Drugie Opowiadanie Zakonne

Status
Zamknięty.

Phantom Lord

Active Member
Dołączył
9.8.2007
Posty
1351
Tej nocy chmury osłaniały niebo, niczym matka chroniąca swoje dziecko przed wrogiem. Spragniony i głodny wpatrywał się w górę, wyczekując choć jednej kropli wody, która ukoiła by jego ostatnie tchnienia. Przypomniała smak życia, gdy śmierć dążyłaby ku niemu pewna i bezlitosna.
Chytre oczy starały się chwycić przynajmniej drobną wiązkę światła, ale ani gęste chmury, ani korony drzew nie godziły się oddać swoich zdobyczy. Powietrze było niczym smoła. Czarne i gęste na tyle, że mogłoby udusić, nie pozwolić ofierze poruszyć się, choćby zamknąć oczu. Niebo też dało znać o tym co nieuniknione, odsłaniając przepięknie komponujący się ze scenerią księżyc. Teraz raczej swój ironiczny uśmiech. Patrząc na niego, niejeden podobny do niego, zagubiony łowca zacząłby wyć. Ale nie ten. Ten nie miał już sił.
Unoszący się zapach jarzącego się lekko ogniska namnażał tęsknotę za tym, co już nie mogło wrócić. Nigdy. Smród rozkładającego się ciała pielgrzyma, idioty, który zapuścił się tu w nadziei, że ściskając posążek swojego bożka, nie dopuści do przecięcia swoich żył i tętnic, zalania krtani krwią, zduszenia płuc powietrzem. Napastnik wpatrywał się w niego jeszcze przez chwilę, chciał się w niego wtulić, bo czuł jego ciepło...
Potem już wiedział, że nie godziny, nie minuty dzielą go od losu swojej ofiary. Był jednak bardziej świadomy niż ona. Słyszał to, czego człowiek nigdy by nie usłyszał. Miał przewagę nad tym nędznym stworzeniem. Umierając nie skomlałby, nie szarpał się, nie wyrzekł własnej krwi w zamian za życie.
Spojrzał w niebo po raz ostatni. Dumnie i pewnie odwrócił głowę. W samą porę.

Słychać było tylko krótki pisk, taki jaki wydaje każdy inny zdychający wilk, każdej innej nocy, każdego innego tygodnia, miesiąca. Każdego innego lata.

Potem cały las stopił się morderczym ryku. Poruszyły się nawet martwe, zmarznięte drzewa, tak jakby chciałby oddać mordercy pokłon.

Kilka mil stamtąd stało potężne, stare zamczysko. Siedziba Zakonu Świętego Miecza. Jego mistrz stał wyprostowany przed wielkim oknem skierowanym ku lasowi. Ręce miał skrzyżowane na plecach. Mówił sam do siebie.
- Cieniostwór... To jakaś samica. Ciężarna. Niedługo wymorduje całą zwierzynę i wypełni las swoimi potomkami... Trzeba zabić...

Niedługo miało świtać. Zamek miał znów wypełnić się życiem.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Zbliżał się świt. Słońce leniwie wychylało się zza wysokich szczytów górskich, muskając delikatnie polanę i okoliczne drzewa swymi ciemnożółtymi promieniami. Rzeka płynęła spokojnie, odbijające się od jej powierzchni światło oślepiłoby każdego, kto chciałby podjeść bliżej. Ptaki siedzące na gałęziach drzew rozpoczynały swój koncert, cichy i melodyjny, tak piękny, że człowiek mógł chociaż na chwilę zapomnieć o wszelkich smutkach i zmartwieniach. Drzewa kołysały się delikatnie pod wpływem wiatru, wtórując ptakom swym szumem.
Bojan leżał na polanie nieopodal lasu, wypatrując na niebie ostatnich gwiazd, znikających w dziennym świetle.
-Czas się zbierać - powiedział sam do siebie, po czym wstał. Zebrał z ziemi swoje rzeczy, dogasił żarzące się ognisko i ruszył w stronę zamku.

Droga do niego wiodła przez las, była długa i kręta. Twierdza stała na uboczu, toteż odwiedzało ją niewiele osób z zewnątrz. Kiedy już ktoś się zjawił, był kupcem z pobliskiego miasta, lub nowym rekrutem, których z resztą nie było zbyt wielu.

Kiedy Bojan zbliżał się do zamku, jego uwagę przykuło coś dziwnego, leżącego w krzakach nieopodal drogi. Podszedł bliżej i zobaczył ciało wielkiego cieniostwora, leżące bezwładnie pod rozłożystym dębem. Głowę miał odchyloną w nienaturalny sposób, kończyny leżały złączone. Na brzuchu pełno było długich i mniejszych ran, okalanych skrzepniętą krwią.
-Cholera, jeszcze jeden... Muszę poważnie porozmawiać z Mistrzem... - mruknął Bojan, przykładając palce do szyi zwierza, próbując wyczuć tętno, po czym zajął się badaniem rany, która prawdopodobnie spowodowała jego śmierć. Było w niej coś dziwnego, nie było to dzieło człowieka, ani żadnego znanego mu stworzenia... Duża, o nieregularnym kształcie, przebiła gardło cieniostwora na wylot. Wyglądała na świeżą, bo jako jedyna nadal krwawiła.
-Wilkołak? - pomyślał Bojan, wycierając krew o swój długi, podróżny płaszcz - nie, to niemożliwe. Trzeba się będzie temu bliżej przyjrzeć - wstał, spojrzał jeszcze raz na cieniostwora i ruszył w stronę zamku.

Gdy zbliżał się do siedziby zakonu, słońce było już wysoko na niebie. Zrobiło się nieco cieplej, więc zdjął płaszcz i zarzucił na ramię. Przeszedł przez most zwodzony i dotarł do ogromnych, drewnianych wrót, których pilnował wyraźnie senny strażnik.
-Witaj! - krzyknął Bojan - wszystko w porządku? -Strażnik wzdrygnął się lekko, rozejrzał się nieprzytomnie dookoła i spojrzał na stojącą przed sobą postać.
-Cooo!? Ahh, to Ty, Bojan. Wszystko w porządku - powiedział strażnik przeciągając się i głośno ziewając - ale w nocy słyszałem jakieś dziwne odgłosy, dochodzące z lasu. Obawiam się, że to...
-Słusznie - przerwał mu zakonnik - przed chwilą znalazłem kolejnego martwego cieniostwora. Zaczynam się poważnie niepokoić, ataki następują coraz bliżej zamku.
-Taak, to faktycznie niepokojące... Gdzie ja go... - zasępił się strażnik, szukając w kieszeni klucza do małej furtki w bramie - Mistrz też się niepokoi, dzisiaj chyba znowu nie spał, w jego komnacie całą noc paliło się światło. O, jest - wyciągnął triumfalnie mały, lekko pordzewiały klucz i otworzył nim wejście do zamku.
- Właśnie idę się z nim spotkać - powiedział Bojan, przechodząc przez furtkę - do zobaczenia.
-Na raaaaazieeeee - strażnik ziewnął głośno i ponownie zapadł w drzemkę.

Bojan znalazł się w głównym holu. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, przedstawiających różne bitwy oraz ważne postacie, głównie byłych zakonników.
Na środku znajdowały się ogromne schody, nad którymi wisiał herb Zakonu. Bojan wszedł po nich na ostatnie piętro i skręcił w lewo, chcąc udać się do komnaty Mistrza.
Stanął przed drzwiami i zapukał, czekając na odpowiedź.
 

Phantom Lord

Active Member
Dołączył
9.8.2007
Posty
1351
Mistrz siedział za ogromnym biurkiem z głową opartą o ręce. Brudne, nieuporządkowane włosy opadały bezwładnie na ramiona. Ubrany był w białą koszulę, na której widać było ślady krwi. Lubił tą koszulę. Miał ją na sobie tamtego pamiętnego dnia, kiedy zabójcy udający pielgrzymów zaatakowali go w jego własnej komnacie. Od tamtego czasu zawsze trzyma miecz w pobliżu ręki.
Nagle usłyszał pukanie. Mocno ścisnął rękojeść. Wiedział, że robi to już podświadomie.
- Wejść - krzyknął.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Drzwi otworzyły się, wydając z siebie ciche skrzypnięcie. Bojan wszedł do komnaty, zamykając je za sobą.
-Witaj Mistrzu - powiedział Bojan, kłaniając się lekko. Podszedł do biurka i zaczął mówić.

- Byłem na zwiadach w tych ruinach, tak jak mnie prosiłeś. Niestety, nie mam dobrych wieści.
Orkowie założyli tam obóz, całkiem spory - na oko, około 20 wojowników, kilku szamanów i zwiadowców. Udało mi się jednak przedostać do świątyni i znalazłem to - sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, wyciągnął z niej małą, złotą figurkę i postawił na biurku. - Posążek Innosa. To czego szukamy, musi znajdować się właśnie w tych ruinach. Te relikwie muszą tam być, nie ma innej opcji. - Bojan przerwał na moment, aby złapać oddech i dać Mistrzowi przemyśleć całą sprawę.
 

Rangiz

Weteran
Weteran
Redakcja
Dołączył
13.11.2007
Posty
4946
Większość zakonników już od świtu wypełniała swe obowiązki. Każdy wiedział, że pracuje dla dobra Zakonu, a nie dla swoich bliżej nie określonych celów. To paradoksalnie ich motywowało, gdyż Zakon to oni, oni wszyscy, którzy są jego członkami.
Niektórzy z zakonników jednak jeszcze śnili o wczorajszym dniu. Nie mieli oni wyznaczonych na dzisiaj konkretnych zadań, toteż mogli pozwolić sobie na poranne lenistwo. Jednak nie dla wszystkich z nich była to miła rzecz. Jeden z zakonników czuł się bardzo źle. Dopiero co otworzył oczy. Mia silny ból głowy oraz żołądka. Towarzyszyło mu otumanienie. Jęcząc podniósł się z łóżka i skierował się w kierunku drzwi wyjściowych z jego komnaty. Chciał wezwać pomoc. Po kilku krokach upadł na podłogę z wielkim hukiem, powodując oderwanie się jednej z deski od podłoża. Dźwięk ten dało się usłyszeć w sąsiednim pokoju, w którym przebywał Karpielek. Po chwili znalazł się on u Rangiza, który próbował podnieść się z brudnej podłogi. Zrobił to z pomocą Karpielka, który z zaniepokojeniem wpatrywał się w twarz chorego:
- Co ci jest?
- Od dziś jestem abstynentem. - odparł Rangiz.

-------------------------------

- My tu siedzimy i grzejemy się przy ogniskach, a bestia grasuje w lesie. Odstrasza każdego, kto chciałby do nas przybyć, także ewentualnych nowych rekrutów. W końcu zginiemy tu z głodu, przez brak kupców. Meryla nie było u nas już od ponad tygodnia, a przecież to on dostarczał nam prowiant. - konwersowali zakonnicy na arenie treningowej.
Zakon od kilku dni żył sprawą bestii. Jedni byli skłonni wyruszyć choćby dziś na walkę z poczwarą, inni modlili się by Wielki Mistrz nie wysłał ich do tego zadania. Nikt jednak nie wiedział czym dokładnie jest owa bestia. Na jej temat krążyły rożne plotki. Jedno jednak było pewne - bestia sama nie odejdzie.
 
E

Electric_Dragon

Guest
Electric_Dragon przesiadywał zazwyczaj w bibliotece. Wczoraj studiował prace zakonników. Siedział przy obszernym biurku, z piórem w ręku przepisywał treść od nowa. Lubił to, ćwiczył swoje pismo tym samym. Wiele razy na jego twarzy pojawiał się uśmiech, gdy zauważał błędy popełniane w pracach. Do niektórych dołączał ryciny miejsc. Na przykład teraz do świeżo przepisanej pracy przypiął rycinę przedstawiającą Klasztor magów ognia. Zadowolony ze swej pracy zwinął pergamin w rulon. Wstał i skierował się ku wschodniej ścianie. Stał przy niej regał. Pewna jego cześć podzielona była na równe części - skrytki. Komtur rzucił okiem na inicjały wyryte w drewnie pod każdą ze skrytek. 'N-s.' W pusty otwór wsunął rulon z ryciną oraz starą pracę. Zadowolony odszedł z powrotem do biurka.

Po kilku godzinach odchylił się do tyłu i przeciągnął. Odetchnął głęboko czując jednocześnie zapach Biblioteki, jej tomów. Popatrzył zadowolony na regały z książkami, tomiskami, traktatami. Spory zbiór. Upił trochę wina z kielicha. Następnie wstał. Postanowił odpocząć. Zazwyczaj wyglądało to tak, że chodził korytarzami zamkowymi pogrążony we własnych myślach. Tym razem rozmyślania dotyczyły ostatnich wydarzeń. Bestia atakująca leśną zwierzynę. Kiwnął głową jakiemuś szeregowemu zakonnikowi. Szedł dalej. Przypadkowo czy to tez celowo zbliżał się do kwatery drugiego z Komturów.
' Może uda się coś znaleźć na jej temat w zasobach bibliotecznych. Ale najpierw potrzeba mi wiadomości kilku. Dobrą okazją byłoby przywiezienie do zamku jednej z ofiar bestii. Dawni skrybowie dokładnie poopisywali różne stwory na podstawie długości ran ofiar, ich głębokości. A także rozłożenia. Może wezmę dwóch zakonników do pomocy i wyruszę do lasu.' Wcześniej jednak postanowił zawiadomić o tym Mistrza. Rozmyślał tez o kupcach i braku ich odwiedzin. Westchnął. Pogłoski i plotki potrafią wpłynąć na ludzi słabych umysłem, kreując zwykłego wilka do rozmiarów krwiożerczej bestii gorszej od orków. Tymczasem jednak zatrzymał się przy drzwiach do komnaty dudekkssa. Zastukał w nie pięścią.
 

Phantom Lord

Active Member
Dołączył
9.8.2007
Posty
1351
Phantom spojrzał nietrzeźwym wzrokiem na Bojana. Mistrz nie spał już od dwóch dni. Ciągle rozmyślał o tym co dzieje się w Zakonie, o okrążającej go nudzie, braku dyscypliny. Przez to wszystko niedługo nie będzie co jeść, w czym się umyć. Niedługo wszyscy tu wyzdychamy, a nawet nie będzie nikogo do posprzątania naszych ciał, bo nikt tu nie przychodzi. Przez to wszystko sam nie miał ochoty na pracę. Powinien poprawić jeszcze trzy prace Zakonników, ale te leżały odłogiem od paru tygodni zakopane gdzieś w biurku.
Wojownik przetarł twarz dłonią i spojrzał przed siebie.
- Ach tak... Bojan - wymamrotał i zastanowił się po co Zakonnik tu przyszedł.
Wstał z fotela, podniósł posążek przyniesiony przez Bojana i przyjrzał się mu. Figurka wyglądała w sumie normalnie. Była jednak dziwnie lekka. Wyglądała na falsyfikat. Phantom sprawdził na początku czy ma do czynienia z prawdziwym złotem, potem cisnął ją o ścianę. Nie rozpadła się.
- Bardzo ładnie Rangiz... Znaczy się Bojan. Czy jak Ci tam. Nie wiesz może co robią tam ORKOWIE? Relikwie Innosa to raczej nic co może ich interesować. Cholera. Bestia, orkowie. Nie mam nawet kogo tam wysłać. Gdzie podziała się Kyroge? AS? Mam tego dość.

Opuścił głowę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cały czas ściska rękojeść miecza.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Bojan spojrzał z politowaniem na Phantoma. Jego twarz nosiła wyraźne oznaki zmęczenia. Od ich ostatniego spotkania przybyło mu zmarszczek, włosy mu lekko posiwiały - zupełnie jakby przez te kila dni, postarzał się o 10 lat. Bojan odetchnął głęboko i spojrzał w okno.
-Z tego co zdołałem ustalić - powiedział powoli, patrząc na położony nieopodal las - prowadzą tam jakieś wykopaliska, obawiam się, że szukają tego co my. Po co - nie mam pojęcia. Może chcą przeprowadzić jakiś rytuał, czy coś. W każdym bądź razie, nie mogą tego zdobyć przed nami. Mistrzu- Zawahał się przez chwilę, po czym dokończył - uważam, że powinniśmy wysłać tam ludzi, żeby rozprawić się z orkami i zdobyć relikwie. W tej chwili, jak mniemam, to dla nas sprawa priorytetowa. No i pozostaje jeszcze kwestia tej bestii. Dzisiaj znalazłem kolejnego martwego cieniostwora. Ale tym możemy zająć się później. Nie mamy wystarczającej liczby ludzi, żeby zająć się obiema sprawami na raz - zakonnik spojrzał na zasępionego Mistrza, ściskającego rękojeść miecza - Mimo wszystko, Mistrzu, zrobisz to, co uważasz za słuszne - ja mogę ci jedynie służyć radą - ukłonił się lekko i czekał na odpowiedź.
 

Kyroge

Member
Dołączył
14.4.2008
Posty
351
Od czasu śmierci Kravera i wojny z orkami Kyroge zmieniła się. Umocniła swoje cechy charakteru takie jak wytrwałość, siła woli czy inteligencja. Dzięki codziennym, surowym treningom i czytaniem ksiąg zwiększyła siłę i kondycję, o niebo lepiej posługiwała się czarami. Podszkoliła się również w walce bronią wszelkiej maści i łukami czy kuszą.

Teraz po kolejnym ciężkim treningu w lesie wbiegła do swojej komnaty. Prawie nic się tam nie zmieniło. Na ścianach wisiały portrety zakonników. Nadal to samo posłanie, to samo lustro, szafa, ta sama zbroja tylko broń inna. Teraz na ścianie miała zaczepione: tarczę, łuk, kuszę, halabardę, włócznię, duży topór wojenny, średni miecz sztylet. Brakowało tylko jej starego miecza zakonnego. Jednak on cały czas był, tylko wisiał nad posłaniem. Nie był już dawnym mieczem lecz teraz był ogromnym, długim, srebrzystym mieczem - był to Zareihatatori. Kyroge nadal pamiętała ten list, który skrywał się w jej medalionie. Po długich, ciężkich treningach wyzwoliła magiczną moc oręża. Teraz, gdy już tak dobrze posługiwała się bronią i magią, kombinacja Kyroge + Zareihatatori była śmiertelnie niebezpieczna.

Kyroge wzięła średni miecz, w obawie, że mogłaby Zareihatatorim uszkodzić zamek. Po chwili wybiegła na plac treningowy, przebrana w zielony strój i skórzany napierśnik, na odsłoniętych łokciach miała jeszcze kilka zadrapań po treningach. Wyciągnęła miecz i zaczęła ćwiczyć. Po chwili zdała sobie sprawę, że może jakoś pomóc w ciężkich czasach dla Zakonu...
Schowała miecz i wbiegła do sali Wielkiego Mistrza.
- Mistrzu, czy... Czy mogę jakoś pomóc? Wyprawa do miasta, polowanie? Musi coś się znaleźć... - mówiła do Phantoma z nadzieją w oczach.
 

Phantom Lord

Active Member
Dołączył
9.8.2007
Posty
1351
Phantom puścił rękojeść miecza, który upadł odbijając się pokrytą dywanem kamienną podłogę i zatrzymał się na miejscu swojego byłego spoczynku. Mistrz pomyślał chwilę, po czym spojrzał na Bojana i powiedział:
- Niech i tak będzie. To bydle i tak atakuje wyłącznie w nocy, więc teraz można zająć się orkami. Zbierz oddział i atakuj. Postarajcie się wrócić cali i zdrowi, bo w nocy idziemy do lasu.
Pomyślał jeszcze chwilę i spojrzał na Kyroge
- Idziesz z nim. Odmaszerować. Zobaczymy się wieczorem w sali głównej i o północy wyruszamy na polowanie. Powodzenia.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Bojan wyprostował się, zasalutował Phantomowi i oddalił się w kierunku drzwi.
-Kyroge - zwrócił się do dziewczyny - za dwie godziny wyruszamy, przygotuj się - po czym wyszedł.
Zszedł schodami na parter i skierował swoje kroki w lewo. Minął kuchnię i ruszył wzdłuż korytarza, prowadzącego do koszar.
Było jeszcze wcześnie, około 4, więc wielu zakonników w dalszym ciągu spało. Bojan otworzył z hukiem drzwi do sypialni.
-Wstawać nieroby!! - krzyknął, szturchając przy okazji jednego z zakonników tak mocno, że ten obudził się z krzykiem i spadł z łóżka - och, wybacz Karpielek - powiedział do giermka, leżącego bezradnie na podłodze i masującego obite kolano, na które niefortunnie spadł - Panowie, idziemy upolować kilku orków. Kto jest chętny? - rozejrzał się po sali. Wszyscy byli zaspani i sprawiali wrażenie, jakby słowa Bojana do nich nie docierały.
-W każdym bądź razie, kto chce iść, niech stawi się na dziedzińcu. Wyruszamy o 6 - obrócił się na pięcie i wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi.
 

Kyroge

Member
Dołączył
14.4.2008
Posty
351
- Jasne - dziewczyna niedbale mruknęła pod nosem i zwróciła się do Mistrza - W razie potrzeby, polowania czy wyprawy do miasta, chętnie się tym zajmę.
Zasalutowała Mistrzowi i wyszła z komnaty. Skierowała się do swojej komnaty, po drodze obracając w dłoni miecz. Weszła do budynku, gdzie znajdowały się komnaty braci zakonnych. Spokojnie otworzyła drzwi do swojej komnaty. Rozejrzała się i na parapecie dostrzegła białego orła z szafirowym medalionem na szyi. Uśmiechnęła się, podeszła do ptaka.
- Witaj, Takeru! - powiedziała do orła. Kyroge miała zamiłowanie do zwierząt.
Po czym szybko przebrała się w stalowy napierśnik, na plecy założyła łuk i kołczan ze strzałami. Powiesiła miecz i założyła na plecy Zareihatatoriego.
- No Zarei, dzisiaj sobie powalczymy - uśmiechnęła się, po czym wyszła z komnaty, zamykając drzwi.
Wyszła spokojnie z budynku. Usiadła na ławce koło budynku, na jej ramie sfrunął Takeru. Czekała na Bojana.
 

Karpielek

VIP
VIP
Dołączył
7.5.2008
Posty
1208
Na zewnątrz było dosyć spokojnie. Słońce delikatnie oświetlało pokój Karpielka, który od świtu studiował księgi traktujące o łowiectwie. Jego pokój ozdabiały wszelakie myśliwskie trofea. Szczególnie były to poroża jelenia oraz rogi cieniostwora. Wisiało też kilka skór.

-Oczywiście, że idę- powiedział Karpielek
Ucieszył się, że będzie miał przyjemność rozwalić kilka orkowych łbów. Następnie poszedł się przygotować. Udał się do swojej szafki i zabrał 5 flakonów mikstur leczniczych, ponieważ wiedział , że na pewno będą potrzebne. Potem zabrał swój długi miecz, który był doskonałym ostrzem. Miał go od dziecka. Podarował mu go nieżyjący ojciec. Może dlatego był dla niego tak ważny. Zabrał też swój ulubiony łuk i kilkanaście strzał, zarzucił też na siebie zakonna szatę i poszedł, czekając na Bojana.
-Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałem.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Bojan stał na dziedzińcu, oparty o jedną z kolumn podpierających duży taras na piętrze, spoglądając spod łba na zbliżających się Karpielka i Kyroge. Spojrzał na słońce - była prawie 6.
-Pięknie kurwa, pięknie. - zaklął pod nosem - wszyscy są tacy chętni do roboty, a jak przychodzi co do czego, to zgłaszają się dwie osoby... - Wyprostował się, wygładził szatę i ruszył w kierunku dwójki zakonników.
-Dobra, chyba więcej nas nie będzie - powiedział, stając naprzeciwko Karpielka - idziemy więc we trójkę. Mam nadzieję, że wiecie co nas czeka. Udajemy się do ruin świątyni Innosa, żeby odzyskać pewne... rzeczy, należące do Zakonu. Problem w tym - mówił dalej, przechadzając się obok nich, z rękami założonymi z tyłu - że ruiny są zajęte przez orków. Musimy ich grzecznie poprosić, żeby się stamtąd wynieśli i pozwolili nam swobodnie zbadać okolicę.
Aha, i żeby nie było niedomówień - Bojan spojrzał na nich surowym wzrokiem - ja jestem dowódcą tej wyprawy i macie się mnie słuchać. Nie zniosę żadnej niesubordynacji - maszerował jeszcze przez chwilę, po czym stanął naprzeciwko nich z założonymi rękami - jakieś pytania?
 

Kyroge

Member
Dołączył
14.4.2008
Posty
351
Kyroge namyśliła się.
- A dużo tych orków? Bo jakby był mniejszy oddział, moglibyśmy ich rozwalić w try-miga...
Siostra zakonna zaczęła rozmyślać, czy jest na tyle gotowa, aby stawić czoła gromadom orkowych wojowników. Tyle trenowała, zdobyła tyle umiejętności, że nie powinno dla niej to stanowić zbyt wielkiego problemu.
- Może po drodze napotkamy tego cieniostwora, ukatrupimy i będzie jeden kłopot z głowy mniej.
 

Bojan

Spirit Crusher
Weteran
Dołączył
12.1.2008
Posty
2680
Bojan milczał przez chwilę, po czym spojrzał nostalgicznie w jaśniejące słońcem niebo i odpowiedział:
-Około 30-40 sztuk, trudno powiedzieć dokładnie. W otwartej walce nie mamy szans, trzeba będzie ich wybić podstępem - spojrzał na Kyroge - bo raczej nie mamy szans niezauważenie przedrzeć do świątyni. Poza tym, prawdopodobnie orkowie są też wewnątrz ruin. Wygląda na to, że szukają tego co my, dlatego musimy działać szybko. - omiótł wzrokiem dziedziniec i zaczął po nim krążyć, wykręcając sobie palce. Poza ich trójką, nie było na placu nikogo - tą bestią niekoniecznie musi być cieniostwór. Szczerze mówiąc, bardzo bym się zdziwił, gdyby to było jakieś zwierze, żyjące zwykle w lesie... Tak czy owak, na razie nie zawracajmy sobie tym głowy. Zajmiemy się tym później, poza tym, bestia nie atakuje w dzień. Coś jeszcze? Potem nie będzie czasu na wyjaśnienia - zapytał ponownie Bojan, stając w miejscu.
 

Elessar

Inkwizytor
Weteran
Dołączył
30.12.2007
Posty
2679
Elessar jak zwykle zaspał. Szybko ubrał się, odświeżył, wziął miecz, sztylet, łuk i kołczan i ubrał kolczugę i szatę. Wrócił się jeszcze po kilka mikstur i pierścień rodowy, z którym nigdy się nie rozstawał. Po tym, szybkim krokiem udał się na dziedziniec. Miał nadzieję zastać jeszcze wyprawę. Na szczęście jeszcze nie wyruszyli.
- Witajcie. Przepraszam za spóźnienie. Znajdzie się jeszcze dla mnie miejsce ? - zapytał z nadzieją.
 

Karpielek

VIP
VIP
Dołączył
7.5.2008
Posty
1208
- Karpielek nie miał żadnych pytań. Wiedział, że będzie trudno. Był jednak optymistycznie nastawiony do tej sytuacji. W głębi duszy czuł, że wrócą cali i zdrowi, wraz z odzyskanymi rzeczami, należącymi do Zakonu. Nagle zauważył Elessara, uzbrojonego jak na zakonnika przystało. Ucieszył się. Będą mieli większe szanse na walkę z Orkami.
- No nareszcie! Cieszymy się, że możesz zaszczycić nas swoją, jakże skromną obecnością- powiedział Karpielek jednocześnie chichocząc.
- No Bojan jestem gotowy. Trzeba pokazać kto tu rządzi.
 

Thran

Che Świniara
Dołączył
17.11.2008
Posty
914
Był lekko zachmurzony dzień. Pod zamkiem stał tajemniczy osobnik który kiedyś należał do zakonu lecz opuścił go by zaznać przygód gdzie indziej, kiedy wszedł do zamku spojrzał na swój portret po czym pomyślał chwilę i udał się do mistrza zakonu.

Pamiętasz mnie ?
 

Phantom Lord

Active Member
Dołączył
9.8.2007
Posty
1351
Phantom powoli usypiał wtulając się beztrosko w oparcie fotela. Po chwili usłyszał jednak głos jakiegoś mężczyzny, który w obecnym stanie zadziałał na niego jak tarka sunąca po mózgu.
- A niech go szlag - powiedział cicho, po czym spojrzał na przybysza.
- Thran? To Ty? Cholernie miło, że wpadłeś... Ale wybacz, porozmawiamy później. Teraz idę spać - wstał, odprowadził Zakonnika do drzwi, po czym trzasnął nimi mocno i przekręcił klucz. Rzucił się na łóżko.
 
Status
Zamknięty.
Do góry Bottom