RobsonAjax
Member
- Dołączył
- 4.2.2005
- Posty
- 763
To moje pierwsze opowiadanie, wiec sie nie brechajcie, jak opinie beda dobre (jakies 6/10) to napisze kontynuacje. (Odrazu mówie ale z POLSKIEGO mialem 2
)
Drax
-Wstawaj, ile jeszcze będziesz spał?!- Drax przez wpół otwarte oczy zobaczył niezbyt wysokiego mężczyznę w czarnych włosach.
-Co jest Engor?
-Już prawie południe, a ty co nawet nie przygotowany do wypadu.- W tym samym momencie Drax ujrzał promienie słońca przenikające przez szczeliny w murze.
-Jakiego wypadu?- ze zdziwieniem spytał Drax- przeciez dzis nie mielismy isc polowac.
-Dla straży...
-Cooo? Jakiej straży... miejskiej!!! Przecież jesteśmy myśliwymi.
-No tak, teraz mamy zaopatrzać straż w skóry i inne trofea.- odpowiedział Engor
- Masz rację ostatnio słabo nam szło... a ja jestem zbyt zmęczony żeby zadawać pytania.
-Dobra masz racje starczy tego gadania, wskakuj w to- powiedział Engor pokazując strój strażnika- Dostaliśmy wyposażenie- wskazując palcem na krótkie miecze i łuki oraz na stertę jedzenia.
-To lepsze niż walka pałką- powiedział przez uśmiech Drax- a te łuki... solidna robota.
-Spotkamy się za pół godziny koło targowiska- rzekł Engor kierując się w stronę drzwi.
-Będę czekał- powiedział półgłosem Drax
Słońce było już w zenicie, kiedy Drax wyruszył z Dolnego Miasta w stronę targowiska, z nad strony morza nadciągały ciemne chmury powoli kryjąc Słońce.
-Szlag by to- zdenerwowany Drax już był cały mokry od deszczu zanim jeszcze spotkał Engora.
-Dobrze cię widzieć, spakowałem już nasze zaopatrzenie- powiedział towarzysz- aha bym zapomniał masz swój miecz i łuk.
-A strzały.- wtrącił Drax
-Musimy kupić- odparł Engor
-No to ładnie skąd mamy wziąć złoto- kiedy to mówił, Engor wyciągnął sakiewkę w której podzwaniały monety.- Skąd to masz?- spytał zdziwiony Drax
-Wulfrag dał to jako „wynagrodzenie”- z uśmiechem odparł Engor
-Jaki znowu Wulfrag?- zapytał Drax
-To szef straży w Khorinis i nasz przełożony.
Wyszli już z miasta żegnani przez ludzi i skierowali się w stronę Tawerny
-Widziałeś to- powiedział Drax- normalnie ludzie zwracają na nas uwagę- wcześniej jak byliśmy drobnymi myśliwymi tylko sąsiedzi coś burknęli, a tera jesteś tam bohaterem, choć niczym się nie wyróżniłeś.
-Masz rację, chyba po raz pierwszy w życiu- zażartował Engor, ale nie usłyszał odpowiedzi- Co ci?
-Wiesz dokąd idziemy polować- spytał
-Głupie pytanie, oczywiście że do lasu koło tawerny, czyli tam gdzie zaw...- przerwał w pół słowa bo właśnie z krzaków wyskoczyły dwa Wilki, które powaliły na ziemię kompana Draxa, już jeden z wilków próbował zatopić swe kły w jego szyi, ale w tym samym momencie Krótki miecz Draxa zatopił się w tułowi bestii, to dało czas Engorowi na wstanie, wydobył miecz czekając na posunięcie napastnika, ten skoczył na wysokości jego szyi, ale Engor biegle władał mieczem i jeden cios z prawej pozbawił lecącego wilka nogi, upadł i jeszcze próbował się czołgać, lecz strażnik wbił ostrzę głowę wilka.
-Cholera Engor powinieneś być bardziej czujny- żartobliwie rzekł myśliwy
-Jasne, ale mimo wszystko dzięki- odparł ze skruchą Engor.
Było już koło godziny 16 kiedy zobaczyli się że są pod wielkim kamiennym mostem, nagle jakieś odgłosy ich bardzo przeraziły, nie myśląc długo wskoczyli w krzaki, ku ich uldze ujrzeli patrol straży, wyszli z krzaków ku zdziwieniu jednego ze strażników.
-Co wy tam robicie?- rzekł
-Jesteśmy myśliwymi w służbie Wulfraga- z dumą w głosie powiedział Engor- Jestem Engor, a to mój kompan Drax
-Ja jestem Gerlach, a to mój oddz...- nie dokończył, gdyż właśnie dostał Kulą Ognia w plecy, z jaskini wyskoczyło ok. 10 orków na 12 strażników.
Jeden ze strażników powiedział „Co do...” kiedy topór orka wbił mu się pierś, rozpoczęła się walka.
Drax i Engor wskoczyli na kamień i zaczęli sypać do orków strzałami, zabili ich 5 potem ruszyli pomóc zaskoczonym strażnikom, nie zdążyli dobiec, strażnicy zostali wybici zostało jeszcze dwóch rannych orków byli w tym jeden szamanm który szykował kulę ognia, ale w jednej chwili myśliwi wyciągnęli łuki i wypuścili dwie strzały w stronę szamana ten z jękiem upadł na ziemię, widząc to ork wojownik, rzucił się do bezsensownej szarży w stronę stronę strażników ci upuścili w pośpiechu łuki i wyjęli miecze. Uklękli i wystawili miecze przed siebie, ork nie widząc tego wbił się na dwa ostrza.
-Jasna cholera!!!- ze zdenerwowaniem rzekł Drax- skąd to ścierwo się tu wzięło.
-Prędko do gospody- poradził Engor.
Zapadła już noc kiedy weszli do tawerny „Pod martwą harpią”
-Witam strudzonych wędrowców, nazywam się Orlan i jestem właścicielem tejże gospody w czymś mogę pomóc.
-Posłuchaj natknęliśmy się na orków- powiedział Drax, ale nie dokończył gdyż przerażony Orlan mu przerwał
-Co?!
-Powiedz tym farmerom żeby do świtu nie opuszczali gospody i zabarykaduj dzwi.
Orlan pospiesznie wykonał polecenie, i w ramach podziękowania za informację dał im klucze do pokojów.
Drax zmęczony udał się bez słowa do pokoju, podobnie jak jego przyjaciel.
Następnego dnia rano obudził go głośne i nierówne pukanie do drzwi pomyślał że to orkowie, przestraszony wskoczył w zbroję i wyjął miecz, gdy nagle usłyszał głos.
-Strasz miejska otwierać- Drax z ulgą schował broń i podszedł do drzwi, kiedy otworzył je dostał potężnego kopa w brzuch.
-Co jest?!- wykrzyknął Drax, nie wiedział jeszcze że jego życie się zmieni i to bardzo...
-Z rozkazu gubernatora jesteś aresztowany- zabrzmiał stanowczy głos ubranego w Ciężki pancerz Strażnika
-Ale za co?- zdziwiony Drax zapytał, ale zamiast odpowiedzi dostał z buta w twarz od Dowódcy odziału
-Za popełnienie morderstwa na wysokiej rangi Strażniku
-Coooo?!!- głos Draxa był roztrzęsiony nie wiedział do końca co się dzieję
-Wczoraj, przyjęty w szeregi straży, dziś morderca własnego człowieka- z pogardą w głosie rzekł Strażnik.- Idziemy, już nigdy nie zobaczysz Khorinis, zobaczysz dokąd cię zabieramy.- z uśmiechem rzekł strażnik
-Przecież to byli orkowie- powiedział Drax
-Kłamca i oszust- rzucił jeden ze strażników
-Ale co się stało z Engorem
-Nie twój interes, ale skoro chcesz wiedzieć powiem ci- powiedział strażnik- nie zostanie ukarany gdyż jest krewnym gubernatora Lariusa, ale też będzie miał kłopoty, ale ty lepiej się nim nie przejmuj ciebie czeka o wiele straszniejszy los. Drax milczał
Ku swemu zdziwieniu zobaczyl przed tawernal wóz w którym siedziało jeszcze dwóch ludzi.
Jeden z nich widząc go spytał – Za co tu jesteś
-Za rzekome morderstwo- odpowiedział ponuro Drax
-Jak się nazywasz- zagadnął do niego drugi więzień
-Jestem Drax, a ty- zapytał prze grzeczność
-Ja jestem Cavalorn, byłem myśliwym- w tym momencie na twarzy Draxa pojawił się mały uśmiech, lecz i tak to nie zmieniło jego humoru- a ten drugi to...- nie zdążył powiedzieć gdy ten się spokojnie przedstawił
-Nazywam się Lester
-Wiecie w ogóle dokąd jedziemy- spytał ponuro Drax
-Coś mi chyba o tym wiadomo- powiedział przez śmiech jeden ze strażników idący przy powozie.
Nagle zorientowali się jaki jest ich cel podróży., wszyscy zamilkli, Drax w myślach mówił sobie, jak mógł wcześniej się nie zorientować, wiedział o Magicznej Barierze, ta myśl go przeraziła. Nagle usłyszał głos strażnika, który kazał wysiadać. Były strażnik rozejrzał się wokół zobaczył że znajduję się na skale a pod nim jest małe jezioro, zobaczył usadowiony na wyższych partiach skał strzelców z kuszami, ucieczka była niemożliwa. Zobaczył też mężczyznę w pomarańczowej szacie z kapelusze, już raz go widział w mieście. Cała sytuacja i zamieszanie nie pomagały w przypomnieniu sobie kim on jest. Nagle usłyszał wielki huk i błyskawicę, rozejrzał się po niebie i nie zobaczył żadnej chmury. Potem spojrzał znów przed siebię i tym razem zobaczył jezioro, ale na tle fioletowej powłoki. Został ustawiony razem z Cavalornem i Lesterem i sędzia zaczął odczytywać wyrok, trochę czasu minęło, Drax nie słuchał co mówił ten gość, ale już doskonale wiedział kim jest. Nagle zza skał pojawili się orkowie w liczbie 7 wojowników jednak nie mogły dosięgnąć strzelców usadowionych na wysokich skałach którzy zaczęli strzelać zabili 4 bestie resztą zajęli się Strażnicy których było dwa razy więcej niż pozostałych przy życiu orków. Sędzia rozkazał strażnikom, którzy właśnie rozprawili się z orkami by ci już wrzucili więźniów. Ostatnią rzeczą jaką Drax zobaczył przed wrzuceniem go do Kolonii był szyderczy uśmiech Sędziego.
Drax
-Wstawaj, ile jeszcze będziesz spał?!- Drax przez wpół otwarte oczy zobaczył niezbyt wysokiego mężczyznę w czarnych włosach.
-Co jest Engor?
-Już prawie południe, a ty co nawet nie przygotowany do wypadu.- W tym samym momencie Drax ujrzał promienie słońca przenikające przez szczeliny w murze.
-Jakiego wypadu?- ze zdziwieniem spytał Drax- przeciez dzis nie mielismy isc polowac.
-Dla straży...
-Cooo? Jakiej straży... miejskiej!!! Przecież jesteśmy myśliwymi.
-No tak, teraz mamy zaopatrzać straż w skóry i inne trofea.- odpowiedział Engor
- Masz rację ostatnio słabo nam szło... a ja jestem zbyt zmęczony żeby zadawać pytania.
-Dobra masz racje starczy tego gadania, wskakuj w to- powiedział Engor pokazując strój strażnika- Dostaliśmy wyposażenie- wskazując palcem na krótkie miecze i łuki oraz na stertę jedzenia.
-To lepsze niż walka pałką- powiedział przez uśmiech Drax- a te łuki... solidna robota.
-Spotkamy się za pół godziny koło targowiska- rzekł Engor kierując się w stronę drzwi.
-Będę czekał- powiedział półgłosem Drax
Słońce było już w zenicie, kiedy Drax wyruszył z Dolnego Miasta w stronę targowiska, z nad strony morza nadciągały ciemne chmury powoli kryjąc Słońce.
-Szlag by to- zdenerwowany Drax już był cały mokry od deszczu zanim jeszcze spotkał Engora.
-Dobrze cię widzieć, spakowałem już nasze zaopatrzenie- powiedział towarzysz- aha bym zapomniał masz swój miecz i łuk.
-A strzały.- wtrącił Drax
-Musimy kupić- odparł Engor
-No to ładnie skąd mamy wziąć złoto- kiedy to mówił, Engor wyciągnął sakiewkę w której podzwaniały monety.- Skąd to masz?- spytał zdziwiony Drax
-Wulfrag dał to jako „wynagrodzenie”- z uśmiechem odparł Engor
-Jaki znowu Wulfrag?- zapytał Drax
-To szef straży w Khorinis i nasz przełożony.
Wyszli już z miasta żegnani przez ludzi i skierowali się w stronę Tawerny
-Widziałeś to- powiedział Drax- normalnie ludzie zwracają na nas uwagę- wcześniej jak byliśmy drobnymi myśliwymi tylko sąsiedzi coś burknęli, a tera jesteś tam bohaterem, choć niczym się nie wyróżniłeś.
-Masz rację, chyba po raz pierwszy w życiu- zażartował Engor, ale nie usłyszał odpowiedzi- Co ci?
-Wiesz dokąd idziemy polować- spytał
-Głupie pytanie, oczywiście że do lasu koło tawerny, czyli tam gdzie zaw...- przerwał w pół słowa bo właśnie z krzaków wyskoczyły dwa Wilki, które powaliły na ziemię kompana Draxa, już jeden z wilków próbował zatopić swe kły w jego szyi, ale w tym samym momencie Krótki miecz Draxa zatopił się w tułowi bestii, to dało czas Engorowi na wstanie, wydobył miecz czekając na posunięcie napastnika, ten skoczył na wysokości jego szyi, ale Engor biegle władał mieczem i jeden cios z prawej pozbawił lecącego wilka nogi, upadł i jeszcze próbował się czołgać, lecz strażnik wbił ostrzę głowę wilka.
-Cholera Engor powinieneś być bardziej czujny- żartobliwie rzekł myśliwy
-Jasne, ale mimo wszystko dzięki- odparł ze skruchą Engor.
Było już koło godziny 16 kiedy zobaczyli się że są pod wielkim kamiennym mostem, nagle jakieś odgłosy ich bardzo przeraziły, nie myśląc długo wskoczyli w krzaki, ku ich uldze ujrzeli patrol straży, wyszli z krzaków ku zdziwieniu jednego ze strażników.
-Co wy tam robicie?- rzekł
-Jesteśmy myśliwymi w służbie Wulfraga- z dumą w głosie powiedział Engor- Jestem Engor, a to mój kompan Drax
-Ja jestem Gerlach, a to mój oddz...- nie dokończył, gdyż właśnie dostał Kulą Ognia w plecy, z jaskini wyskoczyło ok. 10 orków na 12 strażników.
Jeden ze strażników powiedział „Co do...” kiedy topór orka wbił mu się pierś, rozpoczęła się walka.
Drax i Engor wskoczyli na kamień i zaczęli sypać do orków strzałami, zabili ich 5 potem ruszyli pomóc zaskoczonym strażnikom, nie zdążyli dobiec, strażnicy zostali wybici zostało jeszcze dwóch rannych orków byli w tym jeden szamanm który szykował kulę ognia, ale w jednej chwili myśliwi wyciągnęli łuki i wypuścili dwie strzały w stronę szamana ten z jękiem upadł na ziemię, widząc to ork wojownik, rzucił się do bezsensownej szarży w stronę stronę strażników ci upuścili w pośpiechu łuki i wyjęli miecze. Uklękli i wystawili miecze przed siebie, ork nie widząc tego wbił się na dwa ostrza.
-Jasna cholera!!!- ze zdenerwowaniem rzekł Drax- skąd to ścierwo się tu wzięło.
-Prędko do gospody- poradził Engor.
Zapadła już noc kiedy weszli do tawerny „Pod martwą harpią”
-Witam strudzonych wędrowców, nazywam się Orlan i jestem właścicielem tejże gospody w czymś mogę pomóc.
-Posłuchaj natknęliśmy się na orków- powiedział Drax, ale nie dokończył gdyż przerażony Orlan mu przerwał
-Co?!
-Powiedz tym farmerom żeby do świtu nie opuszczali gospody i zabarykaduj dzwi.
Orlan pospiesznie wykonał polecenie, i w ramach podziękowania za informację dał im klucze do pokojów.
Drax zmęczony udał się bez słowa do pokoju, podobnie jak jego przyjaciel.
Następnego dnia rano obudził go głośne i nierówne pukanie do drzwi pomyślał że to orkowie, przestraszony wskoczył w zbroję i wyjął miecz, gdy nagle usłyszał głos.
-Strasz miejska otwierać- Drax z ulgą schował broń i podszedł do drzwi, kiedy otworzył je dostał potężnego kopa w brzuch.
-Co jest?!- wykrzyknął Drax, nie wiedział jeszcze że jego życie się zmieni i to bardzo...
-Z rozkazu gubernatora jesteś aresztowany- zabrzmiał stanowczy głos ubranego w Ciężki pancerz Strażnika
-Ale za co?- zdziwiony Drax zapytał, ale zamiast odpowiedzi dostał z buta w twarz od Dowódcy odziału
-Za popełnienie morderstwa na wysokiej rangi Strażniku
-Coooo?!!- głos Draxa był roztrzęsiony nie wiedział do końca co się dzieję
-Wczoraj, przyjęty w szeregi straży, dziś morderca własnego człowieka- z pogardą w głosie rzekł Strażnik.- Idziemy, już nigdy nie zobaczysz Khorinis, zobaczysz dokąd cię zabieramy.- z uśmiechem rzekł strażnik
-Przecież to byli orkowie- powiedział Drax
-Kłamca i oszust- rzucił jeden ze strażników
-Ale co się stało z Engorem
-Nie twój interes, ale skoro chcesz wiedzieć powiem ci- powiedział strażnik- nie zostanie ukarany gdyż jest krewnym gubernatora Lariusa, ale też będzie miał kłopoty, ale ty lepiej się nim nie przejmuj ciebie czeka o wiele straszniejszy los. Drax milczał
Ku swemu zdziwieniu zobaczyl przed tawernal wóz w którym siedziało jeszcze dwóch ludzi.
Jeden z nich widząc go spytał – Za co tu jesteś
-Za rzekome morderstwo- odpowiedział ponuro Drax
-Jak się nazywasz- zagadnął do niego drugi więzień
-Jestem Drax, a ty- zapytał prze grzeczność
-Ja jestem Cavalorn, byłem myśliwym- w tym momencie na twarzy Draxa pojawił się mały uśmiech, lecz i tak to nie zmieniło jego humoru- a ten drugi to...- nie zdążył powiedzieć gdy ten się spokojnie przedstawił
-Nazywam się Lester
-Wiecie w ogóle dokąd jedziemy- spytał ponuro Drax
-Coś mi chyba o tym wiadomo- powiedział przez śmiech jeden ze strażników idący przy powozie.
Nagle zorientowali się jaki jest ich cel podróży., wszyscy zamilkli, Drax w myślach mówił sobie, jak mógł wcześniej się nie zorientować, wiedział o Magicznej Barierze, ta myśl go przeraziła. Nagle usłyszał głos strażnika, który kazał wysiadać. Były strażnik rozejrzał się wokół zobaczył że znajduję się na skale a pod nim jest małe jezioro, zobaczył usadowiony na wyższych partiach skał strzelców z kuszami, ucieczka była niemożliwa. Zobaczył też mężczyznę w pomarańczowej szacie z kapelusze, już raz go widział w mieście. Cała sytuacja i zamieszanie nie pomagały w przypomnieniu sobie kim on jest. Nagle usłyszał wielki huk i błyskawicę, rozejrzał się po niebie i nie zobaczył żadnej chmury. Potem spojrzał znów przed siebię i tym razem zobaczył jezioro, ale na tle fioletowej powłoki. Został ustawiony razem z Cavalornem i Lesterem i sędzia zaczął odczytywać wyrok, trochę czasu minęło, Drax nie słuchał co mówił ten gość, ale już doskonale wiedział kim jest. Nagle zza skał pojawili się orkowie w liczbie 7 wojowników jednak nie mogły dosięgnąć strzelców usadowionych na wysokich skałach którzy zaczęli strzelać zabili 4 bestie resztą zajęli się Strażnicy których było dwa razy więcej niż pozostałych przy życiu orków. Sędzia rozkazał strażnikom, którzy właśnie rozprawili się z orkami by ci już wrzucili więźniów. Ostatnią rzeczą jaką Drax zobaczył przed wrzuceniem go do Kolonii był szyderczy uśmiech Sędziego.