- Dołączył
- 1.10.2004
- Posty
- 3777
TAKI SAMOTNY
Do sklepu wszedł właśnie chudy, niewysoki młodzieniec o ciemnoblond włosach i niebieskich oczach, ubrany był w granatową bluzę, dżinsy i zwykłych adidasach. Rozejrzał się, wziął koszyk i przeszedł przez barierki do stoiska ze słodyczami. Bez wahania sięgnął po dwa batony i złapał za tabliczkę czekolady.
Nagle usłyszał za sobą ciche słowa.
- Taki samotny... taki samotny... taki samotny...
Był to mały chłopiec, który najwyraźniej wyrwał się spod matczynej opieki. Patrzył na niego swymi
Wielkimi piwnymi oczyma i ani razu nie odwrócił wzroku.
- Taki samotny... – szeptał – Taki samotny... taki samotny...
Gdy młodzieniec już miał się odezwać, chłopiec uciekł i zniknął za kolejnym stoiskiem. Uznawszy to za dziwny traf i zbieg okoliczności, nastolatek ruszył dalej. Idąc obok stoiska z napojami wybrał dwulitrową colę i małą butelkę nie gazowanej wody. I znów poczuł na sobie czyjś wzrok. Odwrócił się i ujrzał całą grupę ludzi przyglądających mu się jakby był nowowybudowanym pomnikiem albo przynajmniej telewizyjną gwiazdą. Lecz nie widział w ich oczach ani krzty podziwu... jedynie żal.
- Taki samotny... – szeptali jednocześnie – Taki samotny... taki samotny...
Czuł jakby zwalił się na niego sufit. Nie wiedział czy ich zignorować, wyzwać czy chociaż wyśmiać, bo i tak nie zmieniłoby to jego sytuacji. Stał więc przez dłuższy okres czasu w tym samym miejscu, aż w końcu postanowił uczynić to pierwsze. Ominął każdego z gapiów niczym najgorszego wroga i dotarł do kasy, obok wybrał jeszcze kilka młodzieżowych gazet, poczym wyłożył wszystko na ladę. Mimo to nikt nie przestał się mu przyglądać, także ekspedientka, która nabijając kolejne produkty do rachunku, patrzyła na niego z politowaniem.
W miejscu na kasie, gdzie widnieć powinien rachunek do zapłacenia, widniał napis: Taki samotny
- Taki samotny... wyszeptała ekspedientka – Taki samotny... taki samotny...
I nagle wezbrała w nim złość. Nie wiadomo kiedy koszyk z impetem uderzył o podłogę, pękając w kilku miejscach, zaraz potem spadła kasa i waga. Nie mając przy sobie więcej celów, młodzieniec podbiegł do stoisk i zaczął zrzucać naraz produkty. W końcu gdy pułki były już puste, z całej siły zaczął popychać jedne na drugie aż każda nie leżała płasko na ziemi. Zmęczony opuścił bezwładnie ręce i raz jeszcze rozejrzał się i spojrzał każdemu w oczy.
Lecz ich wzrok się nie zmienił...
- Taki samotny... taki samotny... taki samotny...
- Zamknijcie się! – wrzasnął – Zamknijcie swoje głupie mordy!
Upadł na podłogę, teraz pełen smutku i zniechęcenia. Chłopak, który przed chwilą zdemolował sklep zaczął płakać jak dziecko. Wszyscy zebrali się wokół słysząc jego szloch. Młodzieniec myślał, że znów usłyszy te znienawidzone słowa. Lecz gdy podniósł głowę, ujrzał pomocną dłoń swojego rówieśnika.
- No już, wstawaj... wstawaj.
***
- Mariusz! Mariusz! – obudziły go krzyki. Szybko wstał z łóżka na proste nogi. – Dzwoni ten kolego, Robert – mówiła mama – Mam mu powiedzieć, że cię nie ma, tak jak zwykle?
Zapadła cisza. Młody chłopak spojrzał na podłogę, później przez okno aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na oczach matki.
- Podaj mi telefon.
Do sklepu wszedł właśnie chudy, niewysoki młodzieniec o ciemnoblond włosach i niebieskich oczach, ubrany był w granatową bluzę, dżinsy i zwykłych adidasach. Rozejrzał się, wziął koszyk i przeszedł przez barierki do stoiska ze słodyczami. Bez wahania sięgnął po dwa batony i złapał za tabliczkę czekolady.
Nagle usłyszał za sobą ciche słowa.
- Taki samotny... taki samotny... taki samotny...
Był to mały chłopiec, który najwyraźniej wyrwał się spod matczynej opieki. Patrzył na niego swymi
Wielkimi piwnymi oczyma i ani razu nie odwrócił wzroku.
- Taki samotny... – szeptał – Taki samotny... taki samotny...
Gdy młodzieniec już miał się odezwać, chłopiec uciekł i zniknął za kolejnym stoiskiem. Uznawszy to za dziwny traf i zbieg okoliczności, nastolatek ruszył dalej. Idąc obok stoiska z napojami wybrał dwulitrową colę i małą butelkę nie gazowanej wody. I znów poczuł na sobie czyjś wzrok. Odwrócił się i ujrzał całą grupę ludzi przyglądających mu się jakby był nowowybudowanym pomnikiem albo przynajmniej telewizyjną gwiazdą. Lecz nie widział w ich oczach ani krzty podziwu... jedynie żal.
- Taki samotny... – szeptali jednocześnie – Taki samotny... taki samotny...
Czuł jakby zwalił się na niego sufit. Nie wiedział czy ich zignorować, wyzwać czy chociaż wyśmiać, bo i tak nie zmieniłoby to jego sytuacji. Stał więc przez dłuższy okres czasu w tym samym miejscu, aż w końcu postanowił uczynić to pierwsze. Ominął każdego z gapiów niczym najgorszego wroga i dotarł do kasy, obok wybrał jeszcze kilka młodzieżowych gazet, poczym wyłożył wszystko na ladę. Mimo to nikt nie przestał się mu przyglądać, także ekspedientka, która nabijając kolejne produkty do rachunku, patrzyła na niego z politowaniem.
W miejscu na kasie, gdzie widnieć powinien rachunek do zapłacenia, widniał napis: Taki samotny
- Taki samotny... wyszeptała ekspedientka – Taki samotny... taki samotny...
I nagle wezbrała w nim złość. Nie wiadomo kiedy koszyk z impetem uderzył o podłogę, pękając w kilku miejscach, zaraz potem spadła kasa i waga. Nie mając przy sobie więcej celów, młodzieniec podbiegł do stoisk i zaczął zrzucać naraz produkty. W końcu gdy pułki były już puste, z całej siły zaczął popychać jedne na drugie aż każda nie leżała płasko na ziemi. Zmęczony opuścił bezwładnie ręce i raz jeszcze rozejrzał się i spojrzał każdemu w oczy.
Lecz ich wzrok się nie zmienił...
- Taki samotny... taki samotny... taki samotny...
- Zamknijcie się! – wrzasnął – Zamknijcie swoje głupie mordy!
Upadł na podłogę, teraz pełen smutku i zniechęcenia. Chłopak, który przed chwilą zdemolował sklep zaczął płakać jak dziecko. Wszyscy zebrali się wokół słysząc jego szloch. Młodzieniec myślał, że znów usłyszy te znienawidzone słowa. Lecz gdy podniósł głowę, ujrzał pomocną dłoń swojego rówieśnika.
- No już, wstawaj... wstawaj.
***
- Mariusz! Mariusz! – obudziły go krzyki. Szybko wstał z łóżka na proste nogi. – Dzwoni ten kolego, Robert – mówiła mama – Mam mu powiedzieć, że cię nie ma, tak jak zwykle?
Zapadła cisza. Młody chłopak spojrzał na podłogę, później przez okno aż w końcu jego wzrok zatrzymał się na oczach matki.
- Podaj mi telefon.