Dzieje Wrzoda-część...
Był w kopalni gdy do jednego z szybów wdarła się woda . Jeden ze strażników krzyknął głośno:Wyyyyyyyyyyyyyyyyyjazd!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Wystraszony tłum kopaczy biegnąc zdeptał Wrzoda , gdy się podniósł wokół niego nie było żywej duszy . Wejście przysypane było głazami . Pomyślał , że to jego koniec . Nie był jednak sam , pod głazem leżał zdechły pełzacz . Po blisko 2godzinnej sekcji zwłok udało mu się wydobyć z pełzacza coś co jak mu się wydawało nadawało się do zjedzenia-worek pełen wnęrtrzności . Żywił się tym blisko 3 dni pijąc własny mocz dla ugaszenia pragnienia . Jak się okazało jedzone przez niego wnętrzności pełzacza wykorzystywane były w obozie bractwa do nawiązania duchowego kontaktu ze śniącym , sam Wrzód zdążył zaóważyć że coś się z nim dzieje po ich zjedzeniu . Nie poddawał się , przypominał sobie słowa mistrza Zyeby:nie siła mięśni głazy przesówa lecz bystry umysł , przypomniał sobie treningi na których unosił puszki od piwa . Jego moc jednak na nic się zdała . Znużony położył się spać . We śnie usłyszał dziwny głos:
-Zbudź się!!!-w tym momencie przypominał sobie tekst skinchedów z obozu bractwa , ale to było coś innego...
-Kim jesteś?!?-zapytał Wrzód-
-Wstawaj nie mamy czasu mówi do ciebie sam Beliar , no już wstawaj!!!!Bezimienny gamoń panoszy sie po Górniczej Dolinie musisz go zniszczyć!!!Pamiętasz jeszcze swego ojca-Rozpylacza???
-Tak-odrzekł Wrzód.
-Jak myślisz kto dał mu tak wielką moc???Jak myślisz kto przywołał zmutowane szympansy dzięki którym odkryłeś w sobie niebywałe zdolności ????Zastanów się porządnie obok ciebie leży broń tak to ona odzyskałem ją dla ciebie i zbroja godna twojej osoby.
Nagle Wrzód wyrwał się ze snu leżał na zielonej trawie na jakimś wzgórzu . Ku jego zdziwieniu pasek z jego życiem był już pełny . Obok niego leżała drewniana pałka oraz zdobione spodnie kopacza - zbroja o której marzył . Ubrał czym prędzej dwuręczną pałkę założył na plecy jednak nim to uczymił zaóważył coś dziwengo na pałce wydziargany był napis , który pozostawił wiele wątpliwości -Smeagol...
Wrzód rozmyślał czy to faktycznie się dzieje czy to członkowie Pirahna Bytes robią sobie z niego jaja . No cóż nie miał tego czasu wiele . Czym prędzej ruszył do starego obozu . Gdy doszedł do bramy zobaczył kopaczy wybiegających z walizkami . Wrzód pomyślał , że to Górnicza Dolina zorganizowała Strong Men więc specjalnie się tym nie przejął . W starym obozie nie było nikogo . Wpadł na pomysł by poszukać mistrza Zyeby . Ruszył więc w stronę bagien
. Po drodze zobaczył biegnącego Y'Beriona z posągiem tego kolesia z dziwnymi wąsami , którego imienia nie mógł sobie przypomnieć . Gdy już doszedł do kryjówki mistrza Zyeby nie ujrzał nic prócz wiszącej na drzwiach kartki na której było napisane : "jeżeli mnie tutaj nie znajdziesz to znaczy ,że jestem w salonie Peugota...Wrzód strasznie się przejął , że może już nigdy nie spotka swojego mistrza . Po blisko nmiesiącu błąkania się po GD Wrzód spostrzegł rzecz ,która odmieniła całe jego życie-bariery nie było...
Przez ten czas wzrok Wrzoda spowił mrok , ciężko trenował , lecz opłacało sie , stał się potężniejszy niż ktokolwiek w GD . Muszę także powiedzieć , że Wrzód nie doszedł sam do swojej doskonałości . Użył potrochu MARVINowskiej konsoli . Bądź co bądź znał się na tym . Postanowił wydostać się z GD . Bez problemu minął przełęcz .
Słońce chyliło się ku zachodowi do bram Khorinnis doszedł człowiek w czarnym płaszczu , kaptur zasłaniał jego twarz , strażnicy pilnujący bramy zbierając się na odwagę zapytali:
-Kim jesteś i czego tu chcesz???
Wrzód rozchylił trochę płaszcz za którym schowana była jego pałka , strażnicy nic nie mówiąc pozwolili mu wejść . Było już ciemno tajemniczy wędrowiec musiał znaleść jakiś nocleg . Idąc prosto trafił do jakiejś karczmy . W środku było słychać głośne śmiechy . Wszedł do środka i usiadł przy stoliku . Nagle dostał czymś w głowę ktoś zaczął się śmiać . Obejrzał się przy jednym z wolnych stolików siedziało 3 mężczyzn , poznał ich to byli dresiarze ze starego obozu poznał ich po wizerunku Szazzy na koszulkach . Nie przeraził się podszedł do ich stolika i zdjął kaptur , oczy zasłaniały mu czarne okulary które schował za płaszcz . Rzekł:
-You talking to me???
Mężczyźni wybuchnęli gromkim śmiechem. Błyskawicznym ruchem ręki wyciągnął pałkę i uderzył jednego z nich w głowę . Od razu padł na ziemię jeden z dresiarzy wyciągnął miecz i próbował zadać Wrzodowi cios . Wrzód odparował po czym począł biec w stronę wyjścia a dresiarz za nim . Najprawdopodobniej przypomniał sobie naukę capoeiry u mistrza Zyeby. Rozbiegł się i wskoczył na ścianę , biegnąc chwilę po poziomej płaszczyźnie oderwał od niej nogi i robiąc salto w tył przeskoczył przeciwnika również zadając mu cios w głowę ten również padł na ziemię . Podszedł do trzeciego przerażonego dresiarza złapał go za szyje i jedną ręką podniósł go 0.5 m nad ziemię dociskając go do ściany . W tym momencie do oberży wpadł oddział paladynów . Wrzód ujrzawszy to powiedział do niego:
-Remember you and kill...-Rzucił dresiarza na podłogę , po chwili można było zobaczyć jak trzech bohaterów ucieka w mrok . Wrzód wiedział , że nie ma szans z tyloma przeciwnikami więc podskoczył w górę i złapał się belki podpierającej dach, nożycami do blachy wyciął dziurę przez którą dostał się na górę . Paladyni tylko na to czekali wyrzutniami kokosów (skonfiskowanymi zmutowanym szympansom , które pod nieobecność Rozpylacza stały się prawdziwą plagą Khorinnis ) zaczęli w niego strzelać całymi seriami . Wrzód zachwiał się , stał na krawędzi . Po chwili namysłu odbił się w tył . Przypomniały mu się czasy kiedy to jeszcze grał w Matrixie . Z taką zręcznością omijał kokosy , że wśród widzów pojedynku wybuchły brawa . Niestety Wrzód źle obliczył odlegóść od karczmy do morza i jebut... na chodnik . Myślał , że to jego koniec , ku jego zdziwnieniu zjawił się ktoś kogo wogóle się nie spodziewał . To mistrz Zyeba i Obi Ban zajechali nową 206-tką . Obi Ban wcisnąl guzik uruchamiający bagażnik , który się otworzył . Wrzód zrozumiał o co chodzi , nie trzeba było na niego długo czekać . Popisał się wspaniałym szczupakiem i wskoczył do bagażnika . Nim ruszyli mistrz Zyeba jeszcze przez 0.5 minuty palił gumę . Po chwili czarny peugot mknął ulicami Khorinnis .