Opowiadanie O Tokio Hotel

Morgahard

" I'm what you call a demon..."
Weteran
Dołączył
15.9.2004
Posty
1186
o kurde ale się uśmiałem. Dobre naprawde dobre momentami było mi ich nawet szkoda...(
tongue.gif
wiem to nie etyczne). opowiadanko dobre. Humor też jest całkiem fajny momentami faktycznie trochę zbyt wulgarne ale chyba tak musi zostać... .Masakryczna z nich polewka więc tak jak reszta czekam na ciąg dalszy. Naturalnie opowiadanka takie jak to mają nieco inne kryteria oceniania ale nawet teraz jestem gotów dać temu opu 8/10. Ale tylko dla tego że się uśmiałem
tongue.gif
Pozdro
 

Z@dzior

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
412
Co tu będe gadał, oto 3 juz część:

Kurde soty ale akapity mi się popieprzyły i sie zepsuły. Musicie mi to wybaczyćto nie moja wina.


Noc była chłodna, na niebie migotały gwiazdy. Dziwny księżyc, takiego chłopaki z Tokio Hotel jeszcze nie widzieli. Tam skąd pochodzili księżyc był zawsze zielony. Może dlatego, że wiecznie chodzili zbakani. Znaleźli się sami na jakimś polu kartofli czy innego gówna. Nie mieli gdzie przenocować i nie wiedzieli co dalej robić. Po omacku znaleźli kopę siana. Kilka wiązek i trochę leżącego luzem. Każdy zrobił sobie łóżko z dwóch wiązek i nakrył się sianem. Tak minęła im noc.
Rano zbudzili się, Stwierdzili, że to pole jest wpizdu duże. Udali się przed siebie. Kilka godzin maszerowali o suchym pysku. Byli strasznie głodni i spragnieni. W dodatku Georgowi zachciało się kupę. Nigdzie nie było krzaków i nie miał gdzie się schować. Wstydził się Gustava i Billa, więc dusił to w sobie. Poza tym wiedział, że jak tylko przykucnie i zacznie robić, to Bill zacznie go szturchać i nie da mu spokoju. Nie mówiąc już o braku papieru. Tak więc w wielkim cierpieniu George ukrywał co go gnębi.
-Hej George czemu jesteś taki niewyraźny? – zapytał Gustav. George zignorował jego pytanie i dalej podążali w milczeniu. Kiedy gorące, letnie słońce za bardzo przygrzało im w dekiel George nie wytrzymał. Został trochę w tle kucnął. Robił to w wielkim stresie. Jakikolwiek jęk mógł zwrócić uwagę Billa i Gustava. Dlatego zacisnął zęby i stłumił dźwięki. Nim Reszta zauważyła, że nie ma Georga, on już był po. Dogonił ich i wyjaśnił, że but mu się rozwiązał.
- Przecież ty nie umiesz wiązać butów, masz je na rzepy. – zauważył Bill.
Zbliżało się południe, dotarli do jakiejś farmy. Dość duży dom i stodoła. Na podwórzu nikogo nie było. Stał natomiast stojak drwalski, a na nim kawał drewnianej belki. Ktoś ją ciął bo piła tkwiła w konarze. Ów ktoś musiał się chyba zmęczyć bo do całkowitego przepiłowania zostało jeszcze trochę. Ale co tam się będę zajmował jakąś zjebaną piłą, wracajmy do zasranego Tokio Hotel.
Jak już mówiłem na podwórzu nikogo nie było. Drzwi do domu były otwarte. Cała trójka weszła do środka. To chyba jakaś kuchnia. Na lewo stał żelazny piec, a na blasze patelnia. Wyżej suszyły się jakieś zioła i wędliny. Dalej stał długi stół i kilka krzeseł. Jeszcze dalej, już przy samym końcu izby, tyłem do nich znajdował się fotel. Poza tym w środku nie było nikogo.
-Co to za biedna chata?! – mruknął Bill.
-Cicho, ty i Tom zanim założyliście zespół mieszkaliście w jeszcze gorszej spelunie. – upomniał go Gustav.
-Jest tu kto? – zapytał George. Nikt nie odpowiedział. Weszli więc śmielej.
-Chłopaki, skoro nikogo tu nie ma to może zjemy te kiełbasy co się suszą przy piecu?
Zajadali, aż im się uszy trzęsły. Bill tak łapczywie jadł suchą-krakowską (nie wiem skąd tam się wzięła sucha-krakowska, ale czy to ważne?) no więc tak jadł że mu w gardle stanęło. Po krztusił się trochę i wypluł kawałem mięsa
-Nie jem ku*wa tego! Nie dobre! – oznajmił wszystkim.
-Nie to nie, ale będziesz głodny. Ch*j wie kiedy następnym razem znajdziemy coś do jedzenia. – uświadomił mu ciężka sytuację Gustav.
-Nie przekonasz mnie.
Po posiłku, przyszła pora na napitek jakiś. Jednak nigdzie nie widać lodówki. Nagle usłyszeli chrapnięcie i fotel poruszył się. Podeszli ostrożnie, a tam jakiś koleś śpi. Prawą rękę trzyma w majtkach i wykonuje szybkie ruchy. Chłopcy stoją nad dziadem i przyglądają mu się.
-Co to za koleś? – szepnął Bill.
-A skąd ja mam to wiedzieć!
-Cicho Gustav bo go obudzisz. – upomniał Bill.
-On przez sen wali se gruchnę.- oznajmił George.
-No masz racje, jaki zboczuch jeb*ny. Ja tak nigdy nie miałem żeby „bawić” się przez sen. – powiedział Gustav.
-A ja miałem, jak byłem mały. Wtedy Tom mnie przyłapał i się wstydziłem. Prosiłem go żeby nikomu nie mówił, ale powiedział. Wszystkim moim kolegom, całe podwórko się ze mnie śmiało. Wiecie jak mi było przykro!!! – wykrzyczał Bill.
-No już dobrze, dobrze, jestem przy tobie. – pocieszał go George obejmując i głaszcząc po głowie.
-Zabieraj te łapy frajerze! – wtedy koleś na fotelu zbudził się. Widząc nieznajomych szybko wyciągnął rękę z gaci.
-Co wy to kur....... To jest prywatna posesja i nie macie tu wstępu! Wypie***lać mi stąd! Ale już! Bo spuszczę psy!
-Cicho dziadku, my tylko chcieliśmy....
-Już ja wiem co chcieliście. Wykorzystać mnie jak spałem! O nie to się wam nie uda! – wstał i wybiegł do drugiego, mniejszego pomieszczenia w którym stały łoża i kufer. Po chwili wybiegł z kuszą w rękach. Uniósł broń i wycelował chłopców. Co chwilę kierując to na Billa, Georga i Gustava. Nie mógł się zdecydować którego pierwszego chce zastrzelić.
-Ej jejej, spokojnie nie chcieliśmy cię...
-Co ja z tobą na „ty” jestem gówniarzu jeden! Cie dam pierunie ty! – nacisnął na spust i odrzuciło go do tyłu. Bełt utkwił w suficie, a dzidek wyglebał się.
Siła odrzutu byłą tak wielka, że koleś znalazł się w drugim pokoju. Chłopcy podeszli do niego i nachylili się. Kusza leżała na jednym z łóżek.
-Chyba nie żyje! Aaa, zabiliśmy człowieka! Co teraz bęzie?! Nie chce iść do więzienia! Jestem za młody! Tam do dopiero nam zrobią bubu. Niee! – rozpłakał się George.
-Nie panikuj, zakopiemy zwłoki w lesie. Nikt go nie znajdzie. – oznajmił Gustav.
-Tak to może się udać – potwierdził Bill. – I nie płacz już. No już dobrze, dobrze, jestem przy tobie. – pocieszał go Bill obejmując i głaszcząc po głowie.
-Zabieraj te łapy frajerze! – wrzasnął George ocierając pełne łez oczy.
Gustav zerwał z łóżka prześcieradło.
-Zawiniemy go i wyniesiemy z domu. Szybko Bill, George pomóżcie mi. – Zawinęli dziada, zrobił się z niego naleśnik, tylko on był nadzieniem, a prześcieradło naleśnikiem. George złapał za jeden koniec, a Gustav za drugi. Bill orientował czy nikt nie patrzy. Dziad miał rozbitą głowę i krew zaczęła przesiąkać przez pościel. To był akurat koniec za który trzymał George.
-Fu! To jest mokre!
-Nie marudź tylko nieś.
Po kilku minutach weszli do lasu. Położyli zwłoki pod drzewem i obaj przetarli czoło ze zmęczenia.
-Do jasnej ciasnej! Nie mamy łopaty! Czym wykopiemy dziurę? – zauważył Gustav.
-Patykiem?
-Dobra chłopaki ja pójdę poszukać łopaty. – zgłosił się Bill.
Nie było go chyba z 10 minut. Wrócił z jakimś szpadlem-samoróbką. Wręczył ją Gustavowi i polecił kopać.
-Czemu ja? Zróbmy losowanie.
-Pierwszy karo! – wykrzyczał George.
-Jaki karo co ty pier**isz?
-No tak się mówi jak...
-Dobra zamknij się, zagramy w marynarza. - oznajmił Gustav. Stanęli w kółku, zacisnęli pięści i zaczęli machać rękami.
-Ma-ry... Ma-jo-ne-zik
-Jaki majonezik? Mówi się marynarzyk. Nie grałeś nigdy w pokemony? – spróbowali jeszcze raz i wyłonili zwycięzcę. Bill i Gustav pokazali papier, a George, który ma spóźniony zapłon dalej trzymał zaciśniętą pięść. Uznali, że pokazał kamień i wychujali go.
Wspólnie wybrali miejsce na grób i zaczęli ryć ziemię. Bill i Gustav zrobili dogrywkę.
-Ale do trzech zwycięstw. – zaproponował Bill.
-Dobra. – Gustav złoił go 3:0.
Kopanie dziury zajęło im ze dwie godziny. Ziemia była twarda i kamienista, co chwilę musieli przerywać aby wyciągnąć jakiś większy głaz. W końcu udało się, dół był głęboki na metr i szeroki na dwa. Ułożyli zawiniętego w dole i zaczęli zasypywać. Po pierwszej garści ziemi jaka wróciła do dziury, zawiniątko poruszyło się. Zaczęło się wierzgać i usiłować coś powiedzieć.
-On żyje! Bill jebnij go łopatą! – polecił George. Bill bez chwili namysłu zdzielił dzidka szpadlem po łbie. Od razu przestał się wiercić. Dokończyli zakopywanie w całkowitym milczeniu. Potem wrócili na farmę i odstawili łopatę na miejsce.
-Co teraz? Tez koleś pewnie sam tu nie mieszkał. Kiedyś musi wrócić jego rodzina. Nie możemy tu zostać. – zauważył Gustav.
Poszli wzdłuż drogi. Przed nimi stał kamienny krąg. Taki sam jak w serialu „Kamienia śmierci” emitowanym w każdy czwartek o godz. 20:20 na antenie TVP1 ( nie wiem po co to, ale niech będzie). W środku klęczało przed ołtarzem kilku ludzi; kobiety i mężczyźni. Wyglądali jak muzułmanie podczas swych modłów do Allaha. Podeszli bliżej, na kamiennym ołtarzu leżała martwa kura. Chyba złożyli ją w ofierze. Ludzie mruczeli coś pod nosem.
-Przepraszam.... – powiedział Bill.



Kontynuacja Dnia drugiego


Hans podszedł do pijącego człowieka. Pod jego nogami walało się jeszcze kilka pustych butelek. Gdy wyzerował kolejną zauważył, że przy nim ktoś stoi.
-Słuchaj koleś, pijesz w miejscu publicznym, jak psiarze cię zobaczą to wlepią ci taki mandat, że hoho. Później wezmą na izbę i wytoczą sprawę. Wykosztujesz się trochę. Stań se... o tam, za tą skałą. Już nie będziesz na widoku. – powiedział łagodnym tonem Hans.
-Nie mogę tam hyk iść, bo hyk nogi odmówiły mi posłuszeństwa, jak tylko się ruszę hyk to się wywrócę. Rozumiesz? Już się nie podniosę. Hyk. – wystękał pirat.
-To chodź pomogę ci. – chwycił żula za rękę i ostrożnie poprowadził za skałę.
Gdy już tak nie rzucali się w oczy Hans usiadł na kamieniu.
-Jak się nazywasz? – zapytał detektyw.
-Greg hyk, kapitan Greg.
-Kapitan mówisz? A gdzie służysz?
-Kapitanuje statkiem.
-Aaa więc jesteś w marynarce. Kto by pomyślał. Czemu pijesz?
-Straciłem hyk, straciłem okręt. Zatopili go rozumiesz?! – próbował się podnieść. -
Pojmali moją załogę, MOJĄ!!! Hyk, a poza tym.... rzuciłem ukochaną
-To ciężkie masz życie, a twój struj, mundur jakiś?
-Ta, mundur! Jestem piratem. Wielki kapitan Greg. Tylko że chwilowo bezrobotny. Hyk.
-Hehe piratem? Kopiujesz płyty cd? Wiesz co za to grozi? Takie mandaty i odszkodowania, że aby je spłacić musiał byś sprzedać swój statek.
-Ee tam, sram na to.
-Wróćmy do twojej ukochanej. Jaka ona jest? Piękna, ma gładkie chłodne usta, piękną zgrabna szyjkę i fantastyczny kształt. Ehh to dopiero miłość. A jak bierze do dzioba!
-Jak ma na imię?
-Rum!
-Rum? – powtórzył ze zdziwieniem Hans.
-Tak rum, przecież mówię, hyk. Butelka ma zgrabny kształt i szyjkę.
-To jak bierze do dzioba?
-Normalnie, jak jest mi smutno to wkładam se do gwinta i już.
-I później pijesz z tego?
-A co?! Pewnie, że piję!
-Ty zboczeńcu! Jesteś nienormalny!
-Jestem pijany!
-Ja ci ku*wa dam wykorzystywać butelki! – wstał z kamienia i podbił do leżącego. Skopał mu ryj i połamał żebra. Greg był zaje*any jak świnia i tylko się śmiał.
Hans miał już dość tego towarzystwa. Zostawił Grega na pastwę losu. Wrócił na drogę i udał się przed siebie.
 

sir frugo

Member
Dołączył
25.2.2006
Posty
105
Heh... Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to była najlepsza część tego opa (jak do tej pory). Przy niektórych tekstach nieźle się uśmiałem. Widać, że masz dużo pomysłów na tą historię o zjeb***m TH i to w tobie podziwiam. Ja tak naprawdę nie znam nikogo, kto lubi te hotelowe ścierwo. A to oznacza, że śmiało możesz kontynuować to opowiadanie, bo full ludzi będzie to czytać z uśmiechem na twarzy
smile.gif
.

PS. Mam prośbę, mógłbyś jeszcze bardzej zbluzgać tych debili? Przyszedłem niezadowolony z zawodów, a ty przywróciłeś mi dobre samopoczucie tym opem. I za to ci wielke THX!

Pozdro.
 

Megarion

El Presidente
Dołączył
25.9.2004
Posty
1824
O matko, śmieszne to się robi - "mógłbyś jeszcze bardzej zbluzgać tych debili?". Co oni ci zrobili? Tworzą denną muzę, ktorej nie mogę słuchać? TO znaczy, że masz ich wybluzgać? Jak miałeś zwalone zawody, to nie znaczy że masz się wyżywać na nie umiejących (wg mnie oc) śpiewać? Zastanów się lekko
dry.gif
.

A samo opowiadanie rzeczywiście jest śmieszne i najczęściej bardzo zabawne. Trochę niepotrzebnych wtrąceń, które nie pasują do tego opka, ale to nic. Niezłe były niektóre teksty, a dylemat z wydalaniem jest najlepszy. Co ciekawe, poprzednie części były ciekawsze, a wątek z detektywem jest nudny.

Ogólnie 7+/10
 

doctor

Wariat
Weteran
Dołączył
4.3.2005
Posty
2138
hehehe no generalnie to opowiadanko bardzo dobre
biggrin.gif
biggrin.gif
:D:D
uzbrojone w kupe smiechu przynajmniej
wink.gif
czekamy na kontynuacje serii
tongue.gif

ale troszke jak dla mnie za ubogie opisy dodaj cos wiecej
smile.gif
bedzie luzzzzik

problemy z wydalanie rulezzzz
 

Roioan

Member
Dołączył
20.7.2005
Posty
424
No i doczekałem sie kolejnej częsci...

Jak w poprzednich częsciach jest duzo humoru.
Opo bodoba mi się( jak wszystko co obraża tokio hote).
Daj 10/10 i to bez zastanowienia!
Czekam na ciąg dalszy.

PZDR
tongue.gif
 

glakus

Member
Dołączył
26.8.2005
Posty
82
no no opowiadanie całkiem fajne i jako jedyne w ostatnim czasie przykuło moją uwage niepotszebnie tego detektywa dales bo jakos tak mniej śmiesznie z nim jest tylko nie dodawaj użytkowników z forum bo to zepsuje klipmat (tak samo jak u komandosów)

nota 7/10
 

ozi

Athlete
Weteran
Dołączył
29.8.2004
Posty
1047
Cool Nigga!! :D

QUOTE -No już dobrze, dobrze, jestem przy tobie. – pocieszał go George obejmując i głaszcząc po głowie.
-Zabieraj te łapy frajerze!

QUOTE -Tak to może się udać – potwierdził Bill. – I nie płacz już. No już dobrze, dobrze, jestem przy tobie. – pocieszał go Bill obejmując i głaszcząc po głowie.
-Zabieraj te łapy frajerze!

Kapeczke się tekst powtórzył ;P Ale i tak opo Boss-kie xDD Zajebiście przeklinają, oby tak dalej, a nie zły hardcore z tego wyjdzie ;D

Peace!
 

sir frugo

Member
Dołączył
25.2.2006
Posty
105
QUOTE Kapeczke się tekst powtórzył
ozi! Z@dzior umyślnie powtórzył tę kwestię. Zauważ, że to powtórzenie jest przemyślane i śmieszne.


QUOTE Jak miałeś zwalone zawody, to nie znaczy że masz się wyżywać na nie umiejących (wg mnie oc) śpiewać? Zastanów się lekko.
nie powiedzałem nic takiego, że Z@dzior ma bluzgać tych idiotów za to, że miałem nieudane zawody. Napisałem tylko, że poprawił mi humor. Nie trzeba od razu robić takiej awantury.

Pozdro.
 

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
Dopiero teraz zauważyłem ciag dalczy, a jest zajefajny
biggrin.gif

MOże i jest dużo przekleństw, ale to dodaje klimatu temu opowiadaniu
tongue.gif
Błędów nie znalazłem, więc spoko
smile.gif
A co się stało z Tomem, opisz też jego przygody, jak go zgwałcili w tej stodole, czy nie ?
tongue.gif
Bo te pytanie mnie dręczy
biggrin.gif

Moja nota to 8+/10

Pozdrawiam
 

mogget

forumowy obibok
VIP
Dołączył
7.2.2006
Posty
488
A to opo ciagle prze do przodu
biggrin.gif
tongue.gif
mianowicie co nastepna czesc to lepsza
biggrin.gif
.
Nie wiem jak Ty to robisz ale naprawde mam wrazenie ze nastepne czescie bede coraz lepsze i prosze abys sie bardzo [pstaral z nastepnymi czesciami abys ich nie zepsul.

To wszystko oceny nie daje tylko poczekam na koniec.

A tak nawiasem mowiac ile bedzie czesci tego opa siedem? ile tam pisalo ze Hans ma ich znalezc w tydzien.
 

Blizna

Member
Dołączył
10.3.2005
Posty
592
O stary ale sie wkminiłem w to opowiadanie;] Dawaj ciąg dalszy!:p
Podoba mi się bo jest śmiesznie i ogólnie ciekawe i co najważniejsze miło się czyta i nie nudzi ,mało błędów itp itd nie musze Cie wychwalać bo wiesz że jest dobre.
Tylko pisz częściej cd i pisz troche dłuższe;]
 
Do góry Bottom