Przeczytajcie i ocencie.
Zaczynało juz świtać.Diego jak codziennie wstał bardzo wcześnie.Sam uważał ,że to tylko kwestia przyzwyczajenia.Codziennie o tej porze chodził na polowanie.Dziś jednak tego nie zrobił,dziś wypadał najważniejszy dzień w miesiącu.W tym dniu więźniowie dostarczali królowi transport magicznej rudy w zamian dostając od niego pożywienie i inne dobra ze świata zewnętrznego.W tym dniu przybywali nowi więźniowie,co najbardziej interesowało Diega.Jego zadaniem było przekonanie ich,że najlepszym miejscem dla nich będzie właśnie stary obóz.Diego był wysokim,szczupłym mężczyzną.Miał czarne włosy splecione w kucyk oraz wąsy.Już od kilku lat sprawował funkcję szefa cieni.Nosił na sobie zbroję cienia,oprócz niego taki pancerz nosił w obozie tylko jeden cień-Scatty.Diego podszedł do dogasającego już ogniska i podżucił kilka gałązek.Na patelnie wrzucił kawałek mięsa,które już po chwili było gotowe do spożycia.Gdy nieco się posilił usiadł jak co dzień na swojej ławeczce przed domem.Obóz zaczął budzić się do życia.Kopacze oraz cienie zaczęli wychodzić ze swoich chat.Z zamku wyruszył już odzdział strażników podążających na miejsce wymiany.Diego nie lubił ich za bardzo,według niego była to poprostu grupa tępych osiłków,choć zdażały się wyjątki.Nagle Diego ocknął się jakby.Zamyślił się a czekała na niego robota,a nie może się spóźnić.Każdy więzień podczas gdy trafiał do kolonii był podawany czymś w rodzaju chrztu.Strażnik bił takiego nowego w twarz poczym wszyscy pozostali robili to samo.Diego nie mógł dopuścić do takich sytuacji.Zdarzał się wypadki,że nowy podczas takiego chrztu zostawał pobity na śmierć.Musiał się spieszyć.Ruszył szybkim krokiem w stronę północej bramy.Minął bramę i skierował się w stronę mostu pilnowanego przez dwóch strażników.Wszyscy go tu znali i wiedzieli dokąd i w jakim celu chodzi pierwszego dnia każdego miesiąca.Dalej ścieżka zaczynała iść pod górę.Gdy Diego mijał polankę z drzewem na którym wisiał szkielet zaóważył młodego ścierwojada,wyjął łuk,wycelował i jednym strzałem w głowę zwierzęcia powalił je na ziemie.Nie miał czasu by oprawić ścierwojada więc pospiesznie ruszył dalej.Wreszcie doszedł do miejsca wymiany.Ku jego zdziwieniu towary od króla były już na dole a strażnicy zabawiali się obijaniem nowego więźnia ,a on nie mógł na to pozwolić.Nagle krzyknął:
-Zostawcie go!!!-szybko podbiegł do jednego ze strażników bijącego więźnia,który nazywał się Bullit.Tego typa nie lubił najbardziej.Przez chwilę obaj patrzyli sobie w twarz po czym Bullit głupkowato się uśmiechnął i poszedł z resztą strażników w dół ścieżki.Tym czasem Diego podszedł do nowego.
-No już wstawaj.
-Dzięki za pomoc-odrzekł nowy.Był dosyć wysoki i miał włosy splątane w kucyk.
-Nie ma za co-odrzekł Diego.
-Nazywam się...
-Nie interesuje mnie kim jesteś-skarcił go lekko Diego.Jeszcze przez kilka minut Diego opowiadał mu o mieszkańcach kolloni,o tym,że są w niej trzy obozy i w końcu będzie musiał do któregoś z nich dołączyć.Próbował uświadomić mu,że najlepszym miejscem dla niego bedzie stary obóz.W ten właśnie sposób stary obóz zyskiwał kolejnych ludzi do pracy w kopalni magicznej rudy lub ludzi gotowych oddać życie broniąc starego obozu i jego przywódcy-Gomeza.
Po krótkiej rozmowie Diego ruszył w dół ściezki,gdy doszedł już do obozu znów usiadł na swojej ławce z niecierpliwością czekając na nowego.
napiszcie czy mam napisac nastepny rozdział
Zaczynało juz świtać.Diego jak codziennie wstał bardzo wcześnie.Sam uważał ,że to tylko kwestia przyzwyczajenia.Codziennie o tej porze chodził na polowanie.Dziś jednak tego nie zrobił,dziś wypadał najważniejszy dzień w miesiącu.W tym dniu więźniowie dostarczali królowi transport magicznej rudy w zamian dostając od niego pożywienie i inne dobra ze świata zewnętrznego.W tym dniu przybywali nowi więźniowie,co najbardziej interesowało Diega.Jego zadaniem było przekonanie ich,że najlepszym miejscem dla nich będzie właśnie stary obóz.Diego był wysokim,szczupłym mężczyzną.Miał czarne włosy splecione w kucyk oraz wąsy.Już od kilku lat sprawował funkcję szefa cieni.Nosił na sobie zbroję cienia,oprócz niego taki pancerz nosił w obozie tylko jeden cień-Scatty.Diego podszedł do dogasającego już ogniska i podżucił kilka gałązek.Na patelnie wrzucił kawałek mięsa,które już po chwili było gotowe do spożycia.Gdy nieco się posilił usiadł jak co dzień na swojej ławeczce przed domem.Obóz zaczął budzić się do życia.Kopacze oraz cienie zaczęli wychodzić ze swoich chat.Z zamku wyruszył już odzdział strażników podążających na miejsce wymiany.Diego nie lubił ich za bardzo,według niego była to poprostu grupa tępych osiłków,choć zdażały się wyjątki.Nagle Diego ocknął się jakby.Zamyślił się a czekała na niego robota,a nie może się spóźnić.Każdy więzień podczas gdy trafiał do kolonii był podawany czymś w rodzaju chrztu.Strażnik bił takiego nowego w twarz poczym wszyscy pozostali robili to samo.Diego nie mógł dopuścić do takich sytuacji.Zdarzał się wypadki,że nowy podczas takiego chrztu zostawał pobity na śmierć.Musiał się spieszyć.Ruszył szybkim krokiem w stronę północej bramy.Minął bramę i skierował się w stronę mostu pilnowanego przez dwóch strażników.Wszyscy go tu znali i wiedzieli dokąd i w jakim celu chodzi pierwszego dnia każdego miesiąca.Dalej ścieżka zaczynała iść pod górę.Gdy Diego mijał polankę z drzewem na którym wisiał szkielet zaóważył młodego ścierwojada,wyjął łuk,wycelował i jednym strzałem w głowę zwierzęcia powalił je na ziemie.Nie miał czasu by oprawić ścierwojada więc pospiesznie ruszył dalej.Wreszcie doszedł do miejsca wymiany.Ku jego zdziwieniu towary od króla były już na dole a strażnicy zabawiali się obijaniem nowego więźnia ,a on nie mógł na to pozwolić.Nagle krzyknął:
-Zostawcie go!!!-szybko podbiegł do jednego ze strażników bijącego więźnia,który nazywał się Bullit.Tego typa nie lubił najbardziej.Przez chwilę obaj patrzyli sobie w twarz po czym Bullit głupkowato się uśmiechnął i poszedł z resztą strażników w dół ścieżki.Tym czasem Diego podszedł do nowego.
-No już wstawaj.
-Dzięki za pomoc-odrzekł nowy.Był dosyć wysoki i miał włosy splątane w kucyk.
-Nie ma za co-odrzekł Diego.
-Nazywam się...
-Nie interesuje mnie kim jesteś-skarcił go lekko Diego.Jeszcze przez kilka minut Diego opowiadał mu o mieszkańcach kolloni,o tym,że są w niej trzy obozy i w końcu będzie musiał do któregoś z nich dołączyć.Próbował uświadomić mu,że najlepszym miejscem dla niego bedzie stary obóz.W ten właśnie sposób stary obóz zyskiwał kolejnych ludzi do pracy w kopalni magicznej rudy lub ludzi gotowych oddać życie broniąc starego obozu i jego przywódcy-Gomeza.
Po krótkiej rozmowie Diego ruszył w dół ściezki,gdy doszedł już do obozu znów usiadł na swojej ławce z niecierpliwością czekając na nowego.
napiszcie czy mam napisac nastepny rozdział