Rozdział I: Tawerna "Pod Kuternogą"
Khorinis, 12 lat po pokonaniu smoków.
W Khorinis dawno już zapadła noc. Ulice były opustoszałe i ciche. Mieszkańcy spali w swoich domach. Tylko tawerny tętniły życiem. Co noc było w nich gwarno. Historia rozpoczyna się w jednej z nich - w tawernie "Pod Kuternogą". Co wieczór przychodziło tu wielu ludzi po to, by zatopić wszystkie zmartwienia w kuflu piwa. Potem najczęściej upici zasypiali przy stoliku i trzeba ich było siłą wyrzucać z lokalu. Tej nocy do Khorinis przybyła nowa postać - Jorgen Verangtun. Nie wiedział gdzie przenocować i po dłuższej błąkaninie po mieście dotarł do gospody "Pod Kuternogą". Gdy wszedł do środka mało kto zwrócił na niego uwagę. Codziennie do miasta przybywało wielu podróżników, więc nikogo nie obchodziła jego obecność. Podszedł do właściciela i zapytał:
- Dobry wieczór. Czy są wolne pokoje?
- Nie, wszystko jest zajęte - Szorstko odparł gospodarz. - ale jeśli chcesz tu przeczekać noc to przysiądź się do jakiegoś stolika i prześpij się. Jak się nie upijesz, to rano nie obudzisz się na ulicy.
Jorgen bez słowa podszedł do stolika w kącie tawerny. Nie było przy nim nikogo. Usiadł i przesiedział kilka godzin nic nie mówiąc. Przysłuchiwał się opowieściom marynarzy, poszukiwaczy skarbów i Łowców Smoków. W pewnym momencie ktoś się do niego odezwał:
- Kim jesteś?
- Jestem Jorgen. - Odpowiedział. - a ty?
- Ja jestem Diego. Jesteś poszukiwaczem skarbów?
- Nie, jestem...
I w tym momencie w gospodzie wybuchła awantura. Dwóch mężczyzn zaczęło się szarpać. By ich rozdzielić do akcji musiał wkroczyć właściciel lokalu oraz paru innych chłopów. Mimo to udało im się przewrócić kilka stolików i krzeseł. Zrażeni mieszkańcy zaczęli opuszczać tawernę i w ciągu paru chwil opustoszała prawie całkowicie. Jorgenowi nigdzie się nie spieszyło - i tak musiał gdzieś przenocować. Właściciel gospody wykłócał się właśnie z chłopami i żądał odszkodowania za odstraszenie gości, gdy do Jorgena ponownie podszedł Diego.
- Nie przejmuj się nimi, to stali bywalcy, więc czują się jak u siebie.
- W porządku, nie ma sprawy.
- Nie dokończyliśmy naszej rozmowy. To kim ty jesteś? - Zapytał.
- Już mówiłem. Jestem Jorgen Ver...
- Chodzi mi o to czym się zajmujesz.
- A właściwie to dlaczego mnie o to wypytujesz?
- No tak, wybacz. Powinienem ci najpierw powiedzieć. Jestem upoważniony przez Lorda Hagena do zbierania informacji o każdym przybywającym do miasta. Od pewnego czasu do Khorinis przybywają tzw. Poszukiwacze.
- Kim oni są?
- Poszukiwacze są magami Beliara.
Jorgen wiedział, że Beliar jest jednym z trzech bogów, którzy panują nad światem Gothica. Pierwszy to Innos - bóg wszystkiego co dobre, patron odważnych. Drugi to właśnie Beliar - przeciwieństwo Innosa - bóg zła. Trzeci bóg to Adanos - bóg harmonii, sprawiedliwości i pokoju. Adanos czuwa nad tym, by Innos i Beliar się nie pozabijali.
- Jednak ty nie wyglądasz mi na poszukiwacza. - Kontynuował Diego.
- Nie, ja jestem podróżnym zza morza. Przybyłem tu, ponieważ w królestwie Rhobara II nie jest już tak jak dawniej. Coraz częściej orkowie napadają na bezbronnych ludzi i miasta. Kolejna wojna wisi na włosku. Dlatego też przypłynąłem tutaj. Szukać lepszego życia.
- Uwierz mi. Tutaj wcale nie jest lepiej - Odpowiedział Diego. - W mieście jesteś bezpieczny, ale poza jego murami grasują Poszukiwacze, trolle, wilki, krwiopijcy i inne nieprzyjazne stworzenia.
- Będę uważał, ale opowiedz mi o tych Poszukiwaczach. Skąd się oni wzięli. Kogo szukają?
- Dawno temu dwunastu magów utworzyło nad częścią Khorinis magiczną barierę, by uniemożliwić górnikom pracującym w kopalniach ucieczkę. Niestety coś poszło nie tak i bariera przekroczyła swoje granice. Magowie sami siebie zamknęli w pułapce. Teren ogrodzony barierą nazwano Kolonią. Codziennie do Kolonii zsyłano kolejnych skazańców, aż któregoś dnia wrzucono tam Bezimiennego. Ten jednak miał większe ambicje, niż praca w kopalni. Chciał za wszelką cenę wydostać się z Kolonii. Ludzie w obrębie magicznej bariery należeli do trzech obozów: Starego, Nowego i do Obozu na Bagnach. Członkowie tego ostatniego wierzyli, że z niewoli uwolni ich bóstwo zwane Śniącym. Bóstwo okazało się jednak złym demonem, który podtrzymuje barierę. Bezimienny pokonał Śniącego i zniszczył magiczną barierę. Nie było to dobrą informacją dla Beliara. Postanowił on więc wysłać na świat złe smoki, by to one niszczyły ludzi. I w tej sprawie Bezimienny również stanął na wysokości zadania wyruszając do Dworu Irdorath i pokonując złe smoki. Beliar jednak oprócz smoków wysłał na świat również swoich magów - Poszukiwaczy, by znaleźli Bezimiennego i zabili go. Pech chciał, że pewnej nocy Poszukiwacze napadli na nasze miasto i zabili zaskoczonego Bezimiennego. Od tej pory nękają mieszkańców Khorinis.
Gdy Diego zakończył swoją opowieść Jorgen był zaskoczony.
- Nigdy nie słyszałem o Bezimiennym. Za morzem nic o nim nie wspominano.
- To dlatego, że takie wieści przewożone przez piratów i marynarzy traktowane są za morzem jako legendy i nikt nie wierzy, że takie coś miało naprawdę miejsce. Poza tym, jak sam powiedziałeś, ludzie w królestwie Rhobara II bardziej przejmują się teraz wojną z orkami, niż dziejami Khorinis. - Wytłumaczył Diego.
- A co się stało z Kolonią po zniszczeniu bariery? - Zapytał Jorgen.
- Nic. Istnieje nadal. Teraz nazywamy ją Górniczą Doliną. Jest ona jednak bardzo niebezpieczna. Pełno w niej orków i innych potworów.
- Wspomniałeś też coś o Dworze Irdorath. Co to jest? - Zapytał Jorgen.
- Dwór Irdorath... Taak... Ten dwór to gniazdo całego zła. To tam znajdowała się siedziba złych smoków, a ich obronę stanowiły demony z piekła rodem. Wolę o tym nie wspominać.
- Chciałbym zostać obywatelem miasta. Nie chcę wracać na kontynent, bo tam nastał teraz czas wojny, a ja wolę się od tego trzymać z daleka. Jak mam więc zostać obywatelem Khorinis? - Zapytał Jorgen.
- No cóż... Najpierw musisz zostać uczniem. Znajdź w mieście swojego mistrza, który nauczy cię podstawowych rzeczy. Gdy zdasz u niego egzamin zostaniesz obywatelem Khorinis. Wtedy będziesz mógł tu zamieszkać.
- Dziękuję za rady i za to, że poświęciłeś mi czas. - Powiedział Jorgen.
- Nie musisz dziękować. Miło się z tobą rozmawiało. - Odpowiedział Diego po czym wyszedł z tawerny.
W tym momencie Jorgen zorientował się, że już prawie świta. Podziękował karczmarzowi za gościnę i również wyszedł.
Rozdział II: Polowanie
Na zewnątrz było już całkiem widno. Po ulicy chodzili strażnicy, handlarze otwierali swoje sklepy, a gospodynie pędziły w stronę targowiska. Jorgen poszedł w dół ulicy. Przy niewielkim budynku stał jakiś chłop. Podszedł do niego i zapytał:
- Przepraszam, chciałbym zostać obywatelem miasta. Czy nie wie pan gdzie znajdę jakiegoś mistrza?
- Nie, nie wiem! - Odparł agresywnie człowiek.
W tym momencie z domu wyszła jakaś kobieta, najprawdopodobniej jego żona i krzyknęła:
- Ależ Gaanie! Jak możesz tak traktować nowego przybysza? Najbliższego mistrza znajdziesz niedaleko stąd. Nazywa się Bosper. - Zwróciła się do Jorgena.
- Dziękuję pani za pomoc. - Odpowiedział Jorgen i poszedł we wskazanym kierunku.
Po paru chwilach dotarł do sklepu Bospera. Ten był średniego wieku przysadzistym mężczyzną. Najwyraźniej był myśliwym, ponieważ miał na sobie łuk, a w jego sklepie było wiele skór wilczych i niedźwiedzich.
- Przepraszam pana. - Zaczął Jorgen. - Jestem tu nowy i chciałbym zostać obywatelem Khorinis. Czy mógł by mi pan pomóc?
- A skąd przybywasz? - Zapytał Bosper.
- Przypłynąłem z kontynentu. Tam lada dzień wybuchnie wojna z orkami, a ja nie chcę brać w niej udziału. - Odparł Jorgen.
- Dobrze... - Zamruczał pod nosem Bosper. Po chwili dodał - W sumie to potrzebuję kogoś, kto pójdzie ze mną dzisiaj wieczorem do lasu na polowanie. Pójdziesz ze mną i przy okazji sprawdzę jaki z ciebie myśliwy. Przyjdź do mnie przed zachodem słońca, a teraz nie zawracaj mi głowy.
Do zachodu słońca było jeszcze daleko, więc Jorgen postanowił pochodzić trochę po mieście. Błądząc ulicami Khorinis spotkał wielu mieszkańców, nowicjuszy, próbujących tak, jak on zdobyć obywatelstwo, nauczycieli, rybaków, poszedł również na targowisko. Po pewnym czasie wrócił jednak do gospody "Pod Kuternogą". Tam zasiadł przy stoliku w kącie i zaczął rozmyślać. Nagle nasunęły mu się wątpliwości: czy dobrze zrobił mówiąc Bosperowi o tym, że uciekł z kontynentu przed wojną? Czy Bosper nie pomyśli, że jest tchórzem? Gdy tak rozmyślał o tym co go czeka po zachodzie słońca zorientował się, że nie ma żadnej broni, oprócz zardzewiałego mieczyka. A miecz raczej nie nadaje się na polowanie. Nie wiedział nawet na co Bosper ma zamiar polować. Natychmiast przypomniały mu się ostrzeżenia Diego o trollach i krwiopijcach grasujących poza murami miasta. Postanowił więc czym prędzej kupić jakiś łuk. Podszedł do właściciela gospody i zapytał go o najbliższy sklep z łukami. Ten powiedział mu, że łuk można kupić u Bospera lub Martena. Jorgen nie chciał kupować oręża od Bospera, więc zapytał tylko gdzie znajdzie Martena i czym prędzej poszedł do niego. Martena miał znaleźć na nabrzeżu, jednak nie było go tam. Podszedł do jakiegoś marynarza i zapytał:
- Gdzie znajdę Martena, potrzebuję łuk?
- Marten jest poza murami miasta już od dłuższego czasu i nikt nie wie kiedy wróci. - Odparł marynarz.
- To niedobrze... A czy oprócz Bospera jest w Khorinis jakiś inny łucznik? - Zapytał Jorgen.
- Nie, inni również przepadli podobnie jak Marten. Został tylko Bosper. Ale za to Harad wykuwa znakomite miecze. - Oświadczył marynarz.
Wytłumaczył jeszcze tylko Jorgenowi, gdzie znajduje się sklep Harada i odszedł. Jorgen wręcz pobiegł we wskazane miejsce - do zachodu słońca pozostało niewiele czasu. Sklep Harada był niewielkim budynkiem znajdującym się niedaleko nabrzeża. Jorgen wszedł do środka i jego oczom ukazały się najrozmaitsze miecze, topory i noże. Podszedł do sprzedawcy i zapytał:
- Gdzie znajdę Harada?
- To ja, do usług. - Odrzekł sprzedawca.
- Chciałbym kupić dobry miecz na polowanie..
- To się da załatwić - lekki miecz myśliwski. - Odparł Harad podając Jorgenowi lekko zagięty miecz i dodał - Wbijając ostrze w ciało zwierzęcia można szarpiąc rozedrzeć mu skórę. Kosztuje tylko 80 sztuk złota.
- W porządku. - Zgodził się Jorgen i zapłacił Haradowi po czym wyszedł.
Nie zastanawiając się długo poszedł do Bospera. Nie miał już nic do zrobienia, a stwierdził, że lepiej przyjść wcześniej, niż się spóźnić.
W drodze do Bospera spotkał Diego:
- Witaj. - Przywitał go Jorgen.
- Witaj - Odparł Diego, po czym dodał - słyszałem, że udajesz się dzisiaj na polowanie z Bosperem.
- Tak. - Odparł.
- Miałbym wobec tego do ciebie małą prośbę.
- Oczywiście, zrobię to, o co mnie poprosisz. - Zgodził się Jorgen.
- Otóż jakiś czas temu z naszego miasta znikła czwórka myśliwych: Marten, Snipe, Flis i Aren. Od tego czasu słuch o nich zaginął. Może po prostu uciekli i założyli gdzieś w lesie obozowisko, a może przytrafiło im się coś złego. W każdym razie dopiero co tu przybyłeś i wszystkiemu bacznie się przyglądasz. Gdybyś więc zauważył podczas polowania jakieś ich ślady, powiedz mi o tym.
- Dobrze. - Zgodził się Jorgen, po czym pożegnał się i odszedł do Bospera.
Gdy do niego dotarł właśnie zachodziło słońce. Bosper zamykał już swój sklep. Gdy zobaczył Jorgena zrobił taką minę, jakby całkiem o nim zapomniał.
- Ach, to ty. Poczekaj tu chwilę. Pójdę tylko po jakiś łuk dla ciebie i...
- Mam już miecz myśliwski. - Wszedł mu w słowo Jorgen i wyciągnął swoją oręż.
Bosper popatrzył przez chwilę na miecz, później na Jorgena i w końcu rzekł:
- Może być i miecz. Chodźmy już, szkoda czasu.
I wyruszyli. Las, w którym mieli polować znajdował się tuż za murami Khorinis. Gdy do niego weszli słońce było już tylko czerwoną kulą wiszącą nad linią horyzontu.
- Dlaczego polujemy nocą? - Zapytał Jorgen.
- Bo wtedy trudniej nas zauważyć. - Odparł bez entuzjazmu Bosper.
Jorgen nie zadawał już więcej pytań i cierpliwie szedł za swoim mistrzem. W końcu dotarli na jakąś polankę. Na jej skraju Bosper zaczął szeptem mówić do Jorgena:
- Dzisiaj będziemy polować na wilki. Wbrew pozorom nie są one trudne do zabicia. Najpierw skryjemy się w lesie, a gdy jakiś wilk wyjdzie na polanę strzelę do niego z łuku. Później ty rozetniesz mu skórę i nauczę cię zdejmowania skór z wilków. Potem zamienimy się rolami.
- A jak je dostrzeżemy w tych ciemnościach? - Zapytał Jorgen.
- Dobry myśliwy musi mieć nie tylko celne oko, ale i również dobry słuch. Musimy siedzieć w zaroślach w skupieniu, a gdy usłyszymy jakieś szmery przygotować broń. - Wyjaśnił Bosper.
Jorgen nic więcej nie mówił. Przykucnął obok Bospera i nasłuchiwał. Przez długi okres czasu nic się nie wydarzyło. Nagle coś usłyszeli - lekki szmer gdzieś z tyłu. Natężyli jeszcze mocniej słuch, ale nic już nie dotarło do ich uszu. Po paru chwilach z lewej dał się słyszeć dźwięk łamanej gałązki. Bosper napiął łuk. W tej chwili z drzew po przeciwnej stronie polany wyszło jakieś zwierzę. Bosper bez wahania wystrzelił z łuku i trafił prosto w głowę swojej ofiary. Jorgen już wychodził z krzaków, by wykonać swoją robotę, ale Bosper go powstrzymał:
- Poczekaj, musimy sprawdzić, czy nie ma ich więcej.
Czekali, ale nic więcej nie wyszło z drzew. Bosper dał znak, że mogą wychodzić. Szli w milczeniu na środek polany. Gdy podeszli do swojej zdobyczy, okazało się, że jest nią wilk. Jorgen rozciął mu skórę, a Bosper zaczynał mówić mu jak ma ją z niego zdzierać:
- Najpierw musisz włożyć nóż w ranę, i tak nim pociągnąć, by wszedł między...
W tym momencie Jorgen i Bosper spostrzegli, że nie są na polanie sami. Z otaczającego ich lasu zaczęły wychodzić wysokie istoty w czarnych szatach, z czerwonymi maskami zamiast twarzy - magowie Beliara - Poszukiwacze. Było ich sześciu. Zaczęli otaczać dwóch myśliwych. Bosper odrzucił łuk i wydobył z pochwy miecz. Jorgen mocniej ścisnął swoje ostrze myśliwskie w dłoniach. Było oczywiste, że będą musieli walczyć. Magowie byli coraz bliżej. Wtedy Bosper zdecydował, że zaatakuje. Ruszył z mieczem w dłoni na jednego z Poszukiwaczy i z całej siły zadał cios. Czarny mag zgiął się wpół i padł na ziemię. W tej samej chwili od tyłu podszedł do niego następny. Bosper nie zdążył się odwrócić. Mag wytrącił mu z rąk miecz i przewrócił na trawę. Na ratunek pospieszył Jorgen, który mimo iż walczył z innym sługą Beliara zdołał podbiec do szarpiących się na ziemi i zadać cios. Kolejny Mag padł na trawę. Jorgen i Bosper stanęli do siebie plecami i z mieczami w dłoniach odpierali ataki magów. Jorgen nie był najlepszym wojownikiem, więc miał spore problemy z dwójką Poszukiwaczy, którzy go atakowali. Dużo jego ciosów chybiło celu. Magowie natomiast byli bardzo celni. Gdyby nie to, że Jorgen dobrze umiał blokować mieczem ataki, z pewnością by już nie żył. Zadał kolejny cios. Tym razem trafił prosto w maskę jednego z Poszukiwaczy i rozdarł ją na dwie części. W tym czasie Bosper stojący za nim dzielnie walczył z trzema Poszukiwaczami naraz: skutecznie blokował kolejne ataki i celnie trafiał w przeciwników. Kolejny mag zadał cios, którego Bosperowi nie udało się obronić. Zgiął się z bólu, ale podniósł się i zadał ostatni cios. Mag, który poczuł ostrze Bospera, już nigdy w życiu nic nie poczuł. Jorgen walczył z ostatnim Poszukiwaczem. Nagle potknął się o jakiś kamień, stracił równowagę i padł na ziemię. Mag stanął nad nim, uniósł swój miecz nad głową i niespodziewanie przewrócił się, a po chwili leżenia na trawie zaczął się palić. Jorgen na początku był zdezorientowany, ale po chwili zobaczył zmierzającego w jego stronę maga. Nie był to jednak Poszukiwacz - był średniego wzrostu i miał na sobie niebieską szatę.
- Witaj. Nic ci nie jest? - Zaczął.
- Nie, ale? gdzie jest Bosper?! - Jorgen rozglądając się po polanie spostrzegł, że nie ma na niej Bospera.
- Bospera porwali Poszukiwacze. Podobnie jak czterech innych myśliwych z Khorinis. Spokojnie, odnajdziemy go. - Uspokajał nieznajomy.
- Kim jesteś? - Zapytał Jorgen.
- Jestem Vatras - Mag Kręgu Wody.
- Mag Kręgu Wody? Co to jest ten Krąg Wody.
- Nie wiesz co to jest Krąg Wody, mimo iż jesteś Khorinis? - Zdziwił się Vatras.
- Nie, nic mi o tym nie wiadomo. - Odparł Jorgen.
- Dawno temu dwunastu magów: sześciu z Kręgu Ognia i sześciu z Kręgu Wody stworzyło nad częścią Khorinis magiczną barierę, która miała? - Zaczął Vatras, ale Jorgen przerwał mu.
- Słyszałem już o magicznej barierze, ale nic mi nie wiadomo o magach z Kręgu Wody. Możesz mi o tym opowiedzieć coś więcej?
- Tak, ale nie dzisiaj. Teleportuję cię teraz do miasta, a jutro do ciebie przyjdę i wyjaśnię ci o co chodzi z tymi Poszukiwaczami i Magami Wody.
Vatras teleportował Jorgena do Khorinis. Ten wszedł do gospody "Pod Kuternogą" i poszedł na górę do wynajętego pokoju. W nocy nie mógł spać. Nie wiedział gdzie jest teraz Bosper i miał wiele pytań do Vatrasa.
Rozdział III: Magowie Kręgu Wody
- Gdzie ja jestem? - Zapytał Jorgen, gdy po przebudzeniu spostrzegł, że jest w jakimś obcym pomieszczeniu.
- Jesteś w Klasztorze Adanosa - siedzibie Magów Wody. - Odpowiedział siedzący obok niego Vatras
Jorgen natychmiast przypomniał sobie nocne wydarzenia. Pomieszczenie, w którym się znajdowali było wysoką komnatą. Ściany zdobiły runiczne symbole, a w oknach wstawione były witraże. W komnacie było dość zimno.
- Jak się tu znalazłem? - Zapytał po chwili Jorgen.
- Teleportowałem cię. - odparł bez emocji Vatras
- I co teraz?
- Teraz opowiem ci o Magach Wody i Poszukiwaczach.
- No to zaczynaj.
- Przypuszczamy, że Beliar przysłał na świat kolejnego demona. Nie wiemy jednak gdzie on się teraz znajduje, ponieważ badania utrudniają nam Poszukiwacze. Utworzyli oni Krąg Czarnych Magów i znoszą modły do Beliara w nieznanym nam miejscu. Na początku myśleliśmy, że ich klasztor znajduje się na Dworze Irdorath, ale nasi wysłannicy niczego tam nie znaleźli. Tymczasem w Khorinis jest ich coraz więcej: napadają na farmerów, rabują podróżnych, a od pewnego czasu porywają także myśliwych. Więcej powie ci Arcymag Kręgu Magów Wody, Saturas. - To mówiąc Vatras wstał z krzesła i zmierzał w kierunku drzwi komnaty, ale Jorgen go zatrzymał:
- Zaczekaj. Nadal nie wiem jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Co to wszystko ma ze mną wspólnego?
- No cóż... zaimponowałeś mi walcząc wczoraj z Poszukiwaczami. Poza tym Adanos objawił parę dni temu Saturasowi, że z kontynentu przybędzie człowiek, który rozwiąże problem. Adanos nigdy się nie myli. Jesteś wybrańcem.
- Ale... - Jorgen nie dokończył, bo Vatras wyszedł z komnaty.
Jorgen wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je i znalazł się na wysokim korytarzu. Zdecydował, że pójdzie w prawo. Ruszył przed siebie i po paru chwilach doszedł do wielkich drzwi. Otworzył je i wszedł do ogromnej sali. Ściany komnaty ozdobione były symbolami runicznymi, przy których stały wysokie posągi. W oknach, tęczą kolorów jarzyły się witraże, a na sklepieniu namalowane były przepiękne malowidła. Wszystko w tej sali było takie ogromne. Jorgen zobaczył zmierzającego w jego stronę Vatrasa.
- No chodź, Saturas już na ciebie czeka.
Jorgen ruszył za Vatrasem. W końcu komnaty, na tronie siedział Saturas. Był on starszym mężczyzną. Przywdziany był w niebieską szatę Kręgu Wody.
- Witaj. - Zaczął Saturas.
- Witaj Arcymagu.
- Przejdźmy na "ty". - Zaproponował Saturas. - Będzie nam się łatwiej rozmawiało.
- W porządku. - Przystał na propozycję Jorgen.
- Zaprowadzę cię do naszej sali zebrań i tam ci wszystko wytłumaczę.
Saturas wraz z Vatrasem zaprowadzili Jorgena do małej, ciemnej sali pełnej świec. Na środku znajdował się okrągły stół, wokół którego stało czterech magów. Przy ścianach stały regały z księgami. Jorgen przypuszczał, że kryją tajniki mocy magicznej, z którą niedługo będzie miał do czynienia.
- Jorgenie - Zaczął. - jesteśmy magami Kręgu Wody. Ja jestem Saturas - Arcymag, to jest Cronos i Nefarius - moi zastępcy i doradcy. To jest Merdarion - studiuje starożytne księgi. To natomiast jest Myxir - mistrz zaklęć, a to Riordian - mistrz eliksirów. Vatras, którego już znasz, jest naszym pomocnikiem i łącznikiem ze światem zewnętrznym. Jak już zapewne wiesz, Adanos wskazał mi ciebie na wybrańca, który pomoże nam w odnalezieniu oraz unieszkodliwieniu demona, którego Beliar przysłał na świat. By do tego doszło należy najpierw zniszczyć Poszukiwaczy i ich zakon.
- Poszukiwacze to dawni członkowie kultu Śniącego, którzy po jego utracie przeszli na stronę ciemnych mocy. Stali się Czarnymi Magami, których nazwaliśmy Poszukiwaczami. Przez lata nieliczni z nich ujawniali się światu. Teraz jednak, jest ich coraz więcej. - wyjaśnił Riordian
- Według Almanachu Opętanych, by zdjąć klątwę z osoby opętanej, należy zniszczyć źródło mocy opętańczej. W tym przypadku chodzi o dawno zapomniany artefakt - Serce Beliara. Prawdopodobnie Beliar wskazał kiedyś Śniącemu ów artefakt i ten, tuż przed zagładą opętał kilku swoich wyznawców, czyniąc ich Poszukiwaczami. - Opowiedział Merdarion.
- Teraz zapewne Czarni Magowie dobrze chronią swój artefakt gdzieś w swoim klasztorze. - Rzekł Saturas.
- My jednak mamy sposób na odzyskanie go - Dodał Merdarion. - Otóż na świecie istnieją trzy artefakty bogów: Oko Innosa, Oko Adanosa i Serce Beliara. Gdy dwa z nich wzywają trzeciego, ten musi stawić się na wezwanie.
- My posiadamy Oko Adanosa i jeżeli zdobędziemy Oko Innosa, będziemy mogli zdobyć Serce Beliara. Problem polega na tym, że Oko Innosa było w posiadaniu Bezimiennego, gdy ten przebywał na Wyspie Irdorath. A jak zapewne wiesz Bezimienny zginął z rąk Poszukiwaczy. - Wyjaśnił Myxir.
- Rozmawialiśmy jednak z kilkoma osobami, które były wraz z Bezimiennym na wyspie: z Gornem, Diego, Lee i Lesterem. Twierdzą oni, że po pokonaniu smoka ożywieńca pojawił się Nekromanta i wchłonął moc zabitego potwora. - Uzupełnił wypowiedź Saturas.
- Kim jest Nekromanta? - Zapytał Jorgen.
- Xardas Nekromanta jest trzynastym magiem, który nadzorował tworzenie magicznej bariery. Uratował on Bezimiennego ze zgliszczy zawalonej świątyni Śniącego i wysłał na poszukiwani smoków. Po ich pokonaniu wchłonął moc smoka ożywieńca i przepadł.
- Chcemy, byś odnalazł Oko Innosa i ufamy, iż nie odmówisz. - Twardo oświadczył Saturas.
- Oczywiście, zgadzam się. - Jorgen nie miał wyjścia.
- To wspaniale. - Ucieszył się Saturas. - Nie możesz jednak walczyć ze złem w takim stanie, w jakim teraz jesteś - wyposażony w miecz myśliwski i ubrany w strój mieszkańca miasteczka... Vatras postara się zrobić z ciebie godnego sługę Adanosa.
To rzekłszy Saturas i pozostali magowie wody opuścili komnatę. Został tylko Vatras.
- No to chodź. Trzeba z ciebie zrobić "godnego sługę Adanosa".
***
Przez trzy miesiące Jorgen ciężko pracował, by zostać sługą Adanosa. Vatras uczył go posługiwania się mieczem i łukiem, Merdarion odczytywania pisma runicznego. Myxir doskonalił w nim sztukę sporządzania wywarów i eliksirów, a Riordian rzucania czarów.
Po tych przygotowaniach Jorgen ponownie stanął przed Saturasem.
- Oto twoja szata Maga Wody i miecz sprawiedliwości. - Rzekł Saturas wręczając Jorgenowi szatę oraz oręż.
- Dziękuję Saturasie. - Odpowiedział Jorgen.
- Teraz możesz ruszać na poszukiwania Oka Innosa.
- Ale gdzie mam zacząć? - Zapytał Jorgen.
- Najlepiej pogadaj z ludźmi, którzy byli z Bezimiennym na wyspie Irdorath. Może oni powiedzą ci coś, czego nam nie powiedzieli. Teleportujemy cię teraz do Khorinis. Masz tu runę teleportacji do naszego klasztoru. Powodzenia!
Po chwili Jorgen znalazł się przed południową bramą miasta Khorinis.
Rozdział IV: Oko Innosa
Miasto nic się nie zmieniło przez te trzy miesiące. Nadal ci sami ludzie ganiali za swoimi sprawami. Tylko sklep Bospera był zamknięty. Jorgen postanowił od razu wziąć się do roboty. Spytał strażnika, który akurat obok niego przechodził, gdzie znajdzie Diego. Strażnik odpowiedział, że znajduje się on w Górnym Mieście, w ratuszu. Jorgen udał się tam. Strażnicy, pilnujący wejścia do Górnego Miasta nie chcieli go wpuścić. Nie chcieli też uwierzyć, że jest magiem wody. Musiał im zapłacić 1000 sztuk złota. Dopiero wtedy mógł przejść. Gdy już to zrobił, od razu spostrzegł Diego, który akurat wychodził z ratusza.
- Hej, Diego! Zaczekaj! - Krzyknął w jego stronę.
Diego odwrócił się. Najwyraźniej był zdezorientowany, bo zapytał:
- Kim jesteś?
- Jestem Jorgen. Rozmawiałeś ze mną trzy miesiące temu w karczmie "Pod Kuternogą".
Diego najwyraźniej nie mógł uwierzyć, że człowiek, który trzy miesiące temu przybył do miasta, teraz jest magiem wody.
- Saturas zlecił mi zadanie odnalezienia Oka Innosa. Nie wiesz, gdzie może teraz być? - Zapytał Jorgen.
- No cóż... Powiedziałem już wszystko co wiedziałem o Oku Vatrasowi. Po pokonaniu smoka ożywieńca pojawił się Xardas i wchłonął na siebie moc złego smoka. To wszystko. Może Lester będzie wiedział coś więcej. On też był na Dworze Irdorath.
- Gdzie znajdę Lestera? - Zapytał Jorgen.
- Po powrocie z wyprawy przeniósł się do wieży Xardasa i tam prowadzi jakieś badania. Wieża znajduje się na południowy-wschód od Khorinis. Uważaj jednak: droga jest bardzo niebezpieczna.
- W porządku. Dzięki za wszystko.
Jorgen wyszedł z Górnego Miasta i skierował się w kierunku południowej bramy. Po wyjściu z miasta szedł drogą, cały czas prosto. Po drodze minął jakąś farmę. Za nią napotkał stadko goblinów. Nie sprawiły mu one najmniejszego kłopotu, ponieważ broń jaką dysponował zabijała je jeden po drugim. Za kolejnym zakrętem natknął się na innego wroga - Poszukiwacza.
- Jestem sługą mego pana. Mój pan będzie władał wyspą. Mój pan ponownie zasiądzie na tronie. - Powiedział niskim głosem Poszukiwacz.
- O czym ty mówisz?
- Jestem sługą mego pana. Mój pan każe mi cię zabić.
Jorgen myślał, że mag wyciągnie teraz miecz i zacznie walczyć, ale tak się nie stało. Po chwili poczuł jak ognista strzała przeszywa go na wylot. Padł na ziemię.
***
Gdy się obudził leżał na drewnianym łóżku, w jakimś ponurym pomieszczeniu. Obok niego krzątał się jakiś mężczyzna. Jorgen próbował wstać, ale poczuł ból w okolicach brzucha. Wtedy mężczyzna odwrócił się do niego.
- Witaj. Jestem Lester. Jak się czujesz? - Zapytał pogodnie.
- Strasznie mnie boli. Co mi się stało?
- Oberwałeś ognistą strzałą. Pewnie od Poszukiwacza. Znalazłem cię leżącego na środku drogi, niedaleko stąd. Kim jesteś?
- Tak, już pamiętam. Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie do ciebie Diego. Podobno wiesz gdzie znajduje się teraz Oko Innosa.
- Hmm? Oko Innosa to artefakt, dzięki któremu można rozmawiać ze smokami. Ja mało wiem na jego temat. Gdy byłem z Bezimiennym na wyspie, użył go do pokonania smoka ożywieńca. Później o nim nie słyszałem. Zapytaj Miltena - maga ognia. Znajdziesz go w klasztorze magów ognia.
- Gdy byłem u Diego, powiedział mi coś podobnego. - Zamamrotał pod nosem Jorgen.
- Co mówisz? - Nie dosłyszał Lester.
- Nic ważnego.
Jorgen przeleżał w wieży Xardasa dwa dni, zanim mógł wstać. Przez te dwa dni dużo rozmawiał z Lesterem na temat jego badań. Lester twierdził, że Xardas, jeszcze przed odzyskaniem przez Bezimiennego Oka Innosa, przeszedł na stronę Beliara i próbował sprowadzić na świat jego cielesną postać.
- Magowie Wody twierdzą, że Beliar przysłał już na świat kolejnego demona. - Odpowiedział na tę informację Jorgen.
- Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do klasztoru Adanosa? - Zapytał Lester. - Chętnie pomogę Magom Wody w ich badaniach.
- Przykro mi, ale sam nie wiem, gdzie on dokładnie jest. Do tego czasu zawsze się tam teleportowałem. Ale jak chcesz mogę cię tam teleportować.
- W porządku. Tutaj już wszystko zrobiłem.
- Najpierw jednak muszę porozmawiać z tym Miltenem. Pójdę teraz do klasztoru Magów Ognia, i gdy tylko się czegoś dowiem, wrócę po ciebie i razem teleportujemy się do Magów Wody. - Oświadczył Jorgen.
Lester przystał na propozycję i Jorgen ruszył w drogę do klasztoru. Najpierw jednak wrócił do Khorinis, by kupić mapę, bo nie wiedział, gdzie ów klasztor się znajduje. Na targowisku spotkał Brahima - kartografa, który sprzedał mu mapę okolic miasta za 120 sztuk złota. Podobno była to promocyjna cena, ale Jorgenowi jakoś trudno było w to uwierzyć. Wyposażony w mapę ruszył w dalszą drogę. Do klasztoru dotarł bez nieprzyjemnych niespodzianek. Jedynie stadko ścierwojadów zakłóciło jego podróż, ale szybko się z nimi uporał. Klasztor Magów Ognia był wiekową budowlą. W oknach wstawione były witraże, a wielkie drzwi zdobiły niezrozumiałe dla Jorgena znaki. Przed wejściem do klasztoru znajdował się dziedziniec, po którym chodziło kilku magów. Jorgen przekroczył bramę klasztoru i podszedł do jakiegoś starszego maga.
- Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie Satur?
- Nie zawracaj mi teraz głowy! Nie mam czasu. - Agresywnie odpowiedział mag.
Jorgen postanowił spróbować szczęścia gdzie indziej. Zaczepił młodego maga i zapytał:
- Witaj. Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie Saturas. Mam się spotkać z Miltenem.
- Dobrze. Poczekaj chwilę. Przed chwilą tu był. Zaraz go zawołam. - Wesoło odpowiedział mag.
I odszedł do klasztoru. Jednak już po chwili wyszedł z niego razem z innym magiem.
- Witaj. Jestem Milten.
Milten był wysokim mężczyzną średniego wieku. Wyglądał raczej na doświadczonego maga. Ubrany był w czerwoną szatę Kręgu Ognia, a na szyi nosił Amulet Innosa.
- Jestem Jorgen. Przysyła mnie Saturas - Arcymag Kręgu Magów Wody. Poszukuję artefaktu - Oka Innosa, a podobno ty go masz.
- Oko Innosa znajduje się tam, gdzie powinno i nikt poza magami ognia nie ma do niego dostępu. - Chłodno odparł Milten.
- Ale to naprawdę bardzo ważna sprawa. Od tego zależy przyszłość Khorinis, a może nawet całego kontynentu.
- Tak. Jasne. - Nadal nie wierzył Milten.
- Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Vatrasa. Powinien być gdzieś w mieście. - Jorgen nie dawał za wygraną
- Nie wierzę ci i nie oddam ci Oka Innosa. Jak chcesz możesz porozmawiać z Pyrokarem - Arcymagiem. Może on ci uwierzy. A teraz żegnaj.
To mówiąc Milten odszedł do klasztoru. Jorgenowi nie pozostało nic innego jak udać się do Pyrokara. Poprosił jednego z magów, będących na dziedzińcu, by go do niego zaprowadził. Gdy weszli do klasztoru okazało się, że jest on mniejszy od siedziby magów wody. Gdy Jorgen stanął przed obliczem Arcymaga, nie wiedział jak zacząć. W myślach szybko skleił parę słów i wreszcie przemówił:
- Arcymagu Kręgu Ognia. Jestem wysłannikiem Magów Wody. Arcymag Saturas prosi cię o przysługę.
- Jaką? - Niechętnie odparł Pyrokar.
Pyrokar był starszym człowiekiem. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Po jego obu stronach siedzieli jego dwaj doradcy: Serpentes i Ulthar. Obydwaj jednak milczeli.
- Potrzebny jest nam artefakt, który jest w waszym posiadaniu - Oko Innosa. - Kontynuował Jorgen.
- Do czego Saturasowi potrzebne jest Oko Innosa? - Z uśmiechem zapytał Pyrokar.
- By przywołać Serce Beliara i pokonać Zakon Czarnych Magów. - Oświadczył Jorgen.
- Co?! - Ożywił się Pyrokar. - Chcecie przywołać Serce Beliara?! Czy temu staruszkowi kompletnie odbiło?!
Jorgen opowiedział Pyrokarowi historię Poszukiwaczy. Pyrokar wydawał się wstrząśnięty. Zwrócił się wtedy o radę do swoich doradców. Serpentes nie chciał oddać Oka, a Ulthar się zgodził. Pyrokar również zdecydował się oddać Jorgenowi Oko Innosa.
- Dobrze. Chodź z nami, a damy ci Oko Innosa. - Rzekł Pyrokar.
- Dziękuję Arcymagu.
Jak się okazało, artefakt był mocno strzeżony. Dostępu do niego broniło kilka potężnych zaklęć, oraz najlepszych paladynów. Oko znajdowało się w grobowcu położonym niedaleko klasztoru. Droga doń była usłana potworami, ale Pyrokar wiedział, że by je ominąć należy użyć zaklęcia teleportacji. Gdy znaleźli się wewnątrz grobowca stało się coś, czego się nie spodziewali. Drogę zastąpiła im spora grupa Poszukiwaczy, a na ich czele stał mag, mag ożywieniec. Pyrokar i Ulthar zaczęli rzucać zaklęcia. Jorgen wyciągnął miecz i zaczął machać nim we wszystkich kierunkach. Serpentes pobiegł po paladynów. Walka rozpoczęła się. Jorgena o włos minęła kula ognia, którą rzucił Pyrokar. Ulthar właśnie zabił dwóch Poszukiwaczy, gdy wrócił Serpentes z sześcioma paladynami. Jorgen kątem oka dostrzegł Oko Innosa leżące na piedestale. Nagle Pyrokar dał sygnał wycofania się z grobowca. Gdy paladyni, Jorgen, Serpentes i Ulthar byli już prawie przy wyjściu Pyrokar rzucił na Poszukiwaczy czar Ognistego Deszczu. Czarni Magowie zaczęli się palić i wić po ziemi. Wydawało się, że sprawa jest wygrana, gdy niespodziewanie, jak spod ziemi wyrósł przed nimi mag ożywieniec, którego widzieli na początku.
- Chciałbyś nas pokonać, ale nigdy ci się to nie uda! - Rzekł złowieszczo, po czym dodał - Na potęgę Beliara! MuahahahaMuahaha!
Nagle ziemia zaczęła się trząść i zaczęły spod niej wychodzić szkielety. Jorgen czuł przerażenie widząc jak Pyrokar walczy z co najmniej tuzinem szkieletów. Rzucił mu się na pomoc. Podobnie zrobili paladyni. Serpentes i Ulthar rzucali w stronę ożywieńców ogniste kule. To jednak nie wystarczyło. Mag opętańczo się śmiejąc przyzywał kolejne zastępy szkieletów. Wszyscy zapomnieli o Oku Innosa. A tego nie było już tam, gdzie powinno być. Jorgen miał już dość walki. Wiedział, że są na straconej pozycji. Rzucił się ze swoim mieczem sprawiedliwości na maga ożywieńca. Ten nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Jorgen przewrócił maga na ziemię i wbił mu miecz w serce. On jednak nawet nie mrugnął okiem. Zły mag nie miał serca. Pyrokar rzucił na ożywieńca najsilniejsze ze swoich zaklęć: Tchnienie Śmierci. Mag się już nie ruszał. Był martwy na zawsze.
***
W grobowcu zaległa cisza. Jorgen odrzucony mocą zaklęcia śmierci leżał nieruchomo pod skalną ścianą. Pyrokar stał nieruchomo i wpatrywał się w martwe ciało maga. Serpentes i Ulthar stali przy wejściu i nadal trzymali w ręku kule ognia. Paladyni ciężko dysząc wpatrywali się w Pyrokara.
- C... Co ty zrobiłeś? - Serpentes zwrócił się nieśmiało do Pyrokara.
- Zabiłem maga ożywieńca. - Odparł Pyrokar.
- Ale skąd miałeś tak potężną runę? - Dopytywał się Ulthar.
- Nie czas teraz na wyjaśnienia. Zabierzcie tego maga i Jorgena do klasztoru. Nie zapomnijcie o Oku Innosa.
I wtedy osoby przebywające w grobowcu zorientowały się, że Oka nie ma na piedestale. Ktoś je ukradł.
Rozdział V: Krwawa noc
Jorgen przebywał w klasztorze parę tygodni. Był w złym stanie. Zaklęcie Pyrokara częściowo raniło również jego. Długo nie odzyskiwał przytomności. Vatras i Milten opiekowali się nim. Gdy wreszcie się obudził, zapytał się o Oko Innosa. Okazało się, że Lester zaczął się niecierpliwić i również wyruszył do klasztoru. Tam zaczął śledzić Pyrokara, gdy wraz z Jorgenem i swymi pomocnikami szedł do grobowca. Gdy rozpoczęła się walka użył zaklęcia telekinezy, zabrał Oko Innosa i zaniósł je do Miltena, do klasztoru. Jorgen cieszył się, że w końcu ma Oko Innosa, ale miał również wiele pytań do Pyrokara. Parę dni później nadarzyła się okazja, by je zadać. Byli sami w komnacie. Jorgen zaczął:
- Kim był ten mag, który nas zaatakował?
- Nie wiedzieliśmy tego. Byliśmy kompletnie zaskoczeni. Dopiero, gdy przenieśliśmy jego ciało do klasztoru Lester go rozpoznał.
- I kto to był? - Dopytywał się Jorgen.
- Lester twierdzi, że był to jeden z guru, z dawnego obozu bractwa Śniącego. Za czasów magicznej bariery Lester należał do tego właśnie obozu. Mag nazywał się Cadar. Podobno zginął po upadku bractwa, ale teraz najwidoczniej powrócił jako ożywieniec?
- Jak Poszukiwacze dostali się do grobowca? Przecież był silnie strzeżony.
- Tego nie wiem. Wygląda na to, że zło zagraża teraz wyspie bardziej niż kiedykolwiek.
- I co się teraz stanie?
- Nic. Zobaczym co z Okiem zrobią Magowie Wody. Mam nadzieję, że mają jakiś plan. - Odparł Pyrokar.
Nagle do komnaty wpadł przerażony Milten i zaczął histeryzować z trudem łapiąc powietrze:
- Khorinis!? Khorinis? Poszukiwacze!
- No co?! Wyduś to z siebie! - Pyrokar schwycił Miltena i zaczął nim trząść.
- Khorinis się pali! Poszukiwacze i szkielety zabijają ludzi! - Krzyknął Milten.
Pyrokar puścił Miltena i podbiegł do okna. Była noc, a na tle bezchmurnego nieba rysowała się czerwona smuga ognia.
- Szybko! Zbierz wszystkich magów. Ruszamy do miasta. - Rzucił do Miltena i wybiegł na korytarz.
***
Po krótkim czasie grupa Magów Ognia, nowicjuszy i paladynów zmierzała w kierunku miasta. Jorgen szedł obok Miltena i Pyrokara. Milten niósł w rękach zapas mikstur leczniczych, Arcymag szykował zaklęcie ognistej burzy, a Lester rozdawał broń między nowicjuszy. Jorgen, gotowy do walki, dzierżył w dłoniach swój miecz sprawiedliwości. Nie wiedział co go czeka w mieście. Nikt nie wiedział.
Gdy dotarli do bram miasta, spostrzegli, że takowych nie już nie ma. Palące się wrota leżały daleko od miejsca, w którym powinny się znajdować.
- Musiały zostać uderzone naprawdę silnym zaklęciem. - Powiedział Pyrokar.
Postanowili się rozdzielić. Jorgen był w grupie z Miltenem, Lesterem, Ultharem, Garwigiem i Talamonem. Weszli do miasta i od razu zostali zaatakowani przez Poszukiwacza. Garwig błyskawicznie zadał cios. Poszukiwacz padł na ziemię. Wszystko wokoło stało w płomieniach. Słychać było krzyki i wołania o pomoc. Odgłosy walki na miecze zagłuszał dźwięk ognia. Naprzeciwko nich wyszła grupa Poszukiwaczy. Ulthar natychmiast osłonił ich tarczą ognia. Jorgen zrozumiał dlaczego, gdy Poszukiwacze zaczęli rzucać w ich kierunku kule ognia. Z tyłu nadbiegł jakiś paladyn, który rozprawił się z wrogami. Po chwili jednak jego ciało przeszyła strzała. A później następna. Padł na ziemię. Jorgen zobaczył tylko człowieka walczącego z zaklęciem Pirokinezy, które rzucał Lester. Po chwili był już martwy. Za nimi do miasta weszła kolejna partia Poszukiwacze. Milten i Ulthar postanowili, że zajmą się nimi. Jorgen, Lester i dwaj strażnicy poszli dalej. Nagle z małej uliczki wybiegło pięciu Poszukiwaczy. Rzucili się na Talamona i Garwiga. Lester odciął jednemu z nich głowę. Drugi postanowił pomścić kolegę, ale Jorgen w porę zareagował. W tym czasie Poszukiwacze próbowali opętać Talamona. Lester w porę rzucił zaklęcie pirokinezy. Nie zadziałało. Jorgen skoczył więc z mieczem na wroga, ale było już za późno. Talamon został opętany. Musieli go zostawić, więc Garwig powiedział, że będzie się nim opiekował. Lester i Jorgen ruszyli dalej. Idąc płonącą ulicą byli świadkami makabrycznej sceny. Jeden z Poszukiwaczy odciął głowę bezbronnemu gospodarzowi. Jorgen natychmiast go zabił. Gospodarz był martwy, a jego głowa leżała kawałek dalej. Lester wpadł do jednego z domów i po chwili wyszedł z płaczącym dzieckiem na rękach.
- I co z nim teraz zrobimy? - Zwrócił się do Jorgena pokazując dziecko.
- Zanieś je Garwigowi. I tak został przy Talomonie. Ja pójdę dalej.
I poszli w przeciwnych kierunkach. Jorgen długo przebijał się przez płonące ulice, po których błądzili Poszukiwacze szukając ofiary. W mijanych domach słychać było krzyki mieszkańców i płacz dzieci. Na jednym ze skrzyżowań dostrzegł Pyrokara walczącego z dwoma myśliwymi. Stanął jak wryty. Jednym z myśliwych był Bosper, z którym parę miesięcy temu był na polowaniu. Nie zastanawiając się długo rzucił na myśliwych czar sopla lodu. Wtedy Bosper skierował się w jego stronę. Jorgen spostrzegł, że to nie jest ten sam Bosper, z którym był na polowaniu. Ten wyglądał jakby wstał z grobu. Zaczął z nim walczyć. Bosper był myśliwym, więc nie za dobrze posługiwał się mieczem, toteż Jorgen szybko go pokonał. Pyrokara zaatakowała kolejna grupa Poszukiwaczy. Jorgen ruszył dalej. Dotarł do ratusza. Lord Hagen, wraz ze sporą grupą paladynów dzielnie go bronił przed poszukiwaczami. Nagle mury miasta, trafione jakimś zaklęciem, runęły, przygniatając Lorda Hagena i Poszukiwaczy. Przez powstałą wyrwę do miasta zaczęły przedostawać się hordy szkieletów, na których czele stali Panowie Cienia. Jorgen zaryzykował. Rzucił czar fala lodu, a zaraz potem deszcz ognia. Co słabsze szkielety rozsypały się, ale reszta została. Jeden z panów cienia uniósł jakiegoś paladyna i przebił go na wylot swoim mieczem. Szkielety ruszyły w stronę Jorgena. Ten machał mieczem na wszystkie strony, ale powoli zyskiwał świadomość, że bitwa o Khorinis zakończy się klęską. Na pomoc przyszło mu kilku paladynów. Nagle na zburzonym murze stanęły dwie postacie - magowie. Uniosły ręce w górę. Wystrzeliły z nich małe płomyczki. Złączyły się w powietrzu i zaczęły tworzyć kulę. Kula stawała się coraz większa, aż wreszcie magowie skierowali ją na ulice miasta. Z kuli zaczęły tryskać ogniste gromy, które niszczyły wszystko na swojej drodze. Ratusz został zmieciony z powierzchni ziemi. W tym momencie gdzieś w dzielnicy portowej utworzyła się podobna kula i również zaczęła siać spustoszenie. Ziemia zaczęła się trząść i nad Khorinis utworzył się portal. Ogromna granatowa kula z której biły pioruny. Źli magowie padli na ziemię, a z ich ciał wzbił się ku niebu czarny dym.
***
W tym czasie na wyspie położonej niedaleko Khorinis stała postać przyodziana w czarną szatę. Bacznie przysłuchiwała się krzykom rozpaczy dobiegającym z miasta. Na jej blado trupiej twarzy pojawił się uśmiech, a oczy zapłonęły czystą czerwienią. W ręku trzymała amulet z czarnym diamentem w środku.
- Nadszedł czas? - Wysyczała.
***
Z portalu zaczął wydobywać się gęsty dym. Jorgen nie marzył o niczym innym, jak o wydostaniu się z tego piekła. Postanowił użyć runy teleportacji do Magów Wody. Zaczął wypowiadać zaklęcie. Spostrzegł biegnącego w jego kierunku Pana Cienia, ale zdążył. Przeniósł się do komnaty w klasztorze Adanosa.
Tymczasem w Khorinis dalej toczyła się bitwa. Niebo przeszywały błyskawice, a powietrze wypełniał gęsty dym wydobywający się z otwartego przez magów portalu. Całe dolne miasto stało się płonącą stertą drewna, a górne wkrótce miało się nią stać. Z portalu wyłoniła się ogromna istota. Demon. Cały czarny z czerwonymi oczami. Miał wielkie rogi i skrzydła. Towarzyszyły mu kłęby gęstego dymu. Odgłosy walki ucichły. Ludzie, którzy bronili miasta zamarli ze strachu i przerażenia. Demon potwornie zaryczał, po czym zniknął. Podobnie jak Poszukiwacze, szkielety i panowie cienia. Zostały tylko palące się domy i stosy trupów.
Tymczasem w klasztorze Magów Wody Jorgen biegł po korytarzu do głównej sali, by powiadomić o tym co się stało Saturasa. Ku zdziwieniu Jorgena, Saturas i inni magowie wody stali w kręgu, a nad nimi utworzyło się błękitne pole siłowe. Na ziemi leżały dwa artefakty: Oko Innosa i Adanosa. Magowie odmawiali modlitwę przyzywającą. Był Saturas, Nefarius, Myxir, Riordian, Merdarion i Cronos, ale nigdzie nie było Vatrasa. Nagle i on pojawił się i zabrał Jorgena do jego komnaty. Gdy zamknął drzwi powiedział:
- Wiem co się stało. Magowie próbują teraz przywołać Serce Beliara. Nie można im przeszkadzać.
- Ale skąd mają Oko?! - Jorgen strasznie histeryzował.
- Ja je zabrałem z klasztoru. Gdy rozpoczął się atak teleportowałem się tam, zabrałem Oko i przyniosłem je tutaj.
- Na Adanosa! Co teraz będzie?!
- Merdarion znalazł w bibliotece pradawny przekaz o Orthonosie.
- O czym? - Zdziwił się Jorgen.
- Raczej o kim. Legenda głosi, że dwanaście nocy po pełni księżyca, mającej miejsce dwanaście lat po pokonaniu wysłannika Beliara, ten będzie mógł przysłać na świat kolejne swe dziecię - Orthonosa.
- Chcesz powiedzieć, że ta noc wypada właśnie?
- ? dzisiaj. - Dokończył Vatras. - By otworzyć portal trzeba przelać wiele krwi ludzkiej. Stąd atak na miasto.
- A więc Zakon Zła wygrał. - Stwierdził Jorgen.
- Niezupełnie. Jeśli magom uda się przywołać Serce Beliara, pojawi się cień szansy.
***
W tym samym czasie, w miejscu odległym od klasztoru Adanosa o wiele dni drogi, pojawiła się istota w czarnej szacie. W ręku nadal ściskała amulet z czarnym diamentem. Weszła przez wielkie drzwi do okrągłej komnaty. Pomieszczenie wypełnione było czarnym smogiem, na środku stała ogromna bestia z wielkimi skrzydłami i piekielnie czerwonymi ślepiami. Pod ścianami komnaty stali Poszukiwacze.
- Witaj wśród nas Orthonosie. - Zasyczała istota w czarnej szacie.
I w tym momencie amulet, który trzymała w ręce zniknął.
***
Magowie Wody nadal próbowali przywołać Serce Beliara. Wciąż jednak im się to nie udawało. Zaczęli tracić już nadzieję, kiedy niespodziewanie obok Oka Innosa i Adanosa pojawił się trzeci artefakt - amulet z czarnym diamentem w środku. Zgromadzeni magowie zamilkli. Do komnaty wbiegł Jorgen, a za nim Vatras.
- Co się stało? - Krzyknął Vatras.
- Chyba się udało. - Niepewnie powiedział Merdarion.
- Tak. To jest Serce Beliara. - Stanowczo oświadczył Saturas.
Arcymag wziął amulet w ręce i zaczął wypowiadać zaklęcie:
- "Da Hast Jage Rest, Da Hast Jage Rest"
- "Da Hast Jage Rest, Da Hast Jage Rest" - Inni magowie również zaczęli wypowiadać zaklęcie.
Po paru chwilach amulet zaatakowały niebieskie pociski. Zaklęcie podobne było do pirokinezy. Amulet zaczął się rozpadać na części. Z jego wnętrza tryskały fioletowe promienie. Nagle z promieni zaczęły tworzyć się ludzkie kształty. Przed magami stanęły cztery postacie. Zaczęła się walka. Jorgen dobył miecza i zajął się najbliższym wrogiem. Vatras pomagał Saturasowi, Riordian i Myxir walczyli z najniższym z magów, a Cronos i Merdarion zajęli się najwyższym. Tymczasem Nefarius zabrał szczątki Serca i pobiegł do ukrytej biblioteki magów, by odprawić rytuał całkowitego zniszczenia artefaktu. Jorgen zadał pierwszy cios. Chybił. Teraz mag zadał dwa silne cięcia mieczem, które cudem minęły Jorgena. Ten zadał kolejny cios, tym razem celny. Mag padł na ziemię, i nie ruszał się. Jorgen podbiegał już do następnego, gdy nagle trafiła go silna wiązka energii. Pocisk wyrzucił go do przodu, tak, że zatrzymał się pod ścianą. Stracił przytomność. Saturas i Vatras nadal walczyli z magiem, który znacznie lepiej od nich władał mieczem. W końcu postanowili zastosować plan. Vatras zajmował maga walką, a Saturas rzucał zaklęcia. Po paru próbach udało się i mag zginął. Riordian i Myxir rzucali zaklęcia lodowych pocisków i pioruna kulistego. Mag z którym walczyli nie miał szans. Padł na posadzkę porażony piorunem. Cronos rzucał czary lodowego podmuchu, podczas gdy Merdarion podchodził maga od tyłu i zadawał ciosy mieczem. Walka dobiegła końca. Magowie Wody ją wygrali. W głównej komnacie stało sześciu magów Adanosa i trzech magów Beliara leżących na ziemi. Jorgen był nieprzytomny.
W tym samym czasie Nefarius biegł najszybciej jak umiał w kierunku biblioteki. Poruszył pochodnię na ścianie, a ta rozsunęła się i pojawiło się w niej ukryte przejście. Zbiegł krętymi schodami na sam dół, i wbiegł do zaciemnionego pomieszczenia. Szybko zapalił świece. Pomieszczenie było małe. Na środku stał stół runiczny, a na regałach pod ścianami piętrzyły się stare księgi. Nefarius podbiegł do stołu runicznego i zaczął wypowiadać po cichu i w pośpiechu zaklęcia. Gdyby w tym momencie odwrócił się, dostrzegłby błyszczące w ciemnościach piekielnie czerwone ślepia.
Myxir i Riordian odnieśli Jorgena do jego komnaty. Saturas i Vatras zajęli się badaniem złych magów. Vatras podszedł do jednego z nich i zdjął mu z palca pierścień. Wyryto na nim jakiś wyraz w nieznanym mu języku.
- Co tu jest napisane? - Zwrócił się do Saturasa podając mu pierścień.
Saturas po chwili zastanowienia rzekł:
- Nie jestem pewien, ale chyba Navid. Czy inni magowie też mają takie pierścienie?
- Tak.
- Więc pozbieraj je i razem zaniesiemy je do biblioteki. Zdaje się, że mamy tam jakąś księgę, która przetłumaczy nam te symbole.
Tak więc Saturas i Vatras poszli do biblioteki. Gdy doszli do ukrytego przejścia zorientowali się, że coś jest nie tak. Przejście było otwarte, a pochodnia je otwierająca leżała na ziemi.
- Ktoś tu był przed nami. - Powiedział Saturas i przygotował zaklęcie pioruna kulistego.
Powoli schodzili na dół. Gdy dotarli do biblioteki spostrzegli ciało leżące na ziemi. Ciało Nefariusa. Vatras natychmiast podbiegł do niego.
- Nie żyje. - Oświadczył ściszonym głosem. - Został trafiony tchnieniem śmierci.
Na stole obok leżało zniszczone Serce Beliara.
- Ktokolwiek próbował odzyskać Serce, nie udało mu się. Przynajmniej tyle. - Zakończył Saturas.
Rozdział VI: Varrant
Przez kilka następnych dni sytuacja trochę się uspokoiła. Niebo wypogodziło się, Jorgen odzyskał przytomność, Nefarius został pochowany, a ciała złych magów wrzucone do morza. Następnego dnia po incydencie w klasztorze, Vatras przechadzając się po lesie spotkał czwartego maga i rozprawił się z nim. Saturasowi udało się również przetłumaczyć starożytne pismo znajdujące się na pierścieniach i wyszły na nich następujące wyrazy: NAMIB, TYON i ORUN. Na pierścieniu czwartego maga widniał napis TONDRAL.
- Sądzę, że powinniśmy udać się do miasta i zobaczyć co z niego zostało. - Oświadczył Saturas na zebraniu w ukrytej bibliotece. - Trzeba również sprawdzić, czy po zniszczeniu Serca Beliara znikli Poszukiwacze.
- Racja, ale kto tam pójdzie? - Zapytał Vatras.
- Ja pracuję nad nowym eliksirem życia. - Oświadczył Riordian.
- Ja muszę sprawdzić co oznaczają wyrazy na pierścieniach złych magów. - Rzekł Myxir.
- A ja studiuję pismo runiczne. - Dodał Merdarion.
- Mi przydzielono zadanie chronienia biblioteki. - Oświadczył Cronos.
- Ja? - Zawahał się Vatras. - Ja mogę iść.
- Pójdę z tobą. - Rzekł Jorgen.
- Czyli zdecydowaliśmy. Wyruszycie jutro rano. - Ucieszył się Saturas.
Następnego ranka o świcie Saturas teleportował Jorgena i Vatrasa do miasta. To co tam zobaczyli przeraziło ich. Mury miasta były całkowicie zniszczone, domy spalone i zburzone, a na nadpalonych belkach nadziane były trupy mieszkańców. W mieście pełno było krwiopijców i ścierwojadów, które żywiły się krwią. Zapewne w nocy przychodziły tu także wilki.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Rzekł smutno Vatras.
Poszli w głąb miasta. Minęli gospodę "Pod Kuternogą", w której teraz leżał ogromny głaz, a ciało właściciela zwisało z okna kołysane przez wiatr. Nabrzeże usłane było trupami Poszukiwaczy i paladynów. W górnym mieście wcale nie było lepiej. Ratusz był spalony, a pod nim, pod gruzami murów leżeli przygniecieni Lord Hagen, grupa paladynów i Poszukiwaczy. Koszary były chyba jedynym budynkiem w Khorinis, który nie został zniszczony. Przed wejściem do nich leżało ciało. Vatras przyglądnął się.
- To Marten - myśliwy, który niedawno zaginął. - Poinformował mag.
- Nie rozumiem. Skąd zaginieni myśliwi wzięli się tamtej nocy w mieście? - Zapytał Jorgen.
- Najwidoczniej Zakon Zła już od dawna planował atak na miasto. Porwali tych myśliwych i zamienili w ożywieńców, by zdradzili im wszystkie ukryte wejścia do Khorinis. Niestety udało im się. Gdy zaczął się atak byłem na nabrzeżu. Nagle ze wszystkich stron zaczęli wychodzić Poszukiwacze. Z wody, ze statków, z kanałów i przez mury. Byliśmy kompletnie zaskoczeni.
Weszli do koszar. Ku ich zdziwieniu, spotkali tam Pyrokara.
- Witajcie! Wejdźcie i zamknijcie wejście.
- Co tu robisz? - Zapytał Jorgen.
- Po bitwie schroniłem się tu wraz z innymi magami, paladynami i najemnikami. Jest też kilku nowicjuszy. Część mieszkańców, którzy przeżyli jest teraz w kotlince za miastem. Założyli tam pewnie swój obóz. Gdy sytuacja ucichnie, zamierzamy odbudować Khorinis.
- To będzie raczej trudne zadanie. Miasto jest całkowicie zrujnowane. - Rzekł Vatras.
- Jakoś się nam uda. Vatrasie, czy mógłbyś odczarować kilka osób? Zostali opętani przez Poszukiwaczy.
- Oczywiście. Już się nimi zajmuję. - Zgodził się Vatras.
- Jorgenie, jak się tutaj dostaliście? Po mieście włóczą się Poszukiwacze. - Pyrokar zwrócił się do Jorgena.
Ten ucieszył się, ponieważ to oznaczało, że zniszczenie Serca Beliara zabiło Poszukiwaczy!
- Nie spotkaliśmy żadnego Poszukiwacza, bo Magowie Wody zniszczyli Serce Beliara. - Odpowiedział.
- To wspaniale! - Ucieszył się Pyrokar.
- Wygląda na to, że Zakon Zła został pokonany!
- Czterem magom udało się otworzyć portal nad miastem i przyzwać demona. Później demon zniknął, a portal się zamknął.
- Jeśli chodzi o magów, to raczej już nam nie zagrażają. Magowie Wody ich zabili.
- To dobrze. - Odparł Pyrokar. - Ale co z demonem?
- Tego nie wiem. Saturas przysłał nas tutaj, byśmy zorientowali się co się dzieje. - Odpowiedział Jorgen.
- Lester twierdzi, że wie gdzie znajduje się klasztor Zakonu Zła. Pogadaj z nim.
- A gdzie go znajdę?
- Jest gdzieś poza murami. Prawdopodobnie dołączył do obozu w kotlince. - Wyjaśnił Pyrokar.
Jorgen pobiegł do obozu w kotlince. Jak się okazało warunki życia tam były marne. Dużo osób było rannych i potrzebowało natychmiastowej pomocy. Obóz nie był zresztą duży. Było to jakieś dwadzieścia posłań i kilka ognisk. Z resztek murów miastowych zrobiono sobie ogrodzenie przed ścierwojadami. Lester opatrywał właśnie jakiegoś mieszkańca.
- Cześć Lester! - Zawołał Jorgen.
- O, witaj! Co tutaj robisz?
- Spotkałem w mieście magów ognia. Podobno wiesz, gdzie znajduje się teraz demon przyzwany przez Zakon Zła.
- Tak. Wiem gdzie to jest. Nie jestem całkowicie pewien, ale podejrzewam, że chodzi o starą twierdzę, która niegdyś należała do Barmaha.
- Kim był ten Barmah?
- Barmah był za czasów magicznej bariery nie lada bogaczem. Posiadał wiele ziem na wschód stąd. Przeważnie były to góry, ale była tam bardzo dobra gleba, toteż wielu rolników kupowało te ziemie. Z czasem zasiedlili się tam też orkowie. Barmah musiał zabarykadować się w swojej twierdzy Varrant i prawdopodobnie siedział tam aż do śmierci. Ziemie nękane przez orków straciły wartość. Na szczęście potężna zima sprawiła, że orkowie wynieśli się jeszcze dalej na wschód, a ziemie odtąd są opuszczone. Jedynie Onar zbudował farmę na skraju ziem Barmaha.
- Twierdzisz, że demon znajduje się właśnie w Varrancie?
- Właśnie.
- Ale dlaczego właśnie tam?
- Varrant jest dużą twierdzą, a Barmah podejrzewany był o praktykowanie czarnej magii. Dawniej, zanim powstała magiczna bariera, pracowałem u niego. Pewnego dnia przyszło do niego kilku podejrzanych magów. Podsłuchałem jak odprawiali jakiś rytuał ku czci Beliara. Wspominali coś o Orthonosie, a demon, którego przywołał Zakon Zła tak właśnie się nazywa.
- Dobrze więc. Udam się tam. - Powiedział Jorgen.
- Zaczekaj! - Zawołał za nim Lester. - A mapa? Towarzysze? Sam się chyba tam nie wybierasz.
- No to gdzie dostanę tą mapę? - Niecierpliwił się Jorgen.
- Idź do Brahima. On ci jakąś sprzeda.
- Dobrze!
- Na Innosa! Zaczekaj! Ja cię tam zaprowadzę. Brahim jest pewnie teraz w częściach porozrzucany po mieście.
- Dobrze.
- Teraz trzeba jeszcze kogoś znaleźć. - Powiedział Lester.
- Może Vatras i Milten się zgodzą. - Zaproponował Jorgen.
- Na Miltena nie licz. Wypłynął wczoraj wraz z kilkoma paladynami na kontynent, by prosić króla Rhobara II o pomoc przy odbudowie miasta.
- Myślę, że jeśli pójdzie nas trójka, damy radę. - Stwierdził Jorgen.
Poszli więc do Vatrasa prosić o pomoc. Ten zgodził się niemal natychmiastowo. Zaczęli przygotowywać zapasy jedzenia i po trzech dniach wyruszyli w drogę. Varrant znajdowało się daleko na wschód od Khorinis. Szli przez osiemnaście dni. Po drodze mijali liczne przeszkody w postaci grasujących tu i ówdzie wilków, goblinów, ścierwojadów i krwiopijców. Gdy szli przez góry walczyli z trollami, a podczas przeprawy przez jezioro wschodnie zaatakował ich wąż morski. W końcu jednak dotarli. Znajdowali się u podnóża wielkiej góry, na dawnych ziemiach Barmaha, teraz należących do orków. Na jej szczycie posępnie majaczyła twierdza Varrant. Minął jeszcze cały dzień, zanim wspięli się do jej wrót. Gdy wreszcie przed nimi stanęli postanowili odpocząć. Po odpoczynku zaczęli się zastanawiać jak otworzyć wrota twierdzy.
- Może wywarzymy je jakimś zaklęciem? - Zaproponował Vatras.
- A znasz jakieś? - Zapytał Lester.
- Hmm? Może spróbuję zniszczeniem zła?
Vatras rzucił na wrota zaklęcie zniszczenia zła trzy razy, ale to nie poskutkowało. Jorgen podszedł do wrót.
- Lester, spójrz. Tu są jakieś symbole. Umiesz je przetłumaczyć?
- Nie, ale ten kształt przypomina mi miejsce na jakiś amulet. - Odparł Lester wskazując na wyrzeźbiony w drewnie kształt.
Kształt na bramie przypomniał Jorgenowi o Oku Adanosa, które posiadał Vatras.
- Vatrasie, masz przy sobie Oko Adanosa?
- Tak, bez niego nie rzuciłbym zaklęcia zniszczenia zła.
- Daj mi je. Może dzięki temu uda się otworzyć wrota.
Vatras dał Jorgenowi amulet. Ten przyłożył go do wrót. Amulet pasował idealnie, a wrota otwarły się. Varrant stał otworem.
- Zaczekajcie! Coś mi się przypomniało. - Krzyknął Lester zanim weszli do twierdzy. - Otóż Barmah, mimo swych praktyk twierdził, że wyznaje Adanosa i dlatego umieścił na wrotach odcisk Oka Adanosa na znak, że jego twierdza stoi otworem dla wyznawców tego boga.
- Teraz rozumiem dlaczego Oko zadziałało. - Odparł Vatras.
Szli w milczeniu. Varrant od wielu lat nie był zamieszkany. Jego komnaty były wielkie i tonęły w mroku. W twierdzy nie było żywego ducha. To jednak było tylko złudzeniem. Tak naprawdę w zamku znajdowało się pięć osób: Vatras, Jorgen, Lester, Orthonos i ktoś jeszcze?
Po paru godzinach błąkania się po komnatach dotarli do biblioteki. Zaczęli przeglądać księgi.
- To bardzo interesujące! - Stwierdził Lester. - Vatrasie, pożyczysz mi runę światła? Zostanę tu przez pewien czas i poczytam te księgi.
- Dobrze, ale spiesz się. My poszukamy jakiegoś przejścia. - Odparł Vatras, dając Lesterowi runę światła.
Wychodząc z biblioteki Jorgen i Vatras skręcili w lewo. Nie zauważyli pary płonących czerwienią oczu po prawej stronie korytarza.
Zeszli na dół i weszli do pomieszczenia, w którym było kompletnie ciemno. Vatras oddał runę światła Lesterowi, więc musieli użyć pochodni. Na końcu pomieszczenia znajdowała się metalowa brama, a na niej również wyrzeźbiono Oko Adanosa. Jorgen przyłożył Oko do bramy, a ta otworzyła się. Znaleźli się w wysokiej komnacie z masą luster na ścianach i podłodze.
- Co to może oznaczać? - Zastanawiał się Jorgen.
Nagle do ich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk. Dochodził z miejsca skąd przyszli i z pewnością należał do Lestera. Odwrócili się i pobiegli w kierunku metalowej bramy. Ta jednak zatrzasnęła się przed nimi z hukiem.
- Zaczyna mi się tu nie podobać. - Rzekł ze strachem w głosie Vatras.
Zdecydowali jednak iść dalej. Przeszli przez całą salę, i doszli do wniosku, że w całości wypełniają ją lustra. Przez krótką chwilę Vatrasowi zdawało się, że na drugim końcu sali widzi jakieś czerwone światełko, ale po chwili znikło, więc uznał, że to tylko jego wyobraźnia.
- Spójrz - Odezwał się do niego Jorgen. - Chyba zaczynam rozumieć o co w tym chodzi. Jeśli poświecisz pochodnią na jakieś lustro, jej światło odbije się w innym, a z kolei z tego innego odbije się jeszcze w innym i tak dalej, aż nie oświetli się całe pomieszczenie. Tylko jak ustawić lustra, by odbijały światło w różne strony?
- Może gdzieś jest przełącznik?
- Racja! Poszukajmy go.
I zaczęli szukać. Po paru chwilach, przypadkowo znalazł go Vatras, gdyż przełącznik znajdował się na podłodze, a on nadepnął na niego. Lustra zaczęły się obracać, a z ziemi wysunęła się jakaś dźwignia. Służyła ona do regulowania luster. Vatras obsługiwał dźwignię, a Jorgen pochodnię. W końcu znaleźli to czego szukali. Przy odpowiednim ułożeniu światła podświetliła się kula obrazująca słońce, która znajdowała się nad nimi i jedno z luster odsunęło się otwierając przejście.
Gdy przez nie przeszli znaleźli się w kolejnym korytarzu. Ku ich zdziwieniu nad podłogą unosił się dym. Czarny dym. Szli dalej, aż w końcu dotarli do masywnych drzwi. Oko Adanosa na nic się tu zdało. Spod nich sączył się czarny dym. Byli blisko. Na wrotach wyryto, całkiem niedawno, literę X.
- Co ona może oznaczać? - Zastanawiał się na głos Jorgen.
- Może to jakieś hasło? - Podsunął Vatras.
- Może? Więc spróbujmy. Jakie hasło, rozpoczynające się literą X, mógł posiadać Barmah, właściciel Varrantu?
- Może Xenorax?
- Xenorax? A kto to był?
- Nikt. Tak mi tylko przyszło. - Odpowiedział Vatras.
- Hmm? nie mam żadnych pomysłów.
- Coś mi się w tym znaku nie podoba. On jest tu od niedawna. Ktoś go tu wyrył już PO śmierci Barmaha.
- Myślisz o? Zakonie? - Zapytał Jorgen.
- Tak.
Jorgen gorączkowo myślał. Próbował przypomnieć sobie jakieś nazwy, imiona, które istnieją w Khorinis i zaczynają się na X. Nagle przypomniał sobie pewną rozmowę z Saturasem?
- XARDAS! - Rzucił.
Wrota rozwarły się. Znaleźli się w ogromnym, okrągłym pomieszczeniu. Na środku stał on - Orthonos - Demon Beliara.
- CZEKAŁEM NA WAS! - Odezwał się niskim i mocnym głosem. - MÓJ PAN KAŻE WAS ZABIĆ!
- Twój pan, czyli Beliar? - Zapytał niepewnie Jorgen.
- NIE! INNY PAN! ŻEGNAJCIE!
To mówiąc rozpoczął walkę. Zaczął rzucać w Jorgena i Vatrasa morderczymi kulami i tchnieniem śmierci. Magowie schowali się do pomieszczenia, z którego przyszli.
- Jak my go pokonamy?! - Zapytał Vatras.
- Musimy zjednoczyć nasze siły w jakimś potężnym zaklęciu.
- Jakim?
- Może wykorzystamy Oko? - Zaproponował Jorgen.
- Dobrze. Użyjmy zaklęcia Oka Adanosa i zniszczenia zła.
Weszli z powrotem do sali i zaczęli wypowiadać zaklęcie:
- "Dash Wrah Nast Adanos Naut Wert Noun Wart"
Potwór rzucił kolejny czar tchnienia śmierci. Za późno. Z Oka Adanos wystrzelił promień, który przeszył Orthonosa na wylot, odbił się od ścian i znów zaatakował. Demon padł na ziemię. Vatras cofnął się do pomieszczenia, z którego przyszli.
- No chodź! Uciekajmy! - Krzyczał do Jorgena.
Demon rozpadał się na części wydając głośne ryki. W swoim ostatnim tchnieniu rzucił ostatni czar - tchnienie śmierci. Jorgen nie zdążył odskoczyć. Tchnienie śmierci rzuciło nim o ścianę. Krzyk Vatrasa był ostatnią rzeczą jaką usłyszał. Leżał nieruchomo pod ścianą. Wygrał walkę z demonem, ale przegrał ze śmiercią. Dwa piętra wyżej, w bibliotece leżało jeszcze jedno ciało. Ciało Lestera. Martwy leżał na podłodze. Runa Światła leżała obok niego. Vatras zaczął uciekać. Przebiegł przez salę luster i dotarł do zatrzaśniętych drzwi. Nie mógł ich otworzyć. Został uwięziony. Zrozumiał, że nie ma dla niego ratunku. Ku swojemu przerażeniu spostrzegł po drugiej stronie sali czerwone światełka, które niedawno wydały mu się złudzeniem. Istota w czarnej szacie z blado-trupią twarzą i piekielnie czerwonymi ślepiami kroczyła ku niemu. Nie trzymała już w ręce amuletu z czarnym diamentem.
Mam nadzieje że spodoba wam sie moje opowiadanie. :twisted:
Khorinis, 12 lat po pokonaniu smoków.
W Khorinis dawno już zapadła noc. Ulice były opustoszałe i ciche. Mieszkańcy spali w swoich domach. Tylko tawerny tętniły życiem. Co noc było w nich gwarno. Historia rozpoczyna się w jednej z nich - w tawernie "Pod Kuternogą". Co wieczór przychodziło tu wielu ludzi po to, by zatopić wszystkie zmartwienia w kuflu piwa. Potem najczęściej upici zasypiali przy stoliku i trzeba ich było siłą wyrzucać z lokalu. Tej nocy do Khorinis przybyła nowa postać - Jorgen Verangtun. Nie wiedział gdzie przenocować i po dłuższej błąkaninie po mieście dotarł do gospody "Pod Kuternogą". Gdy wszedł do środka mało kto zwrócił na niego uwagę. Codziennie do miasta przybywało wielu podróżników, więc nikogo nie obchodziła jego obecność. Podszedł do właściciela i zapytał:
- Dobry wieczór. Czy są wolne pokoje?
- Nie, wszystko jest zajęte - Szorstko odparł gospodarz. - ale jeśli chcesz tu przeczekać noc to przysiądź się do jakiegoś stolika i prześpij się. Jak się nie upijesz, to rano nie obudzisz się na ulicy.
Jorgen bez słowa podszedł do stolika w kącie tawerny. Nie było przy nim nikogo. Usiadł i przesiedział kilka godzin nic nie mówiąc. Przysłuchiwał się opowieściom marynarzy, poszukiwaczy skarbów i Łowców Smoków. W pewnym momencie ktoś się do niego odezwał:
- Kim jesteś?
- Jestem Jorgen. - Odpowiedział. - a ty?
- Ja jestem Diego. Jesteś poszukiwaczem skarbów?
- Nie, jestem...
I w tym momencie w gospodzie wybuchła awantura. Dwóch mężczyzn zaczęło się szarpać. By ich rozdzielić do akcji musiał wkroczyć właściciel lokalu oraz paru innych chłopów. Mimo to udało im się przewrócić kilka stolików i krzeseł. Zrażeni mieszkańcy zaczęli opuszczać tawernę i w ciągu paru chwil opustoszała prawie całkowicie. Jorgenowi nigdzie się nie spieszyło - i tak musiał gdzieś przenocować. Właściciel gospody wykłócał się właśnie z chłopami i żądał odszkodowania za odstraszenie gości, gdy do Jorgena ponownie podszedł Diego.
- Nie przejmuj się nimi, to stali bywalcy, więc czują się jak u siebie.
- W porządku, nie ma sprawy.
- Nie dokończyliśmy naszej rozmowy. To kim ty jesteś? - Zapytał.
- Już mówiłem. Jestem Jorgen Ver...
- Chodzi mi o to czym się zajmujesz.
- A właściwie to dlaczego mnie o to wypytujesz?
- No tak, wybacz. Powinienem ci najpierw powiedzieć. Jestem upoważniony przez Lorda Hagena do zbierania informacji o każdym przybywającym do miasta. Od pewnego czasu do Khorinis przybywają tzw. Poszukiwacze.
- Kim oni są?
- Poszukiwacze są magami Beliara.
Jorgen wiedział, że Beliar jest jednym z trzech bogów, którzy panują nad światem Gothica. Pierwszy to Innos - bóg wszystkiego co dobre, patron odważnych. Drugi to właśnie Beliar - przeciwieństwo Innosa - bóg zła. Trzeci bóg to Adanos - bóg harmonii, sprawiedliwości i pokoju. Adanos czuwa nad tym, by Innos i Beliar się nie pozabijali.
- Jednak ty nie wyglądasz mi na poszukiwacza. - Kontynuował Diego.
- Nie, ja jestem podróżnym zza morza. Przybyłem tu, ponieważ w królestwie Rhobara II nie jest już tak jak dawniej. Coraz częściej orkowie napadają na bezbronnych ludzi i miasta. Kolejna wojna wisi na włosku. Dlatego też przypłynąłem tutaj. Szukać lepszego życia.
- Uwierz mi. Tutaj wcale nie jest lepiej - Odpowiedział Diego. - W mieście jesteś bezpieczny, ale poza jego murami grasują Poszukiwacze, trolle, wilki, krwiopijcy i inne nieprzyjazne stworzenia.
- Będę uważał, ale opowiedz mi o tych Poszukiwaczach. Skąd się oni wzięli. Kogo szukają?
- Dawno temu dwunastu magów utworzyło nad częścią Khorinis magiczną barierę, by uniemożliwić górnikom pracującym w kopalniach ucieczkę. Niestety coś poszło nie tak i bariera przekroczyła swoje granice. Magowie sami siebie zamknęli w pułapce. Teren ogrodzony barierą nazwano Kolonią. Codziennie do Kolonii zsyłano kolejnych skazańców, aż któregoś dnia wrzucono tam Bezimiennego. Ten jednak miał większe ambicje, niż praca w kopalni. Chciał za wszelką cenę wydostać się z Kolonii. Ludzie w obrębie magicznej bariery należeli do trzech obozów: Starego, Nowego i do Obozu na Bagnach. Członkowie tego ostatniego wierzyli, że z niewoli uwolni ich bóstwo zwane Śniącym. Bóstwo okazało się jednak złym demonem, który podtrzymuje barierę. Bezimienny pokonał Śniącego i zniszczył magiczną barierę. Nie było to dobrą informacją dla Beliara. Postanowił on więc wysłać na świat złe smoki, by to one niszczyły ludzi. I w tej sprawie Bezimienny również stanął na wysokości zadania wyruszając do Dworu Irdorath i pokonując złe smoki. Beliar jednak oprócz smoków wysłał na świat również swoich magów - Poszukiwaczy, by znaleźli Bezimiennego i zabili go. Pech chciał, że pewnej nocy Poszukiwacze napadli na nasze miasto i zabili zaskoczonego Bezimiennego. Od tej pory nękają mieszkańców Khorinis.
Gdy Diego zakończył swoją opowieść Jorgen był zaskoczony.
- Nigdy nie słyszałem o Bezimiennym. Za morzem nic o nim nie wspominano.
- To dlatego, że takie wieści przewożone przez piratów i marynarzy traktowane są za morzem jako legendy i nikt nie wierzy, że takie coś miało naprawdę miejsce. Poza tym, jak sam powiedziałeś, ludzie w królestwie Rhobara II bardziej przejmują się teraz wojną z orkami, niż dziejami Khorinis. - Wytłumaczył Diego.
- A co się stało z Kolonią po zniszczeniu bariery? - Zapytał Jorgen.
- Nic. Istnieje nadal. Teraz nazywamy ją Górniczą Doliną. Jest ona jednak bardzo niebezpieczna. Pełno w niej orków i innych potworów.
- Wspomniałeś też coś o Dworze Irdorath. Co to jest? - Zapytał Jorgen.
- Dwór Irdorath... Taak... Ten dwór to gniazdo całego zła. To tam znajdowała się siedziba złych smoków, a ich obronę stanowiły demony z piekła rodem. Wolę o tym nie wspominać.
- Chciałbym zostać obywatelem miasta. Nie chcę wracać na kontynent, bo tam nastał teraz czas wojny, a ja wolę się od tego trzymać z daleka. Jak mam więc zostać obywatelem Khorinis? - Zapytał Jorgen.
- No cóż... Najpierw musisz zostać uczniem. Znajdź w mieście swojego mistrza, który nauczy cię podstawowych rzeczy. Gdy zdasz u niego egzamin zostaniesz obywatelem Khorinis. Wtedy będziesz mógł tu zamieszkać.
- Dziękuję za rady i za to, że poświęciłeś mi czas. - Powiedział Jorgen.
- Nie musisz dziękować. Miło się z tobą rozmawiało. - Odpowiedział Diego po czym wyszedł z tawerny.
W tym momencie Jorgen zorientował się, że już prawie świta. Podziękował karczmarzowi za gościnę i również wyszedł.
Rozdział II: Polowanie
Na zewnątrz było już całkiem widno. Po ulicy chodzili strażnicy, handlarze otwierali swoje sklepy, a gospodynie pędziły w stronę targowiska. Jorgen poszedł w dół ulicy. Przy niewielkim budynku stał jakiś chłop. Podszedł do niego i zapytał:
- Przepraszam, chciałbym zostać obywatelem miasta. Czy nie wie pan gdzie znajdę jakiegoś mistrza?
- Nie, nie wiem! - Odparł agresywnie człowiek.
W tym momencie z domu wyszła jakaś kobieta, najprawdopodobniej jego żona i krzyknęła:
- Ależ Gaanie! Jak możesz tak traktować nowego przybysza? Najbliższego mistrza znajdziesz niedaleko stąd. Nazywa się Bosper. - Zwróciła się do Jorgena.
- Dziękuję pani za pomoc. - Odpowiedział Jorgen i poszedł we wskazanym kierunku.
Po paru chwilach dotarł do sklepu Bospera. Ten był średniego wieku przysadzistym mężczyzną. Najwyraźniej był myśliwym, ponieważ miał na sobie łuk, a w jego sklepie było wiele skór wilczych i niedźwiedzich.
- Przepraszam pana. - Zaczął Jorgen. - Jestem tu nowy i chciałbym zostać obywatelem Khorinis. Czy mógł by mi pan pomóc?
- A skąd przybywasz? - Zapytał Bosper.
- Przypłynąłem z kontynentu. Tam lada dzień wybuchnie wojna z orkami, a ja nie chcę brać w niej udziału. - Odparł Jorgen.
- Dobrze... - Zamruczał pod nosem Bosper. Po chwili dodał - W sumie to potrzebuję kogoś, kto pójdzie ze mną dzisiaj wieczorem do lasu na polowanie. Pójdziesz ze mną i przy okazji sprawdzę jaki z ciebie myśliwy. Przyjdź do mnie przed zachodem słońca, a teraz nie zawracaj mi głowy.
Do zachodu słońca było jeszcze daleko, więc Jorgen postanowił pochodzić trochę po mieście. Błądząc ulicami Khorinis spotkał wielu mieszkańców, nowicjuszy, próbujących tak, jak on zdobyć obywatelstwo, nauczycieli, rybaków, poszedł również na targowisko. Po pewnym czasie wrócił jednak do gospody "Pod Kuternogą". Tam zasiadł przy stoliku w kącie i zaczął rozmyślać. Nagle nasunęły mu się wątpliwości: czy dobrze zrobił mówiąc Bosperowi o tym, że uciekł z kontynentu przed wojną? Czy Bosper nie pomyśli, że jest tchórzem? Gdy tak rozmyślał o tym co go czeka po zachodzie słońca zorientował się, że nie ma żadnej broni, oprócz zardzewiałego mieczyka. A miecz raczej nie nadaje się na polowanie. Nie wiedział nawet na co Bosper ma zamiar polować. Natychmiast przypomniały mu się ostrzeżenia Diego o trollach i krwiopijcach grasujących poza murami miasta. Postanowił więc czym prędzej kupić jakiś łuk. Podszedł do właściciela gospody i zapytał go o najbliższy sklep z łukami. Ten powiedział mu, że łuk można kupić u Bospera lub Martena. Jorgen nie chciał kupować oręża od Bospera, więc zapytał tylko gdzie znajdzie Martena i czym prędzej poszedł do niego. Martena miał znaleźć na nabrzeżu, jednak nie było go tam. Podszedł do jakiegoś marynarza i zapytał:
- Gdzie znajdę Martena, potrzebuję łuk?
- Marten jest poza murami miasta już od dłuższego czasu i nikt nie wie kiedy wróci. - Odparł marynarz.
- To niedobrze... A czy oprócz Bospera jest w Khorinis jakiś inny łucznik? - Zapytał Jorgen.
- Nie, inni również przepadli podobnie jak Marten. Został tylko Bosper. Ale za to Harad wykuwa znakomite miecze. - Oświadczył marynarz.
Wytłumaczył jeszcze tylko Jorgenowi, gdzie znajduje się sklep Harada i odszedł. Jorgen wręcz pobiegł we wskazane miejsce - do zachodu słońca pozostało niewiele czasu. Sklep Harada był niewielkim budynkiem znajdującym się niedaleko nabrzeża. Jorgen wszedł do środka i jego oczom ukazały się najrozmaitsze miecze, topory i noże. Podszedł do sprzedawcy i zapytał:
- Gdzie znajdę Harada?
- To ja, do usług. - Odrzekł sprzedawca.
- Chciałbym kupić dobry miecz na polowanie..
- To się da załatwić - lekki miecz myśliwski. - Odparł Harad podając Jorgenowi lekko zagięty miecz i dodał - Wbijając ostrze w ciało zwierzęcia można szarpiąc rozedrzeć mu skórę. Kosztuje tylko 80 sztuk złota.
- W porządku. - Zgodził się Jorgen i zapłacił Haradowi po czym wyszedł.
Nie zastanawiając się długo poszedł do Bospera. Nie miał już nic do zrobienia, a stwierdził, że lepiej przyjść wcześniej, niż się spóźnić.
W drodze do Bospera spotkał Diego:
- Witaj. - Przywitał go Jorgen.
- Witaj - Odparł Diego, po czym dodał - słyszałem, że udajesz się dzisiaj na polowanie z Bosperem.
- Tak. - Odparł.
- Miałbym wobec tego do ciebie małą prośbę.
- Oczywiście, zrobię to, o co mnie poprosisz. - Zgodził się Jorgen.
- Otóż jakiś czas temu z naszego miasta znikła czwórka myśliwych: Marten, Snipe, Flis i Aren. Od tego czasu słuch o nich zaginął. Może po prostu uciekli i założyli gdzieś w lesie obozowisko, a może przytrafiło im się coś złego. W każdym razie dopiero co tu przybyłeś i wszystkiemu bacznie się przyglądasz. Gdybyś więc zauważył podczas polowania jakieś ich ślady, powiedz mi o tym.
- Dobrze. - Zgodził się Jorgen, po czym pożegnał się i odszedł do Bospera.
Gdy do niego dotarł właśnie zachodziło słońce. Bosper zamykał już swój sklep. Gdy zobaczył Jorgena zrobił taką minę, jakby całkiem o nim zapomniał.
- Ach, to ty. Poczekaj tu chwilę. Pójdę tylko po jakiś łuk dla ciebie i...
- Mam już miecz myśliwski. - Wszedł mu w słowo Jorgen i wyciągnął swoją oręż.
Bosper popatrzył przez chwilę na miecz, później na Jorgena i w końcu rzekł:
- Może być i miecz. Chodźmy już, szkoda czasu.
I wyruszyli. Las, w którym mieli polować znajdował się tuż za murami Khorinis. Gdy do niego weszli słońce było już tylko czerwoną kulą wiszącą nad linią horyzontu.
- Dlaczego polujemy nocą? - Zapytał Jorgen.
- Bo wtedy trudniej nas zauważyć. - Odparł bez entuzjazmu Bosper.
Jorgen nie zadawał już więcej pytań i cierpliwie szedł za swoim mistrzem. W końcu dotarli na jakąś polankę. Na jej skraju Bosper zaczął szeptem mówić do Jorgena:
- Dzisiaj będziemy polować na wilki. Wbrew pozorom nie są one trudne do zabicia. Najpierw skryjemy się w lesie, a gdy jakiś wilk wyjdzie na polanę strzelę do niego z łuku. Później ty rozetniesz mu skórę i nauczę cię zdejmowania skór z wilków. Potem zamienimy się rolami.
- A jak je dostrzeżemy w tych ciemnościach? - Zapytał Jorgen.
- Dobry myśliwy musi mieć nie tylko celne oko, ale i również dobry słuch. Musimy siedzieć w zaroślach w skupieniu, a gdy usłyszymy jakieś szmery przygotować broń. - Wyjaśnił Bosper.
Jorgen nic więcej nie mówił. Przykucnął obok Bospera i nasłuchiwał. Przez długi okres czasu nic się nie wydarzyło. Nagle coś usłyszeli - lekki szmer gdzieś z tyłu. Natężyli jeszcze mocniej słuch, ale nic już nie dotarło do ich uszu. Po paru chwilach z lewej dał się słyszeć dźwięk łamanej gałązki. Bosper napiął łuk. W tej chwili z drzew po przeciwnej stronie polany wyszło jakieś zwierzę. Bosper bez wahania wystrzelił z łuku i trafił prosto w głowę swojej ofiary. Jorgen już wychodził z krzaków, by wykonać swoją robotę, ale Bosper go powstrzymał:
- Poczekaj, musimy sprawdzić, czy nie ma ich więcej.
Czekali, ale nic więcej nie wyszło z drzew. Bosper dał znak, że mogą wychodzić. Szli w milczeniu na środek polany. Gdy podeszli do swojej zdobyczy, okazało się, że jest nią wilk. Jorgen rozciął mu skórę, a Bosper zaczynał mówić mu jak ma ją z niego zdzierać:
- Najpierw musisz włożyć nóż w ranę, i tak nim pociągnąć, by wszedł między...
W tym momencie Jorgen i Bosper spostrzegli, że nie są na polanie sami. Z otaczającego ich lasu zaczęły wychodzić wysokie istoty w czarnych szatach, z czerwonymi maskami zamiast twarzy - magowie Beliara - Poszukiwacze. Było ich sześciu. Zaczęli otaczać dwóch myśliwych. Bosper odrzucił łuk i wydobył z pochwy miecz. Jorgen mocniej ścisnął swoje ostrze myśliwskie w dłoniach. Było oczywiste, że będą musieli walczyć. Magowie byli coraz bliżej. Wtedy Bosper zdecydował, że zaatakuje. Ruszył z mieczem w dłoni na jednego z Poszukiwaczy i z całej siły zadał cios. Czarny mag zgiął się wpół i padł na ziemię. W tej samej chwili od tyłu podszedł do niego następny. Bosper nie zdążył się odwrócić. Mag wytrącił mu z rąk miecz i przewrócił na trawę. Na ratunek pospieszył Jorgen, który mimo iż walczył z innym sługą Beliara zdołał podbiec do szarpiących się na ziemi i zadać cios. Kolejny Mag padł na trawę. Jorgen i Bosper stanęli do siebie plecami i z mieczami w dłoniach odpierali ataki magów. Jorgen nie był najlepszym wojownikiem, więc miał spore problemy z dwójką Poszukiwaczy, którzy go atakowali. Dużo jego ciosów chybiło celu. Magowie natomiast byli bardzo celni. Gdyby nie to, że Jorgen dobrze umiał blokować mieczem ataki, z pewnością by już nie żył. Zadał kolejny cios. Tym razem trafił prosto w maskę jednego z Poszukiwaczy i rozdarł ją na dwie części. W tym czasie Bosper stojący za nim dzielnie walczył z trzema Poszukiwaczami naraz: skutecznie blokował kolejne ataki i celnie trafiał w przeciwników. Kolejny mag zadał cios, którego Bosperowi nie udało się obronić. Zgiął się z bólu, ale podniósł się i zadał ostatni cios. Mag, który poczuł ostrze Bospera, już nigdy w życiu nic nie poczuł. Jorgen walczył z ostatnim Poszukiwaczem. Nagle potknął się o jakiś kamień, stracił równowagę i padł na ziemię. Mag stanął nad nim, uniósł swój miecz nad głową i niespodziewanie przewrócił się, a po chwili leżenia na trawie zaczął się palić. Jorgen na początku był zdezorientowany, ale po chwili zobaczył zmierzającego w jego stronę maga. Nie był to jednak Poszukiwacz - był średniego wzrostu i miał na sobie niebieską szatę.
- Witaj. Nic ci nie jest? - Zaczął.
- Nie, ale? gdzie jest Bosper?! - Jorgen rozglądając się po polanie spostrzegł, że nie ma na niej Bospera.
- Bospera porwali Poszukiwacze. Podobnie jak czterech innych myśliwych z Khorinis. Spokojnie, odnajdziemy go. - Uspokajał nieznajomy.
- Kim jesteś? - Zapytał Jorgen.
- Jestem Vatras - Mag Kręgu Wody.
- Mag Kręgu Wody? Co to jest ten Krąg Wody.
- Nie wiesz co to jest Krąg Wody, mimo iż jesteś Khorinis? - Zdziwił się Vatras.
- Nie, nic mi o tym nie wiadomo. - Odparł Jorgen.
- Dawno temu dwunastu magów: sześciu z Kręgu Ognia i sześciu z Kręgu Wody stworzyło nad częścią Khorinis magiczną barierę, która miała? - Zaczął Vatras, ale Jorgen przerwał mu.
- Słyszałem już o magicznej barierze, ale nic mi nie wiadomo o magach z Kręgu Wody. Możesz mi o tym opowiedzieć coś więcej?
- Tak, ale nie dzisiaj. Teleportuję cię teraz do miasta, a jutro do ciebie przyjdę i wyjaśnię ci o co chodzi z tymi Poszukiwaczami i Magami Wody.
Vatras teleportował Jorgena do Khorinis. Ten wszedł do gospody "Pod Kuternogą" i poszedł na górę do wynajętego pokoju. W nocy nie mógł spać. Nie wiedział gdzie jest teraz Bosper i miał wiele pytań do Vatrasa.
Rozdział III: Magowie Kręgu Wody
- Gdzie ja jestem? - Zapytał Jorgen, gdy po przebudzeniu spostrzegł, że jest w jakimś obcym pomieszczeniu.
- Jesteś w Klasztorze Adanosa - siedzibie Magów Wody. - Odpowiedział siedzący obok niego Vatras
Jorgen natychmiast przypomniał sobie nocne wydarzenia. Pomieszczenie, w którym się znajdowali było wysoką komnatą. Ściany zdobiły runiczne symbole, a w oknach wstawione były witraże. W komnacie było dość zimno.
- Jak się tu znalazłem? - Zapytał po chwili Jorgen.
- Teleportowałem cię. - odparł bez emocji Vatras
- I co teraz?
- Teraz opowiem ci o Magach Wody i Poszukiwaczach.
- No to zaczynaj.
- Przypuszczamy, że Beliar przysłał na świat kolejnego demona. Nie wiemy jednak gdzie on się teraz znajduje, ponieważ badania utrudniają nam Poszukiwacze. Utworzyli oni Krąg Czarnych Magów i znoszą modły do Beliara w nieznanym nam miejscu. Na początku myśleliśmy, że ich klasztor znajduje się na Dworze Irdorath, ale nasi wysłannicy niczego tam nie znaleźli. Tymczasem w Khorinis jest ich coraz więcej: napadają na farmerów, rabują podróżnych, a od pewnego czasu porywają także myśliwych. Więcej powie ci Arcymag Kręgu Magów Wody, Saturas. - To mówiąc Vatras wstał z krzesła i zmierzał w kierunku drzwi komnaty, ale Jorgen go zatrzymał:
- Zaczekaj. Nadal nie wiem jednej rzeczy.
- Jakiej?
- Co to wszystko ma ze mną wspólnego?
- No cóż... zaimponowałeś mi walcząc wczoraj z Poszukiwaczami. Poza tym Adanos objawił parę dni temu Saturasowi, że z kontynentu przybędzie człowiek, który rozwiąże problem. Adanos nigdy się nie myli. Jesteś wybrańcem.
- Ale... - Jorgen nie dokończył, bo Vatras wyszedł z komnaty.
Jorgen wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Otworzył je i znalazł się na wysokim korytarzu. Zdecydował, że pójdzie w prawo. Ruszył przed siebie i po paru chwilach doszedł do wielkich drzwi. Otworzył je i wszedł do ogromnej sali. Ściany komnaty ozdobione były symbolami runicznymi, przy których stały wysokie posągi. W oknach, tęczą kolorów jarzyły się witraże, a na sklepieniu namalowane były przepiękne malowidła. Wszystko w tej sali było takie ogromne. Jorgen zobaczył zmierzającego w jego stronę Vatrasa.
- No chodź, Saturas już na ciebie czeka.
Jorgen ruszył za Vatrasem. W końcu komnaty, na tronie siedział Saturas. Był on starszym mężczyzną. Przywdziany był w niebieską szatę Kręgu Wody.
- Witaj. - Zaczął Saturas.
- Witaj Arcymagu.
- Przejdźmy na "ty". - Zaproponował Saturas. - Będzie nam się łatwiej rozmawiało.
- W porządku. - Przystał na propozycję Jorgen.
- Zaprowadzę cię do naszej sali zebrań i tam ci wszystko wytłumaczę.
Saturas wraz z Vatrasem zaprowadzili Jorgena do małej, ciemnej sali pełnej świec. Na środku znajdował się okrągły stół, wokół którego stało czterech magów. Przy ścianach stały regały z księgami. Jorgen przypuszczał, że kryją tajniki mocy magicznej, z którą niedługo będzie miał do czynienia.
- Jorgenie - Zaczął. - jesteśmy magami Kręgu Wody. Ja jestem Saturas - Arcymag, to jest Cronos i Nefarius - moi zastępcy i doradcy. To jest Merdarion - studiuje starożytne księgi. To natomiast jest Myxir - mistrz zaklęć, a to Riordian - mistrz eliksirów. Vatras, którego już znasz, jest naszym pomocnikiem i łącznikiem ze światem zewnętrznym. Jak już zapewne wiesz, Adanos wskazał mi ciebie na wybrańca, który pomoże nam w odnalezieniu oraz unieszkodliwieniu demona, którego Beliar przysłał na świat. By do tego doszło należy najpierw zniszczyć Poszukiwaczy i ich zakon.
- Poszukiwacze to dawni członkowie kultu Śniącego, którzy po jego utracie przeszli na stronę ciemnych mocy. Stali się Czarnymi Magami, których nazwaliśmy Poszukiwaczami. Przez lata nieliczni z nich ujawniali się światu. Teraz jednak, jest ich coraz więcej. - wyjaśnił Riordian
- Według Almanachu Opętanych, by zdjąć klątwę z osoby opętanej, należy zniszczyć źródło mocy opętańczej. W tym przypadku chodzi o dawno zapomniany artefakt - Serce Beliara. Prawdopodobnie Beliar wskazał kiedyś Śniącemu ów artefakt i ten, tuż przed zagładą opętał kilku swoich wyznawców, czyniąc ich Poszukiwaczami. - Opowiedział Merdarion.
- Teraz zapewne Czarni Magowie dobrze chronią swój artefakt gdzieś w swoim klasztorze. - Rzekł Saturas.
- My jednak mamy sposób na odzyskanie go - Dodał Merdarion. - Otóż na świecie istnieją trzy artefakty bogów: Oko Innosa, Oko Adanosa i Serce Beliara. Gdy dwa z nich wzywają trzeciego, ten musi stawić się na wezwanie.
- My posiadamy Oko Adanosa i jeżeli zdobędziemy Oko Innosa, będziemy mogli zdobyć Serce Beliara. Problem polega na tym, że Oko Innosa było w posiadaniu Bezimiennego, gdy ten przebywał na Wyspie Irdorath. A jak zapewne wiesz Bezimienny zginął z rąk Poszukiwaczy. - Wyjaśnił Myxir.
- Rozmawialiśmy jednak z kilkoma osobami, które były wraz z Bezimiennym na wyspie: z Gornem, Diego, Lee i Lesterem. Twierdzą oni, że po pokonaniu smoka ożywieńca pojawił się Nekromanta i wchłonął moc zabitego potwora. - Uzupełnił wypowiedź Saturas.
- Kim jest Nekromanta? - Zapytał Jorgen.
- Xardas Nekromanta jest trzynastym magiem, który nadzorował tworzenie magicznej bariery. Uratował on Bezimiennego ze zgliszczy zawalonej świątyni Śniącego i wysłał na poszukiwani smoków. Po ich pokonaniu wchłonął moc smoka ożywieńca i przepadł.
- Chcemy, byś odnalazł Oko Innosa i ufamy, iż nie odmówisz. - Twardo oświadczył Saturas.
- Oczywiście, zgadzam się. - Jorgen nie miał wyjścia.
- To wspaniale. - Ucieszył się Saturas. - Nie możesz jednak walczyć ze złem w takim stanie, w jakim teraz jesteś - wyposażony w miecz myśliwski i ubrany w strój mieszkańca miasteczka... Vatras postara się zrobić z ciebie godnego sługę Adanosa.
To rzekłszy Saturas i pozostali magowie wody opuścili komnatę. Został tylko Vatras.
- No to chodź. Trzeba z ciebie zrobić "godnego sługę Adanosa".
***
Przez trzy miesiące Jorgen ciężko pracował, by zostać sługą Adanosa. Vatras uczył go posługiwania się mieczem i łukiem, Merdarion odczytywania pisma runicznego. Myxir doskonalił w nim sztukę sporządzania wywarów i eliksirów, a Riordian rzucania czarów.
Po tych przygotowaniach Jorgen ponownie stanął przed Saturasem.
- Oto twoja szata Maga Wody i miecz sprawiedliwości. - Rzekł Saturas wręczając Jorgenowi szatę oraz oręż.
- Dziękuję Saturasie. - Odpowiedział Jorgen.
- Teraz możesz ruszać na poszukiwania Oka Innosa.
- Ale gdzie mam zacząć? - Zapytał Jorgen.
- Najlepiej pogadaj z ludźmi, którzy byli z Bezimiennym na wyspie Irdorath. Może oni powiedzą ci coś, czego nam nie powiedzieli. Teleportujemy cię teraz do Khorinis. Masz tu runę teleportacji do naszego klasztoru. Powodzenia!
Po chwili Jorgen znalazł się przed południową bramą miasta Khorinis.
Rozdział IV: Oko Innosa
Miasto nic się nie zmieniło przez te trzy miesiące. Nadal ci sami ludzie ganiali za swoimi sprawami. Tylko sklep Bospera był zamknięty. Jorgen postanowił od razu wziąć się do roboty. Spytał strażnika, który akurat obok niego przechodził, gdzie znajdzie Diego. Strażnik odpowiedział, że znajduje się on w Górnym Mieście, w ratuszu. Jorgen udał się tam. Strażnicy, pilnujący wejścia do Górnego Miasta nie chcieli go wpuścić. Nie chcieli też uwierzyć, że jest magiem wody. Musiał im zapłacić 1000 sztuk złota. Dopiero wtedy mógł przejść. Gdy już to zrobił, od razu spostrzegł Diego, który akurat wychodził z ratusza.
- Hej, Diego! Zaczekaj! - Krzyknął w jego stronę.
Diego odwrócił się. Najwyraźniej był zdezorientowany, bo zapytał:
- Kim jesteś?
- Jestem Jorgen. Rozmawiałeś ze mną trzy miesiące temu w karczmie "Pod Kuternogą".
Diego najwyraźniej nie mógł uwierzyć, że człowiek, który trzy miesiące temu przybył do miasta, teraz jest magiem wody.
- Saturas zlecił mi zadanie odnalezienia Oka Innosa. Nie wiesz, gdzie może teraz być? - Zapytał Jorgen.
- No cóż... Powiedziałem już wszystko co wiedziałem o Oku Vatrasowi. Po pokonaniu smoka ożywieńca pojawił się Xardas i wchłonął na siebie moc złego smoka. To wszystko. Może Lester będzie wiedział coś więcej. On też był na Dworze Irdorath.
- Gdzie znajdę Lestera? - Zapytał Jorgen.
- Po powrocie z wyprawy przeniósł się do wieży Xardasa i tam prowadzi jakieś badania. Wieża znajduje się na południowy-wschód od Khorinis. Uważaj jednak: droga jest bardzo niebezpieczna.
- W porządku. Dzięki za wszystko.
Jorgen wyszedł z Górnego Miasta i skierował się w kierunku południowej bramy. Po wyjściu z miasta szedł drogą, cały czas prosto. Po drodze minął jakąś farmę. Za nią napotkał stadko goblinów. Nie sprawiły mu one najmniejszego kłopotu, ponieważ broń jaką dysponował zabijała je jeden po drugim. Za kolejnym zakrętem natknął się na innego wroga - Poszukiwacza.
- Jestem sługą mego pana. Mój pan będzie władał wyspą. Mój pan ponownie zasiądzie na tronie. - Powiedział niskim głosem Poszukiwacz.
- O czym ty mówisz?
- Jestem sługą mego pana. Mój pan każe mi cię zabić.
Jorgen myślał, że mag wyciągnie teraz miecz i zacznie walczyć, ale tak się nie stało. Po chwili poczuł jak ognista strzała przeszywa go na wylot. Padł na ziemię.
***
Gdy się obudził leżał na drewnianym łóżku, w jakimś ponurym pomieszczeniu. Obok niego krzątał się jakiś mężczyzna. Jorgen próbował wstać, ale poczuł ból w okolicach brzucha. Wtedy mężczyzna odwrócił się do niego.
- Witaj. Jestem Lester. Jak się czujesz? - Zapytał pogodnie.
- Strasznie mnie boli. Co mi się stało?
- Oberwałeś ognistą strzałą. Pewnie od Poszukiwacza. Znalazłem cię leżącego na środku drogi, niedaleko stąd. Kim jesteś?
- Tak, już pamiętam. Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie do ciebie Diego. Podobno wiesz gdzie znajduje się teraz Oko Innosa.
- Hmm? Oko Innosa to artefakt, dzięki któremu można rozmawiać ze smokami. Ja mało wiem na jego temat. Gdy byłem z Bezimiennym na wyspie, użył go do pokonania smoka ożywieńca. Później o nim nie słyszałem. Zapytaj Miltena - maga ognia. Znajdziesz go w klasztorze magów ognia.
- Gdy byłem u Diego, powiedział mi coś podobnego. - Zamamrotał pod nosem Jorgen.
- Co mówisz? - Nie dosłyszał Lester.
- Nic ważnego.
Jorgen przeleżał w wieży Xardasa dwa dni, zanim mógł wstać. Przez te dwa dni dużo rozmawiał z Lesterem na temat jego badań. Lester twierdził, że Xardas, jeszcze przed odzyskaniem przez Bezimiennego Oka Innosa, przeszedł na stronę Beliara i próbował sprowadzić na świat jego cielesną postać.
- Magowie Wody twierdzą, że Beliar przysłał już na świat kolejnego demona. - Odpowiedział na tę informację Jorgen.
- Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do klasztoru Adanosa? - Zapytał Lester. - Chętnie pomogę Magom Wody w ich badaniach.
- Przykro mi, ale sam nie wiem, gdzie on dokładnie jest. Do tego czasu zawsze się tam teleportowałem. Ale jak chcesz mogę cię tam teleportować.
- W porządku. Tutaj już wszystko zrobiłem.
- Najpierw jednak muszę porozmawiać z tym Miltenem. Pójdę teraz do klasztoru Magów Ognia, i gdy tylko się czegoś dowiem, wrócę po ciebie i razem teleportujemy się do Magów Wody. - Oświadczył Jorgen.
Lester przystał na propozycję i Jorgen ruszył w drogę do klasztoru. Najpierw jednak wrócił do Khorinis, by kupić mapę, bo nie wiedział, gdzie ów klasztor się znajduje. Na targowisku spotkał Brahima - kartografa, który sprzedał mu mapę okolic miasta za 120 sztuk złota. Podobno była to promocyjna cena, ale Jorgenowi jakoś trudno było w to uwierzyć. Wyposażony w mapę ruszył w dalszą drogę. Do klasztoru dotarł bez nieprzyjemnych niespodzianek. Jedynie stadko ścierwojadów zakłóciło jego podróż, ale szybko się z nimi uporał. Klasztor Magów Ognia był wiekową budowlą. W oknach wstawione były witraże, a wielkie drzwi zdobiły niezrozumiałe dla Jorgena znaki. Przed wejściem do klasztoru znajdował się dziedziniec, po którym chodziło kilku magów. Jorgen przekroczył bramę klasztoru i podszedł do jakiegoś starszego maga.
- Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie Satur?
- Nie zawracaj mi teraz głowy! Nie mam czasu. - Agresywnie odpowiedział mag.
Jorgen postanowił spróbować szczęścia gdzie indziej. Zaczepił młodego maga i zapytał:
- Witaj. Jestem Jorgen, Mag Wody. Przysyła mnie Saturas. Mam się spotkać z Miltenem.
- Dobrze. Poczekaj chwilę. Przed chwilą tu był. Zaraz go zawołam. - Wesoło odpowiedział mag.
I odszedł do klasztoru. Jednak już po chwili wyszedł z niego razem z innym magiem.
- Witaj. Jestem Milten.
Milten był wysokim mężczyzną średniego wieku. Wyglądał raczej na doświadczonego maga. Ubrany był w czerwoną szatę Kręgu Ognia, a na szyi nosił Amulet Innosa.
- Jestem Jorgen. Przysyła mnie Saturas - Arcymag Kręgu Magów Wody. Poszukuję artefaktu - Oka Innosa, a podobno ty go masz.
- Oko Innosa znajduje się tam, gdzie powinno i nikt poza magami ognia nie ma do niego dostępu. - Chłodno odparł Milten.
- Ale to naprawdę bardzo ważna sprawa. Od tego zależy przyszłość Khorinis, a może nawet całego kontynentu.
- Tak. Jasne. - Nadal nie wierzył Milten.
- Jeśli mi nie wierzysz zapytaj Vatrasa. Powinien być gdzieś w mieście. - Jorgen nie dawał za wygraną
- Nie wierzę ci i nie oddam ci Oka Innosa. Jak chcesz możesz porozmawiać z Pyrokarem - Arcymagiem. Może on ci uwierzy. A teraz żegnaj.
To mówiąc Milten odszedł do klasztoru. Jorgenowi nie pozostało nic innego jak udać się do Pyrokara. Poprosił jednego z magów, będących na dziedzińcu, by go do niego zaprowadził. Gdy weszli do klasztoru okazało się, że jest on mniejszy od siedziby magów wody. Gdy Jorgen stanął przed obliczem Arcymaga, nie wiedział jak zacząć. W myślach szybko skleił parę słów i wreszcie przemówił:
- Arcymagu Kręgu Ognia. Jestem wysłannikiem Magów Wody. Arcymag Saturas prosi cię o przysługę.
- Jaką? - Niechętnie odparł Pyrokar.
Pyrokar był starszym człowiekiem. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Po jego obu stronach siedzieli jego dwaj doradcy: Serpentes i Ulthar. Obydwaj jednak milczeli.
- Potrzebny jest nam artefakt, który jest w waszym posiadaniu - Oko Innosa. - Kontynuował Jorgen.
- Do czego Saturasowi potrzebne jest Oko Innosa? - Z uśmiechem zapytał Pyrokar.
- By przywołać Serce Beliara i pokonać Zakon Czarnych Magów. - Oświadczył Jorgen.
- Co?! - Ożywił się Pyrokar. - Chcecie przywołać Serce Beliara?! Czy temu staruszkowi kompletnie odbiło?!
Jorgen opowiedział Pyrokarowi historię Poszukiwaczy. Pyrokar wydawał się wstrząśnięty. Zwrócił się wtedy o radę do swoich doradców. Serpentes nie chciał oddać Oka, a Ulthar się zgodził. Pyrokar również zdecydował się oddać Jorgenowi Oko Innosa.
- Dobrze. Chodź z nami, a damy ci Oko Innosa. - Rzekł Pyrokar.
- Dziękuję Arcymagu.
Jak się okazało, artefakt był mocno strzeżony. Dostępu do niego broniło kilka potężnych zaklęć, oraz najlepszych paladynów. Oko znajdowało się w grobowcu położonym niedaleko klasztoru. Droga doń była usłana potworami, ale Pyrokar wiedział, że by je ominąć należy użyć zaklęcia teleportacji. Gdy znaleźli się wewnątrz grobowca stało się coś, czego się nie spodziewali. Drogę zastąpiła im spora grupa Poszukiwaczy, a na ich czele stał mag, mag ożywieniec. Pyrokar i Ulthar zaczęli rzucać zaklęcia. Jorgen wyciągnął miecz i zaczął machać nim we wszystkich kierunkach. Serpentes pobiegł po paladynów. Walka rozpoczęła się. Jorgena o włos minęła kula ognia, którą rzucił Pyrokar. Ulthar właśnie zabił dwóch Poszukiwaczy, gdy wrócił Serpentes z sześcioma paladynami. Jorgen kątem oka dostrzegł Oko Innosa leżące na piedestale. Nagle Pyrokar dał sygnał wycofania się z grobowca. Gdy paladyni, Jorgen, Serpentes i Ulthar byli już prawie przy wyjściu Pyrokar rzucił na Poszukiwaczy czar Ognistego Deszczu. Czarni Magowie zaczęli się palić i wić po ziemi. Wydawało się, że sprawa jest wygrana, gdy niespodziewanie, jak spod ziemi wyrósł przed nimi mag ożywieniec, którego widzieli na początku.
- Chciałbyś nas pokonać, ale nigdy ci się to nie uda! - Rzekł złowieszczo, po czym dodał - Na potęgę Beliara! MuahahahaMuahaha!
Nagle ziemia zaczęła się trząść i zaczęły spod niej wychodzić szkielety. Jorgen czuł przerażenie widząc jak Pyrokar walczy z co najmniej tuzinem szkieletów. Rzucił mu się na pomoc. Podobnie zrobili paladyni. Serpentes i Ulthar rzucali w stronę ożywieńców ogniste kule. To jednak nie wystarczyło. Mag opętańczo się śmiejąc przyzywał kolejne zastępy szkieletów. Wszyscy zapomnieli o Oku Innosa. A tego nie było już tam, gdzie powinno być. Jorgen miał już dość walki. Wiedział, że są na straconej pozycji. Rzucił się ze swoim mieczem sprawiedliwości na maga ożywieńca. Ten nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Jorgen przewrócił maga na ziemię i wbił mu miecz w serce. On jednak nawet nie mrugnął okiem. Zły mag nie miał serca. Pyrokar rzucił na ożywieńca najsilniejsze ze swoich zaklęć: Tchnienie Śmierci. Mag się już nie ruszał. Był martwy na zawsze.
***
W grobowcu zaległa cisza. Jorgen odrzucony mocą zaklęcia śmierci leżał nieruchomo pod skalną ścianą. Pyrokar stał nieruchomo i wpatrywał się w martwe ciało maga. Serpentes i Ulthar stali przy wejściu i nadal trzymali w ręku kule ognia. Paladyni ciężko dysząc wpatrywali się w Pyrokara.
- C... Co ty zrobiłeś? - Serpentes zwrócił się nieśmiało do Pyrokara.
- Zabiłem maga ożywieńca. - Odparł Pyrokar.
- Ale skąd miałeś tak potężną runę? - Dopytywał się Ulthar.
- Nie czas teraz na wyjaśnienia. Zabierzcie tego maga i Jorgena do klasztoru. Nie zapomnijcie o Oku Innosa.
I wtedy osoby przebywające w grobowcu zorientowały się, że Oka nie ma na piedestale. Ktoś je ukradł.
Rozdział V: Krwawa noc
Jorgen przebywał w klasztorze parę tygodni. Był w złym stanie. Zaklęcie Pyrokara częściowo raniło również jego. Długo nie odzyskiwał przytomności. Vatras i Milten opiekowali się nim. Gdy wreszcie się obudził, zapytał się o Oko Innosa. Okazało się, że Lester zaczął się niecierpliwić i również wyruszył do klasztoru. Tam zaczął śledzić Pyrokara, gdy wraz z Jorgenem i swymi pomocnikami szedł do grobowca. Gdy rozpoczęła się walka użył zaklęcia telekinezy, zabrał Oko Innosa i zaniósł je do Miltena, do klasztoru. Jorgen cieszył się, że w końcu ma Oko Innosa, ale miał również wiele pytań do Pyrokara. Parę dni później nadarzyła się okazja, by je zadać. Byli sami w komnacie. Jorgen zaczął:
- Kim był ten mag, który nas zaatakował?
- Nie wiedzieliśmy tego. Byliśmy kompletnie zaskoczeni. Dopiero, gdy przenieśliśmy jego ciało do klasztoru Lester go rozpoznał.
- I kto to był? - Dopytywał się Jorgen.
- Lester twierdzi, że był to jeden z guru, z dawnego obozu bractwa Śniącego. Za czasów magicznej bariery Lester należał do tego właśnie obozu. Mag nazywał się Cadar. Podobno zginął po upadku bractwa, ale teraz najwidoczniej powrócił jako ożywieniec?
- Jak Poszukiwacze dostali się do grobowca? Przecież był silnie strzeżony.
- Tego nie wiem. Wygląda na to, że zło zagraża teraz wyspie bardziej niż kiedykolwiek.
- I co się teraz stanie?
- Nic. Zobaczym co z Okiem zrobią Magowie Wody. Mam nadzieję, że mają jakiś plan. - Odparł Pyrokar.
Nagle do komnaty wpadł przerażony Milten i zaczął histeryzować z trudem łapiąc powietrze:
- Khorinis!? Khorinis? Poszukiwacze!
- No co?! Wyduś to z siebie! - Pyrokar schwycił Miltena i zaczął nim trząść.
- Khorinis się pali! Poszukiwacze i szkielety zabijają ludzi! - Krzyknął Milten.
Pyrokar puścił Miltena i podbiegł do okna. Była noc, a na tle bezchmurnego nieba rysowała się czerwona smuga ognia.
- Szybko! Zbierz wszystkich magów. Ruszamy do miasta. - Rzucił do Miltena i wybiegł na korytarz.
***
Po krótkim czasie grupa Magów Ognia, nowicjuszy i paladynów zmierzała w kierunku miasta. Jorgen szedł obok Miltena i Pyrokara. Milten niósł w rękach zapas mikstur leczniczych, Arcymag szykował zaklęcie ognistej burzy, a Lester rozdawał broń między nowicjuszy. Jorgen, gotowy do walki, dzierżył w dłoniach swój miecz sprawiedliwości. Nie wiedział co go czeka w mieście. Nikt nie wiedział.
Gdy dotarli do bram miasta, spostrzegli, że takowych nie już nie ma. Palące się wrota leżały daleko od miejsca, w którym powinny się znajdować.
- Musiały zostać uderzone naprawdę silnym zaklęciem. - Powiedział Pyrokar.
Postanowili się rozdzielić. Jorgen był w grupie z Miltenem, Lesterem, Ultharem, Garwigiem i Talamonem. Weszli do miasta i od razu zostali zaatakowani przez Poszukiwacza. Garwig błyskawicznie zadał cios. Poszukiwacz padł na ziemię. Wszystko wokoło stało w płomieniach. Słychać było krzyki i wołania o pomoc. Odgłosy walki na miecze zagłuszał dźwięk ognia. Naprzeciwko nich wyszła grupa Poszukiwaczy. Ulthar natychmiast osłonił ich tarczą ognia. Jorgen zrozumiał dlaczego, gdy Poszukiwacze zaczęli rzucać w ich kierunku kule ognia. Z tyłu nadbiegł jakiś paladyn, który rozprawił się z wrogami. Po chwili jednak jego ciało przeszyła strzała. A później następna. Padł na ziemię. Jorgen zobaczył tylko człowieka walczącego z zaklęciem Pirokinezy, które rzucał Lester. Po chwili był już martwy. Za nimi do miasta weszła kolejna partia Poszukiwacze. Milten i Ulthar postanowili, że zajmą się nimi. Jorgen, Lester i dwaj strażnicy poszli dalej. Nagle z małej uliczki wybiegło pięciu Poszukiwaczy. Rzucili się na Talamona i Garwiga. Lester odciął jednemu z nich głowę. Drugi postanowił pomścić kolegę, ale Jorgen w porę zareagował. W tym czasie Poszukiwacze próbowali opętać Talamona. Lester w porę rzucił zaklęcie pirokinezy. Nie zadziałało. Jorgen skoczył więc z mieczem na wroga, ale było już za późno. Talamon został opętany. Musieli go zostawić, więc Garwig powiedział, że będzie się nim opiekował. Lester i Jorgen ruszyli dalej. Idąc płonącą ulicą byli świadkami makabrycznej sceny. Jeden z Poszukiwaczy odciął głowę bezbronnemu gospodarzowi. Jorgen natychmiast go zabił. Gospodarz był martwy, a jego głowa leżała kawałek dalej. Lester wpadł do jednego z domów i po chwili wyszedł z płaczącym dzieckiem na rękach.
- I co z nim teraz zrobimy? - Zwrócił się do Jorgena pokazując dziecko.
- Zanieś je Garwigowi. I tak został przy Talomonie. Ja pójdę dalej.
I poszli w przeciwnych kierunkach. Jorgen długo przebijał się przez płonące ulice, po których błądzili Poszukiwacze szukając ofiary. W mijanych domach słychać było krzyki mieszkańców i płacz dzieci. Na jednym ze skrzyżowań dostrzegł Pyrokara walczącego z dwoma myśliwymi. Stanął jak wryty. Jednym z myśliwych był Bosper, z którym parę miesięcy temu był na polowaniu. Nie zastanawiając się długo rzucił na myśliwych czar sopla lodu. Wtedy Bosper skierował się w jego stronę. Jorgen spostrzegł, że to nie jest ten sam Bosper, z którym był na polowaniu. Ten wyglądał jakby wstał z grobu. Zaczął z nim walczyć. Bosper był myśliwym, więc nie za dobrze posługiwał się mieczem, toteż Jorgen szybko go pokonał. Pyrokara zaatakowała kolejna grupa Poszukiwaczy. Jorgen ruszył dalej. Dotarł do ratusza. Lord Hagen, wraz ze sporą grupą paladynów dzielnie go bronił przed poszukiwaczami. Nagle mury miasta, trafione jakimś zaklęciem, runęły, przygniatając Lorda Hagena i Poszukiwaczy. Przez powstałą wyrwę do miasta zaczęły przedostawać się hordy szkieletów, na których czele stali Panowie Cienia. Jorgen zaryzykował. Rzucił czar fala lodu, a zaraz potem deszcz ognia. Co słabsze szkielety rozsypały się, ale reszta została. Jeden z panów cienia uniósł jakiegoś paladyna i przebił go na wylot swoim mieczem. Szkielety ruszyły w stronę Jorgena. Ten machał mieczem na wszystkie strony, ale powoli zyskiwał świadomość, że bitwa o Khorinis zakończy się klęską. Na pomoc przyszło mu kilku paladynów. Nagle na zburzonym murze stanęły dwie postacie - magowie. Uniosły ręce w górę. Wystrzeliły z nich małe płomyczki. Złączyły się w powietrzu i zaczęły tworzyć kulę. Kula stawała się coraz większa, aż wreszcie magowie skierowali ją na ulice miasta. Z kuli zaczęły tryskać ogniste gromy, które niszczyły wszystko na swojej drodze. Ratusz został zmieciony z powierzchni ziemi. W tym momencie gdzieś w dzielnicy portowej utworzyła się podobna kula i również zaczęła siać spustoszenie. Ziemia zaczęła się trząść i nad Khorinis utworzył się portal. Ogromna granatowa kula z której biły pioruny. Źli magowie padli na ziemię, a z ich ciał wzbił się ku niebu czarny dym.
***
W tym czasie na wyspie położonej niedaleko Khorinis stała postać przyodziana w czarną szatę. Bacznie przysłuchiwała się krzykom rozpaczy dobiegającym z miasta. Na jej blado trupiej twarzy pojawił się uśmiech, a oczy zapłonęły czystą czerwienią. W ręku trzymała amulet z czarnym diamentem w środku.
- Nadszedł czas? - Wysyczała.
***
Z portalu zaczął wydobywać się gęsty dym. Jorgen nie marzył o niczym innym, jak o wydostaniu się z tego piekła. Postanowił użyć runy teleportacji do Magów Wody. Zaczął wypowiadać zaklęcie. Spostrzegł biegnącego w jego kierunku Pana Cienia, ale zdążył. Przeniósł się do komnaty w klasztorze Adanosa.
Tymczasem w Khorinis dalej toczyła się bitwa. Niebo przeszywały błyskawice, a powietrze wypełniał gęsty dym wydobywający się z otwartego przez magów portalu. Całe dolne miasto stało się płonącą stertą drewna, a górne wkrótce miało się nią stać. Z portalu wyłoniła się ogromna istota. Demon. Cały czarny z czerwonymi oczami. Miał wielkie rogi i skrzydła. Towarzyszyły mu kłęby gęstego dymu. Odgłosy walki ucichły. Ludzie, którzy bronili miasta zamarli ze strachu i przerażenia. Demon potwornie zaryczał, po czym zniknął. Podobnie jak Poszukiwacze, szkielety i panowie cienia. Zostały tylko palące się domy i stosy trupów.
Tymczasem w klasztorze Magów Wody Jorgen biegł po korytarzu do głównej sali, by powiadomić o tym co się stało Saturasa. Ku zdziwieniu Jorgena, Saturas i inni magowie wody stali w kręgu, a nad nimi utworzyło się błękitne pole siłowe. Na ziemi leżały dwa artefakty: Oko Innosa i Adanosa. Magowie odmawiali modlitwę przyzywającą. Był Saturas, Nefarius, Myxir, Riordian, Merdarion i Cronos, ale nigdzie nie było Vatrasa. Nagle i on pojawił się i zabrał Jorgena do jego komnaty. Gdy zamknął drzwi powiedział:
- Wiem co się stało. Magowie próbują teraz przywołać Serce Beliara. Nie można im przeszkadzać.
- Ale skąd mają Oko?! - Jorgen strasznie histeryzował.
- Ja je zabrałem z klasztoru. Gdy rozpoczął się atak teleportowałem się tam, zabrałem Oko i przyniosłem je tutaj.
- Na Adanosa! Co teraz będzie?!
- Merdarion znalazł w bibliotece pradawny przekaz o Orthonosie.
- O czym? - Zdziwił się Jorgen.
- Raczej o kim. Legenda głosi, że dwanaście nocy po pełni księżyca, mającej miejsce dwanaście lat po pokonaniu wysłannika Beliara, ten będzie mógł przysłać na świat kolejne swe dziecię - Orthonosa.
- Chcesz powiedzieć, że ta noc wypada właśnie?
- ? dzisiaj. - Dokończył Vatras. - By otworzyć portal trzeba przelać wiele krwi ludzkiej. Stąd atak na miasto.
- A więc Zakon Zła wygrał. - Stwierdził Jorgen.
- Niezupełnie. Jeśli magom uda się przywołać Serce Beliara, pojawi się cień szansy.
***
W tym samym czasie, w miejscu odległym od klasztoru Adanosa o wiele dni drogi, pojawiła się istota w czarnej szacie. W ręku nadal ściskała amulet z czarnym diamentem. Weszła przez wielkie drzwi do okrągłej komnaty. Pomieszczenie wypełnione było czarnym smogiem, na środku stała ogromna bestia z wielkimi skrzydłami i piekielnie czerwonymi ślepiami. Pod ścianami komnaty stali Poszukiwacze.
- Witaj wśród nas Orthonosie. - Zasyczała istota w czarnej szacie.
I w tym momencie amulet, który trzymała w ręce zniknął.
***
Magowie Wody nadal próbowali przywołać Serce Beliara. Wciąż jednak im się to nie udawało. Zaczęli tracić już nadzieję, kiedy niespodziewanie obok Oka Innosa i Adanosa pojawił się trzeci artefakt - amulet z czarnym diamentem w środku. Zgromadzeni magowie zamilkli. Do komnaty wbiegł Jorgen, a za nim Vatras.
- Co się stało? - Krzyknął Vatras.
- Chyba się udało. - Niepewnie powiedział Merdarion.
- Tak. To jest Serce Beliara. - Stanowczo oświadczył Saturas.
Arcymag wziął amulet w ręce i zaczął wypowiadać zaklęcie:
- "Da Hast Jage Rest, Da Hast Jage Rest"
- "Da Hast Jage Rest, Da Hast Jage Rest" - Inni magowie również zaczęli wypowiadać zaklęcie.
Po paru chwilach amulet zaatakowały niebieskie pociski. Zaklęcie podobne było do pirokinezy. Amulet zaczął się rozpadać na części. Z jego wnętrza tryskały fioletowe promienie. Nagle z promieni zaczęły tworzyć się ludzkie kształty. Przed magami stanęły cztery postacie. Zaczęła się walka. Jorgen dobył miecza i zajął się najbliższym wrogiem. Vatras pomagał Saturasowi, Riordian i Myxir walczyli z najniższym z magów, a Cronos i Merdarion zajęli się najwyższym. Tymczasem Nefarius zabrał szczątki Serca i pobiegł do ukrytej biblioteki magów, by odprawić rytuał całkowitego zniszczenia artefaktu. Jorgen zadał pierwszy cios. Chybił. Teraz mag zadał dwa silne cięcia mieczem, które cudem minęły Jorgena. Ten zadał kolejny cios, tym razem celny. Mag padł na ziemię, i nie ruszał się. Jorgen podbiegał już do następnego, gdy nagle trafiła go silna wiązka energii. Pocisk wyrzucił go do przodu, tak, że zatrzymał się pod ścianą. Stracił przytomność. Saturas i Vatras nadal walczyli z magiem, który znacznie lepiej od nich władał mieczem. W końcu postanowili zastosować plan. Vatras zajmował maga walką, a Saturas rzucał zaklęcia. Po paru próbach udało się i mag zginął. Riordian i Myxir rzucali zaklęcia lodowych pocisków i pioruna kulistego. Mag z którym walczyli nie miał szans. Padł na posadzkę porażony piorunem. Cronos rzucał czary lodowego podmuchu, podczas gdy Merdarion podchodził maga od tyłu i zadawał ciosy mieczem. Walka dobiegła końca. Magowie Wody ją wygrali. W głównej komnacie stało sześciu magów Adanosa i trzech magów Beliara leżących na ziemi. Jorgen był nieprzytomny.
W tym samym czasie Nefarius biegł najszybciej jak umiał w kierunku biblioteki. Poruszył pochodnię na ścianie, a ta rozsunęła się i pojawiło się w niej ukryte przejście. Zbiegł krętymi schodami na sam dół, i wbiegł do zaciemnionego pomieszczenia. Szybko zapalił świece. Pomieszczenie było małe. Na środku stał stół runiczny, a na regałach pod ścianami piętrzyły się stare księgi. Nefarius podbiegł do stołu runicznego i zaczął wypowiadać po cichu i w pośpiechu zaklęcia. Gdyby w tym momencie odwrócił się, dostrzegłby błyszczące w ciemnościach piekielnie czerwone ślepia.
Myxir i Riordian odnieśli Jorgena do jego komnaty. Saturas i Vatras zajęli się badaniem złych magów. Vatras podszedł do jednego z nich i zdjął mu z palca pierścień. Wyryto na nim jakiś wyraz w nieznanym mu języku.
- Co tu jest napisane? - Zwrócił się do Saturasa podając mu pierścień.
Saturas po chwili zastanowienia rzekł:
- Nie jestem pewien, ale chyba Navid. Czy inni magowie też mają takie pierścienie?
- Tak.
- Więc pozbieraj je i razem zaniesiemy je do biblioteki. Zdaje się, że mamy tam jakąś księgę, która przetłumaczy nam te symbole.
Tak więc Saturas i Vatras poszli do biblioteki. Gdy doszli do ukrytego przejścia zorientowali się, że coś jest nie tak. Przejście było otwarte, a pochodnia je otwierająca leżała na ziemi.
- Ktoś tu był przed nami. - Powiedział Saturas i przygotował zaklęcie pioruna kulistego.
Powoli schodzili na dół. Gdy dotarli do biblioteki spostrzegli ciało leżące na ziemi. Ciało Nefariusa. Vatras natychmiast podbiegł do niego.
- Nie żyje. - Oświadczył ściszonym głosem. - Został trafiony tchnieniem śmierci.
Na stole obok leżało zniszczone Serce Beliara.
- Ktokolwiek próbował odzyskać Serce, nie udało mu się. Przynajmniej tyle. - Zakończył Saturas.
Rozdział VI: Varrant
Przez kilka następnych dni sytuacja trochę się uspokoiła. Niebo wypogodziło się, Jorgen odzyskał przytomność, Nefarius został pochowany, a ciała złych magów wrzucone do morza. Następnego dnia po incydencie w klasztorze, Vatras przechadzając się po lesie spotkał czwartego maga i rozprawił się z nim. Saturasowi udało się również przetłumaczyć starożytne pismo znajdujące się na pierścieniach i wyszły na nich następujące wyrazy: NAMIB, TYON i ORUN. Na pierścieniu czwartego maga widniał napis TONDRAL.
- Sądzę, że powinniśmy udać się do miasta i zobaczyć co z niego zostało. - Oświadczył Saturas na zebraniu w ukrytej bibliotece. - Trzeba również sprawdzić, czy po zniszczeniu Serca Beliara znikli Poszukiwacze.
- Racja, ale kto tam pójdzie? - Zapytał Vatras.
- Ja pracuję nad nowym eliksirem życia. - Oświadczył Riordian.
- Ja muszę sprawdzić co oznaczają wyrazy na pierścieniach złych magów. - Rzekł Myxir.
- A ja studiuję pismo runiczne. - Dodał Merdarion.
- Mi przydzielono zadanie chronienia biblioteki. - Oświadczył Cronos.
- Ja? - Zawahał się Vatras. - Ja mogę iść.
- Pójdę z tobą. - Rzekł Jorgen.
- Czyli zdecydowaliśmy. Wyruszycie jutro rano. - Ucieszył się Saturas.
Następnego ranka o świcie Saturas teleportował Jorgena i Vatrasa do miasta. To co tam zobaczyli przeraziło ich. Mury miasta były całkowicie zniszczone, domy spalone i zburzone, a na nadpalonych belkach nadziane były trupy mieszkańców. W mieście pełno było krwiopijców i ścierwojadów, które żywiły się krwią. Zapewne w nocy przychodziły tu także wilki.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Rzekł smutno Vatras.
Poszli w głąb miasta. Minęli gospodę "Pod Kuternogą", w której teraz leżał ogromny głaz, a ciało właściciela zwisało z okna kołysane przez wiatr. Nabrzeże usłane było trupami Poszukiwaczy i paladynów. W górnym mieście wcale nie było lepiej. Ratusz był spalony, a pod nim, pod gruzami murów leżeli przygniecieni Lord Hagen, grupa paladynów i Poszukiwaczy. Koszary były chyba jedynym budynkiem w Khorinis, który nie został zniszczony. Przed wejściem do nich leżało ciało. Vatras przyglądnął się.
- To Marten - myśliwy, który niedawno zaginął. - Poinformował mag.
- Nie rozumiem. Skąd zaginieni myśliwi wzięli się tamtej nocy w mieście? - Zapytał Jorgen.
- Najwidoczniej Zakon Zła już od dawna planował atak na miasto. Porwali tych myśliwych i zamienili w ożywieńców, by zdradzili im wszystkie ukryte wejścia do Khorinis. Niestety udało im się. Gdy zaczął się atak byłem na nabrzeżu. Nagle ze wszystkich stron zaczęli wychodzić Poszukiwacze. Z wody, ze statków, z kanałów i przez mury. Byliśmy kompletnie zaskoczeni.
Weszli do koszar. Ku ich zdziwieniu, spotkali tam Pyrokara.
- Witajcie! Wejdźcie i zamknijcie wejście.
- Co tu robisz? - Zapytał Jorgen.
- Po bitwie schroniłem się tu wraz z innymi magami, paladynami i najemnikami. Jest też kilku nowicjuszy. Część mieszkańców, którzy przeżyli jest teraz w kotlince za miastem. Założyli tam pewnie swój obóz. Gdy sytuacja ucichnie, zamierzamy odbudować Khorinis.
- To będzie raczej trudne zadanie. Miasto jest całkowicie zrujnowane. - Rzekł Vatras.
- Jakoś się nam uda. Vatrasie, czy mógłbyś odczarować kilka osób? Zostali opętani przez Poszukiwaczy.
- Oczywiście. Już się nimi zajmuję. - Zgodził się Vatras.
- Jorgenie, jak się tutaj dostaliście? Po mieście włóczą się Poszukiwacze. - Pyrokar zwrócił się do Jorgena.
Ten ucieszył się, ponieważ to oznaczało, że zniszczenie Serca Beliara zabiło Poszukiwaczy!
- Nie spotkaliśmy żadnego Poszukiwacza, bo Magowie Wody zniszczyli Serce Beliara. - Odpowiedział.
- To wspaniale! - Ucieszył się Pyrokar.
- Wygląda na to, że Zakon Zła został pokonany!
- Czterem magom udało się otworzyć portal nad miastem i przyzwać demona. Później demon zniknął, a portal się zamknął.
- Jeśli chodzi o magów, to raczej już nam nie zagrażają. Magowie Wody ich zabili.
- To dobrze. - Odparł Pyrokar. - Ale co z demonem?
- Tego nie wiem. Saturas przysłał nas tutaj, byśmy zorientowali się co się dzieje. - Odpowiedział Jorgen.
- Lester twierdzi, że wie gdzie znajduje się klasztor Zakonu Zła. Pogadaj z nim.
- A gdzie go znajdę?
- Jest gdzieś poza murami. Prawdopodobnie dołączył do obozu w kotlince. - Wyjaśnił Pyrokar.
Jorgen pobiegł do obozu w kotlince. Jak się okazało warunki życia tam były marne. Dużo osób było rannych i potrzebowało natychmiastowej pomocy. Obóz nie był zresztą duży. Było to jakieś dwadzieścia posłań i kilka ognisk. Z resztek murów miastowych zrobiono sobie ogrodzenie przed ścierwojadami. Lester opatrywał właśnie jakiegoś mieszkańca.
- Cześć Lester! - Zawołał Jorgen.
- O, witaj! Co tutaj robisz?
- Spotkałem w mieście magów ognia. Podobno wiesz, gdzie znajduje się teraz demon przyzwany przez Zakon Zła.
- Tak. Wiem gdzie to jest. Nie jestem całkowicie pewien, ale podejrzewam, że chodzi o starą twierdzę, która niegdyś należała do Barmaha.
- Kim był ten Barmah?
- Barmah był za czasów magicznej bariery nie lada bogaczem. Posiadał wiele ziem na wschód stąd. Przeważnie były to góry, ale była tam bardzo dobra gleba, toteż wielu rolników kupowało te ziemie. Z czasem zasiedlili się tam też orkowie. Barmah musiał zabarykadować się w swojej twierdzy Varrant i prawdopodobnie siedział tam aż do śmierci. Ziemie nękane przez orków straciły wartość. Na szczęście potężna zima sprawiła, że orkowie wynieśli się jeszcze dalej na wschód, a ziemie odtąd są opuszczone. Jedynie Onar zbudował farmę na skraju ziem Barmaha.
- Twierdzisz, że demon znajduje się właśnie w Varrancie?
- Właśnie.
- Ale dlaczego właśnie tam?
- Varrant jest dużą twierdzą, a Barmah podejrzewany był o praktykowanie czarnej magii. Dawniej, zanim powstała magiczna bariera, pracowałem u niego. Pewnego dnia przyszło do niego kilku podejrzanych magów. Podsłuchałem jak odprawiali jakiś rytuał ku czci Beliara. Wspominali coś o Orthonosie, a demon, którego przywołał Zakon Zła tak właśnie się nazywa.
- Dobrze więc. Udam się tam. - Powiedział Jorgen.
- Zaczekaj! - Zawołał za nim Lester. - A mapa? Towarzysze? Sam się chyba tam nie wybierasz.
- No to gdzie dostanę tą mapę? - Niecierpliwił się Jorgen.
- Idź do Brahima. On ci jakąś sprzeda.
- Dobrze!
- Na Innosa! Zaczekaj! Ja cię tam zaprowadzę. Brahim jest pewnie teraz w częściach porozrzucany po mieście.
- Dobrze.
- Teraz trzeba jeszcze kogoś znaleźć. - Powiedział Lester.
- Może Vatras i Milten się zgodzą. - Zaproponował Jorgen.
- Na Miltena nie licz. Wypłynął wczoraj wraz z kilkoma paladynami na kontynent, by prosić króla Rhobara II o pomoc przy odbudowie miasta.
- Myślę, że jeśli pójdzie nas trójka, damy radę. - Stwierdził Jorgen.
Poszli więc do Vatrasa prosić o pomoc. Ten zgodził się niemal natychmiastowo. Zaczęli przygotowywać zapasy jedzenia i po trzech dniach wyruszyli w drogę. Varrant znajdowało się daleko na wschód od Khorinis. Szli przez osiemnaście dni. Po drodze mijali liczne przeszkody w postaci grasujących tu i ówdzie wilków, goblinów, ścierwojadów i krwiopijców. Gdy szli przez góry walczyli z trollami, a podczas przeprawy przez jezioro wschodnie zaatakował ich wąż morski. W końcu jednak dotarli. Znajdowali się u podnóża wielkiej góry, na dawnych ziemiach Barmaha, teraz należących do orków. Na jej szczycie posępnie majaczyła twierdza Varrant. Minął jeszcze cały dzień, zanim wspięli się do jej wrót. Gdy wreszcie przed nimi stanęli postanowili odpocząć. Po odpoczynku zaczęli się zastanawiać jak otworzyć wrota twierdzy.
- Może wywarzymy je jakimś zaklęciem? - Zaproponował Vatras.
- A znasz jakieś? - Zapytał Lester.
- Hmm? Może spróbuję zniszczeniem zła?
Vatras rzucił na wrota zaklęcie zniszczenia zła trzy razy, ale to nie poskutkowało. Jorgen podszedł do wrót.
- Lester, spójrz. Tu są jakieś symbole. Umiesz je przetłumaczyć?
- Nie, ale ten kształt przypomina mi miejsce na jakiś amulet. - Odparł Lester wskazując na wyrzeźbiony w drewnie kształt.
Kształt na bramie przypomniał Jorgenowi o Oku Adanosa, które posiadał Vatras.
- Vatrasie, masz przy sobie Oko Adanosa?
- Tak, bez niego nie rzuciłbym zaklęcia zniszczenia zła.
- Daj mi je. Może dzięki temu uda się otworzyć wrota.
Vatras dał Jorgenowi amulet. Ten przyłożył go do wrót. Amulet pasował idealnie, a wrota otwarły się. Varrant stał otworem.
- Zaczekajcie! Coś mi się przypomniało. - Krzyknął Lester zanim weszli do twierdzy. - Otóż Barmah, mimo swych praktyk twierdził, że wyznaje Adanosa i dlatego umieścił na wrotach odcisk Oka Adanosa na znak, że jego twierdza stoi otworem dla wyznawców tego boga.
- Teraz rozumiem dlaczego Oko zadziałało. - Odparł Vatras.
Szli w milczeniu. Varrant od wielu lat nie był zamieszkany. Jego komnaty były wielkie i tonęły w mroku. W twierdzy nie było żywego ducha. To jednak było tylko złudzeniem. Tak naprawdę w zamku znajdowało się pięć osób: Vatras, Jorgen, Lester, Orthonos i ktoś jeszcze?
Po paru godzinach błąkania się po komnatach dotarli do biblioteki. Zaczęli przeglądać księgi.
- To bardzo interesujące! - Stwierdził Lester. - Vatrasie, pożyczysz mi runę światła? Zostanę tu przez pewien czas i poczytam te księgi.
- Dobrze, ale spiesz się. My poszukamy jakiegoś przejścia. - Odparł Vatras, dając Lesterowi runę światła.
Wychodząc z biblioteki Jorgen i Vatras skręcili w lewo. Nie zauważyli pary płonących czerwienią oczu po prawej stronie korytarza.
Zeszli na dół i weszli do pomieszczenia, w którym było kompletnie ciemno. Vatras oddał runę światła Lesterowi, więc musieli użyć pochodni. Na końcu pomieszczenia znajdowała się metalowa brama, a na niej również wyrzeźbiono Oko Adanosa. Jorgen przyłożył Oko do bramy, a ta otworzyła się. Znaleźli się w wysokiej komnacie z masą luster na ścianach i podłodze.
- Co to może oznaczać? - Zastanawiał się Jorgen.
Nagle do ich uszu dobiegł przeraźliwy krzyk. Dochodził z miejsca skąd przyszli i z pewnością należał do Lestera. Odwrócili się i pobiegli w kierunku metalowej bramy. Ta jednak zatrzasnęła się przed nimi z hukiem.
- Zaczyna mi się tu nie podobać. - Rzekł ze strachem w głosie Vatras.
Zdecydowali jednak iść dalej. Przeszli przez całą salę, i doszli do wniosku, że w całości wypełniają ją lustra. Przez krótką chwilę Vatrasowi zdawało się, że na drugim końcu sali widzi jakieś czerwone światełko, ale po chwili znikło, więc uznał, że to tylko jego wyobraźnia.
- Spójrz - Odezwał się do niego Jorgen. - Chyba zaczynam rozumieć o co w tym chodzi. Jeśli poświecisz pochodnią na jakieś lustro, jej światło odbije się w innym, a z kolei z tego innego odbije się jeszcze w innym i tak dalej, aż nie oświetli się całe pomieszczenie. Tylko jak ustawić lustra, by odbijały światło w różne strony?
- Może gdzieś jest przełącznik?
- Racja! Poszukajmy go.
I zaczęli szukać. Po paru chwilach, przypadkowo znalazł go Vatras, gdyż przełącznik znajdował się na podłodze, a on nadepnął na niego. Lustra zaczęły się obracać, a z ziemi wysunęła się jakaś dźwignia. Służyła ona do regulowania luster. Vatras obsługiwał dźwignię, a Jorgen pochodnię. W końcu znaleźli to czego szukali. Przy odpowiednim ułożeniu światła podświetliła się kula obrazująca słońce, która znajdowała się nad nimi i jedno z luster odsunęło się otwierając przejście.
Gdy przez nie przeszli znaleźli się w kolejnym korytarzu. Ku ich zdziwieniu nad podłogą unosił się dym. Czarny dym. Szli dalej, aż w końcu dotarli do masywnych drzwi. Oko Adanosa na nic się tu zdało. Spod nich sączył się czarny dym. Byli blisko. Na wrotach wyryto, całkiem niedawno, literę X.
- Co ona może oznaczać? - Zastanawiał się na głos Jorgen.
- Może to jakieś hasło? - Podsunął Vatras.
- Może? Więc spróbujmy. Jakie hasło, rozpoczynające się literą X, mógł posiadać Barmah, właściciel Varrantu?
- Może Xenorax?
- Xenorax? A kto to był?
- Nikt. Tak mi tylko przyszło. - Odpowiedział Vatras.
- Hmm? nie mam żadnych pomysłów.
- Coś mi się w tym znaku nie podoba. On jest tu od niedawna. Ktoś go tu wyrył już PO śmierci Barmaha.
- Myślisz o? Zakonie? - Zapytał Jorgen.
- Tak.
Jorgen gorączkowo myślał. Próbował przypomnieć sobie jakieś nazwy, imiona, które istnieją w Khorinis i zaczynają się na X. Nagle przypomniał sobie pewną rozmowę z Saturasem?
- XARDAS! - Rzucił.
Wrota rozwarły się. Znaleźli się w ogromnym, okrągłym pomieszczeniu. Na środku stał on - Orthonos - Demon Beliara.
- CZEKAŁEM NA WAS! - Odezwał się niskim i mocnym głosem. - MÓJ PAN KAŻE WAS ZABIĆ!
- Twój pan, czyli Beliar? - Zapytał niepewnie Jorgen.
- NIE! INNY PAN! ŻEGNAJCIE!
To mówiąc rozpoczął walkę. Zaczął rzucać w Jorgena i Vatrasa morderczymi kulami i tchnieniem śmierci. Magowie schowali się do pomieszczenia, z którego przyszli.
- Jak my go pokonamy?! - Zapytał Vatras.
- Musimy zjednoczyć nasze siły w jakimś potężnym zaklęciu.
- Jakim?
- Może wykorzystamy Oko? - Zaproponował Jorgen.
- Dobrze. Użyjmy zaklęcia Oka Adanosa i zniszczenia zła.
Weszli z powrotem do sali i zaczęli wypowiadać zaklęcie:
- "Dash Wrah Nast Adanos Naut Wert Noun Wart"
Potwór rzucił kolejny czar tchnienia śmierci. Za późno. Z Oka Adanos wystrzelił promień, który przeszył Orthonosa na wylot, odbił się od ścian i znów zaatakował. Demon padł na ziemię. Vatras cofnął się do pomieszczenia, z którego przyszli.
- No chodź! Uciekajmy! - Krzyczał do Jorgena.
Demon rozpadał się na części wydając głośne ryki. W swoim ostatnim tchnieniu rzucił ostatni czar - tchnienie śmierci. Jorgen nie zdążył odskoczyć. Tchnienie śmierci rzuciło nim o ścianę. Krzyk Vatrasa był ostatnią rzeczą jaką usłyszał. Leżał nieruchomo pod ścianą. Wygrał walkę z demonem, ale przegrał ze śmiercią. Dwa piętra wyżej, w bibliotece leżało jeszcze jedno ciało. Ciało Lestera. Martwy leżał na podłodze. Runa Światła leżała obok niego. Vatras zaczął uciekać. Przebiegł przez salę luster i dotarł do zatrzaśniętych drzwi. Nie mógł ich otworzyć. Został uwięziony. Zrozumiał, że nie ma dla niego ratunku. Ku swojemu przerażeniu spostrzegł po drugiej stronie sali czerwone światełka, które niedawno wydały mu się złudzeniem. Istota w czarnej szacie z blado-trupią twarzą i piekielnie czerwonymi ślepiami kroczyła ku niemu. Nie trzymała już w ręce amuletu z czarnym diamentem.
Mam nadzieje że spodoba wam sie moje opowiadanie. :twisted: