patrzyły na siebie, po czym królowa ruszyła na Predatora. Tamten nie zastanawiając się długo odwrócił się i zaczął uciekać. Monstrum ciągle go goniło. Zobaczył, że obok polanki jest urwisko nad wodą, a także mały lasek. Zatrzymał się dopiero przed kilkoma drzewami. Obrócił się i wyciągnął swoją dzidę, zamachnął się i rzucił ją w stronę nabiegającej bestii. Broń przebiła łapę potwora i ja oderwało. Nie zatrzymując się, dzida leciała dalej, aż spadła w przepaść do wody. Gdy Obcy już dobiegł, zamachnął się ogonem i próbował trafić łowcę. Zamiast mu oderwać głowę, zwaliło tylko drzewo. Dwa ostrza, niczym szpony wbiły się w brzuch monstrum, ale to nie poskutkowało, bo broń zaczęła się topić, pod wpływem zetknięcia z kwasem. Nie mogąc już nic zrobić, zaczął biec w stronę klifu, zamierzając zrzucić potwora w przepaść. Gdy dobiegł odwrócił się i zobaczył, jak bestia właśnie na niego skacze i zwala się z nim do urwiska.

Willy zza krzaków przyglądał się całemu zdarzeniu. Całej walce dwóch potworów. Jak królowa zwala drzewo swoim ogonem i jak skacze na łowcę, przyczyniając się do upadku. Wiedział, że obydwie bestie nie żyją, bo spadły do wody, gdzie właśnie była ściana bariery, a gdy się wpadnie w barierę... jest tylko śmierć. Wstał i zaczął iść w stronę wąwozu, zamierzając jak najszybciej dostać się do Nowego Obozu.

Kiedy Willy oddał pierścień Lee, ten go zapytał co się stało. Opowiedział o dwóch potworach i ich ofiarach. Jednak nikt mu nie uwierzył. Uznano go za idiotę. Nie mógł już liczyć na nagrodzenie, więc zamierzał powrócić do Starego Obozu. Tam także musiał opowiedzieć o zdarzeniach, ale Gomezowi. I tym razem uznano go za świra. Zabroniono mu opowiadać komukolwiek swojej historyjki, pod groźbą śmierci. Nieszczęsny kopacz zgodził się. Jednak on wciąż się obawiał tych potworów, więc próbował zawsze z kimś być, z kimś, kto był od niego silniejszy. Od tamtej pory nazwano go Wrzód...

Było gdzieś około północy. W zapomnianej jaskini wisiały dwa ciała. Jeden mężczyzna był już nieżywy, lecz drugi jeszcze żył, ale był nieprzytomny. Oboje byli przymocowani do ściany żywicopodobną substancją. Nagle z pancerzu Protona zaczęła wypływać krew...

Nieważne kto wygra, my przegramy. Chodź jeden potwór może walczyć z dziesięcioma ludźmi, to on i tak wygra. On myśli, próbuje się nie dać złapać, próbuje być niezauważonym. Zawsze dąży, by wygrać, by zabić i zdobyć trofea. Tak jak i drugi potwór, lecz jemu zależy tylko na rozmnażaniu. Obie te bestie łączy jedno - wola przetrwania...

Koniec...



I tak konczy się ta opoweść. Ale czy napewno?
wink.gif
Jedni zauważą, że jest tu motym pokazujący, że może będzie następna część. Sam już myślałem nawet nad dwoma następnymi. Jednak to co zamierzam dopisać do tej, to będzie coś w rodzaju dodatku, a nie następna część. Jednak po tym ,,dodatku" może wyjdzie Nowe Zagrożenie 2.
Teraz byłbym wdzięczny ocenienie mojej bardzo, ale to bardzo ciężkiej pracy. Oceńcie ten rozdział, a także calokształt opowieści.
Dziękuję, że mnie wspieraliście. Wiedziałem, że ten pomysł się wam spodoba.

Ps. Przyznajcie, że zdziwiło was przezwisko tego kopacza na samym końcu.
biggrin.gif
Mówiłem już wcześniej, że ono was zdziwi.
biggrin.gif


Ps. 2 Nie wypominajcie przy ocenianiu tych powtórzeń. W tym rozdziale będzie ich pewnie dużo, ale niektóre dałem przez przypadek, a niektóre trudno było zastąpić.

No to teraz czekam na wasze dwie oceny...
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Kolejna i ostatnia cześć opowiadania jest chyba najlepsza.
Długa ciekawa i bardzo dobrze napisana. Szkoda, ze to już koniec ale mam nadzieje, że napiszesz ten dodatek do koncówki
smile.gif

Super akcja i ciekawe zakończenie. Swietna praca i mam nadzieje, że zaczniesz jakąś nową powieś, gdyż twoje opowiadania chce się czytac i proszą się o ocene.
Powtórzeń było dużo ale miejsza z tym.
Super!
To tyle a imie mnie zdziwiło
biggrin.gif

I tak trzymac!
 
Do góry Bottom