Skąd Się Wzięli Magowie Ognia

WARFARIAN

Member
Dołączył
26.7.2005
Posty
41
Magowie Ognia

Rozdział 1: Tarand Mag Ognia

W czasach, w których świat był jeszcze młody, po lasach kryły się rozmaite plemiona ludzi.
Ich członkowie zmagali się z przeciwnościami losu, natury i wytworami plugawej, mrocznej magii Beliara.
Wśród bogów nie było zgody co do dalszych losów świata. Adanos proponował go pozostawić samemu sobie, Innos pragnął wspomóc słabych i szybko umierających ludzi.
Jeszcze inny plan miał natomiast Beliar. Pragnął on przekazać część swej boskiej mocy bestiom znanym dziś jako orkowie. Była to rasa potężnych, zielonoskórych wojowników,
zawsze wiernych i honorowych, jednakże okrutnych i nade wszystko ceniących sobie widok uciekających, bezbronnych ludzi, których z lubością pozbawiali życia.
Ówczesny ludzki język nie znajdował słowa odpowiedniego, by określić stworzenia, które tak bardzo krzywdziły niewinnych. I nazywał je po prostu Bestiami.
Adanos nie potrafił jednak długo powstrzymać niezgody między dwoma pozostałymi bogami i zaproponował kompromis: i Innos, i Beliar przekażą swemu wybrańcowi część swej mocy i ten, który zwycięży zapanuje nad tym światem na tysiące lat...
Na tak długo, aż Adanos nie znajdzie sobie wybrańca...
*****
To był pochmurny, suchy dzień. Wioskowy kapłan Tarand rozpoczynał rytuał Dnia Siódmego. Było to święto ognia, podczas którego zawsze odnotowywano kilka cudów.
Nadzwyczajne wyzdrowienia, komety i inne. Lud Taranda bardzo lubił Dzień Siódmy, gdyż była to okazja do obejrzenia czegoś nowego.
W czasie ceremonii, w której kapłan wchodził w środek tanecznego koła współplemieńców zdarzyło się coś, czego najstarsi ludzie nie pamiętali, i czego nigdy później w kronikach Taradrimów nie odnotowano.
Gdy Tarand ja zwykle wszedł w środek koła nagle uderzył w niego piorun. Kapłan stanął w płomieniach, jednak nikt nie skoczył mu na pomoc, gdyż zabobonni ludzie wierzyli, iż Tarand wstępuje do niebios jako wcielenie bóstwa.
Lecz Tarand ani myślał rozstawać się ze światem, był bardzo młody jak na kapłana- miał dopiero 30 lat. Wił się w bólu, jednak nie umierał. Słyszał głos, który mówił "Ty zostałeś wybrany, ty zniszczysz Bestie i będziesz moim pierwszym sługą".
W myślach spytał "Kim jesteś, panie?" i usłyszał odpowiedź "Tym, kogo nieświadomie cały czas czciłeś. Jam jest Innos, pan ognia i sprawiedliwości!".
Tarand przestał czuć ból z powodu ognia i mógł spokojnie pomyśleć. zapytał zatem znów: "Czego pragniesz, panie?", a Innos odrzekł mu "Wybrałem ciebie, bo wiem, żeś odważnym jest człowiekeim i wykonasz to, co ci zlecę".
Kapłan posłusznie odrzekł "Tak, stanie się wola twoja". Nagle zaczął padać deszcz. Zgasił on płomienie trawiące Taranda i okazało się, że ten nie doznal żadnego uszczerbku na zdrowiu wskutek tego częściowego spalenia.
Słyszał jednak dalej głos, który mówił mu "Moją wolą jest, abyś za dziesięć dni opuścił swoją rodzinną wioskę".
Tarand zakłopotał się i odrzekł bogu ognia (cały czas w myślach) "A moja rodzina? Co się z nimi stanie?" I po chili posłyszał odpowiedź "Przykro mi, Tarandzie. Moi słudzy muszą zostawić wszystko. Zresztą masz tylko młodsze rodzeństwo, które samo sobie poradzi".
To była prawda. Tarand miał tylko o 5 lat młodszego brata Varfariego i o 3 lata młodszą siostrę Mirandę. Tarand myślał, czy musi ich opuścić. Pewie będą chcieli mu towarzyszyć. Innos nadal czytał w jego myślach i natychmiast odrzekł "Nie, musisz być sam, aż nie pokonasz Bestii."
I na tym skończyła się ich "rozmowa". Ludzie zaczęli patrzeć na Taranda zupełnie inaczej. Wiedzieli, że jako kapłan potrafi rzeczy niezwykłe, ale uniknąć własnej śmierci? To nie zdarzyło się jeszcze nigdy.
Nazajutrz Tarand zebrał Varfariego i Mirandę i wytłumaczył im, choć z trudem, że muszą się rozstać. W oznaczonym przez Innosa terminie spakował swoje rzeczy i wyruszył z wioski. Poprzedniej nocy miał ciekawy sen: Jakiś głos mówił mu w ciemnościach "Udaj się do Głębi".
Tam właśnie skierował swe pierwsze kroki. Głębia była dawno opuszczoną doliną, w której niegdyś mieszkało plemię Taranda. Nikt dawno tam nie był. Głos nakazywał mu odnaleźć pradawną Świątynię Ognia, gdzie niegdyś świętowano Dzień Siódmy.
Jednak gdy już dotarł już na miejsce odnalazł w miejscu dawnej wioski pozostałości niedawnego obozowiska. Zmęczony kapłan postanowił wypocząć w pobliskich zaroślach. Dawni właściciele nawet, gdyby wrócili (na co nic nie wskazywało), nie dostrzegli by skulonego w krzakach Taranda.
Miał kolejny sen: człowiek w czerwonych szatach mówił mu, iż prywiódł go tu, aby naprowadzić go na szlak. Dodał jeszcze "Przeszukaj ruiny największego budynku. Tam znajdziesz stare zwoje. Gdy wypowiesz formułę zapisaną na każdym z nich, rzucisz czar. Mianuję cię Magiem Ognia."
Wkrótce znów ci się ukażę. Pamiętaj: twoja podróż dopiero się rozpoczyna!"


Napiszcie jak wam się podoba itp, oceńcie w skali od 1- 10
wink.gif
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Opowiadanie jest bardzo dobre... Bardzo ciekawy i nieoklepany pomysł... dobre wykonanie... fabuła jest dość ciekawa i ciągle cos się dzieje. Szkoda tylko że takie krótkie. Bardzo mnie ciekawi co będzie dalej z pierwszym wybraćem Innosa. Mam nadzieje że szybko napiszesz kontynuacje. Ocena 9/10
 

doctor

Wariat
Weteran
Dołączył
4.3.2005
Posty
2138
Hmm... jak dla mnie to to opowiadanie jest nudne i kiepskie
biggrin.gif

a zdania sformuowane pod koniec sa conajmniej "dziwne" np.

QUOTE Jednak gdy już dotarł już na miejsce odnalazł w miejscu dawnej wioski pozostałości niedawnego obozowiska


zdarzyly sie tez od czasu do czasu Literowki...

Ogolnie 4+/10
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Opowiadanie przeczytałem i jedyne co mi się tam widziałało to tylko pomysł.
Fabuła nawet fajna dobrze zrobiona i ciekawie wprowadza w akcje
smile.gif

Gorzej ze stylem pisania są powtórki, orty, literówki i zdania są pozbawione sensu
smile.gif

Zrójnowałeś pisownia i stylem nawet całkiem ciekawy materiał na opowiadanie
smile.gif

Pozdro
 

Laska

Active Member
Dołączył
1.6.2005
Posty
1041
Jak dla mnie opowiadanie niezłe, chociarz mogłoby być lepsze. Błędów wcale tak dużo nie widać (albo są nieźle ukryte
wink.gif
) Trochę wolno się akcja rozkręca i opisy nie porywają, ale powiedziałbym, że jest przyzwoicie.
Oceniłbym nawet na 7/10, chociarz nie mnie to oceniać...


Ale muszę się przyczepić:
QUOTE Gorzej ze stylem pisania są powtórki, orty, literówki [...] Zrójnowałeś...
Jak mawiają "Przyganiał kocioł garnkowi"
biggrin.gif
 

shooX

Ciasteczkowy Potwór
Weteran
Dołączył
3.2.2005
Posty
1515
No !!! wreście coś innego. Opowiadanie bardzo ciekawe
biggrin.gif
z ciekawą fabułą !!! Nie powtarzalna przygoda, dialogi oraz wydarzenia !!! Podoba mi się to, że mówisz jaka była pogoda itp. np.
QUOTE To był pochmurny, suchy dzień.

To urozmaica opowiadanie
smile.gif
. A teraz onim:
Plusy:
+Dialogi
+Przebieg wydarzeń
+Historia
+Postacie wink.gif
+Czas i miejsce akcji wink.gif
+Fabuła

MINUSY:
-Literówki

Ocena9/10
smile.gif
skończyłem z + i minusami
smile.gif
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Mnie się to opowiadanie bardzo podobało. Ogólnie ciekawy pomysł i fajna akcja. Trochę bogatsze opisy by się przydały, ale i tak jest bardzo fajnie. Czekam na CD.
Moje ocena 9/10
Pozdrawiam.
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Fajne, badzo fajne. Podobało mi się i to bardzo. Sądząc po budowie zdań i dialogach tego opowiadaniw to nie twoja pierwsza historia, prawda? Mam nadzieją, że kontynuacja będzie lepsza.
ocena 10/10
literówki mi nie przeszkadzają
tongue.gif
 

Topór

Member
Dołączył
19.6.2005
Posty
193
Opowiadanie bardzo mi się spodobało. Nie ma praktycznie żadnych błędów ortograficznych i literówek. Fabuła bardzo wciągająca. Widać, że bardzo przemyślałeś swoje opowiadanie. Niewątpliwym plusem tego dzieła jest jego oryginalność- chyba nikt przed tobą nie pisał o historii Magów Ognia. Opisy też przypadły mi do gustu- szczególnie ta scena z samozapalaniem się Taranda. Ogólnie opowiadanie fajne. Moja nota- 9.5/10
 

WARFARIAN

Member
Dołączył
26.7.2005
Posty
41
Dzięki wielkie za dobre słowa. Doctor, tobie też za opinię krytyczną. To moje pierwsze opowiadanie w realiach Gothica, wcześniej było kilka innych, ale raczej wolałbym o nich nie wspominać :)
Co do literówek, to nie sprawdzałem tego, serio! Ale następnym razem postaram się popełniać ich mniej. Oto następna część, mam nadzieję, że wam się spodoba.


Rozdział 2: Potęga magii

Tarand zbudził się wczesnym popołudniem. Zgodnie z nakazem Innosa zajrzał do ruin budynku. W środku panowała ciemność. Jednak gdy jego oczy przyzwyczaiły się do mroku, dostrzegł nadgniłą skrzynię stojącą w rogu pomieszczenia.
Podszedł i delikatnie uniósł sfatygowane wieko skrzyni. W środku znajdowało się kilkanaście zwojów nie uszkodzonego pergaminu oraz jedną kartę niezwiniętą, na której znajdowały się łatwo dostrzegalne znaki.
Kapłan nigdy nie widział czegoś podobnego. Był to nieznany mu język, a jednak czytał go bez trudu. Chłonął wiedzę na temat używania i sporządzania zwojów, run i mikstur. Już chciał wychodzić z pomieszczenia, lecz ujrzał coś, czego wcześniej nie udało mu się dostrzec.
Były to trzy stoły, których wcześniej nie dostrzegł, a o których była mowa w "instrukcji". Alchemiczny, runiczny i magiczny. Teraz lepiej rozumiał istotę magii i energii, która go wypełniała od czasu uderzenia piorunem.
Popróbował jeszcze trochę rzucanie zaklęć zgodnie z "instrukcją", którą wraz ze zwojami wrzucił do swojego plecaka. Gdy wyszedł, zauważył, że poprzedni właściciele obozowiska wrócili i wcale nie podobało im się, że jakiś człowiek wtargnął tutaj podczas ich nieobecności.
*****
-A co tu robisz, człowieeeeeek???- rzekł jeden z Bestii, wyraźnie większy i odziany w zbroję, który najwyraźniej umiał coś "po ludzku".
Wystraszony Tarand wyciągnął drżącymi palcami zwój Kuli Ognia, a w myślach ponownie usłyszał głos Innosa "Ten w zbroi to przywódca! Ale pamiętaj: musisz być zdecydowany i szybki, tylko wtedy pokonasz orków!" Tarand pomyślał: "Kogo?" I po chwili usłyszał odpowiedź "Orków! To odtąd nazwa Bestii!"
Mag wyrzekł silnym, pewnym siebie głosem słowa zapisane na pergaminie, poczuł przypływ potężnej energii w rękach, a na palcach pojawiły mu się małe płomienie. Skierowal wyciągnięte dłonie w kierunku nic nie rozumiejących orków. Z jego rąk wystrzelił potężny strumień energii, który uformował się powoli w kulę.
Tarand wypuścił energię w kierunku napastników, którzy w kilka następnych minut konali w płomieniach. Nawet ten w zbroi. Po prostu się uwędził, pomyślał Tarand. Poczuł jednak, że jest ogromnie zmęczony i postanowił się przespać. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zakłócałby jego spoczynku- przecież na drodze leżały trupy trzech rosłych orków.
Jednak bardzo się mylił... Przyszli w nocy. Bez ostrzeżenia. Obudził się, próbował uciec. Kilkunastu potężnych orków. Schwytali go i związali. Zabrali do swojego głównego obozu. Tam rzucili maga na twardą posadzkę. Uderzył o nią głową i stracił przytomność.

A co do długości to mam jeszcze w zakamarkach mózgownicy kilka rozdziałów, koło środy umieszcze nastepny.
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Opowiadanie fajne. Opisy widzę, że lepsze od pierwszej części, co mnie bardzo do gustu przypadło. Nie dopatrzałem się błędów. Jedyne, co mogę poradzić to jedno. Postaraj się napisać dość długi rozdział, a później dawaj na forum, a nie takie małe kawałeczki, bo to moim zdaniem ciężko ocenić, tak zaledwie po kilkunastu linijkach (prawdopodobnie jest ich więcej, ale użyłem przenośni). Moja ocena : 9+/10.
Pozdrawiam.
 

Godfather

Maruda Di Tutti Capi
Weteran
Dołączył
30.7.2005
Posty
1062
Ludzie, czego wy się czepiacie, przecież to bardzo ciekawe opowiadanie z dobrą fabułą, a to że ma literówki i niekiedy zdania są źle sformułowane, tak bardzo się nie liczy. Mnie się podobało, choć trzeba nad nim jeszcze dużo popracować. Moja ocena to 7+/10.

Pozdro. Godfather
 

doctor

Wariat
Weteran
Dołączył
4.3.2005
Posty
2138
eh... jak ja czytalem to wyczytalem ze Orkowie mowili ludzkim jezykiem :/
a wg. mnie oni ograniczaja sie do Kush Varrok itd :/

nie wiem moze mi sie zle czytlo
tongue.gif
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Cieakwe, fajne opowiadanie, szkoda że takie krótkie, ale zapowiada się calkiem dobrze. Czekam na C.D bo może byc ciekay. jesli mialbym wystawić ocene, nie była by najwyzsza, bo troszek mu do ideału brakuje. ogólnie ejst dobrze. Ocena 8/10
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
QUOTE Już chciał wychodzić z pomieszczenia, lecz ujrzał coś, czego wcześniej nie udało mu się dostrzec.
Były to trzy stoły, których wcześniej nie dostrzegł

Powtórzenie. Chyba sam widzisz o czym mówie

Innych błędów nie zauważyłem. Opowiadanie jest całkiem dobre no ale niestety jego długość bardzo przeszkadza. Fabuła jest jednak bardzo ciekawa i pomysłowa... Oczekuje następnego rozdziału.
 

WARFARIAN

Member
Dołączył
26.7.2005
Posty
41
OK. Fakt, 2 część do długich nie należała. Staram się to nadrobić i dam 2 kolejne rozdziały. Ale uwaga, to już prawie końcówka. Odnośnie uwagi doctora - po ludzku mówił JEDEN ork, przywódca tego patrolu. Rozdział 3: W obozie wroga

Tarand obudził się leżąc na zimnej podłodze orkowej celi. W zasadzie była to goła ziemia, gdyż cela dla jeńców, podobnie jak inne pomieszczenia orków była namiotem. Bardzo bolała go głowa i nie mógł sobie przypomnieć, w jaki sposób zasnął w ruinach budynku, a obudził się związany w orkowym namiocie.
Obok niego leżały jego rzeczy. Po chwili "usłyszał" w głowie nieznany głos. Z pewnością nie był to głos Innosa, słuchało go się z obrzydzeniem, był plugawy oraz tajemniczy. "Nareszcie trafiłeś tu, wybrańcze Innosa"- zaczął.
"Kim jesteś?"- odparł Tarand, który zdążył się już uodpornić na tajemnicze głosy w swojej głowie. "Jam jest Beliar, pan śmierci i zniszczenia! Chciałbym, abyś wiedział, że wkrótce zmierzysz się z MOIM wybrańcem, Bor-Kor-Hoszakiem! A on rozsmaruje cię na ścianie nim zdążysz wyskrobać z kieszeni swój "zwój kuli ognia!"
I tajemniczy głos zamilkł. Po krótkiej chwili Tarand usłyszał znajomy głos swego boga Innosa. "Tarandzie, wybrałem cię, abyś pozbawił życia Bor-Kor-Hoszaka! Tylko w te sposób zapewnisz swemu ludowi dominację nad orkami! Przekażę ci teraz część swej boskiej mocy, ale pamiętaj- od tej chwili straczisz możliwość usłyszenia mnie.
Tak więc pamiętaj: gdy zabijesz Bor-Kor-Hoszaka, orkowie odejdą i rozdzielą się na setki małych plemion, tu bowiem zgromadzili się wszyscy bez wyjątku. A ty zjednoczysz wszystkich ludzi swej rasy, zbudujesz tu miasto i nazwiesz je Verant. W nim założysz klasztor Magów Ognia, których będziesz tam szkolił aż do swojej śmierci. Ich zbrojnym ramieniem będą paladyni, wojownicy w mojej służbie.
I dopilnuj, aby nigdy pamięć o Innosie nie zaginęła na tym kontynencie. Kontynent zaś nazwij Myrtanną... Żegnaj, mój pierwszy sługo!" Po tych słowach Tarand poczuł potężny przypływ energii, która zdawałasię go rozpierać. Więzy na jego rękach i nogach pękły. Rzucił się w kierunku swojego plecaka by poszukać zwojów. Nie znalazł jednak żadnego. Poczuł jednak, że nie są mu już potrzebne.
Spróbował kuli ognia. INCACTOS VOLCANOS IMPEAR!!!- wykrzyknął sam zdziwiony siłą swego głosu. Po chwili jednak zrozumiał, że popełnił błąd. Namiot więzienny spłonął dość szybko, dwóch stojących przed nim orków wiło się jeszcze w konwulsjach. Tarand dostrzegł jednak bandę kilkuset orków biegnących w jego stronę. Na myśl przyszła mu jednak inna inkantacja.
Nigdy jej nie słyszał ani nigdzie nie przeczytał, ale czuł, że nadaje się ona do jego aktualnej sytuacji. POLI PETRI FROZ!- wykrzyknął mag. Orkowie skamienieli. Jednak spostrzegł jednego olbrzymiego orka, który nic sobie z tego nie robił. Po chwili śmiejąc się potwór ruszył w jego stronę...

Rozdział 4: Człowiek pokonał Bestię

Tarand wiedział, że za chwilę rozstrzygną się losy świata na tysiące lat. Ork zbliżał się powoli, lecz nieubłaganie. Wyciągnął już swój olbrzymi topór i uśmiechał się szyderczo.
Mag poczuł jednak, że jego energia magiczna doszczętnie się wyczerpała. Pochwycił oburącz ogromny orkowy miecz, jakiego dziś trzech silnych mężczyzn by nie uniosło i ku zdziwieniu potwora oraz własnym zaczął nim wymachiwać tak sprawnie, jakby się z nim urodził.
Doskoczył do Bor-Kor-Hoszaka i zamachnął się, aby ciąć go w straszliwy łeb. Ork był jednak godnym przeciwnikiem i zręcznie sparował cios. Wyprowadził cięcie na odlew i trafił Taranda w głowę, jednak niezbyt groźnie. Mag zachwiał się, lecz nie upadł. Gładko odbił kolejne uderzenie orka i ciął potwora po ramieniu. Ten zawył z bólu, lecz odbił następny cios i ponownie zaatakował maga. Tarand nie miał tym razem szczęścia i oberwał potężnie w brzuch. Zatoczył się i upadł. Ork wyczuł jego słabość i rzucił się ku niemu. Mag myślał, że nie ma już szans na zwycięstwo, kiedy nagle orkowy miecz, który dotychczas leżał obok znajduje się znowu w jego ręce i w dodatku plonie czerwonym światłem. Bor-Kor-Hoszak przez chwilę zastanowił się ( czego orkowie raczej unikają) i to był ostatni błąd, jaki popełnił.
Tarand wypełnił posłannictwo i zarazem zakończył życie olbrzymiego wodza orków, przebijając go na wylot swym ogromnym mieczem. Usłyszał w tej chwili jeszcze w swej głowie wściekły głos Beliara „To nie mój ostatni wybraniec!”. Orkowie przebudzili się ze „skamienienia” i uciekli w panice we wszystkie strony.
Zwycięzca wiekopomnego pojedynku został sam w pustym już teraz obozowisku.
Z pobliskiego namiotu, bliźniaczo podobnego do tego, w którym był przetrzymywany, dosłyszał jakieś jęki...


Opiszcie, jak tam... no i to przedostatnia część opowiadania. Potem zajmę się losami pierwszego paladyna.
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
Dalsza część nie jest tak dobra jak poprzednie... Akcja za szybko leci. Na przyszłość postaraj się dokładniej opisać wydarzenia i miejsce akcji. Nie podobał mi się sposób przedstawienia walki. Ocena 6+/10

Opowiadanie o pierwszym paladynie postaraj się bardziej rozbudować.
 

WARFARIAN

Member
Dołączył
26.7.2005
Posty
41
OK. Po prostu chciałem już zakończyć ten temat, bohater trochę mnie zmęczył. Zabrałem się w sumie za nowe opowiadanie, które będzie DUŻO bardziej skomplikowane i rozbudowane. Dość, że jeszcze po 3 rozdziałach nie ma za wiele o właściwej fabule. Losy Taranda potraktujcie raczej jako próbę swoich możliwości.
Dobra, nie marudzę dalej i daję następną część.

Rozdział 5: Paladyn

Tarand wkroczył do namiotu. Leżał w nim związany człowiek w zbroi, jakiej żaden Taradrim jeszcze nie widział. Była z najprawdziwszej stali. Człowiek spojrzał na maga ognia z radością.
-O Innosie, zesłałeś mi wybawienie! Jestem Limarcor, sługa boga ognia!
-Ja także jestem sługą Innosa. A ty pewnie jesteś tym paladynem?
-Tak, dopóki nie złapały mnie te śmierdzące cholerniki mnie nie schwytały.
-Pomożesz mi w mojej pracy? Musimy zjednoczyć ludzkie plemiona.
-No to szybciej z tym! Mój topór jest cholernie napalony na orcze łebska!
**************
-I tak kończy się historia powołania pierwszego maga i pierwszego paladyna, drodzy nowicjusze. Jakieś pytania?- zakończył pytaniem Werkos, mag szkolący nowicjuszy w dziedzinie historii.
-Tak. Skąd magowie wzięli się w Khorinis?- spytał nowicjusz Haer, udając zainteresowanie. Wiedział dobrze, że odpowiednio zachęcony nauczyciel potrafi przegadać całą lekcję.
-A więc Wan Waregos V...- i mag rozpoczął kolejną opowieść, którą ciągnął do późna w nocy.
 
Dołączył
5.5.2005
Posty
375
Ech, ta część jest zdecydowanie najgorsza i najkrótsza. Oto wady i błędy opowiadania :
QUOTE -Tak, dopóki nie złapały mnie te śmierdzące cholerniki mnie nie schwytały.
Hehe... Nie złapały i nie schwytały to to samo... Poza tym powtórzenie, dwa razy nie i mnie.

QUOTE -I tak kończy się historia powołania pierwszego maga i pierwszego paladyna, drodzy nowicjusze. Jakieś pytania?- zakończył pytaniem Werkos, mag szkolący nowicjuszy w dziedzinie historii.
-Tak. Skąd magowie wzięli się w Khorinis?- spytał nowicjusz Haer, udając zainteresowanie. Wiedział dobrze, że odpowiednio zachęcony nauczyciel potrafi przegadać całą lekcję.
-A więc Wan Waregos V...- i mag rozpoczął kolejną opowieść, którą ciągnął do późna w nocy.
Ech... Przecież Magowie Ognia nie uczyli Nowicjuszy, zwłaszcza historii. Uczyli tylko zwiększania zasobów many. Nowicjusze tylko służyli i pomagali Magom. Oprócz tego wadą jest, że jest to koszmarnie krótkie. Poza tym, to
QUOTE tak kończy się historia powołania pierwszego maga i pierwszego paladyna, drodzy nowicjusze. Jakieś pytania? Jest bardzo zaczerpnięte z niektórych baśni. Zalety to styl pisania, nawet mi się spodobał. Ocena - 4/10
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Następne części są gorsze, od dwóch pierwszych, ale skoro twierdzisz, że to jest tylko na spróbę, to nie jest źle. Niemniej jednak mam zamiar to ocenić, tak samo, jak każde inne opowiadanie wystawione do oceny. Z akcją się za bardzo pospieszyłeś i fabuła była zbyt prosta. Błędów się nie dopatrzałem. Ocena 6/10.
Pozdrawiam.
 
Do góry Bottom