Historia ta toczy się ponad 100 lat po pokonaniu smoka ożywieńca...
Zakon Chaosu
Wstęp
-Ahhh… To ty…-powiedział niski i cherlawy mężczyzna ubrany w czarną szatę z kapturem.– Trzęsiesz się?? Mam nadzieje, że to nie znaczy…. Mów szybko!!
-Wybacz panie… -powiedział padając na kolana wielki człowiek z imponująco wyglądającym dwuręcznym mieczem na plecach.- To nie była moja wina… Transport pilnowało aż trzydziestu paladynów… Zabiliby mnie gdybym…
-ZAMILCZ!!! Wież, co żeś uczynił?? Twoja niesubordynacja opóźni wielki rytuał o wiele tygodni…
-To naprawdę nie moja wina…. Zginąłbym na próżno gdybym zaatakował…
-MILCZ PSIE!!! Przynosząc takie wieści i tak skazałeś się na śmierć!!
-NIE Panie… Nie możesz mi tego zrobić… Zawsze byłem wierny zakonowi…
Wokół dłoni maga zaczął zbierać się czarny dym….
-Nie błagam… NIEEEE- Potężna moc zaklęcia cisnęła wojownikiem o ścianę prawie natychmiast powodując jego śmierć….
-Nie znasz litości Korynie…-Powiedział człowiek znajdujący się w cieniu pobliskiego posągu- Przez twoją porywczości tracimy zbyt wielu zdolnych wojowników…
-Generale Thornie. To są zdolni wojownicy? Przysyłasz mi ścierwo a nie wojowników… Dobrze wiesz jaka była waga tej misji.
-Tak, ale ty też wiedziałeś jak silnie będzie pilnowany ten transport, a jednak wysłałeś tam tylko jednego człowieka. Wymagałeś od niego nie możliwego…
-Nie ma nic nie możliwego dla członków zakonu chaosu!!! A ty generale uważaj, co mówisz… Dawno już byś nie żył gdyby nie to, że nasz pan Cię potrzebuje.
-Przeceniasz potęgę swoich zaklęć nekromanto…
-Mam dość twojej impertynencji… Precz sprzed moich oczu…
-Jak sobie życzysz panie-powiedział z szyderczym uśmiechem generał i ruszył ciemnym korytarzem w kierunku wyjścia ze świątyni…
Mag był wściekły… Podszedł do wielkiego posagu Beliara i padł na kolana….
-Panie, czemu każesz mi tolerować obrazy ze strony tego głupca… Przecież jest tylu świetnych wodzów, którzy potrafiliby pokierować twoimi legionami…
W głowie maga rozbrzmiał donośny głos… Był jak tysiące igieł wbijających się w ciało. Jednak zaszczyt rozmowy z bogiem przyćmiewał ból temu towarzyszący
-Dobrze wiesz, że to musi być on… Nikt bardziej się do tego nie nadaje.
-Wybacz Panie… Nie powinienem kwestionować twoich wyborów.
-Tak nie powinieneś!!! Co z amuletem?
-Wybacz mistrzu, ale mój wysłannik zawiódł…
-Dobrze wiem, że zawiódł!!! -Złość boga sprawiła jeszcze większy ból nekromancie.- Pytam się jak teraz masz zamiar zdobyć Oko Innos… Już raz przez ten artefakt mój wysłannik przegrał bitwę… TO NIE MOŻE SIĘ POWTÓRZYĆ!!! –Ból stał się nie do zniesienia. nekromanta upadł na podłogę i stracił na kilka sekund przytomność
Gdy mag odzyskał świadomość znów przyjął odpowiednią pozycje i na nowo nawiązał rozmowę z Beliarem.
-Wybacz panie. Moje ciało nie było w stanie wytrzymać potęgi twojego gniewu.
-Dobrze… Więc co zamierzasz uczynić?
-Mamy już tylko jedną możliwość… Oko zostało przetransportowane do miasta Merdin… Znajduje się tam wielka świątynia i klasztor wyznawców twego brata Innos… Musimy zdobyć miasto i odzyskać amulet… Podczas gdy nasze legiony mrocznych rycerzy będą szturmować mury miasta orkowie muszą zając jakoś pozostałe siły królestwa…Jeśli miasto nie otrzyma pomocy z zewnątrz upadnie w ciągu kilku dni…
-Dobrze… Rozpocznij przygotowania do ataku… Ja tym czasem rozkaże orkom ruszyć w kierunku stolicy…
-Jak sobie życzysz panie…
Nekromanta wstał z twardej posadzki nałożył kaptur na głowę i ruszy ku wyjściu z świątyni…
CDN
Na pewno troszkę przeszkadzać bedzie wam długośc opowiadania ale jest to tylko wstęp. Czekam na oceny i mam nadzieje że sie podobało
Zakon Chaosu
Wstęp
-Ahhh… To ty…-powiedział niski i cherlawy mężczyzna ubrany w czarną szatę z kapturem.– Trzęsiesz się?? Mam nadzieje, że to nie znaczy…. Mów szybko!!
-Wybacz panie… -powiedział padając na kolana wielki człowiek z imponująco wyglądającym dwuręcznym mieczem na plecach.- To nie była moja wina… Transport pilnowało aż trzydziestu paladynów… Zabiliby mnie gdybym…
-ZAMILCZ!!! Wież, co żeś uczynił?? Twoja niesubordynacja opóźni wielki rytuał o wiele tygodni…
-To naprawdę nie moja wina…. Zginąłbym na próżno gdybym zaatakował…
-MILCZ PSIE!!! Przynosząc takie wieści i tak skazałeś się na śmierć!!
-NIE Panie… Nie możesz mi tego zrobić… Zawsze byłem wierny zakonowi…
Wokół dłoni maga zaczął zbierać się czarny dym….
-Nie błagam… NIEEEE- Potężna moc zaklęcia cisnęła wojownikiem o ścianę prawie natychmiast powodując jego śmierć….
-Nie znasz litości Korynie…-Powiedział człowiek znajdujący się w cieniu pobliskiego posągu- Przez twoją porywczości tracimy zbyt wielu zdolnych wojowników…
-Generale Thornie. To są zdolni wojownicy? Przysyłasz mi ścierwo a nie wojowników… Dobrze wiesz jaka była waga tej misji.
-Tak, ale ty też wiedziałeś jak silnie będzie pilnowany ten transport, a jednak wysłałeś tam tylko jednego człowieka. Wymagałeś od niego nie możliwego…
-Nie ma nic nie możliwego dla członków zakonu chaosu!!! A ty generale uważaj, co mówisz… Dawno już byś nie żył gdyby nie to, że nasz pan Cię potrzebuje.
-Przeceniasz potęgę swoich zaklęć nekromanto…
-Mam dość twojej impertynencji… Precz sprzed moich oczu…
-Jak sobie życzysz panie-powiedział z szyderczym uśmiechem generał i ruszył ciemnym korytarzem w kierunku wyjścia ze świątyni…
Mag był wściekły… Podszedł do wielkiego posagu Beliara i padł na kolana….
-Panie, czemu każesz mi tolerować obrazy ze strony tego głupca… Przecież jest tylu świetnych wodzów, którzy potrafiliby pokierować twoimi legionami…
W głowie maga rozbrzmiał donośny głos… Był jak tysiące igieł wbijających się w ciało. Jednak zaszczyt rozmowy z bogiem przyćmiewał ból temu towarzyszący
-Dobrze wiesz, że to musi być on… Nikt bardziej się do tego nie nadaje.
-Wybacz Panie… Nie powinienem kwestionować twoich wyborów.
-Tak nie powinieneś!!! Co z amuletem?
-Wybacz mistrzu, ale mój wysłannik zawiódł…
-Dobrze wiem, że zawiódł!!! -Złość boga sprawiła jeszcze większy ból nekromancie.- Pytam się jak teraz masz zamiar zdobyć Oko Innos… Już raz przez ten artefakt mój wysłannik przegrał bitwę… TO NIE MOŻE SIĘ POWTÓRZYĆ!!! –Ból stał się nie do zniesienia. nekromanta upadł na podłogę i stracił na kilka sekund przytomność
Gdy mag odzyskał świadomość znów przyjął odpowiednią pozycje i na nowo nawiązał rozmowę z Beliarem.
-Wybacz panie. Moje ciało nie było w stanie wytrzymać potęgi twojego gniewu.
-Dobrze… Więc co zamierzasz uczynić?
-Mamy już tylko jedną możliwość… Oko zostało przetransportowane do miasta Merdin… Znajduje się tam wielka świątynia i klasztor wyznawców twego brata Innos… Musimy zdobyć miasto i odzyskać amulet… Podczas gdy nasze legiony mrocznych rycerzy będą szturmować mury miasta orkowie muszą zając jakoś pozostałe siły królestwa…Jeśli miasto nie otrzyma pomocy z zewnątrz upadnie w ciągu kilku dni…
-Dobrze… Rozpocznij przygotowania do ataku… Ja tym czasem rozkaże orkom ruszyć w kierunku stolicy…
-Jak sobie życzysz panie…
Nekromanta wstał z twardej posadzki nałożył kaptur na głowę i ruszy ku wyjściu z świątyni…
CDN
Na pewno troszkę przeszkadzać bedzie wam długośc opowiadania ale jest to tylko wstęp. Czekam na oceny i mam nadzieje że sie podobało