Oto po długiej przerwie pojawił się drugi rozdział NZ2. Mam nadzieję, że nie będzie odstawał od poprzednich i wyszedł mi dobrze... Jednakże życzę miłej lektury.
Rozdział 2 Niewidzialna zagłada
Nad Górniczą Doliną zaległa ciemna noc. Grupa Skorpiona zbliżała się do miejsca, gdzie powinien znajdować się obóz Kosy... ale, ku zdziwieniu mężczyzny, obozowisko było całkiem puste. Jeszcze dwa, trzy dni temu jeden ze zwiadowców Mordraga wręczył mu przesyłkę, w której pisało, by przybył w pobliże tej jaskini jak najszybciej.
Skorpion, zwykle opanowany człowiek, miał teraz złe przeczucia. Mogłem się nie zadawać z tymi szumowinami, pomyślał. Gdy Gomez rozkazał zamknąć Stary Obóz, on uciekł i znalazł schronienie przy chacie Cavalarona, z którym często rozmawiał i przesiadywał przy ognisku. Niebawem poszedł z nim do Nowego Obozu. Wiedząc, że ludziom nie spodoba się jego pomysł, wstąpił do niezbyt ufających mu Szkodników. Kilka dni po upadku Magicznej Bariery, on z kilkunastoma chłopcami, miast uciekać jak inni, zorganizowali się i zostali w Kolonii. Potem zmuszeni byli utworzyć dwie specjalne grupy. Jednak jak się teraz okazywało, jedna znikła gdzieś jak kamień rzucony w wodę. Byłemu strażnikowi naprawdę się to nie podobało.
- Drax, ty z pięcioma osobami pójdziesz z lewej strony tej groty. Lewus, ty zrobisz to samo, tylko, że z prawej strony. Ja z całą resztą będę powoli szedł wprost do obozu. Dodatkowo niech każdy z was ustawi jednego strażnika po swojej stronie.
Dwójka przywódców bez słowa poszła wykonać swoje zadanie, a Skorpion w tym czasie uklęknął i raz jeszcze spojrzał na opustoszałe obozowisko. Po chwili wstał i rozkazał iść za nim w wyznaczonym szyku.
- Mówisz, że to jakiś stwór, którego wcześniej nigdy nie widziałeś na oczy, tak Mordrag? – zapytał były Najemnik imieniem Burier.
- Nie wiem co to było, ale wybiło nasz obóz w kilka minut. To jakiś pomiot Beliara. Zesłał go tutaj, byśmy teraz odpokutowali za nasze czyny.
- Czyś ty aby nie za długo przebywał w towarzystwie tych sekciarzy? Albo może to zielsko Ciphera tak na Ciebie działa? W końcu godzinami siedziałeś z nim w tej knajpie na jeziorze...
- Widzę, że mi nie wierzysz. – Mordrag na chwilę zamilkł i wyjął coś ze swojej sakwy uwieszonej u skórzanego pasa. Była do strzałka kilkucentymetrowej długości zakończona dwoma małymi szpikulcami.
- Co to jest? – zapytał lekko zdziwiony Burier.
- Gdy pewnego razu niosłem ważną wiadomość dla Magów Ognia, zaczepił mnie pewien kopacz. Oj, denerwujący typ, tylko takiemu przylać. Gadał cały czas o jakimś zdarzeniu. Był z jakąś grupą poszukiwawczą, którą zaatakowało coś, czego nie było widać. Wiele z jego słów nie zrozumiałem. Kazałem mu to udowodnić, a on dał mi właśnie to coś. Powiedział, że mogę sobie to zatrzymać. Gdy wreszcie się od niego uwolniłem, usłyszałem, że miał spotkanie u Gomeza... – odpowiedział drugi dawny członek Nowego Obozu.
- Załóżmy, że to prawda. Co zamierzasz w takim razie teraz zrobić?
- Trzeba jaki najszybciej uciekać z Górniczej Doliny, ale pierw muszę odnaleźć Skorpiona i jego grupę.
- Mordrag, znam cię od pierwszych dni, jak trafiłeś do tej zasranej Kolonii. Nie mam chyba wyboru i muszę iść z tobą.
- Dzięki, Burier...
- Podziękujesz, jak już się stąd wydostaniemy. Chodźmy.
- Otwieraj tę cholerną bramę, Lewus! – krzyk Skorpiona było słychać aż w pobliskim lesie.
- Jeszcze chwila... ktoś zamknął ją od środka...
- Nie jemy tu tera sera! My tu teraz umieramy... – wykrzyknął Drax, ale jego głos nagle zamarł. W jego ciele widniała teraz wielka czerwona dziura, z której leciał strużek dymu. Martwy już Najemnik padł z głuchym uderzeniem na ziemię.
Pobliski mężczyzna widząc to, puścił się biegiem przy prawej ścianie jaskini. Gdy wbiegł na wzniesienie, zobaczył całkiem zmasakrowane ciało strażnika, którego zostawił tu Lewus. Zebrało mu się na wymioty, które z ledwością opanował. Przed sobą zauważył gęsty i ciemny las. Pędząc naprzód nie zauważył, że powietrze niedaleko niego dziwnie drga. Będąc już u celu, usłyszał świst, który się do niego zbliżał. Sekundę potem był oplątany i przybity do drzewa przez metalową sieć, która powoli zaczęła się zwężać.
Donośny krzyk bólu uciekającego usłyszeli wszyscy jeszcze żyjący, którzy z przerażeniem wypatrywali niewidzialnego wroga. Stojący nieopodal Skorpiona członek grupy Draxa nagle stracił w niewyjaśniony sposób głowę. Znikąd pojawiła się dwumetrowa, ciemna sylwetka. Na głowie miała dziwną maskę a w rękach trzymała włócznię. Wszyscy tu obecni pierwszy raz widzieli coś tak dziwnego.
- Jest! Udało się! – krzyknął niczego nie wiedzący Lewus. Po chwili odwrócił się i zamarł w bezruchu jak pozostali. – Co to jest do jasnej...
- Wszyscy do środka! – wydał rozkaz Skorpion.
Kilkanaście osób wypełniła zadanie, a reszta stała i ciągle gapiła się w zbliżającego się potwora. Przywódca nie widząc innej możliwości, opuścił wielką kratę, która uderzyła z donośnym hukiem o kamienną posadzkę.
Predator puścił się biegiem w stronę ludzi. Pierwszemu wbił w brzuch swoją włócznię. Drugiemu tą samą bronią jednym ruchem odciął głowę. Trzeci z przerażenia upuścił miecz i zaczął się jąkać. Łowca powalił go jednym ruchem ręki, a gdy ten leżał wbił mu bez litości dzidę w klatkę piersiową. Kolejny, który próbował uciec także został powalony na ziemię poprzez strzał z dziwnej kuszy. Ostatnia żyjąca osoba podbiegła do potwora z podniesionym nad głową mieczem, lecz nie udało jej się wykonać zamierzonego celu. Ostrza umocowane na nadgarstkach łowcy wbiły się w jego ciało jak gorący sztylet w masło. Trzymając człowieka metr nad ziemią Predator wydobył z siebie głośny ryk oznaczający zwycięstwo. Odrzucił już nieżyjącą ofiarę i wyjął z leżącego nieopodal trupa swoją włócznię.
W oddali za lasem usłyszeć można było podobny odgłos...
- Wiedzieliście, co on zrobił Mertowi i innym? – zapytał z przerażeniem Lewus.
- Co to w ogóle było? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem! – krzyknął ktoś z grupki stłoczonych Najemników.
- Ani ja – rzekł Skorpion – jednak to nie usprawiedliwia nas, byśmy nie sprawdzili, co tak zainteresowało Kosę w tej jaskini.
Wiedząc, co ich czeka na zewnątrz, wszyscy bez szemrania ruszyli za przywódcą. Nie wiedzieli, że niebawem wszyscy tam zginą...