Nie Kończąca Się Historia Gothic 3

Status
Zamknięty.

bredpl

Member
Dołączył
1.1.2007
Posty
335
........."Co ty tu robisz" zapytał smok, który wcale nie był zadawolony.
"Trafiłem ty przypadkiem jeśli pozwolisz mi odejść, odejdę" odpowiedział nie pewnie Bezi
"NIE, nie pozwole ci uciec, przysłał cię tu mój pan a to znaczy że muszę cię zabić"

Po tym Bezi zaczął cofać się i przyległ do ściany a smok powoli zbliżał się ku niemu. Jego czerwone oczy były pełne wściekłości a z pyska wylatywał dym. Smok miał zaatakować gdy nagle usłyszał huk. Odwrócił się i rozgłądną się po wielkie grocie. Bezi tymczasem zastanawiał się jak uciec, jedyne wyjście było na górze którędy smok wylatywał ale Bezi w skale zauważył małą dziurę. Gdy smok był odwrócony, Bezi wykorzystał sytuację i wskoczył do dziury. Zjechał wąską dziurą aż wyleciał ze skał, znajdował się na ogromnej wysokości i cały czas zjerzdżał w dół po stromej górze zbliżając się do krawędzi. Bezi z scałych sił próbował się zatrzymać lecz góra była za stroma, gdy myślał że spadne zauważył gałąź w skale. Chwycił ją i w ostatniej chwili uratował się przed śmiercią. Wysiał na bardzo dużej wysokości i nie wiedział jak wyjść z tej sytuacji cało. Nagle na samym dole..........
 

Bezik

Member
Dołączył
20.4.2007
Posty
43
......................bezi ujżał coś białego jakby całe dno przepaści było obsadzone białymi patykami. Nagle gałęś powili zaczęła się łamać. Bezi puścił się i spadał az na samo dno. Ocknął się po kilku minutach cały obolany ze złamaną nogą. Zalazł się on w niewielniej okrągłej kotlince obsadzinej nie białymi patykami lecz ludzkimi kośćmi!!! Bezi postanowił uciekać lecz na wprost wyjścia ukazało się 7 groznych cieniostworów!!! Bezi nie miał jak uciec. Ze złamaną nogą nie miał jak walczyć. Bezi wśród kości sięgnął po coś dziwnego.Była to magiczna runa teleportacyjna...............
 

bredpl

Member
Dołączył
1.1.2007
Posty
335
..........teleportacyjna. Bezi bez chwili zastanowienia użył jej. Pomału wszystko zaczeło znikać a powstawał nowy obraz. Leżał na śniegu, wśród drzew. Wycząłgał się z pomiędzy drzew, ziemia była zasypana gróbą warstwąm śniegu, była śnieżyca który wpadała mu w oczy i utrudniał widoczność, oprócz tego było bardzo zimno. Bezi zdala od swoich przyjaciół był zdany tylko na siebię, okazało się że runa teleportacyjna była kolejną runą która prowadzi gdzieś daleko od jakich kolwiek budynków i miast. Bezi nie miał już jak wrócić, ze złamaną nogą ruszył przed siębię, nie wiedząc co go czeka.................
 

Vullin

Feainewedd
Dołączył
7.2.2007
Posty
222
.....na swojej drodze. Po chwili ujżał nieduże miasteczko położoną na wzgórzu. Na widok przyjaznego miejsca ochoczo ruszył po ścieżce prowadzącej na górę. Gdy w końcu dotarł pod bramę miasteczka, spostrzegł stojącego niedaleko Miltena.
- Co ty tutaj robisz ? - spytał maga Bezimienny..........
 

bredpl

Member
Dołączył
1.1.2007
Posty
335
............bezimienny ze z dziwieniem.
- Jak to co robię, uciekam?! Potym wszystkim co nam zrobiłeś. - krzyknął ze złością Mitten
- Ale ja wam nic nie zrobiłem, to to jakieś nieporozumienie
- Jakto nic, a kto sprzymierzył się z xardasem i z Orkami i razem z nimi zaatakował całą Myrtane i inne kontynenty. Przyjaciół wrzuciłeś do więzienia, Buntowników wytępiłeś i podobno kiedyś byłeś moim przyjacielem a teraz kim się stałeś, bezlitosnym draniem. Zabijałeś ludzi którzy sprzeciwili się Orką lub zmuszałeś ich do pracy niewolniczej. Potym jak wróciłeś wszystko zmieniłeś na gorsze i zdradziłeś nas, jak mogłeś z przymierzyć się z Xardasem.
- To nie tak... przecież, przecież........ wszystko nie tak, ja tego nie zrobiłem to mój klon..... to on to KLON TO JEGO WINA, JESTĘ NIE WINNY!
- Klon! tak napewno teraz ci uwieżę - zdziwił się Mitten - potym wszystkim co nam zrobiłeś
- To nie byłem ja ale nie było mnie przez około tydzień, jakim cudem tak szybko klon z Xardasem i z Orkami opanowali tak dużo.
- TYDZIEŃ! Tydzień! przecież nie było cię ponad rok!
- ROK! ale.... ale to nie możliwę...... ale jakim cudem, przecież... przecież, nie to niemożliwę NIE JA W TO NIE WIĘŻĘ! NIEEEE...
Bezi był wciekły, zaczął walić się w czoło, nie mógł w to uwierzyć. Po chwili rzekł
- Trzeba działać
- Ale skąd mogę wiedzieć że to ty a nie klon, w końcu nie było cię przez rok - Zapytał Mitten
- Po prostu, zadaj mi pytanie na które tylko prawdziwy Bezi zna odpowiedź.
Mitten zastanowił się i po chwili rzekł............
 

Bezik

Member
Dołączył
20.4.2007
Posty
43
....................-Opowiedz mi relacji Ciebie ze mną...razem przerzyliśmy niezliczone historie..pokonywaliśmy przeszkody.
-Poznaliśmy się w górniczej dolinie Khirinis byliśmy uwięzieni za magiczną barierą. Pomogłes mi w odnalezieniu jednego z pięciu kamieni ogniskujących oraz w przekierowaniu mocy z kopca rudy wagów wody. Zabrałem cię na statek jako osobę której ufam jako mego towarzysza i przyjaciela...
-Tak...tak...masz racje to to faktycznie jest ty...
-Może jeszcze nie jest za pózno żeby uratyować Myrtane...musi nam się udać!
-To nie będzie łatwe...Wyzwalanie każdego po kolei miasta zaimie ci za dużo czasu...musimy znalesc inny szybszy sposób...
-Wiem! Diego może nam pomóc! Znając jego on coś wymyśli!
-Niestety...Diego i Gorn zostali pojmani!
-Wiesz gdzie oni są?!
-Tak...ale to jest na grugim końcu świata! W Varancie! Na póstyni! Mam tu rune teleportacyjną do jednego z miast! Śpiesz się! Zostało mało czasu!
Bezi pożegnał się z Miltenem i użył rune teleportacyjną. Po chwili poczół gorący piasek i palące słońce. Ujżał przed sobą miasto...............
 

turboldzik

New Member
Dołączył
7.5.2007
Posty
4
.....nagle z ołtarza wyskoczył demon Śniący tylko był zmniejszony do rozmiarów cieniostwora, rozpoczeła sie walka.....

Warn - doc.
 

bredpl

Member
Dołączył
1.1.2007
Posty
335
Wiesz co pomyliłeś turboldzik bo musiałeś przeczytać tylko pierwszą stronę a jest już druga i ja napiszę dalszy ciąg który skończył Bezik. Fragment który napisał turboldzik pominę bo nie odnosi się do tekstu które napisał Bezik, po prostu się pomyliłeś i przeczytałeś tylko pierwszą stronę.

.............miasto Asasynów. Bezik ruszył w kieruku miasta które nie było zbytnio duże, kręciło się tu pełno Orków chociaż że to miasto Asasynów. Nagle zaczepił go jeden Ork który po chwili zaczął mówić.
- Dowódzca chce się z tobą widzieć - rzekł Ork po czym odszedł.
Bezik ruszył do świątyni, gdy wszedł i chciał sięgnąć po broń bo miał złe przeczucia a patrzy że nie ma przy sobie broni, musiał ją zgubić w czasie swojej wędrówki. Przerażony tą sytuacją ruszył przed siebie do wielkiej sali.
Otworzył drzwi, na środku całej sali stał tron siedział na nim dowódzca Orków.
- Czego odemnie chcesz? - zapytał trochę przerażony Bezi, nie wiedział co go czeka.
- Co to za szmaty które nosisz na sobie, przecież nigdy nie chodziłeś w takim czymś?! - rzekł zdziwiony dowódzca
- To... eeh...
- Nie ważne, idź do zbrojowni tam leży twoja zapasowa zbroja.
- Moja zapasowa zbroja? Ale ja....
- Co ty nie wiesz przecież po tym jak wytępiłeś Buntowników kazałeś wyprodukować 15 magicznych zbroi tylko dla siebie, zapomniałeś?
- Tak widocznie zapomniałem - odpowiedział Bezi nie pewnie, zrozumiał że wszyscy myślą że jest swoim klonem.
- Rzecz jasna zbroja nie jest taka dobra jak ta orginalna czyli ta pierwsza stworzona przez samego Xardasa.
- Domyśliłem się a gdzie mogę znaleść broń
- Weź jakąś broń ze zbrojowni, mamy duży wybór - rzekł Ork a pochwili mówił dalej - Dobra teraz do rzeczy, Xardas spominał że przybędziesz, więc chodzi o to że nasz zwiadowca wypatrzył duży Obóz Koczowników.
- Co robicie mieście Asasynów
- Pomagamy im wybić Koczowników, w końcu Buntowników wybiłeś a teraz wybijesz Koczowników, prawie ich zniszczliśmy jeszcze tylko zostało kilka obozów, ukrywają się.
Rozumiem, zajmę się tym - Bezi powiedział, zastanawiając się jak do takiej sytuacji mogło dojść - a mam jeszcze jedno pytanie - rzekł po chwili - gdzie przetrzymujecie więźniów, których uwięziłem.
- Aaaaa... tych twoich niby "przyjaciół" są trasportowani do stolicy Varantu, teraz powini być w połowie, za niejakie 2 dni dojdą do stolicy a stamtąd już nie ma żadnej szansy ucieczki.
- Mógbym ich dogonić?
- Raczej tak zawsze rozbijają obóz co jakiś czas, jak się pospieszysz dogonisz ich, transportuje ic 56 Asasynów i 6 Orków, w sumie niewolników jest 87 razem z twoimi niby "przyjaciólmi"
- Dużo ich
- Tak i pomyśleć że ty ich wszystkich złapałeś - zamyślił się Ork po chwili mówił dalej - rzecz jasna nie masz na to czasu musisz zniszczyć Obóz Koczowników
- Tak, jasne że zniszczę ten twój obóz
- Wiesz co nie przypominasz mi się, zadajesz głupie i bezsensowne pytania, pytasz o rzeczy o których powinieneś wiedzieć, przychodzić w jakiś szmatach.
- Miałem dziś zły dzień - Po tych słowach Bezi wybiegł ze świątyni, naszczęście nikt go nie gonił. Miał nadzieję że nic się nie stało i że nikt nie domyślił się że to on a nie klon. Ruszył w stronę Zbrojowni, strażnik gdy tylko go zobaczył bez pytania wpuścił go do śroska, ale był trochę zdziwiony że nosi takie szmaty na sobie.
Bezik założył zbroję i wziął jeden z mieczy. Ruszył w kierunku stolicy Asasynów chcąc dogonić transport Niewolników. Bezi pomyślał że powinien ostrzec Koczowników ale nie było na to czasu. Po kilku godzinach............
 

Eskel

Member
Dołączył
24.5.2007
Posty
79
.... Dogonił konwój . Zatrzymał sie na bezpiecznej odległosci i zaczął obmyślać plan . Nagle wpadł na pewien pomysł . Szybkim i zdecydowanym krokiem ruszył w stronę obozu . Ilość żołnierzy Zubena przytłoczyła go . Podszedł do grupki wojowników z wazną miną i rzekł :
- Chcę sie widzieć z dowódcą .
- Tak Jest ! Zaraz go zawołam Panie !

Bezimienny poczuł się ważny i zaczekał chwilkę . Kilka minut później przyszedł Ghord , wielki ork z groźna miną . Zmierzył świdrujacym spojrzeniem naszego bohatera , Bezi wytrzymał spojrzenie po czym rzekł po chwili .

- Mam zadanie powierzone mi przez dowódcę orków , mam zniszczyć obóz Koczowników a do tego potrzeba mi sporo ludzi .
- Nikogo nie dostaniesz , jeśli chcesz mozesz sobie zabrać kilku niewolników .
- biorę sobie kogo zechcę i licz sie ze słowami . Ale skoro tak sie boisz o tych swoich żołnierzyków to wezmę sobie 1 / 3 wieźniów.
- Wieźniów ? Nie nie zezwalam , nie ufam ci na tle aby ....
- Śmiesz kwestionować moje zdanie ? Zabieram 30 męzniejszych wieźniów . Potrzebne mi wsparcie .
- Zgoda a teraz zejdź mi z oczu - Rzekł dowódca , po czym wydał odpowiednie komendy .

Bezi z zadowoleniem na twarzy wybrał najlepszych w tym Gorna oraz Diega z mordem w oczach .
Nastepnie odszedł od obozu na bezpieczną odległosc i przedstawił im plan odbicia obozu z rąk asasynów . Następnie zblizył się do swych przyjaciół . Gorn chwycił za topór .

- To nie jest tak jak myslicie - Rzekł smutno Bezimienny .......
 

ingvar

Member
Dołączył
6.7.2007
Posty
37
.........-To nie ja podbiłem Myrtanę i zniewoliłem ludzi. To wina mojego klona, stworzonego przez Xardasa. Musicie mi uwierzyć.
-Ty zdrajco rozszarpię cię na strzęby - wrzasnął Gorn i rzucił się na Bezia, jednak ni z tąd ni z owąd pojawiło się czerwone światło, które odepchnęło Gorna. Na miejscu światła pojawił się Milten. Następnie wytłumaczył wszystko przyjaciołom i razem z resztą uwolnionych niewolników zaczęli obmyślać plan działania, mający na celu wyparcie orków i zniszczenie złego klona. Razem doszli do porozumienia, że muszą zebrać więcej ludzi. Ich pierwszym przystankiem miał być obóz koczowników. Po godzinie drogi przez palącą pustynię. Dotarli wreszcie do oazy. Usiedli na piasku i poczęli napełniać butelki wodą. Nagle z drzew zeskoczyli ludzie w szatach z bronią w rękach. Jakiś wielki mężczyzna krzyknął:
-Co robicie w oazie Shakyora Lwa? Ty to ty jesteś tym zdrajcą, zaraz zginiesz.
-Stop- powiedział zbliżający się człowiek, mag wody w kapturze.-zostawcie go to nie jest klon, wyczuwam to- powiedział i zdjął kaptur, który ukazał starą twarz Saturasa........
 

Eskel

Member
Dołączył
24.5.2007
Posty
79
... - Wiemy Saturasie że jesteś naszym sprzymierzeńcem ale chyba dzisiaj za długo słońce prtażyło twą mądrą głowę - rzekł koczownik , zapewne dowódca .
- Zwarzaj na to co mówisz młody człowieku bo zaraz twoja głowa dozna poważnego udaru . - Mruknął watras nawet nie zaszczycając koczownika spojrzeniem .
- Chodź , musimy porozmawiać w cztery oczy - Rzekł do beziego. - Mam pewien plan .
Przyjaciele ruszyli w strone cichego zakątka oazy ...
 

Bezik

Member
Dołączył
20.4.2007
Posty
43
............... Jak już wiesz orkowie opanowali całą Myrtanę - rzekł Saturas do bezika - Niedługo z pomocą Asasynów opanują Varant. Jednak istnieje bardzo niewielka szansa....
-Jaka? - Zapytał Bezik
-No więc Zuben czerpie swą moc z Kostura wiecznego wędrowca. Jest w nim zawarta cząstka mocy samego Beliara. Udaj sie do Ishtar i z pomocą koczowników zabij Zubena! Potem przynieś mi jego kostur. Będziemy musieli go zniszczyć. Cały czas podawaj się za klona!
-Dobrze... Nie będzie to łatwa misja ale zrobię wszystko co w mojej mocy - po czym odszedł w stronę koczowników.
-A! I jeszcze jedno! Gdy spotkasz Zubena najpierw wysłuchaj co ma do powiedzenia a potem go zabij! Weź tą broń - Po czym Saturas wyciągnął ze swej pochwy lodowe ostrze. - Jest silna na pewno ci sie przyda. Powodzenia.
Bezik udał sie w strone koczowników by omówić plan ataku.
-A więc? - Zapytał Shakyor Lew
-Ile drogi z tąd do Ishtar?? - Zapytał bezimienny.
-Około 1 godzinę.
-Dobrze. Wyruszymy o zmroku. Najpierw do zamku wejdę ja i pogadam z Zubenem. Jak go zaatakuje wtargniecie. Zabijajcie wszystkich o prócz niewolników... Taki jest mój plan.
Na drugi dzień o zmroku Bezi wyruszył wraz z koczownikami do Ishtar. Gdy doszli pod sam zamek Bezi wstrzymał oddech i ruszył do zamku Zubena. Neglę jeden z asasynów podszedł do niego i rzekł:
-Witaj!!!! To zaszczyt cię poznać! Zuben już cię oczekuje! Idź do niego natychmiast!
Po czym Bezi niepewnym krokiem wszedł do komnaty władcy.............
 

ralf0

New Member
Dołączył
23.7.2007
Posty
3
...........wyłonił się krwawo-czerwony nieumarły kapłan wymarłej cywilizacji............

Twój post podkusił mnie zeby zamknąć temat - szczur
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom