- Dołączył
- 1.5.2005
- Posty
- 1339
Pierwsze opowiadanie w świecie Gothic'a. na początku trochę nudne, ale potem się rozkręca. Jak się spodoba to dam kontynuacje.
Prolog
Mało jest rzeczy równie irytujących, gdy się czyta, niż ktoś, kto stanie nawet nie w zasięgu wzroku, ale nieco z boku tak, że jego obecność rysuje się gdzieś na granicy pola widzenia. Instynkt podpowiada, że powinieneś podnieść wzrok, żeby potwierdzić to ledwie widoczne naruszenie terytorium, ale jednocześnie nie chcesz odrywać się od książki. Oczywiście jest już za późno: uwaga została rozproszona. Jeśli taka osoba stoi spokojnie, przynajmniej wrócisz do lektury… Ale oczywiście taka osoba nie stoi spokojnie. Wykonuje ruchy, które mają na celu jedynie przykucie twojej uwagi.
- Idź sobie! Jestem zajęta!
- Nie przeszkadzam ci czytać.
Doskonale, pomyślał Artemus. Kanał komunikacyjny otwarty. Ostatnio wytrzymała dwadzieścia minut, zanim padło pierwsze słowo.
- Właśnie, że przeszkadzasz. Myślałam, że masz robotę w Bibliotece.
- Też tak myślałem, tylko że Opiekun Orland mnie stamtąd wygonił.
Brak odpowiedzi.
- Pewnie coś knuje.
Nadal brak odpowiedzi. Co to za dziewczyna?
- Szuka czegoś po księgach.
- No i co?
Nareszcie!
- No i zagonił do pomocy dwóch Nowicjuszy. Więc zamiast przepisywać opasłe tomiska mam wolne.
- No to, w czym problem?
- Ale potem mam iść do Opiekuna Draco i pomóc mu w badaniach.
- Ojej, biedny mały Artemusik! Musi pomagać tutejszemu ekscentrycznemu naukowcowi hodować zmutowane traszki plujące kwasem!
To już nieźle – ironia to dobry znak! Wskazuje na zainteresowanie, a może nawet współczucie.
- Dobrze ci tak mówić, ty tego robić nie musisz. A poza tym jesteś jedyną osobą, której Draco się obawia. Boi się, że powiesz Orlandowi, że hoduje zmutowane traszki plujące kwasem.
- Tak, jasne…Bardzo śmieszne.
Podniosła w końcu głowę i spojrzała na Artemusa. Opiekun dostrzegł w jej błękitnych oczach rozbawienie.
- No dobra, siadaj.
Artemus usiadł obok niej i zerknął, co czyta.
- „Niepisane Czasy”? Myślałem, że „zabobony” jak to nazwałaś cię nie interesują?
- I masz rację. Ale tylko to dostałam od Caduki.
- Na czym jesteś?
- Historia Myrtanii i Khorinis. Coś tam o Magach Ognia i Wody, ich wierzeniach i temu podobne historie.
Artemus zdziwił się.
- A wiesz, że Opiekuni otrzymali stamtąd jakieś wieści? Jakiś mag imieniem Vatras przysłał list do Pierwszego Opiekuna. Po przeczytaniu go Kirdan polecił Orlandowi przekopać bibliotekę w poszukiwaniu jakiś map sprzed stuleci. Wzniecając tony kurzu Orland przeszukuje nasze archiwa. Jestem pewien, że jak znajdzie te mapy to od razu poleci do Kardana i będzie narada.
- Przynajmniej cos się dzieje. Nudno tutaj. Jak myślisz, powinnam poszperać to tu to tam?
- Oszalałaś! Kapną się, że to ty! I wtedy oberwę ja.
- Czemu?
- Bo tylko ja z tobą rozmawiam. Do nikogo innego nawet się nie odezwiesz.
Uśmiechnęła się szeroko. Oczywiście, że żartowała. W tej samej chwili podszedł do nich Opiekun Orland. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Sever, można cię prosić na słowo?
Uniosła brwi. Co on znowu chciał?
- Jasne – odparła. – Zaraz przyjdę.
Orland zamierzał coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymał. Szybkim krokiem ruszył w głąb korytarza jakby w obawie, że Sever zamachnie się butem w odwecie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Gdzie?! Czy wam odbiło?! Nigdzie nie stąd nie ruszam!
Tak jak Orland podejrzewał, Sever wściekła się. I to bardzo.
- To konieczne, dziecko… - zaczął Kirdan.
- Nie jestem już dzieckiem!
- Sever to poważna sprawa – ciągnął Kirdan. – W Khorinis zamordowano jednego z naszych Opiekunów i nastawano na życie Vatras, tamtejszego Maga Wody. Pomyślałem, że…
- Jasne! Jak coś złego się stanie to biegiem do Sever! Zawsze tak robicie, a ja się zgadzam, nadstawiam karku i co? Wychodzę z tego poobijana ot, co!
Dwaj Opiekuni spojrzeli po sobie.
- Ale Vatras już wie, że przyjedziesz – powiedział cicho Orland.
- Że co? – jej oczy błysnęły wściekle. - Tym razem przegięliście. Nigdzie nie jadę.
- A właśnie, że pojedziesz! – wybuchnął Orland. – Myślisz, że i nam się to podoba? Nie mamy wstępu na teren Khorinis, tam nie sięga nasza władza. Od dawien dawna współpracowaliśmy z Magami Wody i teraz, kiedy mają kłopoty nie zostawimy ich samym sobie. To się nazywa lojalność.
Sever popatrzyła na niego krzywo. Tak naprawdę to nawet się ucieszyła na wieść o tym wypadzie, ale jak powiedzieli jej, że podjęli za nią decyzje, wściekła się. Nienawidziła jak sterowali jej życiem. Od dawien dawna, od momentu, gdy Opiekuni uratowali ją z rzezi Dor Feafort dziesięć lat temu, starali się potajemnie prowadzić ją wytyczonymi ścieżkami. Jak na złość trafili na bardzo wybuchowy charakter.
- A jak długo potrwa ta moja „misja”? – zapytała w końcu.
Dwaj mężczyźni westchnęli z ulgą.
- Zgadzasz się?
- Tego nie powiedziałam. Ile?
Orland zastanowił się.
- Tak naprawdę to nie wiem – przyznał. – Musisz wytropić zamachowca i unieszkodliwić go. To zajmie ci trochę czasu. To, co? Pojedziesz?
Dziewczyna zmrużyła lekko oczy. Przeczuwała, że ta sprawa jest bardziej zagmatwana niż by się na początku wydawało.
- Dobrze, pojadę.
- Nareszcie! Wiedziałem, że się zgodzisz – Kirdan. – Wszystko to …
- Jak powiesz, że to było zapisane, to oberwiesz. Pojadę tam, ale potrzebuję informacji o Khorinis, plan miasta i okolic. No i ktoś musi mnie doprowadzić do tego Vatras.
- Nie ma sprawy. Dostaniesz wszystko, co zechcesz. W Khorinis stacjonuje oddział Paladynów. Ich dowódca , lord Hagen pomoże ci. Wyślemy mu wiadomość, że Opiekuni wysyłają kogoś do Vatras. Ale Sever…Jak będziesz miała kłopoty to powiedz o tym Vatrasowi albo Hagenowi. Obiecaj mi to.
Zaskoczyły ją słowa Kirdana. Wydawało się, że Pierwszy Opiekun bardzo chciałby jej cos powiedzieć, ale nie może i dlatego ją ostrzega.
Sever zrozumiał, że może przeżyć wielką przygodę.
Albo wpakować się w bagno.
Prolog
Mało jest rzeczy równie irytujących, gdy się czyta, niż ktoś, kto stanie nawet nie w zasięgu wzroku, ale nieco z boku tak, że jego obecność rysuje się gdzieś na granicy pola widzenia. Instynkt podpowiada, że powinieneś podnieść wzrok, żeby potwierdzić to ledwie widoczne naruszenie terytorium, ale jednocześnie nie chcesz odrywać się od książki. Oczywiście jest już za późno: uwaga została rozproszona. Jeśli taka osoba stoi spokojnie, przynajmniej wrócisz do lektury… Ale oczywiście taka osoba nie stoi spokojnie. Wykonuje ruchy, które mają na celu jedynie przykucie twojej uwagi.
- Idź sobie! Jestem zajęta!
- Nie przeszkadzam ci czytać.
Doskonale, pomyślał Artemus. Kanał komunikacyjny otwarty. Ostatnio wytrzymała dwadzieścia minut, zanim padło pierwsze słowo.
- Właśnie, że przeszkadzasz. Myślałam, że masz robotę w Bibliotece.
- Też tak myślałem, tylko że Opiekun Orland mnie stamtąd wygonił.
Brak odpowiedzi.
- Pewnie coś knuje.
Nadal brak odpowiedzi. Co to za dziewczyna?
- Szuka czegoś po księgach.
- No i co?
Nareszcie!
- No i zagonił do pomocy dwóch Nowicjuszy. Więc zamiast przepisywać opasłe tomiska mam wolne.
- No to, w czym problem?
- Ale potem mam iść do Opiekuna Draco i pomóc mu w badaniach.
- Ojej, biedny mały Artemusik! Musi pomagać tutejszemu ekscentrycznemu naukowcowi hodować zmutowane traszki plujące kwasem!
To już nieźle – ironia to dobry znak! Wskazuje na zainteresowanie, a może nawet współczucie.
- Dobrze ci tak mówić, ty tego robić nie musisz. A poza tym jesteś jedyną osobą, której Draco się obawia. Boi się, że powiesz Orlandowi, że hoduje zmutowane traszki plujące kwasem.
- Tak, jasne…Bardzo śmieszne.
Podniosła w końcu głowę i spojrzała na Artemusa. Opiekun dostrzegł w jej błękitnych oczach rozbawienie.
- No dobra, siadaj.
Artemus usiadł obok niej i zerknął, co czyta.
- „Niepisane Czasy”? Myślałem, że „zabobony” jak to nazwałaś cię nie interesują?
- I masz rację. Ale tylko to dostałam od Caduki.
- Na czym jesteś?
- Historia Myrtanii i Khorinis. Coś tam o Magach Ognia i Wody, ich wierzeniach i temu podobne historie.
Artemus zdziwił się.
- A wiesz, że Opiekuni otrzymali stamtąd jakieś wieści? Jakiś mag imieniem Vatras przysłał list do Pierwszego Opiekuna. Po przeczytaniu go Kirdan polecił Orlandowi przekopać bibliotekę w poszukiwaniu jakiś map sprzed stuleci. Wzniecając tony kurzu Orland przeszukuje nasze archiwa. Jestem pewien, że jak znajdzie te mapy to od razu poleci do Kardana i będzie narada.
- Przynajmniej cos się dzieje. Nudno tutaj. Jak myślisz, powinnam poszperać to tu to tam?
- Oszalałaś! Kapną się, że to ty! I wtedy oberwę ja.
- Czemu?
- Bo tylko ja z tobą rozmawiam. Do nikogo innego nawet się nie odezwiesz.
Uśmiechnęła się szeroko. Oczywiście, że żartowała. W tej samej chwili podszedł do nich Opiekun Orland. Miał dziwny wyraz twarzy.
- Sever, można cię prosić na słowo?
Uniosła brwi. Co on znowu chciał?
- Jasne – odparła. – Zaraz przyjdę.
Orland zamierzał coś jeszcze powiedzieć, ale się powstrzymał. Szybkim krokiem ruszył w głąb korytarza jakby w obawie, że Sever zamachnie się butem w odwecie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Gdzie?! Czy wam odbiło?! Nigdzie nie stąd nie ruszam!
Tak jak Orland podejrzewał, Sever wściekła się. I to bardzo.
- To konieczne, dziecko… - zaczął Kirdan.
- Nie jestem już dzieckiem!
- Sever to poważna sprawa – ciągnął Kirdan. – W Khorinis zamordowano jednego z naszych Opiekunów i nastawano na życie Vatras, tamtejszego Maga Wody. Pomyślałem, że…
- Jasne! Jak coś złego się stanie to biegiem do Sever! Zawsze tak robicie, a ja się zgadzam, nadstawiam karku i co? Wychodzę z tego poobijana ot, co!
Dwaj Opiekuni spojrzeli po sobie.
- Ale Vatras już wie, że przyjedziesz – powiedział cicho Orland.
- Że co? – jej oczy błysnęły wściekle. - Tym razem przegięliście. Nigdzie nie jadę.
- A właśnie, że pojedziesz! – wybuchnął Orland. – Myślisz, że i nam się to podoba? Nie mamy wstępu na teren Khorinis, tam nie sięga nasza władza. Od dawien dawna współpracowaliśmy z Magami Wody i teraz, kiedy mają kłopoty nie zostawimy ich samym sobie. To się nazywa lojalność.
Sever popatrzyła na niego krzywo. Tak naprawdę to nawet się ucieszyła na wieść o tym wypadzie, ale jak powiedzieli jej, że podjęli za nią decyzje, wściekła się. Nienawidziła jak sterowali jej życiem. Od dawien dawna, od momentu, gdy Opiekuni uratowali ją z rzezi Dor Feafort dziesięć lat temu, starali się potajemnie prowadzić ją wytyczonymi ścieżkami. Jak na złość trafili na bardzo wybuchowy charakter.
- A jak długo potrwa ta moja „misja”? – zapytała w końcu.
Dwaj mężczyźni westchnęli z ulgą.
- Zgadzasz się?
- Tego nie powiedziałam. Ile?
Orland zastanowił się.
- Tak naprawdę to nie wiem – przyznał. – Musisz wytropić zamachowca i unieszkodliwić go. To zajmie ci trochę czasu. To, co? Pojedziesz?
Dziewczyna zmrużyła lekko oczy. Przeczuwała, że ta sprawa jest bardziej zagmatwana niż by się na początku wydawało.
- Dobrze, pojadę.
- Nareszcie! Wiedziałem, że się zgodzisz – Kirdan. – Wszystko to …
- Jak powiesz, że to było zapisane, to oberwiesz. Pojadę tam, ale potrzebuję informacji o Khorinis, plan miasta i okolic. No i ktoś musi mnie doprowadzić do tego Vatras.
- Nie ma sprawy. Dostaniesz wszystko, co zechcesz. W Khorinis stacjonuje oddział Paladynów. Ich dowódca , lord Hagen pomoże ci. Wyślemy mu wiadomość, że Opiekuni wysyłają kogoś do Vatras. Ale Sever…Jak będziesz miała kłopoty to powiedz o tym Vatrasowi albo Hagenowi. Obiecaj mi to.
Zaskoczyły ją słowa Kirdana. Wydawało się, że Pierwszy Opiekun bardzo chciałby jej cos powiedzieć, ale nie może i dlatego ją ostrzega.
Sever zrozumiał, że może przeżyć wielką przygodę.
Albo wpakować się w bagno.