- Dołączył
- 1.5.2005
- Posty
- 1339
Rozdział V
- Już dobrze, Daria, jesteś bezpieczna.
Jedyne, co do niej docierało, to jej własny szloch. Oparła głowę na czyimś ramieniu, wokół niej odzywały się rozgorączkowane głosy, wpadały sobie słowo w słowo, a ona rozróżniała tylko urywki zdań:
- … w glinie, koło ścieżki, ślady ogromnego wilka… oszołomieni w lesie…
Powoli dochodziła do siebie, westchnęła głęboko.
- Dlaczego nikogo nie było? – zapytała cicho.
- Strażnicy pospali jak susły, podobnie Lars i kilku Leśników – odparł Elesyan. – Ktoś dosypał czegoś do piwa, które pili. Niektórych nie sposób dobudzić.
- Widzieliśmy też ślady potwora – dodał Dadex.
Zjawił się Lars, zły na wszystko i na wszystkich, a zwłaszcza na Darię.
- Jak mogłaś pognać w las, dziewczyno? – wrzeszczał zbliżając twarz do jej twarzy – Miałaś iść ścieżką, wtedy byłabyś uratowana. A my pojmalibyśmy potwora!
- Ale ja… - dziewczyna znów wybuchneła płaczem – Ta… bestia mn.. mnie go.. goniła. I zgu… zgubiłam ścieżkę…
- Lars, uspokój się – ostro odezwał się Elesyan. – To nie jej wina, zachowuj się.
- Przepraszam - wymamrotał komendant.
- Czy wolno już mi iść do domu? – spytała Daria po cichu.
Ludzie zaczęli się z wolna rozchodzić. Lars ze swoimi kompanami przodem, a Leśnicy z tyłu. Wszyscy milczeli, zatopieni w myślach. Dopiero kiedy znaleźli się na drodze prowadzącej do miasta, Dadex odważył się odezwać:
- Ja i Elesyan mamy swoje podejrzenia.
- Co do tego, kto jest wilkołakiem? – Daria otworzyła szeroko oczy.
- Tak.
- Ja też mam swoje.
W pałacu przyjęto ich burzą pytań. Yeed chciał wiedzieć co się stało. Darię posadzono przy kominku, a Dadex relacjonował wydarzenia.
- Dobrze, że Yeed był tutaj – westchnął Cisu – Nie będzie już narażony na dalsze podejrzenia.
- Siedziałem z Sever, okanciłem ją pięć razy w pokera - rzekł Yeed. – Była nawet z nami służba, więc mamy świadków.
Trzasnęły drzwi i pojawiła się Sever. Podeszła do Lastavarda, coś cicho mu powiedziała i dołączyła do przyjaciół. Lord zawahał się, ale wstał i wyszedł.
- Ma gości – wyjaśniła Sever szybko. - Daria, jak się czujesz? Słyszeliśmy twoje krzyki.
Zobaczyli jednak, że dziewczyna przysypia, postanowiono więc, że ustalą przebieg zdarzeń jutro. Cisu odprowadził dziewczynę do pokoju, podczas gdy reszta została jeszcze chwilę, by porozmawiać.
- Co się stało? Masz taką dziwną minę, Sever? – zapytał Dadex.
Wzruszyła ramionami.
- Mamy zarąbistych gości. Nie wiem czy się cieszyć, czy nie z tego powodu.
- To znaczy? Dochodzi pierwsza i naprawdę już na dziś dość wrażeń.
- Jest tu Megarion.
Dadex uniósł brwi, zdziwiony i zaskoczony. Sever spojrzała na Yeeda.
- Nie powiedziałeś mu?
- Jakoś nie było okazji….
Przywódca Leśników zamyślił się. Czy to nie dziwne, że w niedługim czasie, w dość krótkich odstępach czasu, zjawili się dwaj pretendenci do Silverhill? Elesyan co prawda wywodził się z rodu dawnych właścicieli tych ziem, ale jakim sposobem prawnie przejął miasto tylko on wie. Megarion to inna sprawa, o wiele cięższa. Kto by przypuszczał, że ich dawny kompan stanie po stronie niedoszłego wroga? Musiał mieć w tym jakiś interes i z pewnością niedługo się dowiedzą.
Następnego dnia, przed śniadaniem, Dadex zapukał do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich Daria.
- Nie przeszkadzam? Chciałem porozmawiać zanim dopadnie cię ten sęp, Lars.
- Jasne, wejdź.
Leśnicy usiedli w fotelach przy niedużym, okrągłym stoliku. Dadexa zaskoczyło to, że pomimo bardzo wczesnej pory Daria była gotowa do wyjścia.
- Przyszedłeś zapytać o to, co wydarzyło się wczoraj? – zapytała.
- Tak, domyślam się kto to może być, ale chcę usłyszeć twoje zdanie. Na jaki ślad wpadłaś?
- Wiem kto nie pił piwa, chociaż leżał tak, jakby spał.
- Naprawdę? To bardzo ciekawe…
- A ty?
- Ta cała sprawa z tym poletkiem pod lasem nie dawała mi spokoju. Dowiedziałem się, kto interesował się tą ziemią. Powiedz mi na ucho kogo podejrzewasz.
Szepnęła mu do ucha jedno słowo, Dadex pokiwał głową i wymówił to samo.
- Więc uderzamy natychmiast. Idziemy po Lastavarda, żeby potem się nie rzucał.
Okazało się jednak, że Elesyana nie było w jego komnacie ani w gabinecie. Nie wiedzieli gdzie go szukać. Krążyli więc po korytarzach w nadziei, że na niego wpadną.
- Dziwne – mruknął Daria. – Zawsze pojawiał się w chwili, gdy był potrzebny, albo go szukaliśmy, a teraz go po prostu wcięło.
Zeszli bocznymi schodami, których używała służba, na pierwsze piętro i usłyszeli głosy. Bez trudu rozpoznali nie znoszący sprzeciwu ton Lastavarda, ale tego drugiego nie znali.
- Dobrze. Pilnuj dalej swojej roboty i dokończ to, co zacząłeś. Pamiętaj, mamy mało czasu.
- Rozumiem, ale nie mogę tego zrobić na odczep. Muszę dokładnie przełożyć…
- Nie, ty tego nie rozumiesz? Nie mamy czasu! Jeśli zorientują się, że mogą się odwołać, będę miał kłopoty, a tego nie chcę.
- Ale przecież oni nic nie znaczą. To zera przy…
Elesyan zaśmiał się kpiąco.
- Zera? Uważałbym na słowa. Pomimo niepozornego wyglądu oni są groźni. Potrafią zabijać, choć starają się tego unikać. Podobni tobie źle ich ocenili i gorzko potem żałowali.
- Gein i Eides? Ale…
- Żadnego ale. Zajmij się swoją robotą. Przekaz Adesowi, że chce go widzieć u siebie po południu, nie wcześniej. A teraz zejdź mi z oczu, chce być sam.
Daria spojrzała na Dadexa pytająco. Przywódca Leśników gestem nakazał jej wycofać się aż do początku schodów. Odczekał chwilę i zbiegł po nich robiąc przy tym trochę hałasu.
- Szukałem was, lordzie.
- Pewnie czegoś chcecie, albo coś się stało, bo inaczej byś tak do mnie nie mówił – Elesyan spojrzał na nich z ukosa. – Więc? Nie mam całego dnia.
Dadex nie zamierzał owijać niczego w bawełnę. Spokojnie wyjaśnił sprawę podpierając się dowodami. Elesyan kiwał głową, ale nawet na nich nie spojrzał, gdy Leśnik mówił.
- Dlatego wypadałoby, abyś jechał z nami. Żeby potem nie było jakiś niedomówień.
- A jeśli powiem, że mi się nie chce?
Zaskoczył ich tym. Mówił poważnie?
- Ale… - zaczął Dadex.
- Nie możecie tego załatwić sami? Macie moje zezwolenie na samodzielne działania, ale potem zdajcie mi szczegółowy raport.
Daria zrobiła głupią minę za plecami Lastavarda. Dadex zawahał się, ale w końcu skinął głową, zapewnił też, że wszystko mu zrelacjonują. Darii wydawało się to jednak trochę podejrzane.
Zabrali ze sobą Yeeda i ruszyli do domu komendanta. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że Lars wyjechał pojmać rozbójnika do sąsiedniej miejscowości. Dadex nawiązał konwersację z gospodynią.
- Ależ tak! Komendant przechowuje różne dziwactwa po schwytanych zbójach. Jakieś zioła, suszone żółwie i sama nie wiem, co jeszcze.
Zza płotu rozległo się ujadanie psa.
- Widzę, że Lars ma psy myśliwskie – powiedział Leśnik.
- O tak, ma piękne psy.
- Tu są trzy. Czy to wszystkie?
- Tak. No, i Nero.
- Nero?
- Jego ulubieniec, ale trzyma go gdzie indziej. Na tylnim podwórzu. Komendant nie chce by straszył dzieci, ale on nie gryzie. Jest łagodny jak baranek!
- Możemy go zobaczyć?
Gospodyni zawahała się, ale skinęła głową. Przeszli na drugą stronę domu. Tam również zrobiono duży wybieg dla psów, ale biegało w nim tylko jedno zwierze. Daria odskoczyła w tył.
- Niech się panienka nie boi! On jest potulny! Proszę wejść i się z nim przywitać.
Gospodyni weszła do środka, a oni poszli za nią z dość niepewnymi minami. Ogromny, pokryty szarą sierścią pies podszedł do nich i natychmiast zaczął lizać ich po rękach, machając przy tym wesoło ogonem.
- To nie jest chyba stary pies? – spytał Yeed.
- Nie, to młodzieniaszek. Komendant sam go szkoli, ale uważam, że jest dla niego zbyt surowy. Ostatnio nawet okrutny! Związał psu nogi rzemieniem i spętanego zmuszał do biegania!
- To było dawno?
- Na wiosnę. A teraz chce go uśmiercić!
Opuścili wybieg dla psów. Dadex zaryzykował jeszcze jedno pytanie:
- Podobno Lars ma bardzo ładne wilcze futro. Jak sadzicie, czy można je odkupić?
Gospodyni zamyśliła się. Yeed zerknął porozumiewawczo na przyjaciela. Czyżby…
- Wilcze futro? Nie, raczej nie – odparła kobieta. – Ale ma kilka wilczych skór.
- Acha, rozumiem. Szkoda, to musiały być plotki – Dadex uśmiechnął się do niej przyjaźnie. – No cóż, wrócimy raczej jutro, Lars chyba szybko nie wróci.
- I proszę nie mówić, że widzieliśmy Nera – dodała Daria. – Nie chcemy aby miała pani nieprzyjemności.
Pożegnali się z dobroduszną kobietą. Dopiero kiedy znaleźli się na rozgrzanym słońcem wzgórzu, Daria stwierdziła:
- No to g mamy.
- Tak, nareszcie! – przytaknął Dadex, zadowolony.
- To teraz mi wszystko wyjaśnijcie – zażądał Yeed.
Daria uśmiechnęła się dumnie.
- W lesie potknęłam się o jednego ze śpiących mężczyzn. Śmierdział piwem. A gdy potem Lars pochylił się nade mną, nic od niego nie wyczułam.
- Brawo! – pochwalił ją Yeed. – A ty, Dadi?
- Lars wypytywał kiedyś o to pole pod lasem, czy do kogoś należy, czy ktoś tamtędy chodzi i tak dalej. Potem znalazłem tam rzemień w ziemi, nie mówiłem jednak o tym nikomu. Następnie w lesie znowu podobny sznur znalazłem. A wilkołak? Improwizował! Pomyślcie, stoi nad zwłokami, które sam zakopał, a wokół niego pełno ludzi. Wykorzystał nazwisko Yeeda, by zwabić te kobiety, a potem zwalił całą winę na niego.
Yeed pokręcił głową.
- Co za człowiek… Dobrze, że już wszystko się wyjaśniło.
Nagle Dadex wstrzymał konia. Zauważył pięciu jeźdźców, którzy zmierzali w ich kierunku. Wkrótce staną oko w oko z Larsem i jego ludźmi. Leśnik zwrócił się do Darii:
- Pędź do miasta po pomoc. To może być ciężkie starcie.
Dziewczyna skinęła głową i pognała przez las. Ignorowała to, że gałęzie waliły ja po twarzy, nawet podrapały policzki. Po dość dłuższej chwili znalazła się na drodze i wtedy dała koniowi ostrogę. Gdy wjeżdżała na dziedziniec, zauważyła Szczurka idącego do budynku. Jąkając się z przejęcia, wyjaśniła, co zaszło.
Szczurek w lot pojął sytuację. Natychmiast posłał po Cisa i sam w największym pospiechu zwołał strażników. Stawili się w komplecie, nikt nie miał nic przeciwko drobnej potyczce z komendantem i jego świtą. Szczurek kazał zostać Darii w pałacu i mieć na wszystko oko. I niezbyt jej się to podobało. Do dziewczyny dołączyła Sever i obie patrzyły, jak mężczyźni opuszczali dziedziniec.
- Oby im się udało złapać tego komendanta od siedmiu boleści – powiedziała Sever.
Daria zamyśliła się. Sever wyglądała na złą. Spojrzała na nią pytająco.
- Zerknij do góry, tylko dyskretnie – mruknęła elfka.
- Oj … - Daria dostrzegła Adesa i Elesyana stojących na krużgankach, ale gdy zauważyli, że im się przygląda, schowali się.
- Od samego rana się czają, nie dość, że to irytujące, to z pięć razy musiałam na nich wpaść. W końcu zamknęłam się w pokoju, bo ileż można. Moim zdaniem za dużo węszą.
Ludzie komendanta zrzucili Dadex z siodła. Yeed zeskoczył, by mu pomóc i wtedy spłoszono mu konia. Yeed w odwecie strącił z siodła jednego przeciwnika, ale dwaj następni pojmali Dadex. Przystawili mu nóż do gardła. Zabrali go ze sobą i zniknęli w lesie.
Yeed rychło spotkał się z odsieczą. Mężczyźni po szybkiej wymianie zdań rozjechali się po lesie, odcięli wszystkie drogi ucieczki jakie tylko się dało.
Biorącym udział w pościgu szybko udało się otoczyć Larsa i jego ludzi. Daleko w dolinie pochwycono ich w kleszcze. Kiedy komendant i jego asysta brali Dadexa jako zakładnika musieli zsiąść z koni, które szybko spłoszono. Musieli więc poruszać się pieszo przez las, prowadząc miedzy sobą Dadexa. Szli wolno, dlatego też nie zdołali umknąć pościgowi.
Yeed trzymał się od nich w pewnej odległości, nie mogąc uczynić nic dla towarzysza. Ale to on właśnie wskazał, gdzie znajdują się zbiegowie. Teraz byli otoczeni. Zatrzymali się na polance w lesie, zdesperowani, gotowi na wszystko.
- Jeszcze jeden krok, a poderżniemy gardło temu mieszańcowi! – wrzasnął Lars. Jeden z jego ludzi trzymał nóż przyłożony do szyi Leśnika.
- Jak zamierzasz wyjść z tego, Lars? – zapytał Szczurek.
- Chce wolną drogę do granicy!
W tym momencie wtrącił się Cisu.
- Wolną drogę dla was wszystkich? Wy tam, nie jesteście winni zabójstwa tych kobiet. To komendant ponosi wszelką odpowiedzialność!
Mężczyźni popatrzyli po sobie. Ten co trzymał Dadexa, opuścił nóż. W tej samej chwili co najmniej sześciu ludzi rzuciło się na zbaraniałego komendanta. Walka zakończyła się szybko. Uwolniono z więzów Dadexa, a związano komendanta.
- Ten chwyt nigdy nie zawodzi – nerwowo zaśmiał się Cisu. – Zasiej niepewność w obozie wroga, a wygrana będzie twoja!
Ale tylko Larsowi nie było do śmiechu.
Daria odłożyła na swoje miejsce książkę i wzięła do ręki tekę z dokumentami. Przeglądanie tych papiersków nie było tym, co lubiła najbardziej, ale miała w tym swój interes. Jak zakończy się ta afera z Larsem, wyjedzie w końcu do domu rodzinnego w odwiedziny. Dawno już powinna ich odwiedzić.
Podczas przekładania papierów jeden z nich sfrunął na podłogę. Schyliła się, by go podnieść, gdy pod regałem dostrzegła jakąś kartkę. Wzięła znalezisko do reki i obejrzała. Jakieś znaki, których w żaden sposób nie dało się odczytać.
- Co to jest? – mruknęła.
Jednak coś jej mówiło, że nie powinna tego wyrzucać. Nie wiedziała dokładnie co, ale czuła, że w jakiś sposób było to ważne. Tknięta przeczuciem schowała kartkę pomiędzy swoje notatki i już miała skierować się ku wyjściu, gdy niespodziewanie drzwi się otworzyły i do środka wszedł wysoki mężczyzna o jasnych włosach sięgających poniżej ramion i inteligentnych, szarych oczach. Zobaczywszy Darię zamarł na kilka sekund w bezruchu, jakby nie wiedział, co zrobić, ale szybko się zreflektował.
- Zapewne Daria, tak? – wyciągnął do niej rękę. – Kellus, jeden z ludzi lorda Lastavarda.
- Miło poznać – dziewczyna uśmiechnęła się miło i odwzajemniła uścisk.
- Słuchaj, nie znalazłaś tu może czegoś? Dajmy na to… kartek?
- To coś ważnego?
- Nieee. To tylko takie bazgroły mojej roboty. Musiałem je tutaj zostawić, bo nie mam ich u siebie, a wcześniej siedziałem tu. Więc, znalazłaś cos?
- Przykro mi, ale nie – skłamała gładko. – Przyszłam tylko odłożyć coś na półkę i nic tutaj nie widziałam. Może służba coś wie?
Kellus mruknął coś w odpowiedzi. Daria pożegnała się i opuściła bibliotekę. A jednak ta kartka COŚ znaczyła, ale co? Kobieca intuicja się nie myli, to jest coś ważnego bo inaczej Kellus nie wróciłby po jakieś „bazgroły”. Odda to Szczurkowi, bo on lubi wszelkiego rodzaju zagadki, szyfry i takie tam skomplikowane znaki.
- Daria, wrócili! – zawołała Sever z klatki schodowej, skąd spoglądała na drogę. – Prowadzą Larsa i jego bandę!
- Świetnie! Nareszcie sprawiedliwości stało się zadość!
Lars został szybko osądzony. Okazało się, że jego matactwa sięgały znacznie głębiej niż można by się tego spodziewać. Prócz zabójstw tych kobiet wmieszany był w matactwa finansowe w czterech większych miastach okręgu. Ludzie z Tirisfal z chęcią zajęli się byłym komendantem.
Życie w Silverhill powoli wracało do normy. Yeed, oczyszczony z wszelkich zarzutów, zagłębił się w opracowywanie nowych receptur alchemicznych, wrócił Halek z Bethrezenem, którzy narzekali potem, że wszystko co fajne, zawsze ich omija, Daria pojechała w odwiedziny do rodziny, niektórzy Leśnicy opuścili miasto a zaś inni wrócili. Zaś Nero został przygarnięty przez Leśników i pełni zacną funkcję strażnika domostwa. Zmiana każdemu była potrzebna.
Problem stanowili ci nowi mieszkańcy pałacu. Paru z nich wyglądało na nieprzyjemnych, wścibskich i opryskliwych, na co Cisu, Kaczor, który kazał na siebie mówić Nameless i Szczurek patrzyli na nich krzywo. Ludzie Lastavarda zajęli całe zachodnie skrzydło, to, w którym mieszkali Leśnicy. Problem polegał na tym, że żaden z nich nie wyprowadzi się ze swojego pokoju i po wielu kłótniach ustalono, że muszą się jakoś podzielić. Ostatecznie musieli się pomieścić we dwóch po wolnych pokojach. W tym wypadku Sever cieszyła się, że jest dziewczyną, zachowa swoje dotychczasowe lokum, a że sąsiedztwo niefajne, to inna sprawa.
Jak do tej pory ani Megarion, ani Elesyan, ani Ades nie czepiali się Leśników, ale Dadex twierdził, że licho nie śpi. Zresztą, sami Leśnicy najchętniej przebywali poza miastem, bardzo często wyprawiali się do El Hazard, które znali na wylot, odwiedzali Drzewo Życia czy po prostu patrolowali granicę. W żartach śmiali się, że „w pałacu śmierdzi” i zezowali na gwardię lorda.
Dadex wykonywał swoje obowiązki wzorowo, nawet z lekką przesadą, ale dzięki temu nikt nie podważy jego pracy. Martwiło go tylko to, że ani Daria ani Sever nadal nie odzyskały swoich zdolności. Bynajmniej nie był to aż tak wielki problem, Szczurek często pojedynkował się z Sever na celność z łuku czy szermierkę. Daria pojechała odpocząć, stwierdziła, że jak wypocznie, to wszystko wróci do normy. A Sever po prostu zlewała swoje niedyspozycje magiczne.
- Czy mogę na chwilę? – Szczurek podszedł do towarzysza. – Chciałbym z tobą coś skonsultować.
Dadex podniósł wzrok znad książki i gestem poprosił aby usiadł. Szczurek wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru i położył przed Dadexem.
- Co to? – zapytał przywódca.
- Pamiętasz to włamanie do mnie i Yeeda? Zniknęły mi wtedy mapy, nad którymi pracowałem dość długo. Wszystko opisałem swoim tajnym szyfrem, wymyślonym przeze mnie.
- Tak, pamiętam.
- Więc posłuchaj…
Halek wychylił się przez okno i zerknął w dół. Ades Calvert szedł z Elesyanem przez mały dziedziniec w stronę wejścia do pałacu, oboje zatopieni byli w rozmowie. Bethrezen, posapując, położył na parapecie olbrzymi balon wypełniony czymś białym i gęstym.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytał.
- A kto wczoraj podrzucił nam gniazdo os do pokoju? Dawaj to, odegramy się.
- Ale skąd wiesz, że to akurat Calvert?
- Nie mam stu procentowej pewności, ale mam wielką ochotę komuś zrobić mały żarcik.
Bethrezen uśmiechnął się złośliwie. Jak tylko bomba ich roboty dotrze do celu przeznaczenia, będzie wesoło.
- Daria znalazła to w bibliotece i tknięta przeczuciem schowała do swoich notatek. Chwile potem zjawił się tak Kellus, towarzysz Lastavarda i wypytywał ją czy czegoś nie znalazła. Daria skłamała, że nie. Dostałem od niej tą kartkę przed jej wyjazdem, ale dopiero dzisiaj miałem czas, by się temu przyjrzeć.
- I co to jest? – zapytał Dadex.
- To próba złamania mojego szyfru – odparł poważnie Szczurek. – Lastavard jest w posiadaniu kopii moich map, jestem tego pewien.
Dadex zmrużył oczy. Wierzył w każde słowo. Powoli wziął kartkę do ręki i przebiegł wzrokiem po znakach.
- Złamali go?
- Na szczęście nie. Ale ten, kto próbuje jest zdolny, część z pewnością już rozszyfrował. Muszę szybko zmienić oznaczenia, zrobić nowe mapy, bo inaczej Lastavard będzie wiedzieć wszystko o naszych tajemnych szlakach i kryjówkach.
- Co za cwana bestia…
Halek i Bethrezen czekali aż ta dwójka znajdzie się dość blisko, by spuścić na nich niespodziankę. Jak usłyszą skrzypienie drzwi to znaczy, że trzeba zrzucić bombę. Oboje nasłuchiwali z przejęciem wyczekiwanego sygnału.
Skrzypnęły drzwi.
Bomba w dół!
- Cześć, Sev…
Rozległ się wrzask. Halek wychylił się zadowolony, spojrzał w dół i zdębiał. Bethrezen zaciekawiony jego dziwną miną również zerknął.
- O ja pierdo… - nie dokończył, bo ich dostrzeżono. - Spadamy, Halek!
- BETHEZEN! HALEK! ZABIJE WAS!!! – wrzasnął Elesyan cały uwalany w klajstrze.
Nie tylko on i Ades byli tym umorusani, również Sever, która akurat wychodziła z budynku. Cała trójka wyglądała na wściekłych.
- Ile ci to zajmie? – zapytał Dadex.
- Nie wiem. Stare mapy robiłem dwa tygodnie i tak się śpieszyłem. Nowych tak łatwo nie zrobię – przyznał Szczurek. – I na pewno nie sam.
Dadex zamyślił się.
- A z pomocą?
Szczurek zawahał się, musiał się nad tym poważnie zastanowić.
- Pięć dni pracy, wytężonej.
- Znajdź kogoś i przerób mapy. To dla nas ważne, bardzo ważne. W razie czego musimy mieć jakąś drogę ucieczki a ten spokój długo nie potrwa.
Nagle do ich uszu doszedł straszliwy hałas, tupot nóg i drzwi się otworzyły. Do gabinetu Dadexa wszedł Ades Calvert i na jego widok aż ich zatkało.
- Co się stało? – zapytał Dadex tłumiąc śmiech.
- Twoi porąbani kompanii spuścili na nas worek z klajstrem!
- Kto?
- Bethrezen i Halek! Masz ich ukarać, bo jak nie to ja im nogi z dupy powyrywam! Wywalili to na mnie, Sever i Elesyana. Ładnie się prezentują, nie ma co – Ades wyglądał na zbulwersowanego. – Czy wszyscy Leśnicy tak się zachowują?
Dadex zrobił pokorną minę, a Szczurek ledwo mógł wysiedzieć. Ades wyglądał okropnie, z włosów zlewał mu się klajster, twarz miał białą, ubranie ubrudzone i zostawiał ślady jak chodził. Nie chcieli się do tego przyznać, ale sytuacja była przekomiczna.
- Nieeeee!!! – zwodziła Sever, szarpiąc się za włosy. – Nigdy nie pozbędę się tego klajstru…. Moje włosy!
- Weź nie przesadzaj… - zaczął Elesyan, ale spiorunowała go wzrokiem. – No co?
- Dla ciebie to może nic, ale jak ja wyglądam? Jak straszydło! Nie pokaże się tak nikomu, czy ty tego nie rozumiesz?
- Eee…
Obrażona dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Lastavard spróbował znowu zagaić:
- Gdzie idziesz?
- Zmyć to paskudztwo – burknęła Sever.
- Iść z tobą? – palnął.
Popatrzyła na niego jak na karalucha
- Nie… dzięki…
Megaron opierał się o ścianę i przysłuchiwał się rozmowie miedzy Dadexem a Szczurkiem. To co usłyszał, zaciekawiło go. O jakie mapy chodzi? Jakie tajne szlaki i ścieżki? Kiedy on tu rządził, to o niczym takim nie słyszał, nigdy się z tym nie spotkał… Ale czy znał na wylot swoich dawnych towarzyszy?
Dadex nie zawsze mówił wszystko, co wiedział. A tajemnice na pewno miał. Megarion pamiętał, że nieraz pojawiał się w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu dosłownie w parę chwil. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale teraz…
Lastavard wspominał, że ma na Leśników sposób. Czyżby chodziło o ten ich szyfr? Po co kraść mapy, nie lepiej pojmać Szczurka i zmusić go do odczytania znaków? Przynajmniej on by tak zrobił.
Właściwie wiele zawdzięcza swojemu obecnemu szefowi. Wyciągnął go z kłopotów, gdy wszyscy inni się od niego odwrócili, ale miał na tyle godności by nie prosić dawnych kompanów o pomoc. Bo po co? Za to Lastavard był mu przychylny, początkowo jednak nieufny i to bardzo. Ale to było dawno, teraz jest już pełnoprawnym gwardzistą, zasłużył sobie na szacunek pozostałych. I nie zamierza tego zaprzepaścić.
edit
no problem Boom, się zobaczy
- Już dobrze, Daria, jesteś bezpieczna.
Jedyne, co do niej docierało, to jej własny szloch. Oparła głowę na czyimś ramieniu, wokół niej odzywały się rozgorączkowane głosy, wpadały sobie słowo w słowo, a ona rozróżniała tylko urywki zdań:
- … w glinie, koło ścieżki, ślady ogromnego wilka… oszołomieni w lesie…
Powoli dochodziła do siebie, westchnęła głęboko.
- Dlaczego nikogo nie było? – zapytała cicho.
- Strażnicy pospali jak susły, podobnie Lars i kilku Leśników – odparł Elesyan. – Ktoś dosypał czegoś do piwa, które pili. Niektórych nie sposób dobudzić.
- Widzieliśmy też ślady potwora – dodał Dadex.
Zjawił się Lars, zły na wszystko i na wszystkich, a zwłaszcza na Darię.
- Jak mogłaś pognać w las, dziewczyno? – wrzeszczał zbliżając twarz do jej twarzy – Miałaś iść ścieżką, wtedy byłabyś uratowana. A my pojmalibyśmy potwora!
- Ale ja… - dziewczyna znów wybuchneła płaczem – Ta… bestia mn.. mnie go.. goniła. I zgu… zgubiłam ścieżkę…
- Lars, uspokój się – ostro odezwał się Elesyan. – To nie jej wina, zachowuj się.
- Przepraszam - wymamrotał komendant.
- Czy wolno już mi iść do domu? – spytała Daria po cichu.
Ludzie zaczęli się z wolna rozchodzić. Lars ze swoimi kompanami przodem, a Leśnicy z tyłu. Wszyscy milczeli, zatopieni w myślach. Dopiero kiedy znaleźli się na drodze prowadzącej do miasta, Dadex odważył się odezwać:
- Ja i Elesyan mamy swoje podejrzenia.
- Co do tego, kto jest wilkołakiem? – Daria otworzyła szeroko oczy.
- Tak.
- Ja też mam swoje.
W pałacu przyjęto ich burzą pytań. Yeed chciał wiedzieć co się stało. Darię posadzono przy kominku, a Dadex relacjonował wydarzenia.
- Dobrze, że Yeed był tutaj – westchnął Cisu – Nie będzie już narażony na dalsze podejrzenia.
- Siedziałem z Sever, okanciłem ją pięć razy w pokera - rzekł Yeed. – Była nawet z nami służba, więc mamy świadków.
Trzasnęły drzwi i pojawiła się Sever. Podeszła do Lastavarda, coś cicho mu powiedziała i dołączyła do przyjaciół. Lord zawahał się, ale wstał i wyszedł.
- Ma gości – wyjaśniła Sever szybko. - Daria, jak się czujesz? Słyszeliśmy twoje krzyki.
Zobaczyli jednak, że dziewczyna przysypia, postanowiono więc, że ustalą przebieg zdarzeń jutro. Cisu odprowadził dziewczynę do pokoju, podczas gdy reszta została jeszcze chwilę, by porozmawiać.
- Co się stało? Masz taką dziwną minę, Sever? – zapytał Dadex.
Wzruszyła ramionami.
- Mamy zarąbistych gości. Nie wiem czy się cieszyć, czy nie z tego powodu.
- To znaczy? Dochodzi pierwsza i naprawdę już na dziś dość wrażeń.
- Jest tu Megarion.
Dadex uniósł brwi, zdziwiony i zaskoczony. Sever spojrzała na Yeeda.
- Nie powiedziałeś mu?
- Jakoś nie było okazji….
Przywódca Leśników zamyślił się. Czy to nie dziwne, że w niedługim czasie, w dość krótkich odstępach czasu, zjawili się dwaj pretendenci do Silverhill? Elesyan co prawda wywodził się z rodu dawnych właścicieli tych ziem, ale jakim sposobem prawnie przejął miasto tylko on wie. Megarion to inna sprawa, o wiele cięższa. Kto by przypuszczał, że ich dawny kompan stanie po stronie niedoszłego wroga? Musiał mieć w tym jakiś interes i z pewnością niedługo się dowiedzą.
Następnego dnia, przed śniadaniem, Dadex zapukał do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich Daria.
- Nie przeszkadzam? Chciałem porozmawiać zanim dopadnie cię ten sęp, Lars.
- Jasne, wejdź.
Leśnicy usiedli w fotelach przy niedużym, okrągłym stoliku. Dadexa zaskoczyło to, że pomimo bardzo wczesnej pory Daria była gotowa do wyjścia.
- Przyszedłeś zapytać o to, co wydarzyło się wczoraj? – zapytała.
- Tak, domyślam się kto to może być, ale chcę usłyszeć twoje zdanie. Na jaki ślad wpadłaś?
- Wiem kto nie pił piwa, chociaż leżał tak, jakby spał.
- Naprawdę? To bardzo ciekawe…
- A ty?
- Ta cała sprawa z tym poletkiem pod lasem nie dawała mi spokoju. Dowiedziałem się, kto interesował się tą ziemią. Powiedz mi na ucho kogo podejrzewasz.
Szepnęła mu do ucha jedno słowo, Dadex pokiwał głową i wymówił to samo.
- Więc uderzamy natychmiast. Idziemy po Lastavarda, żeby potem się nie rzucał.
Okazało się jednak, że Elesyana nie było w jego komnacie ani w gabinecie. Nie wiedzieli gdzie go szukać. Krążyli więc po korytarzach w nadziei, że na niego wpadną.
- Dziwne – mruknął Daria. – Zawsze pojawiał się w chwili, gdy był potrzebny, albo go szukaliśmy, a teraz go po prostu wcięło.
Zeszli bocznymi schodami, których używała służba, na pierwsze piętro i usłyszeli głosy. Bez trudu rozpoznali nie znoszący sprzeciwu ton Lastavarda, ale tego drugiego nie znali.
- Dobrze. Pilnuj dalej swojej roboty i dokończ to, co zacząłeś. Pamiętaj, mamy mało czasu.
- Rozumiem, ale nie mogę tego zrobić na odczep. Muszę dokładnie przełożyć…
- Nie, ty tego nie rozumiesz? Nie mamy czasu! Jeśli zorientują się, że mogą się odwołać, będę miał kłopoty, a tego nie chcę.
- Ale przecież oni nic nie znaczą. To zera przy…
Elesyan zaśmiał się kpiąco.
- Zera? Uważałbym na słowa. Pomimo niepozornego wyglądu oni są groźni. Potrafią zabijać, choć starają się tego unikać. Podobni tobie źle ich ocenili i gorzko potem żałowali.
- Gein i Eides? Ale…
- Żadnego ale. Zajmij się swoją robotą. Przekaz Adesowi, że chce go widzieć u siebie po południu, nie wcześniej. A teraz zejdź mi z oczu, chce być sam.
Daria spojrzała na Dadexa pytająco. Przywódca Leśników gestem nakazał jej wycofać się aż do początku schodów. Odczekał chwilę i zbiegł po nich robiąc przy tym trochę hałasu.
- Szukałem was, lordzie.
- Pewnie czegoś chcecie, albo coś się stało, bo inaczej byś tak do mnie nie mówił – Elesyan spojrzał na nich z ukosa. – Więc? Nie mam całego dnia.
Dadex nie zamierzał owijać niczego w bawełnę. Spokojnie wyjaśnił sprawę podpierając się dowodami. Elesyan kiwał głową, ale nawet na nich nie spojrzał, gdy Leśnik mówił.
- Dlatego wypadałoby, abyś jechał z nami. Żeby potem nie było jakiś niedomówień.
- A jeśli powiem, że mi się nie chce?
Zaskoczył ich tym. Mówił poważnie?
- Ale… - zaczął Dadex.
- Nie możecie tego załatwić sami? Macie moje zezwolenie na samodzielne działania, ale potem zdajcie mi szczegółowy raport.
Daria zrobiła głupią minę za plecami Lastavarda. Dadex zawahał się, ale w końcu skinął głową, zapewnił też, że wszystko mu zrelacjonują. Darii wydawało się to jednak trochę podejrzane.
Zabrali ze sobą Yeeda i ruszyli do domu komendanta. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że Lars wyjechał pojmać rozbójnika do sąsiedniej miejscowości. Dadex nawiązał konwersację z gospodynią.
- Ależ tak! Komendant przechowuje różne dziwactwa po schwytanych zbójach. Jakieś zioła, suszone żółwie i sama nie wiem, co jeszcze.
Zza płotu rozległo się ujadanie psa.
- Widzę, że Lars ma psy myśliwskie – powiedział Leśnik.
- O tak, ma piękne psy.
- Tu są trzy. Czy to wszystkie?
- Tak. No, i Nero.
- Nero?
- Jego ulubieniec, ale trzyma go gdzie indziej. Na tylnim podwórzu. Komendant nie chce by straszył dzieci, ale on nie gryzie. Jest łagodny jak baranek!
- Możemy go zobaczyć?
Gospodyni zawahała się, ale skinęła głową. Przeszli na drugą stronę domu. Tam również zrobiono duży wybieg dla psów, ale biegało w nim tylko jedno zwierze. Daria odskoczyła w tył.
- Niech się panienka nie boi! On jest potulny! Proszę wejść i się z nim przywitać.
Gospodyni weszła do środka, a oni poszli za nią z dość niepewnymi minami. Ogromny, pokryty szarą sierścią pies podszedł do nich i natychmiast zaczął lizać ich po rękach, machając przy tym wesoło ogonem.
- To nie jest chyba stary pies? – spytał Yeed.
- Nie, to młodzieniaszek. Komendant sam go szkoli, ale uważam, że jest dla niego zbyt surowy. Ostatnio nawet okrutny! Związał psu nogi rzemieniem i spętanego zmuszał do biegania!
- To było dawno?
- Na wiosnę. A teraz chce go uśmiercić!
Opuścili wybieg dla psów. Dadex zaryzykował jeszcze jedno pytanie:
- Podobno Lars ma bardzo ładne wilcze futro. Jak sadzicie, czy można je odkupić?
Gospodyni zamyśliła się. Yeed zerknął porozumiewawczo na przyjaciela. Czyżby…
- Wilcze futro? Nie, raczej nie – odparła kobieta. – Ale ma kilka wilczych skór.
- Acha, rozumiem. Szkoda, to musiały być plotki – Dadex uśmiechnął się do niej przyjaźnie. – No cóż, wrócimy raczej jutro, Lars chyba szybko nie wróci.
- I proszę nie mówić, że widzieliśmy Nera – dodała Daria. – Nie chcemy aby miała pani nieprzyjemności.
Pożegnali się z dobroduszną kobietą. Dopiero kiedy znaleźli się na rozgrzanym słońcem wzgórzu, Daria stwierdziła:
- No to g mamy.
- Tak, nareszcie! – przytaknął Dadex, zadowolony.
- To teraz mi wszystko wyjaśnijcie – zażądał Yeed.
Daria uśmiechnęła się dumnie.
- W lesie potknęłam się o jednego ze śpiących mężczyzn. Śmierdział piwem. A gdy potem Lars pochylił się nade mną, nic od niego nie wyczułam.
- Brawo! – pochwalił ją Yeed. – A ty, Dadi?
- Lars wypytywał kiedyś o to pole pod lasem, czy do kogoś należy, czy ktoś tamtędy chodzi i tak dalej. Potem znalazłem tam rzemień w ziemi, nie mówiłem jednak o tym nikomu. Następnie w lesie znowu podobny sznur znalazłem. A wilkołak? Improwizował! Pomyślcie, stoi nad zwłokami, które sam zakopał, a wokół niego pełno ludzi. Wykorzystał nazwisko Yeeda, by zwabić te kobiety, a potem zwalił całą winę na niego.
Yeed pokręcił głową.
- Co za człowiek… Dobrze, że już wszystko się wyjaśniło.
Nagle Dadex wstrzymał konia. Zauważył pięciu jeźdźców, którzy zmierzali w ich kierunku. Wkrótce staną oko w oko z Larsem i jego ludźmi. Leśnik zwrócił się do Darii:
- Pędź do miasta po pomoc. To może być ciężkie starcie.
Dziewczyna skinęła głową i pognała przez las. Ignorowała to, że gałęzie waliły ja po twarzy, nawet podrapały policzki. Po dość dłuższej chwili znalazła się na drodze i wtedy dała koniowi ostrogę. Gdy wjeżdżała na dziedziniec, zauważyła Szczurka idącego do budynku. Jąkając się z przejęcia, wyjaśniła, co zaszło.
Szczurek w lot pojął sytuację. Natychmiast posłał po Cisa i sam w największym pospiechu zwołał strażników. Stawili się w komplecie, nikt nie miał nic przeciwko drobnej potyczce z komendantem i jego świtą. Szczurek kazał zostać Darii w pałacu i mieć na wszystko oko. I niezbyt jej się to podobało. Do dziewczyny dołączyła Sever i obie patrzyły, jak mężczyźni opuszczali dziedziniec.
- Oby im się udało złapać tego komendanta od siedmiu boleści – powiedziała Sever.
Daria zamyśliła się. Sever wyglądała na złą. Spojrzała na nią pytająco.
- Zerknij do góry, tylko dyskretnie – mruknęła elfka.
- Oj … - Daria dostrzegła Adesa i Elesyana stojących na krużgankach, ale gdy zauważyli, że im się przygląda, schowali się.
- Od samego rana się czają, nie dość, że to irytujące, to z pięć razy musiałam na nich wpaść. W końcu zamknęłam się w pokoju, bo ileż można. Moim zdaniem za dużo węszą.
Ludzie komendanta zrzucili Dadex z siodła. Yeed zeskoczył, by mu pomóc i wtedy spłoszono mu konia. Yeed w odwecie strącił z siodła jednego przeciwnika, ale dwaj następni pojmali Dadex. Przystawili mu nóż do gardła. Zabrali go ze sobą i zniknęli w lesie.
Yeed rychło spotkał się z odsieczą. Mężczyźni po szybkiej wymianie zdań rozjechali się po lesie, odcięli wszystkie drogi ucieczki jakie tylko się dało.
Biorącym udział w pościgu szybko udało się otoczyć Larsa i jego ludzi. Daleko w dolinie pochwycono ich w kleszcze. Kiedy komendant i jego asysta brali Dadexa jako zakładnika musieli zsiąść z koni, które szybko spłoszono. Musieli więc poruszać się pieszo przez las, prowadząc miedzy sobą Dadexa. Szli wolno, dlatego też nie zdołali umknąć pościgowi.
Yeed trzymał się od nich w pewnej odległości, nie mogąc uczynić nic dla towarzysza. Ale to on właśnie wskazał, gdzie znajdują się zbiegowie. Teraz byli otoczeni. Zatrzymali się na polance w lesie, zdesperowani, gotowi na wszystko.
- Jeszcze jeden krok, a poderżniemy gardło temu mieszańcowi! – wrzasnął Lars. Jeden z jego ludzi trzymał nóż przyłożony do szyi Leśnika.
- Jak zamierzasz wyjść z tego, Lars? – zapytał Szczurek.
- Chce wolną drogę do granicy!
W tym momencie wtrącił się Cisu.
- Wolną drogę dla was wszystkich? Wy tam, nie jesteście winni zabójstwa tych kobiet. To komendant ponosi wszelką odpowiedzialność!
Mężczyźni popatrzyli po sobie. Ten co trzymał Dadexa, opuścił nóż. W tej samej chwili co najmniej sześciu ludzi rzuciło się na zbaraniałego komendanta. Walka zakończyła się szybko. Uwolniono z więzów Dadexa, a związano komendanta.
- Ten chwyt nigdy nie zawodzi – nerwowo zaśmiał się Cisu. – Zasiej niepewność w obozie wroga, a wygrana będzie twoja!
Ale tylko Larsowi nie było do śmiechu.
Daria odłożyła na swoje miejsce książkę i wzięła do ręki tekę z dokumentami. Przeglądanie tych papiersków nie było tym, co lubiła najbardziej, ale miała w tym swój interes. Jak zakończy się ta afera z Larsem, wyjedzie w końcu do domu rodzinnego w odwiedziny. Dawno już powinna ich odwiedzić.
Podczas przekładania papierów jeden z nich sfrunął na podłogę. Schyliła się, by go podnieść, gdy pod regałem dostrzegła jakąś kartkę. Wzięła znalezisko do reki i obejrzała. Jakieś znaki, których w żaden sposób nie dało się odczytać.
- Co to jest? – mruknęła.
Jednak coś jej mówiło, że nie powinna tego wyrzucać. Nie wiedziała dokładnie co, ale czuła, że w jakiś sposób było to ważne. Tknięta przeczuciem schowała kartkę pomiędzy swoje notatki i już miała skierować się ku wyjściu, gdy niespodziewanie drzwi się otworzyły i do środka wszedł wysoki mężczyzna o jasnych włosach sięgających poniżej ramion i inteligentnych, szarych oczach. Zobaczywszy Darię zamarł na kilka sekund w bezruchu, jakby nie wiedział, co zrobić, ale szybko się zreflektował.
- Zapewne Daria, tak? – wyciągnął do niej rękę. – Kellus, jeden z ludzi lorda Lastavarda.
- Miło poznać – dziewczyna uśmiechnęła się miło i odwzajemniła uścisk.
- Słuchaj, nie znalazłaś tu może czegoś? Dajmy na to… kartek?
- To coś ważnego?
- Nieee. To tylko takie bazgroły mojej roboty. Musiałem je tutaj zostawić, bo nie mam ich u siebie, a wcześniej siedziałem tu. Więc, znalazłaś cos?
- Przykro mi, ale nie – skłamała gładko. – Przyszłam tylko odłożyć coś na półkę i nic tutaj nie widziałam. Może służba coś wie?
Kellus mruknął coś w odpowiedzi. Daria pożegnała się i opuściła bibliotekę. A jednak ta kartka COŚ znaczyła, ale co? Kobieca intuicja się nie myli, to jest coś ważnego bo inaczej Kellus nie wróciłby po jakieś „bazgroły”. Odda to Szczurkowi, bo on lubi wszelkiego rodzaju zagadki, szyfry i takie tam skomplikowane znaki.
- Daria, wrócili! – zawołała Sever z klatki schodowej, skąd spoglądała na drogę. – Prowadzą Larsa i jego bandę!
- Świetnie! Nareszcie sprawiedliwości stało się zadość!
Lars został szybko osądzony. Okazało się, że jego matactwa sięgały znacznie głębiej niż można by się tego spodziewać. Prócz zabójstw tych kobiet wmieszany był w matactwa finansowe w czterech większych miastach okręgu. Ludzie z Tirisfal z chęcią zajęli się byłym komendantem.
Życie w Silverhill powoli wracało do normy. Yeed, oczyszczony z wszelkich zarzutów, zagłębił się w opracowywanie nowych receptur alchemicznych, wrócił Halek z Bethrezenem, którzy narzekali potem, że wszystko co fajne, zawsze ich omija, Daria pojechała w odwiedziny do rodziny, niektórzy Leśnicy opuścili miasto a zaś inni wrócili. Zaś Nero został przygarnięty przez Leśników i pełni zacną funkcję strażnika domostwa. Zmiana każdemu była potrzebna.
Problem stanowili ci nowi mieszkańcy pałacu. Paru z nich wyglądało na nieprzyjemnych, wścibskich i opryskliwych, na co Cisu, Kaczor, który kazał na siebie mówić Nameless i Szczurek patrzyli na nich krzywo. Ludzie Lastavarda zajęli całe zachodnie skrzydło, to, w którym mieszkali Leśnicy. Problem polegał na tym, że żaden z nich nie wyprowadzi się ze swojego pokoju i po wielu kłótniach ustalono, że muszą się jakoś podzielić. Ostatecznie musieli się pomieścić we dwóch po wolnych pokojach. W tym wypadku Sever cieszyła się, że jest dziewczyną, zachowa swoje dotychczasowe lokum, a że sąsiedztwo niefajne, to inna sprawa.
Jak do tej pory ani Megarion, ani Elesyan, ani Ades nie czepiali się Leśników, ale Dadex twierdził, że licho nie śpi. Zresztą, sami Leśnicy najchętniej przebywali poza miastem, bardzo często wyprawiali się do El Hazard, które znali na wylot, odwiedzali Drzewo Życia czy po prostu patrolowali granicę. W żartach śmiali się, że „w pałacu śmierdzi” i zezowali na gwardię lorda.
Dadex wykonywał swoje obowiązki wzorowo, nawet z lekką przesadą, ale dzięki temu nikt nie podważy jego pracy. Martwiło go tylko to, że ani Daria ani Sever nadal nie odzyskały swoich zdolności. Bynajmniej nie był to aż tak wielki problem, Szczurek często pojedynkował się z Sever na celność z łuku czy szermierkę. Daria pojechała odpocząć, stwierdziła, że jak wypocznie, to wszystko wróci do normy. A Sever po prostu zlewała swoje niedyspozycje magiczne.
- Czy mogę na chwilę? – Szczurek podszedł do towarzysza. – Chciałbym z tobą coś skonsultować.
Dadex podniósł wzrok znad książki i gestem poprosił aby usiadł. Szczurek wyciągnął z kieszeni złożoną kartkę papieru i położył przed Dadexem.
- Co to? – zapytał przywódca.
- Pamiętasz to włamanie do mnie i Yeeda? Zniknęły mi wtedy mapy, nad którymi pracowałem dość długo. Wszystko opisałem swoim tajnym szyfrem, wymyślonym przeze mnie.
- Tak, pamiętam.
- Więc posłuchaj…
Halek wychylił się przez okno i zerknął w dół. Ades Calvert szedł z Elesyanem przez mały dziedziniec w stronę wejścia do pałacu, oboje zatopieni byli w rozmowie. Bethrezen, posapując, położył na parapecie olbrzymi balon wypełniony czymś białym i gęstym.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytał.
- A kto wczoraj podrzucił nam gniazdo os do pokoju? Dawaj to, odegramy się.
- Ale skąd wiesz, że to akurat Calvert?
- Nie mam stu procentowej pewności, ale mam wielką ochotę komuś zrobić mały żarcik.
Bethrezen uśmiechnął się złośliwie. Jak tylko bomba ich roboty dotrze do celu przeznaczenia, będzie wesoło.
- Daria znalazła to w bibliotece i tknięta przeczuciem schowała do swoich notatek. Chwile potem zjawił się tak Kellus, towarzysz Lastavarda i wypytywał ją czy czegoś nie znalazła. Daria skłamała, że nie. Dostałem od niej tą kartkę przed jej wyjazdem, ale dopiero dzisiaj miałem czas, by się temu przyjrzeć.
- I co to jest? – zapytał Dadex.
- To próba złamania mojego szyfru – odparł poważnie Szczurek. – Lastavard jest w posiadaniu kopii moich map, jestem tego pewien.
Dadex zmrużył oczy. Wierzył w każde słowo. Powoli wziął kartkę do ręki i przebiegł wzrokiem po znakach.
- Złamali go?
- Na szczęście nie. Ale ten, kto próbuje jest zdolny, część z pewnością już rozszyfrował. Muszę szybko zmienić oznaczenia, zrobić nowe mapy, bo inaczej Lastavard będzie wiedzieć wszystko o naszych tajemnych szlakach i kryjówkach.
- Co za cwana bestia…
Halek i Bethrezen czekali aż ta dwójka znajdzie się dość blisko, by spuścić na nich niespodziankę. Jak usłyszą skrzypienie drzwi to znaczy, że trzeba zrzucić bombę. Oboje nasłuchiwali z przejęciem wyczekiwanego sygnału.
Skrzypnęły drzwi.
Bomba w dół!
- Cześć, Sev…
Rozległ się wrzask. Halek wychylił się zadowolony, spojrzał w dół i zdębiał. Bethrezen zaciekawiony jego dziwną miną również zerknął.
- O ja pierdo… - nie dokończył, bo ich dostrzeżono. - Spadamy, Halek!
- BETHEZEN! HALEK! ZABIJE WAS!!! – wrzasnął Elesyan cały uwalany w klajstrze.
Nie tylko on i Ades byli tym umorusani, również Sever, która akurat wychodziła z budynku. Cała trójka wyglądała na wściekłych.
- Ile ci to zajmie? – zapytał Dadex.
- Nie wiem. Stare mapy robiłem dwa tygodnie i tak się śpieszyłem. Nowych tak łatwo nie zrobię – przyznał Szczurek. – I na pewno nie sam.
Dadex zamyślił się.
- A z pomocą?
Szczurek zawahał się, musiał się nad tym poważnie zastanowić.
- Pięć dni pracy, wytężonej.
- Znajdź kogoś i przerób mapy. To dla nas ważne, bardzo ważne. W razie czego musimy mieć jakąś drogę ucieczki a ten spokój długo nie potrwa.
Nagle do ich uszu doszedł straszliwy hałas, tupot nóg i drzwi się otworzyły. Do gabinetu Dadexa wszedł Ades Calvert i na jego widok aż ich zatkało.
- Co się stało? – zapytał Dadex tłumiąc śmiech.
- Twoi porąbani kompanii spuścili na nas worek z klajstrem!
- Kto?
- Bethrezen i Halek! Masz ich ukarać, bo jak nie to ja im nogi z dupy powyrywam! Wywalili to na mnie, Sever i Elesyana. Ładnie się prezentują, nie ma co – Ades wyglądał na zbulwersowanego. – Czy wszyscy Leśnicy tak się zachowują?
Dadex zrobił pokorną minę, a Szczurek ledwo mógł wysiedzieć. Ades wyglądał okropnie, z włosów zlewał mu się klajster, twarz miał białą, ubranie ubrudzone i zostawiał ślady jak chodził. Nie chcieli się do tego przyznać, ale sytuacja była przekomiczna.
- Nieeeee!!! – zwodziła Sever, szarpiąc się za włosy. – Nigdy nie pozbędę się tego klajstru…. Moje włosy!
- Weź nie przesadzaj… - zaczął Elesyan, ale spiorunowała go wzrokiem. – No co?
- Dla ciebie to może nic, ale jak ja wyglądam? Jak straszydło! Nie pokaże się tak nikomu, czy ty tego nie rozumiesz?
- Eee…
Obrażona dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Lastavard spróbował znowu zagaić:
- Gdzie idziesz?
- Zmyć to paskudztwo – burknęła Sever.
- Iść z tobą? – palnął.
Popatrzyła na niego jak na karalucha
- Nie… dzięki…
Megaron opierał się o ścianę i przysłuchiwał się rozmowie miedzy Dadexem a Szczurkiem. To co usłyszał, zaciekawiło go. O jakie mapy chodzi? Jakie tajne szlaki i ścieżki? Kiedy on tu rządził, to o niczym takim nie słyszał, nigdy się z tym nie spotkał… Ale czy znał na wylot swoich dawnych towarzyszy?
Dadex nie zawsze mówił wszystko, co wiedział. A tajemnice na pewno miał. Megarion pamiętał, że nieraz pojawiał się w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu dosłownie w parę chwil. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale teraz…
Lastavard wspominał, że ma na Leśników sposób. Czyżby chodziło o ten ich szyfr? Po co kraść mapy, nie lepiej pojmać Szczurka i zmusić go do odczytania znaków? Przynajmniej on by tak zrobił.
Właściwie wiele zawdzięcza swojemu obecnemu szefowi. Wyciągnął go z kłopotów, gdy wszyscy inni się od niego odwrócili, ale miał na tyle godności by nie prosić dawnych kompanów o pomoc. Bo po co? Za to Lastavard był mu przychylny, początkowo jednak nieufny i to bardzo. Ale to było dawno, teraz jest już pełnoprawnym gwardzistą, zasłużył sobie na szacunek pozostałych. I nie zamierza tego zaprzepaścić.
edit
no problem Boom, się zobaczy