Lii się rodzii!!!
[Podany niżej tekst proszę traktować z jak największą dawką humoru, jest on sprzeczny z prawdziwymi wydarzeniami i gdyby co to chodzi o przygody małego Lee]
Leonard, przyszły ojciec Lee kupił pastę do zębów (z sadła kretoszczura jakby kto pytał). Mówi sobie „Jaka zajefajna pasta!”. Kupiec ze stolicy, który sprzedał pastę myśli, że Leonard to wariat. Leo wychodzi z miasta, widzi swego kolegę- Diagosa- przyszłego ojca Diego. Krzyczy do niego- „PATRZ JAKA ZAJEBISTA PASTA!!!!”. Diagos pomyślał , że Leo coś walnęło i krzyknął: „ Pudło ci na łeb spadło?!”. Leo grzecznie powiedział: „Taaaa rano spadło mi na łeb pudło...”. Diagos: „Przykro mi...”, Leo: „Mnie też...”. Leo idzie dalej, aż tu nagle atakuje go ork, Leo krzyczy do niego: „Ej stary możemy się podzielić tą zajebistą pastą!”. Ork drapie się po głowie, Leo wyciąga pastę i prezentuje jak to działa, ork drapie się po głowie widząc jak Leo wysmarowuje zęby pastą, w końcu ucieka z krzykiem, Leo myśli: „Ale nie zajebiste efekty działania pasty”. Ogląda tubkę dookoła i widzi napis: „Pasta- tyle śmierdzi ile orków na głowie!”. Cóż, śmierdziała gorzej od pierdnięcia orka, ale Leo nie zmienił zdania, wciąż była to dla niego zajefajna pasta. Po długiej wędrówce spotyka znajomego i mówi znaną nam wszystkim kwestię:
- Patrz jaka zajebista pasta!
- Pudło ci spadło na łeb?!!!!- spytał grzecznie znajomy.
- Taaaa rano spadło mi na łeb pudło.
- Przykro mi...
- Mnie też...
Bohater dochodzi w końcu do domu. Widzi żonę- Leechingi. Krzyczy do niej:
- Patrz jaka....
- Przestań już 3 rok z tą pastą!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- cichutko zwróciła uwagę żona.
- Ale ona jest zaje.....
- A ona, ciągle ona, lepiej zajmij się robotą!!!!
Leo rąbał drewno i zrąbał sobie młotek, poszedł do kowala, by odzrąbał mu młotek, kowal jeszcze bardziej zrąbał mu młotek i Leo się trochę wkurzył, bo musiał zapłacić. Poszedł do innego kowala, by ododzrąbał mu młotek, drugi kowal zrąbał mu prawie całkowicie młotek, Leo się wkurzył, bo musiał jeszcze więcej zapłacić niż poprzednio. Leo poszedł do trzeciego kowala, ostatniego w mieście, by odododzrąbał mu młotek, niestety kowal zniszczył młotek i Leo się maksymalnie wkurzył i zniszczył kowadło, palenisko i zaatakował kowala, Leo za to musiał zapłacić 10k i tak się wkurzył, bo musiał kupić nowy młotek za 20szt. zł. Leo nie wytrzymał i walnął się w łeb i sobie wymyślił „ Jakbym miał syna to bym go za to zrąbał, bo on by chodził”. No i zaświtało, zrobi sobie z żoną syna. No ale nie zmieni tego, że nie pomyślał, że wystarczy wymyślić, żeby nie myśleć i kupić nowy młotek. Była 16:00, a Leo ma skończyć rąbanie drewna, puknął się w głowę, gdyż wymyśli, że po co myślał, iż drewno rąbie się młotkiem, skoro wszyscy myślą, że nie wymyślą jakim cudem rąbie się drewno młotkiem, ale za to wymyślili ci cywilizowani ludzie, iż po co myśleć i nic nie wymyślić w sprawie rąbania drewna młotkiem, skoro jest siekiera do nie myślenia nad sprawą rąbania drewna młotkiem. Leo znów pukną się w głowę, bo kupił młotek najwyższej klasy za 1000 sz. zł., ale wymyślił, że jak pogoda wymyśli, że ludzie myślą, że gorzej być nie może to spadnie ulewny deszcz i tym młotkiem naprawi dach, który miał dawno zrobić, ale niestety, okazało się, ze zgubił młotek, Leo machnął ręką i kupił siekierę za 1000 szt. zł. i tani młotek za 20 szt. zł. Przy okazji zajrzał do kieszeni i uznał, że jakoś ludzie się od niego odsuwają. Zobaczył pastę, pożegnał się z nią i wyrzucił do morza, straż to zauważyła i za śmiecenie ukarała go zapłaceniem 300szt. zł. Zapłacił i wypadł mu z kieszeni zagubiony młotek, Leo się ucieszył i wywalił nowo kupiony, młotek prawie zabił przechodnia, straż to zauważyła i zapłacił grzywnę- 1000szt. zł. Leo wrócił do domu i rąbał drewno siekierą, żona zobaczyła męża i mówi, że co to za siekiera, Leo odrzekł, że kupił, żona go stłukła i powiedziała, że w skrzyni są trzy siekiery dobrej jakości. Leo już nie miał grosza przy duszy. Następnego dnia poszedł znów do miasta i usłyszał reklamę nowego kupca: „ Zero dzieci zero kłopotów, milion dzieci ZERO KŁOPOTÓW!”. Leo zaciekawił się reklama i przyszedł na stragan, spytał o co chodzi. Kupiec powiedział, że ma pastylki, które podaje się żonie i jak urodzi to będzie grzeczne i posłuszne jak najlepiej wytresowany pies. Kupił je na zastaw, zastawił siekierę bo po co skoro takie same w chacie. Wrócił do domu na obiad, do ginu żony wrzucił pastylki. Po obiedzie nie widział żadnych zmian, więc pomyślał, że jest dobrze. Po tym męczącym dniu Leo wypłynął na nowo odkrytą wyspę, był doświadczonym żeglarzem i wojownikiem, popłyną z załoga króla. Podróż trwała trzy dni. Na wyspie były pustki, Leo ze szczęście, że nie było tam stworów zrobił w tył fikołka, kompani popatrzyli na niego jak na wariata, a Gregorn (przyszły ojciec Gorna) powiedział:
- Będę miał syna więc nie wariuj, spadło ci na łeb pudło?
- Taaaa spadło mi na łeb pudło
- Przykro mi...
- Mnie też...
Nagle na łeb Leo spada średniej wielkości kamień, bohater krzyknął:
- To boli!!!!!!!!!!!!
- Przykro nam.- oznajmiła załoga.
- Mnie też, mnie też....
Okazało się potem, że to nie kamień, a pancerz kokosa, rozbił kokosa (Leo oczywiście) i zobaczył list o treści:
MAMY SYNA!
Nie wiem czy gość dobrze strzelił z armaty, więc nie wiem czy to do ciebie dojdzie. Urodził się nam dziś rano synek, a ty ze swą tłustą dupą godzinami płyniesz na wyspę! Nazwałam go Lee, bo to do niego pasowało, gdyż gdy się urodził zbił mocno dwóch gości, istny Bruce Lee! A i powiedz Gregornowi, że Grenora urodziła syna Gorna, również dziś rano. Gdybyś widział jak walczą, omal się już na śmierć nie pobili, ambitni chłopcy.
Leo przeczytał to Gregornowi i się palną w łeb i powiedział:
- Ty też kupiłeś te pastylki...
- Te pastylki od nowego kupca?
- Tak.
- No więc tak.
- Masz opakowanie?
- No jasne!
- Pokaż!
Gregorn obejrzał opakowanie, gdzie malutkim druczkiem pisało: „Działa po 8 miesiącach, przed terminem dzieci będą rozrabiać jak się w koszmarach ci się nie śniło”
- No to obaj mamy przechlapane. – oznajmił Gregorn.
Teraz to dopiero będzie w domu balanga. Leo kopnął kamień, lecz dla niego był za twardy i przewrócił się rozbijając sakiewkę z 1000szt. zł. Złoto spadło do morza.
Leo krzyknął w niebogłosy:
- TEN ZAWSZONY, CHOLERNY DZIEN!!!!!!!!!
Od tej pory Leo ma życia po dziurki w nosie.
Część następna:
„Lii pokaże co myśli o tatusiu i jego paście.”
Autor: XARGO
[Podany niżej tekst proszę traktować z jak największą dawką humoru, jest on sprzeczny z prawdziwymi wydarzeniami i gdyby co to chodzi o przygody małego Lee]
Leonard, przyszły ojciec Lee kupił pastę do zębów (z sadła kretoszczura jakby kto pytał). Mówi sobie „Jaka zajefajna pasta!”. Kupiec ze stolicy, który sprzedał pastę myśli, że Leonard to wariat. Leo wychodzi z miasta, widzi swego kolegę- Diagosa- przyszłego ojca Diego. Krzyczy do niego- „PATRZ JAKA ZAJEBISTA PASTA!!!!”. Diagos pomyślał , że Leo coś walnęło i krzyknął: „ Pudło ci na łeb spadło?!”. Leo grzecznie powiedział: „Taaaa rano spadło mi na łeb pudło...”. Diagos: „Przykro mi...”, Leo: „Mnie też...”. Leo idzie dalej, aż tu nagle atakuje go ork, Leo krzyczy do niego: „Ej stary możemy się podzielić tą zajebistą pastą!”. Ork drapie się po głowie, Leo wyciąga pastę i prezentuje jak to działa, ork drapie się po głowie widząc jak Leo wysmarowuje zęby pastą, w końcu ucieka z krzykiem, Leo myśli: „Ale nie zajebiste efekty działania pasty”. Ogląda tubkę dookoła i widzi napis: „Pasta- tyle śmierdzi ile orków na głowie!”. Cóż, śmierdziała gorzej od pierdnięcia orka, ale Leo nie zmienił zdania, wciąż była to dla niego zajefajna pasta. Po długiej wędrówce spotyka znajomego i mówi znaną nam wszystkim kwestię:
- Patrz jaka zajebista pasta!
- Pudło ci spadło na łeb?!!!!- spytał grzecznie znajomy.
- Taaaa rano spadło mi na łeb pudło.
- Przykro mi...
- Mnie też...
Bohater dochodzi w końcu do domu. Widzi żonę- Leechingi. Krzyczy do niej:
- Patrz jaka....
- Przestań już 3 rok z tą pastą!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- cichutko zwróciła uwagę żona.
- Ale ona jest zaje.....
- A ona, ciągle ona, lepiej zajmij się robotą!!!!
Leo rąbał drewno i zrąbał sobie młotek, poszedł do kowala, by odzrąbał mu młotek, kowal jeszcze bardziej zrąbał mu młotek i Leo się trochę wkurzył, bo musiał zapłacić. Poszedł do innego kowala, by ododzrąbał mu młotek, drugi kowal zrąbał mu prawie całkowicie młotek, Leo się wkurzył, bo musiał jeszcze więcej zapłacić niż poprzednio. Leo poszedł do trzeciego kowala, ostatniego w mieście, by odododzrąbał mu młotek, niestety kowal zniszczył młotek i Leo się maksymalnie wkurzył i zniszczył kowadło, palenisko i zaatakował kowala, Leo za to musiał zapłacić 10k i tak się wkurzył, bo musiał kupić nowy młotek za 20szt. zł. Leo nie wytrzymał i walnął się w łeb i sobie wymyślił „ Jakbym miał syna to bym go za to zrąbał, bo on by chodził”. No i zaświtało, zrobi sobie z żoną syna. No ale nie zmieni tego, że nie pomyślał, że wystarczy wymyślić, żeby nie myśleć i kupić nowy młotek. Była 16:00, a Leo ma skończyć rąbanie drewna, puknął się w głowę, gdyż wymyśli, że po co myślał, iż drewno rąbie się młotkiem, skoro wszyscy myślą, że nie wymyślą jakim cudem rąbie się drewno młotkiem, ale za to wymyślili ci cywilizowani ludzie, iż po co myśleć i nic nie wymyślić w sprawie rąbania drewna młotkiem, skoro jest siekiera do nie myślenia nad sprawą rąbania drewna młotkiem. Leo znów pukną się w głowę, bo kupił młotek najwyższej klasy za 1000 sz. zł., ale wymyślił, że jak pogoda wymyśli, że ludzie myślą, że gorzej być nie może to spadnie ulewny deszcz i tym młotkiem naprawi dach, który miał dawno zrobić, ale niestety, okazało się, ze zgubił młotek, Leo machnął ręką i kupił siekierę za 1000 szt. zł. i tani młotek za 20 szt. zł. Przy okazji zajrzał do kieszeni i uznał, że jakoś ludzie się od niego odsuwają. Zobaczył pastę, pożegnał się z nią i wyrzucił do morza, straż to zauważyła i za śmiecenie ukarała go zapłaceniem 300szt. zł. Zapłacił i wypadł mu z kieszeni zagubiony młotek, Leo się ucieszył i wywalił nowo kupiony, młotek prawie zabił przechodnia, straż to zauważyła i zapłacił grzywnę- 1000szt. zł. Leo wrócił do domu i rąbał drewno siekierą, żona zobaczyła męża i mówi, że co to za siekiera, Leo odrzekł, że kupił, żona go stłukła i powiedziała, że w skrzyni są trzy siekiery dobrej jakości. Leo już nie miał grosza przy duszy. Następnego dnia poszedł znów do miasta i usłyszał reklamę nowego kupca: „ Zero dzieci zero kłopotów, milion dzieci ZERO KŁOPOTÓW!”. Leo zaciekawił się reklama i przyszedł na stragan, spytał o co chodzi. Kupiec powiedział, że ma pastylki, które podaje się żonie i jak urodzi to będzie grzeczne i posłuszne jak najlepiej wytresowany pies. Kupił je na zastaw, zastawił siekierę bo po co skoro takie same w chacie. Wrócił do domu na obiad, do ginu żony wrzucił pastylki. Po obiedzie nie widział żadnych zmian, więc pomyślał, że jest dobrze. Po tym męczącym dniu Leo wypłynął na nowo odkrytą wyspę, był doświadczonym żeglarzem i wojownikiem, popłyną z załoga króla. Podróż trwała trzy dni. Na wyspie były pustki, Leo ze szczęście, że nie było tam stworów zrobił w tył fikołka, kompani popatrzyli na niego jak na wariata, a Gregorn (przyszły ojciec Gorna) powiedział:
- Będę miał syna więc nie wariuj, spadło ci na łeb pudło?
- Taaaa spadło mi na łeb pudło
- Przykro mi...
- Mnie też...
Nagle na łeb Leo spada średniej wielkości kamień, bohater krzyknął:
- To boli!!!!!!!!!!!!
- Przykro nam.- oznajmiła załoga.
- Mnie też, mnie też....
Okazało się potem, że to nie kamień, a pancerz kokosa, rozbił kokosa (Leo oczywiście) i zobaczył list o treści:
MAMY SYNA!
Nie wiem czy gość dobrze strzelił z armaty, więc nie wiem czy to do ciebie dojdzie. Urodził się nam dziś rano synek, a ty ze swą tłustą dupą godzinami płyniesz na wyspę! Nazwałam go Lee, bo to do niego pasowało, gdyż gdy się urodził zbił mocno dwóch gości, istny Bruce Lee! A i powiedz Gregornowi, że Grenora urodziła syna Gorna, również dziś rano. Gdybyś widział jak walczą, omal się już na śmierć nie pobili, ambitni chłopcy.
Leo przeczytał to Gregornowi i się palną w łeb i powiedział:
- Ty też kupiłeś te pastylki...
- Te pastylki od nowego kupca?
- Tak.
- No więc tak.
- Masz opakowanie?
- No jasne!
- Pokaż!
Gregorn obejrzał opakowanie, gdzie malutkim druczkiem pisało: „Działa po 8 miesiącach, przed terminem dzieci będą rozrabiać jak się w koszmarach ci się nie śniło”
- No to obaj mamy przechlapane. – oznajmił Gregorn.
Teraz to dopiero będzie w domu balanga. Leo kopnął kamień, lecz dla niego był za twardy i przewrócił się rozbijając sakiewkę z 1000szt. zł. Złoto spadło do morza.
Leo krzyknął w niebogłosy:
- TEN ZAWSZONY, CHOLERNY DZIEN!!!!!!!!!
Od tej pory Leo ma życia po dziurki w nosie.
Część następna:
„Lii pokaże co myśli o tatusiu i jego paście.”
Autor: XARGO