Brago- Studium Tyranii

EdGaR

Member
Dołączył
3.3.2005
Posty
853
Świetne opowiadanie, najlepsze jakie czytałem na tym forum, poprostu świetne, wciąga, i wogóle, naprawdę się postarałeś.
Moja nota za całokształt 10/10
smile.gif
 

Ceasar

Member
Dołączył
17.2.2005
Posty
538
Mi też się bardzo podoba to opowiadanie. Jest to ogólnie jedno z lepszych i najdłuuuższych (chyba jednak najdłuższe
biggrin.gif
) jakie kiedykolwiek na forum czytałem. Brawa za ochote pisania tak długiej, a zarazem porządnej opowieści. Serio, nie zmarnuj talentu
cool.gif
...
 

jacek_89

Member
Dołączył
30.4.2005
Posty
54
Bardzo dobre opowiadanie! Szkoda, że nie opisałeś dokładniej walki magów ze strażnikami Gomeza. Czekam na dalsze części.
Moja ocena to 10/ 10.
 

Kacperex

KacŚpioszek
Dołączył
26.10.2004
Posty
6508
Ja wypowiem sie krótko o tej pracy. Jest ona bardzo dobra i jedna z najlepszych i bardzo długich opowiadanek na tym forum. Jest ono super ma niezły klimat i jest naprawde dobre. Masz u mnie ocene 9,5/10 poniewaz to nie jest to na co czekam aby pierwsz raz dac 10/10.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
To jest już przedostatni rozdział mojego opowiadania. Cieszę się, że wam się podoba.


ROZDZIAŁ IX

Dzisiejsza noc w Khorinis była wyjątkowo ciepła i ciemna. Na niebie nie było widać żadnej gwiazdy, sklepienie niebieskie było zakryte chmurami. W lasach blisko miasta było w miarę bezpiecznie, ale dzisiaj mało kto myślał o spędzeniu choćby chwili w tym miejscu. W ciepłym powietrzu wyczuwało się tajemniczą aurę, większość z tych, którzy zamieszkiwali wyspę uważała, że to zła moc. Nad miastem błysnęło i rozbrzmiał głośny huk. Nad górniczą doliną uwidoczniła się kolorowa, z przewagą niebieskiego, poświata. Była to bariera utworzona, wg legendy przez dwunastu magów. Ludzie zadrżeli, ale wiedzieli, że nic im nie grozi. Z bariery nikt nie mógł się wydostać, więc nie mieli się czego obawiać.
Przy kapliczce Adanosa w Khorinis klęczał mag i żarliwie się modlił. Wyczuwał on dwie moce stykające się ze sobą, wiedział, że coś nastąpi. Nagromadzenie energii było tak gęste, iż można było ją dotykać dłońmi. Oddech wolno wychodził z ust, ciężko się oddychało.
-Teraz!- zawołał Vatras i niemal w tym samym momencie nastąpił głośny huk i wszyscy mieszkańcy poczuli przeszywający głowę ból. To nie był zwykły odgłos i ból, to było wezwanie. Mag wiedział, że to jest wezwanie złych sił, ale nie mógł tego rozszyfrować. Nie zdawał sobie sprawy, że to co się dzieje teraz w świątyni Śniącego, złego demona, będzie miało wpływ na dalsze jego życie. Wyczuł dodatkowe siły i usłyszał krzyki. Wstał i rozejrzał się, widział ludzi wychodzących z domów i knajp. Pokazywali oni dłońmi miejsce na niebie, nad Górniczą Doliną, gdzie przez kilka lat była bariera stworzona przez dwunastu magów. Jak to? Była... Vatras spojrzał przestraszony. „Równowaga została zakłócona”- szepnął do siebie. „Adanosie chroń nas”.
-Vatrasie, co się dzieje!- słyszał za sobą krzyki. Uspokoił ich skinieniem ręki.
-Módlmy się bracia, niech Adanos nas wysłucha. Módlmy się o równowagę, żeby nie zapanował chaos- nigdy jeszcze mieszkańcy się tak nie zjednoczyli i nie zjednoczą jak owej nocy. Upadli oni na ziemię i oddali pokłon Adanosowi, bogowi „równowagi”.
„Ojcze nasz, który królujesz na przestrzeni oceanów i mórz
Nie zostawiaj na pastwę losu twoich skruszonych dusz
Ty, który powstrzymujesz burze i sztormy gestem marnym
Ratuj swój lud (wybacz nam) niezbyt ofiarny
Niech za nasze winy spotka nas kara
Lecz nie zostawiaj nas na łasce i niełasce Beliara
Niech zstąpi sługa twój na ten przeklęty świat
I niech zostanie przez wiele lat...”
Niosła się modlitwa po całej wyspie, prowadzona przez Vatrasa. Modlący nie wiedzieli, że Adanos spełni ich ostatnią prośbę.

***

Przy punkcie wymiany leżała trójka towarzyszy. Leżała, nie spała... Brago nie mógł spać. Miał dziwne uczucie, że coś się stanie. Ubiegłego dnia zabili dwóch, niespodziewających się niczego strażników. Teraz odpoczywali.
-Spierd****ć*!!- krzyknął Brago i wybiegł z miejsca, gdzie spali. Towarzysze momentalnie zerwali się z miejsc i pobiegli za nieoficjalnym przywódcą. Zaraz potem, dało słyszeć się głośny huk i trzęsienie. Na niedawne łoża towarzyszy zaczęły sypać się kamienie. Cała Górnicza Dolina trzęsła się. Mieszkańcy koloni karnej wybiegali z domostw. Ci, którzy nie zdążyli wybiec ginęli czasem zasypywani przez „cztery ściany”. Wielu nie dożyło smaku wolności. Pocałowała ich śmierć, przywitała się i poszła na rzeź.
Brago z towarzyszami cudem zdołali ominąć strażników, schodzących na rozkaz Wulfgara w głąb doliny. Przywódca żołnierzy nie wiedział, że skazał ich na śmierć.
-Ej, wiesz gdzie mamy iść?- spytał Pantera swojego dowódcę.
-Spokojnie, tutaj niedaleko był cypel z bazą. Powinien być niezamieszkany.
Kompani szybko kierowali się w stronę byłej siedziby Arnolda. Zobaczyli w oddali czterech pasterzy pasących owce. Zaczęli się skradać. Mieli przy sobie broń po zabitych sługach Gomeza. Pantera umiał dobrze posługiwać się łukiem, ale kuszą też nie pogardził. Gdy byli już blisko, wymierzył i strzelił. Pierwszy z mężczyzn upadł na ziemie z przeszytą szyją. Nagle na pozostałych pasterzy Onara, rzucili się pozostali z bandytów. Zaatakowani zrozumieli, że to nie przelewki. Dwóch kolejnych padło w momencie. Ostatni z żywych, z krzykiem: „Demony!!” zaczął uciekać w górę, prosto do siedziby bandytów. Nie zaszedł daleko, celne oko Pantery i tym razem nie zawiodło. „Pastuch” runął w przepaść.
Gdy dotarli do celu, nie zważając na środki bezpieczeństwa rozpalili ognisko i zaczęli smażyć ubite owce Onara. Po najedzeniu się poszli spać. Spali snem kamiennym, niemalże do południa. Ukrywali się przez tydzień, zajadając zrabowaną trzodę.
Rankiem siódmego dnia od upadku bariery, pierwszy obudził się Brago...
-Witaj przyjacielu- zobaczył nad sobą mężczyznę, próbował się zerwać, ale nie mógł. Był przytrzymywany przez dwóch mężczyzn.
-Na zewnątrz z nim- zawołał napastnik- dołączy do tych pozostałych! No teraz powiesz mi, gdzie moje tysiąc bryłek rudy? Śmieciu, myślałeś, że spieprzysz z tą kasą. Chciałeś wykiwać mnie, Dextera. Tyś chyba oszalał!- plask! Brago zachwiał się pod silnym uderzeniem napastnika, który kontynuował- Zdradziłeś Gomeza i nasz obóz. Zabiłeś dwóch naszych, ale to nic. Po raz drugi zdradziłeś mnie! To jest niewybaczalny grzech. Już jesteś trup.
-Dexter, przyjacielu to nie tak- próbował tłumaczyć się Brago- rudę straciłem w Starej Kopalni, gdy ją zalało, ledwo uniknąłem śmierci...
-No, teraz nie unikniesz- przerwał ze śmiechem napastnik.
-Chcesz odzyskać rudę?
-A jednak masz. Tak myślałem, kłamca!- drugi z mężczyzn uderzył sądzonego w twarz.
-Nie mam, mogę to dla ciebie odrobić. Byłem, jestem ci zawsze oddany. Weź mnie i moich towarzyszy do siebie. Co ty na to? Będę twoim zaufanym sługą.
-Kur**! Zabij go Dexter, to jest śmieć! Gówno warty gnój- krzyknął inny z mężczyzn.
-Zamknij się Mordrag! Ja tu jestem szefem, czyż nie?- przerwał ostro, przywódca- Oczywiście szkoda byłoby zabić tak wiernego psa! Więc na początku będziesz moim psem, a później kto wie. Dobra puśćcie go.
-No dzięki nie pożałujesz tego- powiedział uwolniony Brago, po czym zwrócił się do Mordraga- I co śmieciu, możesz mi naskoczyć!
-Ty gnoju- Mordrag szybko wyciągnął topór i rzucił się na tego, który go obraził. Uderzył mocno z góry, ale przeciwnik uchylił się i topór roztrzaskał głowę jednego z tych, co przed chwilą trzymali byłego więźnia. Brago wziął miecz podany mu przez Dextera i przygotował się na atak wroga.
-Zginiesz Mordrag!
-Zginiesz Brago!
Były szkodnik obrócił topór w dłoni i z uśmiechem na twarzy próbował zaskoczyć przeciwnika uderzeniem od dołu. Brago ledwo uniknął roztrzaskania podbródka, został lekko cięty po brodzie i odskoczył do tyłu. Spojrzał na Mordraga, ten odwzajemnił wzrok. Obydwoje mieli zimne spojrzenia, znaczące jedno. W tej walce nie mogło być kompromisu.
-Czekałem na ten moment długi czas, nareszcie. Nie wiem czemu Dexter ci zaufał, ale jest już po tobie- powiedział groźnie były sługa magów Wody.
-No to chodź, bo jak na razie tylko dużo mówisz, a mało robisz- prowokował Brago, „Muszę teraz zaatakować”- pomyślał. Lecz wróg nie ustępował. Uderzył silnie z ukosa, widząc unik przeciwnika, postanowił zakończyć walkę szybkim rzutem topora, gdy tylko on się wyprostuje. Rzucił potężnie, lecz zapomniał o jednym, Brago był urodzony pod szczęśliwą gwiazdą. Cudem uniknął śmierci. Widząc zamach wroga, uchylił się i ciął Mordraga po twarzy. Ten zachował zimną krew i wyszarpnął broń jednemu z bandytów.
-Zginiesz Brago!
-Zginiesz Mordrag!
Krew lała się po rozciętym policzku. Bandyci obserwowali z zapartym tchem walkę. Rich i Pantera wiedzieli, że od wyniku tej walki zależy ich los. Modlili się o zwycięstwo swego towarzysza. Szkodnik zaatakował. Został pokonany przez własną broń, miecz wbił się w mostek przebijając zbroję członka Nowego Obozu. Mordrag nawet nie westchnął, zsunął się na ziemię. Brago podszedł do trupa i wyciągnął swój miecz, którym rzucił w przeciwnika. „Celowałem w głowę”- uśmiechnął się, po czym rzekł:
-Uwolnijcie moich towarzyszy. Musiałem go zabić Dexter, przykro mi.
-A mi nie, buahaha- roześmiał się przywódca- No teraz widzę, że się nadajesz. Będę miał dla ciebie misję, ale o tym później. Będzie tu dzisiaj ważny gość. Odwiedzi nas sam Kruk, lecz ciebie Brago już tu nie będzie. Pójdziesz ze swoimi przyjaciółmi i jednym moim człowiekiem do jaskini, za farmą niejakiego Lobarta. Wszystko ci wytłumaczy Scatty, który pójdzie z tobą. Ale najpierw wyżerka! Hahaha- zaśmiał się Dexter. Wszyscy zaczęli się bawić oprócz trójki towarzyszy. Brago przeczuwał, że z Scatty'm będą kłopoty i że nie jest zaufanym człowiekiem, ale postanowił to zmienić.

NaRka
 

jacek_89

Member
Dołączył
30.4.2005
Posty
54
Bardzo fajne opowiadanie. Pojawia się parę błędów, na przykład nie pisze się "przed ostatni", tylko "przedostatni"; "nie łasce", tylko "niełasce"; "nie dawne", tylko "niedawne"; "nie wybaczalny", tylko "niewybaczalny". Poza tym nie widzę żadnych wpadek. Bardzo podoba mi się modlitwa, którą ludzie odmawiali razem z Vatrasem.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
No, jednak znalazłeś błędy, przynajmniej czytasz uważnie.
Już to poprawiłem, każdemu się zdażają. Już ich nie popełnie.

NaRka i dzięki za uwagi
laugh.gif
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
To jest już ostatnia część opowiadania. Oceńcie je i powiedzcie jak się wam podobało. Może kiedyś napiszę nowe opowiadanie, co o tym sądzicie?
No teraz dziesiąty rozdział...
biggrin.gif




ROZDZIAŁ X

Zapowiadała się piękna pogoda tego dnia. Poranna rosa pokrywała zieloną trawę na wyspie Khorinis. Drapieżne zwierzęta wracały z nocnych łowów, a inne na przykład: dziki czy ścierwojady wychodziły na żer. Całe miasto budziło się do życia. Kowal Harad, który miał duże zlecenie od paladynów kuł miecze dzień w dzień. Humor psuła mu jeszcze świadomość, że za tą robotę nie dostanie złamanej monety. Odkąd znikła bariera dla miasta nastały jeszcze gorsze czasy niż były. Bandyci stali się prawdziwą zmorą dla mieszkańców. Raz po raz ktoś znikał bez wieści. Na domiar złego farmer Onar zbuntował się przeciw królowi i wynajął do obrony najemników, po dowództwem niejakiego Lee, byłego generała królewskiego, który został skazany na zesłanie do Górniczej Doliny, za zabicie królowej. Nieopodal farmy Lobarta wyrosła w niewyjaśnionych okolicznościach tajemnicza wieża, ludzie nie wiedzą jak i dlaczego. Podobno to sam Beliar stąpił na ziemię.
Las był zamieszkiwany przez różne groźne zwierzęta i bestie, podobno w okolicy pojawił się ork. W pobliżu jaskini leżącej obok farmy Akila pasły się dwa ścierwojady. Nagle podniosły głowy, zwietrzyły człowieka. Z jaskini wychodziło trzech ludzi, żegnających się z kimś, z głębi jaskini. Skierowali się oni w kierunku latarni morskiej. Nie chcieli ryzykować spotkania ze strażnikami miejskimi, kierując się inną drogą, obok miasta. Ścierwojady widząc, zbliżających się ludzi, zaczęły przygotowywać się do ataku. Mężczyźni nie chcieli tracić czasu na głupie stworzenia, więc postanowili szybko je zlikwidować. Jeden z mężczyzn posłał kilka strzał z łuku, uśmiercając stworzenia.
-Teraz ostrożnie, bo tu jest dużo orków. Zdarza się nawet elita- powiedział jeden z mężczyzn.
-No i co z tego, Brago- zadrwił drugi.
-Gówno! Scatty cwaniaku, ty jakbyś zobaczył któregoś to byś spieprzał, aż by się za tobą kurzyło.
-Może chcesz się spróbować ze mną?- zagroził.
-Przestańcie!- odrzekł trzeci z bandytów o imieniu Pantera.
Wracali zdenerwowani od grupy bandytów, którzy nie potraktowali ich z należytym szacunkiem. Mieli za zadanie zabić jednego człowieka, na zlecenie Dextera. Brago miał przy sobie jego rysopis, znał go, ale nie pamiętał skąd.
-No, prawie jesteśmy na miejscu, tylko...-przerwał, gdyż usłyszeli trzask łamanej gałęzi.
-Ostrożnie, to mogą być strażnicy- szepnął Scatty i zaraz po tym wynurzyło się pięciu strażników na czele z Pablem- Spadamy!- krzyknął.
Bandyci poderwali się i zaczęli uciekać, a żołnierze za nimi, nie pozostając zbytnio w tyle. Pościg trwał dobre pół godziny, Brago kluczył, gdyż nie chciał doprowadzić Pabla do swej kryjówki, ale odczuwał już zmęczenie. Postanowił walczyć.
-Do ataku- krzyknął, bandyci odwrócili się i nagle zaatakowali strażników, będących w pełnym biegu. Dwóch z nich padło od razu. Trzeciego zabił Brago pomagając Panterze. Scatty zaatakował Pabla, była to ciężka i wyrównana walka. Towarzysze bandyty zwietrzyli okazję i postanowili uciec, zostawiając na śmierć druha, który i tak nie był lubiany przez nich. Pozostali strażnicy nie gonili bandytów, będąc zapatrzeni na walkę.
Scatty ranny w rękę, po walce z pierwszym strażnikiem, nie był już taki mocny, ale nadal pozostawał groźny. Zaatakował Pablo, ciął prostopadle od dołu, a następnie ostro w bok, ale przeciwnik uniknął ciosu. Uderzył silnie, ale natrafił na przeszkodę. Odgłos uderzanych mieczy. Żaden z nich nie umiał ranić przeciwnika. Scatty zaryzykował odbił się silnie od drzewa, które było za nim i skoczył na przeciwnika, próbując przeciąć mu krtań. Pablo uniknął ciosu, gdy napastnik upadł na ziemię, strażnik wykorzystał to, że bandyta stracił tempo i zachwiał się upadkiem. Szybko ciął wroga twarzy, lecz nie uśmiercając go. Chciał mieć trochę rozrywki. Scatty’ego przeszył ogromny ból, nic nie widział. Oczy zalała mu krew. Postanowił zaatakować, rzucając wszystko na jedną kartę. Wstał i w niespodziewającego się strażnika rzucił swoją broń, lecz ten uniknął zderzenia się z jego bronią. Miecz wbił się w innego towarzysza Pabla, uśmiercając go przy okazji. Scatty dostał furii, bez broni rzucił się na żołnierza, uderzając go z pięści w twarz. Żołnierz się tego nie spodziewał, zawył z bólu po silnym kopnięciu w genitalia. Były strażnik podniósł miecz wroga i zamierzał zabić przeciwnika, ale zapomniał, że jest jeszcze jeden wróg. Poczuł ból w okolicy mostka, spojrzał tam i zobaczył końcówkę miecza, należącego do sługi króla Myrtany. W oczach mu pociemniało.
-Niech cię szlag Brago!- krzyknął, życząc mu i jego towarzyszowi, Panterze śmierci. Były to jego ostatnie słowa. Następnie Pablo wraz z towarzyszem, przeszukali bandytę, znajdując przy nim podobiznę człowieka, który miał przywrócić równowagę na tym świecie.

***

-Co się stało?- spytał Rich, nadchodzących towarzyszy- Gdzie jest Scatty?
-Nie żyje- powiedział Brago- Zdarza się- uśmiechnął się.
-Zabiliście go?
-Nie wyręczyli nas strażnicy, było kilkunastu nie mieliśmy szans. Walczyliśmy, zabiliśmy z dziesięciu, ale musieliśmy uciec, nasz przyjaciel nie przeżył. Pokój jego duszy. No, co? Coś ci nie pasuje?- spytał herszt. Podwładny tylko kiwnął przecząco głową i wszedł z powrotem do jaskini.
-Gdzie idziesz?- spytał Pantera- Na zewnątrz będziesz pilnował wejścia do jaskini, my idziemy spać, po ciężkiej walce.
Brago spał kamiennym snem, bez snu, bez światła, sama ciemność, lecz były myśli. Myśli, teraz nie pamięta jakie, czy dobre czy złe. Nie wie. Gdy wstał było już ciemno, strasznie go bolała głowa. Rozejrzał się po jaskini, nikogo w niej nie było. Postanowił wyjść na zewnątrz i sprawdzić co się dzieje. Usłyszał krzyk, wybiegł z jaskini i zobaczył swoich ludzi stojących nad leżącym mężczyzną, który pewnie był przez nich zaatakowany.
-Co się dzieje?- spytał.
-A mamy kolejną ofiarę- odpowiedział ze śmiechem Pantera- Nieopatrzny podróżnik. Dobijemy go i po sprawie.
-Nie, zostawcie go, tylko przeszukajcie i weźcie kasę- po tych słowach towarzysze spojrzeli z zaskoczeniem na swego przywódcę. Rich był wyraźnie zadowolony.
-Ale... dlaczego- jąkał się Pantera.
-Nie wkurw*** mnie, głowa mi pęka- podszedł bliżej, poznając ofiarę- To Cavalorn, myśliwy, tylko ma jakiś inny strój. Należał do cieni. Rzućcie go koło ogniska, tam często przychodzą gobliny, niech oni to załatwią. Nie chcę go mieć na sumieniu. Pokażcie co tam macie- bandyci podali swemu hersztowi list i pieniądze. Brago jeszcze raz spojrzał na strój byłego cienia. Przypomniał sobie, widział go w swoim śnie, go i bezimiennego, tego który zabił królową pełzaczy. Herszt nie mógł myśleć, poszedł dalej spać, ból nie ustępował. Czy ten ból został zesłany przez bogów, w innym wypadku zabiłby Cavalorna. Położył się na łóżku i nagle jego dłoń zaczerwieniła się. Otworzyła się rana, owinął ją starą koszulą i poszedł spać. Zasnął po raz ostatni, jako żywy człowiek.

***

-Nie!- z krzykiem zerwał się z łóżka 30- letni mężczyzna. Rozejrzał się po jaskini, w której mieszkał. Był cały spocony, jego ręce całe się trzęsły. Kiedy skończą się te koszmary myślał w duszy Brago, przywódca bandytów mieszkających w tej jaskini.
-Szefie, coś się stało- przybiegł z zapytaniem Rich
-Nic się nie stało. Możesz odejść- odrzekł Brago- Na co czekasz!? Won!
-Myślałem...
-Lepiej żebyś nie myślał głąbie jeden. Myślenie zostaw mnie- przerwał herszt.
-Spadaj!- krzyknął na niezdecydowanego podwładnego.
-Nie słyszysz, co szef mówi. Spieprzaj pilnować wejścia do jaskini- przyszedł kolejny bandyta- Co za tupet, nie Brago?
-Ciebie też nie wołałem- odrzekł już spokojniej mężczyzna- Możesz iść mu pomóc w pilnowaniu, chce zostać sam.
-Nie ma sprawy. Bez nerwów.
Jeszcze kilka takich nocy, a zwariuje powiedział do siebie przywódca zaledwie trzy osobowej grupy przestępców, uciekinierów z koloni karnej. Wszystko się zmieni, gdy tylko pokażę list Dexterowi zrabowany od tego kolesia. Będzie inaczej. Jak jeszcze dorwę tego bezimiennego, za którego Dexter wyznaczył nagrodę, to...ach.
Będzie wspaniale. Może Dexter weźmie mnie do siebie, wtedy zostawię was tu głąby.
Oj, żeby tylko przyszedł do mnie ten facet- oddawał się marzeniom Brago. Rozwalę go, dziwne moja dłoń już się zagoiła, ale nadal boli. Trzeba coś przekąsić.
-Pantera, daj tu tą owce, którą zrabowaliśmy- zawołał do swojego człowieka.
-Nie mam, uciekła- usłyszał.
-Co?
-To wina Richa.
-Ach, tak! No to niech pilnuje dalej jaskini. Nie mam na ochoty na rozmowę z nim. Może potem będzie bardziej roztropniejszy. Ty chodź tu na chwilę musimy pogadać i coś przekąsić.
-Nie ma sprawy. Waruj psie- zawołał Pantera do towarzysza, który pilnował wejścia.

Rich miał już dość tego traktowania, czekał na odpowiedni moment by się stąd wyrwać. Spojrzał w stronę, gdzie rzucili Cavalorna i spostrzegł idącego mężczyznę. Twarz miał znajomą.
-Eee... Skąd się tu wziąłeś co?- zagadał do niego.
-Przybywam z gór- odpowiedział nieznajomy.
-No właśnie, przybywasz z gór, to źle- Rich wyciągnął z za ubrania, kartkę i obejrzał ją, był to portret- Bardzo źle. Widzisz, ugania się za tobą cała zgraja złych ludzi. Jest tu ktoś z kim musisz koniecznie porozmawiać.
-Komu tak na mnie zależy?
-Połowa Khorinis się za tobą ugania, a ty nic nie wiesz. Rozumiem nie chcesz o tym gadać. Twoja sprawa, chcesz to zachować dla siebie. To jak idziesz czy nie?
-Z kim powinienem porozmawiać?
-Z moim szefem. Nazywa się Brago. On wyjaśni ci wszystko, co i jak. To jak idziemy?
-Skąd mam wiedzieć, że to nie pułapka?
-Wiesz co zaczynasz mnie męczyć- zdenerwował się tą rozmową Rich- Jak nie chcesz pomocy, to idź do miasta. Niech cię tam zapuszkują. Albo natychmiast pójdziesz ze mną, albo zejdź mi z oczu!- krzyknął zły bandyta- To jak idziesz?
-Spokojnie- powiedział mężczyzna- ktoś już próbował mnie wykołować.
-Czyżby?
-Spotkałem człowieka, który zaproponował mi układ. Miałem odzyskać dla niego medalion, mieliśmy się później podzielić zyskami po połowie. Następnie on i jego zgraja koleżków napadli mnie. Ledwo uszedłem z życiem.
-Wygląda na to żeś trafił na nieuczciwych ludzi. Gdzie się to stało?
-Byłem skazańcem w koloni górniczej.
-Ej... Przychodzisz z poza bariery? Człowieku byliśmy tam razem.
-Nie pamiętam.
-Byłem kopaczem. Nie rzucałem się w oczy. Najważniejsze to, że masz kłopoty. Ktoś wyznaczył za ciebie dużą nagrodę.
-Powinienem podziękować.
-Ej! Powinniśmy się trzymać razem.
-Dasz mi ten portret?- spytał bezimienny.
-Jasne przecież to twoja facjata- dał mu z uśmiechem kartkę papieru.
-Kto za ty stoi?
-Nie wiem. Naprawdę ci nie mogę powiedzieć.
-Dziesięć sztuk złota, wystarczy?
-No dobra. Nazywa się Dexter, ale nie mów, że to ci ja powiedziałem.
-Lepiej stąd zjeżdżaj. Za chwilę tu będzie rzeź. Idzie tu po was niejaki Cavalorn- ostrzegł nowo poznanego towarzysza nieznajomy.
-O kurczę! Dzięki za pomoc- wystraszył się Rich- zmykam. Jeśli chcesz to możesz im porozbijać głowy- powiedziawszy to bandyta pobiegł w kierunku farmy Lobarta. Od tamtej pory zaczął wieść inne życie. Bezimienny wrócił do Cavalorna i razem z nim postanowili, wyeliminować bandytów.

W jaskini siedziało dwóch mężczyzn, posilali się oni, nie wiedząc o tym, że to jest ich ostatni posiłek. Nagle usłyszeli kroki.
-To na pewno Rich- powiedział Brago.
-Dupek, niech...- urwał Pantera, zobaczył wchodzących dwóch mężczyzn. Cavalorna i tego, którego mieli wyeliminować.
-Rozerwę cię na kawałki- zawołał groźnie herszt i rzucił się na przybyszy, tuż za nim pobiegł Pantera. Brago szybko zaatakował bezimiennego, ale ten zablokował cios. Bandyta nie ustępował, lecz poczuł przeszywający ból dłoni. Ręka z mieczem opadła mu bezwładnie, wykorzystał tę sytuację przeciwnik, tnąc herszta bandy po szyi. Bandyta upadł na ziemię. Widział jeszcze śmierć swego druha, którego zabił Cavalorn, myśliwy ze starego obozu. Wzrok zasłoniła mu ciemność. Usłyszał głośny śmiech, ten sam ze snu. Głos szydzący z niego i ... królestwo Beliara. Dostał szansę i jej nie wykorzystał, śmierć i płacz... Prosi o wybaczenie, ale czy coś to da? Widzi Alrika i zabawy z młodości. Walki na patyki...
„Choć do mnie. Jesteś mój, hahaha”- rozbrzmiał głos i śmiech, boga ciemności Beliara, lecz co to? Woda... Brago czuje błogi spokój... Adanos bierze go pod swoją opiekę... To nie wszystko, trzeba odkupić winy... ale jak. Już nic nie czuje, wszystko znikło...

KONIEC
 

jacek_89

Member
Dołączył
30.4.2005
Posty
54
Szkoda, że już skończyłeś pisać. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie. Całość oceniam bardzo wysoko: 10/ 10. Niestety, pojawia się pare literówek i błędów interpunkcyjnych.
Napisz coś jeszcze.
 

paniscus

Member
Dołączył
28.4.2005
Posty
375
No siema!!
Szkoda nie komentujecie, pisaliście, że tak pragniecie dalszej części, a tu co gów**! Wiem, że niektórzy z tych co komentowali nawet nie czytali opowiadania, nie podając merytorycznych wskazówek. Długie opowiadania nie mają miejsca bytu na tym forum. Wiedzą o tym Ja, boba Flett, Jodełko czy Sword (któy napisał najlepsze opowiadanie jakie czytałem na forum, gratulacje, chociaż historia nieskończona).
To był taki oftopic.
Ja tam czytałem wszystkie opowiadania, nawet te strasznie długie od Jodełka.
Czytam także do końca beznadziejne opowiadania, które strasznie męczą, np.: od Siekacza Lorda.
smile.gif
bez urazy...
Może napisza jakieś krótkie opowiadanko, którego nieskończę, byście mogli ponabijać trochę postów.
biggrin.gif
laugh.gif
biggrin.gif


NaRka
 

Elfeadan

New Member
Dołączył
15.6.2005
Posty
11
Skomentuję całość: Masz talent chłopie! Opowiadanie było bardzo długie, w wielu przypadkach zdarza się, że z długością zamiera chęć do pisania i pod koniec jest dennie. Ty doprowadziłeś do końca w tym samym świetnym stylu. Pisz dalej! I nie zauważyłem aż tylu błędów, może dlatego że się tak zaczytałem. Dostajesz 12/10 :-D
 

Boba Fett

Member
Dołączył
26.4.2005
Posty
334
Chciałeś, abym ocenił, to oceniam, choć minęło trochę czasu
biggrin.gif
. Trochę mi zajęło przeczytanie całości, ale uporałem się. Opo jest ,,super", dam ci 9/10. Coś mi się tam niepodobało, ale to szczegół. Masz talent, i obrze, że opo jest długie. Ja właśnie pisze opowiesć w świecie Star Wars (już widze wasze zasmucone miny
biggrin.gif
). Spróbuje już teraz wkleić pierwszy rozdział, a ja mam nadzieję, że zobacze ilka dobrych ocen.
dry.gif
smile.gif
cool.gif
 
Do góry Bottom