Ucieczka

sylason

New Member
Dołączył
20.8.2011
Posty
2
Przedstawiam wam moje wypociny, nad którymi długo nie pracowałem. Jeszcze nigdy mnie tak nie natchnęło, więc wykorzsytałem chwile i napisałem coś takiego. Miłej lektury i proszę o wytknięcie mi wszystkich możliwych błędów.

Ucieczka Prolog

W celi było chłodno. Kamienne ściany, porośnięte mchem, przepuszczały z dworu zimne
powietrze. Z dachu delikatnie kapały krople stopionego śniegu, przez co podłoga zamieniła się
w staw. Woda była niezwykle zimna, nie trudno było o przeziębienie. Jedynym jej plusem było
to, że skutecznie tuszowała zapach zgnilizny, który dochodził z kąta celi.
Siwiec o nadzwyczajnych, piwnych oczach stał przy kratach z nadzieją, że ktoś przyjdzie go
uwolnić. Niestety nigdy się tej chwili nie doczekał, przez co zaczynał powoli doszczędnie
świrować. Młodzieniec siedzący na niewygodnym, drewnianym krzesełku rozmyślał nad swoim
losem. Jego niebieskie ślepia komponujące się z jego krótkimi, czarnymi włosami doszczędnie
spoglądały w szparke znajdującą się w murze dzielącym go od wolności.
Po chwili usłyszał głośne kroki stalowych butów, przypuszczał,że do strażnik niosący dla nich
wieczerze. Pomylił się, za kratami stanął potężnej postury mężczyzna o szerokich ramionach.
Miał wielce niesympatyczną twarz i siwe włosy. Na plecach nosił gigantyczny miecz, którym
chwalił się przed każdą napotkaną mu osobą.
Skazaniec rozpoznał owego osobnika, był nim nikt inny jak nie zarządca obozu.Jego imienia
nie znał, lecz był on jemu znany z przezwiska Siwy. Banalne, ale łatwe w zapamiętaniu.
Siwy nagle wyciągnął z kieszeni w pasie klucz, którym otworzył cele.
-Masz szczęście,młodzieńcze,gdyż...-przerwał,gdyż musiał odkaszlnąć-...dzisiaj kończy się
twoja egzystencja tutaj. Pozwól za mną...
-Edgar-wyciągnął ręke-miło mi.
Mężczyzna nie odpowiedział, z kultury poprostu podał ręke. Drugi więzień,nagle chwycił
Edgara za białą, podartą koszule.
-A ja to co?!-krzyknął najgłośniej, jak tylko mógł-Ja nie mam prawa do wolności, każdy ma...
Przerwał mu cios w brzuch, zadany od szlachcica. Starzec skulił się z bólu, klnąc pod nosem.
Nim zdążył się otrząsnąć, współlokatora celi już nie było.
 
Do góry Bottom