To moje pierwsze opowiadanie więc się nie śmiejcie
Miłej lektury...
CZ. 1
Myrthana
Smok Ożywieniec pokonany. Bezimienny przyjmując gratulacje od przyjaciół po ciężkiej walce udał się do swej kajuty kapitana, zdjął z siebie ciężką zbroje i położył się na koje. Na drugi dzień przypomniał sobie dziwny sen który przyśnił mu się w nocy –
Widział nekromante który pojawił się w jego kajucie, nekromanta mówił coś do Bezimiennego, Bezimienny zapamiętał z jego słów tylko to zdanie:
„Jestem teraz sługą Beliara...” – bohater nie wiedząc co mogło oznaczać to co powiedział starzec w jego śnie wzruszył ramionami, wstał założył swój pancerz i ruszył na pokład zobaczyć poczynania swoich kolegów. Było tak jak wtedy kiedy przypłynęli na wyspę – Torlof stał za sterami, Lee obserwował morze, Angar rozmawiał z Bennetem w kuźni o wyrobie magicznych mieczy, Gorn patrolował statek, Vatras mag wody zajmował się swoimi badaniami a inni tacy jak Lester, Milten, Lares i Diego pogrążyli się w rozmowie. Pozostał tylko Wilk który siedział samotny na końcu kadłuba i o czymś myślał. Był dziwnym człowiekiem, zamkniętym w sobie ale bardzo uczciwym i przyjacielskim. Był dobrym przyjacielem bezimiennego, gdyż znali się obaj z Nowego Obozu. Bohater udał się do Torlofa aby powiedzieć mu żeby wyruszył na kontynent, taka była prośba Lee który za wszelką cenę chciał się zemścić na królu. Torlof krzyknął głośno do załogi:
- Płyniemy na Kontynent !
Wszyscy byli bardzo zadowoleni z takiej decyzji kapitana gdyż bardzo chcieli opuścić przeklęte tereny Khorinis. Zbliżali się do Myrthany gdy nagle Lee czujny jak zawsze zobaczył statek i krzyknął:
- Statek na horyzoncie !
- Statek?! Tutaj na środku morza? – powiedział bezimienny.
- Zaraz, zaraz! Widzicicie tą czaske na fladze! To piraci!!!! – powiedział Lester.
Wszyscy byli przygotowani do walki. Szczególnie Gorn który uwielbiał sięgać po swój topór:
- Nie boje się piratów! Skopie tyłki nawet dwudziestu naraz!
- Spokojnie Gorn nie wiemy jak liczni są a ni czy są wrogo nastawieni. – powiedział z anielskim spokojem Bezimienny.
- Na pewno są wrogo nastawieni przecież to piraci! – wtrącił się Bennet.
Torlof wyjął z kieszeni lunetę i zobaczył ze na pokładzie pirackiego statku jest około dwudziestu ludzi:
- Dwudziestu! Jest ich około dwudziestu!
- Widzę że nie będzie lekko – powiedział Bezimienny.
Nie namyślając się zbyt długo ustawił Diego i Wilka po dwóch stronach statku ponieważ biegle strzelali z łuku. Magowie Vatras i Milten ustali na środku. A pozostali byli przygotowani do rzeźni. Statek był już jakieś pięćset metrów od królewskiego galeonu.
Wszyscy obawiali się ze nie dadzą rady tak licznej grupie. Ale mieli jedną broń w zanadrzu – Gorn.
Zaczęło się, piraci spuścili liny na galeon i jeden po drugim wchodzili na statek Bezimiennego.
Pierwszych trzech piratów z łuku zdjął Wilk i Diego. Wszyscy wyjęli swoje topory i miecze. Vatras rzucił na jednego z piratów czar bryła lodu a Gorn skorzystał z tego i jednym potężnym cięciem obciął głowę oprychowi. Na Gorna poszło kilku piratów a ten rzucał nimi niemiłosiernie na wszystkie strony. Nagle zza rogu wyszedł kapitan piratów. Bezimiennemu kogoś przypominał... Kapitan zaszedł od tyłu Wilka.
- Wilk uważaj !!! – krzyknął bezimienny
- Co?! – powiedział wilk który był zaangażowany w walkę z innymi piratami.
- Nazywam się Greg. – powiedział kapitan piratów który złapał wilka i bez skrupułów podciął mu gardło
Bezimienny usłyszał tylko głośny jęk przyjaciela i natychmiast rzucił się na zabójcę...
Ciąg dalszy nastąpi...
Oceńcie to w skali
1-10
Miłej lektury...
CZ. 1
Myrthana
Smok Ożywieniec pokonany. Bezimienny przyjmując gratulacje od przyjaciół po ciężkiej walce udał się do swej kajuty kapitana, zdjął z siebie ciężką zbroje i położył się na koje. Na drugi dzień przypomniał sobie dziwny sen który przyśnił mu się w nocy –
Widział nekromante który pojawił się w jego kajucie, nekromanta mówił coś do Bezimiennego, Bezimienny zapamiętał z jego słów tylko to zdanie:
„Jestem teraz sługą Beliara...” – bohater nie wiedząc co mogło oznaczać to co powiedział starzec w jego śnie wzruszył ramionami, wstał założył swój pancerz i ruszył na pokład zobaczyć poczynania swoich kolegów. Było tak jak wtedy kiedy przypłynęli na wyspę – Torlof stał za sterami, Lee obserwował morze, Angar rozmawiał z Bennetem w kuźni o wyrobie magicznych mieczy, Gorn patrolował statek, Vatras mag wody zajmował się swoimi badaniami a inni tacy jak Lester, Milten, Lares i Diego pogrążyli się w rozmowie. Pozostał tylko Wilk który siedział samotny na końcu kadłuba i o czymś myślał. Był dziwnym człowiekiem, zamkniętym w sobie ale bardzo uczciwym i przyjacielskim. Był dobrym przyjacielem bezimiennego, gdyż znali się obaj z Nowego Obozu. Bohater udał się do Torlofa aby powiedzieć mu żeby wyruszył na kontynent, taka była prośba Lee który za wszelką cenę chciał się zemścić na królu. Torlof krzyknął głośno do załogi:
- Płyniemy na Kontynent !
Wszyscy byli bardzo zadowoleni z takiej decyzji kapitana gdyż bardzo chcieli opuścić przeklęte tereny Khorinis. Zbliżali się do Myrthany gdy nagle Lee czujny jak zawsze zobaczył statek i krzyknął:
- Statek na horyzoncie !
- Statek?! Tutaj na środku morza? – powiedział bezimienny.
- Zaraz, zaraz! Widzicicie tą czaske na fladze! To piraci!!!! – powiedział Lester.
Wszyscy byli przygotowani do walki. Szczególnie Gorn który uwielbiał sięgać po swój topór:
- Nie boje się piratów! Skopie tyłki nawet dwudziestu naraz!
- Spokojnie Gorn nie wiemy jak liczni są a ni czy są wrogo nastawieni. – powiedział z anielskim spokojem Bezimienny.
- Na pewno są wrogo nastawieni przecież to piraci! – wtrącił się Bennet.
Torlof wyjął z kieszeni lunetę i zobaczył ze na pokładzie pirackiego statku jest około dwudziestu ludzi:
- Dwudziestu! Jest ich około dwudziestu!
- Widzę że nie będzie lekko – powiedział Bezimienny.
Nie namyślając się zbyt długo ustawił Diego i Wilka po dwóch stronach statku ponieważ biegle strzelali z łuku. Magowie Vatras i Milten ustali na środku. A pozostali byli przygotowani do rzeźni. Statek był już jakieś pięćset metrów od królewskiego galeonu.
Wszyscy obawiali się ze nie dadzą rady tak licznej grupie. Ale mieli jedną broń w zanadrzu – Gorn.
Zaczęło się, piraci spuścili liny na galeon i jeden po drugim wchodzili na statek Bezimiennego.
Pierwszych trzech piratów z łuku zdjął Wilk i Diego. Wszyscy wyjęli swoje topory i miecze. Vatras rzucił na jednego z piratów czar bryła lodu a Gorn skorzystał z tego i jednym potężnym cięciem obciął głowę oprychowi. Na Gorna poszło kilku piratów a ten rzucał nimi niemiłosiernie na wszystkie strony. Nagle zza rogu wyszedł kapitan piratów. Bezimiennemu kogoś przypominał... Kapitan zaszedł od tyłu Wilka.
- Wilk uważaj !!! – krzyknął bezimienny
- Co?! – powiedział wilk który był zaangażowany w walkę z innymi piratami.
- Nazywam się Greg. – powiedział kapitan piratów który złapał wilka i bez skrupułów podciął mu gardło
Bezimienny usłyszał tylko głośny jęk przyjaciela i natychmiast rzucił się na zabójcę...
Ciąg dalszy nastąpi...
Oceńcie to w skali
1-10