Fryyshk'ar

Status
Zamknięty.

abi

Witch numero Uno
Członek Załogi
Dołączył
22.11.2008
Posty
8869
Heinrich, Gawain, Arni oraz Egdar szykowali broń dla wszystkich. Rycerze zakonni próbowali wzmacniać drzwi deskami zebranymi z połamanych ławek. Łatali każdą szparę, każdą dziurę aby uniemożliwić wtargnięcie wrogom do środka. Pozostali rycerze z pochodniami w rękach przeszukiwali kaplicę, kawałek po kawałku.

- Szefie tutaj coś jest! - krzyknął jeden z rycerzy zakonnych. - Tutaj pod ławkami! Wygląda to jak jakieś zejście do piwnicy!
Arni szybko zerwał się na nogi i podbiegł do swoich rycerzy aby obejrzeć znalezisko.
 

Isidro

Szalony Bartek
Weteran
Redakcja
Dołączył
9.3.2009
Posty
6377
Rycerz uklęknął nad wejściem. Złapał za uchwyt, jednak powstrzymał się od otworzenia.
- Dajcie tu jakąś pochodnię! Szybko!
Jeden z rycerzy przyniósł płonącą jeszcze pochodnię. Arni podniósł drewniane wieko a wraz z nim wielką pajęczynę. Rycerz od pochodni rozciął mieczem pajęczynę na kilka kawałków odsłaniając wejście. Czarny Rycerz rzucił mały kamyk w otwór. Po kilku sekundach rozległ się głuchy trzask.
- Schodzę. Jeden idzie za mną.
Stąpając powoli po drewnianych schodach Arni rozglądał się na wszystkie strony oświetlając teren pochodnią. Gdy postawił nogę na kamiennej posadzce poczuł wilgotne powietrze. Zrobił kilka kroków przed siebie. Jego oczom ukazała się mała kapliczka z wizerunkiem wilkołaka oraz stos beczek i skrzyń.
- Heinrich i Gawain! Zejdźcie tutaj!
 

Dzyl

El Principe
Dołączył
14.9.2008
Posty
1961
Heinrich i Gawain zeszli na dół i stali jak osłupieni.
- To pewnie piwnica tej kaplicy. Jest całkiem duża, możemy się tu ukryć w razie czego, ale... nie możemy się ukrywać jak tchórze, muszę pomścić śmierć moich ludzi. Przeszukajmy to pomieszczenie, może znajdziemy tutaj coś przydatnego. - rzekł Heinrich i zaczął przeszukiwać zakurzoną piwnicę.
Gawain przyglądał się kapliczce z wizerunkiem wilkołaka, podszedł do niej i zauważył leżącą obok starą zakurzoną maskę.
- Co to jest? - zapytał ze zdziwieniem. Podniósł maskę i dokładnie się jej przyjrzał.
- Co to za maska ? Przypomina trochę twarz wilkołaka. - stwierdził Gawain, po czym szybko odpowiedział mu Arni:
- Cholera, chyba wiem co to za maska. Jeżeli się nie mylę, to może się nam przydać i to bardzo... Czytałem kiedyś o niej w starych księgach o starożytnych artefaktach. To maska upiora. Ma magiczną moc, została stworzona setki lat temu przez wilczych szamanów. Ten kto założy maskę zamienia się w nocnego upiora, staje się w połowie wilkołakiem i w połowie człowiekiem, oraz posiada nadludzką moc. Ta maska może być dla nas jedyną i ostatnią nadzieją na pokonanie wilkołaków. Tylko kto z nas ją założy...
Heinrich podszedł do Arniego, wziął maskę i powiedział:
- Ja to zrobię... Tylko jak stać się potem człowiekiem? Ile czasu jest się tym nocnym upiorem?
- Nie wiem... Chyba gdy nadejdzie wschód słońca ten kto stał się po założeniu maski nocnym upiorem staje się z powrotem człowiekiem, a maskę można wtedy zdjąć, ale nie jestem pewien..może gdzieś w tej piwnicy znajdziemy odpowiedź, poszukajmy jakichś starych zapisków. - odrzekł Arni.
 

szkeleton

Hmmmm
Członek Załogi
Dołączył
15.11.2008
Posty
8520
Podczas gdy Arni wraz z Heinrichem i Gawainem przeszukiwali piwnicę w poszukiwaniu jakichkolwiek zapisków, nad nimi wilkołaki usiłowały dostać się do wnętrza kaplicy. Po chwili jeden z rycerzy zszedł do nich, do piwnicy mówiąc :
- Szefie, wilkołaki zaraz wedrą się do kaplicy, co mamy robić?
- Idź na górę żołnierzu, za chwilę do was dołączymy - odrzekł Arni, po czym dodał - a więc to jest nasza ostatnia nadzieja... wracajmy na górę.
Gdy Arni wraz z Heinrichem ruszyli do reszty towarzyszy Gawain znalazł zapiski jakiegoś człowieka, w których to ostrzega o złej mocy maski upiorów. Jak tylko dotarł na górę zauważył stojącego Heinricha przed bramą powoli zakładającego maskę.
 

Arven

Mr. Very Bad Guy
Weteran
Dołączył
18.5.2007
Posty
3647
- Czekaj! - wrzasnął Gawain rzucając się na herszta. Ten ledwo się obejrzał i znalazł się na ziemi z maską w dłoni.
- Czekaj! - powtórzył jeszcze raz - Znalazłem zapiski o tej masce!
Obaj wojownicy wstali z ziemi.
- Co jest tam napisane? - zapytał zdezorientowany Heinrich.
- Ten, kto założy maskę upiorów, zdobędzie nadludzką moc, w połowie zmieni się w wilkołaka, w połowie pozostanie człowiekiem. Może jednak w tym czasie przestać na sobą panować i atakować każdego, kogo zobaczy, nawet swoją rodzinę czy towarzyszy. Maskę zdjąć można jedynie o świcie. - przeczytał Gawain, po czym zapytał:
- Nadal chcesz jej użyć?
Nagle usłyszeli jak coś uderzyło o wrota kaplicy.
- Nie mamy dużo czasu, zaraz wyważą drzwi i tu wejdą! - krzyknął Egdar.
 

Isidro

Szalony Bartek
Weteran
Redakcja
Dołączył
9.3.2009
Posty
6377
Arni gestem ręki rozkazał swoim ludziom ustawienie się przy wrotach.
- Maskę założysz w ostateczności. Kiedy większość z naszych polegnie założysz ją...
Czarny Rycerz wyciągnął swój miecz i udał się w kierunku wrót.
- Póki co trzeba wierzyć, że te bestie się tutaj nie dostaną... a jeśli się dostaną to miejmy nadzieję, że bóstwa obdarzą nas męstwem i siłą do walki.
Z piwnicy wyskoczył nagle jeden z wojowników Arniego. W ręce trzymał czarną księgę z wygrawerowanymi złotymi literami na okładce.
- Panie! Spójrz co znalazłem!
Wojownik podbiegł do Arniego i wręczył mu księgę. Ten obrzucił ją niepewnym wzrokiem. Po cichu przeczytał napis na księdze:
- O kaplicach wilków krótka historia pisana ręką mnicha z Charden w roku 286. - Wzrok rycerza powędrował ku Gawainowi i Heinrichowi - Może to nam w czymś pomoże.
 

abi

Witch numero Uno
Członek Załogi
Dołączył
22.11.2008
Posty
8869
- Arni czytaj szybciej, zanim te bestie wedrą się do środka i nas dopadną! - poganiał herszt. - Nie mamy aż tyle czasu!
Rycerz szybko podszedł z księgą w ręku w kierunku Heinricha i Gawaina.
- Hmm... ciekawe to... - Czarny Rycerz mamrotał coś pod nosem - Sami zobaczcie...
 

Fahrenheit

Pimpu?
Dołączył
2.9.2009
Posty
1342
- Jasna cholera! - krzyknął podniecony Gawain wyrywając księgę z rąk Arniego - według tej księgi kult Wilczego Boga jest starszy od wiary w Innosa, Adanosa i Beliara! Ich kaplice są dosłownie wszędzie! Pozwalają one Wilczemu Bogu opętywać przypadkowych ludzi, którzy pomylą je z chramami innych bóstw i nieopatrznie pomodlą się przy nich lub złożą ofiarę. Dlatego ta rasa jest tak liczna, myślicie, że przez samo przemienianie zabitych ludzi udałoby im się osiągnąć taką liczebność?
- A więc nasza walka z nimi nigdy się nie skończy! Nawet jeśli zniszczymy tę grupę, inne nas dopadną!
- zauważył Arni
- Po śmierci mojego przyjaciela, życie przestało mieć sens. Przynajmniej umrę z honorem - powiedział herszt.
 

Dzyl

El Principe
Dołączył
14.9.2008
Posty
1961
- Ważne, aby wybić te grupę wilkołaków, zabić ich wodza i wydostać się z tego lasu. Nie sądzę, żeby pozostałe wilkołaki żyjące na tym świecie zaczęły nas ścigać... Jeżeli z tego wyjdę, nigdy nie wejdę do żadnego lasu. - rzekł Edgar.
Drzwi do kaplicy były już prawie sforsowane, wszyscy wojownicy byli gotowi do walki. Heinrich trzymał w ręku maskę upiora, która ciągle kusiła go aby ją założył i dał większe szanse na zwycięstwo nad bestiami.
- Nie... nie mogę ryzykować ...założę ją tylko w ostateczności... - pomyślał.
Nagle drzwi kaplicy zostały wyłamane, do środka wpadła duża grupa wilkołaków. Wojownicy ruszyli z broniami w ręku wprost na swoich przeciwników.
- Zabić ich wszystkich! - krzyknął herszt.
Rozpoczęła się mordercza bitwa...
 

abi

Witch numero Uno
Członek Załogi
Dołączył
22.11.2008
Posty
8869
Na pierwszy front poszli rycerze Arniego, reszta została w tyle czekając na rozwój wydarzeń. Wilkołaki wkraczały coraz dalej w głąb kaplicy. Krew tryskała z ciał rycerzy, a z ciał wilkołaków płynęła niebieska obleśna maź. Po obu stronach straty w wojownikach były niemal podobne. Nagle do kaplicy wkroczył Wilczy Król w złotym hełmie z mieczem w łapie.
- Agrrr, hrrr - warczał szczerząc swoje kły ociekające zieloną pianą.
- Do boju! Teraz! - krzyknął Gawain zagrzewając do walki pozostałych przy życiu towarzyszy.
 

Dzyl

El Principe
Dołączył
14.9.2008
Posty
1961
Wilczy Król biegł przez kaplicę zabijając każdego człowieka, który stanął mu na drodze. Zbliżał się powoli do Heinricha, który zmagał się z kilkoma wilkołakami. Arni i jego wojownicy wbijali swe miecze w ciała wilkołaków, Gawain pomagał w walce Heinrichowi. Bitwa była wyrównana, wiele bestii jak i ludzi ciągle padało na ziemię zalewając się krwią.
- Heinrich, uważaj ! - krzyknął Edgar widząc nadbiegającego Wilczego Króla, który zadał potężny cios swym mieczem prosto w głowę herszta odcinającego łeb jednemu z wilkołaków. Edgar zablokował miecz zmierzający w głowę Heinricha i odparował atak, Wilczy Król zrobił unik i szybkim ciosem odciął dłoń zastępcy wodza. Rozległ się głośny krzyk, miecz Edgara padł na ziemię.
- Edgar, nie! - krzyknął Heinrich i zasłonił towarzysza, po czym spojrzał na bestię - Walcz ze mną sukinsynu!
Gawain pomógł wstać Edgarowi i osłaniał go przed atakami wilkołaków.
- Trzymaj się przyjacielu, nie pozwolę Ci zginąć - powiedział.
Wilkołaki miały przewagę, dominowały w bitwie. Heinrich walczył z Wilczym Królem, podczas gdy jego ludzie byli zajęci walką z pozostałymi wilczymi pomiotami. Wilczy Król bez problemu blokował ataki herszta, który po kilku minutach ciągłego zadawania mocnych ciosów zmęczył się i przestał atakować. Bestia zadała serię szybkich ciosów, które Heirnich ledwo zdołał zablokować. Bitwa toczyła się dalej...
 

El Bastardo

Władca Wiedźm
Moderator
Redakcja
Dołączył
1.10.2007
Posty
3025
Edgar był niezdolny do walki, pozbawiony dłoni krwawił obficie. Nie potrafił walczyć lewą ręką, zresztą i tak ból nie pozwoliłby mu na to. Gawain wyciągnął go z obszaru walki i pozostawił pod ścianą.
- Trzymaj się, niedługo ich odeprzemy, damy radę... musimy! - pocieszył towarzysza, sam nie wierząc w swoje słowa. W głębi duszy przeczuwał, że nie mają żadnych szans, a ich czas dobiega końca.
W tym samym czasie Heinrich nadal zaciekle walczył z Królem Wilkołaków. Ciosy potwora były potężne, człowiekowi zaczynało brakować sił na odpieranie pchnięć i ciosów przeciwnika. W jednej chwili przypomniał sobie o masce i postanowił ją założyć. Kiedy zbliżył ją do twarzy potwór stanął jak wryty, warknął głośno i zamachnął się na odlew. Za wszelką cenę chciał powstrzymać człowieka przed założeniem maski. Miecz uderzył w metalową maskę, Heinrich wypuścił ją i potoczyła się z hukiem po kamiennej posadzce, człowiek znów zdany był na parowanie ciosów wilkołaka swym mieczem.
Gawain wrócił już do walki, potężne ciosy jego wielkiego miecza rozdzierały na części kolejnych Fryyshk'ar. Jednak nawet ten potężny rębajło tracił powoli siły.
Rycerze Arniego już dawno padli w boju, tylko jeden z nich, ledwie stojąc na nogach walczył gdzieś w kącie.
Czarny rycerz zbliżył się do Gawaina.
- Bracie, nie ma już dla nas ratunku, w tej kaplicy przyjdzie nam oddać życie.
- Czy już naprawdę nic nie możemy zrobić? - zapytał Gawain.
- Możemy rycerzu, zawsze możemy zginąć jak wojownicy z honorem. Walcz ze mną, walcz póki w piersi starczy tchu!
- Tak jest, prowadź przyjacielu!
Dwaj rycerze w bojowym szale i z krzykiem na ustach ruszyli w bój. Ich ciosy były dokładne i celne, każdy śmiertelny. Szli jak tarany pozostawiając za sobą martwe lub dogorywające w konwulsjach truchła wilkołaków. Wyrąbali sobie przejście do drzwi, wyrżnęli prawie wszystkie bestie w kaplicy. Już tylko Heinrich walczył z królem Fryyshk'ar. Dwaj rycerze tymczasem w mroku nocy zostali otoczeni ze wszystkich stron przez wilkołaki. Herszt już tego nie widział, stado Fryyshk'ar otoczyło oszalałych walką dwóch rycerzy i pochłonęło ich. Wilkołaki rozdarły ich szponami i mieczami na sztuki. Pozostał tylko Heinrich, który coraz bardziej zmęczony parował kolejne ciosy Wilczego Króla...
 

Arven

Mr. Very Bad Guy
Weteran
Dołączył
18.5.2007
Posty
3647
- Już nie mogę... niech to się skończy... - pomyślał.
Wilkołak w złotym hełmie nie przestawał atakować. Heinrichowi wydawało się, że ciosy bestii przybierały na sile. W końcu upadł na kolano. Wilczy Król wydał z siebie odgłos przypominający śmiech i kopnął przeciwnika w klatkę piersiową. Ten odleciał parę metrów do tyłu i przez chwilę nie mógł złapać oddechu. Ujrzał, jak wódz Fryyshk'ar powoli się do niego zbliża. Odwrócił swą głowę w lewą stronę i ujrzał maskę. Natychmiast po nią sięgnął. Wilczy Król zawył. Nie przewidział takiej sytuacji, w przeciwnym wypadku odciąłby mu głowę gdy tylko upadł na kolano. Chciał podbiec do Heinricha i go wykończyć, ale było już za późno. Wraz z Edgarem i ostatnim, ledwo żyjącym rycerzem Arniego ujrzeli oślepiające światło i usłyszeli wilczy skowyt. Po chwili w miejscu herszta stał potężnie zbudowany stwór z łapami, pazurami i głową wilka oraz korpusem człowieka.
 

Fahrenheit

Pimpu?
Dołączył
2.9.2009
Posty
1342
Teraz walka była wyrównana, Heinrich był o wiele silniejszy od Wilczego Króla. Kilkoma szybkimi ruchami zabił pozostałych przy życiu Fryyshk'ar w szale spowodowanym przez maskę nie oszczędzając też swoich sprzymierzeńców. Na twarzy Edgara po wieczne czasy zastygł grymas zaskoczenia, zdziwienie zdradą przyjaciela sprawiło, że nie zdążył się choćby osłonić i jego głowa potoczyła się na bruk. Nocny upiór kontynuował dzieło zniszczenia, aż w końcu na placu boju pozostał tylko on oraz Wilczy Król.
- Wrrrau! Teraz jesteśmy sami! Moc twojej mhaaasski Cię przerosła! - krzyknął wilkołak w złotym hełmie rzucając się na herszta wojowników.
Walczyli zaciekle, na zęby i pazury, wiedząc, że ta walka jest ostateczna. Wilczy Król zasypał Heinricha gradem ciosów, lecz ten jakby nie zdawał sobie z nich sprawy. Jednym uderzeniem potężnej łapy odepchnął Karla, który gruchnął o ścianę kaplicy. Jego kręgosłup pękł jak zapałka. Wilczy Król leżał w kałuży swej krwi oparty o ścianę. Nadszedł ranek i obaj przeciwnicy zaczęli się przemieniać. Heinrich ściągnął maskę i rzucił ją na bruk. W końcu nocny upiór i Wilczy Król wydawali się złym snem, naprzeciwko siebie znajdowali się dwaj dawni przyjaciele, Karl i Heinrich.
- Heinrrrrich! Wspomnij na naszą przyjaźń i dobij mnie - wyrzęził Karl.
Ten jednak jakby go nie słyszał, z bólem patrzył na trupy swych przyjaciół. W świetle dnia nie było różnicy między zwłokami ludzi a wilkołaków, wszystkie wyglądały tak samo. Byli wśród nich rycerze, Gawain i Arni, a także jego przyjaciel Edgar, ale też ich niedawni wrogowie: Frank, Horst i przemieniony Larsen. Z drewna usypał stos i ułożył na nim ciała swych dawnych towarzyszy. Podpalił go, uklęknął naprzeciwko i gorzko zapłakał. W końcu podniósł się z kolan i podszedł do umierającego Karla.
- Nie pozwolę Ci się dłużej męczyć - powiedział.
Zbliżył się do niego, ściągnął złoty hełm i uczynił na jego czole znak krzyża żegnając dawnego przyjaciela. W mężczyźnie na nowo obudził się Wilczy Król, szybko wyrwał się i ugryzł Heinricha w szyję, po czym skonał.
Heinrich potężnie krwawił. Przeleżał w kałuży swojej krwi kilka godzin. Jedynym ratunkiem dla niego była maska nocnego upiora. W końcu doczołgał się do niej, a gdy ją założył stała się dziwna rzecz - maska całkowicie zrosła się z jego twarzą. Wojownik całkowicie zmienił się w wilkołaka. Zawył rozpaczliwie, próbował ją wyrwać, ale nie udało mu się tego zrobić. Zrozumiał, że Karl zaraził go likantropią, a maska tylko spotęgowała tego efekt. Nagle poczuł w sobie przebłysk świadomości i zrozumiał, że teraz to on jest Wilczym Królem. Jakimś cudem były przyjaciel przeniósł do jego ciała część swej jaźni. Nowy Wilczy Król założył złoty hełm i wrzucił ciało Karla do ognia. Nagle z lasu wybiegło kilku Fryyshk'ar. Uklękli przed królem i rzekli:
- Wrrau! Bądź pozdrrrowiony, Panie!
Wilczy Król stał przed nimi, wzmocniony dzięki mocy nocnego upiora, potężniejszy niż kiedykolwiek. Gdy odbierał od nich pokłon myślał o tym, że nadchodzą dobre czasy dla Fryyshk'ar. Straty poniesione w bitwie można było łatwo odbudować, dzięki kapliczkom i zakażeniom. Świat miał jeszcze wiele usłyszeć o wilkołakach.

KONIEC
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom