Esmallion
New Member
- Dołączył
- 26.10.2010
- Posty
- 194
Witam
Hmmm, myślę, że trzeba powiedzieć kilka słów o sobie. Mam na imię Michał i jestem 17 latkiem. A oto moja historia:
Kiedy byłem młodszy i jeszcze mieszkałem w portowej dzielnicy Krorinis ukradłem handlarzowi ryb śledzika, z głodu oczywiście. Niestety kupiec Halvor zauważył to i wezwał na pomoc straż miejską. Miesiąc przesiedziałem w koszarowym areszcie aż w końcu zostałem wywieziony do kolonii górniczej, otoczoną jeszcze w tym czasie magiczną barierą. Każdy z pewnością wie jak niebezpieczna i pełna szaleńców to kraina. Na dole spodkałem Diega który wtyłumaczył mi co i jak. Przyłączyłem się do Starego Obozu i dzień w dzień zasuwałem do kopalni z kilofem w dłoni. Praca była ciężka, lecz spodlałem kilka miłych osób z którymi mile spędzałem czas pijąc ryżówkę. Kolega kupił łuk i raz nawet polowaliśmy na ścierwojady w kanionie prowadzącym do Nowego Obozu. Tak plynęło mi życie, spędziłem w dolinie prawie dwa lata. Pewnego razu idąc do kopalni spodkałem pewnego nieznajmego. NIe należał do żądnego obozu i bredził cośo liście do magów ognia. Uznałem, że bredzi, jednak jego przybycie przyniosło gwałtowne zmiany. Kopalnia w której pracowałem zawaliła się a Stary Obóz napadł na Nowy. Wkrótce zniknęła bariera. Razem z kolegami w ostatnim momencie uciekliśmy z doliny, tuż po tym jak pojawiła się tam armia orków oraz smoki, niewidziane w Myrthanie od ponad 200lat. Próbowałem poznać przyczynę tych niesamowitych zdarzeń, szukałem tajemniczego wędrowca którego spotkałem przed paroma tygodniami, lecz ludzie znali tylko pogłoski. Przez jakiś miesiąc pracowałem na farmie nieopodal wejścia do kolonii, lecz gdy w okolicy pojawili się tajemniczy Poszukiwacze budzący grozę udałem się do miasta. Przekupiłem strażników i w końcu wróciłem do domu. Niestety niezastałem tam mojej rodziny lecz gołe ściany. Popadłem w alkoholizm. Przepiłem resztę pieniędzy zarobionych na farmie włócząc się od karczmy Kardifa do Czerwonej Latarni. Chciałem wyrwac się z tej przekletej wyspy, lecz jedyny statek należał do paladynów i był silnie strzeżony. Właśnie, paladyni, nikt nie wiedział po co przybyli, chodziły pogłoski że orkowie planują zaatakować miasto lecz nie sądziłem że to prawda. Pewnego razu wytaczając się z knajpy o czwartej nad ranem, zobaczyłem jego, tajemniczego wędrowca który poprzednio zwiastował dziwne zmiany i dzięki któremu stałem się wolny. Chciałem go zaczepić, lecz zniknął gdzieś w zaułku, poszukiwałem bo bezskutecznie. Kilka dni później znów go ujrzałem. Szedł w stronę portu odziany w zbroje paladyna. Chyłkiem, ruszyłem za nim. Nieznajomy zatrzymał się w przystani i przez chwile gorączkowo rozprawiał z kapitanem straży. Po chwili on i jego kilku kolegów weszli na pokład. Jednym z nich był Diego. Pomyślałem, że nie mogę zmarnować takiej szansy, dostrzegłem uchylone okienko i korzystając z dezorientacji na okręcie wskoczyłem do ładowni. Przesiedziałem tam długi czas nie wiedząc co dzieje się na powierzchni. Na szczęście jedzenia miałem w bród. W końcu, po długim rejsie dotarliśmy do Myrthany. Nieznajomy wraz z kamratami rzucił się na pomoc wiosce, pacyfikowanej przez orków, ja tymczasem uszedłem na ląd. Być może zabrzmi to śmiesznie, lecz przez cały rejs nie miałem odwagi porozmawiać z tajemniczym podróżnikiem, którego w końcu z braku informacji nazwałem Bezimiennym. Niestety gdy nabrałem już wystarczająco odwagi, Bezio zniknął w wirze walki. Przez kilka dni błąkałem się po lesie aż końcu trafiłem do siedziby buntowników którzy polecili mi udać się do Cape Dun jako wsparcie militarne dal tamtejszych szpiegów. Jednak miasto zostało już oswobodzone a ja wciąż nie wiedziałem co z sobą począć. Próbowałem szukać Bezia, lecz bezskutecznie. W końcu znalazłem prace jako pomocnik kowala i po dzień dzisiejszy mieszkam w Cape Dun w wolnym już królestwie Myrthany i tylko czasem spoglądając w gwiazdy zastanawiam się, kim był tajemniczy Bezimienny...
Tak, to w skrócie moja historia.
Jeszcze raz witam wszystkich serdecznie ;]
A tak z technicznej strony, to gram w gothica odkąd potrafię utrzymać mysz w ręce. Niestety nie mam żadnej oryginalnej części, lecz już jutro mam zamiar kupić gothic universe na allegro. Oczywiście przeszedłem wszystkie części ;] Jestem zagorzałym fanem tej sagi i w przyszłości planuje napisać książkę na podstawie całości (takie małe marzenie ;P). A na koniec się pochwale moim kompem który uciągnie Gothica 4 ;D.
Hmmm, myślę, że trzeba powiedzieć kilka słów o sobie. Mam na imię Michał i jestem 17 latkiem. A oto moja historia:
Kiedy byłem młodszy i jeszcze mieszkałem w portowej dzielnicy Krorinis ukradłem handlarzowi ryb śledzika, z głodu oczywiście. Niestety kupiec Halvor zauważył to i wezwał na pomoc straż miejską. Miesiąc przesiedziałem w koszarowym areszcie aż w końcu zostałem wywieziony do kolonii górniczej, otoczoną jeszcze w tym czasie magiczną barierą. Każdy z pewnością wie jak niebezpieczna i pełna szaleńców to kraina. Na dole spodkałem Diega który wtyłumaczył mi co i jak. Przyłączyłem się do Starego Obozu i dzień w dzień zasuwałem do kopalni z kilofem w dłoni. Praca była ciężka, lecz spodlałem kilka miłych osób z którymi mile spędzałem czas pijąc ryżówkę. Kolega kupił łuk i raz nawet polowaliśmy na ścierwojady w kanionie prowadzącym do Nowego Obozu. Tak plynęło mi życie, spędziłem w dolinie prawie dwa lata. Pewnego razu idąc do kopalni spodkałem pewnego nieznajmego. NIe należał do żądnego obozu i bredził cośo liście do magów ognia. Uznałem, że bredzi, jednak jego przybycie przyniosło gwałtowne zmiany. Kopalnia w której pracowałem zawaliła się a Stary Obóz napadł na Nowy. Wkrótce zniknęła bariera. Razem z kolegami w ostatnim momencie uciekliśmy z doliny, tuż po tym jak pojawiła się tam armia orków oraz smoki, niewidziane w Myrthanie od ponad 200lat. Próbowałem poznać przyczynę tych niesamowitych zdarzeń, szukałem tajemniczego wędrowca którego spotkałem przed paroma tygodniami, lecz ludzie znali tylko pogłoski. Przez jakiś miesiąc pracowałem na farmie nieopodal wejścia do kolonii, lecz gdy w okolicy pojawili się tajemniczy Poszukiwacze budzący grozę udałem się do miasta. Przekupiłem strażników i w końcu wróciłem do domu. Niestety niezastałem tam mojej rodziny lecz gołe ściany. Popadłem w alkoholizm. Przepiłem resztę pieniędzy zarobionych na farmie włócząc się od karczmy Kardifa do Czerwonej Latarni. Chciałem wyrwac się z tej przekletej wyspy, lecz jedyny statek należał do paladynów i był silnie strzeżony. Właśnie, paladyni, nikt nie wiedział po co przybyli, chodziły pogłoski że orkowie planują zaatakować miasto lecz nie sądziłem że to prawda. Pewnego razu wytaczając się z knajpy o czwartej nad ranem, zobaczyłem jego, tajemniczego wędrowca który poprzednio zwiastował dziwne zmiany i dzięki któremu stałem się wolny. Chciałem go zaczepić, lecz zniknął gdzieś w zaułku, poszukiwałem bo bezskutecznie. Kilka dni później znów go ujrzałem. Szedł w stronę portu odziany w zbroje paladyna. Chyłkiem, ruszyłem za nim. Nieznajomy zatrzymał się w przystani i przez chwile gorączkowo rozprawiał z kapitanem straży. Po chwili on i jego kilku kolegów weszli na pokład. Jednym z nich był Diego. Pomyślałem, że nie mogę zmarnować takiej szansy, dostrzegłem uchylone okienko i korzystając z dezorientacji na okręcie wskoczyłem do ładowni. Przesiedziałem tam długi czas nie wiedząc co dzieje się na powierzchni. Na szczęście jedzenia miałem w bród. W końcu, po długim rejsie dotarliśmy do Myrthany. Nieznajomy wraz z kamratami rzucił się na pomoc wiosce, pacyfikowanej przez orków, ja tymczasem uszedłem na ląd. Być może zabrzmi to śmiesznie, lecz przez cały rejs nie miałem odwagi porozmawiać z tajemniczym podróżnikiem, którego w końcu z braku informacji nazwałem Bezimiennym. Niestety gdy nabrałem już wystarczająco odwagi, Bezio zniknął w wirze walki. Przez kilka dni błąkałem się po lesie aż końcu trafiłem do siedziby buntowników którzy polecili mi udać się do Cape Dun jako wsparcie militarne dal tamtejszych szpiegów. Jednak miasto zostało już oswobodzone a ja wciąż nie wiedziałem co z sobą począć. Próbowałem szukać Bezia, lecz bezskutecznie. W końcu znalazłem prace jako pomocnik kowala i po dzień dzisiejszy mieszkam w Cape Dun w wolnym już królestwie Myrthany i tylko czasem spoglądając w gwiazdy zastanawiam się, kim był tajemniczy Bezimienny...
Tak, to w skrócie moja historia.
Jeszcze raz witam wszystkich serdecznie ;]
A tak z technicznej strony, to gram w gothica odkąd potrafię utrzymać mysz w ręce. Niestety nie mam żadnej oryginalnej części, lecz już jutro mam zamiar kupić gothic universe na allegro. Oczywiście przeszedłem wszystkie części ;] Jestem zagorzałym fanem tej sagi i w przyszłości planuje napisać książkę na podstawie całości (takie małe marzenie ;P). A na koniec się pochwale moim kompem który uciągnie Gothica 4 ;D.