Po ostaniej imprezce... eee... to znaczy po zebraniu klanowym, część klanowiczów powróciła do swoich domów, a inni bardziej poświęceni sprawom forum (czytaj. tak spruci, że nie byli w stanie chodzić - dop. autor) pozostali na swoich miejscach. Pub miał całkiem miłą atmosferę, wszechobecny był dym oraz co jakiś czas zdarzały się krzyki.
- Oddawaj mój kufel! - krzyczał do barmana mocno wkurzony Rumbler, jego znakiem szczególnym... jest to, że po pijaku mówi o wiele wyraźniej niż na trzeźwo.
- Ale ja chciałem tylko dolać... - odpowiedział niepewnie
- CO?! - tym razem już Rumbler nie wytrzymał - Już ja Cię zaleje, zleje czy co tam chcesz!
Barman spróbował uciec pod ladę, dzięki temu uniknął wielkiego topora, który Rumbler przemycił do baru w kieszeni. Przypadkiem wysypało się 16 jabłek, 125 grzybów mułowych, 11 rozgrzanych prętów metalowych gotowych do obróbki, oraz wiele, wiele innych przedmiotów. Zamach jednak był tak silny, że spity klanowicz, obrócił się i zasnął na podłodze.
Dalej... o ścianę oparty siedział GaNdi, najwyraźniej mocno spał, głowę opierał o miecz. Tylko to była ta ostra końcówka. Jednak mimo tej kałuży krwi, która z niego wypłynęła... nie budził się tylko dalej mocno chrapał. Ktoś właśnie okradał Clona z jego panela administracyjnego.
- Haha! - śmiał się głośno... - wywale wam stopkę phpBB i napiszę gupi komentarz!
Clone tylko lekko się odwrócił na drugi bok, a złodziej szybko zniknął. Barman właśnie wyrzucał jakieś zwłoki, albo po prostu sprzątał pub z nieproszonych gości, strasznie słychać było szuranie kości o podłogę... to był Dav. Clone obdarował go banem poprzedniego dnia, a jeszcze tak niedawno przemykał swoim sprzężystym ruchem pomiędzy tematami.
- Kto zamawiał kaczkę?! - spytał głośno barman, jednak na tyle cicho żeby nie zbudzić Rumblera.
Spod stołu wyłoniła się ręka, która przywołała właściciela.
- Dawaj pan tutaj... i nie tak głośno...
Wkońcu cała postać wyszła spod stołu i zasiadła przy stoliku, a leżało na nim pełno butelek, tu karty, tam runa teleportacji, martwy cieniostwór. Nic czym należałoby się przejmować. Osobnik jednym ruchem ręki strzepnął wszystko co tam stało bądź leżało. Z cienia wyłoniła się twarz Arcane'a. Wyglądał na mocno zmęczonego.
- No... - zniecierpliwiony oczekiwał na danie główne.
Barman wyszedł niosąc w ręku tacę, chyba duża była ta kaczka skoro aż tak się uginał pod jej ciężarem. Z hukiem opadła na stół, pokrywka została uniesiona.
- Vampek? Co ty tu robisz?! - spytał zdziwiony Arcane, był też nieco wściekły bo zamawiał kaczkę...
- ...a nie jakiegoś sflaczałego pingwina... - dopowiedział
- Kaczka, pingwin... jeden ch... - odpowiedział barman i odszedł
- Kwaaaak? - spytał Vampek, nie wiedział gdzie jest, pamiętał tylko tyle, że ostatnim razem próbował gonić po podłodze jakiegoś śledzia.
- No dobra... niech będzie, zadowolę się tym co mam... - i zdzielił pingwina w dziób, swoim wiernym młotem o wdzięcznym imieniu Ban. - Tylko od której strony się do tego zabrać?
MadBull zwisał sobodnie z żyrandola, lub lampy, zależy czy jest się pijanym czy nie. Noga wplątała mu się między kable. Chyba znalazł się tam po wczorajszej dyskusji... jak na imię powinien mieć bezimienny, jako jedyny nie zgadzał się z propozycją Arcane'a Zbyszkiem, w skrócie Zbychem.
- In nomine Patri et Fili et Spiritus Sancti! - zerwał się Rumbler, wykrzyczał, pokazał znak krzyża i zasnął.
MadBull z wrażenia aż spadł z sufitu, a Arcane zaprzestał konsupf... konfu... no jedzenia Vampka. Clone wymachiwał we śnie mieczem i wykrzykiwał.
- Pozdrawiam cLoNe_xx!
Już nikt nie spał, wszyscy trzymali się za głowy i drżeli przy każdym, nawet najmniejszym, a raczej najcichszym dźwięku. Clone był wściekły, zorientował się, że ktoś go ograbił. Pierwszy pod ręką był i GaNdi i to jemu się oberwało.
- Za co?! - pytał niemal ze łzami w oczach
- Jeszcze się pytasz? Ciągle mi podpadasz!
W tej właśnie chwili do pubu wpadł Gothi, Gandi był mu wdzięczy, bo dzięki temu mógł się niepostrzeżenie ulotnić... no prawie niepostrzeżenie, gdyby tylko nie potknął się o śpiącego wciąż Rumblera. Gothi rozejrzał się dookoła i dostrzegł śpiącego pod barem, dziwnie wyglądającego psychopatę.
- Ej ty! Wyglądasz na twardziela. - Wrzasnął do moda.
Wszyscy spojrzeli najpierw na Gothiego, a potem na Rumblera. Lecz ten najwidoczniej niewiele sobie robił z całej sytuacji, gdyż spał dalej.
- Może chcesz się zmierzyć?! - kontynuował, coraz bardziej wściekły Gothi.
Rumbler osunął się z lady i upadł na podłogę z głośnym hukiem. Lampa oświetliła jego avatar. Gothi cofnął się aż... to avatar prawdziwego hitmana, chyba wolał nie ryzykować. Jednak wtedy Rumbler obudził się, szybko wstał i... zaczął się unosić nad ziemią i świecić na niebiesko.
- Umarł Rumbler narodził się Glifion! - krzyczał jak opętany
Vampek w połowie niedojedzony stoczył się ze stołu i patrzył ze zdziwieniem na całą tą scenę.
Gothi już dawno wyskoczył przez okno, nie chciał podstawiać głowy pod topór tego psychola. Wszyscy teraz oglądali Miasteczko South Park na TV...
- Ej nie wolno! To kryptoreklama... to zabronione! - krzyczał MadBull, siedział w wózku z kołnierzem na szyi.
- No co ty gadasz przecież wolno... RaVeN tak wymyślił! - Odparł Clone
- Kto?
- Gdybyś bywał tu częściej to byś wiedział...
- Cisza! - krzyknął Glifion i robiąc znak krzyża, powiedział - no teraz jest najlepsza scena... no to znaczy najwięcej tu trupów!
Gandi Podbite Oko, tak nazywał się nasz stary Gandi (ożenił się z Indianką, a oko przyprawił mu Clone, ble, ble, ble), Clone, Arcane i resztki Vampka spojrzeli po sobie. Usunęli się nieco w cień, a Glifion patrzył z podekscytowaniem i coś ciągle notował. Cóż teraz przyjdzie mu do głowy.
- Uaaaauuaaaa, uu aa - krzyczał Glifion i wyskoczył przez okno. Zapomniał, że ten przeklęty pub znajduje się na 23 piętrze jakiegoś obskurnego bloku. 23? Przynajmniej miał czas na przyjrzenie mu się, z bliska.
Clone uśmiechnął się w końcu i spojrzał na innych klanowiczów.
- No panowie to pijemy? Zdrowie Glifiona!
- Zdrowie! - krzyknęli chórem i chlapnęli sobie. Następnie poszli spać. Tak co jakiś czas ubywało ich, ale to przecież nieważne. Nie wysyłaj etykiet, nie zbieraj kapsli, to nie jest pro... eh, na czym to ja? A tak. Clone zadbał o to aby nikt się nie nudził i zorganizował Wielką Rumbleriadę.
Pierwszą konkurencją był rzut kiszonym ogórkiem na odległość, zwycięzcą bezapelacyjnie został MadBull, złamał sobie dwie lub trzy kości, ale wynik był rewelacyjny jeden zabity barman i 54 zjedzone ogórki. Z Vampka już kompletnie nic nie zostało... MadBull'owi utkwiło pióro między zębami.
- Mad? Gdzie mój pingwin? - pytał Arcane rozglądając się wokół szukając jedzenia, które zeszło z talerza.
- Ja tam nic nie wiem... - kręcił bezradnie głową, lecz ta po chwili mu odpadła.
No cóż został tylko Clone i Arcane na polu bitwy, Gandi Dwoje Podbitych Oczu (kiedy ogórek odbił się od barmana... zresztą co ja będę mówił), poszedł już dawno do domu. Clone otworzył swój ekwipunek, i próbował coś znaleźć... kiedy ta przeklęta Piranha Bytes w końcu zrobi jakiś bardziej przejrzysty plecak?
- O jest! - ucieszył się. Wcisnął mały skrawek papieru w rękę Arcane'a i wyrzucił go przez okno.
Ten miał 23 piętra na przeczytanie wiadomości.
"Zebranie Klanowe można uznać za zamknięte skoro wszyscy się rozeszli. No i oczywiście Pozdrawiam cLoNe_xx!"
- Oddawaj mój kufel! - krzyczał do barmana mocno wkurzony Rumbler, jego znakiem szczególnym... jest to, że po pijaku mówi o wiele wyraźniej niż na trzeźwo.
- Ale ja chciałem tylko dolać... - odpowiedział niepewnie
- CO?! - tym razem już Rumbler nie wytrzymał - Już ja Cię zaleje, zleje czy co tam chcesz!
Barman spróbował uciec pod ladę, dzięki temu uniknął wielkiego topora, który Rumbler przemycił do baru w kieszeni. Przypadkiem wysypało się 16 jabłek, 125 grzybów mułowych, 11 rozgrzanych prętów metalowych gotowych do obróbki, oraz wiele, wiele innych przedmiotów. Zamach jednak był tak silny, że spity klanowicz, obrócił się i zasnął na podłodze.
Dalej... o ścianę oparty siedział GaNdi, najwyraźniej mocno spał, głowę opierał o miecz. Tylko to była ta ostra końcówka. Jednak mimo tej kałuży krwi, która z niego wypłynęła... nie budził się tylko dalej mocno chrapał. Ktoś właśnie okradał Clona z jego panela administracyjnego.
- Haha! - śmiał się głośno... - wywale wam stopkę phpBB i napiszę gupi komentarz!
Clone tylko lekko się odwrócił na drugi bok, a złodziej szybko zniknął. Barman właśnie wyrzucał jakieś zwłoki, albo po prostu sprzątał pub z nieproszonych gości, strasznie słychać było szuranie kości o podłogę... to był Dav. Clone obdarował go banem poprzedniego dnia, a jeszcze tak niedawno przemykał swoim sprzężystym ruchem pomiędzy tematami.
- Kto zamawiał kaczkę?! - spytał głośno barman, jednak na tyle cicho żeby nie zbudzić Rumblera.
Spod stołu wyłoniła się ręka, która przywołała właściciela.
- Dawaj pan tutaj... i nie tak głośno...
Wkońcu cała postać wyszła spod stołu i zasiadła przy stoliku, a leżało na nim pełno butelek, tu karty, tam runa teleportacji, martwy cieniostwór. Nic czym należałoby się przejmować. Osobnik jednym ruchem ręki strzepnął wszystko co tam stało bądź leżało. Z cienia wyłoniła się twarz Arcane'a. Wyglądał na mocno zmęczonego.
- No... - zniecierpliwiony oczekiwał na danie główne.
Barman wyszedł niosąc w ręku tacę, chyba duża była ta kaczka skoro aż tak się uginał pod jej ciężarem. Z hukiem opadła na stół, pokrywka została uniesiona.
- Vampek? Co ty tu robisz?! - spytał zdziwiony Arcane, był też nieco wściekły bo zamawiał kaczkę...
- ...a nie jakiegoś sflaczałego pingwina... - dopowiedział
- Kaczka, pingwin... jeden ch... - odpowiedział barman i odszedł
- Kwaaaak? - spytał Vampek, nie wiedział gdzie jest, pamiętał tylko tyle, że ostatnim razem próbował gonić po podłodze jakiegoś śledzia.
- No dobra... niech będzie, zadowolę się tym co mam... - i zdzielił pingwina w dziób, swoim wiernym młotem o wdzięcznym imieniu Ban. - Tylko od której strony się do tego zabrać?
MadBull zwisał sobodnie z żyrandola, lub lampy, zależy czy jest się pijanym czy nie. Noga wplątała mu się między kable. Chyba znalazł się tam po wczorajszej dyskusji... jak na imię powinien mieć bezimienny, jako jedyny nie zgadzał się z propozycją Arcane'a Zbyszkiem, w skrócie Zbychem.
- In nomine Patri et Fili et Spiritus Sancti! - zerwał się Rumbler, wykrzyczał, pokazał znak krzyża i zasnął.
MadBull z wrażenia aż spadł z sufitu, a Arcane zaprzestał konsupf... konfu... no jedzenia Vampka. Clone wymachiwał we śnie mieczem i wykrzykiwał.
- Pozdrawiam cLoNe_xx!
Już nikt nie spał, wszyscy trzymali się za głowy i drżeli przy każdym, nawet najmniejszym, a raczej najcichszym dźwięku. Clone był wściekły, zorientował się, że ktoś go ograbił. Pierwszy pod ręką był i GaNdi i to jemu się oberwało.
- Za co?! - pytał niemal ze łzami w oczach
- Jeszcze się pytasz? Ciągle mi podpadasz!
W tej właśnie chwili do pubu wpadł Gothi, Gandi był mu wdzięczy, bo dzięki temu mógł się niepostrzeżenie ulotnić... no prawie niepostrzeżenie, gdyby tylko nie potknął się o śpiącego wciąż Rumblera. Gothi rozejrzał się dookoła i dostrzegł śpiącego pod barem, dziwnie wyglądającego psychopatę.
- Ej ty! Wyglądasz na twardziela. - Wrzasnął do moda.
Wszyscy spojrzeli najpierw na Gothiego, a potem na Rumblera. Lecz ten najwidoczniej niewiele sobie robił z całej sytuacji, gdyż spał dalej.
- Może chcesz się zmierzyć?! - kontynuował, coraz bardziej wściekły Gothi.
Rumbler osunął się z lady i upadł na podłogę z głośnym hukiem. Lampa oświetliła jego avatar. Gothi cofnął się aż... to avatar prawdziwego hitmana, chyba wolał nie ryzykować. Jednak wtedy Rumbler obudził się, szybko wstał i... zaczął się unosić nad ziemią i świecić na niebiesko.
- Umarł Rumbler narodził się Glifion! - krzyczał jak opętany
Vampek w połowie niedojedzony stoczył się ze stołu i patrzył ze zdziwieniem na całą tą scenę.
Gothi już dawno wyskoczył przez okno, nie chciał podstawiać głowy pod topór tego psychola. Wszyscy teraz oglądali Miasteczko South Park na TV...
- Ej nie wolno! To kryptoreklama... to zabronione! - krzyczał MadBull, siedział w wózku z kołnierzem na szyi.
- No co ty gadasz przecież wolno... RaVeN tak wymyślił! - Odparł Clone
- Kto?
- Gdybyś bywał tu częściej to byś wiedział...
- Cisza! - krzyknął Glifion i robiąc znak krzyża, powiedział - no teraz jest najlepsza scena... no to znaczy najwięcej tu trupów!
Gandi Podbite Oko, tak nazywał się nasz stary Gandi (ożenił się z Indianką, a oko przyprawił mu Clone, ble, ble, ble), Clone, Arcane i resztki Vampka spojrzeli po sobie. Usunęli się nieco w cień, a Glifion patrzył z podekscytowaniem i coś ciągle notował. Cóż teraz przyjdzie mu do głowy.
- Uaaaauuaaaa, uu aa - krzyczał Glifion i wyskoczył przez okno. Zapomniał, że ten przeklęty pub znajduje się na 23 piętrze jakiegoś obskurnego bloku. 23? Przynajmniej miał czas na przyjrzenie mu się, z bliska.
Clone uśmiechnął się w końcu i spojrzał na innych klanowiczów.
- No panowie to pijemy? Zdrowie Glifiona!
- Zdrowie! - krzyknęli chórem i chlapnęli sobie. Następnie poszli spać. Tak co jakiś czas ubywało ich, ale to przecież nieważne. Nie wysyłaj etykiet, nie zbieraj kapsli, to nie jest pro... eh, na czym to ja? A tak. Clone zadbał o to aby nikt się nie nudził i zorganizował Wielką Rumbleriadę.
Pierwszą konkurencją był rzut kiszonym ogórkiem na odległość, zwycięzcą bezapelacyjnie został MadBull, złamał sobie dwie lub trzy kości, ale wynik był rewelacyjny jeden zabity barman i 54 zjedzone ogórki. Z Vampka już kompletnie nic nie zostało... MadBull'owi utkwiło pióro między zębami.
- Mad? Gdzie mój pingwin? - pytał Arcane rozglądając się wokół szukając jedzenia, które zeszło z talerza.
- Ja tam nic nie wiem... - kręcił bezradnie głową, lecz ta po chwili mu odpadła.
No cóż został tylko Clone i Arcane na polu bitwy, Gandi Dwoje Podbitych Oczu (kiedy ogórek odbił się od barmana... zresztą co ja będę mówił), poszedł już dawno do domu. Clone otworzył swój ekwipunek, i próbował coś znaleźć... kiedy ta przeklęta Piranha Bytes w końcu zrobi jakiś bardziej przejrzysty plecak?
- O jest! - ucieszył się. Wcisnął mały skrawek papieru w rękę Arcane'a i wyrzucił go przez okno.
Ten miał 23 piętra na przeczytanie wiadomości.
"Zebranie Klanowe można uznać za zamknięte skoro wszyscy się rozeszli. No i oczywiście Pozdrawiam cLoNe_xx!"