Opowiadanko

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Dzieje skazańców po upadku bariery.


-Zbierać się, szybciej! -krzyczał Kruk do grupy ludzi wybiegających ze Starego Obozu. Wśród nich byli zwykli kopacze, cienie oraz strażnicy. Co dziwne zgrają dowodził magnat imieniem Kruk, ich prawdziwy przywódca - Gomez całkiem niedawno zginął w potyczce z jednym z więźniów. Życie toczyło się całkiem spokojnie, choć po stracie Gomeza przez pewien czas panował chaos, toteż skończył się on równie szybko jak się zaczął. Jego miejsce zajął jego dawny doradca –magnat Kruk. Jednak stała się rzecz, której nikt się nie spodziewał, teraz gdy stosunki między Starym a Nowym Obozem zaostrzyły się do tego stopnia, że mogło to spowodować wojnę domową bariera opadła. Magiczny twór będący kiedyś dla więźniów przeszkodą nie do pokonania został zniszczony. Teraz Kruk na czele grupy dawnych skazańców zmierzał w stronę przełęczy.

-Żwawiej! Musimy się stąd wydostać zanim przybędzie straż! Już nie daleko - zachęcał do wysiłku jeden ze strażników imieniem Thorus, w Starym Obozie sprawował on funkcję dowódcy strażników Gomeza. Obok niego biegł jeden z jego ludzi- Bloodwyn. Więźniowie dotarli wreszcie do miejsca wymian, teraz czekała ich wspinaczka po drewnianej konstrukcji, pomagali sobie jak mogli. Kiedy wszystkim udało się wydostać na górę znikąd pojawiło się ok. dwudziestu orków. Niczego niespodziewający się ludzie byli zaskoczeni.

-Do broni!- rozkazał Kruk-na jego rozkaz wszyscy poza kopaczami wyciągnęli oręż, na czele stanęli strażnicy, z tyłu-cienie. Orkowie bez namysłu żucili się na dawnych mieszkańców kolonii.

-Teraz!-krzyknął Scatty, po czym zza oddziału strażników sypnął grad strzał. Część orków padła ale reszta biegła dalej. Nagle słychać było szczęk stali, bitwa rozpoczęła się na dobre. Thorus swym potężnym mieczem odciął głowę jednego z orków. Kruk zaatakowany przez dwoje potworów cofał się do tyłu parując wszystkie ciosy. Wiele lat w trudnych warunkach uczyniłą z nich doskonałych wojowników. Korytarz był wąski, szeroki na niecałe sześć metrów, toteż było dosyć ciasno. Strażnicy oraz cienie stali ze sobą ramię w ramię. Wystrzelono kilka strzał, padło dwóch orków. Szyk obronny nieco się rozpadł toteż Thorus nakazał jego ponowne uformowanie. Orkowie zostali wypchnięci po czym strażnicy rozpoczęli szarże. Ginęli jeden po drugim, niestety w szeregach ludzi również odnotowano straty. Po chwili po przeciwnikach nie było śladu, kilku z nich uciekło.

-Nie mamy czasu, ze zmarłych zabierzcie wyposażenie, musimy ruszać dalej-nakazał Kruk po czym wszyscy szybkim krokiem ruszyli w stronę Khorinnis. Dopiero teraz poczuli się wolni, za sobą mieli przełęcz, straż miejska nie przyszła ich zatrzymać. Krajobraz był wprost przepiękny, chodź górnicza dolina była równie piękna to po tylu latach mogła się naprawdę znudzić.

-Nie możemy tu tak stać! Posłuchajcie mnie! Niedługo mogą przybyć paladyni. Wy ukryjcie się w lasach, reszta za mną! - wskazał palcem na garstkę ludzi po czym znaczna grupa podążyła za Krukiem.


Sorry ze takie krotkie nie miałem dzisiaj za bardzo czasu wiem tez ze nie jest najlepsze ale zdaje sie na was jeżeli się zgodzicie napisze czesc dalsza pozdrawiam
tongue.gif
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Hmm widziałemn tu juz podobne opowiadanie, mowiło o tym samym, o dziejach skazańców po upadku bariery. Także tema tjuż był wykorzystany...A co do samego opowiadania, to jest dobrze napisane. Nie ma za wiele błędów, noi ciekawie opisany sam moment opuszczenia Górniczej doliny. podobało mi się. napisz ciąg dalszy,
narazie nie oceniam.
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
Dobrze napisane. Tyle że nie rewela. No, ale nie od razu staje się Mickiewiczem...ops! Sapkowskim znaczy się. A co do samego opo to trochę przykrótkie, ale przejdzie. Jest tu wyraźny styl, przejrzysty, co jest najważniejsze by się nie zniechęcić. Fabuła.. to na razie jest dobra, ale za krótka. Jak zobaczę następne częsci to wtedy w pełni ocenię. Dla zachęty 7/10
 

s_e.b_a

Active Member
Dołączył
13.2.2005
Posty
1253
QUOTE Niczego niespodziewający się ludzie byli zaskoczeni.
Bez sensu jest to zdania.... Jedno wynika z drugiego...

QUOTE Korytarz był wąski, szeroki na niecałe sześć metrów
Dziwne jest to zdanie... Powinno być "Korytarz był wąski, miał niecałe sześć metrów" tak brzmi o wiele lepiej.

Samo opowiadanie jest całkiem fajne. Mi się podoba i chętnie przeczytam ciąg dalszy...

Co do tego, że temat był wykorzystywany… To prawda, ale tak naprawdę nie widziałem jeszcze dobrego opowiadania o losach reszty skazańców uwzględniającego fabułę z NK. Tak wic nie ma powodu, dla którego nie miałbyś pisać dalej...

Czekam na ciąg dalszy...
 

Pirat_Skip

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
86
opowiadanko ładne w 100 % lepsze od mojego którego nikt nie pochwalił
tongue.gif

Fajne opowiadanko choc duzo było podobnych do tego tematu jednak w tym był fajny klimat .wydawało mi się że to wszystko działo się minimalnie za szybko i opowiadanko troche za krótkie zresztą nie masz co się tłumaczyć opowiadanie fajne Jak narazie też 7\10
Czekam na dalszą część


POzdrawiam
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Ciąg Dalszy

- Tu się zatrzymamy na noc-powiedział Kruk do swoich ludzi. Wśród nich był potężnej postury strażnik Thorus, Bloodwyn, Fisk, Fletcher, Dexter, kilku kopaczy i innych rzezimieszków.Znajdowali się na wysokim wzgórzu, na szczycie widniały dwie wysokie wieże. W pobliżu stała nieduża chata, a niedaleko stara kopalnia. Miejsce to było widać dawniej zamieszkiwane przez myśliwych, gdyż strażnicy znaleźli tutaj sporo pozostałości po futrach i innych trofeach.

-Dexter, podejdź no tu ma ci dużo do powiedzenia-powiedział Kruk zwracając się do cienia. Dexter był średniego wzrostu mężczyzną, był dosyć szczupły. Nosił na sobie lekką zbroję oraz krótki miecz, na plecach miał krótki łuk. Obydwaj ruszyli w stronę jednej z wież. Thorus kazał rozstawić straże, a sam ułożył się do snu.

-Posłuchaj uważnie-rozpoczął rozmowę Kruk.

-Mój plan jest następujący, zostaniesz tu wraz z garstką ludzi, co pewien czas będziesz porywał mieszkańców Khorinnis. Dopóki nie znajdziemy dobrego sposobu żeby przedostać się…

-Gdzie??-zapytał zaciekawiony cień.

-Na razie nie powinno cię to interesować! Będziesz ich tu przetrzymywał dopóki nie wydam innego rozkazu. Powiadom ludzi niech poukrywają się w lasach, tylko dyskretnie.


Zaczynało już świtać. Thorus zbudził się ze snu, nie mógł przyzwyczaić się do wolności, czuł się jakoś nieswojo, ale w głębi duszy radował się, że teraz może chodzić gdzie tylko zechce i kiedy tylko zechce. Ostatnimi czasy bardzo przyglądał się Krukowi. Zaóważył, że dzieje się z nim coś dziwnego, stał się mniej rozmowny, nocami rozmyślał i dumał nad jakimiś mapami, aż do dziś.

-Thorusie zbierz ludzi! Wyruszamy natychmiast!

-Ale gdzie?-zapytał Thorus.

-Dowiesz się w swoim czasie, no już! A teraz się pospiesz! - powiedział Kruk

-Bloodwyn! Fletcher do mnie!- krzyknął Thorus po czym przy nim znalazł się jeden ze strażników niejaki Fletcher.

-Gdzie Bloodwyn?-zapytał.

-Nie mamy czasu!

-Chyba jeszcze śpi…-odrzekł Fletcher. Po chwili zobaczyli jak pewien strażnik o czarnych włosach zbliża się chwiejnym krokiem.

-Już, już, czego?-zapytał Bloodwyn poczym ziewnął.

-Nie zwracaj się do mnie tym tonem! Miałeś być tutaj pięć minut temu! Moi ludzie się nie spóźniają!

-Co mnie to obchodzi? Będę wstawał kiedy mi się żywnie podoba.

-Nie kwestionuj rozkazów!!!-krzyknął Thorus.

-Zjeżdżaj!-powiedział lekceważąco i splunął pod nogi swojego przełożonego.

Tym razem nie wytrzymał, po tych słowach wyciągnął mieczi już miał zakończyć życie buntownika, gdy na drodze stanął mu Kruk.

-Zostaw go, może się jeszcze przydać, zostanie słusznie ukarany, obiecuje-powiedział stanowczo.

Thorus nie próbował mu się sprzeciwiać, ale nie wierzył też jego słowom, w kolonii więc zapewne i tutaj Bloodwyn był i będzie służalcem dawnego magnata i dopóki on nie zginie będzie nietykalny. Dowódca straży był wściekły, powiedział tylko:

-No już! Ruszać się! Musimy wyruszyć zanim będzie jasno.-faktycznie podróż za dnia byłaby zbyt ryzykowna, gdyby któs ich zobaczył i zgłoisił straży byłoby naprawdę gorąco. Nie wiedział gdzie zmierzają, na czele grupy szedł Kruk, sam niewiedział dokładnie gdzie poprowadzić swoich kompanów, jednak słyszał w swojej głowie dziwny głos, który prowadził go, nie wiedział co to za głos, ale ufał mu.




-Ależ tu śmierdzi!-powiedział Brago z obrzydzeniem patrząc na jaskinie.

-No cóż trzeba to jakoś ogarnąć i warunki będą znośne- po tych słowach jego trzech towarzyszy zabrało się do porządków.

-Niedaleko znajduję się farma, w nocy pójdziemy i ukradniemy owce, na kolacje zjemy pieczyste...-powiedział zacierając ręce.

-A co z rozkazami?-zapytał jeden z bandytów.

-Narazie mogą poczekać, jutro będziemy myśleć, zresztą na drodze do miasta rozlokowaliśmy kilku chłopaków, zajmą się okolicznymi farmerami, przydadzą się Krukowi do pracy-odpowiedział szef bandy po czym ułożył się na łóżku.



Tym czasem magnat Kruk wraz ze swoimi ludźmi doszli do jakiejś latarni, widać, że jest zamieszkiwana, ale lokatora widocznie nie było w domu. Od razu pięciu bandytów zadeklarowało się tam osiedlić. Teraz cała zgraja zsuwała się po stromiźnie na jakąś plażę. W słońcu wygrzewał się jaszczur. Thorus wyjął kuszę, przyklęknął i wystrzelił, bełt trafił bestię prosto w szyję, zacęła charczeć i powoli osunęła się na ziemię. W oddali było widać zarys statku i sylwetki ludzi. Powoli zbliżyli się do nieznajomych. Mieli na sobie czerwone pancerze, nosili kordelasy a na głowie mieli chusty. Jeden z nich, zapewne przywódca nosił czapkę, na oku miał opaskę.

-Nazywam się Greg, a to mój statek,czego chcecie?-zapytał łagodnie pirat, po czym w powitalnym geście rozłożył ręce i nisko się ukłonił.

-Mam do ciebie pewną sprawę-odezwał się Kruk

-Przewieź mnie i moich ludzi na drugą część wyspy, a słono cię wynagrodze.

Przez chwilę wszyscy razem z Thorusem nie wiedzieli o jaką drugą część wyspy chodzi ich przywódcy, ale po kapitanie statku było widać, że doskonale wie o co mu chodzi.

-O jakiej zapłacie mówisz? Czym mógłby mnie obdarować taki biedak jak ty?-zapytał ponownie

Kruk wyjął pokaźną sakiewkę, rzucił w stronę niedawno poznanego męźczyzny i uśmiechnął się. Greg pewnym ruchem złapał sakiewkę i zajrzał do środka, w sakwie połyskiwały niebieskawe kamyki, to była ruda, teraz po upadku bariery stała się bardzo cenna i kapitan wiedział o tym bardzo dobrze.

-Umowa stoi! Ładujcie się na statek, odpływamy!

Po chwili wszyscy znaleźli się na staku, kotwica poszła w górę i zaczęli oddalać się od brzegu płynąc w nieznanym przez nich kierunku.

koniec czesci 2, znow krotka, ale no coz nie mam za bardzo czasu(szkola), prosze ocencie i powiedzcie czy mam pisac CD pozdrawiam
tongue.gif
 

Geezer

Member
Dołączył
9.9.2005
Posty
833
No, cóż... ta część jest trochę gorsza. Nie uświadczyłem wielu opisów, także akcji. Denerwują mnie te odstępy w twoim opie. Nie wiem, czy chcesz tak jakby zwiększyć objętość, no ale...całość jest przeciętna, niczym się nie wybijając. Do tego te same schematy, które już wszyscy znamy. Wymyśl coś niespodziewanego. Na razie stawiam mocną piątke.
 

Pirat_Skip

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
86
No ładnie ładnie jak narazie 4+ postaraj się jednak troche bardziej bo opowiadanko fajne ale troche przynudza za mało akcji , za krótkie wiem że szkoła ale jednak postaraj się jeszcze troche i będzie bardzo dobrze pozdrawiam ...
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Otóż robię takie odstępy aby opowiadanie było przejrzyste i dobrze się je czytało, nie próbuje powiększyć jego długości(liczy się jakość nie ilość) a nie wszystko zwalone na jedna kupe, takie cos niezbyt dobrze sie czyta uwierz mi, a tak przy okazji dzieki za przeczytanie i ocene.

pozdrawiam
tongue.gif
 

Smiths

Member
Dołączył
5.9.2005
Posty
56
No opowiadanko bardzo ciekawe ,mało błedów ortograficznych ,bardzo fajna fabuła i przedewszystkim fajne wzroty.Miałeś bardzo fajny pomysł by opisać podróz Skazanców.Podoba mi sie twój styl pisania i oby tak dalej.Oczena 9/10
Pozdrawiam!
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Wiał lekki, ciepły wiatr, słońce zaczęło powoli wychodzić zza horyzontu, jakby budząc się ze snu. Na pokładzie panował niesamowity ruch, statek zbliżał się do brzegu, w oddali było widać plażę i zarysy kilku chat.

-Zarzucić kotwicę! - krzyknął kapitan, po czym grupka piratów sprawnie wrzuciła żelastwo do wody. Znajdowali się jakieś dziesięć metrów od brzegu, toteż aby do niego dotrzeć musieli przebrodzić kawałek drogi. Kilku ludzi zajęło się wynoszeniem rozmaitych skrzyń na brzeg. Były to zapewne łupy zdobyte podczas abordażu na jakiś handlowy statek. Kruk wraz ze swymi kompanami wygramolili się na brzeg. Dowódca przystanął oparł ręce na biodrach i począł rozglądać się po okolicy. Obóz otoczony był niewielką palisadą, stało tu kilka chat. Piraci którzy przebywali w obozie zaczęli przyglądać się nowoprzybyłym.

-Zwołaj ludzi! Chwilę odpoczniemy i zaraz wyruszamy! - rozkazał Kruk.

-A więc widzę że znasz okoliczne tereny? – zapytał Greg bandytę.

-Nie znam, ale ty możesz udzielić nam kilku wskazówek, chciałbym wiedzieć gdzie tutaj znajduje się jakieś bagno? – dowódca dawnych więźniów dobrze wiedział czego szuka, ten głos…To on podpowiadał mu gdzie mają się udać.

-Po cholerę chcecie wybierać się na bagno? - zapytał zdumiony kapitan.

-Nie czas na pytania! Proszę cię tylko o drogę a zależy mi na czasie! – krzyknął Kruk.

-Nie tym tonem, bo pożałujesz! Wyjście jest tam! Podążaj cały czas tą ścieżką-powiedział zdenerwowany.

Kruk na razie nie chciał zatargów z piratami, wiedział, że byli mu jeszcze potrzebni.

-Mam jeszcze jedną sprawę, może wejdźmy do chaty…-zaproponował wyciągając z kieszeni wypchaną rudą sakwę.

-Hehe, to się rozumie, interesy z tobą to sama przyjemność-zaśmiał się Greg po czym obaj ruszyli stronę jednej z chat. Do chodziło południe, słońce grzało niemiłosiernie. Thorus skrył się w cieniu wysokiej palmy i spoglądał na morze. Wsłuchiwał się w szum morza, zastanawiał się po co Kruk przyprowadził ich w to miejsce, po co wybierają się na bagna. Z nikim nie podzielił się swoimi wątpliwościami, sam chciał rozwikłać tą sprawę. Teraz wszyscy czekali aż magnat skończy pertraktować z Gregiem. Tymczasem z jednej z chat wyszedł Bloodwyn. Przeszedł się po obozie spoglądając na Thorusa. Ten zastanawiał się jak długo będzie musiał znosić tego służalca, jak długo będzie w stanie powstrzymywać się by go nie zabić. Chwilę rozmyślania przerwał mu głośny rozkaz Kruka.

-No już widzę że wystarczająco wypoczęliście. Ruszamy w drogę!

Po chwili cały oddział wyruszył z obozu. Po ich prawej stronie znajdowała się szeroki kanion. Teraz szli wąskim korytarzem, na swej drodze często napotykali stworzenia, których nigdy wcześniej nie spotkali. Najczęściej były to ogromne, zielone owady z małymi głowami. Zdarzały się ogromne szczury o jasnobrązowym ubarwieniu oraz latające bąki. Tak duża liczba potworów świadczyła, że nikt dawno tędy nie przechodził. Sam Thorus zabił ich kilkanaście. Wreszcie doszli do ogromnego placu. Gdzieniegdzie leżały zawalone kolumny, po prawej stronie znajdowały się wysokie schody prowadzące do niedużego budynku. Plac był zarośnięty dzikimi roślinami i pędami. Robiło się późno, słońce powoli chyliło się ku zachodowi, zaczęło robić się chłodno.

-Może tutaj odpoczniemy? – zaproponował Thorus.

-Idziemy dalej już niedaleko- po tych słowach wszyscy poczęli schodzić w dół podążając za swoim przywódcą. Po krótkim marszu w dół ścieżki ujrzeli wielkie bagno, gdzieniegdzie znajdywały się drewniane kładki, co mogło świadczyć, że teren ten był niegdyś zamieszkiwany. Po chwili wszyscy ruszyli dalej, Szli po kładkach aż zobaczyli jakieś budowle. Nie wiedzieli ile lat miała cywilizacja dawniej zamieszkująca to miasto, ale budowle zachowały się w dobrym stanie.

-Tutaj rozbijemy obóz! Dzisiaj odpocznijcie, jutro bierzemy się do roboty!-powiedział Kruk po czym wraz z dwoma gwardzistami ruszył przed siebie.



Wstawał ranek. Słońce wzniosło się nad horyzont. Przyroda zaczęła budzić się do życia. Thorus wstał dzisiaj bardzo wcześnie. Wcześniej nie miał okazji oglądnąć całego obozu. Ruszył po schodach. Po jego lewej stronie znajdował się duży budynek. Przy wejściu stało dwóch gwardzistów. ,, To pewnie tam zaszył się Kruk''. Miał do niego kilka pytań w sprawach organizacyjnych. Przy wejściu zatrzymała go straż.

-Wybacz Thorusie, ale Kruk nie pozwolił nikogo wpuszczać.

-Jestem dowódcą straży! Nakazuje wam mnie wpuścić!-krzyczał ze złością Thorus.

-Już nie.-powiedział Bloodwyn, który nagle wyszedł z wnętrza budynku.

-Kruk mnie mianował przywódcą straży, ty juz nim nie jesteś. Bloodwyn miał na sobie nową zbroję, taką jaką nosili najlepsi straznicy. Thorus nie wytrzymał i uderzył go w twarz tak mocno, że ten upadł na ziemię.

-Jeszcze się policzymy!-powiedział wstając Bloodwyn. Dawnemu dowódcy jakby ulżyło. Zaśmiał się jeszcze przypominając sobie minę podszkodowanego.
Nie miał zamiaru już służyć Krukowi a tym bardziej Bloodwynowi, jednak postanowił zostać w obozie i porzyżekł sobie, że zemści się kiedyś na obydwóch.
Wkrótce do obozu poczęli przybywać nowi członkowie oraz niewonicy. Kruk wykorzystywał ich do pracy w kopalni. Niektórzy bandyci mieszkali jeszcze poza obozem pracując na to aby się doń dostać. Tym głównie zajmował się Franko. Pewnego dnia Thorus dostał wiadomość, że Franko nie żyje. Zabił go jakiś nowy. Udało mu się dostać do obozu. Następnie nowy wykończył Estebana oraz Bloodwyna. Thorus pamiętał go jeszcze za czasów gdy byli więźniami. Niedługo poległ Kruk, bezimienny wyruszył dalej, zaś Thorus przejął włądzę and obozem bandytów.



koniec
 

Roioan

Member
Dołączył
20.7.2005
Posty
424
Opowiadanie fajne lecz jedea błond:

QUOTE niewonicy

Powinno być "niewolnicy"

Opowiadanie fajne wspaniało fabuła i wogule.Napisz ciąg dalsz to zobaczymy ale podejrzewam że będzie fajne.Wiem że obuz upadł ale napisz że ktoś przezył i założył nowy obóz.

Pozdro
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
QUOTE (<BELIAR> @ 05-10-2005, 14:39) Opowiadanie fajne lecz jedea błond:

QUOTE niewonicy

Powinno być "niewolnicy"

Opowiadanie fajne wspaniało fabuła i wogule.Napisz ciąg dalsz to zobaczymy ale podejrzewam że będzie fajne.Wiem że obuz upadł ale napisz że ktoś przezył i założył nowy obóz.

Pozdro
Ty pisac nie umiesz a komuś wypominasz drobą literówke? Bez przesady
smile.gif

A co do opowiadania, to śledze je od początku niestety nie miałem czase na rozpisywanie się, a także serwer g4ce nie działał.
Opowiadanie ma bardzo przyjemną dla oka fabułe. Podoba mi się opis sytuacji i ogólne całej akcji.
Bardzo fajny pomysł na opko i dobrze wykonany i to najważniejsze.
Co jeszcze mogę powiedziec to tylko to, że mi się podobało, a to jest bardzo pozytywny aspekt dla Ciebie
smile.gif

Pozdro
 

GORN15

Member
Dołączył
13.10.2005
Posty
153
Fajne opo i pisz dalej bo teraz w końcu bedziesz mógł wprowadzić duży wątek swojej histori co się stało potem ja tego jestem ciekaw i chętenie przeczytam twoją wersje
smile.gif
ciekawe czy Thorus będzie w Królestwie Myrthany
cool.gif
a więc czekam na C.D
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
Ostatnio miałem trochę czasu i zdecydowałem się napisać część dalszą, jeszcze nie ostatnią.

,,Na swojej drodze spotkasz jeszcze wiele bram i łuków a przy jednej z nich spotkasz mnie…’’

Była noc, księżyc swym blaskiem oświetlał nieduży plac. Wiał lekki, ciepły wiatr. Thorus nie spał, czytał księgi. Od objęcia władzy było to przez niego najbardziej lubianym zajęciem. W kopalni nadal wydobywano złoto, jednak ludzie nie robili tego pod przymusem, niektórzy z powodu nudy lubili sobie po prostu odłupać kawałek wypychając sobie przy tym kieszenie. Tak czy inaczej było to bardzo opłacalne. Thorus nie uznawał niewolnictwa, w obozie wszyscy mogli czuć się wolni. Od śmierci Kruka minęło ok. miesiąca. Przez ten czas nie wydarzyło się nic szczególnego, polepszyły się jedynie relacje z piratami.
Nagle do pomieszczenia wszedł ciemnej cery mężczyzna imieniem Fisk. Obok niego stał jeszcze potężnej postury gwardzista i nieznajomy.

- Błąkał się tutaj! Mówi, że ma wiadomość od magów.-odrzekł Fisk

-Dobrze, mów o co chodzi. Puścić go!- rozkazał przywódca.

Człowiek ten był odziany w dziwny pancerz, żadna ze znanych mu gildii nie nosiła takich. Był dosyć wysoki, miał ciemne włosy i brązowe oczy. Otrzepał się jakby z kurzu i rzekł:

-Witaj! Nazywam się Alrik, pochodzę z Khorinnis. Od niedawna jestem na usługach magów wody.

-Dlaczego opuściłeś Khorinnis?-przerwał mu Thorus.

-Pewnego dnia z górniczej doliny wylała się ogromna armia orków. Pierwsze padły wszystkie farmy, ocaleli farmerzy i najemnicy uciekli do miasta. Codziennie jesteśmy atakowani przez kolejne oddziały, niedobitki ludzi ostatnimi siłami bronią miasta, długo się nie utrzymają.

-Chyba nie zamierzasz prosić mnie o pomoc w obronie miasta? Wiesz co by nas czekało…-zapytał.

-Nie śmiałbym, przychodzę z poselstwem od Saturasa, znasz to imię?

-Pamiętam, go jeszcze za czasów gdy istniała bariera .Mów dalej!- zachęcił do dalszej rozmowy Thorus.

-Dobrze, orkowie rozleźlii się po całej krainie, przyszedł czas, że zainteresowali się naszym portalem.

-Jakim portalem?!?- zapytał zdziwiony Thorus, faktycznie miał prawo nie wiedzieć o co chodzi.

-Magowie dotarli tutaj uruchamiając portal, tak właśnie tutaj się dostali. Orkowie przedostali się przez portal, ci którzy nie zdążyli uciec dawno gryzą ziemię… Z magami to nie przelewki, jednak jest ich coraz więcej, prosimy o pomoc. Rozmawialiśmy już z piratami. Pomogą nam w miarę możliwości. Jednak pozostanie w tym miejscu to łatwa śmierć, prędzej czy później zginiemy, porażka jest nieunikniona, musimy się stąd wydostać.

Thorus milczał przez chwilę, poczym rzekł:

-Powiedz Saturasowi, że jutro o świcie gotów będę stanąć na jego rozkazy.

-Tak jest panie!- odrzekł Alrik i ruszył w stronę bramy.

Dochodziło południe, mieli niecałą dobę na przygotowanie do wymarszu, obóz liczył jakieś trzydziestu ludzi. Zarządził zabezpieczyć wszystkie zapasy oraz zabrać ze sobą tylko potrzebne rzeczy, czyli oręż, zbroję, pożywienie, wodę i inne przedmioty codziennego użytku oraz złoto. W gorącym słońcu pracowali wszyscy bez wyjątków. Po kilku godzinach wszystko było gotowe. Zrobił jeszcze obchód po obozie. Teraz poczuł się prawdziwym przywódcą, jego ludzie go szanowali, uważali za sprawiedliwego i godnego swojej funkcji, faktycznie, tak naprawdę było. Thorus nad swoje dobro kładł dobro swych ludzi, najważniejszą jednostkę stanowił dlań człowiek. Część ludzi odpoczywała przy ogniskach grając i śpiewając najróżniejsze pieśni podjadając przy tym pieczonym mięsem. Inni trenowali walkę orężem. Przypominał sobie w takich chwilach jeszcze życie za barierą, w gruncie rzeczy nie było mu tam tak źle. Teraz gdy są już wolni zagrożenie ze strony orków wzrosło do tego stopnia, że muszą stąd uciekać.
Nastał już ranek, mgła zaczęła już znikać. Pierwsze promienie zaczęły już przygrzewać. Niebo było bezchmurne, zapowiadał się gorący, parny dzień. Wszyscy co do jednego zebrali się na zbiórce przed obozem. Po schodach w towarzystwie dwóch gwardzistów zszedł Thorus. Stanął twarzą do zebranych i wydał komendę:

-Baczność!- wszyscy jak jedne mąż stanęli wyprostowani przed swoim dowódcą.

-Dziś wyniesiemy się z tej przeklętej krainy, podążymy dalej! Do wolności! Za wolność!!!!!!-krzyknął Thorus, przy następnym okrzyku wtórowało mu trzydzieści gardeł. Wszyscy na czele ze swym przywódcą ruszyli ścieżką.



-Nie damy im wszystkim rady! Wciąż ich przybywa!- krzyczał Nefarius.

-Musimy zamknąć portal!- mówił Vatras, który przybył tu z Khorinnis by wspomóc swych braci.

Faktycznie, orków przybywało, wybiegali ze świątyni w dużych ilościach, częściej byli to jednak wojownicy niż potężni elitarni żołnierze, którzy sprawiliby pewnie dużo więcej kłopotów. Co pewien czas w dużym wejściu świątyni pokazywał się orkowy szaman strzelający raz po raz ogniową kulą. Po czole Saturasa spływał pot, rzucał zaklęcia jak najszybciej tylko mógł. Inni magowie wody również bardzo się starali. Pomagali im jeszcze członkowie gildii, którym udało się uciec z Khorinnis. Wśród nich byli m.in. Alrik, Cord, Gann, Martin oraz najemnik Jarvis. Ci z kolei cięli i zabijali orków jak tylko mogli. Nienawiść do tych stworzeń czyniła ich jeszcze silniejszych, a złość i żal po śmierci kompanów walczących z nimi ramię w ramię pokrzepiała sił i zwiększała chęć do walki. Jednak przegrywali, orków było coraz więcej. W pewnym momencie nadbiegający ork zamachnął się swym toporem, Alrik zdążył zrobić unik. Ork wykonał manewr którego człowiek się nie spodziewał, teraz z potężnym impetem uniósł broń ku górze i trafił jej tępą stroną w głowę człowieka. Ten osunął się na ziemię. Był przyćmiony potężnym ciosem, nic nie widział, leżał na ziemi nieprzytomny. Tym czasem potwór chciał zadać ostateczny cios. Gdyby nie Cord Alrik niechybnie by zginął. Ten swym półtorarocznym mieczem skrócił orka o głowę, odwrócił się, przed sobą ujrzał potężnej postury stwora. Był większy niż pozostałe, był też na pewno znacznie silniejszy, w ręku trzymał ogromny topór. Człowiek miałbym problemy utrzymać go w obu rękach. Wrzasnął i rzucił się na najemnika. Ten spróbował zablokować. Owszem cios odparował ale jego miecz wyleciał z ręki i upadł kilka metrów dalej. Myślał, że to jego koniec. Niespodziewanie usłyszał krzyk:

-Cord! Łap!-krzyczał Jarvis rzucając mu pod nogi jednoręczny topór. ,,Tego mi było trzeba! Dzięki ci o przyjacielu’’-pomyślał w jednej chwili wojownik i przybrał postawę do walki. Toporami władał o niebo lepiej niż mieczami, były trochę cięższe a on znakomicie potrafił wykorzystać bezwładność i ciężar takiej broni. Potężny ork po raz kolejny się zamachnął. Tym razem cios został zablokowany. W krótkiej chwili człowiek wykonał szybką kombinację ciosów i tylko milimetry uratowały stwora przed zgubą. Zaatakował podobnie ciosem z góry, Cord zrobił przewrót w bok unikając tym samym kolejnego uderzenia, szybko podniósł się na nogi po czym wykonał obrót i z ogromną siła uderzył, uderzenie nie tylko wytrąciło orka z równowagi, ale rozbiło jego ogromny pancerz w okolicy klatki piersiowej. Wiedział co robić zamachnął się jeszcze raz wbijając swój topór w nieosłonięte ciało stwora tym samym kończąc jego żywot. Upadł na kolana, był strasznie zmęczony. Tylko cud mógł ich teraz uratować. Nagle jak przez mgłę zobaczył nadbiegających ludzi, którzy z okrzykiem ,,Za wolność’’ rzucili się na hordę orków…


Pozdrawiam
tongue.gif
 

Isgaroth

Member
Dołączył
7.7.2005
Posty
131
Opowiadanie jest niezłe. Ma ciekawą i wciągającą fabułę oraz ciekawe opisy sytuacji oraz charakterów postaci. Okazało się, że Thorus jest całkiem fajnym gościem. Szkoda, że w pierwszych częściach zrobiłeś parę błędów ortograficznych np.:

QUOTE Zaóważył, że dzieje się z nim coś dziwnego, stał się mniej rozmowny, nocami rozmyślał i dumał nad jakimiś mapami, aż do dziś.

to obniży moją ocenę z 10/10 na 9.5/10. Pisz CD!
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
No, musze przyznać, ze to opo jest fajne. Napisane starannie, fabuła jest przemyślana i dobrze skomponowana. Sa błędy, ale nie takie straszne, zgubiłes kilka przecinków.
QUOTE -odrzekł Fisk
Powinno być "rzekł", bo Flisk odzywa się jako pierwszy, a nie odpowiada na czyjes słowa.

QUOTE Pamiętam, go jeszcze za czasów
"Pamietam go jeszcze z czasów...." tak lepiej brzmi, nieprawadaż? I przecinek nie przeszkadza.
Generalnie nie mam większych zastrzeżeń do twojej twórczości. Czekamy na CD.
Nota: 8/10
 

Konfistador

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
246
-Portalu nie da się już zamknąć! Zrobili to starożytni, my nie mamy takiej mocy!- mówił Saturas do pozostałych magów wody.

-Na szczęście orkowie nie będą nam zagrażać przez pewien czas, myślę, że to będzie dla nich nauczka…-dopowiedział Nefarius. Faktycznie po całym placu walało się orkowe ścierwo. Jednak gdyby nie pomoc Thorusa i jego ludzi wszyscy dawno gryźliby ziemię.

-Przybyłeś w samą porę przyjacielu-powiedział do strażnika Vatras.

-Nie czas na podziękowania Vatrasie, zrobiliśmy to co powinniśmy. Teraz musimy ruszyć w stronę obozu piratów, trzeba się stąd jak najszybciej wydostać. Jednak od pewnego czasu dręczy mnie pytanie, gdzie się udamy? Co postanowiłeś Saturasie?-zapytał Thorus.

-Popłyniemy na kontynent, piraci będą znać drogę-odpowiedział mag w zdobionej szacie.

-Niech tak będzie zwołam ludzi, wyruszamy natychmiast!-odrzekł Thorus i wyszedł z pomieszczenia.

Znajdował się na placu. W powietrzu czuć było smród zgnilizny. ,,Tak smakuje śmierć…’’-pomyślał. W swoim życiu widział jej dużo. Wiedział co potrafi zrobić, zabić najbliższych, zranić przyjaciół, śmierci nie da się pokonać, ale chciał spróbować. Podczas bitwy zginęło czterech jego ludzi, dwóch zostało rannych. ,,To byli dobrzy żołnierze…’’ Schylił się nad ich ciałami, całkiem niedawno widział ich żywych, tak jak oni mieli do niego szacunek, tak on miał go dla nich. Jednak wiedział, że nadejdzie taka chwila, gdy ktoś z nich umrze, w końcu ktoś musi. Wstał z kolan i po raz ostatni oddał cześć wojownikom, którzy walczyli dla niego, a razem z nim za wolność. Nie miał jednak więcej czasu, wydał komendę:

-Zbiórka!- krzyknął- Wszyscy jego ludzie zebrali się na środku placu. Było ich mniej, niż gdy wyruszali z obozu, ale wszyscy stanęli na baczność gotowi dalej służyć mu służyć.

-Nie mogę wam dać teraz odpocząć, nie ma na to czasu, musimy niezwłocznie wyruszyć do obozu piratów, tam zbudujemy statek i wydostaniemy się z tej wyspy, zatem żwawiej ruszać się!-rozkazał Thorus. Znali drogę, już raz już nią szli prowadzeni przez Kruka, teraz prowadził ich już kto inny. Tym razem nie napotkali tak wielkiej ilości potworów, co kiedyś. Na początku szedł ich przywódca a wraz z nim Saturas. Robiło się już ciemno, na szczęście można już było zobaczyć zarysy palisady otaczającej obóz piratów. Teraz chcieli odpocząć, noc była pogodna więc można było spać pod gołym niebem. Rozpalono ogniska, niektórzy od razu położyli się spać, inni kosztując rumu balowali przy ogniskach. Było ich sporo, razem z piratami i magami około czterdziestu ludzi. Jeden statek to za mało by ich pomieścić, musieli wybudować dwa. Jednak wśród ludzi Thorusa nie było człowieka, który znałby się na budowie statku, w tej sprawie trzeba było zwrócić się do Grega. Tak też zrobili, Saturas i strażnik podeszli do chaty Grega. Ten dymiąc fajkę siedział na ławeczce pod domem.

-Wiesz zapewne w czym problem-zaczął rozmowę Thorus.

-Nie mamy statku-odrzekł pirat wstając z ławki.

-Posłuchajcie mnie uważnie, budowa nie zajmie dużo czasu, jeżeli wszyscy będą pracować sprawnie i szybko.

-Mamy dość rąk do pracy-powiedział Thorus.

-Dobrze, mamy dużo robotników, ale potrzebne są materiały.

-Czy zdobycie materiałów jest tak trudne?-zapytał.

-Obawiam się, że tak, lata temu drewno na statek braliśmy z kotlinki niedaleko obozu. Drewno to jest bardzo mocne i doskonale nadaje się do budowy statku.

-Więc w czym problem?-przerwał mu Thorus.

-To było lata temu…Obawiam się, że przez ten czas teren zabagnił się i zadomowiło się tam mnóstwo niebezpiecznych stworzeń.

-Z tym też musimy sobie poradzić. Zbiorę ludzi i jutro rano wyruszymy na wyrąb drzew.-odpowiedział strażnik.

-Jesteś odważnym człowiekiem, dam wam kilku ludzi do pomocy. Bones!-krzyknął Greg.

-Zbierz kilku ochotników, poprowadzicie ich jutro do kotlinki, pomożecie w wyrębie.

-Tak jest!-powiedział pirat i oddalił się.

-Dziękuje w imieniu wszystkich magów, bez was by się to nie udało-powiedział Saturas.

-Tkwimy w tym wszyscy po uszy i wszyscy się stąd wydostaniemy-powiedział Thorus, reszta skinąwszy głowami przyznał mu rację, poczym wszyscy rozeszli się w swoją stronę.

Wstawał ranek. Słońce wschodziło już nad horyzont, na niebie wędrowało kilka chmur. Wszyscy zaczęli się już budzić. Podkładano drewna i chrustu do dogasających już ognisk aby przyrządzić sobie jakiś posiłek. Część ludzi była już od dawna na nogach. Pirat Samuel rozdawał mikstury lecznicze, a Bones ostrzył oręż i siekiery.

-Drzewa nie oprą się naszym siekierom-powiedział. Nagle podszedł do niego Thorus, wziął w ręce jedną z siekier sprawdzając zapewne jakość ostrza.

-Dzięki kolego! Twoja pomoc bardzo nam się przyda-rzekł.

Bones tylko się uśmiechnął i wrócił do swej pracy. Po południu wszyscy byli gotowi. Ponad trzydziestu mężczyzn wyruszyła z obozu, reszta została pełnić wartę. Szli wąską ścieżką nie oglądając się za siebie.

-Tutaj skręcamy-krzyknął jeden z piratów poczym cała grupa skierowała się w prawą stronę schodząc w dół ścieżką. Faktycznie przez kilka lat teren zrobił się podmokły. Z ciężkim sprzętem było się coraz trudniej poruszać. Co chwila można było usłyszeć jakieś odgłosy dochodzące z pobliskich szuwarów. Jedno było pewne, mieszkające tu stworzenia nie były przyjacielsko nastawione do nieznanych przybyszów. Wszyscy musieli mieć oczy szeroko otwarte. Trzeba było uważać nie tylko na potwory ale również na bagna, w ich błocie niejeden nieostrożny podróżnik stracił pewnie życie.

-Daleko jeszcze?-zapytał jeden z bandytów.

-Nie, niecałe dziesięć minut drogi, widzisz to wzgórze? Tam znajduje się las-powiedział Bones pokazując palcem na wysoki pagórek.

-Tam będzie się nam lepiej poruszać, tam, nie ma już mokradeł.

U co niektórych można było zaobserwować ulgę. Długi marsz przez bagna zmęczyłby każdego, a czekała ich jeszcze robota.

-Wyciągnąć broń-rozkazał Thorus. Uczynił to nie bez powodu, przed nimi ukazało się kilka błotnych węży. Potwory te były dosyć powolne, jednak wystarczyło trochę nieuwagi aby mogły zakończyć życie każdego wojownika. Poczęły wolno poruszać się w ich stronę. Część ludzi wyciągnęła kusze i łuki, Thorus nakazał strzelać bez rozkazu. W kierunku wężów poleciała salwa strzał, dwa osobniki padły zasypane ich gradem, pozostałe często z jednym lub nawet dwoma bełtami poryszały się dalej. Wycofanie się w takiej sytuacji było niemożliwe, grunt był niepewny. Wyciągnęli już swoje miecze. Przy pierwszym starciu poległ człowiek, wąż błotny całym swoim ciałem runął na niego zatapiając w nim swoje kły. Thorus widząć śmierć swojego kompana rzucił się na stwora tnąc go z góry na dół swym dwuręcznym mieczem. Kolejnemu wężowi rozorał brzuch, inni też dobrze sobie radzili. Ostatni wąż padł od strzał. To niejedne potwory jakie napotkali ludzie Thorusa, spotkać można było krwiopijców, czy też ogromne bąki, te jednak nie sprawiały już większego problemu. Wreszcie dotarli do celu. Na wzgórzu rozpościerał się nieduży las, teren nie był już podmokły. Rozpalono ogniska, ci którzy mieli jeszcze siły poczęli od razu rąbać drzewo, ranni zostali przy ogniskach. Las był stary, drzewa rzeczywiście były mocne, trudno było je ściąć, co wymagało ciężkiej pracy i siły. Niestety zmrok zapadał tu szybciej, słońce chowało się za drzewa, nad bagnami zaczęła rozpościerać się mgła. Trzeba było zaprzestać pracy, lepiej byłoby trzymać się teraz razem.
 

Sever Sharivar

Słodka...
VIP
Dołączył
1.5.2005
Posty
1339
Ta część jest napisana poprawnie. Opisy są dobre, dialogi poprawnie zbudowane, składnia w porządku, ale brakuje kilku przecinków. Mała nieścisłość:
tu pisesz: QUOTE Wstawał ranek. Słońce wschodziło już nad horyzont, na niebie wędrowało kilka chmur. Wszyscy zaczęli się już budzić. Podkładano drewna i chrustu do dogasających już ognisk aby przyrządzić sobie jakiś posiłek. Część ludzi była już od dawna na nogach. Pirat Samuel rozdawał mikstury lecznicze, a Bones ostrzył oręż i siekiery. czyli rankiem mieli iść do tej kotlinki, tak?
a tutaj zaś :
QUOTE Po południu wszyscy byli gotowi. troche długo ostrzyli i jedli, nieprawdaż?
Większych zastrzeżeń nie mam, nie zauważyłam ich - pewnie dlatego, że dopiero do domu wróciłam
wink.gif
i mało kontaktuje . Pisz CD, bo z chęcią poczytam.
Nota 8/10
 

Roioan

Member
Dołączył
20.7.2005
Posty
424
Opowiadanie bardzo dobre.Błędy wymieniła Sever Sharivar ale to i taknie psuje noty(przynajmiej mojej).Opowiadanie bardzo dobrze napisane,błędów nie dostrzegłem (i myśle że ich niema
biggrin.gif
).Napisz siąg dalszy bo ja hętnie czytami będe czytał.Ja tam daje 8.5/10

Pozdro
 
Do góry Bottom