Nieumarli

Mattias

Member
Dołączył
28.1.2005
Posty
159
To jest moje pierwsze opowiadanie. to co napisałem to jest tylko Prolog.
Jeśli się wa m spodoba to po przyeczytaniu piszcie ( prosze tylko wyrozumiale :roll: ) swoje posty.

Prolog

Królestwo Marthany. Koniec bitwy z orkami. Wielu wojowników powraca do domu, aby odpocząć po przeżytej bitwie z orkami. Jednak nie wszyscy mają do czego wracać nasz bohater Duxjer osiadł w Królestwie Nordmaru w pewnej wiosce. Wioska nazywała się Mobiation. Założył ja pewien wojownik o imieniu Sauleferin jeszcze przed wojną z orkami. Nie znano jego pochodzenia wiadomo jedynie, że był jednym z generałów Króla Robhara. Był doskonałym wojownikiem toteż w jego wiosce mieszkali sami kowale i wojownicy. Wioska można powiedzieć nie miała dobrego wizerunku, ponieważ Sauleferin zalegał z płaceniem danin królowi od ponad dwóch miesięcy. W końcu król postanowił odciąć kontakt z wioską i zaniechać wszystkie traktaty handlowe, pokojowe i wojskowe. Od tamtej pory Sauleferin sprzymierzył się z innymi wioskami w Królestwie Nordmaru. Postanowił utrzymywać wioskę z handlu wyrobami, którzy robili mu na zamówienie najlepsi kowale na kontynencie, którzy mieszkali w jego wiosce. Duxjer zamieszkał u swojego bliskiego przyjaciela Beneta. To właśnie Benet był jednym z najlepszych kowali na kontynencie. Wyrabiał on szczególnie zbroje i miecze jednoręczne i dwuręczne. Pewnego wieczora Bennet nawiązał rozmowę z naszym bohaterem na temat jego przygód i jego życia.
- Duxjer tak właściwie poznaliśmy się w Khorinis ...
- No tak.
- i byłeś wtedy tak ... Powiem inaczej nie wyglądałeś na wojownika jakim zostałeś teraz. Oczywiście ... pamiętasz jeszcze jak przyniosłeś mi orkową broń, to już wtedy dałeś mi dużo do myślenia. Na temat twojego pochodzenia wiesz taki chuderlak a pokonał orka to cos nie prawdopodobnego.
- Rozumiem Cię Benet . Moje pochodzenie... to bardzo długa historia.
- To spróbuj ją tak troszkę streścić, a po za tym mamy dużo czasu – Benet rozłożył się wygodnie na swoim fotelu i wsłuchał się w opowieść naszego bohatera
- Moja historia zaczęła się w Górniczej Dolinie ...
- Nie mówiłeś, że byłeś w Górniczej Dolinie ...
- Nie przerywaj. A po za tym nie pytałeś. No dalej ... Jak mówiłem zostałem zepchnięty do Górniczej Doliny tam zaczęła się moja przygoda. Domyślam się, że znasz Diega tego co płynął z nami na tą wyspę. Pamiętasz ?
- Tak pamiętam go. To ten w zbroi cienia ?
- Tak dokładnie tego. On można powiedzieć opiekował się mną jak jeszcze byłem taki trochę „cienias”. Później ... wiesz szedłem w górę zdobywałem nowych przyjaciół, doskonaliłem się w walce mieczem, no w ogóle stawałem się co raz lepszym wojownikiem. Dołączyłem do grupy Laresa, w między czasie zająłem się zadaniem z Obozem na Bagnie ale to jest tylko epizod z mojego życia nie warto o nim wspominać. Następnie przyjęto mnie do najemników po wyczynach w Starej Kopalni.
- A co zrobiłeś ?
- Wytłukłem parę pełzaczów. Mniejsza z tym. Pewnego dnia wezwano mnie do Magów Wody. Mieli dla mnie zad...
- Czekaj to alarm. Poczekaj tu !!!
- Chyba żartujesz ominie mnie najlepsza zabawa.
Duxjer założył swoją zbroję zrobioną ze smoczych jaj wyjął „Oburęczny Miecz Ognia” i wybiegł z chaty Beneta.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
No szkoda że takie krótkie, ale nie powiem zaciekawiła mnie ta historia. Gdybyd napisal w miare szybko koejną cześc(tak abym o tej nie zapomnial) to było by bardzo dobrze. Zaczyna sie ciekawie, noi ten alaram na końcu, wręcz zmusza do czekania na nastepną częśc. Na mój gust powinieneś dalej pisać. Powodzenia.
 

Gregori

Member
Dołączył
22.1.2005
Posty
385
Masz talent,tylko czemu zaraz nad tym postem jest dokładnie to samo?!?Jeśli szukasz mojego komentarzu,to zamieściłem go wyżej.
 

Mattias

Member
Dołączył
28.1.2005
Posty
159
dzięki wszystkim ale nie wiem czemu są takie same dwa tematy przecierz stworzyłem jeden przepraszam za to moderatorów i proszę o zamknięcie jednego albo usunięcie Podejrzewam że jeszcze dzisiaj pokaze sie jeszcze jeden rozdział

[ : Pon Sty 31, 2005 3:40 pm ]
To jest:

Rozdział I Stary Las

Stary Las roił się od bestii i potworów, ale najwięcej w nim było tajemniczości. Nawet najlepszy wojownik bał się wejść w głąb lasu. Tej nocy ludzie z wioski mieli się dowiedzieć o tajemniczości tego miejsca. Alarm, który został wzniesiony był to tylko sygnał do przygotowania się wojowników do nadciągającej bitwy. Jeden ze zwiadowców zauważył duży odział nieumarłych, wszyscy byli zdziwieni rodzajem swoich przeciwników, gdyż nigdy nie byli nawiedzani przez nich i nie wiedzieli, że w Starym Lesie istnieją. Czyżby nasz bohater miał tym razem stawić czoła nieumarłym. Jednak to była prawda odziały plądrowały pobliskie wioski, zabijały wszystko co było żywe. Zwiadowcy wywnioskowali iż ten potężny odział wroga kieruje się w stronę stolicy. A to oznaczało iż muszą przejść przez wioskę Mobiation. Jak na razie rządna z wiosek się nie ostała, wszystkie poległy. Sauleferin postanowił wezwać pomoc pobliskie wioski o stawienie czoła złu i tak się stało sześć pobliskich wiosek przysłało swoich najlepszych wojowników, aby pomogli swoim braciom. Nieumarli byli dwa dni drogi od Mobiation. Prace szły pełną parą. Sauleferin zgromadził 123 wojowników 51 łuczników a nawet dwóch Magów Ognia. Wątpił że to wojsko może powstrzymać nadciągające zło, ale może pomóc w przygotowaniach w stolicy. Jeden dzień do przybycia sił zła, a cała wioska już była przygotowana do bitwy. Wszyscy byli zdenerwowani także Duxjer. Czuł strach przed nadciągającą bitwą lecz wiedział jeśli ma zginąć to z honorem. Nastała noc, wszyscy zwiadowcy wypatrywali oddziałów nieprzyjaciela przez całą noc nie pojawiła się żadna „żywa dusza”. Wszystkich zdziwiła błoga cisza, która ogarnęła cała noc. Niektórzy mówili, ze to cisza przed burzą, lecz Duxjer czuł coś innego, nie pokuj ogarniał całe jego ciało. Nagle na środek dziedzińca wleciała strzała i wbiła się w sam jego środek . Duxjer chwycił list i biegiem zaniósł go do Sauleferina. Sauleferin podał Duxjerowi list i poprosiło przeczytanie na głos.
- O to treść listu : „Władco tej wioski. Poddaj się to ominiemy twe małe królestwo. Natomiast jeśli będziesz stawiał opór zabijemy Cię i wszystkich mieszkańców wioski. Jeśli się poddajesz wystrzel ognistą strzałę w stronę Starego Lasu jeśli jednak chcesz stanąć do walki to szykuj się na śmierć „
- List jest nowy przed chwilą napisany czyli, że wróg czai się za pastwiskami.
- Ja już walczyłem z umarlakami w swojej karierze wojownika i wiem, że potrzeba wielkiej siły aby je zranić. Ale ... np. szkielety są bardzo wrażliwe na ogień i tu przydadzą się nam Magowie Ognia. Także powinniśmy dostarczyć łucznikom ogniste strzały, to powinno pomóc nam w walce z nieumarłymi.
- Dobrze mówisz Duxjer . Zrobić jak powiedział, ale szybko !!!
Jeden ze strażników wybiegł z komnaty Saulefrina, gdy nagle Benet wbiegł do komnaty Salefina i podał jeszcze trochę gorący miecz. Był to najwspanialszy miecz jaki widział Duxjer nawet jego miecz nie miał takiej magicznej aury jak miecz Saulefrina. Sauleferin nazwał go „Pogromca Nieumarłych”. Nasz bohater był oszołomiony widokiem tak wspaniałego miecza.
Nastawał już ranek, gdy przez główną bramę wbiegł zwiadowca, lecz to nie był zwiadowca wioski. Był ubrany w jasnoniebieską szatę przepasaną fioletowa wstęgą był to jeden z Magów Ognia, a dokładnie posłaniec Magów Ognia wszyscy byli zdziwieni wyglądem posłańca. Posłaniec podbiegł do Duxjera, gdyż to on stał przed drzwiami do domu Salefina i powiedział :
- Mam ważną wiadomość do generała Sauleferina
- Możesz mi ją przekazać ja ją przekaże Sauleferinowi.
- Dobrze nie ma czasu. Proszę
Duxjer wszedł do domu, zastał Sauleferina na porannej drzemce. Duxjer podszedł do łóżka i spokojnie powiedział:
- Panie Sauleferin proszę się obudzić mam ważna wiadomość dla pana – jednak generał ani drgnął
Duxjer się zniecierpliwił i krzyknął;
- Wiadomość dla Pana!
- Proszę tak nie krzyczeć, słyszę, słyszę ! O co chodzi ?
- Mam wiadomość dla Pana od Magów Ognia przed chwilą posłaniec przyszedł i stoi po drzwiami.
- Proszę wpuść go.
- Już się robi Panie generale
- Co ?
Duxjer wyszedł śmiejąc się donośnym głosem. Po chwili do chaty generała wszedł posłanie kłaniając się do stóp generałowi
- Nie trzeba wstań chłopcze ja nie jestem królem, aby mi się kłaniać do nóg wystarczy powiedzieć dzień dobry to wystarcz, a teraz do rzeczy. W tym liście napisano że stolica już wie o wszystkim i potrzebuje pomocy, ale nie napisali jakiej potrzebują pomoc w kontekście tego listu zrozumiałem ze potrzebują pomocy militarnej. Czyż nie ?
- Chyba tak .
- Jak to chyba tak. A może to pułapka aby moje wojska zostały złapane przez króla i wybite co do nogi za niepłacenia dni co ? A może jednak to coś innego. A może stolica jest oblegana?
- Nie, nie jest oblegana, ale jednego z farmerów nazywał się chyba Mortial mniejsza z tym zakatowało dwa szkielety, gdyby nie uciekł do pobliskiego miasta zginąłby poćwiartany przez szkielety. Dlatego król uważa, aby zaniechać spory i połączyć siły w walce ze wspólnym przeciwnikiem. Magowie uważają, że niedługo zacznie się obleganie tym razem przez nieumarłych.
- Zgadzam się z królem w zupełnośi, ale nas niedługo będą TEŻ oblegać i to podejrzewam że nawet dzisiejszej nocy zacznie się pierwsz atak i co mam wysłać wojowników do króla i zostawić moich ludzi na pastwę losu. OO nie tak nie zrobię. Przekaż królowi, żeby to on przysłał nam posiłki bo inaczej przegra te jeszcze nie zaczęto wojnę. Tylko biegnij ile sił w nogach masz przybyć do zamku jeszcze przed zapadnięciem zmroku.
- Robi się generale.
- No i widzisz Duxjer do czego zmusza mnie król, do wysłania mu posiłków, ale on jest śmieszny.
- Tak generale.
- Przestań już z tym generałem.
- Tak jest gen... Panie Sauleferin.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
No ciekawy fragment, tylko ze znowu nie zbyt długi. Fajne te przygotowania sa i w ogóle tylko na moj gust za mało się działo. Troche życia tchnij w to opowiadanie a napewno bedzie dobrze. Nie jest źle, wspaniale też nie. Narazie jest poprostu dobrze. Popracuj troche a napewno będzie lepiej.
 

Mattias

Member
Dołączył
28.1.2005
Posty
159
Rozdział II Niespodziewany atak

Duxjer wyszedł z chaty sauleferina, aby powrócić do swych obowiązków, ale nagle błysnęła mu myśl w głowie. Pobiegł szybko do Bennet do domu, ale go nie było więc pomyślał ze jest w swojej kuźni. Benet pracował jak mrówka w swojej przepięknej kuźni. Duxjer podszedł do Beneta powiedział:
- Benet jesteś moim przyjacielem, prawda ?
- No jestem i co z tego ?
- Mam do ciebie prośbę.
- No mów nie owijaj w bawełnę i mów !
- No dobrze, wykułeś miecz Sauleferinowi, czy mógłbyś zrobić mi nowy. ekwipunek. Mój jest już zniszczony przez wojnę z orkami.
- A co ja będę miał z tego, że zrobię Ci nowy miecz i zbroje.
- No wiesz. Jak będę miał nową zbroję i miecz to będę mógł zabić więcej umarlaków.
- No dobrze, a jaką zbroję chciałbyś abym ci wokół ?
- Z tym problemu nie ma bo ja mam składniki z których mógłbyś mi wykuć zbroje. Chciałbym abyś mi wykuł zbroję z łusek Lodowego Smoka. Taka zbroja ma dobre właściwości obronne, ale to nie wszystko, noszący jest odporny na ataki lodowe.
- To bardzo ciekawe. To zbroję zrobię Ci za darmo ale z mieczem będziesz miał większe problemy.
- A to czemu ?
- Ja nie mam żadnych składników potrzebnych do wykucia, a w naszej wiosce jeszcze w tym momencie nie znajdziesz żadnych potrzebnych ci składników.
- A jeśli ja mam jakieś składniki mógłbyś zobaczyć czy cos może się przydać. Zaraz Ci przyniosę mam tego pełną skrzynię. Poczekaj chwile.
Po chwili Duxjer przyniósł na plecach małą skrzyneczkę, ale wypchana po brzegi różnymi artefaktami. Benet spojrzał okiem :
- Widzę że masz łuski angheka to bardzo pożyteczny artefakt. Można zrobić z nich lekką zbroję płytową z łusek angheka. A to cóż zwój Crom Fear może mi się przydać do wykucia wspaniałego miecza chociaż ten zwój jest potrzebny do powstania młota bojowego to może mi pomóc stworzyć zwój o podobnych właściwościach, aby stworzyć miecz Crom Fear.
- Nie wiedziałem ze umiesz przekształcać zwoje Benecie, ciągle mnie zadziwiasz !?
- A wiesz dawne dzieje.
- Opowiedz mi o twoich przygodach z magią.
- No dobrze. Mój ojciec był magiem, ale mnie tak magia nie interesowała choć jak byłem mały to nauczyłem się to i owo, a między innymi przekształcać zwoje. I to tak, a po za tym koniec bo się rozkleję.
- Ach ten nasz Benet. A tak po za tym to już kiedy mogę się spodziewać swojego ekwipunku.
- Miecza jeszcze dziś wieczorem, ale na zbroje będziesz musiał dłużej poczekać. To będzie majstersztyk.
- To do zobaczenia Benet .
- Do zobaczenia Duxjer .
Duxjer wyszedł z kuźni I skierował się w stronę swego domu. Robiło się ciemno, a Duxjer słyszał bicie kowalskiego młota Beneta. Benet pracował całe popołudnie aż nagle Duxjer ujrzał Beneta w drzwiach z przepięknym mieczem w rękach. Podszedł do naszego bohatera i powiedział :
- Oto twój miecz kolego – zaśmiał się Benet ofiarowując miecz Duxjerowi
- Jest przepiękny, arcydzieło sztuki kowalskiej, nie jeden wojownik chciałby dzierżyć taki miecz i pozabijać nim kilka orków. Czyż nie ??
- Oczywiście.
- A kiedy przystąpisz do prac nad moją zbroją ?
- Człowieku jestem zmęczony, leje się ze mnie, daj mi odpocząć, jutro z samego rana wezmę się do roboty i myślę że gdzieś za dwa dni będzie gotowa twoja zbroja ale tym czasem idę odpocząć nie wiadomo kiedy umarlaki zaatakują. Ty tez powinieneś odpocząć, chyba jesteś wycieńczony dzisiejszymi wrażeniami, jak mój ojciec powiadał „ dobry wojownik to wypoczęty wojownik” - Benet z wielkim uśmiechem na twarzy kładł się do łóżka.
- Tez tak zrobię. Dobrej nocy Benecie i spokojnej miejmy nadzieje.
Duxjer nie mógł zasnąć tej nocy miał dziwne przeczucie, że wydarzy się coś złego. Jego przeczucie miało cień prawdy. A w między czasie Duxjer wyobrażał sobie jak będzie wyglądać w nowej zbroi, zbroi ze łusek Lodowego smoka. Mijały godziny a jego przeczucie się nie spełniały i nie tylko jego także Sauleferin miał takie przeczucie.
Noc spowijała błędna cisza od czasu do czasu słychać było ryk ścierwojada lub podobnego zwierzęcia, ale żadnego ze strażników nie zaniepokoiły takie odgłosu. Co noc były słychać takie odgłosy wszyscy myśleli, że to watahy wilków polują w nocy ale wszyscy byli w wielkim błędzie. Nagle rozległ się wielki huk i zza pastwisk wybiegły legiony umarlaków. Alarm rozbrzmiał natychmiast wszyscy wojownicy podbiegi do bram ratując zaporę przed umarłymi, aby łucznicy na murach mogli zrobić swoje. Grad ognistych strzał pochłonął małą część legionów umarłych jeden ze strażników ocenił ich liczbę na około dwustu szkieletów, a za szkieletami gromadziły się jeszcze niewidoczne dla ludzkiego oka zjawy najcięższy z przeciwników do pokonania w nocy. Jednak to jeszcze nie koniec pierwszego ataku jeszcze nie pokonano, a umarli przygotowywali się do wysłania zjaw do boju. Jednak nikt się jeszcze nie przejmował zjawami. Duxjer wraz z Sauleferinem wraz z resztą wojowników zatrzymywali przedostających się nieumarłych. Natomiast łucznicy na murach spełniali swoje zadanie doskonale. Liczbę szkieletów zmniejszyli do około stu, ale teraz największym z problemów były zjawy, które zaczęły swój szturm na wioskę. Wielu wojowników poległo w tym czasie przez nie widocznego zabójcę. Jednak dzięki swojemu wzroku Sauleferin zobaczył iż coś się dzieje niedobrego z jego wojownikami i krzyknął do jednego z Magów Ognia, aby rzucił na niego rzucił czar „ Wzmocnione Światło” dzięki czemu wszystkie zjawy były widoczne dla wojowników. Duxjer widząc iż jest otoczony tylko przez swych przeciwników wziął wielki zamach i zrobił trzysta sześćdziesiąt swym wielkim mieczem wybijając ponad dziesięć zjaw naraz. Jednak noc się jeszcze nie kończyła, a zjaw nie ubywało toteż Duxjer złapał za rękę Sauleferina i jednego z Magów Ognia stojącego koło niego i wybiegł przez główną bram w stronę pastwisk. Gdy wbiegli na pastwiska zobaczyli coś nieprawdopodobnego z wielkiej pieczary w ziemi wylatywały dosłownie zjawy:
- To dlatego jest tu ich tyle. Trzeba coś zrobić z tym dołem. Nie sądzisz Duxjer.
- Jestem przekonany w stu procentach, że może nam pomóc nasz przyjaciel Mag. Czy możesz jakimś czarem zawalić to miejsce ?
- Jestem Magiem Ognia, a moim panem jest Innos. Władający ogniem. Nie mam czarów, które mogły by zawalić tą pieczarę.
- Nie masz żadnych ognistych kulek albo coś ?
- No mam ale nie podejrzewam aby to mogło pomóc nam w tej sytuacji.
- Jak nie widzisz to dziurę w pieczarze to jest słabe miejsce. Musisz rzucić swoja kulę właśnie w to miejsce a cała ściana ziemi runie i zasklepi to przeklęte miejsce. Rozumiesz.
- Tak jest Panie Duxjer.
- Mów mi po prostu Duxjer. A teraz do roboty prędko.
Mag Ognia wyjął jedna ze swoich magicznych run. Wyryta była na nim wilka ognista kula z długim jęzorem ognia. W rękach maga zaczynała powstawać ognista kula, która z sekundy na sekundę była coraz większa. W pewnej chwili mag zaczął się chwiać i pewną ręką rzucił wielka kule ognista w stronę „przepaści”. W jednej chwili wielka pieczara była tylko wspomnieniem, a zjawy zostały pogrzebane głęboko pod ziemia, jednak Duxjer krzyknął :
- A wioska !!
- Pędem do wioski ! – krzyknął Sau;eferin
Wszyscy trzej rzucili się w stronę wioski. Gdy przybyli zostali tylko kilku żywych wojowników stojących przed domem Sauleferina. Gdy Sauleferin podszedł do domu wszyscy krzyknęli donośnym głosem :
- Zwyciężyliśmy generale !!
- Tak zwyciężyliśmy to prawda ale to jeszcze nie koniec naszych przygód z nieumarłym. Teraz powinniście odpocząć w swych domach. Zasłużyliście na ten odpoczynek. Spotkamy się na dziedzińcu jutro o dziesiątej, proszę abyście przyszli wszyscy obmówimy sprawy z dalszym postępowaniem. Miłego odpoczynku.
Wszyscy ruszyli w stronę swoich chat aby odpocząć po wyczerpującej bitwie.



Rozdział III Stolica
Wczesnym rankiem wszyscy zebrali się na dziedzińcu, aby wysłuchać Sauleferina. Duxjer był zdziwiony ponieważ nigdzie nie mógł znaleźć Beneta, a przecież widział go jak spał w swoim łóżku. Nagle przyszła mu myśl do głowy, że Benet robi mu nową zbroje, lecz nagle rozmyślania Duxjera przerwał donośny głos Sauleferina:
- Wszyscy zgromadziliście się tu aby usłyszeć moje zdanie na temat dalszych postępowań. Jutro z samego rana wyruszę wraz z dwudziestoma wojownikami do stolicy, aby wesprzeć naszego króla.
- To nie jest nasz król, ty jesteś naszym dowódcą a tak po co go wspierać to on się od nas odwrócił. – krzyknął jeden ze zebranych się na dziedzińcu.
- Tak to prawda, ale i w naszym interesie jest mu pomóc w końcu to jest nasz wspólny wróg. Jak mu nie pomożemy możemy ponieść wielkie konsekwencje.
Po skończonej przemowie generała Duxjer pobiegł na zaplecze Beneta domu, gdzie znajdowała się jego kuźnia. Duxjer zobaczył, że Benet pracuje nad jego nową zbroją.
- Witaj Benecie widziałem że nie było cię na przemówieniu Sauleferina.
- Po co miałem tam iść jak wiedziałem, że Sauleferin postanowił wyruszyć wraz z garstką wojowników do stolicy, aby pomóc temu „Królowi” .
- A co masz do ... mniejsza z tym ty masz swoje poglądy, a ja mam swoje, a tak po za tym to jak prace nad moja nową zbroją ?
- Jak widzisz ciężko pracuję nad tą zbroją i myślę, że wieczorem będzie już gotowa.
- O to dobrze.
- A to czemu ?
- Bo Sauleferin wyrusza dopiero jutro rano zdążę się jeszcze z nim zabrać do stolicy.
- Co ty też chcesz się parzyć przed tym królem ?
- Nie po prostu jak król zdecyduje zebrać ekspedycję aby zniszczyć nie przyjaciela a pewnie tak się stanie to chce sobie pozabijać trochę umarlaków jeśli naprawdę to oni są prawdziwym zagrożeniem.
- Co masz na myśli ?
- Niekoniecznie nieumarli są prawdziwymi zagrożeniem, chodzi mi o to że naprawdę to jest tylko pomiot jakiejś innej potężnej istoty.
- Wiesz to może być wszystko prawdą. No dobrze już tej gadaniny, zabieram się do pracy, a ty idź porób coś sensownego, a nie będziesz gapić się jak robię te zbroję.
- Wolę zostać i popatrzeć, a wiesz co naostrzę sobie moje ostrze, a właśnie nie miałem okazji nazwać mojego ostrza. Nazwę go „Zguba upadłych”
- No już dobrze szlifuj sobie ten miecz tylko mi nie przeszkadzaj.
- Dobrze, dobrze.
Mijały godziny a Duxjer z wielkim zapałem ostrzył swój miecz gdy niespodziewanie zapadał półmrok.
- Zobacz Benet jak szybko zapadł zmrok
- Wiesz wyjątkowo szybko szła na praca że nie zobaczyliśmy jak szybko dzień minął, lepiej połóżmy się spać a ja dokończę twoją zbroję z samego rana żebyś mógł zdążyć wyruszyć z Sauleferinem.
- Dobrze, chodźmy.
Noc minęła szybko i bez żadnych niespodzianek. Z rana wojowników obudził głośny róg dochodzący z dziedzińca. Wszyscy zebrali się na dziedzińcu myśląc, że to kolejny atak, ale był to Sauleferin zniecierpliwiony dłuższym czekaniem na wymarsz mówił :
- Ile mam na was czekać, zbiórka umówiona była o godzinie ósmej zero, zero !!! Co to ma być ? Jest godzina ósma trzydzieści!!!
- Ale Panie Generale nic Pan nie mówił wczoraj o zbiórce.
- Naprawdę, to przepraszam ... Macie dwadzieścia minut !!! Szybko bo nie będę na was czekał !!
- Tak jest Panie Generale !!! – chórem krzyknęli wojownicy
W mgnieniu oka wszyscy za równo dziesięć minut byli naszykowani do wymarszu. Sauleferin równo o ósmej czterdzieści pięć. Oczywiście Duxjer czekał na swoją zbroję która Benet robił z taką precyzją i szybkością że nawet on był zdziwiony z wykonanej pracy. Duxjer nałożył swoją zbroję i powiedział :
- Pasuje jak ulał, a teraz musze się spieszyć. Do zobaczenia Benecie.
- Do zobaczeni. Powodzenia w wyprawie.
- Dzięki.
Duxjer wybiegł z kuźni i skierował się w stronę głównej bramy którędy wyszła wyprawa. Duxjer na szczęście umiał nawet szybko biegać w ciężkiej zbroi. Po dwudziestu minutach dotarł do ekspedycji. Saulefin zobaczył Duxjera w ślicznej zbroi i powiedział:
- Cho, cho, co za widok, skąd wytrzasnąłeś takie cacuszko ?
- Benet zrobił mi ją specjalnie dla mnie.
- Ty to masz szczęście koleś, a tak po za tym myślałem, że wyruszysz z nami, czemu się spóźniłeś ?
- Musiałem czekać na zbroje, jak widać przed chwilą Benet ją skończył.
- Dobrze, że wyruszasz z nami w końcu to jeden wojownik więcej.
Duxjer dołączył do marszu i z wielkim uśmiechem podążał do stolicy w raz z swymi kumplami. Robiło się ciemno i wyprawa szukała dobrego miejsca na obóz, a wtedy podróżowali przez rozległe pastwiska skąd widać było stolicę :
- Widzicie to jest Verrnat ... cel naszej podróży nie zdziwcie się jest trochę podniszczona przez orków.
- Ej zobaczcie tam daleko na pastwiskach pali się ognisko. – powiedział zainteresowanym głosem Duxjer.
- Chodźmy tam może znajdziemy tam coś ciekawego. To tylko dziesięć minut drogi stąd. Ruszajmy.
Cała ekipa ruszyła w stronę palącego się ogniska, wszyscy myśleli, że znajdą coś tam ciekawego, ale nie długo wszyscy mieli się tym rozczarować.
Gdy dotarli do obozowiska odnaleźli tam parę trupów. Generał określił iż byli to kupcy ponieważ mieli nietknięte pakunki z bronią i żywnością. Wszystkich zadziwiła ta niesamowita sytuacja. Każdy w końcu potwór rozgrzebał by pakunki z żywnością. Duxjer nagle powiedział :
- Coś dziwnego czai się w lasach na północy.
- To nasz przeciwnik – spytał jeden z wojowników
- Nie wiem, ale to na pewno nic dobrego powinniśmy ruszyć jeszcze teraz w stronę stolicy bo może się to dla nas skończyć tak jak dla tych biedaków.
- Nie boję się żadnych potworów, rozbijemy obozowisko na tamtym pagórku, Duxjer będzie nas pilnował aby nic nasz nie zasztyletowało podczas snu – oznajmił Sauleferin
- Tak jest Panie Sauleferin.
- Dobrze, to teraz do roboty chce się wyspać przed rozmową z królem.
Cała drużyna bo można nazwać tak ten odział wzięła się do pracy i po półgodzinie pracy , obozowisko było gotowe. Wszyscy poszli spać, a Duxjer z rozkazów Sauleferina musiał czuwać nad bezpieczeństwem swych przyjaciół. Mijały godziny, ale jeszcze słońce nie świtało, a Duxjer usłyszał dziwny tupot. Zdawało mu się że to jakiś jeździec pędzi w ich stronę i miał rację. Na horyzoncie ukazał się jeździec. Przybywał ze strony stolicy ale nie wyglądał na żadnego jego mieszkańców czy wojowników, wyglądał raczej na kupca choć Duxjer mógł się mylić ponieważ było ciemno i jego wzrok nie był już taki dobry jak za dnia. Duxjer obudził całą drużynę i czekał aż nieznajomy zbliży się do ich obozowiska. Wszyscy czekali z wielkim zniecierpliwieniem, gdy nagle usłyszeli głos jeźdźca, który krzyczał :
- Pomocy, pomocy !!!
Jeździec podjechał do obozowiska i zdyszanym głosem powiedział ;
- Pomocy .
- Co się stało, kim jesteś opowiedz nam o wszystkim a może będziemy mogli Ci pomóc ?
- Jestem łuczarzem, nazywam się Korilin i wyrabiam łuki, Ja i moja żona wraz z dwójką wojowników wybraliśmy się do stolicy z mojej wioski na południe od Targowa.
- To bardzo daleko stąd. To jest w okolicach Athakli ?
- Tak zgadza się. Ściemniało się więc postanowiliśmy rozbić obóz i poczekać aż się rozjaśni i ruszyć w dalszą drogę. W nocy jeden z naszych wojowników został dźgnięty nożem, gdy spał wtedy nasz drugi wojownik ruszył w stronę przeciwnika i zaczął z nim walczyć. Zabił stwora, ale tych stworów przybywała z minuty na minutę.
- Ale co to za stwory ?
- Z wyglądu przypominały gobliny, ale te były bardziej zahartowane w boju i dziksze. Proszę pomożecie nam póki nie będzie za późno ?
- Oczywiście ale jak to jest daleko stąd ?
- Około dziesięć minut drogi konno, a z piętnaście marszem.
- Ruszamy chłopaki mamy tam być za dziesięć minut. W drogę, aty panie pędź tam i powiedz że niech się utrzyma twój wojownik jak długo tylko się da.
- Tak jest.
Korilin wyruszył w drogę, a Saulefrin ruszył szybkim truchtem w stronę stolicy, gdzie miał się mieścić obóz łuczarza. Gdy dotarli do obozowiska Sauleferin zobaczył walczącego Koriliona z dwoma goblinami. Wojownicy podbiegli do obozu i jednym ruchem miecza przebili gobliny na wylot.
- Co się stało gdzie twoi pomocnicy ?
- Nie widzisz leżą tam obok obozu. Nie daleko stąd ten co nas bronił chciał odciągnąć gobliny od mojej żony, ale się nie udało wszyscy zginęli – i w tym momencie łuczarz zaczął płakać
- Przykro nam, naprawdę, a może ruszysz z nami do stolicy. Będzie bezpieczniej dla ciebie ze względu na te okolice. Po wojnie za orkami te okolice zrobiły się wyjątkowo nie bezpieczne.
- Dobrze ruszę z wami z samego rana.
- Ale my nie będziemy spać my ruszamy teraz.
- Co nie ma spania ?
- A może chcesz aby cię gobliny zjadły na śniadanie ?
- No już dobrze.
- W drogę przyjaciele rano będziemy w stolicy.
Cała drużyna wraz z Korilionem ruszyła w stronę stolicy. Przybyli na miejsce wczesnym rankiem. Wszyscy byli wyczerpani więc postanowili, że odpoczną i dopiero pójdą do króla.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
No teraz jest zdecydowanie lepij. Wlaśnie na coś takiego w tym opowiadaniu czekałem. Ta część jest dużo obszerniejsza i ciekawsza. No jest bardzo dobrze. Może było kika rzeczy, które mi sie nie podobały, ale było ich naprawde mało. Tak trzymaj. Mam nadzieje ze dalsze czesci beda takie jak ta.
 

Gregori

Member
Dołączył
22.1.2005
Posty
385
Super.Myślałeś może o napisaniu książki? Tylko musiałbyś parę błędów poprawić,ale naprawdę mało ich było.Z poważniejszych znalazłem ten ,,podał jeszcze trochę gorący miecz. Był to najwspanialszy miecz jaki widział Duxjer nawet jego miecz nie miał takiej magicznej aury jak miecz Saulefrina. Sauleferin nazwał go „Pogromca Nieumarłych”. Nasz bohater był oszołomiony widokiem tak wspaniałego miecza." trochę za często się wyraz ,,miecz"powtarza.Ale tak to super opowiadanie.
 

Mattias

Member
Dołączył
28.1.2005
Posty
159
Rozdział IV Wymarsz
Po przespanym całym ranku Sauleferin i Duxjer ruszyli w stronę głównej siedziby Króla Robhara. Duxjer był bardzo zdenerwowany iż spotka samego króla, w końcu to on był więźniem koloni karnej w Khorinis. Jeden ze strażników pilnujących wejścia do posiadłości króla powiedział:
- Stać, kim wy jesteście, że chcecie spotkać się z królem nie wpuszczamy byle kogo.
- Jestem Sauleferin ...
- Nie wiedziałem, ze to Pan Generale proszę wejść. A ty dokąd ?
- On jest ze mną.
- Dobrze. Proszę wejść nasz król już na was oczekuje.
- Szybki jest – szepnął do ucha Sauleferinowi Duxjer
- Tylko się zachowuj. Nie chce aby nas powiesili za obrazę króla. Oki ?
- Ma się rozumieć.
Sauleferin wraz z Duxjerem do środka i zobaczyli siedzącego w pięknym fotelu Króla Robhara II.
- O kogo ja widzę, nasz wielki generał Sauleferin. Co cię sprowadza do nas w takich ciężkich czasach ?
- Jak sam wiesz królu jesteśmy nawiedzani, ze tak powiem przez nieumarłych. Jak sam napisałeś w liście potrzebowałeś pomocy. Czyż nie ?
- Owszem, planujemy zorganizować wyprawę wojenna w stronę Starego Lasu gdyż moi zwiadowcy donieśli mi iż w tym przeklętym miejscu znajduje się obóz nie umarłych.
- A gdzie dokładnie on jest, przecież moi zwiadowcy przeszukali skrajne części lasu.
- Owszem, on jest zagnieżdżony głębiej niż myślisz.
- Co to ma znaczyć ?
- On jest pod ziemia, nie wiadomo jak głęboko ani jak obszerny ale wiem y że jest podziemia.
- A niby skąd to wiecie?
- Lepiej żebyś tego nie wiedział, chłopcze, a teraz do rzeczy mamy plan. Ja mogę powierzyć 100 żołnierzy, pełne wyposażenie, prowiant, broń wszystko tylko żeby te przeklęte umarlaki nie dręczyły mego królestwa.
- Dobrze zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem.
- Słucham Cię.
- Jeśli przegnamy nieumarłych to czy będziemy mogli zamieszkać w zamku wraz z całą moją wioską i dofinansowaniem nie wielkim oczywiście ?
- Cóż to trudna propozycja. Ale się zgodzę gdyż wolę mieć was na karku nisz te stwory.
- Bardzo rozsądna propozycja . Jutro z samego rana będziemy mogli ruszać.
- Całe wyposażenie będzie gotowe na jutro.
- Do widzenia ekscelencjo.
- Do widzenia.
Duxjer i Sauleferin pokłonili się przed królem i wyszli z pałacu z wielkimi uśmiechami na twarzy i w tym momencie Duxjer dodał :
- Bardzo dobry pomysł z tym dofinansowaniem.
- Wiem. Specjalnie to powiedziałem żeby zrobić mu na złość.
- A to taki z ciebie dyplomata.
- Co ty chcesz trzeba zarabiać na życie.
- No oczywiście trzeba, ale zgadzam się z tobą w stu procentach.
- Ruszajmy powiedzieć o tym chłopcom.
- Dobry pomysł.
Wspólnie ruszyli w stronę karczmy, aby opowiedzieć o wszystkim swym towarzyszom.
Gdy szli przez miasto wielu żołnierzy kłaniało się Sauleferinowi. Duxjer powiedział :
- Widzę że byłeś wysoko w chierarhi króla.
- Jak wiesz byłem generałem.
- A czy może znasz Generała Lee ?
- Kto by go nie znał. To był doskonały dowódca szkoda że zdradził.
- To ty nie znasz prawdy Generał Lee jest na kontynencie. A tak po za tym on nie jest zdrajcą. Wrobiono go.
- Jak go wrobiono ?
- Nie znam dokładnie szczegółów.
- Szkoda, poznałbym z chęcią prawdę.
- Może jak wrócimy z wyprawy to go trochę poszukamy. Co ?
- Dobra czemu nie.
- O zobacz już jesteśmy pod tawerną w której zatrzymali się chłopcy.
- No to wchodzimy.
W tawernie wrzało. Przy ladzie siedzieli i żłopali większość z wojowników Sauleferina. Sauleferin krzyknął :
- E idziemy. Za pięć minut przed tawerną.
- Dobrze – Odpowiedzieli chórem wojownicy
Mijało piec minut, dziesięć, i w końcu drzwi od tawerny się otworzyły i wyszło z nich dwudziestu wojowników. Już przygotowanych do wyprawy.
- No to jutro z samego ranka wyruszamy na sklepanie trochę umarlaków.
- No i na to czekaliśmy – krzyknął jeden z najemników gdyż tka też można było ich nazwać.
- Tylko nie zaśpijcie, jak poprzednim razem.
- Dobrze będziemy gotowi z samego rana.
- No i to rozumiem.
- Ja idę teraz z Sauleferinem na mały spacer po mieście.
- Tak jest Panie Generale.
W tym czasie Duxjer wraz swym przyjacielem ruszyli na wycieczkę po mieście. Byli w siedzibie Magów Wody i Ognia. Spotkali dawnego przyjaciela Sauleferina Moriana i powrócili do gospody, aby odpocząć przed jutrzejszym dniem. Noc była spokojna, ale nie dla Duxjera. Duxjer przeczuwał że dzisiejszej nocy przydarzy się coś złego i tak było. W pewnej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju weszło dwóch ludzi w ciemnych maskach. Jednak Duxjer czuwał i był przygotowany gdyż miał pod kocem swój miecz. Duxjer wielkim ruchem ręki wyjął miecz spod koca i przy stawił jednemu z napastników miecz do gardła.
- kim jesteście - krzyknął duxjer
- My , my jesteśmy zwykłymi złodziejaszkami.
- Spadajcie stąd i żebym was tu nigdy nie widział.
- Tak dziękujemy Panie.
Duxjer siadł na łóżku złapał się za głowę i w takiej pozycji przesiedział resztę nocy gdyż już nie zaśnie.
Rano wszyscy zebrali się tak jak było w umowie. Cała wyprawa była przygotowana co do joty.
- No to wyruszamy. Co nie ? – spytał się Sauleferin
- No chyba już wszystko mamy - odpowiedział Duxjer
- No to w drogę.
Główna brama się otworzyła a to oznaczało rozpoczęcie się następnej przygody Duxjera.
 

Johny

Member
Dołączył
23.1.2005
Posty
61
To opowiadanie jest super (wszystkie częsci)! To jedne z najlepszych jakie czytałem! tak trzymaj i ze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy!!
 

<INOS>

Member
Dołączył
29.1.2005
Posty
457
Chłopie pisz tak dalej a moze uda ci sie napisac ksiązke dawaj tego wiecej
mój koment jest powyzej dokładnie to samo!!!!
 

Mattias

Member
Dołączył
28.1.2005
Posty
159
Dzięki bardzo się ciesze że podoba sie wam moje opowiadanie a na nastepną część musicie troche poczekać bo to jest wyczerpująca praca ale nie bedziecie musieli długo czekać Myślę ze jutro wieczorem ukaże się nastepny rozdział
smile.gif


[ : Sro Lut 02, 2005 6:48 pm ]
Rozdział V Mobiation
Odział Sauleferin musiał przejść przez wioskę w której mieszkał, aby dojśc do Starego Lasu, gdzie znajdował się podobno obóz nieumarłych. Podróżowali ponad dwa dni, gdyż podróż była opóźniona przez ulewne deszcze, które zaskoczyły ich w drodze do wioski. Nagle zawrzała dyskusja między wojownikami Sauleferina i paladynami króla :
- Coś masz do mojej zbroi. – powiedział jeden z paladynów.
- Tak mam jest brzydka i brudna.
- Twoja jest nie lepsza, a powiem ze nawet chyba ją czyściłeś w własnych wydzielinach.
- Taki jesteś mądry zaraz zmierzymy się kogo ostrze jest ostrzejsze.
- Przestańcie. W końcu król powierzył nam to zadanie nie aby dostarczyło nam więcej problemów przez jakieś kłótnie tylko nie zapominajcie o naszym prawdziwy wrogu. Ruszamy dalej nie możemy sobie pozwolić na jakieś opóźnienie. – przywołał do porządku dwóch wojowników.
Dalej ruszyła wyprawa. Wszyscy byli wyczerpani ciągłym marszem bez odpoczynku. Jeden z paladynów powiedział :
- Czy możemy odpocząć generale jesteśmy wykończeni nawet najlepsi wojownicy potrzebują odpoczynku. – powiedział Railon jeden z paladynów.
- Tak z tym to się z tobą zgodzę prosimy o chwile odpoczynku. – oznajmił Korin najemnik
- No już dobrze godzinę odpoczynku ani chwili więcej, sam się też przyznam, że jestem zmęczony.
Odpoczynek nie trwał długo, ale wystarczająco, aby napełnić porządne brzuch paladynów i najemników.
- Czas się kończy. Musimy ruszać – krzyknął Sauleferin.
Wszyscy jednym ruchem podnieśli się i byli gotowi do dalszego marszu. Droga był prosta. Musieli przejść koło jednego z największych pastwisk i skręcić w lewo przy Wielkim Jeziorze. Maszerowali jeszcze jedną dzień i jedną noc. Wędrówka tym razem była również wyczerpująca dla żołnierzy. Wszyscy, nawet Sauleferin i Duxjer byli wyczerpani. Cała wyprawa postanowili odpocząć, przez dzisiejszy ranek i wyruszyć w samo południe aby dojść przed zmierzchem do wioski i wypocząć, a także najeść się do syta. Duxjer zaczął rozmowę z Sauleferinem :
- Droga był jakoś bardzo spokojna jak na mój gust.
- To źle, ja się cieszę z tego powodu. Wolę mieć spokojną podróż niż pełną zasadzek i potworów.
- Ja również ale to wzbudza moją czujność. Mniejsza z tym jeszcze tylko kilka godzin marszu a dojdziemy do wioski.
- O tak, wreszcie się porządnie wyśpię i najem.
I razem zaczęli się śmiać.
Słońce było wysoko na niebie czyli oznaczało, że zbliża się południe i że nadeszła pora dalszego ruszenia w drogę.
- No chłopcy ruszamy. Musimy rozruszać nasze tyłki. – powiedział smiejącym się głosem Sauleferin.
- Tak jest Panie Generale.
Wyprawa dalej ruszyła drogę i już nie długo mieli dotrzeć do swojego pierwszego celu. Podróżowali całe popołudnie, aż na horyzoncie wioskę Mobiation, w pełnej okazałości.
Wszyscy powitali ich ogromnymi brawami jak Sauleferin ogłosił iż król sprzymierzył się z nimi i pomoże im pokonać wspólnego wroga. Wszyscy poszli spać ze względy na jutrzejsza dalszą drogę, która była cięższa i bardziej męcząca.
 

Yezo

Active Member
Dołączył
19.10.2004
Posty
1604
Nie chciałem sie wypowiadać po kolejnym rozdiale bo był za krótki . No ale po dwóch sie wypowiem. A wiec opowiadanie trzyma poziom, ale do najlepszego to mu troche brakuje. No opowiadanie bardzo dobre i fajnie sie je czyta. Tak trzymaj
biggrin.gif
 
Do góry Bottom