A co sie bede...? Też palne kilka linijek jak to w mojej budzie jest. Chodzę do Publicznego Gimnazjum i muszę powiedzieć, że na moją nauczycielkę angola nie narzekam. Dlaczego? Praktycznie nic nie muszę się uczyć ;P Nauczycielka przychodzi, każe otworzyć podręcznik na tej i tej stronice na tym i tym zadaniu/ćwiczeniu. Puszcza kasete z magnetofonu i tak mija pierwsze 15 min. lekcji :] Miodzio! Po przesłuchaniu tekstu z kasety czytamy go (babka wybiera pare osób z klasy zawsze). Potem zapisuje temat na tablicy i dyktuje słówka po angielsku z tłumaczeniem do zeszytu. Zapisujemy i robimy po koleji ćwiczenia pisemne z książki. Dzownek i fajrant!
Niby nic sie nie nauczymy, ale ja jakoś dużo wiem po tej lekcji. Tzn. może nie dużo, ale wiem co i jak sie robi w gramatyce. Zdania jak się układa itp... Jeśli chodzi o słówka to tak raz na miesiąc, może nawet 2 zrobi nam babka z nich kartkówkę. Czasami też ze zdań, na wzór ćwiczeń z książki.
Osobiście mi to pasi, bo się nie narobie i czegoś się nawet dowiem. To co teraz potrafię z angola mi wystarcza. Jest źle jeśli chodzi o naukę języków obcych w szkołach, ale mi to jakoś nie przeszkadza szczególnie. Jak będę chciał zapiszę się do Espero i nie ma problemu. Ale na to nie liczcie ^^
QUOTE W końcu w szkołach jezykowych ucza cie całego jezyka w niecałe 6 miesiecy!
Hahahahahahahaahahahahahahahahahahaa !!! Powiem Ci jedno Bracie Jamajczyku. Języka nie da się nauczyć całego ;] Nawet swojego ojczystego... Co chwilę powstają nowe wyrazy (neologizmy), nie sposób je wszystkie opanować. Można nauczyć się całej gramatyki, ale zawsze znajdzie się słowo, którego nie będziesz znał znaczenia.