Z życia... Czyli świat Wokół Nas

Glifion

Hitman
Weteran
Dołączył
19.11.2004
Posty
563
Prolog

Niech będzie przeklęty ten, kto budzi się każdego ranka, umysł jego niech wyschnie, a on oślepnie i ogłuchnie. Dzień po dniu, człowiek otwiera oczy z nadzieją na szczęście, miłość… ale i tak gówno z tego wyniknie. Jak zwykle zresztą. Dżoj otworzył, jeszcze zaspany, oczy. Półprzytomny rozejrzał się po pokoju, wolał go jednak nie oglądać, przynajmniej nie w takim stanie. Obok łóżka stało krzesło, to był chyba najważniejszy mebel w jego życiu. Dąb… tak… zrobione było z drewna dębowego. Właściwie to miał gdzieś jego przeszłość, tak naprawdę ważne było tylko to, co się na nim znajdowało. Spodnie… cóż było w nich takiego cudownego? Chłopak sięgnął ręką do kieszeni, szukając czegoś, leku na samotność, leku na życie. Ale pod palcami wyczuł tylko kilka ziaren piasku i zupełną pustkę.
– Kurwa… – szepnął, a następnie nasunął starą, podartą i poplamioną kołdrę na głowę. – Nie może być. – Wciąż nie mógł uwierzyć w to wszystko. Nerwowo przewrócił się na drugi bok, a jego ciało trzęsło się coraz bardziej. Sam nie wiedział, czy to przez zimno, złość, czy też przez nieogarnioną potrzebę. Zamknął oczy i błagał… błagał żeby to nie była prawda. Nagle jego głowa uderzyła o ziemię, teraz już miał pewność, że nie śpi. Jednak nadal nie odważył się spojrzeć na swój pokój. Lewa powieka drgnęła, obraz był rozmazany i jakiś odległy. Poczuł się nierealnie, jakby całe jego życie było jedną wielką iluzją, niewartą nawet odrobiny uwagi. Podłoga powoli stawała się coraz bardziej wyraźna, widział już teraz leżące niedaleko okruchy, resztki po wczorajszym posiłku. Dmuchnął tak, że wyschnięte kawałki chleba rozpierzchły się po pokoju. Wtedy nagle dostrzegł to, czego tak szukał i pragnął. Leżało przed nim, na wyciągnięcie ręki, pod krzesłem. „Musiały wypaść jak rzuciłem spodnie na krzesło” – pomyślał. Teraz poczuł, że jego serce zaczęło bić o wiele szybciej. Po prostu musiał ich dotknąć, gdyż tak podpowiadał mu umysł. Jeden gwałtowny ruch dłoni i już trzymał w niej niewielki zwitek papieru. Podparł się drugą ręką i usiadł na podłodze, cały czas mocno, a zarazem delikatnie zaciskając dłoń na swej zdobyczy. Upewnił się, że złapał równowagę, a następnie zaczął rozwijać papier, a trzeba przyznać, że robił to z największą uwagą i ostrożnością, zupełnie jakby dotykał ciała ukochanej kobiety. Wrażenie musiało być dosyć podobne. Po krótkiej chwili, jego oczom ukazały się trzy skręty, resztka z tego, co kupił w zeszłym tygodniu od Mario. Wziął jeden z nich, a pozostałe starannie owinął, w zmięty kawałek papieru. Odłożył je ostrożnie na krzesło, spojrzał ze złością na spodnie, które go tak wystraszyły, ale szybko i to uczucie zniknęło, miał to, czego chciał, nic już się nie liczyło. Wstał i ruszył w kierunku stolika, na którym leżał stary długopis, kilka zapisanych kartek papieru oraz pudełko zapałek. I to właśnie tych ostatnich potrzebował. Otworzył okno… stare drewniane okno, biała farba była spękana i gdzieniegdzie zaczęła odpadać, właściwie to niewiele było miejsc, w których pozostała nietknięta przez czas. Jego oczom ukazało się podwórko, oraz ponure blokowisko, nigdy nie mógł znieść tego widoku, ale to przecież był jego dom, czy tego chciał, czy też nie. Zapalił skręta i zaciągnął się, dym wypełnił jego płuca. Kiedyś było zupełnie inaczej, to co teraz jest takie zwyczajne, stanowiło niesamowitą przyjemność dla umysłu i ciała. Już nawet nie odczuwał efektów palenia. Chce, czy nie musi to robić... a mówią, że to nie uzależnia. Gówno prawda! Znów może myśleć, funkcjonować normalnie, o ile normalnością można to nazwać. Dzień w końcu się dla niego zaczął.

Ciąg dalszy, najprawdopodobniej znajdzie się tu w przyszły weekend. W zależności od ilości wolnego czasu.
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
Bardzo interesujące.
Widać, ze to nie jest twoje pierwsze opowiadanie. Jest tutaj profesjonalizm, którego ze świecą szukać u innych. Na razie to prolog, więc nie ma oszałamiającej objętości, ale myślę, że pojawią się następne części.
Przedstawiłeś krótki opis z życia jakiegoś narkomana. Bardzo ciekawe. Napisz więcej, a będe mógł to w pełni ocenić. Jak na razie, klasa.
 

Nekromanta Boom

Dzika Karta
Weteran
Dołączył
1.10.2004
Posty
3777
Cóż...opowiadanie. bardzo dobre. Nie przypominam sobie bym czytał kiedykolwiek jakieś twoje opowiadanie więc nie ocęnię czy jest ono lepsze. Niewątpliwie ciekawie przedstawiony otoczenie i bohater,... pozostaje tylko to, że trochę przy krótkie. Ale to jest prolog więc nie powinno się wymagać długości . Oczywiście czekam na CD
biggrin.gif
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
No cóż ja też nie czytałem jeszcze żadnego twojego opowiadania, ale to wydaje mi się bardzo dobre, spoko fabuła noi dobrze się je czyta, są elementy opisów, brak dialogów-co jednak wogóle nie przeszkadza w końcu to dopiero prolog, mnie nawet wciągnęło, błędów nie zaóważyłem i oczywiści ciekawią mnie dalsze losy Dżoja, czekam na część dalszą.



pozdrawiam
tongue.gif
 

Godfather

Maruda Di Tutti Capi
Weteran
Dołączył
30.7.2005
Posty
1062
Glifion nie wiedziałem że ty tak ładnie opisujesz świat przedstawiony, to mi się szczególnie podobało w tym tekści, ale cały jest dobry, i nie mam do niego większych zastrzeżeń, no może oprócz długości.

Z wyrazami szacunku. Godfather
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Opowiadanie bardzo dobre.... Pisane fajnym, atrakcyjnym językiem. Dobrze się czyta i w ogóle wszystko super... Tylko długość troszkę nie odpowiednia ale co tam
smile.gif
Błędów nie widziałem, zresztą brak błędów jest dla Ciebie cechom charakterystyczną...

QUOTE Cóż...opowiadanie. bardzo dobre. Nie przypominam sobie bym czytał kiedykolwiek jakieś twoje opowiadanie więc nie ocęnię czy jest ono lepsze.

Nie czytaliście nigdy Krwawej drogi ani Tajemnicy biblioteki Żałujcie....

Ps. Tamte opa są pisane jeszcze pod nickiem Rumbler
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
No Glifion gratki dla Ciebie za to opo.
Dotknąłeś bardzo trudnego i jakże ważnego tematu jakim jest narkomania.
Bardzo ciekawie przedstawia się to co tam w twojej głowie się buduję
smile.gif

Podoba mi się przekaz z jakim to opo trafia do czytającego!
Widać, że bardzo dobrze piszesz zresztą ja to wiem już od dawna.
No i mam nadzieje, że nie spuścisz z tonu i opo będzie miało taki sam klimat jak ten Prolog dzisiaj. Do niczego się nie przyczepię, gdyż nie mam czego
smile.gif
 

glakus

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
82
no coż ja nie lubię takich opowiadań i nie wiem co inni w tym widzą

QUOTE spoko fabuła

ja tu nie widzę ŻADNEJ fabuy...jak narazie


QUOTE dobrze się je czyta

no to chyba zależy od gustu ale jak dla mnie to jest denne i nudne

gilfon pozwól że zacytuję


QUOTE Wulgaryzmy, to jest rzecz, która odrzuca niektórych od czytania. Dlatego starajcie się nie używać przesadnej ilości słów powszechnie uważanych za wulgarne, obowiązuje cenzura w postaci symbolu "***".

opowiadanie oceniam na 3/10

+
za to że jest
+
za opisy
+
za styl pisma (bez błędów)
-
wszystko inne

a teraz trochę off topicu: kto by się chciał pobawić w moim avatarku jest zaszyfrowana wiadomośc może nie tyle zaszyfrowana co ukryta
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
Króciutkie... ale znając możliwości Glifiona można spodziewać się tu o wiele więcej...
Zgrabne opisy... i w sumie na razie są tu przedewszystkim opisy.
Na razie wygląda, że będzie to historyjka ostrzegająca, moralizatorska... i dobre, takie lubie.
Zdaje się, że jakąś jedną literówkę widziałem, ale ogólnie bezbłędnie jest.
Nic więcej ocenić się na razie nie da.
 
Dołączył
22.9.2005
Posty
387
Baaaaardzo dobre opowiadanie. Poruszyłes temat który jest naprawde ciezki. Mam do ciebie full respekt. Nieco krótkie ale podoba mi sie jak to przekazałes. Jest to trudny problem a ja mysle ze jak ktos to przeczyta i mu to w pamieci zalegnie to moze pomysli dwa razy zanim siegnie po skreta. Ludzie nawet nie zdaja sobie sprawy jakie to powszechne ja sam mialem setki okazji spróbowac marichuany.
Ale głupi nie jestem i nie pale tego gówna i wszystkim na forum radze zeby tego nie robili. Juz lepiej sobie piwko trzasnąc
biggrin.gif
 

Glifion

Hitman
Weteran
Dołączył
19.11.2004
Posty
563
Rozdział pierwszy

W krótkim czasie zdążył się ubrać, spodnie leżące do tej pory na starym krześle, w tej chwili znalazły się na jego nogach. Odruchowo, do lewej kieszeni schował swój zwitek, a do prawej paczkę zapałek. Niby wszystko było w porządku, ale coś nie dawało mu spokoju. Wyciągnął papierowy prostopadłościan, to cholerne słowo usłyszał w szkole, kiedy jeszcze do niej chodził. Teraz jednak miał wakacje i miał głęboko w dupie wszystko to, czego się w niej dowiedział. To pudełko, kawałek papieru, w którym znajdowały się zapałki, stanowiło dla niego zbawienie, źródło życia i ognia, który je rozpala. Z ciężko bijącym sercem zajrzał do środka i zobaczył to, czego oczekiwał. Uspokoił się nieco i próbował spowolnić oddech, przez który zaschło mu w gardle. Wewnątrz było wciąż kilkanaście zapałek, co powinno mu starczyć na następne dni. Tak więc, gdy już był pewien tego, że ma wszystko, czego mu potrzeba, schował pudełko z powrotem do kieszeni, koniecznie do prawej. Ruszył w kierunku łazienki, aby choć trochę umyć się po nocy. Pod nogami chrzęściły wciąż zeschnięte okruchy chleba, wprost nieznośnie uczucie, ale nie miał ochoty się tym specjalnie przejmować. Podłoga w łazience była jeszcze mokra, najwyraźniej niedawno ktoś z niej korzystał. Może jego ojciec? Nie… on wychodzi z domu około szóstej, a teraz już była jedenasta, do tej pory podłoga by wyschła. Więc może żona ojca, wredna zdzira. Była zaledwie siedem lat starsza od niego, a zachowywała się jakby, była co najmniej jego matką. Miał jej po prostu dosyć, ojciec po śmierci żony nie czekał długo, szybko otrząsnął się z żalu i znalazł sobie długonogą brunetkę, przeszło dwa razy młodszą od niego. Tego jednego nie był w stanie mu przebaczyć. Strasznie go wkurwiało to, że nawet nie wytarła po sobie podłogi, w ogóle rzadko ją widywał w domu, jak coś robiła. Niemal zaraz po ojcu wychodziła z domu i wracała wieczorem. Nawet jeśli się puszczała, mało Dżoja to wszystko obchodziło, to w końcu życie jego staruszka. Odkręcił kurek z ciepłą wodą, a następnie ten z zimną. Dosyć długo zmieniał ich ustawienie, aż nie otrzymał odpowiedniej temperatury. Wetknął korek w odpływ umywalki i patrzył jak poziom wody się podnosi. Jeszcze tylko kilka kropli zburzyło powierzchnię, potem stała się gładka, i delikatna niczym szkło. Można się było przejrzeć zupełnie jak w lustrze. Magiczne zwierciadło prowadziło prosto, do świata całkiem odmiennego od tego, w którym przyszło mu żyć. Niczym Alicja spróbował wkroczyć, do swojej krainy czarów.
Jego matka wciąż żyła, uśmiechała się i tuliła go do piersi. Spędzała z nim każdą wolną chwilę, pomagając mu w odrabianiu lekcji. Ojciec wracał wcześnie z pracy, siadał w fotelu, czytał gazetę, a potem rozmawiał z rodziną aż do wieczora. Wszyscy zamieszkali w małym, skromnym domku na przedmieściu. Niegdzie nie było widać tej wiedźmy, która przepuszczała większość pieniędzy, jakie stary zarobił. Dżoj nigdy nie nosił tego przezwiska, był po prostu Natanielem, właściwie nigdy nie wiedział, dlaczego otrzymał takie, a nie inne imię. Dnie całe spędzał w domu oglądając telewizję, lub na dworze grając w piłkę z przyjaciółmi, ludźmi którzy potrafili go zrozumieć. Nie było piwa, wódki, zioła, czy też nawet wina pod sklepem. Wyszedł z rodzicami do parku na mały spacer, zawsze lubił drzewa, te wszystkie dźwięki wydawane przez naturę, oraz zapach. Ach ten zapach! Nie było nic piękniejszego niż delikatna woń trawy, drzew i kwiatów unosząca się w powietrzu. Biegał, skakał wysoko, ciągle się śmiejąc i wskazując palcami na piękne stawy, po powierzchni, których pływały kaczki i łabędzie. Lecz ten śmiech szybko przerodził się w płacz, tak radośnie miotał się, że nie zauważył kamienia, o który się potknął. Zmartwiona matka podbiegła do niego prędko i przytuliła mocno. Od razu poczuł się lepiej, mając blisko kochającą go osobę, przestał wychwytywać oznaki bólu, to ciepło potrafiło wszystko zagłuszyć. Ojciec żartobliwie pogroził palcem i pogłaskał chłopca. Nat już nie mógł się smucić, gdyż nie miał powodu.
– Chodź – rzucił wesoło ojciec – pójdziemy teraz do sklepu i tam kupimy Ci, co tylko będziesz chciał. Zgoda? – po tych słowach uśmiechnął się i wyciągnął otwartą dłoń w kierunku synka. Nie musiał długo czekać na reakcję, która była natychmiastowa. To już nie on przekonywał syna, ale młodzieniec ciągnął go w kierunku sklepu z zabawkami. Matka chwyciła za drugą rękę swojego najukochańszego, bo jedynego, dziecka. W trójkę weszli do obszernego działu, w którym półki wprost uginały się pod ciężarem, wszelkich pluszaków, klocków i samochodzików. Istny raj, dla kogoś w jego wieku, nie mógł oderwać oczu od tych wszystkich przedmiotów, a jego serce przepełniała niesamowita radość.
Nagle otworzyły się oczy i jedyne, co zobaczył to woda, wszędzie dookoła woda. Wlewała się do płuc, przez usta i nos. Z jednej strony czuł, że wcale nie chce ratunku, teraz dopiero poczuł jak blisko niego jest śmierć. W swe ręce dostał sposobność, chwilę, w której może zadecydować o swoim dalszym losie. Jednak instynktownie próbował się wyrwać z tego martwego odrętwienia. I ta właśnie myśl przeważyła, ostatkiem sił wyciągnął głowę z umywalki, poczym upadł na podłogę. Ledwie udawało mu się łapać oddech. Rozglądał się próbując uspokoić nieco swe, bijące mocno serce. Położył się na mokrej podłodze i spojrzał na żółty sufit, pośrodku którego wisiała stara lampa.

Dodaję fragment pierwszego rozdziału, dalsze części wkrótce.
 

Gothi

Pain Donkey
Weteran
Dołączył
22.8.2004
Posty
2717
Ładnie, pięknie i wogóle, ale...

Za krótko...

Wolę kiedy kawałki opa są na tyle długie, że można się przy nich namęczyć, a tu niestety tak nie jest. Po za tym raczej do czego przyczepić się nie można. Ładne opisy, ładny język, ładne wulgaryzmy i w odpowiedniej ilości.

Obak tak więcej
smile.gif



Gothi Out
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Przeczytałem kolejną część twego opka i powiem, że ono porusza. Wielu ludzi widząc narkomana, czy też słysząć o narkomanii starają się odsunąć od tego a ty go przedstawiłeś formą pisaną co Mi się bardzo podoba.
Powiem, tylko tyle, że nie mam się do czego doczepić, wszystko na wysokim poziomie i bardzo mi się podoba treść merytoryczna i przekaz opka.
Oby tak dalej i postaraj się rozpisać
smile.gif
 

Isgaroth

Member
Dołączył
7.7.2005
Posty
131
Opowiadanie jest całkiem dobre, ale trochę za krótkie. Niezła fabuła pogrąża, przekonując, że życie głównego bohatera jest jednym wielkim g****m. Szczególnie czuć to w kawałku: QUOTE Z jednej strony czuł, że wcale nie chce ratunku, teraz dopiero poczuł jak blisko niego jest śmierć. Widać, że się starałeś się oddać ponurą atmosferę. Wyszło ci to znakomicie.
 

Sudden Hoof

Weteran
Weteran
Dołączył
7.5.2005
Posty
154
Niezwykłe opowiadanie, powiedziałbym coś na kszatł lekkiej ironii. Ktoś doświadczony przez życie reaguję na swoje cierpienie. Śmierć matki, brak kontaktu z ojcem, szczęśliwe wspomnienia, powodujące niedosyt w dzisiejszym życiu. To dość stary scenariusz, i tu Glifionie, cóż... nie jesteś oryginalny. Powtarzające się fakty, są pożywką dla wielu tematów, czy to opowiadać, czy felietonów. O ile pamięć mnie nie myli, kiedyś sam napisałem opowiadanie, o chłopcu z problemami, wieku typowo młodzieńczego. Nie posądzano mnie o pomysłowość, bo trzymałem się stałego scenariusza, ale pochwalono za dramatyzm. Do dziś uważam, że napisanie tego opowiadania, było przełomem, który dał mi wiele tematów do rozmyślać. Do moich dłuższych rozmyślań...

Glifinie, niewątpliwie twoje opowiadanie posiada, to coś czego nie posiadają te wszystkie inne. Potraktowałeś problem, jako coś poważnego, ale opisałeś go z Ironią nastolatka. Jakbyś sam tego doświadczył, to ciekawy dar...
 

ozi

Athlete
Weteran
Dołączył
29.8.2004
Posty
1047
Ładne. Ma taki trochę "chory", "poschizowany" klimat, że tak powiem. Jakby dramat albo coś w tym kierunku :] Podoba mi się też to, że jest bez cenzury. Bez tych wszystkich durnowatych gwiazdeczek czy śmieszny, zastępczych słów. Jednak nie każdy myśle będzie mógł tak pisać, tylko dla ludzi "zaufanych" takie pisanie :p
Treść opowiadania nieskazitelnie doskonała. Ciekaw jestem tylko do czego będzie ta historia tego (nieszczęśliwego?) chłopca prowadzić.
 

Kan

Member
Dołączył
5.1.2005
Posty
786
To jest coś. Aczkolwiek nie jestem entuzjastom wstawiania obszernych opisów kosztem akcji, to tutaj są one jak najbardziej usprawiedliwione. Dzięki nim można lepiej wczuć się w postać głównego bohatera i zgłębić jego duszę. W ten sposób głównym celem opowiadania nie staję się akcja tylko klimat i wewnętrzne przesłanie. A musze przyznać że klimat jest niesamowity.
Mam tylko pewne obawy że akcja mino iż mało ważna rozkręca się za wolno i gdy skończysz zrobi się z tego dwu tomowy potwór
tongue.gif
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Bardzo ciekawa historia muszę przyznać. Przeżycia tego nastolatka są realne, kazdego może to spotkać, kazdy może wpaść w takie "bagno" jak on. Twój bohater ma problem, ale boi się zajrzeć w głąb siebie i stawić mu czoła. Narasta w nim smutek i pustka nie dająca się niczym wypełnić. Sięga wtedy po zadawalacz, starając się tę pustkę w jakiś sposób zrekompensować. W jego przypadku to narkotyki. Paląc skręta myśli, ze w ten sposób ucieknie od palącego go problemu. Ale problemy nie rozwiązują sie same, wręcz przeciwnie, rozwijają się w bardzo szybkim tempie, nakładając się jeden na drugi. Matka Nataniela zmarła. Zostawiła dorastającego syna pod opieką ojca, który bardzo szybko znalazł pocieszenie w ramionach inej kobiety. Jej śmierć odebrała chłopakowi całą chęć do życia i działania, stał sie on pasywny i pogrążony w smutku. Nie akceptuje nowej żony ojca, ma do tego prawo. Nataniel pamieta szczęsliwe chwile z obojgiem rodziców, to była idylla, jego własna Arkadia. Teraz ten czas minął bezpowrotnie.
Opo choc krótkie ma w sobie coś, co skłania nas do jego przeczytania. Jednym słowem, to kawał dobrej roboty.
 

Glifion

Hitman
Weteran
Dołączył
19.11.2004
Posty
563
Postanowiłem, że dodam kolejny fragment opowiadania.

Delikatnie kołysała się uprzednio poruszona przez gwałtowne ruchy wewnątrz łazienki. Oczy chłopca usilnie podążały za nią, śledziły każdy jej szczegół i zmianę kierunku, aż się całkowicie nie zatrzymała. Dopiero wtedy wyrwał się z tego dziwacznego pół-snu. Gdy już był całkowicie pewny, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, podniósł się i stanął na nogach. Nie wiedział ile czasu spędził z głową w umywalce, minutę? Dwie? Dziesięć? Właściwie nie miało to większego znaczenia, w końcu żyje i ma się całkiem dobrze, a to powinno być chyba najważniejsze. Czyż nie? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Znów zbliżył się do umywalki, tym razem jednak z większą ostrożnością i wręcz nawet… z pewnym lękiem. Włosy nadal miał mokre, więc nie wsadził ponownie głowy do wody. Szampon, szczotka, pasta do zębów i był jak nowo narodzony. Nie uniknął jednak powtórnego zanurzenia głowy w wodzie, lecz teraz wszystko poszło jak należy. Z wieszaka ściągnął swój zielony ręcznik, szybko i sprawnie wysuszył włosy, wytarł twarz i odwiesił go z powrotem na właściwe miejsce. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że spodnie, które miał na sobie, były mokre. Najprawdopodobniej było to wynikiem długiego leżenia na podłodze, nie zastanawiał się długo. Ściągnął szybko spodnie i zostawił je na podłodze łazienki. W końcu i one kiedyś wyschną, nie miał ani czasu, ani ochoty na ich rozwieszanie. Opuścił łazienkę i udał się do swojego pokoju po nowe spodnie, jak zobaczył, w szafie leżała zaledwie jedna sucha i czysta para. To były jego ulubione dżinsy, które zakładał jedynie od święta. Ubrał świeże skarpetki, buty, koszulkę i bluzę z kapturem. Gdy człowiek się tak ubiera, staje się obiektem, który wyróżnia się wybitnie, budzi nawet lęk u staruszek. Przeklęte stereotypy! Kilku bandytów założy na głowę kaptur, żeby nie było widać dobrze ich twarzy i zaraz każdy, kto posiada takowy, staje się potencjalnym przestępcą w oczach ludzi. Dżoj poprawił ułożenie „kapuzy”… jak on nie znosił tego słowa, wdawało mu się jakieś takie zamierzchłe i przestarzałe. Stojąc przed lustrem, do przypomniał sobie słowa cytatu z filmu, który oglądał u kumpla… „Jak tatuś zrobi dzióbek, to nie ma chuja we wsi” i od razu poprawił mu się humor. Próbował znaleźć jakiś głębszy sens w tych słowach, ale po chwili wydały mu się straszliwie prostackie. Spojrzał po raz ostatni na zegar, który wskazywał godzinę dwunastą trzydzieści, a potem skierował się do drzwi wyjściowych z mieszkania. Chwycił za klamkę i nagle się zatrzymał. Stał w ten sposób kilka minut, nagle przez jego głowę zaczęły przelatywać najróżniejsze myśli i wspomnienia. Było to dosyć dziwaczne, gdyż nagle odczuł pewną wewnętrzną pustkę, spowodowaną brakiem bliskiej osoby, w postaci jakiejś kobiety. Uśmiechnął się lekko, od długiego czasu wmawiał sobie, że nie potrzebuje kontaktów z innymi ludźmi, zawsze uważał się za samowystarczalnego. Gdy jednak ocknął się z tego dziwacznego odrętwienia, zdał sobie sprawę z tego, że zapomniał o kluczach do mieszkania, może i niewiele w nim było, ale tak czy inaczej nie mógł pozwolić na to, żeby ktoś wyniósł z niego przedmioty, które jeszcze pozostały po matce. Na szafce w przedpokoju leżał spory pęk metalowych, aluminiowych kluczy. Każdy jeden miał swoje własne znaczenie, historię i cel bytu. Wziął je i zamknął drzwi, gdy tylko znalazł się po drugiej ich stronie. Klucz nadal pozostawał w zamku, a on znów zatrzymał się na kilka chwil, tym razem jednak nie z powodu problemów egzystencjonalnych, ale zastanawiał się, o czym teraz mógł zapomnieć. Jednak nic nie przychodziło mu do głowy… nie czekał na windę, wyobraził sobie odór, jaki się w niej unosił od kilku dni. Była to wstrętna i odpychająca mieszanka alkoholu, moczu i wymiocin. Wybrał zatem schody, pomimo że zapach tam był dosyć podobny, to jednak nie aż tak intensywny. Zbiegł po nich szybko, aby jak najszybciej opuścić ukochany budynek-blok.
Na zewnątrz, wcale nie było lepiej niż w środku, wszechobecna szarość przygnębiała, ogromne budowle otaczały niewielki, betonowy plac zabaw. Jedynie kilka drzew sprawiało, że człowiek mógł poczuć się nieco bardziej naturalnie, tak jak czuli się ludzie pierwotni… Dżoj instynktownie odczuwał brak wolności. Jak się można czuć swobodnie pośród stali, szkła i tej całej sztuczności? W piaskownicy, na placu bawiła się grupka dzieci wszystkie wesołe, szczęśliwe. Kilka matek siedziało nieopodal i plotkowały na wszelakie tematy, raz ciszej, a zaraz potem zupełnie głośno, śmiejąc się przy tym grubiańsko. Widok bawiących się dzieci strasznie go irytował, być może, dlatego że sam tęsknił za taką beztroską, to były piękne czasy, gdy samemu nie trzeba było się o nic martwić, wszystko było w rękach rodziców. Jednak wraz ze śmiercią matki wszystko się zmieniło, jego świat się zaczął walić. Ciężko mu było dorastać bez matki, to niewątpliwie pozostawiło po sobie jakiś ślad, w jego psychice. Na ławce pod drzewami siedziało dwóch chłopaków, obaj byli chyba w wieku Dżoja. Rozmawiali niezbyt głośno, na ich widok twarz Nataniela nieco się rozjaśniła, postanowił podejść do nich, miał nadzieję, że uda mu się jakoś rozwiązać problem. Jak postanowił, tak zrobił i w ten sposób rozpoczęła się dla niego pierwsza rozmowa tego dnia.
- Aaa… witam, witam! – powiedział jeden z siedzących na ławce, powiedział to głosem nieco posępnym, a jednocześnie oschłym, w którym dawało się wyczuć jakąś kłamliwą radość i oraz obojętność. – Chodź do nas, może usiądziesz? – Spytał i spojrzał na swojego kolegę, który bez chwili zastanowienia, wstał i oddalił się, w kierunku drzew. Usiadł na trawie opierając się o jedno z nich.
Dżoj zbliżył się do siedzącego, czuł jednak ciągle pewien niepokój, ta postać napełniała go przeróżnymi uczuciami, jak chociażby strach, niby czego miał się bać… od palenia tego całego zielska, powoli stawał się coraz bardziej przewrażliwiony. Mimo wszystkich oporów usiadł obok niego, ławka wydała mu się wyjątkowo twarda i niewygodna, a letnia temperatura sprawiała, że farba która ją pokrywa, stała się lepka. Miał tylko nadzieję, że nie pozostaną potem ślad na ubraniu, których nie będzie w stanie doprać. To było jednak jego najmniejsze zmartwienie. Rzucił jedynie okiem na chłopaka siedzącego pod drzewem.
– Siema Mario bracie… – Odezwał się w końcu, lecz nadal nie bez lęku.
– Tak, tak. Miło, że się w końcu pokazałeś. Dawno cię nie widziałem, pomyślałem nawet, że mnie unikasz. – Odpowiedział, położył prawą nogę na drugiej i jedną rękę położył na oparciu ławki. Zamknął oczy i czekał na jakąś odpowiedź. Gdy cisza się przedłużała, a oczekiwane słowa nie padły, spojrzał na Nataniela wzrokiem, od którego chłopaka oblał zimny pot. – Oczywiście pamiętasz o swoim długu. Ostatnio brałeś u mnie trochę na kredyt, jak chyba wiesz coś takiego robię tylko dla przyjaciół, dlatego też oczekuję zwrotu kasy. Obaj wiemy, że lepiej będzie oddać.
– Nie martw się… oddam – Powiedział nieco zaniepokojony, nie czuł się najlepiej. Znacznie lepiej dla niego by było gdyby pozostał dziś w domu.
– Zatem pytam się kiedy? Kiedy mogę oczekiwać na zwrot?
– Jeszcze w tym tygodniu…
– Co ty ze mną w chuja lecisz, czy co?! – Wrzasnął Mario najwyraźniej mocno zdenerwowany, kobiety siedzące na ławce nieopodal przerwały dotychczasowe plotki. Chłopak siedzący pod drzewem zerwał się, ale ruch dłonią wykonany przez kolegę, uspokoił go całkowicie. – Tak samo mówiłeś ostatnim razem i chcę zobaczyć tą kasę jeszcze dziś! Rozumiesz, kurwa?! – Zapytany pokiwał głową, odpowiadając twierdząco na pytanie. – A więc dobrze, gówno mnie obchodzi jak, chcę ją dostać dziś wieczorem. Będę z kilkoma kumplami w Kairo, dziś jest większa impreza, bramkarz cię wpuści bez problemu, tylko się przedstaw En.
Mario wstał z ławki i odszedł w kierunku monopolowego, a chłopak siedzący do tej pory pod drzewem, udał się za nim. Dżoj pozostał na miejscu nie mogąc się ruszyć. Po jego głowie krążyło tysiąc różnych myśli, których nie był jeszcze w stanie ogarnąć. Przypominał sobie każde jedno słowo z tej niezbyt przyjemnej rozmowy. Serce biło mu bardzo szybko i głośno, czuł że mocno zbladł.

C.D. Wkrótce
 

Kan

Member
Dołączył
5.1.2005
Posty
786
Trudno mi opisać słowowi to co czuję podczas czytania tegoż opa. Napisanie że jest dobre i bardzo mi się podoba było by nie wystarczające. To trochę jak mara, gdy stoję pośrodku zadymionego pomieszczenia i czuję że zaczynam powoli tonąć w czymś naprawdę gęstym. A to wszystko wydaję się niesamowicie realistyczne.
Czasami mam nawet wrażenie że bohater ma ze mną coś wspólnego. Ze ja też mam takie same myśli jak on.
Głębia tej historia jest wręcz namacalna. Bez wahania powiem że jest ono wręcz unikatowe na tym forum. Taka mała perła. Jedyne co mnie powstrzymuje od dania najwyższej oceny jest wiara w swoich ulubionych pisarzy
wink.gif


9,5/10
 
Do góry Bottom