Bloody_Solaufein
Member
- Dołączył
- 3.1.2005
- Posty
- 39
Berty siedział sobie jak zwykle nocą na dużym kamieniu popijając gin. Czuł dziwny niepokój, nie raz już miał takie złudzenie, że ktoś go obserwuje. Zlekceważył to jednak, z powodu tego, że zawsze to był fałszywy alarm. Jednak nie tym razem. Nie spodziewał się, że w krzakach ukrywają się Jaszczuroczłeki z mieczami skierowanymi sotrzem prosto w jego serce. Nie wiedział Berty, że zostało tylko kilkanaście sekund przed atakiem. Wziął więc ostatni łyk swojego napoju i odruchowo położył dłoń na rekojeści swego, krótkiego miecza. Mineła zaledwie chwila a już z za krzaków wyskoczył wróg, chcący zrobić cięcie, tak aby przepołowić Bertiego na pół. Nie zdał sobie jednak sprawy, że wcelował swoją bronią nie w myśliwego, lecz w kamień, na którym on wcześniej siedział. Nie miał czasu do namysłu, podniósł tylko głowę, a już zobaczył błysk stali i czuł krew cieknącą mu z gardła. Berty czuł, że jest tu ich więcej. Nie wiedział tylko czy jest ich bardzo dużo, czy też nie. Przez ok. minute stał bez ruchu, a potem rzucił się do namiotu by zabrać swoje zapasy żywności i skóry zwierząt, które upolował. Jednak jaszczuroczłeki tylko na to czekali, a kiedy on wszedł do namiotu skorzystali z okazji. Zobaczył jak jeden z tych bestii rozpruwa jego namiot, chciał się udać do wyjścia, ale ono też już było obstawione. Wtedy oprócz pojawiającego się strachu poczuł okropne szarpnięcie na nodze i zobaczył, że ma poważną ranę, którą zrobił mu inny jaszczuroczłek, stojący teraz za nim. Był w pułapce, otoczony przez te stwory. Nie wiedział co robić. Bestii zbierało się co raz więcej i widocznie śmiali się z leżącego myśliwego. Nagle wpadł mu pewien pomysł, ma przecież siarkę w plecaku, a i też pochodnie obok niego. Nie zwlekał szybko złapał pochodnie, a za nim Jaszczuroczłeki się zorientowali już cały namiot plonął, jednemu z nich udało się tylko zobaczyć, jak Berty podpala swój plecak.