- Dołączył
- 26.10.2004
- Posty
- 4565
- Złoty smok - szepnął Dorregaray. - To nie mozliwe... Żywa legenda!
- Nie ma, psia mać, złotych smoków - stwierdził Niszczuka i splunął. - Wiem, co mówię.
- To co to jest to, co siedzi na pagórku? - spytał rzeczowo Jaskier.
- To jakieś oszustwo.
- Iluzja.
- To nie jest iluzja - powiedziała Yennefer.
- To złoty smok - rzekł Gyllenenstiern. - Najprawdziwszy złoty smok.
- Złote smoki są tylko w legendach!
- Przestańcie - wtrącił nagle Boholt. - Nie ma sie czym gorączkować. Byle bałwan widzi, ze to złoty smok. A co to, proszę waszmości, za różnica, złoty, siny, sraczkowaty czy w kratkę? Duży nie jest, załatwimy go raz-dwa. Zdzieblarz, Niszczuka, rozbierajcie wóz, wyciągajcie sprzęt. Też mi różnica, złoty, niezłoty.
- Jest różnica, Boholot - powiedział Zdzieblarz. - I to zasadnicza. To nie jest smok, którego tropimy. Nie ten, podtruty pod Hołopolem, który siedzi w jamie, na złocie i klejnotach. A ten tu siedzi na trawie jedynie. To po cholerę nam on?
- Ten smok jest złoty, Kennet - warknął Yarpen Zigrin. - Widziałeś kiedy takiego? Nie rozumiesz? Za jego skóre weźmiemy wiecej, niż wyciągnęlibyśmy ze zwykłego skarbca...
Zapadła dłuższa chwila milczenia.
- Hej, Boholt? - wrzasnął Niszczuka z wozu, przebierającz rumorem w ekwipunku. - Co zakładamy na siebie i konie? Czym ta złota gadzina może ziać, hę? Ogniem? Kwasem? Parą?
- A zaraza go wie, proszę waszmości - zafrasował się Boholt. - Hej czarodzieje! Czy legendy o złotych smokach mówią, jak takiego zabić?
- Jak go zabić? A zwyczajnie! - krzyknął nagle Kozojed. - Nie ma co medytować, dajcie prędko jakiego zwierzaka. Napchamy go czymś trujacym i podrzucimy gadu, niech sczeźnie.
Dorregaray popatrzył na szewca z ukosa, Boholt splunął, Jaskier odwrócił głowę z grymasem obrzydzenia. Yarpen Zigrin uśmiechnął się obleśnie, wziąwszy się pod boki.
- Co tak patrzycie? - spytał Kozojed. - Bierzmy się do roboty, trzeba uradzić, czym napchamy ścierwo, żeby gad skapiał co rychlej. Musi to być coś, co jest strasznie jadowite, trujące albo zgniłe.
- Aha - przemówił krasnolód, wciaż z uśmiechem.
- Coś, co jest jadowite, paskudne i śmierdzące. Wiesz co, Kozojed? Wychodzi na to, że to ty.
- Panie Dorregaray - rzekł Boholt, podchodząc do czarodzieja. - Okażcie przydatność. Przypomnijcie sobie legendy i podania. Co wam wiadomo o złotych smokach?
Czarodziej uśmiechnął sie, prostując wyniośle.
- Co mi wiadomo o złotych smokach, pytasz? Mało, ale wystarczająco wiele.
- Słuchamy tedy.
- A słuchajcie i słuchajcie uważnie. Tam przed nami siedzi złoty smok. Żywa legenda, być moze ostatnie i jedyne w swoim rodzaju stworzenie, jakie ocalało pzed waszym morderczym szałem. Nie zabija się legendy. Ja, Dorregaray, nie pozwolę wam ruszyć tego smoka. Zrozumiano? Możecie się pakować, troczyć juki i wracać do domów.
CDN ( jak sobie znajdziecie i przeczytacie - a na prawde polecam 8) )
Edit: A jak już ktoś zauważył to jest przekaz, bo to opowiadanie mi się spodobało i uważam że warto je przeczytać, wiec je tu umieściłem.
- Nie ma, psia mać, złotych smoków - stwierdził Niszczuka i splunął. - Wiem, co mówię.
- To co to jest to, co siedzi na pagórku? - spytał rzeczowo Jaskier.
- To jakieś oszustwo.
- Iluzja.
- To nie jest iluzja - powiedziała Yennefer.
- To złoty smok - rzekł Gyllenenstiern. - Najprawdziwszy złoty smok.
- Złote smoki są tylko w legendach!
- Przestańcie - wtrącił nagle Boholt. - Nie ma sie czym gorączkować. Byle bałwan widzi, ze to złoty smok. A co to, proszę waszmości, za różnica, złoty, siny, sraczkowaty czy w kratkę? Duży nie jest, załatwimy go raz-dwa. Zdzieblarz, Niszczuka, rozbierajcie wóz, wyciągajcie sprzęt. Też mi różnica, złoty, niezłoty.
- Jest różnica, Boholot - powiedział Zdzieblarz. - I to zasadnicza. To nie jest smok, którego tropimy. Nie ten, podtruty pod Hołopolem, który siedzi w jamie, na złocie i klejnotach. A ten tu siedzi na trawie jedynie. To po cholerę nam on?
- Ten smok jest złoty, Kennet - warknął Yarpen Zigrin. - Widziałeś kiedy takiego? Nie rozumiesz? Za jego skóre weźmiemy wiecej, niż wyciągnęlibyśmy ze zwykłego skarbca...
Zapadła dłuższa chwila milczenia.
- Hej, Boholt? - wrzasnął Niszczuka z wozu, przebierającz rumorem w ekwipunku. - Co zakładamy na siebie i konie? Czym ta złota gadzina może ziać, hę? Ogniem? Kwasem? Parą?
- A zaraza go wie, proszę waszmości - zafrasował się Boholt. - Hej czarodzieje! Czy legendy o złotych smokach mówią, jak takiego zabić?
- Jak go zabić? A zwyczajnie! - krzyknął nagle Kozojed. - Nie ma co medytować, dajcie prędko jakiego zwierzaka. Napchamy go czymś trujacym i podrzucimy gadu, niech sczeźnie.
Dorregaray popatrzył na szewca z ukosa, Boholt splunął, Jaskier odwrócił głowę z grymasem obrzydzenia. Yarpen Zigrin uśmiechnął się obleśnie, wziąwszy się pod boki.
- Co tak patrzycie? - spytał Kozojed. - Bierzmy się do roboty, trzeba uradzić, czym napchamy ścierwo, żeby gad skapiał co rychlej. Musi to być coś, co jest strasznie jadowite, trujące albo zgniłe.
- Aha - przemówił krasnolód, wciaż z uśmiechem.
- Coś, co jest jadowite, paskudne i śmierdzące. Wiesz co, Kozojed? Wychodzi na to, że to ty.
- Panie Dorregaray - rzekł Boholt, podchodząc do czarodzieja. - Okażcie przydatność. Przypomnijcie sobie legendy i podania. Co wam wiadomo o złotych smokach?
Czarodziej uśmiechnął sie, prostując wyniośle.
- Co mi wiadomo o złotych smokach, pytasz? Mało, ale wystarczająco wiele.
- Słuchamy tedy.
- A słuchajcie i słuchajcie uważnie. Tam przed nami siedzi złoty smok. Żywa legenda, być moze ostatnie i jedyne w swoim rodzaju stworzenie, jakie ocalało pzed waszym morderczym szałem. Nie zabija się legendy. Ja, Dorregaray, nie pozwolę wam ruszyć tego smoka. Zrozumiano? Możecie się pakować, troczyć juki i wracać do domów.
CDN ( jak sobie znajdziecie i przeczytacie - a na prawde polecam 8) )
Edit: A jak już ktoś zauważył to jest przekaz, bo to opowiadanie mi się spodobało i uważam że warto je przeczytać, wiec je tu umieściłem.