To może ja przywołam wspomnienia mojego byłego gimnazjum. Pewien koleś z mojej klasy (żeby nie powiedzieć kolega) Zaczął ćwiczyć różnego rodzaju salta, chodzenie na rękach itp. Kiedyś próbował stać na rękach na ławce. No więc my patrzymy co też ten idio.. uczeń wyprawia - na początku stał normalnie, potem się jakoś zachwiał i spadł w tył rowalając nogami drugą ławkę, stojącą obok. Trudno to opisać, ale dobrze już "zużyta" ławka po prostu nie wytrzymała. Potem była afera kto rozwalił ławkę, ale on oczywiście się nie przyznał. Może to nie było jakieś super śmieszne, ale do mądrych pomysłów to raczej nie należało.
Najgłupszym wymysłem był wyścig moich kolegów motorami (ehh trudno to tak nazwać, ale to szczegół). Nie był to zwykły wyścig, były w nim wszytkie chwyty dozwolone - zajeżdżanie, kopanie przeciwnika podczas jazdy etc. Na początku wszytko szło normalnie wystartowali, jechali mniej więcej jednakowo szybko, bo mieli takie same "złomy". Jeden jechał po jednej stronie drogi, a drugi po przeciwnej. Zbliżyli się do siebie i zaczeli się kopać i okładać pięściami (normalnie psychicznie chorzy). Przestali się patrzeć przed siebie, byli zajęci sobą, nagle się opamiętali, bo usłyszeli i zobaczyli malucha wyjeżdżającego z za zakrętu. Jeden wjechał do fosy by nie pójść na czołowe z "samochodem", a drugiemu udało się nie ponieść żadnych konsekwencji. Ten co wpadł do fosy - Tomek, strasznie się potłukł i złamał sobie noge, potem chyba szpitala trafił. Potem jeszcze kierowca malucha się wydzierał, mimo, że Tomek leżał ledwo przytomny w fosie. Ehh mieli tak przerąbane potem i zresztą dobrze, nie dość, że mogli zabić siebie, to i jeszcze kogoś przez swoją wielką głupotę. Nie wiem czym oni w ogóle się kierowali.