Shrat
Przywódca Magów
- Dołączył
- 1.2.2005
- Posty
- 1018
Był jesienny wieczór w Khorinis, wiał chłodny wiatr i powoli zaczynał padać deszcz. Strażnicy przyprowadzili nowego skazańca był on chudy, łysy, średniego wzrostu i miał na sobie ubrane jakieś stare łachmany.
-Skazaniec numer 209 Bernald Rezo proszę podejść przed oblicze sędziego który ogłosi wyrok!!!- krzyknął w stronę skazańca strażnik. Bernald podszedł do sędziego a ten zaczął mówić wyrok- Bernaldzie Rezo za kłusownictwo i nielegalne studiowanie magii skazuję cię na dożywotnią pracę w kopalni rudy. Wrzucić go natychmiast!!!
Strażnicy chwycili go za ubranie i wyrzucili w dół gdzie wpadł do małego stawu. Kiedy wyczołgał się na brzeg podeszli do niego ludzie w czerwonych mundurach i zaczęli mówić
-Witamy w koloni nowicjuszu!!! Jak masz na imię ???
-Jestem Bernald Rezo –odpowiedział .
-Ok. Rezo chodź z nami musisz się prędko do kogoś udać.- powiedział jeden strażnik.
-No dobra chodźmy .- odpowiedział .
Strażnicy pomogli mu wyjść z wody i poszli w nim ścieżką. Bernald przyglądał się uważnie przyrodzie ponieważ różniła się od tej z Khorinis, w koloni rosło bardzo dużo nowych niezbadanych roślin oraz było tam bardzo dużo różnorakich gatunków zwierząt. Po kilku minutach doszli do drewnianej bramy stali tam trzej mężczyźni, dwóch strażników oraz jeden ubrany w ozdobną szatę który miał przy sobie notes i coś ciągle notował, po czy podszedł do niego obejrzał go i zaczął mówić- Jestem Bartholo kwatermistrz magnatów. A ty kim jesteś i za co tu trafiłeś???
-Bernald Rezo wrzucono mnie tu za kłusownictwo oraz za nielegalne studiowanie magii.-odpowiedział.
Bartholo zaczął przeglądać notes i po chwili zapytał-No no jeżeli studiowałeś magię to na pewno trochę znasz się na alchemii co???
-Tak umiem tworzyć podstawowe eliksiry.-powiedział Bernald.
-No czyli mam dla ciebie robotę lepszą od kopania w kopalni będziesz zbierał zioła do wywarów dla magów ognia-powiedział Bartholo i znowu zaczął coś notować.
-Idź cały czas tą drogą a na pewno trafisz do starego obozu-krzyknął strażnik i pokazał mu drogę, którą ten natychmiast poszedł. Kiedy szedł drogą zauważył jaskinie z której dochodziły dziwne dźwięki, podszedł po cichu i zajrzał do jaskini zobaczył leżące na środku zwłoki które jadł szczur, Bernald wiedział że w koloni wszystko się może przydać dlatego podniósł kamień oraz zardzewiały sztylet który leżał wbity w beczkę. Kamieniem rzucił w szczura który natychmiast zaczął iść w jego stronę, bohater podniósł wysoko sztylet i kiedy bestia wychyliła łeb z groty wbił jej broń w szyje po chwili szczur padł martwy Bernald mógł wejść do jaskini i przeszukać ciało. Człowiek który tam leżał miał na sobie skórzaną zbroję, toporek, łuk, strzały, kilka bryłek rudy oraz bardzo dziwne rośliny które bohater widział pierwszy raz w życiu. Po zabraniu rzeczy ruszył dalej przed siebie, aż doszedł do polanki przy której stał wysoki człowiek ubrany w zbroję podobną do zbroi trupa. Nieznajomy podszedł do niego i się zapytał-Ej ty nie widziałeś mojego kolegi miał podobna zbroje do mojej???
-Tak widziałem on nie żyję-powiedział bohater.
-Cholerne gnojki ze starego obozu zabili go!!!! -krzyknął wkurzony .
-Jestem Bernald. Mam pytanie ty nie należysz do starego obozu??? –zapytał.
-Ja?? coś ty ha ha ha !!!Jestem Lares szef szkodników my mamy własny obóz bez żadnych magnatów, współpracujemy z magami wody którzy dzięki detonacji wielkiego kopca rudy wysadzą barierę i znowu będziemy wolni. Chętnie bym cię tam zaprowadził ale na razie nie mam czasu właśnie czekam na nową dostawę z Khorinis- powiedział Lares.
-Co ty chyba nie powiesz mi że szkodniki okradają dostawy ze świata zewnętrznego?- zapytał
-Wyjąłeś mi to z ust kolego!!! Ale teraz lepiej już idź bo zaraz będzie niezła rozróba-odpowiedział Lares po czym wszedł na skalną półkę z której wypatrywał konwoju. Bernald ruszył dalej po drodze staną na przy rzece która przepływał niedaleko starego obozu i zaczął zrywać zioła które tam rosły nagle z jego lewej strony wyskoczył ogromny latający owad miał on wielkie żądło którym próbował ukuć bohatera, ten jednak szybko wyją topór i zablokował cios po czym zamachnął się aby uderzyć insekta lecz ten padł martwy, dostał ze strzały. Bernald obrócił się za kilka kroków od niego stał człowiek ubrany w zbroję podobną do zbroi Laresa .
-Jestem twoim dłużnikiem –krzyknął w jego stronę Bernald.
-Miałeś szczęście że krwiopijca cię nie trafił żądłem-odpowiedział nieznajomy.
-Czy ty jesteś też szkodnikiem z grupy Laresa???- zapytał.
-Tak jestem Wilk najlepszy łucznik w całej koloni, skąd znasz mojego szefa??- zapytał Wilk.
-Rozmawiałem z nim powiedział że szykujecie napad na konwój.- odpowiedział Bernald.
-Kurcze całkiem o tym zapomniałem musze lecieć!!!- wykrzyknął Wilk i pobiegł.
Bohater poszedł dalej i po paru krokach stał naprzeciw głównej bramy starego obozu który był ogromny, pełno było w nim chatek a po środku stał ogromny zamek z wieżą. Kiedy przechodził przez bramę zatrzymał go strażnik i powiedział – Ej kolego wiesz że w całej koloni ten obóz to najbezpieczniejsze miejsce, dlatego że my strażnicy Gomeza chronimy wszystkich oczywiście nie za darmo tylko za jedyne 10 bryłek rudy!
-Nie mam rudy przy sobie.- odpowiedział Bernald.
-No to masz problem bo gdy ktoś cię zaatakuję my nie pomożemy tobie, ale gdy będziesz miał tą rude wystarczy że popytasz się strażników o Szakala i zaniesiesz mi tą rude a wtedy będziesz bezpieczny.- powiedział.
-Dobrze mam jeszcze kilka pytań. Kim jest Gomez i gdzie mieszkają magowie??- zapytał.
-Gomez to szef starego obozu i najpotężniejszy człowiek w calutkiej koloni, a magowie mieszkają w zamku.- odpowiedział po czym odszedł patrolować okolicę.
Bohater ruszył wiec w do zamku ale po drodze zatrzymał go człowiek który siedział na ławce koło wejścia do zamku- Widzę że jesteś tu nowy, jestem Diego opiekuję się nowymi takimi jak ty. Po co chciałeś wejść do zamku???
-Kwatermistrz Bartholo powiedział że mam zbierać zioła dla magów wiec do nich idę – powiedział Bernald.
Jeżeli masz zbierać zioła to zgłoś się do Caloma mieszka koło areny na pewno trafisz.-odpowiedział Diego .
-Bohater ruszył wiec w stronę areny której kopułę było widać z daleka. Gdy doszedł zauważył człowieka który segregował ziele podszedł do niego i zapytał.- Ty jesteś alchemik Calom który pracuje dla magów ognia????
-Tak to jak alchemik Calom czego chcesz???- zapytał.
-Nazywam się Bernald Rezo mam z tobą pracować tak kazał mi Bartholo.- powiedział.
-Skoro kwatermistrz cię przysłał to oznacza że muszę cię przyjąć, na razie będziesz spał u mnie.- odpowiedział Calom.
I kiedy Bernald chciał wejść do chatki alchemika przed oczami zrobiło mu się ciemno i padł za ziemię, nagle niewiadomo jak znalazł się na jakimś placu wokół były starożytne ruiny oraz gęsta puszcza. Kiedy wstał zauważył lewitującą postać ubraną w białą szatę, wokół tej postaci rozchodziła się aura światła postać ta wołała- Y’Berionie!! Y’Berionie chodź do mnie!!!
Bernald rozglądał się wokół siebie i nie widział nikogo oprócz niego i tej dziwnej postaci.
Postać cały czas wołała- Y’Berionie, Y’Berionie chodź do mnie!!!! Do twego wyzwoliciela!!!
Nie jestem Y’Berionem ma na imię Bernald. Kim jesteś bogiem czy demonem??
-Jam jest Śniący czwarty bóg, twój wyzwoliciel Y’Berionie!!!- odpowiedziała postać.
-Co myślałem że są tylko trzej bogowie Innos, Adanos i Beliar!!!- wykrzyknął zdziwiony.
Nie Y’Berionie ja jestem czwartym bogiem od tysiącleci jestem w uśpieniu, ale już niedługo dzięki tobie Y’Berionie obudzę się i wyzwolę moich wyznawców!- powiedział Śniący.
-Ale dlaczego wołasz do mnie Y’Berionie ????- zapytał zdziwiony bohater.
-Bo takie jest twe prawdziwe imię, ty założysz bractwo i uwolnisz mnie ze snu.- powiedział
-Ja....ehm..nie mogę!!!!..nie !!! .. ja jestem tylko skazańcem!!!!- krzyknął Bernald.
-Nie jesteś wybrańcem pierwszą osobą z którą rozmawiam, niedługo się spotkamy Y’Berionie a wtedy dowiesz się więcej.- powiedziała postać po czym zaczęła odchodzić kiedy odeszła wszystko wokół niego znikło a bohater obudził się w łóżku, koło niego stał Calom który kiedy zobaczył że Bernald się obudził powiedział- No nareszcie kiedy wchodziłeś do domu zemdlałeś to pewnie z wrażeń, śpij jutro rano wyruszmy zbierać zioła dla magów.
Rankiem Calom i Bernald wyruszyli na poszukiwanie ziół, szli przez gęsty las aż doszli do polanki na której rosło pełno rośli w oddali pasły się ścierwojady. Bernald znowu znalazł tą dziwną roślinę rosła przy małej sadzawce zerwał ją i podszedł go Caloma i zapytał – Co to za dziwna roślina, ją też mamy zbierać???
-To bagienne ziele jeżeli się nie mylę nie da się z niej tworzyć wywarów, ale jeśli chcesz weź kilka postaram się jej bardziej przyjrzeć.- powiedział Calom.
Dzień upłyną szybko, wieczorem alchemik zaprosił Bernalda na arenę gdzie oglądali walki na oręż oraz pięści. Podczas oglądania walki do bohatera podszedł jeden z kopaczy chwycił go za ramię i powiedział-Ty laluś masz w tym obozie wroga!!!.
-Kogo ????- zapytał Bernald
-Mnie ja jestem twoim wrogiem ja Herek i wyzywam cię teraz na pojedynek na arenie na pięści, zgadzasz się czy tchórzysz!!!- krzyknął Herek.
-Tak!!! przyjmuję wyzwanie!!- krzyknął Bernald po czym wskoczył na środek ringu.
-Ha ha ha !!! Już po tobie- ryknął Herek i wskoczył na ring. Bernald od razu zaatakował wroga lewym prostym lecz ten zdążył zrobić unik i odepchnął bohatera nogą, a potem uderzył go prosto w brzuch. Bernald padł na ziemię i kiedy Herek podchodził aby go dobić on uderzył go prosto w gębę z łokcia, a potem jeszcze raz z lewego prostego i z łokcia, po chwili Herek padł na ziemię. Bernald otrzepał się i poszedł razem z Calomem do chatki. Po powrocie zmęczony walką bohater położył się spać. Kiedy spał znowu miał wizję tym razem też znalazł się w tych samych ruinach i w tym samym miejscu. Po chwili znowu zobaczył lewitującą postać Śniacego która podleciała do niego i powiedziała.-O Y’Berionie jutro rankiem poznasz twoich nowych podanych którzy będą tobie służyć i dzięki ich pomocy obudzicie mnie z mojego snu a ja was uwolnię z tego piekła. Spotkasz ich koło głównej bramy jutro w południe
i zaprowadzisz ich do miejsca które ci wskaże. I nagle w ręku Bernalda znalazła się mapa koloni a na niej dokładnie zaznaczony punkt do którego mają się udać. Bohater dokładnie przejrzał mapę. Śniący wyją z kieszeni bagienne ziele i powiedział do Bernalda
-Oto bagienne ziele w miejscu w którym założycie obóz będzie ono rosło przekazałem już przepis na przygotowanie ziela jednemu z wybrańców Cor Calomowi. A teraz Y’Berionie dokonasz duchowej metamorfozy i z Bernalda Rezo staniesz się Y’Berionem!!!! Sniący uniósł się w górę a aura wokół niego zaczęła coraz mocniej świecić, i właśnie wtedy bóg wystrzelił kulę światła w bohatera i kiedy ta dotknęła jego czoła dokonała się metamorfoza w czasie której Y’Berion zobaczył wiele różnych wizji, ale najciekawszą wizją była wizja bezimiennego bohatera który posługiwał się magicznym ostrzem, miał starożytną zbroję oraz miał stać się legendarnym pogromcą smoków oraz tym który zakończy wojnę z orkami. Rankiem bohater wstał i zaczął się pakować Caloma już dawno nie było w domu. Kiedy doszedł do głównej bramy stało tam 25 ludzi którzy kiedy go zobaczyli pokłonili się przednim. Y’Berion zawołał do nich-Drodzy bracia odtąd wyrzekamy się 3 starych bogów i będziemy wierzyć tylko w jednego prawdziwego boga Śniącego który uwolni nas z tej przeklętej koloni karnej, ruszajmy więc do naszego nowego obozu!!!! I ruszyli w stronę bagien szli przez las aż zobaczyli ruiny starożytnej świątyni która znajdowała się obok olbrzymiego bagna. Kiedy byli na miejscu Y’Berion wybrał swoich 2 pomocników byli to jego przyjaciel alchemik Cor Calom oraz ciemnoskóry wysoki były żołnierz Cor Angar który został przywódcą straży świątynnej. Wszyscy zabrali się do pracy i już po 3 miesiącach obóz był już gotowy. Cor Calom produkował ziele oraz eliksiry dzięki którym można było nawiązać kontakt duchowy ze Śniącym. Cor Angar wszkolił gwardię straży która dbała o bezpieczeństwo członków bractwa a Y’Berion dzięki wizji Śniącego stworzył nowy rodzaj run. Nowicjusze werbowali coraz to więcej chętnych udało i mię zwerbować nawet bardzo dobrego maga o imieniu Cadar który nauczał 4 kręgów magii Śniącego. Bractwo otrzymywało również cenne towary z zewnętrznego świata za bagienne ziele które sprzedawali w starym obozie. I tak właśnie powstało Bractwo Śniącego.
-Skazaniec numer 209 Bernald Rezo proszę podejść przed oblicze sędziego który ogłosi wyrok!!!- krzyknął w stronę skazańca strażnik. Bernald podszedł do sędziego a ten zaczął mówić wyrok- Bernaldzie Rezo za kłusownictwo i nielegalne studiowanie magii skazuję cię na dożywotnią pracę w kopalni rudy. Wrzucić go natychmiast!!!
Strażnicy chwycili go za ubranie i wyrzucili w dół gdzie wpadł do małego stawu. Kiedy wyczołgał się na brzeg podeszli do niego ludzie w czerwonych mundurach i zaczęli mówić
-Witamy w koloni nowicjuszu!!! Jak masz na imię ???
-Jestem Bernald Rezo –odpowiedział .
-Ok. Rezo chodź z nami musisz się prędko do kogoś udać.- powiedział jeden strażnik.
-No dobra chodźmy .- odpowiedział .
Strażnicy pomogli mu wyjść z wody i poszli w nim ścieżką. Bernald przyglądał się uważnie przyrodzie ponieważ różniła się od tej z Khorinis, w koloni rosło bardzo dużo nowych niezbadanych roślin oraz było tam bardzo dużo różnorakich gatunków zwierząt. Po kilku minutach doszli do drewnianej bramy stali tam trzej mężczyźni, dwóch strażników oraz jeden ubrany w ozdobną szatę który miał przy sobie notes i coś ciągle notował, po czy podszedł do niego obejrzał go i zaczął mówić- Jestem Bartholo kwatermistrz magnatów. A ty kim jesteś i za co tu trafiłeś???
-Bernald Rezo wrzucono mnie tu za kłusownictwo oraz za nielegalne studiowanie magii.-odpowiedział.
Bartholo zaczął przeglądać notes i po chwili zapytał-No no jeżeli studiowałeś magię to na pewno trochę znasz się na alchemii co???
-Tak umiem tworzyć podstawowe eliksiry.-powiedział Bernald.
-No czyli mam dla ciebie robotę lepszą od kopania w kopalni będziesz zbierał zioła do wywarów dla magów ognia-powiedział Bartholo i znowu zaczął coś notować.
-Idź cały czas tą drogą a na pewno trafisz do starego obozu-krzyknął strażnik i pokazał mu drogę, którą ten natychmiast poszedł. Kiedy szedł drogą zauważył jaskinie z której dochodziły dziwne dźwięki, podszedł po cichu i zajrzał do jaskini zobaczył leżące na środku zwłoki które jadł szczur, Bernald wiedział że w koloni wszystko się może przydać dlatego podniósł kamień oraz zardzewiały sztylet który leżał wbity w beczkę. Kamieniem rzucił w szczura który natychmiast zaczął iść w jego stronę, bohater podniósł wysoko sztylet i kiedy bestia wychyliła łeb z groty wbił jej broń w szyje po chwili szczur padł martwy Bernald mógł wejść do jaskini i przeszukać ciało. Człowiek który tam leżał miał na sobie skórzaną zbroję, toporek, łuk, strzały, kilka bryłek rudy oraz bardzo dziwne rośliny które bohater widział pierwszy raz w życiu. Po zabraniu rzeczy ruszył dalej przed siebie, aż doszedł do polanki przy której stał wysoki człowiek ubrany w zbroję podobną do zbroi trupa. Nieznajomy podszedł do niego i się zapytał-Ej ty nie widziałeś mojego kolegi miał podobna zbroje do mojej???
-Tak widziałem on nie żyję-powiedział bohater.
-Cholerne gnojki ze starego obozu zabili go!!!! -krzyknął wkurzony .
-Jestem Bernald. Mam pytanie ty nie należysz do starego obozu??? –zapytał.
-Ja?? coś ty ha ha ha !!!Jestem Lares szef szkodników my mamy własny obóz bez żadnych magnatów, współpracujemy z magami wody którzy dzięki detonacji wielkiego kopca rudy wysadzą barierę i znowu będziemy wolni. Chętnie bym cię tam zaprowadził ale na razie nie mam czasu właśnie czekam na nową dostawę z Khorinis- powiedział Lares.
-Co ty chyba nie powiesz mi że szkodniki okradają dostawy ze świata zewnętrznego?- zapytał
-Wyjąłeś mi to z ust kolego!!! Ale teraz lepiej już idź bo zaraz będzie niezła rozróba-odpowiedział Lares po czym wszedł na skalną półkę z której wypatrywał konwoju. Bernald ruszył dalej po drodze staną na przy rzece która przepływał niedaleko starego obozu i zaczął zrywać zioła które tam rosły nagle z jego lewej strony wyskoczył ogromny latający owad miał on wielkie żądło którym próbował ukuć bohatera, ten jednak szybko wyją topór i zablokował cios po czym zamachnął się aby uderzyć insekta lecz ten padł martwy, dostał ze strzały. Bernald obrócił się za kilka kroków od niego stał człowiek ubrany w zbroję podobną do zbroi Laresa .
-Jestem twoim dłużnikiem –krzyknął w jego stronę Bernald.
-Miałeś szczęście że krwiopijca cię nie trafił żądłem-odpowiedział nieznajomy.
-Czy ty jesteś też szkodnikiem z grupy Laresa???- zapytał.
-Tak jestem Wilk najlepszy łucznik w całej koloni, skąd znasz mojego szefa??- zapytał Wilk.
-Rozmawiałem z nim powiedział że szykujecie napad na konwój.- odpowiedział Bernald.
-Kurcze całkiem o tym zapomniałem musze lecieć!!!- wykrzyknął Wilk i pobiegł.
Bohater poszedł dalej i po paru krokach stał naprzeciw głównej bramy starego obozu który był ogromny, pełno było w nim chatek a po środku stał ogromny zamek z wieżą. Kiedy przechodził przez bramę zatrzymał go strażnik i powiedział – Ej kolego wiesz że w całej koloni ten obóz to najbezpieczniejsze miejsce, dlatego że my strażnicy Gomeza chronimy wszystkich oczywiście nie za darmo tylko za jedyne 10 bryłek rudy!
-Nie mam rudy przy sobie.- odpowiedział Bernald.
-No to masz problem bo gdy ktoś cię zaatakuję my nie pomożemy tobie, ale gdy będziesz miał tą rude wystarczy że popytasz się strażników o Szakala i zaniesiesz mi tą rude a wtedy będziesz bezpieczny.- powiedział.
-Dobrze mam jeszcze kilka pytań. Kim jest Gomez i gdzie mieszkają magowie??- zapytał.
-Gomez to szef starego obozu i najpotężniejszy człowiek w calutkiej koloni, a magowie mieszkają w zamku.- odpowiedział po czym odszedł patrolować okolicę.
Bohater ruszył wiec w do zamku ale po drodze zatrzymał go człowiek który siedział na ławce koło wejścia do zamku- Widzę że jesteś tu nowy, jestem Diego opiekuję się nowymi takimi jak ty. Po co chciałeś wejść do zamku???
-Kwatermistrz Bartholo powiedział że mam zbierać zioła dla magów wiec do nich idę – powiedział Bernald.
Jeżeli masz zbierać zioła to zgłoś się do Caloma mieszka koło areny na pewno trafisz.-odpowiedział Diego .
-Bohater ruszył wiec w stronę areny której kopułę było widać z daleka. Gdy doszedł zauważył człowieka który segregował ziele podszedł do niego i zapytał.- Ty jesteś alchemik Calom który pracuje dla magów ognia????
-Tak to jak alchemik Calom czego chcesz???- zapytał.
-Nazywam się Bernald Rezo mam z tobą pracować tak kazał mi Bartholo.- powiedział.
-Skoro kwatermistrz cię przysłał to oznacza że muszę cię przyjąć, na razie będziesz spał u mnie.- odpowiedział Calom.
I kiedy Bernald chciał wejść do chatki alchemika przed oczami zrobiło mu się ciemno i padł za ziemię, nagle niewiadomo jak znalazł się na jakimś placu wokół były starożytne ruiny oraz gęsta puszcza. Kiedy wstał zauważył lewitującą postać ubraną w białą szatę, wokół tej postaci rozchodziła się aura światła postać ta wołała- Y’Berionie!! Y’Berionie chodź do mnie!!!
Bernald rozglądał się wokół siebie i nie widział nikogo oprócz niego i tej dziwnej postaci.
Postać cały czas wołała- Y’Berionie, Y’Berionie chodź do mnie!!!! Do twego wyzwoliciela!!!
Nie jestem Y’Berionem ma na imię Bernald. Kim jesteś bogiem czy demonem??
-Jam jest Śniący czwarty bóg, twój wyzwoliciel Y’Berionie!!!- odpowiedziała postać.
-Co myślałem że są tylko trzej bogowie Innos, Adanos i Beliar!!!- wykrzyknął zdziwiony.
Nie Y’Berionie ja jestem czwartym bogiem od tysiącleci jestem w uśpieniu, ale już niedługo dzięki tobie Y’Berionie obudzę się i wyzwolę moich wyznawców!- powiedział Śniący.
-Ale dlaczego wołasz do mnie Y’Berionie ????- zapytał zdziwiony bohater.
-Bo takie jest twe prawdziwe imię, ty założysz bractwo i uwolnisz mnie ze snu.- powiedział
-Ja....ehm..nie mogę!!!!..nie !!! .. ja jestem tylko skazańcem!!!!- krzyknął Bernald.
-Nie jesteś wybrańcem pierwszą osobą z którą rozmawiam, niedługo się spotkamy Y’Berionie a wtedy dowiesz się więcej.- powiedziała postać po czym zaczęła odchodzić kiedy odeszła wszystko wokół niego znikło a bohater obudził się w łóżku, koło niego stał Calom który kiedy zobaczył że Bernald się obudził powiedział- No nareszcie kiedy wchodziłeś do domu zemdlałeś to pewnie z wrażeń, śpij jutro rano wyruszmy zbierać zioła dla magów.
Rankiem Calom i Bernald wyruszyli na poszukiwanie ziół, szli przez gęsty las aż doszli do polanki na której rosło pełno rośli w oddali pasły się ścierwojady. Bernald znowu znalazł tą dziwną roślinę rosła przy małej sadzawce zerwał ją i podszedł go Caloma i zapytał – Co to za dziwna roślina, ją też mamy zbierać???
-To bagienne ziele jeżeli się nie mylę nie da się z niej tworzyć wywarów, ale jeśli chcesz weź kilka postaram się jej bardziej przyjrzeć.- powiedział Calom.
Dzień upłyną szybko, wieczorem alchemik zaprosił Bernalda na arenę gdzie oglądali walki na oręż oraz pięści. Podczas oglądania walki do bohatera podszedł jeden z kopaczy chwycił go za ramię i powiedział-Ty laluś masz w tym obozie wroga!!!.
-Kogo ????- zapytał Bernald
-Mnie ja jestem twoim wrogiem ja Herek i wyzywam cię teraz na pojedynek na arenie na pięści, zgadzasz się czy tchórzysz!!!- krzyknął Herek.
-Tak!!! przyjmuję wyzwanie!!- krzyknął Bernald po czym wskoczył na środek ringu.
-Ha ha ha !!! Już po tobie- ryknął Herek i wskoczył na ring. Bernald od razu zaatakował wroga lewym prostym lecz ten zdążył zrobić unik i odepchnął bohatera nogą, a potem uderzył go prosto w brzuch. Bernald padł na ziemię i kiedy Herek podchodził aby go dobić on uderzył go prosto w gębę z łokcia, a potem jeszcze raz z lewego prostego i z łokcia, po chwili Herek padł na ziemię. Bernald otrzepał się i poszedł razem z Calomem do chatki. Po powrocie zmęczony walką bohater położył się spać. Kiedy spał znowu miał wizję tym razem też znalazł się w tych samych ruinach i w tym samym miejscu. Po chwili znowu zobaczył lewitującą postać Śniacego która podleciała do niego i powiedziała.-O Y’Berionie jutro rankiem poznasz twoich nowych podanych którzy będą tobie służyć i dzięki ich pomocy obudzicie mnie z mojego snu a ja was uwolnię z tego piekła. Spotkasz ich koło głównej bramy jutro w południe
i zaprowadzisz ich do miejsca które ci wskaże. I nagle w ręku Bernalda znalazła się mapa koloni a na niej dokładnie zaznaczony punkt do którego mają się udać. Bohater dokładnie przejrzał mapę. Śniący wyją z kieszeni bagienne ziele i powiedział do Bernalda
-Oto bagienne ziele w miejscu w którym założycie obóz będzie ono rosło przekazałem już przepis na przygotowanie ziela jednemu z wybrańców Cor Calomowi. A teraz Y’Berionie dokonasz duchowej metamorfozy i z Bernalda Rezo staniesz się Y’Berionem!!!! Sniący uniósł się w górę a aura wokół niego zaczęła coraz mocniej świecić, i właśnie wtedy bóg wystrzelił kulę światła w bohatera i kiedy ta dotknęła jego czoła dokonała się metamorfoza w czasie której Y’Berion zobaczył wiele różnych wizji, ale najciekawszą wizją była wizja bezimiennego bohatera który posługiwał się magicznym ostrzem, miał starożytną zbroję oraz miał stać się legendarnym pogromcą smoków oraz tym który zakończy wojnę z orkami. Rankiem bohater wstał i zaczął się pakować Caloma już dawno nie było w domu. Kiedy doszedł do głównej bramy stało tam 25 ludzi którzy kiedy go zobaczyli pokłonili się przednim. Y’Berion zawołał do nich-Drodzy bracia odtąd wyrzekamy się 3 starych bogów i będziemy wierzyć tylko w jednego prawdziwego boga Śniącego który uwolni nas z tej przeklętej koloni karnej, ruszajmy więc do naszego nowego obozu!!!! I ruszyli w stronę bagien szli przez las aż zobaczyli ruiny starożytnej świątyni która znajdowała się obok olbrzymiego bagna. Kiedy byli na miejscu Y’Berion wybrał swoich 2 pomocników byli to jego przyjaciel alchemik Cor Calom oraz ciemnoskóry wysoki były żołnierz Cor Angar który został przywódcą straży świątynnej. Wszyscy zabrali się do pracy i już po 3 miesiącach obóz był już gotowy. Cor Calom produkował ziele oraz eliksiry dzięki którym można było nawiązać kontakt duchowy ze Śniącym. Cor Angar wszkolił gwardię straży która dbała o bezpieczeństwo członków bractwa a Y’Berion dzięki wizji Śniącego stworzył nowy rodzaj run. Nowicjusze werbowali coraz to więcej chętnych udało i mię zwerbować nawet bardzo dobrego maga o imieniu Cadar który nauczał 4 kręgów magii Śniącego. Bractwo otrzymywało również cenne towary z zewnętrznego świata za bagienne ziele które sprzedawali w starym obozie. I tak właśnie powstało Bractwo Śniącego.