- Dołączył
- 12.1.2008
- Posty
- 2680
Wszyscy, którzy w miarę na bieżąco śledzą ruchy w polskiej kinematografii, z pewnością zauważyli pewną niepokojącą tendencję, która ostatnimi czasy występuje w większości naszych rodzimych komedii.
Chodzi o to, że stały się one do bólu schematyczne i mało śmieszne. Da się zauważyć, że gatunek jakim jest komedia, na stałe zastąpił zwrot "komedia romantyczna" - wystarczy spojrzeć na produkcje z kilku ostatnich lat... Nie kłam kochanie, tylko mnie kochaj, mała wielka miłość, randka w ciemno... nawet tytuły są mało różnorodne a fakt, że w każdym z nich przewijają się wciąż te same gęby, pogłębia tylko bezpłciowość i niski poziom oryginalności tych produkcji.
Nie wiem, czy przez te parę lat gusta polaków zmieniły się w takim stopniu, że bawią ich tylko ckliwe opowiastki o poszukiwaniu miłości, doprawiane na siłe niszowym poczuciem humoru? Bo nie wierzę, że chodzi tylko i wyłącznie o kasę... kiedyś robiono masę sequeli i trzymały one wysoki poziom, chociaż z założenia miały być popularne z samego faktu, że pierwsze części osiągnęły spory sukces.
Wydaje mi się, że wynika to przede wszystkim z tego, że polska publiczność stała się mniej wymagająca - a to z kolei wywołane jest tym, że karmieni jesteśmy taką sieczką - ot takie błędne koło.
Co o tym sądzicie? Wolicie stare komedie Machulskiego, Barei, Lubaszenki, czy dzisiejsze produkcje anonimowych reżyserów?
Chodzi o to, że stały się one do bólu schematyczne i mało śmieszne. Da się zauważyć, że gatunek jakim jest komedia, na stałe zastąpił zwrot "komedia romantyczna" - wystarczy spojrzeć na produkcje z kilku ostatnich lat... Nie kłam kochanie, tylko mnie kochaj, mała wielka miłość, randka w ciemno... nawet tytuły są mało różnorodne a fakt, że w każdym z nich przewijają się wciąż te same gęby, pogłębia tylko bezpłciowość i niski poziom oryginalności tych produkcji.
Nie wiem, czy przez te parę lat gusta polaków zmieniły się w takim stopniu, że bawią ich tylko ckliwe opowiastki o poszukiwaniu miłości, doprawiane na siłe niszowym poczuciem humoru? Bo nie wierzę, że chodzi tylko i wyłącznie o kasę... kiedyś robiono masę sequeli i trzymały one wysoki poziom, chociaż z założenia miały być popularne z samego faktu, że pierwsze części osiągnęły spory sukces.
Wydaje mi się, że wynika to przede wszystkim z tego, że polska publiczność stała się mniej wymagająca - a to z kolei wywołane jest tym, że karmieni jesteśmy taką sieczką - ot takie błędne koło.
Co o tym sądzicie? Wolicie stare komedie Machulskiego, Barei, Lubaszenki, czy dzisiejsze produkcje anonimowych reżyserów?