Darth Scorpion
Member
- Dołączył
- 5.5.2005
- Posty
- 375
Oto moje nowe opowiadanko, dzieje się w świecie Warlords Battlecry. Przeczytajcie i oceńcie je.
Rozdział 1
Url-Evlen dziś wyjątkowo wcześnie się obudził, gdyż musiał zastąpić innego Leśnego Elfa na straży wioski Solhaven. Szybko ubrał żelazną zbroję, założył łuk na plecy, włożył miecz do pochwy i powoli wyszedł z Drzewa, w którym mieszkał. Wtedy koło jego głowy przeleciała srebrna strzała. Leśny Elf spojrzał w stronę, z której leciał pocisk i zobaczył dziwną istotę. Uszy miała spiczaste, fioletowy kolor skóry, włosy całe białe a z przepełnionych gniewem czerwonych oczu mocno kapała krew.
- Tak... To Mroczny Elf. – pomyślał Url-Evlen, wyciągając łuk. Skrył się za drzewem i wycelował z swej broni prosto w głowę wroga. Mroczny Elf padł bez życia na ziemię. Url-Evlen spojrzał na zwłoki wroga i zauważył dziwny amulet. Podszedł do martwego Mrocznego Elfa, chcąc lepiej przyjrzeć się błyskotce. Chwycił amulet w ręce i zobaczył nieczytelny napis. Przyjrzał się dokładniej. Zobaczył dziwne wyrzeźbienia, a na środku niewielką czaszkę. Nie interesował się nią, lecz tymi dziwacznymi wyrzeźbieniami. Po chwili doszedł do wniosku, że to jest pismo Mrocznych Elfów.
- Może ktoś z naszej wioski to odczyta? – pomyślał Url-Evlen, wkładając amulet do kieszeni. Zaczął iść do Solhaven. Nagle, zza krzaków wyskoczył wysoki Szkielet w lekkiej zbroi z przygotowaną do ataku, zaostroną włócznią. Leśny Elf bez chwili namysłu wyciągnął miecz z pochwy i precyzyjnie odparował cios wroga. Wbił miecz w zbroję, przecinając trzy kości Szkieletu. Po chwili wyciągnął broń, a Nieumarły zmienił się w stos kości, z zbroją i włócznią. Url-Evlen przyspieszył kroku, by szybciej znaleźć się w bezpiecznej wiosce. Gdy doszedł do Solhaven, Veliria, piękna przywódczyni wioski powiedziała do niego niezwykle aksamitnym i gładkim głosem :
- Czemu tak długo Cię nie było? Zaczęliśmy się martwić, że nie żyjesz.
- Byłem blisko śmierci. Najpierw zaatakował mnie Mroczny Elf, cudem uniknąwszy jego strzały strzeliłem w niego. Zginął i znalazłem na jego zwłokach dziwny amulet. Potem zaatakował mnie Szkielet i go też zabiłem... – Przywódczyni przepełniła się entuzjazmem, widocznie zdziwiona tym, że Leśny Elf znalazł dziwny artefakt.
- Może to TEN amulet? Ten, który należał do mojego ojca? Ten, który zrabował Mroczny Elf? – myślała.
- Pokaż go! – powiedziała. Url-Evlen wyciągnął go z kieszeni i podał Velirii. Przywódczyni Solhaven dokładnie przyglądała się amuletow. Gdy obróciła go na drugą stronę i zobaczyła czaszkę, jej entuzjazm szybko znikł. Powiedziała do Urla-Evlena, wyraźnie zawiedziona :
- Nie, to nie ten amulet.
- Jaki amulet? – spytał się Leśny Elf.
- Myślałam, że to amulet mojego ojca, który ukradł Mroczny Elf. Trudno, idź do Druida Nelgaroxa, może on odczyta to dziwne, wyrzeźbione w amulecie pismo... Pismo Mrocznych Elfów.
- Właśnie tak planowałem zrobić, Velirio – powiedział szeptem do siebie Url-Evlen.
- A gdzie jest ten Nelgarox? – zapytał się.
- W Wielkim Drzewie. – Leśny Elf wiedział, już gdzie jest chata tego Druida.
- W Wielkim Drzewie? To w nim ktoś mieszka? – zapytał się ze zdziwieniem Url-Evlen.
- Jasne. Nie wiedziałeś o tym?
- Nie. – odpowiedział szorstko Leśny Elf. Przyspieszył kroku i szybko znalazł się blisko Wielkiego Drzewa. Okrążył je, szukając drzwi. Gdy wreszcie je znalazł i otworzył, zobaczył w Drzewie niskiego, szczupłego, czarnowłosego Leśnego Elfa w szacie Druida, stojącego nad stołkiem alchemicznym.
- Czemu mi przeszkadzasz? – powiedział niezwykle doniosłym głosem Nelgarox.
- Zabiłem Mrocznego Elfa i znalazłem w jego zwłokach amulet... – Odparł szorstko Url-Evlen.
- Amulet? Pokaż go! – jeszcze głośniej powiedział Nellgarox. Leśny Elf wręczył niewielki artefakt Druidowi. Nelgarox czytał wszystko, co pisało na amulecie, aż wreszcie przewrócił amulet na drugą stronę. Tam było jeszcze więcej wyrzeźbień oraz czaszka. Po dwunastu minutach powiedział niezwykle zadowolonym głosem :
- Przeczytałem już wszystko...
- Mógłbyś mi powiedzieć...
- ...co przeczytałeś? Oczywiście. – przerwał mu Druid.
- To mów, Nelgaroxie. – powiedział pełnym entuzjazmu głosem Url-Evlen.
- No, nie pisało tam nic szczególnego...
- No, powiedz.
- Amulet-Znak rodu magnackiego pół-Mrocznych Elfów. Oprócz tego pisze E-M K.
- E-M K? A co lub kto to jest?
- Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia. – powiedział Nelgarox, widocznie tracąc zadowolenie. Ten Druid nienawidził czegoś nie wiedzieć, wyraźnie ujrzał to teraz Url-Evlen. Po chwili oczy Druida ożywiły się – Ale wiem, kto może wiedzieć.
- Kto? – zapytał się wciąż pełen entuzjazmu Leśny Elf.
- Hen-Veliran.
- Ten kupiec?
- Tak. Przygotuj sakiewkę.
- Czemu? – zapytał ze zdziwieniem Url-Evlen.
- Hen-Veliranowi za każdą informację trzeba płacić.
- Aha, ale i tak nie wiem, jak mogę wyrwać się ze stanowiska na straży – powiedział Url-Evlen, a Melgarox wyciągnął zwój i zaczął na nim pisać. Spokojnym, zadowolonym tonem rzekł do Leśnego Elfa :
- Proszę. Wręcz jej ten dokument, a będziesz mógł przez kilka tygodni nie stać na straży...
- Dziękuję. – wybąknął Url-Evlen, wychodząc z Wielkiego Drzewa.
- A, właśnie, zapomniałbym...
- O czym?
- Powiedzieć Ci, gdzie jest Hen-Veliran. – Url-Evlen stał się cały czerwony.
- Jak mogłem zapomnieć zapytać się o to? – pomyślał.
- Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać. – powiedział Druid - Gdy wyjdziesz z wioski przez zachodnią stronę i będziesz szedł ciągle na zachód, po pewnym czasie zobaczysz spory gąszcz. Gdy ujrzysz Starożytnego Treanta Galvinna, skręć w prawo i idź potem prosto. Po chwili dojdziesz do chaty kupca. – Url-Evlen dokładnie wysłuchał wszystkich słów Druida i po chwili wdzięcznym głosem powiedział :
- Dziękuję za pomoc. A mógłbyś mi oddać amulet? – przypomniał Nelgaroxowi Leśny Elf.
- A, tak oczywiście. – powiedział Druid. – Url-Evlen
- Dobrze, możesz wyruszyć w podróż.
- Dziękuję – powiedział pełnym gracji tonem Url-Evlen. Veliria wyciągnęła z kieszeni trzy mikstury i aksamitnym głosem wyrzekła do Leśnego Elfa :
- Proszę. Te mikstury będą przydatne.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję... – powiedział szczęśliwie Url-Evlen i wyszedł z wioski zachodnią stroną. Szybko biegł na zachód, w nadziei odnalezienia czegoś lub kogoś powiązanego z tajemniczymi inicjałami. Po godzinie biegu zobaczył gąszcz i postanowił chwilę odpocząć. Usiadł pod dziwnym, szarym drzewem, wyciągnął mięso i po chwili je zjadł. Wyciągnął amulet i zaczął myśleć, co znaczą inicjały E-M K.
- Po co tu jesteś, przyjacielu? – usłyszał dziwny, niezwykle niski głos, dochodzący zza pleców. Zauważył, że drzewo przed którym siedzi obróciło się w jego stronę. Wtedy zobaczył na drzewie twarz, i był pewien że to Galvinn, Starożytny Treant.
- Szukam kogoś lub coś, co wie coś na temat tajemniczych inicjałów... – niezbyt pewnym głosem powiedział Url-Evlen. Wtedy Galvinn wstał z ziemi i Leśny Elf bardzo się zdziwił.
- Nie sądziłem, że to taki olbrzym. – pomyślał. – Nawet gdy siedział, był w porównaniu do mnie olbrzymem.
- Jakich inicjałów? – powiedział spokojnym, niskim tonem Starożytny Treant.
- E-M K – powiedział coraz bardziej pewnym głosem Url-Evlen. – Galvinn swoje olbrzymie, drewniane ręce włożył na głowę i widać było wyraźnie, że stara sobie przypomnieć sobie coś o inicjałach. Po chwili jego twarz przybrała mniej szczęśliwy wyraz, a jego wielkie dłonie znowu opadły na dół.
- Niestety, nie mogę ci pomóc. – powiedział – Nigdy nie słyszałem podobnych inicjałów.
- Nie szkodzi – wyrzekł chytrze Url-Evlen – wiem, kto mógł o tym słyszeć...
- To dobrze. Idź dalej, Leśny Elfie. Żegnaj.
- Do zobaczenia. – powiedział Url-Evlen i skręcił w prawo i zaczął iść prosto. Po chwili zobaczył piękną, kamienną chatę otoczoną pięcioma drzewami, a na środku stały potężne, drewniane drzwi. Url-Evlen bez wahania otworzył je i w środku zobaczył Leśnego Elfa w skórzanej zbroi. Wiedział, że to Hen-Veliran.
- W czym mogę pomóc? – zapytał się aroganckim głosem.
- Potrzebuję informacji o...
- Za każdą informację, którą ode mnie uzyskasz musisz zapłacić 20 sztuk złota. – Url-Evlen tajemniczo się uśmiechnął i podrzucił w rękach sakiewkę.
- Dobra. Co chcesz wiedzieć?
- Co wiesz o inicjałach E-M K?
- E-M K? Jakiś pół-Mroczny Elf kupował u mnie bronie, zbroje i różnorakie magiczne amulety oraz pierścienie. Koniecznie oręż i te magiczne błyskotki musiały mieć inicjały E-M K.
- Wiesz, gdzie on jest?
- Wiem, jest w lesie na wschód od mojej chaty. Uważaj! W tym lesie jest nawet Wampir o imieniu Glifion.
- Glifion? Nie słyszałem o nim...
- Słuchaj, ten Wampir jest tam od lat. Napada na istoty, które nie są tak jak on nieumarłe. Gdy on ciebie zaatakuje, prawdopodobnie nie wyjdziesz z tego żywy. Tylko bardzo potężny wojownik lub mag mógłby go pokonać. – powiedział Hen-Veliran, chytrze się uśmiechając oraz wyciągając rękę. Url-Evlen szybko domyślił się o co chodzi kupcowi i rzucił na jego ręce sakiewkę.
KONIEC CZ.1
Gdy znajdziecie jakiś błąd to napiszcie jaki i gdzie on jest.
Rozdział 1
Url-Evlen dziś wyjątkowo wcześnie się obudził, gdyż musiał zastąpić innego Leśnego Elfa na straży wioski Solhaven. Szybko ubrał żelazną zbroję, założył łuk na plecy, włożył miecz do pochwy i powoli wyszedł z Drzewa, w którym mieszkał. Wtedy koło jego głowy przeleciała srebrna strzała. Leśny Elf spojrzał w stronę, z której leciał pocisk i zobaczył dziwną istotę. Uszy miała spiczaste, fioletowy kolor skóry, włosy całe białe a z przepełnionych gniewem czerwonych oczu mocno kapała krew.
- Tak... To Mroczny Elf. – pomyślał Url-Evlen, wyciągając łuk. Skrył się za drzewem i wycelował z swej broni prosto w głowę wroga. Mroczny Elf padł bez życia na ziemię. Url-Evlen spojrzał na zwłoki wroga i zauważył dziwny amulet. Podszedł do martwego Mrocznego Elfa, chcąc lepiej przyjrzeć się błyskotce. Chwycił amulet w ręce i zobaczył nieczytelny napis. Przyjrzał się dokładniej. Zobaczył dziwne wyrzeźbienia, a na środku niewielką czaszkę. Nie interesował się nią, lecz tymi dziwacznymi wyrzeźbieniami. Po chwili doszedł do wniosku, że to jest pismo Mrocznych Elfów.
- Może ktoś z naszej wioski to odczyta? – pomyślał Url-Evlen, wkładając amulet do kieszeni. Zaczął iść do Solhaven. Nagle, zza krzaków wyskoczył wysoki Szkielet w lekkiej zbroi z przygotowaną do ataku, zaostroną włócznią. Leśny Elf bez chwili namysłu wyciągnął miecz z pochwy i precyzyjnie odparował cios wroga. Wbił miecz w zbroję, przecinając trzy kości Szkieletu. Po chwili wyciągnął broń, a Nieumarły zmienił się w stos kości, z zbroją i włócznią. Url-Evlen przyspieszył kroku, by szybciej znaleźć się w bezpiecznej wiosce. Gdy doszedł do Solhaven, Veliria, piękna przywódczyni wioski powiedziała do niego niezwykle aksamitnym i gładkim głosem :
- Czemu tak długo Cię nie było? Zaczęliśmy się martwić, że nie żyjesz.
- Byłem blisko śmierci. Najpierw zaatakował mnie Mroczny Elf, cudem uniknąwszy jego strzały strzeliłem w niego. Zginął i znalazłem na jego zwłokach dziwny amulet. Potem zaatakował mnie Szkielet i go też zabiłem... – Przywódczyni przepełniła się entuzjazmem, widocznie zdziwiona tym, że Leśny Elf znalazł dziwny artefakt.
- Może to TEN amulet? Ten, który należał do mojego ojca? Ten, który zrabował Mroczny Elf? – myślała.
- Pokaż go! – powiedziała. Url-Evlen wyciągnął go z kieszeni i podał Velirii. Przywódczyni Solhaven dokładnie przyglądała się amuletow. Gdy obróciła go na drugą stronę i zobaczyła czaszkę, jej entuzjazm szybko znikł. Powiedziała do Urla-Evlena, wyraźnie zawiedziona :
- Nie, to nie ten amulet.
- Jaki amulet? – spytał się Leśny Elf.
- Myślałam, że to amulet mojego ojca, który ukradł Mroczny Elf. Trudno, idź do Druida Nelgaroxa, może on odczyta to dziwne, wyrzeźbione w amulecie pismo... Pismo Mrocznych Elfów.
- Właśnie tak planowałem zrobić, Velirio – powiedział szeptem do siebie Url-Evlen.
- A gdzie jest ten Nelgarox? – zapytał się.
- W Wielkim Drzewie. – Leśny Elf wiedział, już gdzie jest chata tego Druida.
- W Wielkim Drzewie? To w nim ktoś mieszka? – zapytał się ze zdziwieniem Url-Evlen.
- Jasne. Nie wiedziałeś o tym?
- Nie. – odpowiedział szorstko Leśny Elf. Przyspieszył kroku i szybko znalazł się blisko Wielkiego Drzewa. Okrążył je, szukając drzwi. Gdy wreszcie je znalazł i otworzył, zobaczył w Drzewie niskiego, szczupłego, czarnowłosego Leśnego Elfa w szacie Druida, stojącego nad stołkiem alchemicznym.
- Czemu mi przeszkadzasz? – powiedział niezwykle doniosłym głosem Nelgarox.
- Zabiłem Mrocznego Elfa i znalazłem w jego zwłokach amulet... – Odparł szorstko Url-Evlen.
- Amulet? Pokaż go! – jeszcze głośniej powiedział Nellgarox. Leśny Elf wręczył niewielki artefakt Druidowi. Nelgarox czytał wszystko, co pisało na amulecie, aż wreszcie przewrócił amulet na drugą stronę. Tam było jeszcze więcej wyrzeźbień oraz czaszka. Po dwunastu minutach powiedział niezwykle zadowolonym głosem :
- Przeczytałem już wszystko...
- Mógłbyś mi powiedzieć...
- ...co przeczytałeś? Oczywiście. – przerwał mu Druid.
- To mów, Nelgaroxie. – powiedział pełnym entuzjazmu głosem Url-Evlen.
- No, nie pisało tam nic szczególnego...
- No, powiedz.
- Amulet-Znak rodu magnackiego pół-Mrocznych Elfów. Oprócz tego pisze E-M K.
- E-M K? A co lub kto to jest?
- Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia. – powiedział Nelgarox, widocznie tracąc zadowolenie. Ten Druid nienawidził czegoś nie wiedzieć, wyraźnie ujrzał to teraz Url-Evlen. Po chwili oczy Druida ożywiły się – Ale wiem, kto może wiedzieć.
- Kto? – zapytał się wciąż pełen entuzjazmu Leśny Elf.
- Hen-Veliran.
- Ten kupiec?
- Tak. Przygotuj sakiewkę.
- Czemu? – zapytał ze zdziwieniem Url-Evlen.
- Hen-Veliranowi za każdą informację trzeba płacić.
- Aha, ale i tak nie wiem, jak mogę wyrwać się ze stanowiska na straży – powiedział Url-Evlen, a Melgarox wyciągnął zwój i zaczął na nim pisać. Spokojnym, zadowolonym tonem rzekł do Leśnego Elfa :
- Proszę. Wręcz jej ten dokument, a będziesz mógł przez kilka tygodni nie stać na straży...
- Dziękuję. – wybąknął Url-Evlen, wychodząc z Wielkiego Drzewa.
- A, właśnie, zapomniałbym...
- O czym?
- Powiedzieć Ci, gdzie jest Hen-Veliran. – Url-Evlen stał się cały czerwony.
- Jak mogłem zapomnieć zapytać się o to? – pomyślał.
- Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać. – powiedział Druid - Gdy wyjdziesz z wioski przez zachodnią stronę i będziesz szedł ciągle na zachód, po pewnym czasie zobaczysz spory gąszcz. Gdy ujrzysz Starożytnego Treanta Galvinna, skręć w prawo i idź potem prosto. Po chwili dojdziesz do chaty kupca. – Url-Evlen dokładnie wysłuchał wszystkich słów Druida i po chwili wdzięcznym głosem powiedział :
- Dziękuję za pomoc. A mógłbyś mi oddać amulet? – przypomniał Nelgaroxowi Leśny Elf.
- A, tak oczywiście. – powiedział Druid. – Url-Evlen
- Dobrze, możesz wyruszyć w podróż.
- Dziękuję – powiedział pełnym gracji tonem Url-Evlen. Veliria wyciągnęła z kieszeni trzy mikstury i aksamitnym głosem wyrzekła do Leśnego Elfa :
- Proszę. Te mikstury będą przydatne.
- Jeszcze raz bardzo dziękuję... – powiedział szczęśliwie Url-Evlen i wyszedł z wioski zachodnią stroną. Szybko biegł na zachód, w nadziei odnalezienia czegoś lub kogoś powiązanego z tajemniczymi inicjałami. Po godzinie biegu zobaczył gąszcz i postanowił chwilę odpocząć. Usiadł pod dziwnym, szarym drzewem, wyciągnął mięso i po chwili je zjadł. Wyciągnął amulet i zaczął myśleć, co znaczą inicjały E-M K.
- Po co tu jesteś, przyjacielu? – usłyszał dziwny, niezwykle niski głos, dochodzący zza pleców. Zauważył, że drzewo przed którym siedzi obróciło się w jego stronę. Wtedy zobaczył na drzewie twarz, i był pewien że to Galvinn, Starożytny Treant.
- Szukam kogoś lub coś, co wie coś na temat tajemniczych inicjałów... – niezbyt pewnym głosem powiedział Url-Evlen. Wtedy Galvinn wstał z ziemi i Leśny Elf bardzo się zdziwił.
- Nie sądziłem, że to taki olbrzym. – pomyślał. – Nawet gdy siedział, był w porównaniu do mnie olbrzymem.
- Jakich inicjałów? – powiedział spokojnym, niskim tonem Starożytny Treant.
- E-M K – powiedział coraz bardziej pewnym głosem Url-Evlen. – Galvinn swoje olbrzymie, drewniane ręce włożył na głowę i widać było wyraźnie, że stara sobie przypomnieć sobie coś o inicjałach. Po chwili jego twarz przybrała mniej szczęśliwy wyraz, a jego wielkie dłonie znowu opadły na dół.
- Niestety, nie mogę ci pomóc. – powiedział – Nigdy nie słyszałem podobnych inicjałów.
- Nie szkodzi – wyrzekł chytrze Url-Evlen – wiem, kto mógł o tym słyszeć...
- To dobrze. Idź dalej, Leśny Elfie. Żegnaj.
- Do zobaczenia. – powiedział Url-Evlen i skręcił w prawo i zaczął iść prosto. Po chwili zobaczył piękną, kamienną chatę otoczoną pięcioma drzewami, a na środku stały potężne, drewniane drzwi. Url-Evlen bez wahania otworzył je i w środku zobaczył Leśnego Elfa w skórzanej zbroi. Wiedział, że to Hen-Veliran.
- W czym mogę pomóc? – zapytał się aroganckim głosem.
- Potrzebuję informacji o...
- Za każdą informację, którą ode mnie uzyskasz musisz zapłacić 20 sztuk złota. – Url-Evlen tajemniczo się uśmiechnął i podrzucił w rękach sakiewkę.
- Dobra. Co chcesz wiedzieć?
- Co wiesz o inicjałach E-M K?
- E-M K? Jakiś pół-Mroczny Elf kupował u mnie bronie, zbroje i różnorakie magiczne amulety oraz pierścienie. Koniecznie oręż i te magiczne błyskotki musiały mieć inicjały E-M K.
- Wiesz, gdzie on jest?
- Wiem, jest w lesie na wschód od mojej chaty. Uważaj! W tym lesie jest nawet Wampir o imieniu Glifion.
- Glifion? Nie słyszałem o nim...
- Słuchaj, ten Wampir jest tam od lat. Napada na istoty, które nie są tak jak on nieumarłe. Gdy on ciebie zaatakuje, prawdopodobnie nie wyjdziesz z tego żywy. Tylko bardzo potężny wojownik lub mag mógłby go pokonać. – powiedział Hen-Veliran, chytrze się uśmiechając oraz wyciągając rękę. Url-Evlen szybko domyślił się o co chodzi kupcowi i rzucił na jego ręce sakiewkę.
KONIEC CZ.1
Gdy znajdziecie jakiś błąd to napiszcie jaki i gdzie on jest.