Neverwintera dostałem na święta. I WCIĄŻ w niego gram, bez przerwy. Przeszedłem całą kampanię NWN- przeszedłem. Następnie SoU (co nie było trudne z moją postacią z kampanii NWN) i HotU (tja... wtedy miałem coś ponad 18 poziom...). Pierwotne NWN uważam za bardzo dobre, SoU zaś- najlepsze w tym są nowe zaklęcia, twarze i bronie. HotU to niesamowita fabuła- szkoda tylko, że ZNOWU trafiamy do wielkiego miasta ogarniętego wojną i rozpaczą, bo naprawdę- chciałym zobaczyć kiedyś Neverwinter, czy Waterdeep u szczytu. Kontynuując jednak, HotU na początku pierwszego rozdziału zwyczajnie... przynudza. Labirynty Halastera, jego zagadki i fałszywe skarby stanowią niezbyt duże wyzwanie. Sam Halaster zaś na pewno dałby się pokonać tak znakomitemu magowi jak ja...
Nie popadajmy jednak w samouwielbienie i... kontynuujmy. Rozdział drugi jest genialny- trafiamy wreszcie do Podmroku, dokładniej zaś- miasta drowów zbuntwanych przeciwko Valsharessie. Co ciekawe, panuje spokój- względny, ale zawsze. Naszym zadaniem jest odnaleźć i zniszczyć kolejnych generałów Valsharessy ukrytych w głębiach jaskiń i podziemi- kolejno, od Tyrana Oczu, przez Ilithidy, aż do potężnego drakolisza Vix'thry, władającego armią nieumarłych. Są też dwie wyspy na bezkresnym oceanie Podmroku, które nam bardzo pomogą- jedna, wyspa skrzydlatych elfów, gdzie zdobędziemy Zwierciadło Wszechwidzenia (mamy do wyboru trzy drogi- oddać je Ilithidom, by zerwały sojusz z Valsharessą, oddać Wyroczni, by mogła w przyszłości obronić miasto drowów i... zatrzymać dla siebie). Druga wyspa zaśto Wyspa Twórcy- pełna zbuntowanych golemów, konstruktów i mechanizmów. Mamy szansę uzyskać pomoc od jednego z mechanicznych generałów- pomoc w ostatecznej walce, o której za chwilę.
Co ciekawsze, nie możemy odwiedzić wszystkich jaskiń i wysp- tak więc, jeśli się pomogło skrzydlatym elfom i konstruktom, a także zniszczyło Tyrana Oczu- Ilithidy i Vix'thra pozostają poza naszym zasięgiem, bowiem Matrona, Valsharessa w tej chwili wysyła drowy na ostatnie wolne miasto...
Walka jest wspaniała. Pod naszą komendę oddano kilkadziesiąt snajperów, mistrzów miecza, wojowników, uzdrowicieli... no i tych, którym pomogliśmy, a którzy przysięgli nam pomagać w bitwie. Mamy kilka minut na wstępne ich rozstawienie- którzy będą chronić głównej bramy miasta, którzy zostaną przy Wyroczni, kto gdzie będzie się czaił na drowy i duegary- bowiem oprócz mrocznych elfów są także mroczne... krasnoludy.
Jak przebiega bitwa? Cóż, na brak rzezi nie ma co narzekać, gorzej, że magom po pewnym czasie mogą zwyczajnie... skończyć się zaklęcia. Nie ma buteleczek przywracających manę, czy miejsc odpoczynku- tak więc zdani jesteśmy na różdżki i laskę, jeśli ktoś ją akurat dzierży.
Po zwycięskiej walce przychodzi czas na sanktuarium Matrony- wtedy jesteśmy przeniesieni przez okrutnego demona Mefistofelesa do głównej sali i... walczymy. Sam na sam. Z Valsharessą. Jest o tyle lepiej, że nasze wszystkie zaklęcia są przywrócone- tak więc każdy, niezależnie od profesji, ma ogromne szanse.
To jednak nie jest ostatni akt... jak to zwykle bywa, zabijając złą królową, uwalniamy JESZCZE większe zło- samego Mefistofelesa. Ten wysyła naszą duszę do wrót Canii, gdzie mamy spędzić wieczność...
Oczywiście owa wieczność trwa nieco krócej, niż było zamierzanie i po pewnym czasie wracamy, wzbogaceni o nowe artefakty i doświadczenia- by zmierzyć się z potwornym demonem w samym Waterdeep. I tutaj, powiem, że walka była naprawdę nierówna- fakt, zaklęcia działały, gorzej z obrażeniami... których nie było. Po kilkunastu minutach udało mi się dzięki towarzyszom wyczerpać całą pulę zaklęć i obniżyć zdrowie demona do... "Lekkich Obrażeń". Wtedy skapitulowałem i lekko wyedytowałem kopię swej postaci- co w efekcie przyniosło mi możliwość MASAKRY za pomocą Laski Balpherona, użytej czysto ofensywnie. Jednak to i tak zajęło mi więcej, niż bym chciał...
Po pokonaniu diabła mamy stosowne outro. I tutaj. zamiast zwykłego filmu, jakim uraczyła nas kampania Neverwinter, dostajemy opowieść zależną od naszych poczynań, naszych sojuszników i... naszego charakteru. Szkoda tylko, że nie zapisuje się to w liście filmów w menu głównym NWN, ale... coś za coś.
Teraz zaś, po niesamowitej ilości modów, ponownych kampanii i tym podobnych... mam 36 poziom. 17 czarodzieja i 19 Bladego Mistrza. I teraz naprawdę, już nie ma mocnych...
Co jednak sprawiło, że nadal w to gram? Otóż, dostęp do internetu jest tutaj naprawdę ważny... zarejestrowałem się na ORBie, jednym z servów NWN i graaam nową postacią (mroczny elf- druid), na przemian pisząc na forum. Fakt, stosunki z innymi userami mam niezbyt dobre- choć na towarzyszy w samej grze nie narzekam. Zresztą... wejdźcie na www.orb.mga.pl , przeczytajcie BARDZO szczegółowo regulamin i stwórzcie postać... może ja sam nie jestem zbyt dobrym wojownikiem, ale tak czy inaczej- pomoc ode mnie uzyskacie.
PS. Świrus- wiesz, w tym piśmie to chyba w wersję alfa grali... co prawda, gdybym się zaparł, przeszedłbym NWN (podstawowe) w jeden dzień- ale moim 36-poziomowym weteranem. Gdybym jednak grał nową postacią... to może też mi się udało- jeśli by przyjąć że dzień jest w pojęciu doby, czyli 24 godzin. Może, gdybym się pośpieszył z dialogami, jakoś by mi się udało...