Opowiadanie o Najemniku
Księga Pierwsza
Prolog
Khorinis, pobliże Górniczej Doliny.
- Dowódco, te potwory wciąż spychają nas w pobliże Górniczej Doliny!
- Do cholery, wysłać resztę chłopaków do walki!
- Ale oni są ranni..
- Nie kwestionuj rozkazów! WYKONAĆ!
Młody dowódca najemników, niejaki Jichanu siedział na wzgórzu, był ciężko ranny. Musiał na dodatek patrzeć jak jego banda najemników wykrwawia się w walce przeciw tym monstrom.. Wszystko zaczęło się nieszczęsnego dnia, gdy jego chłopcy postanowili napaść na karawanę dostarczającą towary do Koloni skazańców. Obudzili się rano, zjedli upolowane wcześniej ścierwojady, założyli zbroje, przypieli miecze i ruszyli w drogę. Byli najmocniejszą bandą najemników na terenie całej wyspy.. większość z nich urodziła się na kontynencie i przypłynęła do Khorinis wraz z swym wodzem, szukając lepszych warunków do życia. Tutejsza straż nie mogła im zagrozić, ale i tak najemników nie interesowało miasto. Tak więc, napadli na karawanę, zdobywając wiele drogocennych towarów. Po udanej akcji, rozłożyli obozowisko jakieś 2 mile od miasta. W nocy, gdy straż pełnił Tatho rozpętała się straszliwa burza, kompania szukając schronienia udała się w pobliże dużej jaskini. Nagle usłyszeli krzyk któregoś z najemników, gdy obejrzeli się ujrzeli coś przerażającego. Armia nieumarłych wychynęła z lasu. Widocznie szykowała atak na miasto już od dawna.. było także kilku ludzkich wyznawców beliara. Dowódcy tej armii wiedzieli że żaden najemnik nie może przeżyć, bo mógłby ostrzec strażników. Tak rozpoczęła się ta parszywa bitwa, trwająca już od wielu godzin. Jichanu stracił już około połowy ludzi, a tych potworów było coraz więcej. Podczas jednej z decydujących walk dowódca kompani najemników, w lśniącej zbroi ruszył do walki. Swym przepięknym dwuręcznym mieczem - kupionym za ostatnie oszczędności - ciął monstra, jedno po drugim. Lecz z każdym zabitym najemnikiem armia wroga rosła.. Banda ledwo odbiła swojego dowódcę. Teraz zostało ich około dwudziestu, wiedzieli że długo się nie utrzymają.
- Cholera.. nie tak wyobrażałem sobie koniec - rzekł po cichu do siebie Jichanu.
Wstał, z pleców zdjął dwuręczny miecz i z krzykiem rzucił się do walki. Reszta najemników - wiedząca zresztą że to już koniec - ruszyła wraz z dowódcą do ataku.
Armia ożywieńców nie była przygotowana na tak silny atak i mimo liczebnej przewagi cofnęła się pod szaleńczym i samobójczym atakiem bandy. Ludzie cieli, zabijali i niszczyli wszystko na swojej drodze.. nagle zza przegrywającego pierwszego szeregu nieumarłych wychynęły mocniejsze potwory. Najemnik, za najemnikiem ginął... Wtedy dwóch najemników - Diego oraz Fisk - złapało przywódcę i biegiem odciągnęło siłą swojego przywódcę od walki.
- Co wy do ku*** nędzy robicie?! Wracamy tam natychmiast!
- Nie ma mowy szefie, zabieramy cię stąd. Nie oddamy cię na pastwę tych potworów.
Ostatni najemnicy zgineli, w bohaterskiej walce. Tak o to - najsilniejsza niegdyś w regionie - banda najemników przestała istnieć. Armia nieumarłych ruszyła spowrotem w stronę Khorinis.. co do dalszych ich losów - została rozbita tygodnie później pod miastem przez Magów Ognia z Klasztoru.
Jichanu się obudził. Zobaczył obok Fiska oraz Diego którzy wpatrywali się w niego.
- Musieliśmy cię uspokoić szefie.. inaczej tamte trupy by nas zauważyły.
- Do diabła! Czy wy wiecie co zrobiliście? Zostawiliśmy naszych braci w najtrudniejszej chwili! - wykrzyczał młody dowódca najemników.
Najemnicy nie odpowiedzieli. Dowódca w rozterce obejrzał się. Widział magiczną barierę.. była piękna.. potężna i niedostępna.
- Gdzie my właściwie jesteśmy?
- W punkcie wymiany - odpowiedział mu krótko Diego.
- Niestety straciliśmy twoją broń szefie.. - powiedział niepewnie Fisk
- Kur.. nieważne.. to w tej chwili jest najmniej ważne - uspokoił się Jichanu.
- Co teraz robimy szefie?
- A cholera wie.. z jednej strony armia trupów, z drugiej kolonia skazańców. Na dodatek zostaliśmy sami, a nasz oddział gryzie kwiatki od spodu..
- Sytuacja jest rzeczywiście nieciekawa szefie.. może wrócimy do miasta? - zaproponował Diego, młodszy najemnik który zawsze chciał mieć duży dom w mieście portowym.
- Heh, chyba przez tą bitwę mózg ci się zlasował Diego.. jesteśmy poszukiwani listami gończymi
- Ale..
- Proponuję znaleźć jakąś jaskinię.
- Dobry pomysł Fisk - pochwalił najemnika dowódca.
Tak też uczynili. Niebawem znaleźli jakąś małą jaskinię, była ciepła i "przytulna" a co najważniejsze - nie zamieszkana. Diego i przywódca złożyli swoje przedmioty na kupce, natmiast Fisk wszystko "zachował na sobie". "Tak będzie bezpieczniej" wytłumaczył. Jak się później okaże - rzeczywiście fiskowi to się przydało. Ostatni raz spali jako wolni ludzie..
Dowódca obudził się. Tym razem pierwszy. Usłyszał jak ktoś "z góry" mówi:
- W imieniu Króla Rhobara II, skazuję was - rozbójników, gwałcicieli porządku oraz bandytów - na pracę w kopalniach rudy w kolonii karnej.
- Co do cholery?
- Jak śmiesz tak mówić do sędziego?! - krzyknął strażnik miejski.
- Zrzucić ich - wydał wyrok sędzia.
Po kilku minutach szarpaniny najemnicy wylądowali w niewielkim jeziorku. Dowódca wyłowił swoich kompanów, na górze nie było już śladu po strażnikach.
Ku zdziwieniu Jichanu, Górnicza Dolina była miejscem pięknym, a nawet piękniejszym od samych terenów Khorinis. Wokół rosły nieznane mu rośliny oraz zioła, panował tu odmienny klimat oraz było cieplej. Zauważył także konstrukcję samego punktu wymiany. Była ona wybudowana niestarannie, wszystko ledwo się trzymało. Po chwili wrócił myślami do nieprzytomnych towarzyszy.
- No dalej chłopaki! Wstawać!
- Eee.. co jest grane szefie? - pierwszy obudził się Diego.
- Jesteśmy w kolonii karnej.. potem sobie pogadamy. Musimy się z tąd szybko zrywać, mam złe przeczucia.
Diego pomógł "szefowi" obudzić Fiska, ten wyszedł z przygody najbardziej szczęśliwie. Miał cały ekwipunek, niewiele sinaków i dosyć dobry humor.
- Miałem fajny sen.. byłem bogaty..
- Stary, tylko mi teraz nie odpływaj. Musimy się zbierać - przywrócił go do rzeczywistości dowódca.
Złe obawy Jichanu sprawdziły się. Do punktu wymiany zbliżał się strażnik. Miał inną zbroję, ale pozostawał strażnikiem.
- Oo, nasze ptaszki się obudziły. Jak ślicznie. No, a teraz grzecznie pójdziecie ze mną i będziecie dla mnie pracować w kopalni. RUCHY! - wykrzyczał ostatnie słowa strażnik.
- Kim ty u diabła jesteś? - spytał Diego
- Nazywają mnie Szakal, ale tobie nic do tego. Południe się zbliża, lepiej szybko zabiorę was do kopalni, moi niewolnicy.
- Coś mówiłeś? - powiedział Fisk wyjmując swój jednoręczny miecz.
- No dalej gnido!
Rozpoczęła się walka. Fisk szybko parował ciosy przeciwnika, używał dodatkowo "ciała". Szakal natomiast miał potężny miecz, dlatego najemnikowi trudno było cokolwiek mu zrobić. Walka była wyrównana do czasu gdy strażnik nie dostał strzały w ramie. Fisk szybko wykorzystał sytuację, wybił broń przeciwnikowi i ogłuszył go obuchem. Szakal upadł na ziemię. W oddali stał Diego, który podczas zamieszania zobaczył w pobliżu konstrukcji długi łuk oraz strzały. Miał wprawę, dlatego szybko i celnie trafił przeciwnika. Później tłumaczył się "to było niehonorowe zagranie, ale chodziło w końcu o naszą wolność. No i strzeliłem mu tylko w ramię." Byli najemnicy ruszyli ścieżką, pozostawiając za sobą nieprzytomnego i ograbionego strażnika. Zostawili mu tylko zbroję. Po drodze pozbierali zioła oraz upolowali ścierwojady. Nie było już tak łatwo - drużyna była słabo uzbrojona i zmęczona. Zeszli w końcu z góry, oraz rozbili obóz w pobliżu rzeki. Przy moście na szczęście nie było straży. Teraz widzieli już z bliska potężną bazę - Stary Obóz. Nie wiedzieli oni jeszcze o istnieniu Nowego Obozu oraz - nowo co powstałego - Obozu na bagnie.
C.D.N
powiedzcie czy wam się podobało - oceńcie jak możecie i zwróccie uwagę co powinienem rozwinąć.
CO do opisów - będzie ich więcej w rodziale I. Pozdro
PROSZĘ ŁADNIE O KOMENTOWANIE
Księga Pierwsza
Prolog
Khorinis, pobliże Górniczej Doliny.
- Dowódco, te potwory wciąż spychają nas w pobliże Górniczej Doliny!
- Do cholery, wysłać resztę chłopaków do walki!
- Ale oni są ranni..
- Nie kwestionuj rozkazów! WYKONAĆ!
Młody dowódca najemników, niejaki Jichanu siedział na wzgórzu, był ciężko ranny. Musiał na dodatek patrzeć jak jego banda najemników wykrwawia się w walce przeciw tym monstrom.. Wszystko zaczęło się nieszczęsnego dnia, gdy jego chłopcy postanowili napaść na karawanę dostarczającą towary do Koloni skazańców. Obudzili się rano, zjedli upolowane wcześniej ścierwojady, założyli zbroje, przypieli miecze i ruszyli w drogę. Byli najmocniejszą bandą najemników na terenie całej wyspy.. większość z nich urodziła się na kontynencie i przypłynęła do Khorinis wraz z swym wodzem, szukając lepszych warunków do życia. Tutejsza straż nie mogła im zagrozić, ale i tak najemników nie interesowało miasto. Tak więc, napadli na karawanę, zdobywając wiele drogocennych towarów. Po udanej akcji, rozłożyli obozowisko jakieś 2 mile od miasta. W nocy, gdy straż pełnił Tatho rozpętała się straszliwa burza, kompania szukając schronienia udała się w pobliże dużej jaskini. Nagle usłyszeli krzyk któregoś z najemników, gdy obejrzeli się ujrzeli coś przerażającego. Armia nieumarłych wychynęła z lasu. Widocznie szykowała atak na miasto już od dawna.. było także kilku ludzkich wyznawców beliara. Dowódcy tej armii wiedzieli że żaden najemnik nie może przeżyć, bo mógłby ostrzec strażników. Tak rozpoczęła się ta parszywa bitwa, trwająca już od wielu godzin. Jichanu stracił już około połowy ludzi, a tych potworów było coraz więcej. Podczas jednej z decydujących walk dowódca kompani najemników, w lśniącej zbroi ruszył do walki. Swym przepięknym dwuręcznym mieczem - kupionym za ostatnie oszczędności - ciął monstra, jedno po drugim. Lecz z każdym zabitym najemnikiem armia wroga rosła.. Banda ledwo odbiła swojego dowódcę. Teraz zostało ich około dwudziestu, wiedzieli że długo się nie utrzymają.
- Cholera.. nie tak wyobrażałem sobie koniec - rzekł po cichu do siebie Jichanu.
Wstał, z pleców zdjął dwuręczny miecz i z krzykiem rzucił się do walki. Reszta najemników - wiedząca zresztą że to już koniec - ruszyła wraz z dowódcą do ataku.
Armia ożywieńców nie była przygotowana na tak silny atak i mimo liczebnej przewagi cofnęła się pod szaleńczym i samobójczym atakiem bandy. Ludzie cieli, zabijali i niszczyli wszystko na swojej drodze.. nagle zza przegrywającego pierwszego szeregu nieumarłych wychynęły mocniejsze potwory. Najemnik, za najemnikiem ginął... Wtedy dwóch najemników - Diego oraz Fisk - złapało przywódcę i biegiem odciągnęło siłą swojego przywódcę od walki.
- Co wy do ku*** nędzy robicie?! Wracamy tam natychmiast!
- Nie ma mowy szefie, zabieramy cię stąd. Nie oddamy cię na pastwę tych potworów.
Ostatni najemnicy zgineli, w bohaterskiej walce. Tak o to - najsilniejsza niegdyś w regionie - banda najemników przestała istnieć. Armia nieumarłych ruszyła spowrotem w stronę Khorinis.. co do dalszych ich losów - została rozbita tygodnie później pod miastem przez Magów Ognia z Klasztoru.
Jichanu się obudził. Zobaczył obok Fiska oraz Diego którzy wpatrywali się w niego.
- Musieliśmy cię uspokoić szefie.. inaczej tamte trupy by nas zauważyły.
- Do diabła! Czy wy wiecie co zrobiliście? Zostawiliśmy naszych braci w najtrudniejszej chwili! - wykrzyczał młody dowódca najemników.
Najemnicy nie odpowiedzieli. Dowódca w rozterce obejrzał się. Widział magiczną barierę.. była piękna.. potężna i niedostępna.
- Gdzie my właściwie jesteśmy?
- W punkcie wymiany - odpowiedział mu krótko Diego.
- Niestety straciliśmy twoją broń szefie.. - powiedział niepewnie Fisk
- Kur.. nieważne.. to w tej chwili jest najmniej ważne - uspokoił się Jichanu.
- Co teraz robimy szefie?
- A cholera wie.. z jednej strony armia trupów, z drugiej kolonia skazańców. Na dodatek zostaliśmy sami, a nasz oddział gryzie kwiatki od spodu..
- Sytuacja jest rzeczywiście nieciekawa szefie.. może wrócimy do miasta? - zaproponował Diego, młodszy najemnik który zawsze chciał mieć duży dom w mieście portowym.
- Heh, chyba przez tą bitwę mózg ci się zlasował Diego.. jesteśmy poszukiwani listami gończymi
- Ale..
- Proponuję znaleźć jakąś jaskinię.
- Dobry pomysł Fisk - pochwalił najemnika dowódca.
Tak też uczynili. Niebawem znaleźli jakąś małą jaskinię, była ciepła i "przytulna" a co najważniejsze - nie zamieszkana. Diego i przywódca złożyli swoje przedmioty na kupce, natmiast Fisk wszystko "zachował na sobie". "Tak będzie bezpieczniej" wytłumaczył. Jak się później okaże - rzeczywiście fiskowi to się przydało. Ostatni raz spali jako wolni ludzie..
Dowódca obudził się. Tym razem pierwszy. Usłyszał jak ktoś "z góry" mówi:
- W imieniu Króla Rhobara II, skazuję was - rozbójników, gwałcicieli porządku oraz bandytów - na pracę w kopalniach rudy w kolonii karnej.
- Co do cholery?
- Jak śmiesz tak mówić do sędziego?! - krzyknął strażnik miejski.
- Zrzucić ich - wydał wyrok sędzia.
Po kilku minutach szarpaniny najemnicy wylądowali w niewielkim jeziorku. Dowódca wyłowił swoich kompanów, na górze nie było już śladu po strażnikach.
Ku zdziwieniu Jichanu, Górnicza Dolina była miejscem pięknym, a nawet piękniejszym od samych terenów Khorinis. Wokół rosły nieznane mu rośliny oraz zioła, panował tu odmienny klimat oraz było cieplej. Zauważył także konstrukcję samego punktu wymiany. Była ona wybudowana niestarannie, wszystko ledwo się trzymało. Po chwili wrócił myślami do nieprzytomnych towarzyszy.
- No dalej chłopaki! Wstawać!
- Eee.. co jest grane szefie? - pierwszy obudził się Diego.
- Jesteśmy w kolonii karnej.. potem sobie pogadamy. Musimy się z tąd szybko zrywać, mam złe przeczucia.
Diego pomógł "szefowi" obudzić Fiska, ten wyszedł z przygody najbardziej szczęśliwie. Miał cały ekwipunek, niewiele sinaków i dosyć dobry humor.
- Miałem fajny sen.. byłem bogaty..
- Stary, tylko mi teraz nie odpływaj. Musimy się zbierać - przywrócił go do rzeczywistości dowódca.
Złe obawy Jichanu sprawdziły się. Do punktu wymiany zbliżał się strażnik. Miał inną zbroję, ale pozostawał strażnikiem.
- Oo, nasze ptaszki się obudziły. Jak ślicznie. No, a teraz grzecznie pójdziecie ze mną i będziecie dla mnie pracować w kopalni. RUCHY! - wykrzyczał ostatnie słowa strażnik.
- Kim ty u diabła jesteś? - spytał Diego
- Nazywają mnie Szakal, ale tobie nic do tego. Południe się zbliża, lepiej szybko zabiorę was do kopalni, moi niewolnicy.
- Coś mówiłeś? - powiedział Fisk wyjmując swój jednoręczny miecz.
- No dalej gnido!
Rozpoczęła się walka. Fisk szybko parował ciosy przeciwnika, używał dodatkowo "ciała". Szakal natomiast miał potężny miecz, dlatego najemnikowi trudno było cokolwiek mu zrobić. Walka była wyrównana do czasu gdy strażnik nie dostał strzały w ramie. Fisk szybko wykorzystał sytuację, wybił broń przeciwnikowi i ogłuszył go obuchem. Szakal upadł na ziemię. W oddali stał Diego, który podczas zamieszania zobaczył w pobliżu konstrukcji długi łuk oraz strzały. Miał wprawę, dlatego szybko i celnie trafił przeciwnika. Później tłumaczył się "to było niehonorowe zagranie, ale chodziło w końcu o naszą wolność. No i strzeliłem mu tylko w ramię." Byli najemnicy ruszyli ścieżką, pozostawiając za sobą nieprzytomnego i ograbionego strażnika. Zostawili mu tylko zbroję. Po drodze pozbierali zioła oraz upolowali ścierwojady. Nie było już tak łatwo - drużyna była słabo uzbrojona i zmęczona. Zeszli w końcu z góry, oraz rozbili obóz w pobliżu rzeki. Przy moście na szczęście nie było straży. Teraz widzieli już z bliska potężną bazę - Stary Obóz. Nie wiedzieli oni jeszcze o istnieniu Nowego Obozu oraz - nowo co powstałego - Obozu na bagnie.
C.D.N
powiedzcie czy wam się podobało - oceńcie jak możecie i zwróccie uwagę co powinienem rozwinąć.
CO do opisów - będzie ich więcej w rodziale I. Pozdro
PROSZĘ ŁADNIE O KOMENTOWANIE