Sekret Alchemika

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Kolejne dwa rozdziały. Miłego czytania
tongue.gif


Rozdział VIII

Uważając, by nie zbudzić śpiącej Nadji, tajemniczy człowiek otulony płaszczem podszedł do łóżka Sever. Dziewczyna spała spokojnie, we śnie wyglądała na taka bezbronną. Bezbronna? Na pewno nie ona! Shireece Vandersaavre nie jest bezbronna, nie jest słaba.
Mężczyzna wyciągnął rękę i delikatnie dotknął jej włosów, potem policzka. Tyle lat…Zdecydowanym ruchem sięgnął do kieszeni i wyjął stamtąd jakiś woreczek. Wsypał odrobinę jego zawartości do kubka z wodą stojącego na stoliku. Shireece powinna to wypić. Shireece…dali jej nowe imię, Sever. Uśmiechnął się. Jest taka do niej podobna. Te same rysy twarzy…
Xardas miał racje.

- Może coś zjadłaś?
- Nie….
- To wypiłaś?
- Tylko wodę…
- Może jesteś w ciąży? – palnął bez namysłu Yzak i w porę się uchylił. Drewniany kubek przeleciał tuż koło jego głowy i łupnął w ścianę. Sever, pomimo złego samopoczucia, nadal rzucała celnie.
- Nie wiem, co to może być – przyznał Artemus. – Masz gorączkę, dreszcze i mdłości. Może czymś się podtrułaś?
- C-czym…- jęknęła i odwróciła się do nich plecami. – Chce mi się spać…
Zostawili ją w spokoju i zeszli do wspólnej izby. Zastali tam Lee, Bezimiennego oraz Lorda Hagena, którzy rozmawiali przy kuflu piwa.
- I jak? – zapytał Lee.
- Niewiadomo, co jej jest – rzekł Artemus.
- Powinna wypocząć ot, co. Teraz musimy zająć się sprawą tego sekretu.
Opiekun skinął głową.
- Znamy się z Sever od lat, niejedno razem przeszliśmy. Dlatego uważam, iż nie powinniśmy jej w to mieszać. Earnil posiada moc narzucania komuś swojej woli. Jest niebezpieczny – Artemus popatrzył na nich z powagą. – On wie, że Sever nie jest zwykłą dziewczyna. Pewnie widzieliście już jej czerwone oczy?
Skinęli głowami.
- Dzieje się tak, gdy jest zła. Jej siła wzrasta, staje się szybsza i bardziej niebezpieczna, ale…Sever boi się tego.
- To jakiś dar? – zapytał Hagen.
- Tak. Ojciec Sever był…nie, tego zdradzić nie mogę. Cecha charakterystyczną jej rodu była owa zmiana koloru tęczówek. Niestety nie dla samej ozdoby ten proces zachodzi. Sever może wpaść w szał.
- W szał? – Bezimienny uniósł brwi.
- Owy szał jest straszny. Sever nie pamięta, kto jest jej przyjacielem, zabija wszystkich…Boi się tego, boi się, że skrzywdzi osoby, na których jej zależy.
- A jak ten szał wygląda?
- Jej oczy są czerwone, ale puste, nie ma w nich blasku. Są jakby zamglone. Earnil wie o tym i może chcieć to wykorzystać. Nastawi ją przeciw nam. Rozumiecie teraz, dlaczego nie powinna iść z nami?
- Rozumiemy aż nad to, panie Atremusie – rzekł Hagen. – Zatem wy udacie się do tego Tunstall, tak?
- Ja na pewno nie – dodała Nadja. – Musze zostać z Sever, poza tym w mieście są ranni, a bez Vatrasa jest ciężko.
- Zatem pójdziemy my – odezwał się Lee, a Bezimienny skinął głową.- Musimy powstrzymać tego szaleńca.
- Chcecie iść ze mną? – zdziwił się Artemus.
- A jakże. W końcu to także nasza sprawa, bo ten chłystek zniszczył nasze miasto. Co nie?
Yzak uśmiechnął się. Artemus milczał przez chwilą, po czym skinął głową.
- Dobrze, ruszajmy.

Nadja zajrzała do Sever, która nadal spała. Schyliła się by podnieść z podłogi kubek, gdy nagle zmarszczyła brwi. Co to za zapach? Powąchała zawartość kubka i ściągnęła brwi.
Ktoś celowo podtruł Sever, przemknęło jej przez głowę. Ale dlaczego? Ten ktoś nie chciał jej udziału w wyprawie?
Nadja skrzywiła się. Chłopcy już wyruszyli, nie da rady ich zawrócić i podzielić się nowiną. Co robić?
Uniosła głowę. Wiedziała, co.

Dzielnica portowa ucierpiała najbardziej na skutek pożaru. Większość mieszczących się tam domów była z drewna i szybko spłonęła, pochłaniając wiele ofiar. Nadja szła jedną z uliczek i pilnie się rozglądała. Słyszała, że właśnie tutaj rozbili obóz ci ludzie, których Sever nazywała Zwiadowcami. Idąc w stronę morza ze smutkiem mijała zniszczone budynki, spalone sklepy i karczme. W końcu znalazła jednego ze Zwiadowców. Był to ten sam młody chłopak, którego nazwano mendą. Siedział on na prowizorycznej ławeczce, na kolanach miał otwartą księgę, w której cos pisał.
- Przepraszam – odezwała się dziewczyna.
- Tak? – chłopak spojrzał na nią.
- Czy jest z wami może zielarz albo znachor?
- Eee…Nie, ale tatusiek zna się na ziołach.
- Tatusiek?
- Zaprowadzę cię.
Chłopak odłożył książkę. Nadja zauważyła, że było to grube i dość zniszczone tomisko. Młodzian poprowadził ja labiryntem uliczek. Po kilkuminutowym marszu dotarli do czegoś, co kiedyś było bodajże sklepem rybnym i o dziwo, jedynym ocalałym budynkiem. Trochę z boku, na kamiennym murku siedział wysoki i dobrze zbudowany młody człowiek o ciemnych włosach i oczach. Był zajęty ostrzeniem miecza.
- Hej, tatuśku! Masz gościa! – zawołał młokos.
- Nie nazywaj mnie tak! – obruszył się ciemnowłosy, po czym spojrzał na Nadję. – Czym mogę służyć? …Ty spływaj, bratku.
Młokos zamruczał cos i odszedł.
- To jak mogę ci pomóc? – powtórzył tatusiek.
- Nie ma pan przypadkiem zioła Glar? – zapytała Nadja.
- Glar? Skąd o nim wiesz?
- Ojciec mi opowiadał, że niweczy większość trucizn. Moją przyjaciółkę podtruto i chce jej pomóc.
- Bardzo mądrze – uśmiechnął się. – Dam ci te zioła.
- Dziękuje panu!
- Nie jestem żaden pan. Nazywam się Da…
W tej samej chwili rozległ się szaleńczy śmiech i wściekły okrzyk. Na horyzoncie pojawił się młokos i inny Zwiadowca. Najmłodszy z grupy trzymał cos w ręce i śmiał się radośnie. Gonił go wściekły kompan, który miał furię w oczach.
- Oddaj to!!!! - ryknął.
- Nas nie dogoniat! – odkrzyknął młokos.
- Co za dzieci – mruknął „tatusiek”.

Z otrzymanych ziół Nadja przyrządziła napój, który zaniosła Sever. Dziewczyna początkowo nie chciała na to nawet patrzeć, ale Nadja zmusiła ja do wypicia wywaru.
- O fuj!!! – skrzywiła się Sever. – Co to jest? Błeeeeeeeeee…….
- Nie narzekaj! To antidotum!
- A-antidotum? Na co?
- Ktoś cię podtruł, ot, co – wyjaśniła Nadja.
- Podtruł? Jak…
Sever przypomniała sobie dziwny sen, który miała zeszłej nocy. Ktoś się nad nią pochylał i głaskał po włosach. Ale to tylko sen, prawda?

W dolinie panował już zmrok, gdy zaczęli wspinać się po zalesionym zboczu. W trawie migotały robaczki świętojańskie. Nad ich głowami pierwszy tej nocy nietoperz zanurkował w stado owadów. Z daleka dochodziły odgłosy dzwonków owiec, gdzieś w dolinie zakwiczała świnia.
Byli w Tunstall.

Rozdział IX

Obeszli zbocze i znaleźli się dokładnie nad willą. Opierała się o zbocze nieco poniżej miejsca, w którym stali. Wyglądała niczym dokładny plan, odwrócona do góry nogami, dokładna wersja tego, co widzieli na rycinie.
Artemus pokazał coś. Niedaleko znajdowała się bramka, a od niej odchodziły nierówne drewniane schody, prowadzące w dół ku domowi. Skinęli głowami. W milczeniu ruszyli w dół. Wzgórze porastała pożółkła trawa, karłowate drzewka i krzaki. Schody kończyły się niedaleko frontowego wejścia do budynku, do przejścia pozostały trzy metry po wysypanej białymi kamykami ścieżce. Bezimienny wyjął wytrych, chwilę pokombinował przy zamku i otworzył drzwi.
Wewnątrz panował mrok i chłód. Znaleźli się w wielkim pomieszczeniu z ogromną klatką schodową prowadzącą ku szerokiemu podestowi. Na środku podestu widniało łukowate przejście. Lee wskazał w jego kierunku i wspięli się cicho po szerokich stopniach.
Łuk wiódł na balkon, skąd roztaczał się widok na pełną wysokość domu. Podłoga wykładana była czarnymi i białymi płytami układającymi się w skomplikowany wzór. Po obu stronach Sali znajdowały się wysokie okna, przypominające te, które są w katedrach. Galeria opierała się na filarach, z których każdy wyróżniał się kształtem i ornamentem. Bezimienny wskazał w dół Sali, Lee bez słowa przytaknął.
Zeszli schodami i zawrócili ku krótkiemu korytarzykowi z otwartymi drzwiami na końcu. Przeszli przez te drzwi do wielkiej sali. Ciemność rozcinały promienie wieczornego światła wpadające przez okno, ale w oddali, pod chórem, mrok był znacznie gęstszy. W odległości trzech filarów od nich znajdował się sekret, coś, co pozostało w ukryciu przez wiele stuleci.
Boki filaru obłożone były brązowymi płaskorzeźbami. Dominująca postacią na każdym reliefie był mężczyzna, który bardzo przypominał alchemika. Yzak przykucnął przy jednym z narożników i opukiwał płaskorzeźby. Wszystkie odzywały się głęboko i dźwięcznie. Artemus usadowił się po drugiej stronie, robiąc dokładnie to samo. Bezimienny stał na czatach, a Lee rozglądał się.
- Ktoś tu najwyraźniej mieszka – powiedział cicho były generał i pokazał im płócienny worek z jabłkami.
Artemus uderzył w jedną z płaskorzeźb w trzecim rzędzie i odezwał się głuchy dźwięk.
- Jest – mruknął Opiekun.
- Przydałoby się to czymś podważyć – dodał Lee. – Wyjmiemy sekret i spadamy stąd.
- A więc o to chodziło! – rozległ się jakiś głos za nimi.
Odwrócili się błyskawicznie i ujrzeli Earnila, stojącego w drzwiach i bacznie im się przyglądającego. A potem na jego twarzy pojawił się błysk triumfu.
- Uważaj, bo cos ci zrobimy – ostrzegł Artemus.
- Tak? – Earnil roześmiał się złośliwie. – A niby, jakim sposobem?
Artemus wstał.
- Ja także władam magią.
- Co? – Earnil spojrzał na młodego Opiekuna sceptycznie.
- Chcesz się przekonać?
Lee i reszta nie wiedzieli, co Artemus wyprawiał. Przecież nie był magiem!
Earnil zaczął śpiewnie snuć jakieś zaklęcie. Artemus poznał, jakie. Młody Opiekun sięgnął do kieszeni i wyjął mały woreczek. Cisnął zawartością w twarz Earnila.
Przeciwnik podniósł rękę, ale zawartość woreczka bez trudu przeleciała przez otaczającą go srebrzysta barierę i trafiła w San d’Orie w twarz, ogarniając ją chmurą czarnego pyłu. Wszyscy zamarli na ułamek sekundy, po czym Earnil kichnął. Otworzył usta, by coś powiedzieć i znowu kichnął. Kiedy kichnął po raz trzeci, w jego oczach pojawiły się łzy.
Tymczasem Artemus sięgnął po worek, który trzymał Lee. Zamachnął się potężnie i trzasnął nim Earnila w tył głowy. Ten, runął jakby zwaliła się na niego góra. Bezimienny przedmuchał nos i spytał:
- Zwykły pieprz?
- Sprytne, co? – Artemus zamierzył się znowu i trzasnął raz jeszcze lezącego workiem po głowie.
Artemus podał Yzakowi worek i rzekł:
- Jak ruszy choćby uchem, to walnij go jeszcze raz.
Razem z Lee podeszli do filara i zdębieli. Był otwarty! Ktoś ich uprzedził!
- Straciliśmy sekret!
- Co?! – Yzak odwrócił się do nich, ignorując Earnila.
- Ktoś ukradł sekret!
Nie wiedzieli, że Earnil zaczynał dochodzić do siebie. Choć taki cios workiem jabłek powinien go powalić na kilkadziesiąt minut Earnil nie był już stuprocentowym człowiekiem. Wolno wstał i zaczął się wycofywać w stronę drzwi. Bezimienny zauważył go.
- On ucieka! – krzyknął.
Earnil skoczył do drzwi i zaryglował je od drugiej strony. Bezimienny i Lee starali się je wyłamać.
- Wy głupcy! – usłyszeli wściekły głos. – Nie trzeba było ze mną zaczynać! Przez was sekret zaginął ponownie! Przez was nie spłacę długu!
- Jakiego długu? – zapytał Artemus.
- Wkrótce się przekonacie, nędznicy! Zniszczę, zrównam z ziemią to wasze Khorinis! Nie zostanie po nim kamień na kamieniu!
- On oszalał! – szepnął Lee.
- Earnil! Przestań! Nie przywołuj tych istot! –Artemus nagle zrozumiał – Zginiesz, jeśli im nie złożysz ofiary!
Usłyszeli szaleńczy śmiech po drugiej stronie drzwi.
- O mam, czym im zapłacić! Waszymi ludźmi i mieszkańcami!
Usłyszeli jak biegnie korytarzem w stronę wyjścia. Bezimienny wyważył w końcu drzwi.
- Musimy wracać, i to natychmiast! – zażądał Lee. – Ile to czasu nam zajmie?
- Pół dnia – odparł Artemus. – Miejmy nadzieje, że Paladyni zdołają wytrzymać. Muszą wytrzymać!
- Zatem ruszajmy!
Cała czwórka wybiegła z domu i pognała zboczem w stronę dolinki. Mieli przed sobą długą drogę.

Błedy mogą być, bo word mi sie psuje. Chciałabym zapowiedzieć, że Sekret Alchemika zamknie się w X rozdziałach + epolog. Reszte umieszcze albo dziś albo dopiero jutro.

Jodełko? A czy rozumiesz słowo aluzja?
tongue.gif
Przeczytaj raz jeszcze dokładnie.
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
No i jestem po kolejnych częściach... no i jak zwykle nie mam się do czego przyczepić, oprócz tego, że są krótsze niż poprzedniki
tongue.gif
:p:p (czepialstwo)... opisy jak zwykle stoją na wysokim poziomie i nadal ocena nie zmalała i oczywiście czekam na częśc "X" z wielkim zniecierpliwieniem
biggrin.gif
.
Z poważaniem,
Cisu
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
Wszystko fajne, jak w poprzednich częściach tylko, hmmm nierozumiem tego co mi na GG powiedziałąś. Przecież tego tu nie ma
tongue.gif
. Fabóła nadal świetna, zagadki i tajemnice to twoja specjalność prawda? Bo jest ich wiele i sa wspaniałe
wink.gif
.
QUOTE W trawie migotały robaczki świętojańskie.
Ej prawdziwy świat a świat Gothica to co innego
tongue.gif
odejme ci za to 0,5 pkt o tak
biggrin.gif

lecz dodam też za zwiększoną ilość tajemniczości:p.
Ocena to dalej 10/10
A błędów nei widziałem więc jest ok:p
Pozdrawiam Jodełko
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Opowiadanie jest bardzo dobre i jedno z lepszych jakie czytałem na tym forum. Ale mam zastrzeżenie co do fabuły, ta jakoś mi nie poschodzi nie wiem czemu. Ale mimo wszystko jest ciekawa. Bardzo ładnie opisane sytuację i mogę powiedzieć, że piszesz bardzo ładnie. Podobają mi się opisy akcji i twoja tajemniczość.
Opko ma bardzo ciekawy klimat i oby tak dalej.
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
Finał! Niedługo finał!
Ale przedtem te dwa wspaniałe rozdziały. Nie ma co, piszesz świetne opa. Jestem pod wrażeniem, bo jak na razie nie mam ci nic do zarzucenia. Nadal nie ma przewidywalności, jest zagadka, tajemniczość...
Opisy doskonałe, jak u profesjonalisty. Akcja jest, wartka, szybka, z polotem i odlotem ;P.
Pisz dalej i dalej, bo chcę więcej twoich opowiadań.
Czekam na.....finał!!
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Rozdział X

- W powietrzu unosi się coś dziwnego – zauważyła melancholijnie Sever.
W blednącym świetle dnia dziewczyna stała na murach miasta. Wprawdzie znajome dźwięki siekier, łopat i hałasów towarzyszących odbudowie domów i umocnieniu wałów wokół miasta uspokajały, ale zwykłe okrzyki wydawały się stłumione przez ogarniającą wszystko grozą.
- Niewiele radości daje walka, w której magia i tajemna nauka walczą ze sobą jak giganci na ciemnym niebie – odparł stojący obok niej przywódca Zwiadowców.
Sever skinęła głową. Wszyscy wyczuwali te dziwną atmosferę. Czuli, że coś się zbliża, by zdradziecko ich zaatakować i zniszczyć. Paladyni rozstawili posterunki, wzdłuż murów pojawili się łucznicy.
- Tak, czy inaczej, coś złego nadchodzi od wschodu – powiedziała wolno.
- Będziemy się bić.
Nie zaprzeczyła. Wiedziała o tym. Wszyscy wiedzieli. Sever zeszła z murów i podeszłą do Nadji, która czytała zwój.
- W porządku?
- Tak – odparła dziewczyna. – Tylko…
- Tylko…?
- Ja się boje…
- Ja także się boje – przyznała cicho Sever.
Nadja rozszerzyła ze zdziwienia oczy.
- Mogę tutaj zginąć – ciągnęła Sever. – Zginę i zostawię tyle niedokończonych spraw. Nie chcę tego, ale jak będzie trzeba…
- Przeżyjemy – przerwała jej Nadja. – Musimy wierzyć w nasze siły. Wygramy, Sever.
Obie dziewczyny popatrzyły po sobie. Milczały przez chwilę.
- Opiekunie Nadja.
- Opiekunie Sever.
Uścisnęły sobie dłonie.

Półmrok gęstniał, zamieniał się w noc. Wartownicy z niepokojem obserwowali okolicę. Paladyni dokonywali ostatnich przeglądów swej broni, najemnicy układali strzały w kołczanach. To, co kilka dni temu zniszczyło Khorinis, wracało.
- Nadchodzą!
Wszyscy pobiegli na swoje stanowiska. W świetle księżyca ukazały się tuziny monstrualnych gadów. Dowodził nimi mężczyzna w czarnej zbroi i bliźnie na policzku. Łucznicy byli gotowi.
- Oto wasze cele! – krzyknęła Sever. – Strzelać!
Przez noc z sykiem poleciały ogniste strzały rozjaśniające mrok. Ryk bólu i wściekłości świadczyły o celności łuczników. Z wzniesionymi do góry mieczami jaszczuroludzie wyłaniali się z mroku. Strzały wbijały się w ich skórę, kaleczyły ręce i nogi. Ale nie przestawali nacierać.
- Celujcie w oczy! – rozkazała Sever i posłała strzałę wprost w ślepia gada, który zwalił się w błoto z głośnym trzaskiem.
Łucznicy ustąpili po chwili miejsca piechocie złożonej zarówno z Paladynów jak i najemników, z farmerów i ochotników, z Magów Ognia i zwykłych mieszczan. Rozpoczął się ciężki bój gdzie siły jednych i drugich to zyskiwały, to traciły teren. Łucznicy nieprzerwanie podtrzymywali ostrzał, wyrządzając jaszczuroludziom wielkie straty.

Nadszedł Earnil. Przybył, by zniszczyć tych, którzy ośmielili mu się sprzeciwić, zniszczyć tak misternie zaplanowany plan. A za nim maszerowały główne siły jego nieludzkiej armii.
Earnil wyciągnął dłoń, z której wytrysnęła zielona włócznia. Z hukiem wyleciała w powietrze przednia linia fortyfikacji, zasypując niebo gradem rozżarzonych odłamków i spieczonych brył ziemi. Ci, którzy nie zdołali uciec ginęli, gdy padł na nich szmaragdowy bicz.
Ufny w swą potęgę Earnil kroczył dumnie przed siebie. Tej nocy zamierzał zmiażdżyć wszelki opór i pozyskać nagrodę. Nagle wyrosła przed nim dziwna i nieoczekiwana przeszkoda.

Nadja śpiewnym głosem recytowała dziwne formuły w nieznanym zwykłym ludziom języku, w języku Bractwa Opiekunów. Połowę pola bitwy, na którym walczyli obrońcy Khorinis, zakrywała szklista kopuła chroniąca przed wrogimi atakami z powietrza, przed obcymi strzałami i kulami ognia. Earnil uderzył zaklęciem w kopułę. Powinna była zniknąć, ale na jej powierzchni nie pojawiła się żadna skaza.
Magia Opiekunów!
Earnil odskoczył. Moc, której mu odmówiono, jest w rękach tej dziewczyny! Ale dlaczego?! Dlaczego ona?!
Nadja błyskawicznie przeszła od obrony w atak. Krzyknęła jedno z zaklęć ofensywnych, wspomagana przez Magów Ognia sprowadziła ognisty deszcz, siejący postrach w szeregach wroga.

To, co, że mogę zginąć, pomyślała dziewczyna. Jestem Opiekunem! Mam za zadanie bronić równowagi na tym świecie! Jestem dumna z tego, kim jestem!

Poczuwszy po raz pierwszy cień przerażenia, Earnil ponowił atak. Znów skoczyła włócznia zieleni, jaśniejsza, mocniejsza niż przedtem. Tu wkroczyła po raz trzeci Nadja. Wykorzystując swoją wiedzę, która nabyła w Bractwie, pamiętając nauki Vatrasa, przypuściła atak. Fala czerwonego jak ogień światła przetoczyła się po polu bitwy niszcząc, bądź kalecząc oddziały wroga. Earnil skrył się za błyskawicznie wyczarowanym polem ochronnym. Zrozumiał, że wpadł w kłopoty. Musiał na razie się wycofać, rzucić siły, by osłabić magów. Jak pomyślał, tak zrobił.

Bitwa stała się szaleńcza. Na widok wycofania się przywódcy jaszczurów, ludzie krzyknęli dziko i rzucili się do ataku. Gady zostały wciągnięte w desperacką walkę przeciw ludziom, którzy walczyli o więcej niż o życie. Bili się by uchronić swoje miasto, swój dom i naród od złowrogiego cienia. Jaszczury zaatakowały, przepełnione nienawiścią do rodzaju ludzkiego. Dzięki większym rozmiarom i nieludzkiej sile, każdy ze stworów mógł się równać z czterema ludzkimi wojownikami.

Gigantyczny gad, którego z trudem odparty cios rzucił oszołomioną Sever na kolana, wstrzymał mordercze uderzenie w połowie zamachu. Przywódca Zwiadowców podrzucił w górę łuk, napiął go błyskawicznie i posłał grot wprost w głowę jaszczura. Stwór zawył w śmiertelnej agonii. Sever odtoczyła się po ziemi, dalej od walącej się na nią maszkary. Otoczyli ją Zwiadowcy, pozwalając otrząsnąć się z zamętu w głowie i odzyskać miecz. Sever nie okazywała nawet cienia zmęczenia.

Hagen walczył ramie w ramie z Gornem i Diegiem, którzy uważali, że przywódca Paladynów został im oddany pod opiekę. Hagen odrąbał jaszczurzą rękę z połowa przedramienia. Maszkara zaryczała przeraźliwie.
- Za Innosa! – krzyknął Hagen.
- Za Innosa! – powtórzyli jego ludzie.

Sever walczyła jak w amoku. Już dawno jej oczy stały się czerwone, a ta czerwień pogłębiała się z minuty na minutę. Z krzykiem nienawiści pogrążyła miecz w piersi jaszczura. Klinga przebiła go i wycofała się. Sever odskoczyła i cięła chwytające ją ręce kolejnego stwora. Kątem oka zobaczyła jaczczuroluda atakującego od tyłu dowódcę Zwiadowców. Dziewczyna skoczyła na pomoc. Jej przeciwnik niezręcznie odparował. Kierująca nim inteligencja była wyraźnie zbyt ograniczona jak na zawiłość szermierki. Odruchowo cięła z wypadu, mocno i szybko. Ostrze wbiło się w pierś. I wtedy Sever wpadła w szał, o którym wspominał Artemus. Jej oczy straciły swój blask, stały się zimne, zamglone i złe, bardzo złe. Z wściekłością i furią zaatakowała. Nikt, absolutnie nikt jej nie umknie…

Earnil znowu się pojawił. Zaatakował Vana’Diel od tyłu. Dziewczyna zablokowała cios, zrobiła unik i zaatakowała. Oboje starli się z furią, walczyli zaciekle o zwycięstwo. On, odrzucony kandydat na Opiekuna, władający pradawną mroczną magią, zdolny przywołać z otchłani ohydne stwory. I ona, wychowana przez Opiekunów, ostatnia z rodu Vandersaavre. Oczywiste było, ż któryś z nich musiał przegrać.

W przeciągu tej nocy twarz Lorda Hagena postarzała się o dziesięć lat. Po obu stronach było już wielu zabitych. Wszędzie leżały ciała. I krew. Jego uwagą zwróciła dziwna, walcząca para.

W tym samym ułamku sekundy, gdy Earnil cisnął ostrze miecza w stronę jej serca, Sever rzuciła się w bok. Gdy jednym skokiem wyprostowała się ze skulonej pozycji, lewa dłoń błysnęła ukrytym tam sztyletem. Uderzając jak zwinięty wąż, Sever rzuciła nożem Earnil cudem go uniknął.
Skupił on całą swoją wolę i starał się dostać do wnętrza jej umysłu. Musiał przejąć nad nią kontrolę. Musiał, jeśli chciał wygrać. Sever drgnęła nieznacznie, skrzywiła się.
- Odłóż miecz – rzekł Earnil łagodnie, wkładając w słowa całą swoją moc.- Odłóż go.
- Nie…
- Poddaj się, a nic ci nie zrobię. Zaprzestaj walki.
Sever pokręciła głową, ale jego głos nie dawał jej spokoju. Nie może się poddać jego mocy. Nie teraz.
- Rzuć broń.
- Nie…
- Rzuć te cholerną broń!
- NIE!
Cała jej dusza eksplodował krzykiem protestu. Przełamała urok Earnila, wyzwoliła się z szału, do jej czerwonych oczu powrócił blask. Earnil zaatakował. Sever uniknęła ciosu, zadała kolejne uderzenie, które omal nie zwaliło Earnila z nóg. Zmuszony do obrony mężczyzna zaczął się wycofywać, desperacko próbując powstrzymywać ataki.
Przegrywał! Przegrywał to starcie!
Potknął się o lezące na ziemi ciało, co zmusiło go do machnięcia mieczem dla zachowania równowagi. W tym momencie, trwającym zaledwie ułamek sekundy, miecz Sever wyminął jego osłabiona paradę i ciął Earnila w bark. Odrzucony impetem Earnil nie potrafił już zablokować kolejnego ciosu. Ostrze miecza Sever wbiło się głęboko e jego pierś. Ostatnie, co ujrzał przed śmiercią, to widok czerwonych jak krew oczu.

Atak jaszczurów zatrzymał się nagle. Stwory zawyły z przerażenia. Ich wódz nie żyje. Armia załamała się i rzuciła do ucieczki. Biegnąc, pełznąć cofała się przed niewierzącymi własnym oczom obrońcom. I znikali. Jeden po drugim rozpływali się w powietrzu.
Świt rozjaśnił horyzont. Oszołomieni ludzie ciągle rozglądali się za wrogiem, ale nikogo nie było. Z ogromną mocą rozbrzmiały okrzyki zwycięstwa. Magowie Ognia podrzucali za radości do góry Nadję, Gorn łupnął po przyjacielsku Hagena w plecy, a Paladyn się uśmiechnął. Do Sever podeszli Zwiadowcy. Dziewczyna czuła nieludzkie zmęczenie, ledwo trzymała się na nogach. Ale się uśmiechała.
- Wygrałaś – rzekł ich dowódca.
- Nie – zaprzeczyła. – Wszyscy wygraliśmy.

- Bogowie! Co tutaj się stało?!
Było już późne popołudnie, gdy w końcu wrócili do Khorinis. Od razu zauważyli ślady wielkiej bitwy. Wszędzie kręcili się uzdrowiciele i mieszczanie, roznoszono wodę i zupę.
- Czy my… - bał się dokończyć Yzak.
- Wygraliśmy…Wygraliśmy z Earnilem! – zawołał Lee. – Koniec koszmaru!
Ale Artemus go już nie słyszał. Puścił się biegiem w stronę koszar. Mijał odpoczywających wojowników, Paladynów czyszczących hełmy od zaschniętej krwi. Jego oczy przeskakiwały od jednej twarzy do drugiej. I w końcu ja znalazł.
- Sever! – zawołał.
Dziewczyna odwróciła się błyskawicznie, jej oczy rozbłysły radością.
- Artemus!
Opiekun porwał ją w ramiona i mocno przytulił. Przez chwilę stopy Sever dyndały w powietrzu, ale młodzieniec w końcu postawił ją na ziemi.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest! – powiedział z ulgą Artemus.
- To już koniec – szepnęła Sever. – Wracajmy do domu.
Opiekun skinął głową.
- Wracamy do domu.

Epilog

Życie w Khorinis szybko wróciło do normy. Po powrocie Vatrasa do zdrowia wszystko uległo zmianie. Energiczny Mag Wody zapędził wszystkich do pracy nad odbudową miasta. Paladyni otrzymali posiłki i broń z kontynentu, najemnikom biorącym udział w bitwie darowano wszystkie kary. Natomiast Lee został oczyszczony z zarzutów morderstwa i jego imieniu przywrócono dawną świetność i honor.
Nadja została pełnoprawnym Opiekunem i z dumą nosiła teraz niebieską tunikę, jako symbol przynależności do Bractwa. Została w Khorinis i razem z Yzakiem wiedli spokojne życie. Ich znajomość rozkwitła przez te kilka dni. Vatras był z niej bardzo dumny i obiecał nauczyć ją jeszcze innych zaklęć.
Nikt nie wiedział, co się stało z sekretem Alchemika. I mało to, kogo obchodziło. Earnil San d’Oria to już przeszłość. Uważano, ze sekret znowu przepadł, tym razem na dobre i już nigdy się nie pojawi.

Nekromanta odłożył pióro i raz jeszcze przeczytał zapisany przez siebie pergamin.
- Jesteśmy kwita – rzekł..
- Mam taką nadzieje - usłyszał.
Odwrócił się do stojącego za nim mężczyzny w brunatnej opończy. Xardas sięgnął po zawiniątko z czarnego materiału. Odwinął je i jego oczom ukazało się dziwaczny zbiór metalowych przedmiotów, które rozbłysły w słońcu. Xardas uśmiechnął się. Bez trudu złoży to w jedną całość.
Sekret Alchemika był jego.
- Obyśmy już nigdy się nie spotkali – rzekł mężczyzna i zniknął mu z oczu.
- Wątpie, Kivarze – szepnął Xardas.

Dwaj Opiekuni stali nad brzegiem morza i patrzyli w gwieździste niebo. W Dor Feafort panowała cisza, cisza, której im brakowało. Wrócili z Khorinis prawie tydzień temu. Alchemik spoczął w skarbcu Bractwa, tam gdzie jest jego miejsce.
- Piękne, prawda? – zapytała Sever patrząc na gwiazdy.
- Owszem – zgodził się Artemus.
- Niedługo musimy wracać – przypomniała mu dziewczyna.
Artemus uśmiechnął się.
- Może i tak – przyznał obejmując ją w pasie. – Ale jeszcze mamy trochę czasu. Przejdźmy się, jak za dawnych dobrych czasów.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
- Jak za dawnych dobrych czasów – powtórzyła.

KONIEC CZ. II

Tak oto kończy się SA. Pozostawiam otwarte zakończenie, co może oznaczać, że kiedyś napiszę CZ. III. Mam nadzieję, że moja historia wam sie podobała.
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
Swietne zakończnie, świetnego opowiadania.
Napisałaś tą część jak prawdziwy pisarz. Ten rozmach, nieprzewidywalność, oryginalność.. to wszystko jest tutaj.
Te opisy.. naprawdę wspaniałe.
Dialogi, też dobre...
Fabuła, ta najbardziej mi się podobała. Zastanawiam się tylko co dalej z Xardasem i Sekretem Alchemika. Mam nadzieję, że napiszesz kontynuacje, bo jak na razie kilka spraw zostało niewypowiedzianych........

( co się stało z Bezim
ph34r.gif
)
 

Jodełko

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
28.9.2004
Posty
2362
Hmm, kolejna część fajnego opowiadanka. Ale mam sporo wontów:p.
10/10
+ brak plusów których wcześniej nie brałem pod ocene
- Eeee jeżeli kończysz częścx to główny wątek fabóły powinien być wyjaśniony!
- QUOTE Krzyknęła jedno z zaklęć defensywnych, wspomagana przez Magów Ognia sprowadziła ognisty deszcz, siejący postrach w szeregach wroga.
Defensywa to obrona a ofensywa to atak:p powinno być zaklęć ofensywnych!
- O tak sa powtórzenia:p, odejme ocene
- To już koniec ;(
- To moge powiedzieć tlyko prywatnie:p. Związane z Aluzją
tongue.gif
.
Ocena końcowa całej księgi to 9/10 a ocena ostatniego rozdziału i epilogu to niestety 7,5/10. Oj coś ci nie wyszło na końcu i to bardzo, zbeształaś to. Ostatni rozdział mnie zawiódł i to bardzo. Wysoko na początku podniosłaś poprzeczke i ją etraz strąciłaś.
Czekam na kolejne księgi
tongue.gif
pisz szybko;)
Pozdarwiam Jodełko
 

Nadja

Member
Dołączył
17.7.2005
Posty
130
No cóż nie było mnie wczoraj, więc skomentuję osobno rozdziały:
1. Rozdział VIII/IX:
Bardzo mi się podobały - a co do robaczków świętojańskich - w świecie Gothica jest wiele zaporzyczeń z naszego - np. wilk. A to dlaczego nie miałoby być robaczków? Mnie nie przeszkadzają - dodają nawet urok.
2. Rozdział X/ Epilog
Zaskoczyłaś mnie zakończeniem - spodziewałam się coś w stylu - walka Sever z Earnilem w tajemniczym labiryncie... ale i tak było super. Faktem jest, że mało przeczytałam opowiadań na forum, ale te jest niekwestionowanym liderem wśród przeczytanych
laugh.gif
. Hmm widzę, że Jodełko z powodu nieobecności w opo, szukał wszystkich błędów...? Dobra, nie mieszam się w to
laugh.gif
. Naprawdę wspaniałe dzieło. I MUSISZ napisać kolejną księgę (oczywiście to zdanie fana
laugh.gif
). Pozdrawiam i już czekam
laugh.gif
.
 

Cisu

Member
Dołączył
2.7.2005
Posty
852
Heh... przeczytałem i spodobało mi się bardzo... opisy walki o Khorinis były genialne. Szybka akcja - to mi się podoba. Zakończenie ma swój urok (w sensie, że bardzo ładnie napisane), ale teraz po przeczytaniu tego oposa mam pewien problem. Mianowicie : Co ja będę czytał?!... przyzwyczaiłem się, że Ty ciągle piszesz i mam co czytać na forum, a teraz kicha :/... obyś napisała coś i to szybko
tongue.gif
.
Z poważaniem,
Cisu
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
Genialne, po prostu genialne!

Trochę szkoda, że to przynajmniej na razie koniec - nie ma już takiego opowiadania na które tak bym wyczekiwał! Mam nadzieję, że jednak napiszesz część III i nie będzie ona gorsza od tych, które miałem przyjemność przeczytać.


W każdym razie -
- mało błędów i powtórzeń.
- świetna fabuła.
- otwarte zakończenie.

10/10
 

Nekromanta Boom

Dzika Karta
Weteran
Dołączył
1.10.2004
Posty
3777
Opowiadanie wprost piękne.
wink.gif
Szkoda słów chodź jak się tu wypowiadam to muszę coś powiedzieć
wink.gif
biggrin.gif
Szczerze powiedziawszy to przebrzydły mi opowiadania o Gothicu ale napewno nie to, nie tylko dlatego że nie jest to opowiadanie o Bezim ( który jednak występuje od czasu do czasu dzięki bogu ) ale dlatego też że to opo wciąga jak nie wiem... Piękna historia Sever która znajduje się w świecie Gothica.

Cóż mogę jeszcze powiedzieć... ŚWIETNIE, że otwarty jest dalszy ciąg bo napewno z chęcią przeczytam kolejne przygody Sever...
biggrin.gif


P.S. Każdy post tworzy historię forum
A każde takie opowiadanie jest jego ozdobą - zapamiętajcie to
wink.gif
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
No cóż wszyscy chwalą twoje opowiadania, ja też nie mam wyjścia, twoje opo nie pozwala na jakiekolwiek słowa krytyki. Bardzo fajnie się je czyta, ciekawa i wciągają ca fabuła, zero błędów, ładne opisy walki i wogóle. Wszystko jest ok, gratuluje!


pozdrawiam
tongue.gif
 

szakal101

New Member
Dołączył
13.6.2005
Posty
5
Brak mi słów żeby cie chwalic jakbym powiedział że opowiadanie było super to bym skłamał to było po prostu świetne. Masz talent i pisz jeszcze. Jeszcze żadne ze wszystkich opo na tym forum nie spodobało mi sie tak jak to. PZDR i pisz więcej
 

Smiths

Member
Dołączył
5.9.2005
Posty
56
Ta opowiadanie jest świetne powinnaś pisac zawodowo albo cos.Oceniam je na 10/10 jest poprostu wspaniałe.Jesli miałbym wybierać któro opowiadanie jest najlepsze z tego forum to mówie stanowczo to!
Nie widziałem zadnego błedu ortograficznego,wspaniałe wzroty.Brak mi słów.
biggrin.gif

Pozdrawiam!
 
Do góry Bottom