No dobra.Zamieszczam tu moje pierwsze opko.Utrzymane jest w klimatach znanych wszystkim Herosów.To na razie pierwsza część, więc spokojnie.Będzie dłuższe.Po prostu chciałem wam pokazać jak najszybciej.Zakładam, że każda część to będzie jedna strona w Wordzie.
Wojna Krewlodzka
Crag Hacka ze snu zbudził dźwięk wojennego rogu. Barbarzyńca szybko podniósł się z łóżka i warknął:
-Cholera. Czemu w nocy? Nie można spokojnie spać?
Wybiegł z sal Walhalli, w których nocował ze względu na wieczorny trening. Rozejrzał się i zobaczył orka Gerloka pędzącego w stronę przywódcy. Kiedy tylko stanął przed obliczem Craga, podparł się na kolanach i wysapał:
-Panie. To armia nieumarłych. Prowadzi ją król lisz, nekromanta Sandro. Wiem to od moich przyjaciół na wieżyczkach strzelniczych. Według jednego z nich banda martwiaków liczy co najmniej dziesięć tysięcy potworów. W tym około dwóch tysięcy arcyliszy.
-Natychmiast zawołaj Jabarkasa, Tyraxora, Shivę i Zubina. Będą mi potrzebni w walce. Aha, przyprowadź mi tu jeszcze ogra Werboka, cyklopa Urona i goblina Orila. Muszą poprowadzić swoich do boju. Znajdź też Narumina, tresera behemotów. Bez niego zniszczą wszystko co tylko dosięgną.
-Dobrze, przywódco – barbarzyńca prychnął, dla niego wszyscy mieszkańcy twierdzy są równi. – Ja mogę też pomóc Jabarkasowi.
-Dobra, dobra. Idź już, bo możemy nie przetrwać. Wieżyczki już prowadzą ostrzał.
Crag Hack wskoczył na swojego siwego konia i pojechał w stronę cytadeli.
***
W tym samym czasie Gerlok stał przy Jabarkasie. Miał szczęście, dowódca orków właśnie rozmawiał z Shivą.
- Shivo! Jabarkasie! Jesteście potrzebni naszemu panu w walce!
- Walce? – zdziwili się obydwoje. – Jakiej walce? Przecież nic się nie dzieje.
- Dzieje się i to dużo. Pod murami stoją nieumarli a przewodzi im nekromanta Sandro! Idźcie tam szybko, ja muszę zwołać jeszcze kilka osób.
- Gerloku, weź Rejrika, mojego roka. Będziesz mógł szybciej się poruszać.
-Dzięki Ci, Shivo. Lecę po Urona.
Ork spojrzał na ogromnego ptaka o złotym upierzeniu. Ptaki grzmotu były najszybszymi mieszkańcami Krewlod i, dobrze wyszkolone, były niepokonane w walce. Gerlok uśmiechnął się i wskoczył na stwora. Gdy tylko pomyślał o Grocie Cyklopów, ptak natychmiast wystartował i już po kilku chwilach byli przy domostwie jednookich cyklopów. Gerlok wbiegł do jaskini i zapalił wiszącą pochodnię. Szedł jedynym korytarzem w grocie aż zobaczył migające światełka. Kiedy podszedł bliżej, ujrzał całe miasto cyklopów! Wszędzie krzątały się potwory z jednym, jedynym okiem załatwiając swoje obowiązki. Ork pobiegł w stronę dziwnej piramidy przypominającej ogromne schody i wbiegł po mniejszych schodach na samą górę. W dużej lepiance urzędował Uron, łysy cyklop ze złotym pancerzem. Siedział wygodnie rozmawiając z jakimś swoim rodakiem. Gdy usłyszał cichy tupot krzyknął:
- Kto to?
- Spokojnie, Uronie. To tylko ja, Gerlok – uspokoił cyklopa ork – przybyłem by Ci powiedzieć o zagrożeniu! Pod murami zbiera się armia nieumarłych pod dowództwem Sandro!
- Że co, na oko Eurila?! Nekromanta na Krewlodzkiej ziemi? – nagle wrzasnął do dziwnego kamienia przypominającego trąbkę. – Uwaga, uwaga! Ja, Uron ogłaszam stan najwyższej gotowości! Niech wszyscy zdolni do walki stawią się przy murach, a kobiety i dzieci niech schowają się w domach! Nadchodzi czas bitwy! –odłożył kamień i zwrócił się do orka. – No dobrze, Gerloku. Możesz iść zawiadomić resztę. Ja już się wszystkim tutaj zajmę.
- Dzięki, Uronie. Tymczasem polecę po Tyraxora. Wiesz może czy jest na swoim gospodarstwie?
- Niestety dawno go nie widziałem – cyklop podrabał się po podbródku – spróbuj jednak tam go poszukać. Kto wie czy co się z nim dzieje?
- No dobra… Dzięki za wszystko! Trzymaj się! I szczęścia w bitwie!
- Dzięki, Gerloku… Przyda się…
Ork szybko wybiegł z biura cyklopa, minął wrzawę wśród jednookich olbrzymów i ruszył w stronę wejścia. Zauważył, że przebywał w masywie skalnym około pół dnia. Już się ściemniało.
- No tak… Zawsze to samo… -mruknął do siebie i wskoczył na roka. – Pędź, Rejriku! Pędź! W stronę zagrody wilków!
Wzbili się w chmury i poszybowali do zachodnich murów. Gerlok z góry spokojnie widział nadciągające armie nekromanty. Liczba nieumarłych była rzeczywiście imponująca. Wyglądało jakby od fortyfikacji zamku aż do horyzontu ciągnęły się rzesze martwych ciał, posłusznych wyłącznie Sandro i płonące chęcią mordu.
Nim ork się spostrzegł, jego wierzchowiec opadł ciężko na ziemię tuż przy zagrodzie wilków.
Zagroda była otoczona niedużym drewnianym płotkiem, miejscami umocnionym stalą. W cieniu wielkiego, brudnego baldachimu leżało kilka siodeł ze skóry behemota. Przy improwizowanym ogrodzeniu stało około pięćdziesięciu klatek, z których dobiegało szczekanie, warczenie i tym podobne psie dźwięki. W płotek wbudowana była mała drewniana chatka, która z pewnością powstała dla małych ras. Właśnie z tej chałupki wybiegł na spotkanie Gerloka Tyraxor, goblin tresujący wilki, by były zdatne w bitwie.
- Gerloku! Cóż Cię sprowadza? Herbatki, czy może kufel świetnego piwa prosto od krasnoludów z AvLee?
- Niestety nie jestem tu w przyjemnościach, Tyraxorze. Za murami zbiera się potężna armia umarłych, gotowa w każdej chwili zaatakować zamek. Tylko czary naszych magów bitewnych powstrzymują ją od szturmu.
- Rzeczywiście słyszałem dziwne dźwięki za murami. Myślałem, że to Niuh, wilk, który ostatnio mi uciekł lecz przed chwilą znalazłem go za klatkami. No cóż, powiadomię Orila przy okazji zbierania Wilczych Rycerzy.
- To dobrze. Im szybciej zbierzemy armię, tym lepiej. Teraz muszę zawołać Narumina, lecz Ptak Gromu zbyt rzuca się w oczy i mogliby mnie zestrzelić tymi swoimi trującymi oparami. Nie mógłbyś może użyczyć mi swojego jednego wilka?
- Oczywiście, mój przyjacielu! Dam Ci… Niucha! Jest czarny jak noc, szybki i dzięki temu jest jednym z najlepszych wilków zwiadowczych. Niuh! – goblin zagwizdał po czym do jego boku szybko przybiegł wilk – Niuh, Gerlok będzie na Tobie jeździł, w porządku?
Wilk zamerdał ogonem i raz zaszczekał.
- No dobrze, Gerloku! Jedź! I opiekuj się nim! To czempion!
- Dzięki. Nie musisz się o niego martwić. Nie pójdę na nim przecież w bój, co nie? Haha! No to do zobaczenia w walce!
- Do zobaczenia! Niech Ci wiatry sprzyjają!
Ork podszedł do Rejrika i wyszeptał mu do miejsca, gdzie powinno być ucho:
- Wróć do swojej pani i przekaż jej, że już nie będziesz potrzebny.
Ptak potrząsnął głową, zaskrzeczał i poszybował w stronę bramy.
Nasz bohater p otym zdarzeniu szybko podbiegł w stronę wilka i wskoczył na jego grzbiet.
- Niuh, za mury, do klifu Behemotów.
I popędzili w stronę tunelu za mury miasta, by móc spotkać się z treserem najstarszych bestii Krewlod, Narumina.
CDN.
Wojna Krewlodzka
Crag Hacka ze snu zbudził dźwięk wojennego rogu. Barbarzyńca szybko podniósł się z łóżka i warknął:
-Cholera. Czemu w nocy? Nie można spokojnie spać?
Wybiegł z sal Walhalli, w których nocował ze względu na wieczorny trening. Rozejrzał się i zobaczył orka Gerloka pędzącego w stronę przywódcy. Kiedy tylko stanął przed obliczem Craga, podparł się na kolanach i wysapał:
-Panie. To armia nieumarłych. Prowadzi ją król lisz, nekromanta Sandro. Wiem to od moich przyjaciół na wieżyczkach strzelniczych. Według jednego z nich banda martwiaków liczy co najmniej dziesięć tysięcy potworów. W tym około dwóch tysięcy arcyliszy.
-Natychmiast zawołaj Jabarkasa, Tyraxora, Shivę i Zubina. Będą mi potrzebni w walce. Aha, przyprowadź mi tu jeszcze ogra Werboka, cyklopa Urona i goblina Orila. Muszą poprowadzić swoich do boju. Znajdź też Narumina, tresera behemotów. Bez niego zniszczą wszystko co tylko dosięgną.
-Dobrze, przywódco – barbarzyńca prychnął, dla niego wszyscy mieszkańcy twierdzy są równi. – Ja mogę też pomóc Jabarkasowi.
-Dobra, dobra. Idź już, bo możemy nie przetrwać. Wieżyczki już prowadzą ostrzał.
Crag Hack wskoczył na swojego siwego konia i pojechał w stronę cytadeli.
***
W tym samym czasie Gerlok stał przy Jabarkasie. Miał szczęście, dowódca orków właśnie rozmawiał z Shivą.
- Shivo! Jabarkasie! Jesteście potrzebni naszemu panu w walce!
- Walce? – zdziwili się obydwoje. – Jakiej walce? Przecież nic się nie dzieje.
- Dzieje się i to dużo. Pod murami stoją nieumarli a przewodzi im nekromanta Sandro! Idźcie tam szybko, ja muszę zwołać jeszcze kilka osób.
- Gerloku, weź Rejrika, mojego roka. Będziesz mógł szybciej się poruszać.
-Dzięki Ci, Shivo. Lecę po Urona.
Ork spojrzał na ogromnego ptaka o złotym upierzeniu. Ptaki grzmotu były najszybszymi mieszkańcami Krewlod i, dobrze wyszkolone, były niepokonane w walce. Gerlok uśmiechnął się i wskoczył na stwora. Gdy tylko pomyślał o Grocie Cyklopów, ptak natychmiast wystartował i już po kilku chwilach byli przy domostwie jednookich cyklopów. Gerlok wbiegł do jaskini i zapalił wiszącą pochodnię. Szedł jedynym korytarzem w grocie aż zobaczył migające światełka. Kiedy podszedł bliżej, ujrzał całe miasto cyklopów! Wszędzie krzątały się potwory z jednym, jedynym okiem załatwiając swoje obowiązki. Ork pobiegł w stronę dziwnej piramidy przypominającej ogromne schody i wbiegł po mniejszych schodach na samą górę. W dużej lepiance urzędował Uron, łysy cyklop ze złotym pancerzem. Siedział wygodnie rozmawiając z jakimś swoim rodakiem. Gdy usłyszał cichy tupot krzyknął:
- Kto to?
- Spokojnie, Uronie. To tylko ja, Gerlok – uspokoił cyklopa ork – przybyłem by Ci powiedzieć o zagrożeniu! Pod murami zbiera się armia nieumarłych pod dowództwem Sandro!
- Że co, na oko Eurila?! Nekromanta na Krewlodzkiej ziemi? – nagle wrzasnął do dziwnego kamienia przypominającego trąbkę. – Uwaga, uwaga! Ja, Uron ogłaszam stan najwyższej gotowości! Niech wszyscy zdolni do walki stawią się przy murach, a kobiety i dzieci niech schowają się w domach! Nadchodzi czas bitwy! –odłożył kamień i zwrócił się do orka. – No dobrze, Gerloku. Możesz iść zawiadomić resztę. Ja już się wszystkim tutaj zajmę.
- Dzięki, Uronie. Tymczasem polecę po Tyraxora. Wiesz może czy jest na swoim gospodarstwie?
- Niestety dawno go nie widziałem – cyklop podrabał się po podbródku – spróbuj jednak tam go poszukać. Kto wie czy co się z nim dzieje?
- No dobra… Dzięki za wszystko! Trzymaj się! I szczęścia w bitwie!
- Dzięki, Gerloku… Przyda się…
Ork szybko wybiegł z biura cyklopa, minął wrzawę wśród jednookich olbrzymów i ruszył w stronę wejścia. Zauważył, że przebywał w masywie skalnym około pół dnia. Już się ściemniało.
- No tak… Zawsze to samo… -mruknął do siebie i wskoczył na roka. – Pędź, Rejriku! Pędź! W stronę zagrody wilków!
Wzbili się w chmury i poszybowali do zachodnich murów. Gerlok z góry spokojnie widział nadciągające armie nekromanty. Liczba nieumarłych była rzeczywiście imponująca. Wyglądało jakby od fortyfikacji zamku aż do horyzontu ciągnęły się rzesze martwych ciał, posłusznych wyłącznie Sandro i płonące chęcią mordu.
Nim ork się spostrzegł, jego wierzchowiec opadł ciężko na ziemię tuż przy zagrodzie wilków.
Zagroda była otoczona niedużym drewnianym płotkiem, miejscami umocnionym stalą. W cieniu wielkiego, brudnego baldachimu leżało kilka siodeł ze skóry behemota. Przy improwizowanym ogrodzeniu stało około pięćdziesięciu klatek, z których dobiegało szczekanie, warczenie i tym podobne psie dźwięki. W płotek wbudowana była mała drewniana chatka, która z pewnością powstała dla małych ras. Właśnie z tej chałupki wybiegł na spotkanie Gerloka Tyraxor, goblin tresujący wilki, by były zdatne w bitwie.
- Gerloku! Cóż Cię sprowadza? Herbatki, czy może kufel świetnego piwa prosto od krasnoludów z AvLee?
- Niestety nie jestem tu w przyjemnościach, Tyraxorze. Za murami zbiera się potężna armia umarłych, gotowa w każdej chwili zaatakować zamek. Tylko czary naszych magów bitewnych powstrzymują ją od szturmu.
- Rzeczywiście słyszałem dziwne dźwięki za murami. Myślałem, że to Niuh, wilk, który ostatnio mi uciekł lecz przed chwilą znalazłem go za klatkami. No cóż, powiadomię Orila przy okazji zbierania Wilczych Rycerzy.
- To dobrze. Im szybciej zbierzemy armię, tym lepiej. Teraz muszę zawołać Narumina, lecz Ptak Gromu zbyt rzuca się w oczy i mogliby mnie zestrzelić tymi swoimi trującymi oparami. Nie mógłbyś może użyczyć mi swojego jednego wilka?
- Oczywiście, mój przyjacielu! Dam Ci… Niucha! Jest czarny jak noc, szybki i dzięki temu jest jednym z najlepszych wilków zwiadowczych. Niuh! – goblin zagwizdał po czym do jego boku szybko przybiegł wilk – Niuh, Gerlok będzie na Tobie jeździł, w porządku?
Wilk zamerdał ogonem i raz zaszczekał.
- No dobrze, Gerloku! Jedź! I opiekuj się nim! To czempion!
- Dzięki. Nie musisz się o niego martwić. Nie pójdę na nim przecież w bój, co nie? Haha! No to do zobaczenia w walce!
- Do zobaczenia! Niech Ci wiatry sprzyjają!
Ork podszedł do Rejrika i wyszeptał mu do miejsca, gdzie powinno być ucho:
- Wróć do swojej pani i przekaż jej, że już nie będziesz potrzebny.
Ptak potrząsnął głową, zaskrzeczał i poszybował w stronę bramy.
Nasz bohater p otym zdarzeniu szybko podbiegł w stronę wilka i wskoczył na jego grzbiet.
- Niuh, za mury, do klifu Behemotów.
I popędzili w stronę tunelu za mury miasta, by móc spotkać się z treserem najstarszych bestii Krewlod, Narumina.
CDN.